Zły człowiek ze złego skarbu wynosi złe.
(Mat. 12. 35)
W przeszłej nauce zacząłem wam mówić o sumieniu.
Co to jest sumienie? Jest to głos wewnętrzny, który wskazuje nam w poszczególnych wypadkach, co jest złem a co dobrem, czego więc zaniechać a co czynić mamy. Zarazem zaś ten głos wewnętrzny po dokonaniu czego jest sędzią naszym, bo albo zostawia nas w spokoju, jeśliśmy postąpili wedle woli Bożej, albo też karci nas, strofuje, jeśliśmy przestąpili prawo Boże. Jak tedy przykazania Boże i kościelne są jedną, tak sumienie drugą regułą postępowania naszego. Przykazania jednak zawsze wskazują nam drogę nieomylnie, ale nie tak dzieje się z sumieniem.
SUMIENIE MOŻE BYĆ DOBRYM LUB ZŁYM.
Dobrym jest, gdy to, co czynić mamy, wskazuje nam prawdziwie, stanowczo i dokładnie. Natomiast sumienie złe, zepsute częstokroć wskazuje nam drogę fałszywą, to znowu chwieje się i nie śmie nam drogi wskazać stanowczo, wreszcie albo nie dosyć dba o przykazania Boże, lecz stawia sobie reguły własne i wtedy pozwala na wiele złego, albo też niepokoi człowieka nawet przy wykonywaniu rzeczy dobrych.
O , szczęśliwi ci, co mają sumienie dobre; natomiast nieszczęśliwi mający je złe, zepsute.
Aby się strzec sumienia złego, zepsutego, zwłaszcza fałszywego, pragnę mówić o nim jeszcze dzisiaj za łaską Bożą, mianowicie przedstawić wam jego przyczyny i skutki.
I. Przyczyny sumienia fałszywego.
Wielu ludziom zdaje się, że żyją dobrze, bo według prawa Bożego. Tymczasem to prawo Boże tak naciągają, tak tłumaczą sobie, że całkiem innymi idą drogami aniżeli wskazuje Kościół św.
Dzieje się to dlatego, bo mają sumienie błędne, fałszywe. Z błędnego to sumienia wynikają nawet zbrodnie wielkie, n. p. zabójstwa, jak to powiada Pan Jezus do apostołów (Jan 16. 2 —3): »Wyłączą was z bóżnic, ale idzie godzina, że wszelki, który was zabija, mniemać będzie, że czyni posługę Bogu. A to wam uczynią, iż nie znają Ojca ani Mnie«.
Czasem dzieje się to bez winy, ale po największej części jest wina człowieku, bo człowiek albo z opieszałości albo z namiętności nie chce znać prawa Bożego.
Rozróżnia to już św. Augustyn, kiedy mówi: »Nie będzie ci za grzech poczytane, czego nie wiesz poniewolnie; ale to będzie za grzech poczytane, coś mógł wiedzieć, a wiedzieć nie chciałeś«.
1. Człowiek myli się bez winy żadnej, kiedy mu na myśl nie przychodzi wcale, żeby to, co zamierza uczynić, miało się sprzeciwiać prawu Bożemu. Wcale np. nie myślisz o tym, że to piątek, i dlatego używasz jakiej potrawy mięsnej.
Tak samo dzieje się bez winy człowieka, jeśli się myli, ponieważ nie może nauczyć się tego, co potrzeba. Pomyślmy sobie człowieka wychowanego gdzieś na odludnej wyspie, bez towarzystwa ludzkiego. Człowiek ten nie umie pacierza, nie zna przykazań Bożych i kościelnych; nie ma też nikogo, kto by go nauczył; przy tym jest pojęcia wielce tępego. To też rozumie, że cały jego koniec, na który jest stworzony, jest co najwięcej, aby nisko kłaniał się Bogu i aby utrzymywał swe życie: to czyni, a zresztą żyje jak bydlę i czyni wiele złego, aleby tego nie czynił nigdy, gdyby go kto nauczył, że się to nie godzi. Gdy taki człowiek nie wie, nie umie tych rzeczy, które są potrzebne do zbawienia, i których, choćby chciał, nie może się nauczyć, wtedy przez opuszczenie tego, co czynić powinien i przez czynienie tego, czego powinien się wystrzegać, nie grzeszy jeszcze i jest wymówiony [usprawiedliwiony] przed sądem Bożym.
Ale po co szukać przykładów daleko? Weźmy dziecię, które jeszcze nie zna katechizmu i nie umie jeszcze rozróżnić co dobre a co złe. To dziecko czyni niejedno przeciwne prawu Bożemu, więc popełnia grzech na pozór. Ale to jest pozór tylko; to dziecko nie grzeszy, bo jeszcze nie zna zakonu Bożego. — To znowu weźmy człowieka bardzo starego, który już zdziecinniał, zapomniał obowiązków swoich, ba, może nawet dla zgrzybiałości odszedł prawie od rozumu. Choć taki nie wypełnia obowiązków, nie grzeszy. — Albo weźmy człowieka niespełna rozumu, czy to że nie miał rozumu od młodości, czy też że utracił go w latach późniejszych. W tym stanie dopuszcza się rzeczy, które my uznajemy za grzeszne. Ale czy on grzeszy? Nie.
Dlaczego nie grzeszą tacy? Oto żeby kto grzeszył, potrzeba, żeby poznawał, iż ta sprawa, którą czyni, jest niegodziwą. Ależ ci ludzie, o których mówiłem, nie wiedzą o tym, że to, co czynią, jest grzechem, ani też, choćby chcieli, nie mogą wiedzieć o tym, bo nie ma tego, kto by ich przestrzegł, ani też, choćby ich kto przestrzegł, nie rozumieją przestrogi. O takich tedy, ale też tylko o takich można, powiedzieć, że: niewiadomość nie czyni grzechu.
2. Takich ludzi jest jednak mało, zwykle bowiem ludzie mają błędne sumienie dlatego, gdyż albo nie znają prawd Bożych z opieszałości albo nie chcą ich znać z namiętności. Dla takich niewiadomość grzech czyni.
Dlatego też Dawid odzywa się z płaczem do Pana Boga (Psal. 24. 7 ): »Grzechów młodości mojej i niewiadomości moich nie racz pamiętać«. Dlatego Pan Bóg mówi przez proroka (Oze. 4. 6): »Umilknął lud mój, że nie miał umiejętności, iżeś ty odrzucił umiejętność, odrzucę cię«. Dlatego Pan Jezus uznaje na krzyżu, że ukrzyżowano Go z niewiadomości, ale mimo to uznaje też ich grzeszność, bo się modli (Łuk, 23. 34): » Ojcze, odpuść im, boć nie wiedzą, co czynią«. Tak samo św. Paweł obwinia żydów o to (1. Tess, 2. 15 ), choć wie, że uczynili to z niewiadomości (1. Kor. 2. 8, por. Dz. 3. i8).
Czemu? Bo żydzi mogli, gdyby byli chcieli, poznać, że Pan Jezus jest Bogiem; mogli to poznać z proroctw starozakonnych i z cudów, które Pan Jezus czynił, i z życia świątobliwego, jakiem jaśniał. Więc niewiadomość nie zawsze uwalnia od grzechu; nie uwalnia człowieka od grzechu niewiadomość zawiniona.
Niewiadomość jest zaś zawinioną wtenczas, kiedy kto z szczerego niedbalstwa nie stara się pouczyć o tym, co wiedzieć powinien o obowiązkach swego stanu i w ogóle życia dobrego.
Ach, niejeden nie myśli o tem przez całe życie, bo wciąż zaprzątnięty jest myślami innymi. Taką nieświadomość ma wielu ludzi światowych: zajęci interesami rozmaitymi, myślami o szczęściu doczesnym nie pomyślą prawie nigdy o powinnościach chrześcijanina-katolika.
Jest to tak ogólnym, że św. Grzegorz Niseński ubolewa nad tym : »Żadnej sztuki, żadnego rzemiosła, żadnej szkoły nie ma na świecie, która by bardziej była zaniedbaną i wzgardzoną, jak nauka Chrystusowa, która uczy dobrze żyć i dobrze umierać. Wszyscy chełpią się z tego, że są w szkole Chrystusowej, tj. chrześcijanami; cóż potem, kiedy nie starają się o mądrość zbawienną?
O, tak, nieraz bogaci zabiegają łakomie, jakby przysporzyć sobie mienia, a nie myślą jak gromadzić skarby na niebo. Ubodzy starają się troskliwie o kawałek chleba, ale nie dosyć zapoznają się z tym, czego uczy Pan Jezus Sam nazywający się »chlebem, który z nieba zstąpił«. Starcy troszczą się, aby przedłużyć życie doczesne, a młodzi, aby dojść do starości, a jedni i drudzy nie dosyć myślą, aby zapewnić sobie życie szczęśliwe trwające na wieki.
Rodzice czy dzieci, chlebodawcy czy słudzy, myślą niejedni tylko o życiu przyjemnym, ale nie dbają dosyć, aby poznać obowiązki, od których wypełnienia zależy dopiero zyskanie radości niebieskich. Wszyscy tacy wedle słów Pisma św. (Psal. 2. 1 ) »rozmyślali pobożne rzeczy«.
Z niejednym i dzieje się gorzej, bo nawet nie chcą się dać pouczyć.
O takich mówi Pismo św. (Job 34. 27 ), że »jakoby z umysłu odstąpili od Boga i wszystkich dróg Jego zrozumieć nie chcieli«.
Bo czy to nie mało takich, którzy nienawidzą rozmów duchownych. Dopóki śmiać się z nimi, żartować: zadowoleni, chwalą, przyjmują; ale pocznij rozmowę duchowną, powiedz jaką prawdę wieczną, a zaraz spuszczą oczy, dając znać, że albo mówić nie umieją, albo nie radzi mówić o rzeczach takich.
Sprawdza się na nich zapowiedź Pisma Św. (2. Tym. 4. 3 — 4 ):»Będzie czas, gdy zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich pożądliwości nagromadzą sobie uczycielów, mając świerzbiące uszy, a od prawdyć słuchanie odwrocą, ku baśniom się zaś obrócą «.
Czyż tacy, którzy nie starają się o naukę, mogą potem mieć sumienie dobre?
Nie, ich sumienie, będąc bez nauki, błądzi nieraz i wiedzie ich na bezdroża. Ale ponieważ na te bezdroża idą z winy własnej, przeto obrażają Pana Boga i dlatego też Pan Bóg, jak to zapowiedział przez proroka (Oze. 4. e) »odrzuci ich« od Siebie, powie im (Mat. 25. 12 ): »Nie znam was«
Groźbę tę Bożą potwierdza św. Paweł, pisząc (1. Kor. 14. 33 ) »Jeśli kto nie wie, o nim wiedzieć nie będą«.
Nie tłumaczcie się tedy, żeście nie wiedzieli, iż to lub owo obowiązuje pod grzechem ciężkim, bo wasza to wina, jeśli nie wiecie o tym. Uczyliście się przecież katechizmu w szkole, macie kazania w kościele, możecie się douczać przez przysłuchiwanie się naukom, miewanym w kościele przed nieszporami, w których co rok w krótkości przechodzę katechizm prawie cały.
Przeto wedle upomnienia Pana Jezusa (Łuk. 8. 5 ) każdy »kto ma uszy ku słuchaniu, niechaj słucha«, aby pouczył się o prawdach wiary, a przeto sumienie jego w każdym wypadku wskazywało mu prawdę.
Na sądzie Bożym nie pomoże mu tłumaczenie się: »Nie -wiedziałem, że to, co robiłem, jest grzesznym u Pan Bóg go spyta: »Dlaczegoś nie wiedział? Oto, bo nie chciałeś wiedzieć: z lenistwa unikałeś kazań, z lenistwa nie czytałeś książek potrzebnych, a zatrudniałeś się rzeczami niepotrzebnymi i oddawałeś się tylko uciechom«.
3. Z tych jednak, co mają sumienie błędne, najgorszym rodzajem są ci, którzy nie chcą poznać prawdy dla namiętności swoich.
Choć bowiem Duch św. oświeca człowieka łaską Swoją, iż może poznać co złe a co dobre, i choć go pobudza, aby unikał złego, a czynił dobrze, jednak z drugiej strony czart przeklęty wabi człowieka ku złemu, przedstawiając mu je jako rzecz rozkoszną, pożyteczną. Gdy człowiek raz jeden i drugi odrzucił oświecenie i zachętę Ducha św. a chwycił się czy to uciechy grzesznej czy pożytku niegodziwego, -wtedy namiętności biorą w nim górę coraz więcej. Przez folgowanie namiętnościom człowiek dochodzi do tego, że nie pojmuje rzeczy duchownych tak iż sprawdza się na nim słowo Pisma św. (1. Kor. 2. 14): »Człowiek cielesny nie pojmuje tego, co jest Ducha Bożego«.
Namiętności takiemu człowiekowi mieszają rozum; to też jak w wodzie zmąconej nie można niczego widzieć dokładnie, tak sumienie człowieka namiętnościami opanowanego nie wskazuje mu już drogi prawdziwej. Doświadczył tego na sobie Dawid i wyznał (Psal. 37. 11 ): »Serce moje strwożone jest, opuściła mię siła moja, a jasności oczu moich i tej nie masz przy mnie«.
Sumienie człowieka takiego nie zdolne już kierować wolą, która jest jakoby u pijaka, co to odczuwa swą nędzę, ale nie poznaje jej jasno i nie ma siły do powstania z nałogu.
Kiedy już człowiek dojdzie tak daleko, wtedy nawet, gdy pozna raz po raz, że na zgubnej znajduje się drodze, zaczyna wmawiać sobie i w drugich że czyni dobrze, a tylko inni go nie rozumieją.
Czy tak nie jest? Weźcie lubieżnika! Od czego zaczął? Oto od rzeczy, których za grzech nie uważał sobie i dlatego ich się nie spowiadał, od myśli i może dotykań niewstydliwych. Stąd rozbudził w sobie namiętność i wdał się w stosunki niegodziwe. Wtedy sumienie go upomina, aby odstrychnął się od osoby, z którą grzeszy. Nie zważa jednak na to, brnie coraz dalej, aż wreszcie, kiedy już przytępił, sfałszował sumienie swoje, wmawia w siebie, że nie wolno mu zerwać tego związku grzesznego ze względu na szczęście i własne i owej osoby drugiej. To znowu człowiek zawzięty wmawia w siebie, że nie może darować nieprzyjacielowi, gdyżby ten stał się zuchwalszym i krzywdził go coraz więcej. Pijak wmawia w siebie i w drugich, że pije tylko na to, aby zyskać siły albo aby zalać frasunek, i brnie coraz dalej w tym grzechu, aż wreszcie doprowadza do tego, że dopiero wtedy uznaje, iż zgrzeszył ciężko pijaństwem, jeśli utracił rozum albo nie może ruszyć ręką ani nogą. Tak to namiętności fałszują sumienie.
Tak stało się z Adamem. Gdy Ewa przyniosła mu owoc zakazany, stanęło mu wprawdzie na pamięci prawo Boże owocu zakazujące, ale on jakoby rozważał: »Ciężkie nader to prawo Boże, a mogę być wymówionym od jego wypełnienia, skoro owoc podaje mi żona, której miłość zalecił mi Pan Bóg; nie trzeba jej zasmucać, więc nie mogę jej odmówić. Do tego owoc to mały, przeto nie podobna, aby pociągnął karę wielką; Pan Bóg wprawdzie pogroził śmiercią, ale to więcej dla postrachu, a nie wypełni pogróżki Swojej«.
Tak to namiętność sfałszowała sumienie Adama, tak fałszuje je ludziom i dzisiaj, iż spełnia się na nich, że, co chcą, to wedle nich jest dobre.
Każda żądza nakręca sumienie wedle potrzeby i wygody swojej. Ludzie tacy dochodzą wreszcie do tego stanu, że pod żadnym warunkiem nie chcą dowiedzieć się o obowiązkach swoich . Dowiadują się np. że jest misja, że kaznodzieje dotykają mocno sumień, tłumaczą rodzaje grzechów, przekładają jasno i gruntownie powinności rodziców, małżonków, młodzieży i starców; ale mówią sobie: »Nie pójdę na misję, bobym się nauczył tego, czego nie wiem teraz z nauki nabrałbym bojaźni, a przeto nie mógłbym już żyć tak wesoło i swobodnie, jak żyję teraz«.
NAUKI KATECHIZMOWE. Ułożone na podstawie nauk różnych autorów. Przez kapłana Archidyecezyi Gnieźnieńskiej. Autora dzieła KAZANIA O MĘCE I ŚMIERCI PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA. TOM IV. O Przykazaniach. Nakładem i czcionkami Drukarni i Księgarni św. Wojciecha. POZNAŃ. 1910. str. 449 – 454.
Skomentuj