„Nikomu, dobrze to widzę, nie sprawi przyjemności poznanie z tego opisu stworzenia tak nędznego; i bez wątpienia, chciałabym, by obrzydzenie do mnie powzięli ci, którzy to czytać będą, widząc duszę tak upomie niewdzięczną względem Tego, który jej tyle łask uczynił, i rada bym miała pozwolenie opowiedzenia, ile razy w tym czasie przeniewierzyłam się Bogu, skutkiem tego, że nie chciałam się oprzeć na tym mocnym filarze którym jest modlitwa wewnętrzna.
Nurzałam się przez blisko dwadzieścia lat w tem morzu burzliwem, wciąż upadając i podnosząc się; i to słabo tylko; a potem znowu upadając, wiodąc życie tak poziome i dalekie od doskonałości, że grzechy powszednie prawie za nic sobie miałam, a śmiertelnych, choć się wystrzegałam, ale nie tak jak należało, bo nie unikałam niebezpieczeństw.
„Takie życie, rzec mogę, należy do najsmutniejszych, jakie sobie można przedstawić, bo ani się Bogiem nie cieszyłam ani nie miałam zadowolenia ze świata. Gdym używała przyjemności świeckich, wspomnienie na to, co winna jestem Bogu, sprawiało mi udręczenie; gdym była na samotności z Bogiem, przywiązania światowe rozstrajały mię: jest to wojna tak ciężka, że nie rozumiem jak mogłam ją wytrzymać, choćby jeden miesiąc, a cóż dopiero przez tyle lat,
„Z tem wszystkiem, jasno widzę, jak wielkie w tem miłosierdzie Pan uczynił ze mną, że mimo takich stosunków moich ze światem, miałam przecie śmiałość oddawania się modlitwie wewnętrznej. Śmiałość, mówię: bo nie wiem czy jest jaka rzecz, do której potrzeba większej, niż ją okazuje ten, kto zdradę wyrządza królowi, i wie o tem, że zdrada jego królowi jest wiadomą, a przecie ciągle pozostaje w obecności jego.
Lubo wszyscy i każdej chwili jesteśmy przed oblicznością Bożą, sądzę jednak, że na rozmyślaniu dusza w szczególny sposób jest Jemu obecną, gdyż widzi wówczas i czuje, że Bóg patrzy na nią, gdy przeciwnie drugim całe dni mogą upływać bez wspomnienia na to, że oko Boskie bezprzestannie na nich spoczywa.
„Prawda, że w ciągu tych lat były takie miesiące, może nawet i rok cały, kiedy wystrzegałam się wszelkiego grzechu, żarliwie oddając się modlitwie wewnętrznej, i pewne usilne czyniłam starania, aby w niczem Pana nie obrazić; ponieważ we wszystkiem, co tu piszę, ściśle trzymam się prawdy, dlatego i o tem nie mogę nie wspomnieć ale tych dobrych dni słabe mi pozostało wspomnienie; snać mało ich było, a za to wiele grzesznych. Rzadki jednak był dzień, bym nie spędzała długich godzin na rozmyślaniu, chyba, że byłam bardzo chora, albo bardzo zajęta.
„W czasach ciężkiej choroby bliżej bywałam złączona z Bogiem; starałam się i w otaczających mnie podobne wzbudzać uczucia, błagałam o to Pana i często z nimi rozmawiałam o Bogu. Z wyjątkiem więc tego jednego roku, o którym mówiłam, na dwadzieścia ośm lat, odkąd zaczęłam odbywać rozmyślanie, ośmnaście ich spędziłam w tej walce i w tej rozterce wewnętrznej, duszy rozdzielonej między Bogiem, a światem. W dalszych latach, o których mi teraz mówić pozostaje, przyczyna wojny była inna, choć wojna sama niemniej pozostała twardą. Wszakże myśl ta, że o ile rozumiem, służę Bogu, i jasne poznanie marności tego, co jest na świecie, były mi obfitą w tych walkach osłodą jak to dalej powiem.
