Feniks odrodzony, czyli Ćwiczenia duchowne. Kard. J. Bona – Cz. III. O grzechach


Rozmyślanie Drugie

O‎ ‎usuwaniu‎ ‎przeszkód,‎
‎które‎ ‎nas‎ ‎z‎ ‎drogi‎ ‎do celu‎ ‎sprowadzają.

I.‎ ‎Lubo‎ ‎wszyscy‎ ‎poznajemy‎ ‎dokładnie, w‎ ‎jakim‎ ‎celu‎ ‎jesteśmy‎ ‎stworzeni‎ ‎i‎ ‎dokąd, dążyć‎ ‎mamy,‎ ‎jednak‎ ‎tak‎ ‎wiele‎ ‎jest‎ ‎przeszkód‎ ‎tamujących‎ ‎nam‎ ‎tę‎ ‎drogę‎ ‎i‎ ‎odwodzących‎ ‎nas‎ ‎od‎ ‎tego‎ ‎celu,‎ ‎że‎ ‎trudno‎ ‎znaleźć człowieka,‎ ‎któryby‎ ‎się‎ ‎szczerze‎ ‎o‎ ‎to‎ ‎starał, aby‎ ‎przez‎ ‎świętość‎ ‎życia‎ ‎tam‎ ‎zmierzał,‎ ‎dokąd‎ ‎go‎ ‎kieruje‎ ‎własne‎ ‎poznanie.‎ ‎Wszyscy my‎ ‎jako‎ ‎owce‎ ‎pobłądziliśmy,‎ ‎każdy‎ ‎na‎ ‎swą drogę‎ ‎ustąpił (‎Izaj.,‎ ‎LIII,‎ ‎6.‎).‎ ‎
Przypatrzmy‎ ‎się‎ ‎naszej‎ ‎duszy,‎ ‎a‎ ‎znajdziemy‎ ‎tam‎ ‎bardzo‎ ‎liczne‎ ‎grzechy wprost‎ ‎sprzeczne‎ ‎z‎ ‎naszym‎ ‎celem‎ ‎ostatecznym.‎ ‎Ale‎ ‎i‎ ‎w‎ ‎stanie‎ ‎łaski,‎ ‎jak‎ ‎wielka‎ ‎nasza‎ ‎nędza‎ ‎i‎ ‎niedołęstwo‎?‎ ‎Przedstawmy‎ ‎sobie człowieka‎ ‎ze‎ ‎schorzałymi‎ ‎rękoma,‎ ‎kulejącego na‎ ‎nogi,‎ ‎cierpiącego‎ ‎zawrót‎ ‎głowy.‎ ‎Temu nieszczęśliwemu‎ ‎polecono‎ ‎przynieść‎ ‎w‎ ‎bardzo‎ ‎kruchem‎ ‎naczyniu‎ ‎jakiś‎ ‎kosztowny‎ ‎płyn przez‎ ‎drogę‎ ‎stromą,‎ ‎wiodącą‎ ‎ponad‎ ‎przepaść,‎ ‎zarosłą‎ ‎i‎ ‎wystawioną,‎ ‎na‎ ‎ciągle‎ ‎i‎ ‎szalone‎ ‎burze.‎ ‎Oto‎ ‎nasz‎ ‎obraz,‎ ‎którzy‎ ‎w‎ ‎tych kruchych‎ ‎naczyniach‎ ‎ciała‎ ‎nosimy‎ ‎nieoceniony‎ ‎skarb‎ ‎łaski‎ ‎Bożej‎ ‎tak,‎ ‎że‎ ‎słusznie możemy‎ ‎zawołać‎ ‎z‎ ‎Apostołem:‎ ‎Nieszczęsny ja‎ ‎człowiek,‎ ‎któż‎ ‎mnie‎ ‎wybawi‎ ‎od‎ ‎ciała‎ ‎tej śmierci?‎ (Rzym.,‎ ‎VII,‎ ‎24.‎).‎ ‎
Nachodzą‎ ‎nas‎ ‎niezliczeni‎ ‎nieprzyjaciele‎ ‎wewnętrzni‎ ‎i‎ ‎zewnętrzni‎ ‎i‎ ‎jakby się‎ ‎sprzysięgli‎ przeciwko‎ ‎duszy‎ ‎naszej,‎ ‎starają‎ ‎się‎ ‎ją‎ ‎sprowadzić‎ ‎z‎ ‎drogi‎ ‎prawdziwej. Wewnętrznymi‎ ‎nieprzyjaciółmi‎ ‎są‎ ‎złe‎ ‎pożądliwości,‎ ‎skłonności,‎ ‎przyzwyczajenia,‎ ‎nałogi, przewrotne‎ ‎zasady,‎ ‎zmysły‎ ‎zewnętrzne,‎ ‎umysł‎ ‎chwiejny‎ ‎i‎ ‎wyobraźnia‎ ‎żywa‎ ‎a‎ ‎rozpasana.‎ ‎Zewnętrznymi‎ ‎zaś‎ ‎nieprzyjaciółmi‎ ‎są: szatan,‎ ‎czychający‎ ‎na‎ ‎naszą‎ ‎zgubę;‎ ‎ludzie pociągający‎ ‎nas‎ ‎swym‎ ‎przykładem‎ ‎i‎ ‎namowami‎ ‎do‎ ‎grzechu,‎ ‎wszystkie‎ ‎stworzenia,‎ ‎które‎ ‎albo‎ ‎nas‎ ‎uwodzą‎ ‎swymi‎ ‎powabami,‎ ‎albo też‎ ‎w‎ ‎różny‎ ‎sposób‎ ‎trapią;‎ ‎wreszcie‎ ‎sam Bóg‎ ‎odmawia‎ ‎nam‎ ‎niekiedy‎ ‎wewnętrznego wesela‎ ‎i‎ ‎dopuszcza‎ ‎na‎ ‎nas‎ ‎w‎ ‎swojej‎ ‎sprawiedliwej‎ ‎woli‎ ‎skrupuły,‎ ‎oschłości‎ ‎i‎ ‎pokusy.
II.‎ ‎Potrzeba‎ ‎tedy‎ ‎uzbroić‎ ‎duszę‎ ‎do walki‎ ‎i‎ ‎usuwać‎ ‎powyższe‎ ‎przeszkody:‎ ‎a‎ ‎mianowicie‎ ‎należy‎ ‎mądrze‎ ‎używać‎ ‎stworzeń, stanowczo‎ ‎i‎ ‎mężnie‎ ‎opierać‎ ‎się‎ ‎szatanom, a‎ ‎na‎ ‎ludzi‎ ‎albo‎ ‎zupełnie‎ ‎nie‎ ‎zważać,‎ ‎albo ich‎ ‎cierpliwie‎ ‎dobrem‎ ‎pokonywać.‎ ‎Co‎ ‎jest konieczne‎ ‎i‎ ‎nie‎ ‎da‎ ‎się‎ ‎zupełnie‎ ‎zniszczyć, to‎ ‎należy‎ ‎wytrwale‎ ‎osłabiać,‎ ‎odejmując‎ ‎mu o‎ ‎ile‎ ‎można‎ ‎roztropnie‎ ‎zmysłową‎ ‎przyjemność.‎ ‎
Woli‎ ‎Bożej‎ ‎należy‎ ‎chętnie‎ ‎poddać własną‎ ‎wolę,‎ ‎w‎ ‎tem‎ ‎głębokiem‎ ‎przekonaniu, że‎ ‎się‎ ‎ma‎ ‎sprawę‎ ‎z‎ ‎najlepszym‎ ‎Ojcem‎ ‎i‎ ‎Lekarzem,‎ ‎który‎ ‎z‎ ‎pokuszeniem‎ ‎uczyni‎ ‎też wyjście,‎ ‎abyście‎ ‎mogli‎ ‎znieść ‎(I.‎ ‎Kor.,‎ ‎X,‎ ‎13.).‎ ‎Jeżeli‎ ‎nam skłonności‎ ‎do‎ ‎niektórych‎ ‎grzechów‎ ‎sprawia‎ ‎i‎ ‎większe‎ ‎trudności,‎ ‎dobrze‎ ‎będzie‎ ‎zrobić sobie‎ ‎spis‎ ‎tako‎wy‎ch.‎ ‎aby‎ ‎przez‎ ‎szczegółowy rachunek‎ ‎sumienia‎ ‎powoli‎ ‎jedne‎ ‎po‎ ‎drugich pokonywać.‎ ‎To‎ ‎zaś‎ ‎wszystko,‎ ‎co‎ ‎trąci‎ ‎zbytkiem,‎ ‎powinniśmy‎ ‎zupełnie‎ ‎porzucić,‎ ‎a‎ ‎ćwiczyć‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎prostocie,‎ ‎wstrzemięźliwości‎ ‎i‎ ‎ubóstwie:‎ ‎a‎ ‎nawet‎ ‎tego,‎ ‎co‎ ‎jest‎ ‎koniecznem do‎ ‎życia,‎ ‎należy‎ ‎ostrożnie‎ ‎używać‎ ‎i‎ ‎nie przywiązywać‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎tego‎ ‎sercem,‎ ‎aby‎ ‎nam‎ ‎nie przeszkadzało‎ ‎w‎ ‎osiągnięciu‎ ‎naszego‎ ‎celu. Nie‎ ‎możemy‎ ‎też‎ ‎winy‎ ‎przypisywać‎ ‎stworzeniom,‎ ‎ani‎ ‎oskarżać‎ ‎szatana,‎ ‎że‎ ‎nas‎ ‎swoimi‎ ‎pokusami‎ ‎i‎ ‎zasadzkami‎ ‎odwodzi‎ ‎od‎ ‎celu, bo‎ ‎wszelka‎ ‎strata‎ ‎jest‎ ‎naszem‎ ‎własnem dziełem.‎ ‎Przed‎ ‎człowiekiem‎ ‎żywot‎ ‎i‎ ‎śmierć, dobre‎ ‎i‎ ‎złe;‎ ‎co‎ ‎się‎ ‎mu‎ ‎podoba,‎ ‎będzie‎ ‎mu dano (Ekkl.,‎ ‎XV.,‎ ‎18.).

