Potrzeba cierpliwości w chorobie. Któż jest wolny od chorób i któż je znosi należycie ? Prawie wszyscy uciekają od nich ze zgrozą, a gdy ich uniknąć nie mogą, cierpią z oporem i wstrętem, a stąd bez ulgi i bez zasługi.
A jednak choroby są niemałem dobrodziejstwem, iż „gdyby ludzie wiedzieli, jaki skarb w nich się zawiera, przyjmowaliby je z radością” (1).
Choroba bowiem odrywa od grzechu, a ciągnie do Boga.
Jeżeli położysz ciężar na jedną szale wagi, druga natychmiast wznosi się w górę; podobnie Pan obciąża ciało chorobą, aby dusza, zbyt przywiązana do ziemi, podniosła się ku Bogu i rzeczom Bożym.
Choroba uświęca duszę, bo ją oczyszcza z niedoskonałości i czyni czułą na wpływ łaski Bożej. Aby wycisnąć pieczęć na wosku, potrzeba go pierwej zmiękczyć nad ogniem; tak jeżeli dusza ma być naznaczona pieczęcią Bożą i udoskonalona w cnocie, musi być do tego przygotowana za pomocą chorób i utrapień; wtenczas staje się miękką i sposobną, by Pan na niej wyraził swój obraz.
Ten skutek sprawiła choroba na onej Rzymiance Blazyli, o której pisze św. Hieronim: „Patrzmy na naszą Blazylę, — pierwej cały dzień stała przed zwierciadłem, zwijała włos w sploty i wdzięczyła twarz swoją; lecz Pan nawiedził ją febrą trzydziestodniową i rzucił w piec cierpień, a oto teraz stoi przed zwierciadłem duszy — Jezusem Chrystusem i modli się; ta co pierwej calem sercem lgnęła do świata, gardzi teraz rozkoszami życia, już o świcie wstaje do modlitwy; ta, co pierwej była dla innych zgorszeniem, wzywa ich teraz do chwały Bożej; ta , co pierwej była tak próżną, klęczy teraz na gołej ziemi i nie lęka się poplamić swej sukni; ta, co pierwej nie miała tyle czasu, by spojrzeć na niebo, teraz po chorobie całą swoją pociechę znajduje w Chrystusie”.
Choroba jest szkołą dla duszy, bo ją uczy, jak potężnym jest Bóg, który i największych mocarzy może w jednej chwili upokorzyć, — jak slabem stworzeniem jest człowiek, który żyje czas krótki i to wśród cierpień przeróżnych, — jak znikomym jest świat, skoro pociechy jego najmniejsza boleść w gorycz zamienia , — jak ciężkim jest grzech, który choroby i inne kary na ludzi sprowadza, — jak drogim jest niebo, gdy je takim kosztem okupywać trzeba.
Choroba jest wreszcie polem zasług dla duszy, przez nią bowiem może dusza odpokutować karę doczesną na ziemi i zarobić na wysoki stopień chwały niebieskiej.
Czyż więc choroba nie jest dobrodziejstwem? Gdy św. Feliksowi z zakonu o. Kapucynów radzono w chorobie, aby prosił o jej oddalenie, odrzekł: „Cóż to mi radzisz? jak to, ja mam wzywać pomocy Pana Jezusa, aby oddalił boleści, któremi mię nawiedza? Nigdy, nigdy, — bo to nie są boleści, ale kwiaty niebieskie, które kwitną w raju, a którymi Pan darzy swych synów”‚.
Co więcej, Święci smucą się, jeżeli ich Pan nie nawiedza chorobą, a gdy są nawiedzeni, nie chcą się pozbyć tak cennego daru. Obyś i ty takiem okiem poglądał na chorobę.
Powiesz może: Nie lękam się cierpień, jedno mi tylko jest przykrem, że w chorobie nie mogę się modlić.
Nie możesz się modlić? — lecz Bóg żąda wtenczas od ciebie cierpliwości, a nie modlitwy.
Czyń więc, co Bogu, a nie, co się tobie podoba, i bądź przekonany, że jedno „Bądź wola Twoja”, wyrzeczone w cierpieniu z miłością, więcej ma ceny, niżeli kiedy indziej całogodzinna modlitwa.