„Wszystko, com dotąd tak szeroko opowiedziała, do tego zmierza, naprzód, aby, jak już mówiłam, jasno się okazało miłosierdzie Boskie i niewdzięczność moja; a powtóre, aby każdy zrozumiał, jak wielkim i nieoszacowanym skarbem Bóg obdarza duszę, gdy ją skłania do ochotnego oddawania się modlitwie wewnętrznej, chociażby skądinąd nie była tak usposobioną, jak tego potrzeba; i jako, jeśli w niej wytrwa, wbrew wszelkim grzechom, pokusom, i upadkom, o jakie szatan w niezliczony sposób przyprawić ją może, Pan w końcu, mam to za rzecz pewną, przywiedzie ją do portu zbawienia, jak i mnie, o ile teraz śmiem ufać, przywieść raczył; obym tylko, o co błagam Boskiej łaskawości Jego, sama się znowu nie naraziła na zgubę!
„O pożytkach i dobrach duchownych zapewnionych temu, kto się ćwiczy w modlitwie, to jest w modlitwie wewnętrznej, posiadamy wiele ksiąg znakomitych, pisanych przez ludzi świątobliwych i uczonych, za co niech będzie chwała Bogu; ale choćby ksiąg tych nie było, ja, choć pokora moja nie wielka, nie tak przecie jestem zarozumiałą, bym o takich rzeczach mówić się ważyła, to tylko mogę powiedzieć, o czem wiem z własnego doświadczenia.
Kto raz zaczął ćwiczyć się w modlitwie wewnętrznej, jakkolwiekby liczne i wielkie były wady i usterki jego, niech jej nie porzuca, bo rozmyślanie właśnie jest środkiem, za pomocą którego może się poprawić, a bez niego poprawa będzie o wiele trudniejszą.
„I niechaj nie poddaje się tej pokusie djabelskiej, jak ja nią skusić się dałam, by opuszczał modlitwę wewnętrzną rzekomo przez pokorę; niechaj wierzy temu, którego słowo omylić nie może, iż jeśli naprawdę żałujemy za grzechy nasze i mamy postanowienie nie obrażać Go więcej, On przywraca nam dawną przyjaźń swoją, i na nowo daje nam łaski, które przedtem dawał, a nieraz i dużo większe, jeśli kto gorącością skruchy swojej na to zasłuży.
„Kto zaś jeszcze nie zaczął tego proszę na miłość Zbawiciela, niech siebie tak wielkiego dobra nie pozbawia. Nie masz tu czego się lękać, dość tylko chcieć; bo chociażby nie czynił wielkich postępów, choćby się nie zdobył na tę wielką usilność i męstwo, jakich potrzeba aby dojść do doskonałości i zasłużyć na te szczególne łaski i pociechy, jakie Bóg daje doskonałym, tyle przecie co najmniej będzie miał w zysku, że powoli pozna drogę wiodącą do nieba; a jeśli wytrwa, wtedy już najlepszą o nim mam nadzieję w miłosierdziu Boga, którego nikt jeszcze nie obrał sobie za przyjaciela, by On mu za to nie odpłacił.
„Bo modlitwa wewnętrzna, nie jest to, zdaniem mojem, nic innego jedno poufne i przyjacielskie z Bogiem obcowanie i wylana, po wiele razy powtarzana rozmowa z Tym, który wiemy, że nas miłuje. Prawda; że ty może jeszcze Go nie miłujesz; bo w istocie do prawdziwej miłości i do trwałej przyjaźni potrzeba, aby z obu stron było równe usposobienie i warunki; ze strony Pana wiemy, że nie może tu niedostawać niczego; ale my, z naszej strony, mamy naturę skażoną, zmysłową, niewdzięczną; nie potrafisz zatem zdobyć się na doskonałą miłość Boga, przy tak nierównych warunkach, Z tem wszystkiem jednak, pomnąc, jak wiele tobie zależy na przyjaźni Boga, i jak wielce On ciebie miłuje zadawaj gwałt samemu sobie i znoś tę ciężkość, jaką ci sprawuje dłuższe obcowanie z Tym, który tak jest różny od ciebie.