III.‎ ‎Aby‎ ‎zupełnie‎ ‎wyczerpnąć‎ ‎ten‎ ‎przedmiot,‎ ‎należy‎ ‎się‎ ‎następnie‎ ‎zastanowić‎ ‎nad bardziej‎ ‎szczegółowymi‎ ‎i‎ ‎więcej‎ ‎indywidualnymi‎ ‎przeszkodami‎ ‎w‎ ‎dążeniu‎ ‎do‎ ‎celu‎ ‎ostatecznego.‎ ‎Są‎ ‎to‎ ‎następujące:‎ ‎nie‎baczność‎ ‎na nasz‎ ‎cel‎ ‎ostateczny,‎ ‎wykonywanie‎ ‎czynności na‎ ‎oślep‎ ‎i‎ ‎bez‎ ‎wytkniętego‎ ‎zamiaru‎ ‎czyli intencyi,‎ ‎przywiązanie‎ ‎zbyteczne‎ ‎do‎ ‎stworzeń‎ ‎i‎ ‎szukanie‎ ‎własnej‎ ‎korzyści;‎ ‎znajdywanie‎ ‎zbytniej‎ ‎przyjemności‎ ‎w‎ ‎pokarmach, napojach,‎ ‎spoczynku,‎ ‎rozmowach,‎ ‎fraszkach i‎ ‎żartach‎ ‎bez‎ ‎wszelkiego‎ ‎namaszczenia‎ ‎duchowego‎‎:‎ ‎kierowanie‎ ‎się‎ ‎opinią‎ ‎światową i‎ ‎względem‎ ‎ludzkim,‎ ‎przez‎ ‎co‎ ‎więcej‎ ‎słuchamy‎ ‎ludzi,‎ ‎niż‎ ‎Boga‎ ‎i‎ ‎to‎ ‎mamy‎ ‎za‎ ‎uczciwe lub‎ ‎nie,‎ ‎co‎ ‎za‎ ‎takie‎ ‎uchodzi‎ ‎u‎ ‎ludzi,‎ ‎a‎ ‎może nie‎ ‎jest‎ ‎takiem‎ ‎samo‎ ‎w‎ ‎sobie‎ ‎i‎ ‎w‎ ‎oczach Bożych:‎ ‎niestałość‎ ‎w‎ ‎ćwiczeniu‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎cnotach‎ ‎i‎ ‎rzucanie‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎wszystkie‎ ‎strony; zbyteczne‎ ‎wylanie‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎zewnętrzne‎ ‎praktyki,‎ ‎a‎ ‎zaniedbanie‎ ‎ćwiczeń‎ ‎wewnętrznych; wykonywanie‎ ‎czynności‎ ‎raczej‎ ‎z‎ ‎przyzwyczajenia,‎ ‎aniżeli‎ ‎z‎ ‎popędu‎ ‎serca;‎ ‎uwaga‎ ‎na liczbę‎ ‎uczynków,‎ ‎a‎ ‎nie‎ ‎na‎ ‎ich‎ ‎dobroć‎ ‎; nieuwaga‎ ‎na‎ ‎wewnętrzne‎ ‎poruszenia,‎ ‎natchnienia‎ ‎i‎ ‎na‎ ‎obecność‎ ‎Boską.‎ ‎
Te‎ ‎i‎ ‎tym podobne‎ ‎przeszkody‎ ‎musimy‎ ‎koniecznie‎ ‎usunąć‎ ‎za‎ ‎pomocą‎ ‎przeciwnych‎ ‎im‎ ‎aktów i‎ ‎czynów,‎ ‎naśladując‎ ‎w‎ ‎tym‎ ‎względzie‎ ‎rolnika,‎ ‎który‎ ‎czyszcząc‎ ‎pole,‎ ‎nie‎ ‎zadowolili się‎ ‎wycięciem‎ ‎chwastów,‎ ‎ale‎ ‎je‎ ‎z‎ ‎korzeniami‎ ‎„ wyrywa,‎ ‎by‎ ‎nie‎ ‎odrosły‎ ‎na‎ ‎nowo.‎ ‎Wreszcie należy‎ ‎wzbudzić‎ ‎i‎ ‎akty:‎ ‎pokory,‎ ‎zawstydzenia,‎ ‎żalu‎ ‎i‎ ‎bojaźni:‎ ‎a‎ ‎ponieważ‎ ‎wszelka‎ ‎moc nasza‎ ‎od‎ ‎Boga‎ ‎pochodzi,‎ ‎należy‎ ‎Go‎ ‎pokornie. prosić,‎ ‎aby‎ ‎uczył‎ ‎ręce‎ ‎nasze‎ ‎do‎ ‎boju (Ps.‎ ‎XVII,‎ ‎35.) ‎i‎ ‎udzielał‎ ‎nam‎ ‎łaski,‎ ‎byśmy‎ ‎prostą‎ ‎drogą‎ ‎zdążali do‎ ‎Niego,‎ ‎który‎ ‎jest‎ ‎naszym‎ ‎ostatecznym celem‎ ‎i‎ ‎zapłatą‎ ‎naszą‎ ‎bardzo‎ ‎wielką‎ ‎(Ks.‎ ‎Rodz.,‎ ‎XV,‎ ‎1.‎).
Rozmyślanie‎ ‎trzecie.

