Krzyżem w znaczeniu duchownem nazywamy wszelkie cierpienie duszy lub ciała, a nazywamy dlatego, że cierpienie wolę naszą krzyżuje, i że Zbawiciel wybrał krzyż za narzędzie swoich cierpień.
Różne są krzyże, — a godłem ich jest krzyż Chrystusów.
Wszystkie te krzyże różnią się od siebie postacią i ciężarem. Jedne są małe, ale za to ostre, inne wielkie, ale przytem gładkie, — jedne są złote i błyszczące, ale za to cięższe, inne drewniane i niekształtne, ale za to lżejsze. Cięższe są domowe, niż skądinąd pochodzące, — cięższe niespodziewane, niżeli przewidziane,— cięższe przypadkowe, niżeli dobrowolnie wybrane, — cięższe zrządzone od dobrych; niżeli te , które od złych pochodzą — najcięższe są krzyże wewnętrzne.
Dlaczego Pan Bóg zsyła krzyże?
Krzyż jest udziałem wszystkich ludzi; wyciosał go bowiem praojciec nasz Adam z onego drzewa, z którego zerwał owoc zakazany, i włożył na barki wszystkich swoich dzieci. Już dawno skarżył się stary Job: „Człowiek urodzony z niewiasty, żywiąc przez czas krótki, napełnion bywa wielą nędz (1); a kto by temu nie wierzył, niech przyłoży ucho do serc ludzkich i policzy wszystkie jęki bolesne, wszystkie westchnienia, — niech zbierze wszystkie łzy tak obficie ciekące, — niech zbudzi z mogił wszystkie dzieci Adamowe i zapyta, azali choć jedno było wolne od krzyża.
Przede wszystkim krzyż jest cząstką wszystkich chrześcijan; bo odkąd Mistrz i Zbawiciel nasz wstąpił na krzyż, a z krzyża do chwały, nie ma dla Jego uczniów innej drogi życia i zbawienia bez krzyża; jako On sam mówi: „Kto nie nosi krzyża swego, a idzie za mną, nie może być uczniem moim” (2)
Lecz dlaczegóż Pan taką drogę dla nas wybrał? Czyliż On, Miłość istotna i Twórca miłości, lubuje się w naszych cierpieniach, albo dopuszcza takowe bez przyczyny? Bynajmniej, — „Bóg nie dopuszcza cierpienia bez przyczyny, bo jest doskonałym Rozumem ; — a tą przyczyną nie może być nienawiść, bo On jest Dobrocią nieprzebraną” (3).
Dlaczegóż więc zsyła cierpienia?
Dlatego, że w obecnym stanie cierpienia są nam pożyteczne, a nawet potrzebne; przeto zsyłając cierpienia, okazuje nam Bóg swoją mądrość i miłość.
Zrozumiesz to lepiej, skoro poznasz, czem jest krzyż dla Boga i dla nas.
Krzyż jest najprzód narzędziem chwały Bożej.
Jako ze wszystkich prac i ofiar Syna Bożego krzyż najwięcej uwielbił Ojca, tak ze wszystkich prac i ofiar naszych mężne i chętnie znoszenie krzyżów najwięcej uwielbia Boga; a to dlatego, że miłość krzyża jest tryumfem laski Bożej z jednej, szczytem ofiary z drugiej strony.Ztąd dusza cierpliwa jest nader miłą Bogu; można ją przyrównać do kadzielnicy złotej, ślącej woń swoją przed tron Boży, lub do „lutni przecudnej, z której Duch św. wydobywa hymny mistycznej słodyczy” (4).
Krzyż jest narzędziem sprawiedliwości Bożej, bo jest karą za grzechy.
Ludzie często i ciężko grzeszą, a grzechami ściągają na siebie kary Boże; Bóg pokutującym karę wieczną przebacza, lecz doczesną często na tej ziemi wymierza, wymierza zaś krzyżem.
Patrz, jak Bóg jest dobry; aby cię nie karać odjęciem łaski lub więzieniem czyścowem, krzyżami spłaca sam sobie długi, które u Jego sprawiedliwości zaciągnąłeś, a których płacić nie masz ochoty.
