Zaprawdę, niewypowiedzianą miłość okazał Syn Boży, iż Bóstwo swoje połączył z człowieczeństwem i stał się nam „podobnym we wszystkim oprócz grzechu„, — iż jako Bóg-człowiek żył wśród ludzi i umarł za nich, jako ofiara jednająca świat z Bogiem. Zdaje się, że tu już powinien być kres Jego miłości, bo wszakże On sam powiedział: „ Większej nad tę miłość żaden nie ma: aby kto duszę swą położył za przyjacioły swoje” (1′); lecz miłość Jego wynalazła jeszcze jeden stopień, — On „umiłowawszy swe, którzy byli na świecie, do końca je umiłował“ (2), albowiem został z nimi do końca. I kiedyż został? Oto w wigilię dnia, w którym miał umrzeć na krzyżu; właśnie w onej chwili, gdy ludzie niewdzięczni knuli spisek na Jego życie, gdy niecny uczeń myślał o zdradzie, wysila Pan wszystką miłość Boskiego Serca swego.
Ludzie Go odrzucają, a On staje się dla nich nieustanną ofiarą przebłagania; ludzie odbierają Mu życie, a On życie im daje. Jako kochający ojciec przebacza dzieciom na łożu śmiertelnym i zostawia im wszystką majętność: tak Pan nie tylko nie złorzeczy niedobrej dziatwie, co śmierć Mu zadała, nie tylko przebacza jej z krzyża, ale gdy pierwej wszystko jej rozdał — naukę, pracę, łaski, zasługi, kościół, pisze jeszcze przed śmiercią niejako testament i zostawia jej dobro ostatnie a największe — Siebie samego.
I jakże zostaje, czy w blasku potęgi i chwały? Nie, — ale w poniżeniu najgłębszym. Wielce się upokorzył w swojem Wcieleniu , iż Boską naturę połączył z ludzką; lecz w Tajemnicy Ołtarza zstąpił aż na ostatni szczebel wyniszczenia się. Oto pod pokorną szatą chleba i wina ukrywa nie tylko swoje Bóstwo, ale i człowieczeństwo; zdejmuje z siebie wszelki majestat, pozbawia się pozornie wszelkiego życia, staje się niewidzialnym i jakby „umarłym z serca“ (3), jakby niczem. I dlaczegóż to? Z miłości ku nam , — by z jednej strony być dla nas ciągłą nauką zaparcia się, pokory, posłuszeństwa i o tiary, z drugiej uniżeniem swojem pociągnąć nas ku Sobie. Gdyby bowiem odsłonił się przed nami w całym blasku chwały, zakrywalibyśmy oblicza nasze i uciekalibyśmy przerażeni, a więc miłość ku nam okryła Go szatą pokory. „O jako dobry i słodki jest duch Twój, o Panie! ” (4)
I gdy z jednej strony wyniszcza się aż do ostatniego stopnia, z drugiej wytęża — że tak powiem — wszechmoc swoją i czyni liczny szereg cudów, tak iż Eucharystia Najświętsza jest cudem cudów. Albowiem niszczy istotę chleba i wina, tak iż tylko postacie zostają, a więc dzieli rzeczy przedtem niepodzielne; sprawia, że postacie działają bez istoty; mieści się z Ciałem, Duszą i Bóstwem w małej Hostii, a nawet w każdej acz najmniejszej cząstce tejże Hostii; jest obecny, jak długo trwają postacie; znika, gdy one niszczeją; rozmnaża się w tylu Hostiach, a jednak wszędzie jest cały, wszędzie ten sam; — ile tu cudów, spełnionych na słowo Bożej wszechmocy, wymówione przez kapłana, choćby najniegodniejszego, a wszystkie czyni w tym celu, aby zostać z nami.
