Rozmyślania Wielkopostne (22) – Na piątek po III Niedzieli Wielkiego Postu


Ewangelia na Piątek po trzeciej Niedzieli Postu.

(Jan 8.)

Onego czasu przyszedł Jezus do miasta Samaryi, które zowią Sychar, blisko folwarku, który dał Jakub Józefowi synowi swemu. A była tam studnia Jakóbowa. Jezus tedy spracowany z drogi, siedział tak nad studnią. Godzina była jakoby szósta. Przyszła niewiasta z Sama­ryi czerpać wodę. Rzekł je j Jezus, daj mi pić. Bo ucznio­wie Jego odeszli byli do miasta, aby kupili żywność. Rzekła mu tedy ona Samarytańska niewiasta: Jakoż ty Żydem będąc, prosisz u mnie pić, któram jest niewiasta Samarytanka? Bo Żydowie nie obcują z Samarytany. Od­powiedział Jezus i rzekł jej: Byś wiedziała dar Boży, i kto jest, co ci mówi: daj mi pić, tedybyś go prosiła, a dałby ci wodę żywą. Rzekła mu niewiasta: Panie, nie masz czem czerpać, a studnia jest głęboka, skądże masz wodę żywą ? Izażeś ty większy jest, niźli ojciec nasz Jakób, który nam studnię dał i sam z niej pił, i syno­wie jego, i dobytek jego? Odpowiedział Jezus i rzekł jej: Każdy, który pije z tej wody, zasię będzie pragnął; lecz ktoby pił z wody, którą mu ja dam, nie będzie pragnął na wieki. Ale woda, którą mu ja dam, stanie się w nim źródłem wody, wyskakującej ku żywotowi wiecznemu. Rzekła do niego niewiasta: Panie, daj mi tej wody, abym nie pragnęła, ani tu czerpać chodziła. Rzekł jej Jezus: Idź, zawołaj męża twego, a przyjdź tu. Odpowiedziała niewiasta i rzekła: Nie mam męża. Rzekł jej Jezus: Dobrześ powiedziała, iż nie masz męża. Albowiemeś pięciu mężów miała, a teraz, którego masz, nie jest twoim mężem. Toś prawdziwie powiedziała. Rzekła mu niewiasta: Panie, widzę, iżeś ty jest prorok. Ojcowie nasi chwalili na tej górze, a wy powiadacie, że w Jeruzalem jest miejsce, kędy potrzeba chwalić. Rzekł jej Jezus: Niewiasto wierz mi, iż przyjdzie godzina, gdy ani na górze tej, ani w Jeruzalem będziecie chwalić Ojca. Wy chwalicie, co nie wiecie; my chwalimy, co wiemy, bo zbawienie z Żydów jest. Ale przychodzi go­dzina i teraz jest, gdy prawdziwi chwalcy będą chwalić Ojca w duchu i prawdzie, bo i Ojciec takowych szuka, którzy by Go chwalili. Duch jest Bóg, a ci którzy Go chwalą, potrzeba aby Go chwalili w duchu i w prawdzie. Rzekła mu niewiasta: Wiem, że przyjdzie Messyasz, któ­rego zowią Chrystusem, gdy tedy przyjdzie on oznajmi nam wszystko. Rzekł jej Jezus: Jam jest, który z tobą mówię. A natychmiast przyszli uczniowie Jego i dziwo­wali się, że z niewiastą mówił. Wszakoż żaden nie rzekł: O co pytasz, albo co z nią rozmawiasz? Zostawiła tedy wiadro swe niewiasta, i szła do miasta i mówiła onym ludziom. Pójdźcie, a oglądajcie człowieka, który mi po­wiedział wszystko comkolwiek czyniła. Nie tenli jest Chrystus? A przetoż wyszli z miasta, i szli do niego. A tymczasem prosili Go uczniowie mówiąc: Rabbi jedz. A On im rzekł: Mam ja pokarm ku jedzeniu, o którym wy nie wiecie. Mówili tedy uczniowie między sobą: Abożmu kto jeść przyniósł? Rzekł im Jezus: Mój pokarm jest, abym czynił wolę Tego, który mię posłał, abym wykonał sprawę Jego. Izaż wy nie mówicie, iż jeszcze są cztery miesiące, a żniwo przyjdzie? Oto wam powia­dam, podnoście oczy wasze, a przypatrzcie się krainom, żeć już białe są ku żniwom. A kto żnie, bierze zapłatę i zbiera owoc do żywota wiecznego, aby i który sieje weselił się społu i który żnie. Albowiem w tym słowo jest prawdziwe, iż inszy jest, który sieje, a inszy jest, który żnie. Jam was posłał żąć, czegoście wy nie robili. Insi robili, a wyście weszli w prace ich. A z miasta onego wiele Samarytanów uwierzyli weń dla słowa nie­wiasty świadectwo dającej, że mi wszystko powiedział, com jedno uczyniła. Gdy tedy przyszli do niego Samarytanowie, prosili go, aby tam został, i zamieszkał tam dwa dni. I daleko ich więcej uwierzyło w niego dla mowy jego. A niewieście mówili: Iż już nie dla twej powieści wierzymy, bośmy sami słyszeli i wiemy, że ten jest prawdziwie Zbawiciel świata.