O‎ ‎grzechach

 I. Ponieważ‎ ‎się‎ ‎nic‎ ‎tak‎ ‎bardzo‎ ‎nie‎ ‎sprzeciwia‎ ‎naszemu‎ ‎celowi,‎ ‎jak‎ ‎grzech,‎ ‎powinniśmy‎ ‎się‎ ‎uważnie‎ ‎zastanowić‎ ‎nad‎ ‎jego‎ ‎złością, ciężkością‎ ‎i‎ ‎brzydotą,‎ ‎byśmy‎ ‎za‎ ‎popełnione szczerze‎ ‎pokutowali,‎ ‎a‎ ‎teraźniejszych‎ ‎i‎ ‎przyszłych‎ ‎przy‎ ‎pomocy‎ ‎Bożej‎ ‎unikali.‎ ‎Pierwszy‎ ‎grzech‎ ‎popełnili‎ ‎Aniołowie‎ ‎w‎ ‎niebie. Wielce‎ ‎to‎ ‎obszerny‎ ‎przedmiot‎ ‎do‎ ‎rozważania.‎ ‎Najpierw‎ ‎stan,‎ ‎w‎ ‎jakim‎ ‎znajdowali‎ ‎się Aniołowie‎ ‎przed‎ ‎grzechem;‎ ‎ilu‎ ‎darami‎ ‎natury‎ ‎i‎ ‎laski‎ ‎byli‎ ‎ozdobieni,‎ ‎jak‎ ‎to‎ ‎ich‎ ‎Pan Bóg‎ ‎stworzył‎ ‎szczerymi‎ ‎duchami,‎ ‎nieśmiertelnymi,‎ ‎obdarzonymi‎ ‎rozumem‎ ‎i‎ ‎wolną‎ ‎wolą, mądrymi,‎ ‎mieszkańcami‎ ‎Niebios‎ ‎i‎ ‎uczestnikami‎ ‎chwały‎ ‎Bożej,‎ ‎

Powtóre,‎ ‎jak‎ ‎niewdzięcznymi‎ ‎okazali‎ ‎się‎ ‎Aniołowie,‎ ‎buntując‎ ‎się przeciw‎ ‎Bogu‎ ‎i ‎używając‎ ‎całej‎ ‎wolności i‎ ‎wszystkich‎ ‎sił,‎ ‎aby‎ ‎obrazić‎ ‎Tego,‎ ‎któremu dla‎ ‎tylu‎ ‎tytułów‎ ‎powinni‎ ‎byli‎ ‎służyć.‎

‎Po trzecie,‎ ‎jak‎ ‎bardzo‎ ‎brzydzi‎ ‎się‎ ‎Bóg‎ ‎grzechem i‎ ‎jak‎ ‎go‎ ‎nienawidzi‎ ‎skoro‎ ‎tak‎ ‎doskonałe istoty‎ ‎nieodwołalnie‎ ‎odrzucił‎ ‎na‎ ‎wieczne męki‎ ‎za‎ ‎jeden‎ ‎tylko‎ ‎grzech.‎

‎Po‎ ‎czwarte jak‎ ‎szkodliwą‎ ‎i‎ ‎zaraźliwą‎ ‎jest‎ ‎moc‎ ‎grzechu, skoro‎ ‎te‎ ‎istoty‎ ‎nieśmiertelne,‎ ‎tyloma‎ ‎znakomitymi‎ ‎własnościami‎ ‎obdarzone,‎ ‎tak‎ ‎straszliwie‎ ‎zepsuł‎ ‎i‎ ‎zeszpecił.‎