„O dobroci nieskończona Boga mojego! wszak w tem, co powiedziałam, widzę jakby na oczy wierny obraz Twojego postępowania ze mną, i mojego zachowania się względem Ciebie. O rozkoszy Aniołów! gdy na ten obraz patrzę, radabym cała rozpłynęła się w miłości! Prawdziwie więc Ty znosisz tego, który znieść tego nie może, byś ty mieszkał z nim! O jakiż to dobry przyjaciel z Ciebie, Panie mój, jakże go obsypujesz darami miłości Twojej znosisz go i czekasz, czy w końcu nie podźwignie się do wysokości Twojej, a tymczasem tak cierpliwie znosisz niskość jego! Zaliczasz mu w zasługę, Panie mój, krótką chwilę, którą poświęci miłości Twojej, i za jeden moment skruchy puszczasz w niepamięć to, czem Ciebie obraził.
„Jasno to poznałam na samej sobie, Stworzycielu mój, i nie rozumiem dlaczego cały świat nie stara się o złączenie się z Tobą tak ścisłą, poufną przyjaźnią. Źli, usposobieniem swojem tak różni od Ciebie, powinniby się łączyć z Tobą, abyś Ty ich uczynił dobry i; niech się zgodzą tylko byś Ty był z nim i choć dwie godziny dziennie, jakkolwiek oni nie umieją być z Tobą, jedno wśród tysiącznych roztargnień, trosk i myśli światowych, jak ja to czyniłam.
Za ten gwałt, jaki sobie zadają dla dobrowolnego, wbrew roztargnieniom pozostawania w tak szcześliwem z Tobą towarzystwie, — bo w początkach, a nieraz i później nic więcej na rozmyślaniu uczynić nie zdołają, — Ty, Panie, łaskawie na nich spoglądasz, i wzajemnie jakoby gwałt zadajesz czartom, krócąc ich napaści na tych zapaśników Swoich i z każdym dniem bardziej siłę ich przeciwko nim umniejszając, a tym przeciwnie sił dodając, aby zwycięstwo odnieśli.
Zaprawdę, Ty nie zabijesz, żywocie wszelkiego życia żadnego, kto Tobie zaufa i pragnie Ciebie mieć przyjacielem , ale i samegoż ciała życie w nich pokrzepiasz, dodając im zdrowia i zdrowie dając duszy.
„Nie rozumiem, czego się lękają ci, którzy boją się przystąpić do modlitwy wewnętrznej, nie wiem, co w niej widzą strasznego. Dobrze wie djabeł co robi, gdy takie strachy w nas wzbudza, chcąc przez to prawdziwą szkodę nam wyrządzić, i widmami swemi odstraszając nas od rozmyślania, byśmy nie pomnieli, czem obraziliśmy Boga, jako wiele winniśmy Jemu, i o tem, że jest piekło, że jest chwała niebieska i jako wielkie prace i boleści poniósł dla nas Zbawiciel.