Zresztą, jeżeli oddajesz Panu swoją chorobę w ofierze i całujesz w duchu Jego Rany, albo przenosisz się na chwilę przed Najśw. Sakrament, najdoskonalej się modlisz. Może cię to dręczy, że nie możesz wtenczas słuchać Mszy św., ani przyjmować Komunii świętej; niech więc Ołtarzem będzie w takim razie twoje loże, a Komunią spełnienie woli Bożej.
Powiesz: Inni przeze mnie cierpią. A gdyby ktoś inny chorował, czyżby cię to bolało, że ktoś się dla niego trudzi? Bynajmniej, — widzisz więc, że to pokusa miłości własnej, bo płynie z tego pragnienia, by wszystkich sobą zadowolić.
Kto się zgadza z wolą Bożą, przyjmuje nie tylko chorobę, ale wszystkie przykrości, z nią połączone.
Zresztą, jeżeli inni cierpią, będą mieć również zasługę. „Choroby długie — powiedział św. Franciszek Salezy — są dobrą szkołą miłosierdzia dla tych, którzy chorym służą, i cierpliwości dla tych, co cierpią; jedni z nich są u stóp krzyża z Najśw. Dziewicą i Janem św., których w współcierpieniu naśladują, drudzy zaś na krzyżu ze Zbawicielem, w którego męce uczestniczą” (2)
Powiesz: Nie mogę nic robić dobrego.
Lecz możesz cierpieć; „doskonalszą zaś jest rzeczą znosić przeciwności cierpliwie, aniżeli pełnić dobre uczynki” (3).
Aby uniknąć tej pokusy, nie patrz, na to, co byś czynił, gdybyś byl zdrowym; lecz myśl, jak się możesz podobać Panu w chorobie.
Z tem wszystkiem nie da się zaprzeczyć, że choroba nie jest łatwą do zniesienia, nawet dla dusz nieco doskonalszych, zwłaszcza, gdy jest dokuczliwa i długa.
Również i to jest pewnem, że choroba mało kogo uświęca; przeciwnie, u wielu pogorszenie sprawia; albowiem w skutek choroby stają się zniewieścialymi, samolubnymi, drażliwymi, pochopnymi do skarg przeciw Bogu i ludziom, leniwymi do modlitwy, czuwania i innych praktyk duchownych, tak, że u niejednego choroba ciała ciągnie za sobą chorobę duszy.
Jakaż tego przyczyna?
Oto ta, że ludzie nie umieją lub nie chcą znosić należycie choroby.
Jedni rozwodzą wtenczas głośne żale i narzekania, jeżeli nie na Boga, to przynajmniej na tych, co ich pielęgnują, albo na lekarza, albo na chorobę samą. Inni nie narzekają wprawdzie głośno, ale za to niecierpliwią się w duszy i zachowują ponure milczenie. Inni znowu chętnie opowiadają o swoich cierpieniach, w tym celu, by miano nad nimi współczucie lub chwalono ich cierpliwość. Inni nie żądają współczucia, ale za to przeróżnych wygódek, aby sobie — o ile można — osłodzić cierpienie. Inni wreszcie cierpią bez pociechy, ale przytem gorączkowo pragną wyzdrowienia. Wszyscy ci nie zachowują się należycie w chorobie.
Jakże się tedy zachować?
Najprzód, przyjmij chorobę bez szemrania, jako czyściec ziemski i jako próbę Pańską, przeznaczoną ci od wieków; lecz przytem proś o łaskę cierpliwości.
„Gdy usłanie siła moja — tak mów z Prorokiem, — Panie nie opuszczaj mnie” Wezwij potem lekarza, i zastosuj się we wszystkiem, prócz grzechu, do jego przepisów, atoli nadzieję wyzdrowienia pokładaj tylko w Bogu, „bo od Boga jest wszelkie lekarstwo„.
Św. Franciszek Salezy odznaczał się w chorobie przedziwną cierpliwością, a gdy mu lekarz coś przepisywał choćby przykrego, odpowiadał: „Czyńcie z chorym, co się wam podoba; Bóg mię oddał na waszą wolę”. Zapytywany wtenczas, jak się czuje, nic powiększał ani nie zmniejszał swoich cierpień, bo powiększanie choroby uważał za niskie kłamstwo, a zmniejszanie za grzeszną nieszczerość. Oto także wskazówka dla ciebie.