 

 

ROZMYŚLANIE XXIII.

Dzisiejsza Ewangelia jest jakby duchowym bal­samem na uleczenie duszy. Prawdziwie Ewangelia, to jest dobra dla grzeszników nowina, a przeczytawszy te słowa, nabieramy ochoty i męstwa do powstania z grzechów. Dobry pasterz szuka zgubionej owieczki, i znaj­duje ją w niewieście grzesznicy, która miała pięciu mężów, a z szóstym mieszkała w nieuczciwym związku. Dobrocią pozyskuje Zbawiciel tę zgubioną owieczkę. Jak szukał wtedy, tak szuka i teraz. Czyś nie do­świadczył miłosierdzia Zbawiciela? Czy chcesz na to dowodów? Dowodem jest, że jeszcze żyjesz, że masz czas nawrócenia się do Boga. Gdyby nie dobroć Zba­wiciela, dawno już byłbyś na wieki odrzuconym. Nie­stety ! szuka nas Pan Jezus, a my umykamy mu z drogi, woła na nas: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy pracujecie i jesteście obciążeni, a ja was ochłodzę i znajdziecie pokój duszom waszym“. Co za zaślepie­nie! Obiecuje nam Zbawiciel to, co dla każdego jest najmilszym; to, czego za wszystkie skarby świata do­stać nie można, to jest pokoju duszy, a my go nie chcemy! Oto na widok tej naszej ślepoty, daje nam sam Zbawiciel odpowiedź w dzisiejszej Ewangielii: „Gdybyś wiedział dar boży, i kto jest, co ci to mówi, tedybyś go prosił, a dałby ci wodę żywą“. Tak mówi Zbawiciel do niewiasty grzesznicy, tak mówi i dzisiaj do nas grzeszników. A cóż to jest ta woda żywa, którą nam Zbawiciel dać obiecuje, jeżeli go prosić bę­dziemy? Woda żywa, to miłość, która się rozleje w sercach naszych przez Ducha świętego. A gdzie mi­łość, tam już są nasycone wszystkie nasze pragnienia, tam jest początek nieba na ziemi, tam się już niczego nie pragnie, bo się już ma wszystko, tam się już wy­ pocznie w tym świętym pokoju duszy, w pokoju jakiego nam świat dać nie może, bo go nie zna i nie ma.

 

A jakoż przyjść do tak błogiego stanu duszy? Jak przyjść? Przecież wyraźnie uczy Zbawiciel w dzi­siejszej Ewangelii, jak przyjść, mówiąc: „Tedy-byś go prosiła, a dałby ci wodę żywą.” Oto modlitwa, to pierwsze kroki, a te kroki, to już same zaprowadzą do źródła miłości, do Jezusa utajonego w najświętszym Sakramencie.

 

Gdyby dzisiaj kto odkrył takie źródło, które by przedłużyło życie ludzkie o lat sto, gdyby owo źródło było nawet gdzie daleko za morzem, to można być pewnym, że ludzie na wyścigi gnaliby do takiego źró­dła, poświęcając na drogę choćby i ostatni grosz i trudy i przykrości w podróży. Kto to wie, może i jest gdzie w świecie takie źródło, które przedłużyłoby życie ludz­kie na kilka dziesiątek lat. Ale go jeszcze nikt nie odkrył, bo wiele jest sił tajemnych w przyrodzie, któ­rych ludzie jeszcze nie odkryli.
Ale źródło żywej wody, które przedłuża życie nasze na całą wieczność, już jest odkryte. A odkrył je sam Pan i Stwórca natury Jezus Chrystus, zatem pewność po naszej stronie. I dzi­siaj w Ewangelii słyszeliśmy, jak nam sam Pan Jezus to źródło wskazuje. Nie potrzeba go szukać i za nim jeździć w dalekie kraje. Na miejscu je mamy. Mamy w każdym kościele to źródło, którem jest Jezus Chry­stus w najświętszym Sakramencie. A kto się usposo­biony napije z tego źródła, to jest, kto godnie przyjmie Pana Jezusa w komunii świętej, w tego duszy rozleje się miłość przez Ducha świętego, i tą miło­ścią zasyci się dusza, że już więcej niczego pragnąć nie będzie, bo zostanie nasyconą.