‎Po‎ ‎piąte,‎ ‎zwróciwszy‎ ‎uwagę‎ ‎na‎ ‎samych‎ ‎siebie,‎ ‎porównajmy naturę‎ ‎naszą‎ ‎z‎ ‎naturą‎ ‎Aniołów,‎ ‎naszą‎ ‎niskość‎ ‎z‎ ‎ich‎ ‎wysokością‎ ‎i‎ ‎liczbę‎ ‎grzechów naszych‎ ‎z‎ ‎jednym‎ ‎ich‎ ‎grzechem:‎ ‎a‎ ‎następnie podziwiajmy‎ ‎nieskończoną‎ ‎dobroć‎ ‎Boga,‎ ‎który‎ ‎za‎ ‎jeden‎ ‎grzech‎ ‎na‎ ‎wieki‎ ‎odtrącił‎ ‎od siebie‎ ‎Aniołów,‎ ‎a‎ ‎nas‎ ‎niezliczonymi‎ ‎grzechami‎ ‎skalanych‎ ‎cierpliwie‎ ‎znosi.‎ ‎Aniołów za‎ ‎jeden‎ ‎grzech‎ ‎ukarał‎ ‎wiecznie,‎ ‎nie‎ ‎pozostawiając‎ ‎im‎ ‎ratunku,‎ ‎nas‎ ‎zaś‎ ‎odkupuje‎ ‎od śmierci‎ ‎wiecznej‎ ‎krwią‎ ‎Syna‎ ‎swojego,‎ ‎dla nas‎ ‎ustanawia‎ ‎Sakramenta‎ ‎święte‎ ‎i‎ ‎inne środki‎ ‎ratunkowe.‎ ‎Jakiż‎ ‎wstyd‎ ‎i‎ ‎żal‎ ‎powinny‎ ‎nas‎ ‎wobec‎ ‎tego‎ ‎ogarnąć!‎ ‎Tym‎ ‎samym sposobem‎ ‎należy‎ ‎rozważyć‎ ‎i‎ ‎drugi‎ ‎grzech, jaki‎ ‎nasi‎ ‎pierwsi‎ ‎rodzice‎ ‎w‎ ‎raju‎ ‎popełnili, z‎ ‎którego,‎ ‎jakby‎ ‎z‎ ‎korzenia,‎ ‎wyrosły‎ ‎te wszystkie‎ ‎nieszczęsne‎ ‎skutki,‎ ‎nędze‎ ‎i‎ ‎ułomności‎ ‎doczesnego‎ ‎żywota.‎ ‎
Następnie‎ ‎należy rozważyć‎ ‎jak‎ ‎długo‎ ‎i‎ ‎ciężko‎ ‎za‎ ‎ten‎ ‎grzech pokutowali‎ ‎Adam‎ ‎i‎ ‎Ewa.‎ ‎Ich‎ ‎przykład‎ ‎powinien‎ ‎nas‎ ‎pobudzić‎ ‎do‎ ‎szczerej‎ ‎pokuty‎ ‎zaliczne‎ ‎i‎ ‎ciężkie‎ ‎nasze‎ ‎przewinienia.‎ ‎Gdyby‎ ‎Pan Bóg‎ ‎uwolnił‎ ‎którego‎ ‎z‎ ‎potępieńców‎ ‎z‎ ‎piekła i‎ ‎pozwolił‎ ‎mu‎ ‎za‎ ‎grzechy‎ ‎pokutować,‎ ‎o‎ ‎jak że‎ ‎chętnie‎ ‎i‎ ‎gorliwie‎ ‎podjąłby‎ ‎się‎ ‎tej‎ ‎pracy‎ ‎? tak‎ ‎też‎ ‎i‎ ‎my‎ ‎czynić‎ ‎mamy,‎ ‎bo‎ ‎nas‎ ‎tylokrotnie już‎ ‎zachował‎ ‎Pan‎ ‎Bóg‎ ‎od‎ ‎tych‎ ‎kar,‎ ‎co‎ ‎oczywiście‎ ‎nie‎ ‎mniejszem‎ ‎jest‎ ‎dobrodziejstwem, jak‎ ‎gdyby‎ ‎nas‎ ‎ze‎ ‎samego‎ ‎piekła‎ ‎wyzwolił.
II.‎ ‎Złość‎ ‎grzechu‎ ‎jest‎ ‎tak‎ ‎wielka,‎ ‎że wszystkie‎ ‎możliwe‎ ‎rodzaje‎ ‎złości‎ ‎w‎ ‎sobie zawiera.‎ ‎Wszak‎ ‎złem‎ ‎jest‎ ‎ubóstwo,‎ ‎boleść, niewola,‎ ‎choroba‎ ‎i‎ ‎śmierć‎‎;‎ ‎wszystko‎ ‎to‎ ‎owoce‎ ‎grzechu.‎ ‎On‎ ‎obdziera‎ ‎duszę‎ ‎z‎ ‎tego‎ ‎najdroższego‎ ‎skarbu‎ ‎Bożego,‎ ‎z‎ ‎łaski‎ ‎poświęcającej,‎ ‎on‎ ‎trapi‎ ‎duszę‎ ‎wewnętrznymi‎ ‎zgryzotami‎ ‎sumienia;‎ ‎człowieka‎ ‎czyni‎ ‎sługą‎ ‎żądz i‎ ‎podłym‎ ‎niewolnikiem‎ ‎szatana;‎ ‎odrywa‎ ‎duszę‎ ‎od‎ ‎Boga,‎ ‎tego‎ ‎źródła‎ ‎jej‎ ‎życia‎ ‎i‎ ‎niemiłosiernie‎ ‎ją‎ ‎zabija;‎ ‎wszystko‎ ‎wywraca,‎ ‎obala,‎ ‎psuje‎ ‎i‎ ‎wprawia‎ ‎w‎ ‎zamęt,‎ ‎a‎ ‎na‎ ‎człowieka ściąga‎ ‎kary‎ ‎wieczne,‎ ‎które‎ ‎niejako‎ ‎z‎ ‎dwóch części‎ ‎się‎ ‎składają,‎ ‎to‎ ‎jest‎ ‎z‎ ‎utraty‎ ‎oglądania‎ ‎Pana‎ ‎Boga‎ ‎twarzą‎ ‎w‎ ‎twarz‎ ‎i‎ ‎ze‎ ‎strasznych‎ ‎mąk‎ ‎ognia‎ ‎piekielnego.‎ ‎
Ciężkość‎ ‎zaś grzechu‎ ‎można‎ ‎poznać‎ ‎najpierw‎ ‎ze‎ ‎względu‎ ‎na‎ ‎Pana‎ ‎Boga.‎ ‎Bóg‎ ‎jest‎ ‎najwyższą‎ ‎i‎ ‎najdoskonalszą‎ ‎istotą,‎ ‎stąd‎ ‎też‎ ‎grzech‎ ‎wyrządza Mu‎ ‎nieskończoną‎ ‎obrazę.‎ ‎Bóg‎ ‎jest‎ ‎najwyższem‎ ‎dobrem,‎ ‎które‎ ‎przez‎ ‎grzech‎ ‎porzucamy a‎ ‎w‎ ‎stworzeniach‎ ‎znikomych‎ ‎zakładamy‎ ‎nasze‎ ‎szczęście,‎ ‎co‎ ‎jest‎ ‎oczywistem‎ ‎bałwochwalstwem‎ ‎i‎ ‎zaprzeczeniem‎ ‎istoty‎ ‎Boskiej. On‎ ‎jest‎ ‎ojcem,‎ ‎oblubieńcem,‎ ‎królem‎ ‎i‎ ‎panem naszym;‎ ‎to‎ ‎też‎ ‎przez‎ ‎grzech‎  popełniamy morderstwo,‎ ‎cudzołóstwo,‎ ‎rokosz‎ ‎i‎ ‎wiarołomstwo‎ ‎nie‎ ‎do‎ ‎darowania.‎ ‎Iżali‎ ‎to‎ ‎oddawasz Panu,‎ ‎ludzie‎ ‎głupi‎ ‎i‎ ‎szalony;‎ ‎azaż‎ ‎nie‎ ‎On jest‎ ‎ojcem‎ ‎twoim,‎ ‎który‎ ‎cię‎ ‎posiadł‎ ‎i‎ ‎uczynił i‎ ‎stworzył‎ ‎cię?  ‎(Deut.,‎ ‎XXXII,‎ ‎7.)‎ ‎Tak‎ ‎wola‎ ‎Pan‎ ‎Bogi‎ ‎wzywa‎ ‎nas,‎ ‎byśmy‎ ‎pamiętni‎ ‎na‎ ‎otrzymane‎ ‎od Niego‎ ‎dobrodziejstwa‎ ‎i‎ ‎na‎ ‎obiecane‎ ‎nam‎ ‎życie‎ ‎wieczne‎ ‎starali‎ ‎się‎ ‎o‎ ‎nasze‎ ‎zbawienie. Szatan‎ ‎zaś‎ ‎nawołuje‎ ‎i‎ ‎wzywa‎ ‎nas‎ ‎do‎ ‎oczywistej‎ ‎zguby‎ ‎w‎ ‎zamian‎ ‎za‎ ‎marne‎ ‎i‎ ‎zwodnicze uciechy‎ ‎ciała‎ ‎i‎ ‎świata:‎ ‎my‎ ‎jednak‎ ‎wchodzimy‎ ‎ze‎ ‎szatanem‎ ‎w‎ ‎sojusz‎ ‎przeciwko‎ ‎Bogu i‎ ‎zgadzamy‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎podszeptami‎ ‎naszego‎ ‎śmiertelnego‎ ‎wroga!‎ ‎Dalej‎ ‎należy‎ ‎się‎ ‎zastanowić nad‎ ‎tem,‎ ‎co‎ ‎nas‎ ‎skłoniło‎ ‎do‎ ‎grzechu;‎ ‎bo wielkość‎ ‎obrazy‎ ‎rośnie‎ ‎w‎ ‎miarę‎ ‎tego,‎ ‎im lżejsza‎ ‎przyczyna‎ ‎ją‎ ‎sprowadza.‎ ‎Cóż‎ ‎nas tedy‎ ‎skłoniło‎ ‎do‎ ‎grzechu?‎ ‎nic‎ ‎nie‎ ‎znacząca‎ ‎i‎ ‎obrzydliwa‎ ‎rozkosz‎ ‎cielesna,‎ ‎mamy dym‎ ‎chwały,‎ ‎podła‎ ‎chęć‎ ‎zysku,‎ ‎w‎ ‎ogóle rzeczy‎ ‎próżne‎ ‎i‎ ‎jako‎ ‎dym‎ ‎przemijające.

Po‎ ‎trzecie‎ ‎wielkość‎ ‎obrazy‎ ‎grzechowej‎ ‎wynika‎ ‎z‎ ‎nicości‎ ‎i‎ ‎podłości‎ ‎obrażającego.‎ ‎Człowiek,‎ ‎ten‎ ‎proch‎ ‎i‎ ‎garstka‎ ‎popiołu,‎ ‎dym krótkotrwały,‎ ‎lichy‎ ‎robak‎ ‎ziemski‎ ‎i‎ ‎stek zgnilizny,‎ ‎odważa‎ ‎się‎ ‎bezczelnie‎ ‎obrażać‎ ‎najwyższego‎ ‎Monarchę.‎ ‎Jeżeli‎ ‎się‎ ‎człowieka, który‎ ‎tylko‎ ‎doczesne‎ ‎życie‎ ‎odjąć‎ ‎nam‎ ‎może, tak‎ ‎bardzo‎ ‎lękamy,‎ ‎czemuż‎ ‎się‎ ‎nie‎ ‎boimy Tego,‎ ‎który‎ ‎może‎ ‎nas‎ ‎strącić‎ ‎w‎ ‎ogień‎ ‎piekielny?‎ ‎

Po‎ ‎czwarte‎ ‎grzech‎ ‎nie tylko‎ ‎Boga obraża;‎ ‎on‎ ‎wyrządza‎ ‎krzywdę‎ ‎Aniołom i‎ ‎Świętym,‎ ‎bo‎ ‎udaremnia‎ ‎ich‎ ‎pomoc;‎ ‎wyrządza‎ ‎krzywdę‎ ‎Kościołowi‎ ‎świętemu,‎ ‎sprawiając‎ ‎mu‎ ‎boleść‎ ‎z‎ ‎utraty‎ ‎własnego‎ ‎dziecięcia‎ ‎;‎ ‎on‎ ‎krzywdzi‎ ‎i‎ ‎wiernych,‎ ‎bo‎ ‎im‎ ‎daje zgorszenie‎ ‎;‎ ‎szkodzi‎ ‎niewiernym,‎ ‎bo‎ ‎oni‎ ‎widząc‎ ‎niegodziwe‎ ‎życie‎ ‎Chrześcijan,‎ ‎obwiniają o‎ ‎to‎ ‎naszą‎ ‎świętą‎ ‎religię;‎ ‎szkodzi‎ ‎nawet samym‎ ‎potępionym,‎ ‎bo‎ ‎ich‎ ‎kara‎ ‎powiększa się‎ ‎w‎ ‎miarę‎ ‎większej‎ ‎liczby‎ ‎współtowarzyszy‎‎;‎ ‎szkodzi‎ ‎wszystkim‎ ‎stworzeniom,‎ ‎bo ich‎ ‎grzesznik‎ ‎używa‎ ‎za‎ ‎narzędzia‎ ‎ku‎ ‎znieważaniu‎ ‎Stwórcy.‎ ‎Po‎ ‎piąte‎ ‎ciężkość‎ ‎grzechu‎ ‎okazuje‎ ‎się‎ ‎juźto‎ ‎z‎ ‎wielkości‎ ‎kar, jakie‎ ‎w‎ ‎tem‎ ‎i‎ ‎przyszłem‎ ‎życiu‎ ‎ściąga‎ ‎na siebie,‎ ‎juź to‎ ‎z‎ ‎tego,‎ ‎co‎ ‎Chrystus‎ ‎Pan‎ ‎dla zgładzenia‎ ‎grzechu‎ ‎wycierpiał.‎ ‎Rozważywszy to‎ ‎wszystko,‎ ‎powinniśmy‎ ‎wzbudzić‎ ‎w‎ ‎sobie jak‎ ‎największy‎ ‎żal‎ ‎i‎ ‎zdziwienie,‎ ‎że‎ ‎nas jeszcze‎ ‎ta‎ ‎ziemia‎ ‎nosi;‎ ‎dlaczego‎ ‎nas‎ ‎jeszcze nie‎ ‎wytępili‎ ‎mieczami‎ ‎swymi‎ ‎Aniołowie, słudzy‎ ‎sprawiedliwości‎ ‎Bożej;‎ ‎dlaczego‎ ‎nas jeszcze‎ ‎oświeca‎ ‎słońce,‎ ‎księżyc‎ ‎i‎ ‎gwiazdy‎‎; czemu‎ ‎nie‎ ‎wystąpiły‎ ‎zbrojno‎ ‎przeciwko‎ ‎nam wszystkie‎ ‎stworzenia?‎ ‎Wreszcie‎ ‎należy‎ ‎po dziękować‎ ‎Panu‎ ‎Bogu‎ ‎za‎ ‎czas‎ ‎do‎ ‎pokuty i‎ ‎postanowić‎ ‎stale‎ ‎świętsze‎ ‎odtąd‎ ‎prowadzić życie.

III. ‎ ‎Poznawszy‎ ‎już‎ ‎dokładnie‎ ‎złość‎ ‎i‎ ‎ciężkość‎ ‎grzechu,‎ ‎powinniśmy‎ ‎następnie‎ ‎zbadać sumienie‎ ‎i‎ ‎przypomnieć‎ ‎sobie‎ ‎dokładnie wszystkie‎ ‎grzechy.‎ ‎Można‎ ‎sobie‎ ‎rachunek sumienia‎ ‎w‎ ‎ten‎ ‎sposób‎ ‎ułatwić,‎ ‎że‎ ‎się‎ ‎przechodzi‎ ‎myślą‎ ‎za‎ ‎porządkiem‎ ‎wszystkie‎ ‎czynności‎ ‎dawniejszego‎ ‎życia,‎ ‎wszystkie‎ ‎miejsca pobytu‎ ‎i‎ ‎wszystkie‎ ‎zajęcia,‎ ‎przypominając sobie‎ ‎jak‎ ‎najpilniej‎ ‎czemeśmy‎ ‎w‎ ‎różnych porach‎ ‎życia,‎ ‎w‎ ‎różnych‎ ‎miejscach,‎ ‎przy różnych‎ ‎zajęciach,‎ ‎przeciw‎ ‎przykazaniom Boskim‎ ‎i‎ ‎kościelnym‎ ‎i‎ ‎przeciw‎ ‎obowiązkom własnego‎ ‎stanu‎ ‎zgrzeszyli.‎ ‎Następnie‎ ‎wszystkie‎ ‎te‎ ‎grzechy‎ ‎wyznamy‎ ‎z‎ ‎jak‎ ‎największem upokorzeniem,‎ ‎najpierw‎ ‎przed‎ ‎Panem‎ ‎Bogiem, a‎ ‎następnie‎ ‎przed‎ ‎kapłanem,‎ ‎przyznając‎ ‎się także‎ ‎do‎ ‎grzechów‎ ‎ukrytych.‎ ‎Ukrytymi‎ ‎zaś grzechami‎ ‎nazywamy‎ ‎te,‎ ‎któreśmy‎ ‎albo‎ ‎zupełnie‎ ‎zapomnieli,‎ ‎albo‎ ‎też,‎ ‎których‎ ‎z‎ ‎powodu‎ ‎ich‎ ‎subtelności‎ ‎poznać‎ ‎nie‎ ‎możemy, jakimi‎ ‎są‎ ‎np.‎ ‎pewna‎ ‎wewnętrzna‎ ‎pycha, dorywcze‎ ‎sądy,‎ ‎złe‎ ‎zamiary,‎ ‎zaniedbania‎ ‎i opuszczenia;‎ ‎albo‎ ‎wreszcie,‎ ‎któreśmy‎ ‎z‎ ‎nieświadomości,‎ ‎albo‎ ‎z‎ ‎powodu‎ ‎szatańskiego omamienia‎ ‎tak‎ ‎popełnili,‎ ‎że‎ ‎się‎ ‎nam‎ ‎zdawało,‎ ‎iż‎ ‎tym‎ ‎sposobem‎ ‎służymy‎ ‎Panu‎ ‎Bogu. Przy‎ ‎tych‎ ‎grzechach‎ ‎nie‎ ‎tyle‎ ‎należy‎ ‎zważać na‎ ‎ich‎ ‎liczbę,‎ ‎ile‎ ‎raczej‎ ‎na‎ ‎to,‎ ‎jak‎ ‎często się‎ ‎do‎ ‎nich‎ ‎powracało,‎ ‎co‎ ‎oczywiście‎ ‎było dowodem‎ ‎pewnej‎ ‎oziębłości‎ ‎i‎ ‎zobojętnienia, a‎ ‎nadto‎ ‎prowadziło‎ ‎łatwo‎ ‎do‎ ‎lekkomyślnego sądu,‎ ‎że‎ ‎na‎ ‎małe‎ ‎grzechy‎ ‎nie‎ ‎ma‎ ‎co‎ ‎wiele zważać.‎ ‎Następnie‎ ‎potrzeba‎ ‎przejść‎ ‎myślą dobre‎ ‎uczynki,‎ ‎jak‎ ‎dalece‎ ‎one‎ ‎były‎ ‎niedoskonałe,‎ ‎przepełnione‎ ‎miłością‎ ‎własną,‎ ‎a‎ ‎pozbawione‎ ‎dobrej‎ ‎intencyi.‎ ‎Zbadawszy‎ ‎to wszystko,‎ ‎wzbudzimy‎ ‎akt‎ ‎żalu‎ ‎i‎ ‎skruchy i‎ ‎sami‎ ‎siebie‎ ‎uznamy‎ ‎za‎ ‎winowajców‎ ‎i‎ ‎wydamy‎ ‎na‎ ‎siebie‎ ‎własnymi‎ ‎usty‎ ‎wyrok‎ ‎potępienia‎ ‎wiecznego.‎ ‎Jednakże‎ ‎te‎ ‎wieczne‎ ‎kary, na‎ ‎jakieśmy‎ ‎zasłużyli,‎ ‎w‎ ‎ten‎ ‎sposób‎ ‎przemienimy‎ ‎na‎ ‎doczesne,‎ ‎że‎ ‎się‎ ‎oddamy‎ ‎Panu Bogu‎ ‎ze‎ ‎zupełną‎ ‎gotowością‎ ‎do‎ ‎ponoszenia w‎ ‎tem‎ ‎życiu‎ ‎wszelkich‎ ‎utrapień,‎ ‎krzywd i‎ ‎niedoli,‎ ‎bylebyśmy‎ ‎nimi‎ ‎odpokutowali‎ ‎za grzechy‎ ‎nasze.