I jakże długo zostanie ? Do końca wieków, aż Anioł Boży zawoła: Amen, już więcej czasu nie będzie. Wieki płyną, jak chmury po niebie, pokolenia wpadają w mogiły, jak kłosy pod sierpem żniwiarza, — wszystko mija, a Pan Jezus zostaje. Zaprawdę, „niemasz innego narodu tak wielkiego, aby miał bogi tak przybliżające się do niego, jako Pan Bóg nasz przytomny jest na wszystkie prośby nasze.” (5)
(…)
I dlaczegóż zamieszkał Pan wśród ludu swojego? Czyliż może spodziewał się od niego hołdu miłości i chwały ? Ach przeciwnie! — On okiem Bożym przewidział, że pomimo takiej miłości będzie od wielu zapoznany, od wielu wzgardzony, i — jak mówi Prorok — „nasycony urągania“(6); przewidział wszystkie zniewagi, zelżywości i świętokradztwa, jakie spotkać Go miały w tej najczcigodniejszej Tajemnicy; — a jednak został z nami, aby uwielbić Ojca, a nam objawić swą miłość i przez tę miłość nas zbawić.
A w jakimże celu został z nami?
Oto, aby najprzód ową wielką Ofiarę krzyża powtarzać aż do końca wieków, a tym samym uwiecznić tę miłość, którą nam okazał na krzyżu. „Uczynił pamiątkę dziwów swoich miłosierny a litościwy Pan — tak mówi o Nim Prorok — dał pokarm tym , którzy się Go boją“ (7). Zaiste, uczynił pamiątkę tej niezmierzonej miłości, która Go nie tylko przybiła do krzyża, ale kazała Mu nieustannie umierać sposobem mistycznym na ołtarzach naszych.
O jakże wielka to łaska, iż możemy codziennie przebywać duchem na Kalwarii i stawać się uczestnikami zasług śmierci Chrystusowej. Wszakże co dla nas jest wielkiem, małem się zdało miłości Pana Jezusa. On bowiem zapragnął nie odrywać się ani na chwilę od nas, bo rozkoszą Jego „być z synami człowieczymi” (8); dlatego stał się więźniem przybytków naszych, w których mieszka we dnie i w nocy. O jakże wielką jest miłość Zbawiciela, iż ani na chwilę nie chciał nas pozbawić słodkiej obecności swojej!
Lecz i to nie wystarczyło Jego Sercu, — On zapragnął odwiedzać nasze ulice, niwy i domy, a nawet, o dziwy! wchodzić do serc naszych, by się stawać ich pokarmem. Tu już szczyt miłości, tu rozum zdumiony woła: O Panie, jakże dziwne są sprawy Twoje, i któż je zdoła pojąć?! Bo któż to pojmie, jeżeli go Bóg sam nie oświeci, że syn Boży, Słowo wcielone, Ciałem swoim karmi człowieka. O człowiecze, rozpuść skrzydła duchowi twojemu, rozszerz serce twoje, jako możesz, i staraj się , jeżeli nie ogarnąć, to przynajmniej uczuć niewysłowione szczęście twoje, że Bóg sam staje się dla ciebie pokarmem, — że Ciało Jego, dla ciebie ukrzyżowane, jednoczy się z ciałem twoim, — że Krew Jego, przez którą świat został odkupiony, zlewa się z krwią twoją,— że Dusza Jego łączy się z duszą twoją, — że Bóstwo Jego całą istotę twoją przenika i uświęca.
Daremnie, daremnie, — tego duch twój nie zdoła ogarnąć, ani serce uczuć, jak należy. Świat widzialny jedno tylko i to słabe daje nam podobieństwo. Aby dziecię żyło, bywa karmione tymi samymi potrawami, którymi karmi się matka. Lecz iż one są zanadto twarde i silne, jakże temu zaradziła mądra Opatrzność? Oto matka pożywa chleb, ten chleb staje się mlekiem, a to mleko karmi niemowlę. O miłości naszego Boga, jakżeś nieskończenie mądra w wynalazkach Twoich! Bóg chciał nas karmić Bóstwem swoim, lecz że to jest potrawa Aniołów, dla nas niedostępna, więc postanowił ją zastosować do naszej słabości. Cóż więc uczynił? Oto nie tylko Słowo stało się Ciałem, lecz nadto okryło się postaciami chleba i wina, czyli pokarm Boży przemienił się w mleko, aby karmić niemowlęta Boże (9).
A na cóż Pan nas karmi?
Na to, aby w nas utrzymywać i pomnażać życie nadprzyrodzone, by nas oczyszczać, leczyć i uświęcać, by nas łączyć z Sobą i przemieniać w Siebie. O duszo, powiedz sama, czyliż Pan mógł coś więcej uczynić dla ciebie? Zaiste, nieskończona mądrość Boża nie mogła ci dać nic lepszego, nieskończona wszechmoc Boża nic większego, nieskończona miłość Boża nic świętszego.
Gdyby więc Pan za cenę jednej tylko Komunii św. żądał od ciebie ofiary z trudu i cierpień całego życia, a nawet z krwi twojej, wszystko by było za mało; lecz On żąda tylko serca czystego i kilku chwil przygotowania; — czyż nic poznajesz w tym znowu miłości Jego? I gdyby cię przypuścił raz tylko w życiu, po długiej pokucie i modlitwie, do sakramentalnego zjednoczenia z Sobą, nie zdołałbyś się za to odwdzięczyć przez całą wieczność; lecz słuchaj, Pan ci pozwala przyjąć Siebie, ilekroć ty sam pragniesz. Co więcej, On cię zaprasza usilnie, byś jak najczęściej do Niego spieszył, a nawet grozi ci nieprzyjaźnią i odrzuceniem, gdy będziesz od Niego stronił; — czyliż nie poznajesz i w tym miłości Jego? Zaprawdę, gdy się zastanowimy głębiej nad tą miłością, przyjdzie nam powtórzyć z jedną Świętą: „Miłość Twoja, Panie, jest hojną aż do rozrzutności!” — albo zawołać z pobożnym mistrzem: „O najsłodszy, o najłaskawszy Jezu, jakąż cześć, jakie dzięki, jakie uwielbienie po wieczne czasy winniśmy Tobie za udzielenie nam Najśw. Ciała Twego, którego dostojności żaden język ludzki wysławić nie zdoła” (10).
Lecz jakże odwdzięczymy się Panu?
Miłością, — i to miłością czułą, miłością wdzięczną, miłością ofiarną, miłością nieustającą. A jakże objawimy tę miłość? Ziszczeniem tych celów, dla których Pan został z nami.
A jakież to są cele?
Oto Pan Jezus jest Kapłanem naszym, który za nas i dla nas składa Ofiarę najświętszą; a więc potrzeba uczestniczyć w tej Ofierze.
Pan Jezus jest Gościem naszym, który pragnie naszej obecności i naszej rozmowy; a więc potrzeba Go jak najczęściej odwiedzać.
Pan Jezus jest Pokarmem dusz naszych, do których pragnie usilnie przychodzić; a więc potrzeba Go z wielką miłością przyjmować.
Pan Jezus jest Królem serc naszych, od których wymaga hołdów i danin; a więc potrzeba Mu takowe z głęboką czcią oddawać, a z Nim i przez Niego Ojcu Niebieskiemu.
Bp. Józef Sebastian Pelczar – Życie duchowne czyli doskonałość chrześcijańska według najcelniejszych mistrzów duchownych , Tom II, Kraków, Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego, 1886. str. 263 – 267.
Przypisy:
1) Ś. Jan XV, 13.
2) Ś. Jan XIII, 2.
3) Ps. XXX. 13.
4) Mądr. XII, 1.
5) Deut. IV, 7.
6) Treny III, 30.
7) Ps. CX, 4.
8) Przyp. VIII, 32.
9) Czyt. Św. Aug. in Psal. 31.
10) O naśl. Jez. Chryst. Ks. IV R. II, 2.
Skomentuj