„O tem było całe rozmyślanie moje i takiem pozostało przez wszystek czas, który zostawałam w onych niebezpieczeństwach; w te prawdy zagłębiałam się myślą, gdy mogłam; lecz bardzo często przez kilka lat, więcej byłam zajęta pragnieniem, by prędzej skończyła się godzina przeznaczona na rozmyślanie i nadsłuchiwaniem, rychło zegar wybije, niż dobremi i pobożnemi myślami, i nieraz ochotniej byłabym podjęła nie wiem jak surową pokutę, którą by mi naznaczono, niż to, że miałam skupić się w duchu, dla odprawienia modlitwy wewnętrznej. Rzecz pewna, że taka była niepowstrzymana siła, z jaką djabeł, czy też zła natura moja, odciągały mię od rozmyślania i taka mną ciężkość owładała w chwili przestąpienia progu kaplicy, że potrzeba mi było wezwać na pomoc wszystką odwagę moją, — którą powiadają, że mam niemałą, i Bóg mi dał dużo większą, nad zwykłą siłę kobiecą jak się to w różnych zdarzeniach okazało, tylko, że na złe je j użyłam, —nim zdołałam przezwyciężyć siebie, aż w końcu i Pan przychodzi mi w pomoc. Lecz taką przebywszy walkę i taki sobie gwałt zadawszy, większego potem doznawałam pokoju i pociech, niż w innych rzadkich zdarzeniach, kiedy mię własna skłonność pociągała do modlitwy.
„Jeśli więc takie nędzne stworzenie, jakiem ja jestem, Pan tak długo znosił, i jak się okazało widocznie, wszystkie rany duszy mojej za pomocą rozmyślania uleczył, któż jeszcze, — jakkolwiek by wielką była złość jego, — może Mu nie ufać, kiedy ze mną okazał taką wspaniałomyślność, za to jedynie, że pragnęłam i szukałam spokojnego miejsca i czasu, aby On przystęp miał do mnie, i to jeszcze tak często bez gorącości serca, jedynie przez wielką usilność gwałtu jak i sobie zadawałam, albo jaki Pan sam mi zadawał?
Jeśli więc tym nawet którzy Bogu nie służą, którzy owszem obrażają Go, modlitwa wewnętrzna tak bardzo przystoi, tak im jest potrzebną, i nikt nigdy, jeśli chce być szczerym, nie powie, by odniósł jaką szkodę z odbywania jej, ale raczej będzie musiał przyznać, że wielką odniósł szkodę nie odprawiając jej: czemużby, pytam, ci którzy służą Bogu, i pragną Mu służyć, mieli ją porzucać: Tego żadną miarą zrozumieć nie mogę; chyba, że sami chcą jeszcze bardziej gorzkiem i uczynić sobie gorycze tego życia, i zamknąć Bogu drzwi serca swego, aby go nie mógł napełnić pociechą.
„Doprawdy, żal mi tych, którzy tak własnym kosztem Bogu służą! Bo którzy oddają się modlitwie wewnętrznej, tym Pan sam koszta płaci, gdyż za trochę pracy i trapienia siebie, napawa ich słodkościami, przy których łatwo znoszą wszelkie utrapienia, Do tych łask tak wielkich, drogą i bramą jest rozmyślanie; zamknąwszy te drzwi, nie wiem jakim sposobem może kto je otrzymać; bo jakkolwiek pragnie Pan wnijść do duszy i mieć z nią rozkosz swoją, i ją napełnić rozkoszą, nie ma którędy, bo chce ją mieć samą czystą i przyjścia Jego pożądającą. Jeśli więc kładziemy Mu wszelkiego rodzaju przeszkody, i nic nie czynimy dla usunięcia ich, jakże On może przyjść do nas, i jak możemy żądać by nam tak wielkich łask użyczał? (*)
W szkole św. Teresy (1) – Jak służyć Bogu? – O konieczności poddania się woli Bożej
W szkole św. Teresy (2) – O grzechu śmiertelnym
„Ćwiczenia duchowne w szkole św. Teresy od Jezusa” – Wydawnictwo „Głosu Karmelu”, Kraków 1933.
*) „Życie“, rozdz. VIII, str. 54.
WESPRZYJ NAS
Jeśli podobają się Państwu treści które publikujemy i uważacie, że powinny docierać do większej ilości odbiorców, prosimy o wsparcie rozwoju naszej strony.
Wybraną kwotą:
Lub inną dowolną:
Dziękujemy
WSPIERAM
Skomentuj