Jeżeli więc kiedy spadną na ciebie krzyże, nie skarż się, że cię Pan chłoszcze, i „nie odtrącaj od siebie rózgi, jeżeli nie chcesz być wykluczonym od niebieskiego dziedzictwa” (5); lecz wspominając na grzechy dawne, poddawaj spokojnie plecy pod rózgę i mów z Prorokiem: „Zgrzeszyłem„.
Świętego Efrema oskarżono raz niesłusznie o wielką zbrodnię i wtrącono do więzienia. Pogrążony w smutku począł się skarżyć przed Panem , iż cierpi bez winy; wtem ukazał mu się Anioł i rzekł: „Czyli przypominasz sobie, iż będąc młodym, zabiłeś kamieniami krowę biednego wieśniaka, a jakież za to dałeś zadosyć uczynienie? jakąż czyniłeś pokutę? — słuszna zatem, abyś teraz pokutował”. I ty również wśród cierpień przypominaj sobie dawne grzechy, aby wszystkie cierpienia przyjmować w duchu pokuty i mieć już czyściec na ziemi.
Krzyż jest narzędziem miłosierdzia Bożego, bo on najprzód duszę nawraca.
Gdy dusza jest w szczęściu i pociechach, łatwo zapomina o Bogu i na wzór syna marnotrawnego rozprasza dary Boże; aby ją wtenczas przywieść do opamiętania, uderza ją Pan krzyżem i zmusza do porzucenia grzechu.
Ztąd też cierpienie można przyrównać do burzy. Jeżeli długi czas deszcz nie pada, strumienie wysychają, kwiaty więdnieją i opuszczają swe kielichy, cała przyroda omdlewa. Lecz oto zrywa się burza, — grom za gromem bije, a potoki wód spadają z piętrzących się chmur; wnet odmienia się postać ziemi, strumienie toczą swe wody z szumem, a kwiaty podnoszą w niebo wesołe korony.
Podobnie, gdy duszy słońce szczęścia długo przyświeca, dusza staje się twardą i jakby skamieniałą, źródło dobrych uczynków bić przestaje, a jej myśli i uczucia, jak kwiaty zwiędniałe, zwracają się ku ziemi. Wtenczas zsyła Pan burzę przeciwności, uderza gromami nieszczęść, i wnet dusza zbłąkana nawraca się, wypuszcza strumienie łez, a swe myśli i pragnienia podnosi znowu do Boga.
O ileż to dusz pozyskał krzyż Panu Bogu! Św. Hieronim Emiliani miał młodość bardzo burzliwą. Będąc dowódzcą twierdzy weneckiej Castelnuovo, wpadł w ręce nieprzyjaciół, którzy go wtrącili do ciemnego więzienia , okuwszy pierwej w żelazne kajdany i przywiązawszy ciężką kulę do nóg. Wiązka słomy była tam jego posłaniem, a chleb i woda pokarmem. Lecz tu właśnie czekała nań łaska Boża. Widząc się co chwila zagrożonym śmiercią, wspomniał na liczne grzechy i gorzko zapłakał; poczem rzuciwszy się na kolana, błagał gorąco Najświętszą Pannę o ratunek w tej ciężkiej niedoli. I rzeczywiście doznał ratunku, bo wnet kajdany opadły, drzwi więzienia się otwarły, a on przeszedł bezpiecznie przez straże nieprzyjacielskie.
Podobnie i dzisiaj wybawia Pan niejedną duszę za pomocą krzyża i opieki Bogarodzicy z kajdan grzechu. Błogo zatem duszy grzesznej, którą Pan jeszcze nawiedza krzyżem , bo to jest znakiem, że ją chce nawrócić.
Kogo zaś krzyż nie nawróci, dla tego już nie ma prawie ratunku; Bóg go wreszcie upuszcza, jak opuszcza lekarz chorego, który odrzuca wszelkie lekarstwo.
Krzyż odrywa duszę od świata.
