Rozmyślanie Drugie
O usuwaniu przeszkód,
które nas z drogi do celu sprowadzają.
I. Lubo wszyscy poznajemy dokładnie, w jakim celu jesteśmy stworzeni i dokąd, dążyć mamy, jednak tak wiele jest przeszkód tamujących nam tę drogę i odwodzących nas od tego celu, że trudno znaleźć człowieka, któryby się szczerze o to starał, aby przez świętość życia tam zmierzał, dokąd go kieruje własne poznanie. Wszyscy my jako owce pobłądziliśmy, każdy na swą drogę ustąpił (Izaj., LIII, 6.).
Przypatrzmy się naszej duszy, a znajdziemy tam bardzo liczne grzechy wprost sprzeczne z naszym celem ostatecznym. Ale i w stanie łaski, jak wielka nasza nędza i niedołęstwo? Przedstawmy sobie człowieka ze schorzałymi rękoma, kulejącego na nogi, cierpiącego zawrót głowy. Temu nieszczęśliwemu polecono przynieść w bardzo kruchem naczyniu jakiś kosztowny płyn przez drogę stromą, wiodącą ponad przepaść, zarosłą i wystawioną, na ciągle i szalone burze. Oto nasz obraz, którzy w tych kruchych naczyniach ciała nosimy nieoceniony skarb łaski Bożej tak, że słusznie możemy zawołać z Apostołem: Nieszczęsny ja człowiek, któż mnie wybawi od ciała tej śmierci? (Rzym., VII, 24.).
Nachodzą nas niezliczeni nieprzyjaciele wewnętrzni i zewnętrzni i jakby się sprzysięgli przeciwko duszy naszej, starają się ją sprowadzić z drogi prawdziwej. Wewnętrznymi nieprzyjaciółmi są złe pożądliwości, skłonności, przyzwyczajenia, nałogi, przewrotne zasady, zmysły zewnętrzne, umysł chwiejny i wyobraźnia żywa a rozpasana. Zewnętrznymi zaś nieprzyjaciółmi są: szatan, czychający na naszą zgubę; ludzie pociągający nas swym przykładem i namowami do grzechu, wszystkie stworzenia, które albo nas uwodzą swymi powabami, albo też w różny sposób trapią; wreszcie sam Bóg odmawia nam niekiedy wewnętrznego wesela i dopuszcza na nas w swojej sprawiedliwej woli skrupuły, oschłości i pokusy.
II. Potrzeba tedy uzbroić duszę do walki i usuwać powyższe przeszkody: a mianowicie należy mądrze używać stworzeń, stanowczo i mężnie opierać się szatanom, a na ludzi albo zupełnie nie zważać, albo ich cierpliwie dobrem pokonywać. Co jest konieczne i nie da się zupełnie zniszczyć, to należy wytrwale osłabiać, odejmując mu o ile można roztropnie zmysłową przyjemność.
Woli Bożej należy chętnie poddać własną wolę, w tem głębokiem przekonaniu, że się ma sprawę z najlepszym Ojcem i Lekarzem, który z pokuszeniem uczyni też wyjście, abyście mogli znieść (I. Kor., X, 13.). Jeżeli nam skłonności do niektórych grzechów sprawia i większe trudności, dobrze będzie zrobić sobie spis takowych. aby przez szczegółowy rachunek sumienia powoli jedne po drugich pokonywać. To zaś wszystko, co trąci zbytkiem, powinniśmy zupełnie porzucić, a ćwiczyć się w prostocie, wstrzemięźliwości i ubóstwie: a nawet tego, co jest koniecznem do życia, należy ostrożnie używać i nie przywiązywać się do tego sercem, aby nam nie przeszkadzało w osiągnięciu naszego celu. Nie możemy też winy przypisywać stworzeniom, ani oskarżać szatana, że nas swoimi pokusami i zasadzkami odwodzi od celu, bo wszelka strata jest naszem własnem dziełem. Przed człowiekiem żywot i śmierć, dobre i złe; co się mu podoba, będzie mu dano (Ekkl., XV., 18.).