IV.‎ ‎Miłosierdzie‎ ‎Boże‎ ‎względem‎ ‎grzeszników‎ ‎jest‎ ‎prawdziwie‎ ‎bez‎ ‎granic.‎ ‎Bo,‎ ‎po pierwsze‎ ‎rozciąga‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎wszystkich‎ ‎ludzi wszelkiego‎ ‎stanu‎ ‎i‎ ‎godności.‎ ‎Powtóre,‎ ‎rozciąga‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎wszystkie‎ ‎grzechy‎ ‎tak,‎ ‎że‎ ‎nieskończenie‎ ‎większe‎ ‎jest‎ ‎miłosierdzie‎ ‎Boże, aniżeli‎ ‎wszystkie‎ ‎grzechy,‎ ‎jakkolwiek‎ ‎ciężkie‎ ‎i‎ ‎szpetne.‎ ‎Po‎ ‎trzecie,‎ ‎wyczekuje‎ ‎zawsze pokuty‎ ‎od‎ ‎grzeszników,‎ ‎obiecuje‎ ‎im‎ ‎przebaczenie‎ ‎i‎ ‎udziela‎ ‎takowego,‎ ‎kiedy‎ ‎o‎ ‎nie proszą‎ ‎i‎ ‎zapomina‎ ‎o‎ ‎grzechach‎ ‎tak,‎ ‎jakoby nigdy‎ ‎nie‎ ‎były‎ ‎popełnione.‎ ‎
Należy‎ ‎dalej zastanowić‎ ‎się‎ ‎nad‎ ‎tem,‎ ‎jak to‎ ‎obchodziło‎ ‎się miłosierdzie‎ ‎Boże‎ ‎z‎ ‎nami‎ ‎wtenczas,‎ ‎kiedyśmy‎ ‎grzechami‎ ‎ściągali‎ ‎na‎ ‎siebie‎ ‎gniew‎ ‎Boży‎‎; okazywało‎ ‎ono‎ ‎skarby‎ ‎mądrości‎ ‎i‎ ‎cierpliwości‎ ‎względem‎ ‎przedmiotu‎ ‎gniewu.‎ ‎Nie karał‎ ‎nas‎ ‎bowiem‎ ‎Bóg,‎ ‎podczas‎ ‎kiedy‎ ‎innych za‎ ‎nierównie‎ ‎mniejsze‎ ‎grzechy‎ ‎ciężko‎ ‎chłostał.‎ ‎i‎ ‎nie tylko,‎ ‎nie‎ ‎karał,‎ ‎ale‎ ‎nawet‎ ‎równocześnie ‎nas‎ ‎wspierał,‎ ‎podtrzymywał‎ ‎i‎ ‎obsypywał swoimi‎ ‎dobrodziejstwy,‎ ‎a‎ ‎myśmy‎ ‎takowych wprost‎ ‎na‎ ‎Jego‎ ‎obrazę‎ ‎nadużywali.‎ ‎A‎ ‎kiedyśmy‎ ‎uporczywie‎ ‎od‎ ‎Niego‎ ‎stronili,‎ ‎On‎ ‎się niejako‎ ‎o‎ ‎nic‎ ‎innego‎ ‎nie‎ ‎troszczył,‎ ‎byleby nas‎ ‎tylko‎ ‎na powrót‎ ‎do‎ ‎siebie‎ ‎przywołać, :‎ ‎skarcić‎ ‎i‎ ‎odwieść‎ ‎z‎ ‎drogi‎ ‎potępienia.‎ ‎
Toteż‎ ‎powinniśmy‎ ‎tak‎ ‎wielkiego‎ ‎Dobrodzieja.‎ ‎jak‎ ‎najserdeczniej‎ ‎ukochać‎ ‎i‎ ‎błagać‎ ‎Go‎ ‎jak najusilniej,‎ ‎aby‎ ‎nam‎ ‎udzielił‎ ‎łaski‎ ‎takiego żalu‎ ‎za‎ ‎grzechy,‎ ‎iżby‎ ‎nasza‎ ‎boleść‎ ‎i‎ ‎skrucha wydała‎ ‎godne‎ ‎owoce‎ ‎pokuty.‎ ‎Tymi‎ ‎zaś‎ ‎owocami‎ ‎są:‎ ‎ciągły‎ ‎smutek,‎ ‎boleść,‎ ‎czyli‎  pewien rodzaj‎ ‎przyzwyczajenia‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎wzbudzania żalu‎ ‎za‎ ‎grzechy,‎ ‎ilekroć‎ ‎sobie‎ ‎takowe‎ ‎przypomnimy;‎ ‎bojaźń‎ ‎i‎ ‎ostrożność,‎ ‎idące‎ ‎w‎ ‎parze‎ ‎z‎ ‎troskliwą‎ ‎czujnością,‎ ‎by‎ ‎na‎ ‎nowo‎ ‎nie zgrzeszyć;‎ ‎unikanie‎ ‎okazyj‎ ‎grzechowych‎ ‎i‎ ‎zadosyćuczynienie,‎ ‎a‎ ‎wreszcie‎ ‎wzgarda‎ ‎siebie ‎samego‎ ‎a‎ ‎miłość‎ ‎Boga.

V.‎ ‎Tu‎ ‎wreszcie‎ ‎pora‎ ‎na‎ ‎łzy‎ ‎i‎ ‎jęki‎ ‎serdeczne‎‎:‎ ‎bo‎ ‎chociażbyśmy‎ ‎zebrali‎ ‎razem wszystkie‎ ‎Izy,‎ ‎jakie‎ ‎kiedykolwiek‎ ‎ludzie wylali‎ ‎po‎ ‎stracie‎ ‎najdroższych‎ ‎rzeczy,‎ ‎chociażbyśmy‎ ‎do‎ ‎tego‎ ‎dodali‎ ‎wszystkie‎ ‎Izy wszystkich‎ ‎Świętych‎ ‎i‎ ‎Najśw.‎ ‎Panny,‎ ‎a‎ ‎nawet‎ ‎chociażby‎ ‎ktoś‎ ‎tyle‎ ‎łez‎ ‎wylał,‎ ‎żeby‎ ‎ich‎ ‎obfitością‎ ‎wszystkie‎ ‎źródła,‎ ‎rzeki‎ ‎i‎ ‎morza‎ ‎zalał, nie‎ ‎byłoby‎ ‎ich‎ ‎dosyć,‎ ‎aby‎ ‎należycie‎ ‎opłakać jeden‎ ‎tylko‎ ‎grzech‎ ‎śmiertelny.‎ ‎

Nieskończonego‎ ‎Boga‎ ‎nic‎ ‎skończonego‎ ‎zaspokoić‎ ‎nie może.‎ ‎Stąd‎ ‎też‎ ‎nasze‎ ‎łzy,‎ ‎tak‎ ‎bardzo‎ ‎nieliczne‎ ‎i‎ ‎bez‎ ‎znaczenia,‎ ‎należy‎ ‎łączyć,‎ ‎z‎ ‎obfitymi‎ ‎łzami‎ ‎Świętych‎ ‎i‎ ‎Przeczystej‎ ‎Dziewicy i‎ ‎ofiarować‎ ‎je‎ ‎wszystkie‎ ‎razem‎ ‎Chrystusowi Panu,‎ ‎aby‎ ‎On‎ ‎je‎ ‎ze‎ ‎swoimi‎ ‎nieocenionymi, łzami‎ ‎przedstawił‎ ‎Ojcu‎ ‎niebieskiemu‎ ‎i‎ ‎aby tym‎ ‎sposobem‎ ‎zmazał‎ ‎nasze‎ ‎grzechy.‎ ‎Następnie‎ ‎powinniśmy‎ ‎żałować‎ ‎za‎ ‎wszystkie razem‎ ‎i‎ ‎za‎ ‎każdy‎ ‎z‎ ‎osobna‎ ‎grzech‎ ‎śmiertelny,‎ ‎potem‎ ‎za‎ ‎powszednie,‎ ‎za‎ ‎złe‎ ‎nałogi‎ ‎i‎ ‎inne zarzewia‎ ‎grzechowe,‎ ‎za‎ ‎grzechy‎ ‎cudze‎ ‎i‎ ‎za ukryte.‎ ‎Żal‎ ‎ten‎ ‎powinien‎ ‎być‎ ‎tego‎ ‎rodzaju, iżby‎ ‎w‎ ‎nas‎ ‎wyrobił‎ ‎pogardę‎ ‎siebie‎ ‎samych, abyśmy‎ ‎pragnęli‎ ‎za‎ ‎nie‎ ‎być‎ ‎wzgardzonymi od‎ ‎wszystkich,‎ ‎abyśmy‎ ‎byli‎ ‎gotowymi‎ ‎do znoszenia‎ ‎wszelkich‎ ‎przykrości‎ ‎i‎ ‎abyśmy •wszystkie‎ ‎przeciwności‎ ‎z‎ ‎weselem‎ ‎ducha cierpieli.‎ ‎Ponieważ‎ ‎zaś‎ ‎te‎ ‎łzy‎ ‎są‎ ‎szczególniejszym‎ ‎darem‎ ‎Boga,‎ ‎przeto‎ ‎należy‎ ‎Go‎ ‎o nie‎ ‎gorąco‎ ‎i‎ ‎pokornie‎ ‎prosić.
https://niewolnikmaryi.com/2024/09/26/feniks-odrodzony-czyli-cwiczenia-duchowne-kard-j-bona-cz-ii-o-celu-czlowieka/

Pisma ascetyczne kardynała Jana Bony. I, Feniks odrodzony czyli Ćwiczenia duchowne.  Tarnów, 1891.

ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

Jedna odpowiedź do „Feniks odrodzony, czyli Ćwiczenia duchowne. Kard. J. Bona – Cz. III. O grzechach”

  1. Awatar Zbyszek
    Zbyszek

    Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

    Polubienie

Skomentuj