Co do wyzdrowienia samego, czy i kiedy ma nastąpić, porucz to zupełnie woli Bożej, która nie tylko samą chorobę, ale i wszystkie jej okoliczności wyznacza.
Św. Gertrudzie ukazał się Pan Jezus podczas jej słabości, trzymając w jednej ręce zdrowie, w drugiej chorobę, i rzekł: „Teraz wybieraj”. Lecz Święta odwróciła swe oczy tak od zdrowia jak i od choroby, a rzucając się do Serca Jezusowego, zawołała: „Oto jest, Panie, co wybieram; nie chcę ani zdrowia ani choroby, lecz pragnę jedynie Twojego Serca i spełnienia Twojej woli”. Podobnie i ty wybieraj; jeżeli zaś modlisz się o zdrowie, dodawaj zawsze: nie moja wola, ale Twoja niech się stanie.
Znoś przy tem chorobę cierpliwie, a stąd nie narzekaj, że cię Bóg nawiedza; ale raczej mów z pokorą: Dzięki Ci, Panie, żeś mię ukarał swą rózgą; oto ja całuję Twoją prawicę.
Gdy ci bóle dokuczają, przypominaj sobie, że nie masz prawie zmysłu, którego byś nie był użył do grzechu, — niech więc ciało pokutuje, że było narzędziem do grzechów; to znowu poglądaj okiem ducha na Męko Pańską; albo wreszcie przedstawiaj sobie, że to cierpienie zsyła ci Najdobrotliwszy Ojciec dla wypróbowania twojej miłości.
Gdy raz św. Franciszek leżał ciężko chory, braciszek zakonny, litując się nad jego cierpieniem, rzekł: „Proś, Ojcze, Pana Boga, aby cię przecież tak mocno nie doświadczał, bo ręka Jego zbytecznie zaciężyła nad tobą”. Co słysząc Święty, wydał jęk bolesny i zawołał: „Gdybym nie znał twojej prostoty, odrzuciłbym nic od siebie, że się poważasz potępiać rządy Boga najemną”.
Po tych słowach, pomimo wielkich boleści, rzucił się nagle złoża na ziemię, a całując podłogę, zawołał głosem wzruszonym: „Błogosławię Cię i dziękuję Ci, Panie Boże mój, za wszystkie boleści, które mi zsyłasz; proszę Cię, abyś mi zesłał stokroć dotkliwsze, jeżeli taka jest wola Twoja. Będę się radował niezmiernie, gdy mię chłostać będziesz bez oszczędzania, albowiem spełnienie woli Twojej jest największą pociechą, jaką mogę otrzymać od Ciebie”(4).
Staraj się wreszcie korzystać należycie z choroby. Wprawdzie choroba ma swoje przywileje, bo cię uwalnia od cięższych umartwień i dłuższych modlitw, atoli z drugiej strony nie dogadzaj zbytecznie ciału, ani porzucaj całkowicie modlitwy i pamięci.
Nie skarż się także przed ludźmi, i nie sprawiaj udręczeń tym , którzy cię pielęgnują, wyrzekaniem na ich usługę lub przesadzaniem swoich cierpień.
Święta Klara podczas długiej, bo letniej choroby nigdy słowa niecierpliwego nie wyrzekła; święty Wincenty a Paulo nawet w największych cierpieniach zachował pogodę ducha, iż nikt nie mógł poznać jego słabości na Boga, „aby choroba ciała nie przeszła do duszy“ ‚). Umartwienie zastępuj cierpliwością, a rozmyślanie aktami zgadzania się zwolą Bożą. Święci i w chorobie nie folgują sobie. Św. Grzegorz W. u. p. acz dotknięty najdolegliwszemi cierpieniami, nie ustawał jednak w pracach, i pomimo ciągłej słabości wiele wielkich dzieł napisał. Św. Piotr Damian po nocach strawionych w bezsenności i boleściach szedł na ambonę, jakoby był najzdrowszy. Kiedy zaś świętego Wawrzyńca Justiniani, patryarchę weneckiego, chcieli skłonić domownicy, by choć na kilka dni przed śmiercią położył się na łóżku, bo sypiał zwykle na ziemi, odrzekł tenże: „Pan Jezus umarł na krzyżu, jakże chcecie, aby taki jak ja grzesznik umierał na wygodnem posłaniu?”