III. Aby zupełnie wyczerpnąć ten przedmiot, należy się następnie zastanowić nad bardziej szczegółowymi i więcej indywidualnymi przeszkodami w dążeniu do celu ostatecznego. Są to następujące: niebaczność na nasz cel ostateczny, wykonywanie czynności na oślep i bez wytkniętego zamiaru czyli intencyi, przywiązanie zbyteczne do stworzeń i szukanie własnej korzyści; znajdywanie zbytniej przyjemności w pokarmach, napojach, spoczynku, rozmowach, fraszkach i żartach bez wszelkiego namaszczenia duchowego: kierowanie się opinią światową i względem ludzkim, przez co więcej słuchamy ludzi, niż Boga i to mamy za uczciwe lub nie, co za takie uchodzi u ludzi, a może nie jest takiem samo w sobie i w oczach Bożych: niestałość w ćwiczeniu się w cnotach i rzucanie się na wszystkie strony; zbyteczne wylanie się na zewnętrzne praktyki, a zaniedbanie ćwiczeń wewnętrznych; wykonywanie czynności raczej z przyzwyczajenia, aniżeli z popędu serca; uwaga na liczbę uczynków, a nie na ich dobroć ; nieuwaga na wewnętrzne poruszenia, natchnienia i na obecność Boską.
Te i tym podobne przeszkody musimy koniecznie usunąć za pomocą przeciwnych im aktów i czynów, naśladując w tym względzie rolnika, który czyszcząc pole, nie zadowolili się wycięciem chwastów, ale je z korzeniami „ wyrywa, by nie odrosły na nowo. Wreszcie należy wzbudzić i akty: pokory, zawstydzenia, żalu i bojaźni: a ponieważ wszelka moc nasza od Boga pochodzi, należy Go pokornie. prosić, aby uczył ręce nasze do boju (Ps. XVII, 35.) i udzielał nam łaski, byśmy prostą drogą zdążali do Niego, który jest naszym ostatecznym celem i zapłatą naszą bardzo wielką (Ks. Rodz., XV, 1.).
Rozmyślanie trzecie.
O grzechach
I. Ponieważ się nic tak bardzo nie sprzeciwia naszemu celowi, jak grzech, powinniśmy się uważnie zastanowić nad jego złością, ciężkością i brzydotą, byśmy za popełnione szczerze pokutowali, a teraźniejszych i przyszłych przy pomocy Bożej unikali. Pierwszy grzech popełnili Aniołowie w niebie. Wielce to obszerny przedmiot do rozważania. Najpierw stan, w jakim znajdowali się Aniołowie przed grzechem;
ilu darami natury i laski byli ozdobieni, jak to ich Pan Bóg stworzył szczerymi duchami, nieśmiertelnymi, obdarzonymi rozumem i wolną wolą, mądrymi, mieszkańcami Niebios i uczestnikami chwały Bożej,
Powtóre, jak niewdzięcznymi okazali się Aniołowie, buntując się przeciw Bogu i używając całej wolności i wszystkich sił, aby obrazić Tego, któremu dla tylu tytułów powinni byli służyć.
Po trzecie, jak bardzo brzydzi się Bóg grzechem i jak go nienawidzi skoro tak doskonałe istoty nieodwołalnie odrzucił na wieczne męki za jeden tylko grzech.
Po czwarte jak szkodliwą i zaraźliwą jest moc grzechu, skoro te istoty nieśmiertelne, tyloma znakomitymi własnościami obdarzone, tak straszliwie zepsuł i zeszpecił.