Ale… ale, konie­czny warunek, aby to źródło żywej wody skutkowało, jest, trzeba je poznać. Chrystus Pan sam kładzie ten warunek, gdy mówi do niewiasty: „Gdybyś wiedziała dar boży, i kto jest, co ci to mówi“ . Stąd to wi­dzimy, że źródło jest, to jest Pan Jezus w Komunii św., ludzie piją z tego źródła, a i tak mało im to skutkuje. Dlaczego? Bo wymaganego warunku nie do­ pełnili, nie poznali Pana Jezusa utajonego w Komu­nii św. Albowiem, gdyby go należycie poznali, za nic w życiu nie przyjęliby go niegodnie. A tak miłość przez Ducha świętego, która się powinna rozlać w du­szach naszych po przyjęciu Pana Jezusa w Komunii św., musi zastygnąć na lodowatych sercach naszych, chociaż On tylko jest miłością, On źródłem wszelkiego szczęścia, pociechy i ratunku dla wszystkich i dla ka­żdego z osobna:

A tak kto chory, niech spieszy do Jezusa, bo tylko On jest jedynym Lekarzem duszy naszej, jako już poznałeś w dawniejszym rozmyślaniu.

Kto cierpi pragnienie prawdy i miłości, niech się kwapi do Jezusa, albowiem On sam woła nas do sie­bie: „Jeżeli kto pragnie, niech do mnie przyjdzie, a pije, i rzeki żywej wody, to jest obfitość miłości, popłyną z żywota jego“.

Kto słaby a ułomny, niech się kwapi do Jezusa, bo On jest moc i siła Boska.

Kto się lęka śmierci, niech przyjdzie do Jezusa, albowiem On jest zmartwychwstaniem i życiem i tylko On bojaźń śmierci uśmierzyć może.

Kto głodny pokarmu duchownego, niech czym prędzej śpieszy do Jezusa, albowiem On jest chleb żywy, który z nieba zstąpił, a jako taki zasila nas ku żywo­towi wiecznemu.

Kto chodzi w ciemnościach złego życia, niechże szuka czym prędzej światła, aby poznał i widział swe grzechy, a zatem niechże śpieszy do Jezusa, bo On jest prawdziwym światłem, które oświeca każdego czło­wieka przychodzącego na świat.

Kto szuka prawdziwej mądrości, niech się przy­bliży do Jezusa, albowiem On i jedynie On jest pra­wdziwą mądrością z nieba, bo mądrość tego świata jest głupstwem u Boga według wyrażenia pisma św.

Kto smutny, prześladowany, od zawistnego losu ścigany, niech się wiarą wpije i wpatrzy w Jezusa w najświętszym Sakramencie, a znajdzie w smutku pocieszenie.

 

Wreszcie, kogo gryzą i trapią ciężkie grzechy i zbrodnie, niech wiarą przez pokutę przybliży się do Jezusa, jako się przybliżali do niego grzesznicy i cel­nicy, a On ich przyjmował, i nie tylko że ich przyj­mował, ale ich też bronił przed szemraniem faryzeu­szów, co więcej — bronił ich przed sądem Boga Ojca, gdy mówi: „że będzie w niebie większe wesele nad jednym pokutującym grzesznikiem, niż nad dziewięć­dziesiąt dziewięciu sprawiedliwych, którzy pokuty nie potrzebują”.

Tak się to trzeba przybliżyć do Jezusa, ale nie tak jak się przybliżał Judasz, który go powierzchownie całował, a w duszy zakrywał zdradę, albo jak się przybliżali faryzeusze, aby go zdradą podchwycili w mo­wie; jako i dzisiaj wielu chrześcijan niby się przybli­żają do Jezusa, wyznają naukę jego jako chrześcijanie z imienia, ale do woli naukę tę przekręcają, i do swej złej woli stosują.

Może i tobie przyjacielu, zdaje się, żeś zbliżony do Jezusa, ale jeżeli go czcisz tylko wargami, a serce twoje dalekie od niego jest; jeżeli go nie naśladujesz w każdej twej myśli, w każdym słówku i w każdym twym czynie, przynajmniej o tyle, o ile przy krewkości natury swej potrafisz, toś daleko od niego.

 

Trzeba się do niego przybliżyć, jak to uczyniła w dzisiejszej Ewangelii grzesznica Samarytanka, która się zbliżyła do niego z wiarą a ufnością, a prostym sercem i doznała pocieszenia. Aby się zaś przybliżyć trzeba wstąpić na tę drogę, którą szedł Pan Jezus. „Bo jako jest ‚podwyższone niebo od ziemi — mówi Bóg przez proroka — tak też są podwyższone drogi moje od dróg waszych“ (Izaj. 55).