Życie ludzkie jest podróżą, a raczej wygnaniem z ojczyzny. Niektórzy podróżni idą wprost do ojczyzny, nie zważając na okolicę, którą przebywają; lecz inni niebaczni, zamiast iść spiesznie, zrywają kwiatki i jagody rosnące obok drogi, to jest, trawią czas życia na pociechach i rozrywkach, któremi świat ich wabi. Aby więc zmusić ich do spiesznego pochodu — dzień bowiem jest krótki — zrządza Bóg często, że te kwiatki nadziei ziemskich więdnieją, a te jagody pociech światowych miasto słodyczy sprawiają gorycz.
O jakże mądrym i dobrym jest Bóg nasz! „Gorzkim jest świat, a jednak jest kochany; — jakżeby był kochany, gdyby był słodkim“ (6), — gdyby Bóg do pociech jego nie mieszał piołunu cierpień, które rodzą niesmak do świata, a tęsknotę za Bogiem. Ignacy Lojola był rycerzem, oddanym światu, lecz Pan chciał go uczynić wojownikiem swoim; zranił go więc pociskiem nieprzyjacielskim i powalił na łoże, a potem dal mu w rękę żywot Pana Jezusa, aby cierpienie i rozmyślanie obudziło go z duchownego letargu. (…).
Można powiedzieć, że Pan Bóg największą liczbę dusz pociąga do siebie krzyżem; to też słusznie nazwano krzyż robotnikiem Pańskim i aniołem, sprawującym poselstwo Boże na ziemi.
Krzyż zachowuje duszę od grzechu
– bo jest niejako wędzidłem na pychę ducha i żądzę ciała.
O jakże wielu poszłoby drogą zatracenia , gdyby ich Pan nie wstrzymywał różnymi krzyżami, — tego na przykład krzyżem ubóstwa, by nie nadużył majątku, — innego krzyżem choroby, by się nie oddał rozpuście, — innego krzyżem poniżeń, by się nie wzbił w dumę i t. d. Wiedzą o tem Święci, ztąd pragną cierpieć i wzdychają za chłostą Bożą, aby boleść i bojażń trzymała ich na wodzy. Co więcej, każą się lękać i sami się lękają ciągłej pomyślności.
„Należy uważać za wielkie nieszczęście — mówi św. Wincenty a Paulo — nie tylko dla jednostek, ale dla całych domów i zgromadzeń, jeżeli wszystko idzie według ich woli, tak, iż żyją swobodnie i nic nie cierpią dla Boga. Tak jest, miej to przekonanie, że jeżeli jakaś osoba lub jakieś zgromadzenie nie doświadcza żadnych cierpień, a przeciwnie odbiera od całego świata oklaski, bardzo jej blisko do upadku”
Krzyż duszy oczyszcza i doskonali
– bo z jednej strony niszczy w niej złe przywiązanie, — podobny ztąd do noża, którym niebieski Ogrodnik szkodliwe latorośle odcina, lub do ognia, w którym się rdza duszy wypala; z drugiej zaś budzi i potęguje w niej miłość Bożą. Niema zaiste drzewa sposobniejszego do rozniecenia ognia miłości Bożej nad drzewo krzyża, którego Pan użył do wielkiej ofiary miłości (7).
Nie ma pewniejszego i prędzej działającego środka do uświęcenia duszy nad cierpienie, które z tego powodu jeden z nowszych pisarzy nazwał „pospiesznym pociągiem do nieba”.
Jeżeli zatem — mówię za świętym Ignacym — każe ci Pan wiele cierpieć, znakiem to jest, że ma wielkie względem ciebie zamiary i drogą bezpieczną chce cię doprowadzić do zbawienia; a jeżeli i ty pragniesz stać się wielkim świętym, proś, aby ci Bóg zesłał wiele krzyżów (8).
Krzyż jest nawet kamieniem probierczym prawdziwej doskonałości
– bo nie ten doskonale kocha Pana Boga, kto ma miłość na ustach, — ani ten , co się zdaje płonąć miłością, — ani ten, co wiele działa niby z miłości, ale ten, kto chętnie cierpi dla Boga.
„Jezus ma teraz wielu miłośników Niebieskiego Królestwa swego — mówi pobożny autor księgi „O naśladowaniu Jezusa Chrystusa.” — lecz mało takich, którzyby krzyż Jego dźwigać chcieli.
Wielu pragnie z Nim się pocieszać; lecz mało kto gotów jest cierpieć. Wielu idzie za Jezusem aż do łamania chicha; lecz mało kto aż do spełnienia kielicha męki. Wielu uwielbia cuda Jego; lecz mało kto chce ponosić zelżywości krzyża Jego. Wielu kocha Jezusa, dopóki nie spotkają przeciwności. Wielu Go chwali i błogosławi , dopóki im zsyła pociechy jakie; skoro zaś Jezus utai się » i odstąpi ich na chwilę, natychmiast szemrzą, albo zupełnie upadają na duchu. Lecz ci, którzy Jezusa dla Jezusa, a nie dla siebie samych kochają, ci błogosławią Go równie we wszelkiem utrapieniu i ucisku serca, jak w pośród największej pociechy„(9).
Przypatrz się jeszcze innym owocom krzyża.
Krzyż daje mądrość, jest bowiem księgą, pełną głębokiej nauki, odsłaniającą tajemnice Boga i człowieka, i ten tylko jest mądrym, kto tę księgę miłuje, czyta i zgłębia.
Krzyż daje siłę, bo niszczy zbyteczną tkliwość dla siebie, z której zniewieściałość duszy się rodzi. Kto zatem przechodzi dobrze szkołę cierpień, nabywa hartu i męztwa do walki.
Krzyż daje pokój, bo ucisza w nas gwar namiętności i oddala nas od gwaru świata, a zwraca do źródła pokoju — Chrystusa; im lepiej zaś umiemy cierpieć, tem trwalszego nabywamy pokoju.
Krzyż daje pociechę, nie jakoby cierpienia same przez się były miłe dla natury, bo gorzką jest i palącą łza ubogiego, twardem łoże chorego, ostrym grot potwarzy; lecz że ten, co krzyż z Chrystusem dźwiga, znajduje w Chrystusie dziwną osłodę i ulgę. Zaprawdę, krzyż to Chrystus, kto go przyjmie z miłością i uściśnie, ten do Serca Jezusowego się zbliża i w słodkim uścisku z Niem się jednoczy.
Krzyż daje chwałę, iż jako pieczęć sług Chrystusowych czyni nas podobnymi do Mistrza Ukrzyżowanego, do Matki Bolesnej i do tylu Świętych, których życie jednym było krzyżem. Słusznie też powiedział autor księgi „O naśladowaniu Jezusa Chrystusa”.: „Gdyby ci wybierać przyszło, powinien byś raczej życzyć sobie cierpieć dla Chrystusa, aniżeli doznawać obfitych pociech; bo tym sposobem, stałbyś się podobniejszym Chrystusowi i Świętym Jego„(10);.
Krzyż sprowadza łaski i dary, nie tylko duchowne, ale i doczesne. Sw. Franciszek Salezy, przybywszy do Rzymu, zamieszkał w gospodzie, która stała tuż nad rzeką Tybrem. Wkrótce po nim przybył jakiś pan miody i zażądał również pomieszkania. Tedy łakomy gospodarz wyrzucił na ulicę rzeczy świętego Franciszka, który właśnie był nieobecnym. Przykrość i wzgarda była niemałą; lecz Święty ustąpił bez gniewu. Niebawem poznał, że ten krzyż był dla niego dobrodziejstwem, bo tej samej nocy rzeka wylała i dom ów ze wszystkimi mieszkańcami zatopiła.
Krzyż nasz i dla innych wyprasza łaski, szczególnie łaskę nawrócenia, bo on jest najskuteczniejszą modlitwą. Oto na rynku japońskiego miasta stoi misyonarz i opowiada o krzyżu Chrystusowym. W tem zbliża się pewien Japończyk, a nazbierawszy w ustach dużo śliny, miota nią na twarz misyonarza. Spodziewał się wybuchu gniewu, a tymczasem misyonarz otarł tylko twarz swoją i mówił dalej, jakby wcale nic nie zaszło. To zwróciło uwagę jednego ze słuchaczów. „Zaprawdę — pomyślał — religia, która taką daje cierpliwość, musi pochodzić z nieba„, i nawrócił się.
Jeżeli zatem chcesz zwrócić na jaką duszę miłosierdzie Boże, ofiaruj za nią wszystkie swoje cierpienia.