Po piąte, zwróciwszy uwagę na samych siebie, porównajmy naturę naszą z naturą Aniołów, naszą niskość z ich wysokością i liczbę grzechów naszych z jednym ich grzechem: a następnie podziwiajmy nieskończoną dobroć Boga, który za jeden grzech na wieki odtrącił od siebie Aniołów, a nas niezliczonymi grzechami skalanych cierpliwie znosi. Aniołów za jeden grzech ukarał wiecznie, nie pozostawiając im ratunku, nas zaś odkupuje od śmierci wiecznej krwią Syna swojego, dla nas ustanawia Sakramenta święte i inne środki ratunkowe. Jakiż wstyd i żal powinny nas wobec tego ogarnąć! Tym samym sposobem należy rozważyć i drugi grzech, jaki nasi pierwsi rodzice w raju popełnili, z którego, jakby z korzenia, wyrosły te wszystkie nieszczęsne skutki, nędze i ułomności doczesnego żywota.
Następnie należy rozważyć jak długo i ciężko za ten grzech pokutowali Adam i Ewa. Ich przykład powinien nas pobudzić do szczerej pokuty zaliczne i ciężkie nasze przewinienia. Gdyby Pan Bóg uwolnił którego z potępieńców z piekła i pozwolił mu za grzechy pokutować, o jak że chętnie i gorliwie podjąłby się tej pracy ? tak też i my czynić mamy, bo nas tylokrotnie już zachował Pan Bóg od tych kar, co oczywiście nie mniejszem jest dobrodziejstwem, jak gdyby nas ze samego piekła wyzwolił.
II. Złość grzechu jest tak wielka, że wszystkie możliwe rodzaje złości w sobie zawiera. Wszak złem jest ubóstwo, boleść, niewola, choroba i śmierć; wszystko to owoce grzechu. On obdziera duszę z tego najdroższego skarbu Bożego, z łaski poświęcającej, on trapi duszę wewnętrznymi zgryzotami sumienia; człowieka czyni sługą żądz i podłym niewolnikiem szatana; odrywa duszę od Boga, tego źródła jej życia i niemiłosiernie ją zabija; wszystko wywraca, obala, psuje i wprawia w zamęt, a na człowieka ściąga kary wieczne, które niejako z dwóch części się składają, to jest z utraty oglądania Pana Boga twarzą w twarz i ze strasznych mąk ognia piekielnego.
Ciężkość zaś grzechu można poznać najpierw ze względu na Pana Boga. Bóg jest najwyższą i najdoskonalszą istotą, stąd też
grzech wyrządza Mu nieskończoną obrazę. Bóg jest najwyższem dobrem, które przez grzech porzucamy a w stworzeniach znikomych zakładamy nasze szczęście, co jest oczywistem bałwochwalstwem i zaprzeczeniem istoty Boskiej. On jest ojcem, oblubieńcem, królem i panem naszym; to też przez grzech popełniamy morderstwo, cudzołóstwo, rokosz i wiarołomstwo nie do darowania.
Iżali to oddawasz Panu, ludzie głupi i szalony; azaż nie On jest ojcem twoim, który cię posiadł i uczynił i stworzył cię? (Deut., XXXII, 7.) Tak wola Pan Bogi wzywa nas, byśmy pamiętni na otrzymane od Niego dobrodziejstwa i na obiecane nam życie wieczne starali się o nasze zbawienie. Szatan zaś nawołuje i wzywa nas do oczywistej zguby w zamian za marne i zwodnicze uciechy ciała i świata: my jednak wchodzimy ze szatanem w sojusz przeciwko Bogu i zgadzamy się z podszeptami naszego śmiertelnego wroga! Dalej należy się zastanowić nad tem, co nas skłoniło do grzechu; bo wielkość obrazy rośnie w miarę tego, im lżejsza przyczyna ją sprowadza. Cóż nas tedy skłoniło do grzechu? nic nie znacząca i obrzydliwa rozkosz cielesna, mamy dym chwały, podła chęć zysku, w ogóle rzeczy próżne i jako dym przemijające.
Po trzecie wielkość obrazy grzechowej wynika z nicości i podłości obrażającego. Człowiek, ten proch i garstka popiołu, dym krótkotrwały, lichy robak ziemski i stek zgnilizny, odważa się bezczelnie obrażać najwyższego Monarchę. Jeżeli się człowieka, który tylko doczesne życie odjąć nam może, tak bardzo lękamy, czemuż się nie boimy Tego, który może nas strącić w ogień piekielny?
Po czwarte grzech nie tylko Boga obraża; on wyrządza krzywdę Aniołom i Świętym, bo udaremnia ich pomoc; wyrządza krzywdę Kościołowi świętemu, sprawiając mu boleść z utraty własnego dziecięcia ; on krzywdzi i wiernych, bo im daje zgorszenie ; szkodzi niewiernym, bo oni widząc niegodziwe życie Chrześcijan, obwiniają o to naszą świętą religię; szkodzi nawet samym potępionym, bo ich kara powiększa się w miarę większej liczby współtowarzyszy; szkodzi wszystkim stworzeniom, bo ich grzesznik używa za narzędzia ku znieważaniu Stwórcy. Po piąte ciężkość grzechu okazuje się juźto z wielkości kar, jakie w tem i przyszłem życiu ściąga na siebie, juź to z tego, co Chrystus Pan dla zgładzenia grzechu wycierpiał. Rozważywszy to wszystko, powinniśmy wzbudzić w sobie jak największy żal i zdziwienie, że nas jeszcze ta ziemia nosi; dlaczego nas jeszcze nie wytępili mieczami swymi Aniołowie, słudzy sprawiedliwości Bożej; dlaczego nas jeszcze oświeca słońce, księżyc i gwiazdy; czemu nie wystąpiły zbrojno przeciwko nam wszystkie stworzenia? Wreszcie należy po dziękować Panu Bogu za czas do pokuty i postanowić stale świętsze odtąd prowadzić życie.
III. Poznawszy już dokładnie złość i ciężkość grzechu, powinniśmy następnie zbadać sumienie i przypomnieć sobie dokładnie wszystkie grzechy. Można sobie rachunek sumienia w ten sposób ułatwić, że się przechodzi myślą za porządkiem wszystkie czynności dawniejszego życia, wszystkie miejsca pobytu i wszystkie zajęcia, przypominając sobie jak najpilniej czemeśmy w różnych porach życia, w różnych miejscach, przy różnych zajęciach, przeciw przykazaniom Boskim i kościelnym i przeciw obowiązkom własnego stanu zgrzeszyli. Następnie wszystkie te grzechy wyznamy z jak największem upokorzeniem, najpierw przed Panem Bogiem, a następnie przed kapłanem, przyznając się także do grzechów ukrytych. Ukrytymi zaś grzechami nazywamy te, któreśmy albo zupełnie zapomnieli, albo też, których z powodu ich subtelności poznać nie możemy, jakimi są np. pewna wewnętrzna pycha, dorywcze sądy, złe zamiary, zaniedbania i opuszczenia; albo wreszcie, któreśmy z nieświadomości, albo z powodu szatańskiego omamienia tak popełnili, że się nam zdawało, iż tym sposobem służymy Panu Bogu. Przy tych grzechach nie tyle należy zważać na ich liczbę, ile raczej na to, jak często się do nich powracało, co oczywiście było dowodem pewnej oziębłości i zobojętnienia, a nadto prowadziło łatwo do lekkomyślnego sądu, że na małe grzechy nie ma co wiele zważać. Następnie potrzeba przejść myślą dobre uczynki, jak dalece one były niedoskonałe, przepełnione miłością własną, a pozbawione dobrej intencyi. Zbadawszy to wszystko, wzbudzimy akt żalu i skruchy i sami siebie uznamy za winowajców i wydamy na siebie własnymi usty wyrok potępienia wiecznego. Jednakże te wieczne kary, na jakieśmy zasłużyli, w ten sposób przemienimy na doczesne, że się oddamy Panu Bogu ze zupełną gotowością do ponoszenia w tem życiu wszelkich utrapień, krzywd i niedoli, bylebyśmy nimi odpokutowali za grzechy nasze.