Albowiem drogi, którymi Chrystus Pan do nas przyszedł są: pokora, posłuszeństwo, mi­łość, prawda, nade wszystko oddanie woli swej na wolę Boga Ojca niebieskiego. Zaś drogi światowe są: py­cha, łakomstwo, nieczystość, kłamstwo, niesprawiedli­wość i wszelkie złości. Jeżeli postępujesz tą ostatnią drogą, to się nie zbliżysz do Jezusa, i owszem jeszcze się oddalasz od niego, a oddalając się jakoż się przy­bliżyć możesz?

Właśnie te rozmyślania w tym Poście wskazują ci prostą drogę, abyś na nią wstąpił i dalej postę­pował, aż się zbliżysz do Jezusa. A gdy się już zbliżysz, to już stoisz przy niebieskim Lekarzu, który cię uzdrowi.

 

Nie bądźże, przyjacielu, głuchym na głos Boga, który na cię woła: „Przybliżajcie się do Boga, a ‚przy­bliży się do was. Dręczcie się i żałujcie, płaczcie, śmiech wasz niech się obróci w żałość, a wesele w smutek. Uniżcie się przed oblicznością Pańską, a podwyższy was” (Jak. 4.)

 

Pomnij, bracie, na słowa Zbawiciela, który mówi: „że nie przyszedł wzywać sprawiedliwych, ale grze­sznych ku pokucie”. Idźże więc zaraz do niego, idź póki jest miłosiernym i przystęp do niego nader łatwy. Idź, ukaż się kapłanowi. On jest zastępcą Pana Jezusa na ziemi, wyznaj przed nim grzechy swe, bo jeżeli teraz nie wyznasz, przyjdzie czas, gdzie rad nierad stanąć musisz przed tym samym Panem Jezusem, kiedy cię zaraz po śmierci sądzić będzie, ale go wten­czas już nie znajdziesz jako miłosiernego, ale jako sprawiedliwego Pana i Boga. A jeżeli pomrzesz w grze­chach, uwidzisz w nim surowy i zagniewany majestat Boski. Myślę, że nie będziesz tak lekkomyślnym, abyś zamienił miłosiernego Pana Jezusa, na zagniewany majestat.

 

Lecz przybliżenie się do Pana Jezusa, wtenczas tylko jest prawdziwe i całkowite, jeżeli z niego wy­wiąże się miłość. Ze strony Chrystusa Pana miłość już jest gotowa — według słów pisma świętego: „W tern jest miłość, nie jakobyśmy my umiłowali Boga, ale iż On pierwszy umiłował nas i posłał Syna swego ubłaganiem za grzechy nasze“ (Jan 4.). Zaś z naszej strony obudzi się wzajemna miłość, serdecznym i prawdziwym rozmyślaniem o życiu, nauce i śmierci Chrystusa Pana.

 

Ale do takiej ku Chrystusowi miłości, przyjść może tylko serce wolne. Musi ono być, jak to mówią, do rozdania. Jest to warunek, bez którego nie może człowiek umiłować Chrystusa Pana nade wszystko. Kto kocha nadmiar swą rodzinę, pieniądze, smaczne jedze­nia i picia, wygody życia i jakiekolwiek bądź światowe cacka i błyskotki i marności, czyli co na jedno wy­chodzi, kto się rozkochał w światowych gnojach, ten już zapełnił swe serce, albo całkowicie albo częściowo i nie masz tam już miejsca do całkowitej i doskonałej miłości Boga. Takie serce nie jest do rozdania i do wynajęcia, bo w nim już ktoś mieszka. Łatwo wyro­zumieć, dlaczego świątobliwi męże i niewiasty pierwej rugowali z serc swych światową miłość, nim się od­dawali na całkowitą służbę Bożą. Pozbywali się jak najkrótszym sposobem majątków, usuwali się od zgiełku i powabu światowego — słowem: czyścili i wymiatali z serc swych ziemską miłość i przywiązanie do świata.

A gdy już tak wypróżnili swe serca z ziemskiej miło­ści, mogli w duszy zawołać: Serca nasze wolne i otwarte, przyjdź dobry Jezu, posiądź je! — Dadzą się tu zastosować słowa wielkiego Apostoła: „Ale co mi było zyskiem, tom poczytał dla Chrystusa być szkodą. Owszem poczytam wszystko za szkodę dla wy­sokiego poznania Jezusa Chrystusa Pana naszego, dla któregom wszystkiego postradał i mam sobie za gnój, abym Chrystusa zyskał”.

DROGA KRZYŻOWA – Piękne rozważania o. K. Antoniewicza 1923 r.

Rozmyślania Wielkopostne (22) – Na czwartek po III Niedzieli Wielkiego Postu


Ks. Feliks Gondek – Rozmyślania nad ewangeliami każdego dnia Wielkiego Postu. Dla zbudowania i uświęcenia ludu chrześcijańskiego. Kraków. 1888

 

 


ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Create a website or blog at WordPress.com

%d blogerów lubi to: