O cechach prawdziwego życia duchownego.
I.
Przy pomocy Bożej zbudowaliśmy całkowicie dom nasz duchowny; potrzeba teraz opatrzeć go ze wszech stron i zbadać ściśle, czy dobre i trwałe wykonaliśmy dzieło. Jeżeli chcemy ocenić wartość jakiegoś domu, pytamy się najprzód, kto go zbudował i według jakiego planu; potem badamy, jakie dom ma fundamenty, — z jakiego zrobiony jest materiału, — jaka jest jego moc i trwałość, — jakie urządzenie wewnętrzne i położenie zewnętrzne.
Zastosujmy to samo do domu duchownego.
A najprzód, budowniczym domu duchownego winien być Chrystus i tylko Chrystus, bo powiedziano: „Jeśli Pan nie zbuduje domu, próżno pracowali, którzy go budują„(1), to jest, albo domu wcale nie zbudują, albo zbudują taki, w którym mieszkać nie można.
Błądzą zatem dusze, jeżeli własnym rozumem i o własnych siłach biorą się do budowania domu doskonałości, a stąd ani się radzą natchnień Bożych, ani przewodników duchownych, których Pan jako pomocników swoich używa. Biedne ofiary własnej dumy i samowoli, popełniają w swoim życiu niby duchowym tyle błędów, ile kroków. Nie troszczą się bowiem o fundamenty, to jest, o pokorę; nie usuwają dawnych gruzów, — brak im umartwienia; nie spajają szczelnie kamieni, iż wiatr świszczy przez szczeliny, — brak im cnót gruntownych; dach dają dziurawy i wątły, — brak im zgadzania się z wolą Bożą; i jakiż tego koniec?
Oto ludzie śmieją się z ich budowy, one same cierpią niewygodę, przychodzi wreszcie burza, to jest, silna próba, i wszystko wywraca. Następuje rozczarowanie i porzucenie wszystkiego, albo przynajmniej przykre zawikłanie sumienia.
Aby dom był dobry, winien zgadzać się z planem, jaki mu budowniczy zakreślił; podobnie dom duchowny winien odpowiadać myśli budowniczego Chrystusa, czyli życie duchowne winno być istotnie duchowne, a więc nadprzyrodzone, — i to nadprzyrodzone w swoim źródle, którym ma być Bóg — nadprzyrodzone w swoim celu, którym ma być Bóg — nadprzyrodzone w swych pobudkach, które mają dążyć do Boga — nadprzyrodzone w swych objawach, które mają odbijać w sobie życie Chrystusowe, to jest, życie Boga w ludzkim ciele.
A więc nie żyją duchowo te dusze , które do tego życia pociąga wzgląd ludzki, na przykład sympatia do spowiednika, chęć pozyskania opinii pobożnych, albo zapewnienia sobie jakich korzyści, a nie zaś łaska Boża, — ani te, które szukają swojej przyjemności i uważają życie duchowne za igraszkę wyobraźni i serca, — ani te, które nie działają według ducha Bożego, lecz według własnego widzimisię, — ani te, które starają się o cnoty do Chrystusowych niepodobne.
Dom dobrze zbudowany winien mieć silne podwaliny czyli fundamenty; tego samego wymaga się od domu duchownego.
POKORA
Fundamentem domu duchownego jest najprzód pokora, stąd dusze, dążące do doskonałości, winny oprzeć budowę swoją na pokorze, czyli na doskonaleni poznaniu siebie, na bojaźni względem siebie i wzgardzie dla siebie.
Widzimy też, że dusza prawdziwie pobożna jest zawsze pokorna. Uznaje ona przed Bogiem i ludźmi, że sama z siebie jest nicestwem, że nic nie ma i nic nie może na żywot wieczny, stąd wszystko dobre przypisuje Bogu i ze wszystkiego chwałę odnosi do Boga.
Pomna swej niewierności, sądzi się niegodną łaski Bożej i mówi za pobożnym autorem księgi „O naśladowaniu Jezusa Chrystusa”: „Bądź błogosławiony, Boże mój, bo chociaż ja wszelkich łask Twoich jestem niegodna, jednakże Twoja wspaniałość i dobroć nieskończona nigdy nie przestaje obsypywać dobrodziejstwy nawet niewdzięcznych, i tych, co bardzo dawno i bardzo daleko odeszli od Ciebie” (2).
Świadoma swej niegodności, nie rości sobie praw do żadnych przywilejów, ni do darów nadzwyczajnych, a gdy jej Pan jakąkolwiek łaskę daje, przyjmuje takową z wdzięcznością i wysławia miłosierdzie Pańskie. Miasto się chełpić z darów Bożych lub cnót swoich, ukrywa takowe skrzętnie, by Bóg tylko miał z nich chwałę. Miasto się wynosić nad drugich, kładzie się niżej wszystkich, a choćby była jak najhojniej uposażona, jak najwyżej wyniesiona od Boga, nikogo jednak nie poniża, nikim nie gardzi, nikomu nie zazdrości; owszem sama gardzi sobą i dla miłości Jezusowej pragnie być wzgardzoną.
Gdzie nie ma tej pokory, tam życie duchowne podobne jest do domu bez fundamentów.
Niestety, u wielu dusz tak się dzieje. Jedne żyją w kłamstwie, to jest, nie znają siebie. Ponieważ nie mają silnych namiętności, a stąd nie czują w sobie gwałtownych poruszeń do złego, sądzą mylnie, że są wolne od skażenia natury; takim duszom trudno nabyć pokory, a więc i doskonałości.
Inne znowu zbytecznie ufają swym siłom. Wprawdzie wyznają ustawicznie , że są słabe i nędzne, ale ich uczynki zadają kłam słowom, bo nierozważnie rzucają się na rzeczy trudne, rzekomo polegając na Boga, a w istocie budując na sobie.
Inne żyją duchownie, lecz w tym celu, by stąd mieć chwałę lub korzyść. Są to dusze obłudne, które zewnętrznymi pozorami pobożności pokrywają nieraz brzydkie występki; są to dusze samolubne i pasożytne, które z pobożności robią sobie rzemiosło do utrzymania życia, żyjąc kosztem osób prawdziwie pobożnych i miłosiernych; są to dusze pyszne, które tym sposobem chcą pozyskać cześć u ludzi i otoczyć się urokiem świętości; słowem, są to wierne odbicia onych Faryzeuszów, których najcichszy Zbawiciel nazwał grobami pobielanymi, wężami, rodzajem jaszczurczym, i którym pogroził strasznem „biada”.
Inne niby nie szukają próżnej chwały, a nawet zdają się nią gardzić, ale za to, gdybyś wglądnął do ich serca, odkryłbyś tamże tajemne upodobanie w sobie i wielką cześć dla siebie. Albowiem uważają się za wyższe nad tłum zwykłych chrześcian, stąd starają się od nich odróżnić we wszystkiem i szukają w życiu duchownem tego, co jest wielkie i świetne, a gardzą tem, co małe i niskie, tak iż łatwiej im przychodzi spełnić trudną ofiarę, niżeli znieść jedno upokorzenie. W stosunku do Boga są zbyt poufałe i pełne uroszczeń; żądają bowiem, aby im Bóg okazywał same względy i pieszczoty, by je tą drogą prowadził, która im się podoba, te tylko krzyże i próby zsyłał, które one same wybiorą.
Czasem nawet mają zachcianki łask i darów nadzwyczajnych; albo przynajmniej zamiast iść utartym gościńcem życia duchownego, wybierają sobie osobne ścieżki z ich stanem i powołaniem niezgodne (3). W stosunku do bliźnich są wyniosłe, sztywne i zimne, zwłaszcza gdy pochodzą ze stanów wyższych. Niechaj im kto w czemkolwiek ubliży, niech je draśnie jakiem słowem, lub nie spełni natychmiast ich rozkazu, zaraz się oburzają i długo nieraz nie chcą zapomnieć urazy. Nie obcą im jest także zazdrość, ta brzydka córka pychy. Gdy widzą, że je ktoś przewyższa czy to darami przyrodzonymi, czy zwłaszcza nadprzyrodzonymi, że n. p. ktoś dłużej i pobożniej się modli, że częściej się spowiada i przystępuje do Komunii św., że większych na pozór doznaje od spowiednika względów i t.p.: zaraz żalą się na Pana Boga w modlitwie, a na spowiednika w spowiedzi, dlaczego im tego nie użyczono, do onych zaś bliźnich czują niechęć tajemną, której nieraz nie chcą lub nie mogą ukryć.
Inne pragną nabyć doskonałości, ale wysokiej i to w krótkim czasie; jeżeli się im to nie udaje, wpadają w smutek, a często w gniew przeciw sobie i nieufność ku Panu Bogu.
Inne wreszcie dążą niby do doskonałości, lecz zwyciężywszy jedną lub drugą pokusę, spełniwszy jeden lub drugi akt cnoty, sądzą niebacznie, że już są doskonałe, że zatem mogą z zadowoleniem poglądać na siebie i z chlubą mówić o sobie.
Wszystkim tym duszom brakuje fundamentu pokory.
Bp. Józef Sebastian Pelczar – Życie duchowne czyli doskonałość chrześcijańska według najcelniejszych mistrzów duchownych , Tom II, Kraków, Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego, 1886. str. 243 – 247.
1) Ps. CXXVI, 1.
2) Ks. III, R. VIII.
3) Duch uganiający się za rzeczami nadzwyczajnemi jest bardzo podejrzany, a często pochodzi od czarta, który tym sposobem stara się duszę wzbić w dumę lub na fałszywe popchnąć tory. Por. Koz. XI. IV.
Skomentuj