Krzyż sprowadza dary duchowne; ztąd jeżeli Bóg chce podnieść duszę do wyższego stopnia doskonałości, albo ją obdarzyć cennym przywilejem, darzy ją najprzód krzyżem. Widzimy to w życiu Świętych, iż najcięższe krzyże były zadatkiem najkosztowniejszych darów.
Krzyż jedna zasługi, bo, jako ofiara najmilsza, ściąga nagrodę najobfitszą. „Żadna miłość — mówi św. Alfons (11) — nie przynosi tyle zasług, ile miłość cierpiąca„, tak, iż jedno: „Bóg zapłać” w cierpieniu więcej znaczy, niżeli tysiąc dziękczynień w pomyślności. Jakże więc Bóg jest dobrym, iż w krzyżu otworzył wszystkim pole do zasług.
Krzyż wreszcie zapewnia nam zbawienie i świetną koronę, bo nas podobnymi czyni „Pierworodnemu wybranych”, który przez krzyż wszedł do chwały.
Jeżeli zatem chcesz należeć do liczby wybranych, musisz pierwej należeć do liczby cierpiących; jeżeli pragniesz nosić koronę chwały, noś pierwej koronę z ciernia;
im zaś ostrzejsze będą te ciernie, tem świetniej błyszczeć kiedyś będą klejnoty korony. Mówi Apostoł, że „utrapienie nasze, przemijające i lekkie nader na wysokości wagę chwały wiekuistą w nas sprawuje” (12), a jakkolwiek byłoby wielkie, „nie jest jednak godne przyszłej chwały, która się w nas objawi”; nie narzekaj przeto, że musisz wiele cierpieć, lub że cierpienie jest zbyt przykre, bo Pan stosuje przyszłą chwałę do teraźniejszych prac i cierpień. Widzisz, jak kamieniarz obrabia kamienie, przeznaczone do budowy, i tem więcej zadaje im ciosów, im godniejszem jest miejsce dla nich wybrane; podobnie Bóg młotem cierpień obrabia dusze, przeznaczone do budowy niebieskiej Jerozolimy, i to tern staranniej, im świetniejsze dla nich przenaczył miejsce.
Tem jest krzyż dla nas; powiedzże „teraz, czyli krzyż nie jest darem miłości Bożej, darem tak drogocennym, iż nic z nim w porównanie iść nie może. Będzieszli może żalił się na Pana Boga, że cię nawiedza krzyżami?
Wszakże, według słuw Apostoła: „Kogo Pan miłuje, karze, a biczuje każdego syna, którego przyjmuje (13). Raczej dziękuj Panu za krzyże, więcej niż za inne dary. Gdyby ci nawet — są słowa św. Chryzostoma — dał Bóg moc wskrzeszenia umarłych, gdyby cię porwał aż do trzeciego nieba, mniej by ci dał, niżeli zsyłając na cię jakie cierpienie; bo gdybyś miał dar cudów, stałbyś się dłużnikiem Bożym, gdy zaś cierpisz, Bóg staje się dłużnikiem twoim (14). Teraz także pojmiesz, dlaczego Pan prace i usługi płaci krzyżami, a jeżeli duszę jaką chce uczcić, pozwalają upokorzyć.
Bp. Józef Sebastian Pelczar – Życie duchowne czyli doskonałość chrześcijańska według najcelniejszych mistrzów duchownych , Tom II, Kraków, Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego, 1886, str. 30 – 38.
Przypisy:
1) Job XIV, 1
2) Łuk. XIV, 27.
3) Tauler. Ustawy duchowne R. XVIII
4) Tauler. Ustawy duch. It. XVI.
5) Św. Aug. in Ps. 92
6) Św. Aug. Sev. III de temp
7) Św. Ignacy Lojola. Czyt. św. Alfonsa Lig. O miłości P. Jezusa R. V. 10.
8) Czyt. św. Alf. Lig. tamże.
9) Ks II roz. XI, 1
10) Ks II roz. XIII, 13
11) O miłości P. J. 9
12) II Kor. IV, 7
13) Do Żyd. XII, 6.
14) Herm. IV. in Episł. ad Phil.
Skomentuj