IV. Miłosierdzie Boże względem grzeszników jest prawdziwie bez granic. Bo, po pierwsze rozciąga się na wszystkich ludzi wszelkiego stanu i godności. Powtóre, rozciąga się na wszystkie grzechy tak, że nieskończenie większe jest miłosierdzie Boże, aniżeli wszystkie grzechy, jakkolwiek ciężkie i szpetne. Po trzecie, wyczekuje zawsze pokuty od grzeszników, obiecuje im przebaczenie i udziela takowego, kiedy o nie proszą i zapomina o grzechach tak, jakoby nigdy nie były popełnione.
Należy dalej zastanowić się nad tem, jak to obchodziło się miłosierdzie Boże z nami wtenczas, kiedyśmy grzechami ściągali na siebie gniew Boży; okazywało ono skarby mądrości i cierpliwości względem przedmiotu gniewu. Nie karał nas bowiem Bóg, podczas kiedy innych za nierównie mniejsze grzechy ciężko chłostał. i nie tylko, nie karał, ale nawet równocześnie nas wspierał, podtrzymywał i obsypywał swoimi dobrodziejstwy, a myśmy takowych wprost na Jego obrazę nadużywali. A kiedyśmy uporczywie od Niego stronili, On się niejako o nic innego nie troszczył, byleby nas tylko na powrót do siebie przywołać, : skarcić i odwieść z drogi potępienia.
Toteż powinniśmy tak wielkiego Dobrodzieja. jak najserdeczniej ukochać i błagać Go jak najusilniej, aby nam udzielił łaski takiego żalu za grzechy, iżby nasza boleść i skrucha wydała godne owoce pokuty. Tymi zaś owocami są: ciągły smutek, boleść, czyli pewien rodzaj przyzwyczajenia się do wzbudzania żalu za grzechy, ilekroć sobie takowe przypomnimy; bojaźń i ostrożność, idące w parze z troskliwą czujnością, by na nowo nie zgrzeszyć; unikanie okazyj grzechowych i zadosyćuczynienie, a wreszcie wzgarda siebie samego a miłość Boga.
V. Tu wreszcie pora na łzy i jęki serdeczne: bo chociażbyśmy zebrali razem wszystkie Izy, jakie kiedykolwiek ludzie wylali po stracie najdroższych rzeczy, chociażbyśmy do tego dodali wszystkie Izy wszystkich Świętych i Najśw. Panny, a nawet chociażby ktoś tyle łez wylał, żeby ich obfitością wszystkie źródła, rzeki i morza zalał, nie byłoby ich dosyć, aby należycie opłakać jeden tylko grzech śmiertelny.
Nieskończonego Boga nic skończonego zaspokoić nie może. Stąd też nasze łzy, tak bardzo nieliczne i bez znaczenia, należy łączyć, z obfitymi łzami Świętych i Przeczystej Dziewicy i ofiarować je wszystkie razem Chrystusowi Panu, aby On je ze swoimi nieocenionymi, łzami przedstawił Ojcu niebieskiemu i aby tym sposobem zmazał nasze grzechy. Następnie powinniśmy żałować za wszystkie razem i za każdy z osobna grzech śmiertelny, potem za powszednie, za złe nałogi i inne zarzewia grzechowe, za grzechy cudze i za ukryte. Żal ten powinien być tego rodzaju, iżby w nas wyrobił pogardę siebie samych, abyśmy pragnęli za nie być wzgardzonymi od wszystkich, abyśmy byli gotowymi do znoszenia wszelkich przykrości i abyśmy •wszystkie przeciwności z weselem ducha cierpieli. Ponieważ zaś te łzy są szczególniejszym darem Boga, przeto należy Go o nie gorąco i pokornie prosić.
Pisma ascetyczne kardynała Jana Bony. I, Feniks odrodzony czyli Ćwiczenia duchowne. Tarnów, 1891.
Dodaj odpowiedź do Zbyszek Anuluj pisanie odpowiedzi