Aby znaleść ulgę i odnieść zasługę, módl się aktami strzelistymi i łącz cierpienia swoje z boleściami Pana Jezusa. Przedstawiaj sobie, że idziesz za Nim na Kalwaryę, a nawet miej przed sobą obraz Pana Jezusa wiszącego na krzyżu, i Matki Bolesnej stojącej pod krzyżem.
Święty męczennik Jonas leżał z rozkazu tyrana całą noc obnażony na lodzie; gdy go na drugi dzień zapytał sędzia, jak tę noc przepędził, odrzekł: „Nigdy nic miałem milszego spoczynku”; całą noc bowiem patrzył w duchu na Zbawiciela Ukrzyżowanego. Św. Wincenty a Paulo w największych boleściach te tylko powtarzał słowa: „0 mój Jezu! O mój najiniłościwszy Jezu !“ — a to było dla niego najsłodszą ulgą.
Szukaj również pociechy i pomocy w Komunii świętej, jak to czynili Święci. Gdy sam Pan cię wzmocni, choroba straci swą zgrozę, a nawet stanie się miłą, iż będziesz za nią dziękować Panu. Błog Humiliana z Florencyi wśród najgwałtowniejszych cierpień wznosiła ręce w niebo, poczem składała je na krzyż, i sercem wesołem , twarzą pogodną wielbiła Boga: „Bądź błogosławiona, moja miłości”
Jeżeli choroba jest ciężką, bądź gotów umierać, skoro się Panu spodoba, i zawczasu przygotuj się do śmierci.
W razie wyzdrowienia, podziękuj Bogu, a zdrowia używaj do tem gorliwszej służby dla Boga. Jeżeli zaś niema nadziei wyzdrowienia, oczekuj śmierci spokojnie, jako owca prowadzona na rzeź, a nawet z weselem, jako oblubienica idąca na gody do oblubieńca. Wyrywaj się wtenczas z tęsknotą do Boga. Tak św. Paula wśród srogich boleści poglądała w niebo i wzdychała: „Kto mi da skrzydeł jako gołębicy, abym odleciała i spoczęła w przybytkach niebieskich”.
Pocieszaj się wreszcie nadzieją szczęśliwej wieczności, gdzie już nie będzie więcej ni choroby ni boleści.
Wzorem i zachętą niech ci będą Święci, zwłaszcza święta Ludwina, która w cierpliwości swojej doszła do szczytu heroizmu. Mając lat piętnaście, złamała sobie żebro, wskutek upadku podczas ślizgania się, a odtąd przez trzydzieści lat z łóżka nie wstawała, w siedmiu zaś ostatnich rażona paraliżem, już tylko w głowie i w lewej ręce miała trochę władzy. Wnętrzności poranione wydawały ciągle zepsutą krew, ciekącą ustam i, nosem i uszami; w ranach lęgło się robactwo, w głowie był ból taki, jakoby w nią kto gwoździe wbijał.
Do tego przyłączyły się cierpienia kamienia, stwardnienie wątroby, trawiąca gorączka, duszność. mdłość, równająca się prawie konaniu. Nie brakło też prób wewnętrznych i obelg od ludzi, a na krótko przed śmiercią napadli na jej dom rozbójnicy i zbili ją srodze, aby wieniec jej był wykończony. Mimo to święta ta dusza znosiła wszystko spokojnie, a nawet rozmiłowała się w cierpieniach, i patrząc na Jezusa Ukrzyżowanego, powtarzała często: „Jeszcze więcej, Panie mój, jeszcze więcej cierpień mi ześlij, jeśli taka wola Twoja, tylko w miarę tego przymnażaj łaski Twojej”. Po pięćdziesięciu trzech latach takiego życia poszła po koronę.
Bp. Józef Sebastian Pelczar – Życie duchowne czyli doskonałość chrześcijańska według najcelniejszych mistrzów duchownych , Tom II, Kraków, Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego, 1886, str. 59 – 65.
Przypisy:
- )Św. Winc. a Paul.
- ) Duch św. Franc. Sal. Cz. V, R. I.
- ) Św. Bonawentura De, grad. vir. c. 24.
- )Vita s. France
Skomentuj