DROGA KRZYŻOWA – Piękne rozważania o. K. Antoniewicza 1923 r.


STACJA I

Pan Jezus na śmierć krzyżową skazany.

Jako owca na zabicie wiedzion będzie… a nie otworzy ust swoich.(Izaj. 53).

Y. Chwalimy Cię Panie Jezu Chryste i błogosła­wimy Cię.
R. Boś przez krzyż Twój św. świat od­kupił.

Stoi Pan nieba i ziemi, najsłodszy nasz Zbawiciel jako największy zbodniarz i winowajca, przed Piłatem! I ten, który przyjdzie sądzić w chwale i majestacie świat cały, poddał się w uniżeniu pod sąd jednego niegodziwego człowieka! O Jezu mój drogi! gdzież chwała i majestat Twój? Korona z cierni i berło z trzciny! A ludzie tłumnie zebrani wołają i krzyczą: Ukrzy­żuj Go, Ukrzyżuj Go! A Zbawiciel ust swoich nie otwiera, słucha i… milczy! A Piłat wyrok śmierci wydaje, śmierci okrutnej, bolesnej, haniebnej, śmierci krzyżo­wej! A Zbawiciel milczy, i przyjmuje bez narzekania, szemrania, ten wyrok najniesprawiedliwszy, ten wyrok najniegodziwszy! O wstyt i hańba nam wszyst­kim! Chrystus z wyroku człowieka cierpi i milczy! a my z wyroku Boga cierpieć i milczeć nie chcemy! Jezus najniewinniejszy, i najświętszy cierpiał, a my grzeszni­cy i jednego słówka przykrego w milcze­niu znieść nie umiemy!

Choćby nam jak najsprawiedliwiej kto zarzucił jaką wi­nę, my się zaraz oburzamy, gniewamy, przeklinamy, pełno złorzeczenia i niena­wiści w ustach i w sercu, a przecież nas nikt nie biczuje, nie policzkuje, do krzy­ża nie przybija. Potąd łagodni jesteśmy, pokąd nas nikt nie drażni, ale i jednego przykrego słówka znieść nie chcemy od starszych, przełożonych, rodziców, od mę­ża, żony! Czy to tak naśladujemy przy­kład Zbawiciela? Jego usta zawsze otwarte na chwałę Bożą, na naukę i pocie­chę bliźnich, milczeniem się zawarły, gdy szło o chwałę, o życie własne, a nasze usta zawsze zamknięte, gdy idzie o chwałę Bożą, o nauczenie, o pocieszenie bliźnich, zawszę otwarte na gniew, przekleństwo i złorzeczenie! Kto nie umie milczeć kie­dy potrzeba, ten nie umie mówić jak po­trzeba. Patrząc na milczącego Chrystusa Pana przed sądem Piłata, zawołaj z upokorzonego serca:

O Panie Jezu Chryste, najdroższy Zba­wicielu nasz, wzorze cierpliwości i łagodności, któryś bez szemrania i narzeka­nia, jakby jeden z największych zbrodniarzy, przyjął w milczeniu i pokorze wyrok śmierci sromotnej, abyś przez krzyż Twój święty, nas od wiecznej wy­bawił śmierci, prosimy Cię przez nie­winne Twoje na śmierć osądzenie, abyś nas, w dzień sądu ostatecznego nie we­dług nieprawości naszych, ale wielkiego zlitowania Twego sądzić raczył. Daj nam laskę do tego, abyśmy braci naszych bez potrzeby i lekkomyślnie nie sądzili, a gdy na nas sąd ludzki niesprawiedliwy padnie, abyśmy go, idąc za przykładem Twoim, w cierpliwości i milczeniu przyjęli. O to Cię prosimy przez zasługi Twoje, który żyjesz i królujesz Bóg w Trójcy św. je­dyny, na wieki wieków. Amen.

Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, i Chwała Ojcu.

V. Zmiłuj się nad nami Panie.
R. Zmiłuj się nad nami.
V. Któryś za nas cierpiał rany,
R. Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.

Postanowienie. Nigdy się na nikogo nie oburzać, nie gniewać, chociażby nas pokrzywdził w czem albo niesprawiedliwie osądził.

STACJA II.

Wkładają krzyż na Pana Jezusa.

Jeśli kto chce za mną iść, niech zaprze siebie samego, i weźmie swój krzyż i naśladuje mnie. (Mat. 16).

Y. Chwalimy Cię Panie i błogosławimy Cię.
R. Boś przez krzyż Twój św. świat od­kupił.

Kto na kogo wkłada ten krzyż? Czło­wiek, to nędzne, liche stworzenie, ten proch, ten robak ziemi, wkłada krzyż na Jezusa Boga-Człowieka, Stwórcę i Zba­wiciela swego! Pan Jezus dla tego ludu cuda czynił, chleb rozmnażał, chorych leczył, umarłych wskrzeszał, grzechy od­puszczał, a ten lud wywdzięczając się wkłada krzyż ciężki na Niego.

Oburzasz się na tę myśl, ale zapytajmy każdy z nas sumienia własnego: cóżeśmy lepszego uczynili? I tyś doznał tych cudów Chrystusa. Któż pomnożył to ziarno, coś rzucił w łono ziemi, że pełnym strzeliło kłosem, któż pobłogosławił te pola twoje, że ci obfity plon wydały? któż cię w nie­szczęściu ratował, w smutku pocieszał, w głodzie nakarmił, lub sam, lub przez pośrednictwo ludzkie? któż ci schorzałemu zdrowie przywrócił, od śmierci ratował? któż ci już nie raz jeden grzechy odpuścił i duszę twoją nakarmił Ciałem swojem i napoił Krwią swoją przenajświętszą? A ty jakżeś Mu się za to wszystko odwdzięczył? Krzyżem twardym, grzechem twoim; ach bo ten grzech, jest najtwardszym dla Zbawiciela krzyżem; ileś razy grzech twój ponawiał, tyłeś razy wkła­dał krzyż na ramię Zbawcy twego! O! cóż ci ten najsłodszy Zbawiciel uczynił złego, że dla najlichszej rzeczy, dla kieliszka wódki, dla jednej chwili bydlęcej swa­woli, dla kilku lichych groszy, odważasz się odnawiać gorzką mękę Jego? I śmie­jesz się i weselisz się, patrząc na boleści Jego, których i ty sprawcą jesteś! Na Chrystusa krzyż wkładają, a On milczy i nie wymawia się od tego ciężaru i w po­korze przyjmuje go na siebie. Na nas kiedy najmniejszy krzyżyk Bóg spuści, dla dobra i zbawienia naszego, zaraz na­rzekamy, żalimy się na Boga, że o nas nie pamięta,, a tymczasem to my o Nim nie pamiętamy, za dobrodziejstwa nie umiemy dziękować, a na najmniejszy krzyżyk narzekamy! Da ci Bóg chleba pod dostatkiem, a ty się z biednym niechcesz podzielić, a kiedy Bóg- za to nieurodzajem cię pokarze, to się żalisz. Da ci Bóg jakie szczęście, a nikt z niego nie korzysta, szczęściem twojem z nikim dzielić się nie chcesz, ale da ci Bóg krzyż, tobyś go zaraz rad zwalił na drugiego. Przypatrz się z jaką cierpliwością Pan Jezus krzyż ciężki, a z jaką niecierpliwością ty krzyż lekki przyjmujesz i zawo­łaj z upokorzonego serca:

Mnie, mnie, a nie Tobie Panie ten krzyż należy się, boś nie Ty, o Jezu Chryste, alem ja zgrzeszył! Lecz Tyś w niepojętej miłości Twojej, przyjął grzechy ludzkie na Siebie, i stałeś się ofiarą zadość czy­niącą sprawiedliwości Ojca Twego przedwiecznego. Obym patrząc na Ciebie mógł się nauczyć dźwigać krzyż mój, dziękując i błogosławiąc Cię, że mi dozwalasz przez krzyż pokutny zbliżyć się do Ciebie, któ­rym przez grzech od Ciebie się oddalił. Daj mi łaskę, abym nigdy nie szemrał, nie narzekał, ale w pokorze wielkiej przyjął każdy krzyż z rąk Twoich. Daj mi łaskę, abym przez życie dźwigając krzyż mój wiernie, przez krzyż do chwa­ły po śmierci mógł się dostać! O to Cię proszę przez zasługi Twoje, który żyjesz i królujesz Bóg w Trójcy świętej jedyny na wieki wieków. Amen.

Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, i Chwała Ojcu.

V. Zmiłuj się nad nami Panie.
R. Zmiłuj się nad nami.
V. Któryś za nas cierpiał rany,
R. Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.

Postanowienie. Przy łasce i pomocy Bożej chcę znosić w pokorze, i cierpliwo­ści, wszelkie uciski i utrapienia, jakie Bóg na mnie zeszłe, bez szemrania i na­rzekania.

STACJA III

Pan Jezus upada pod krzyżem.

Mdłość mię zdejmowała dla grze­szników opuszczających zakon Twój.
(Ps. 118).

V. Chwalimy Cię Panie i błogosławimy Cię.
R. Boś przez krzyż Twój św. świat od­kupił.

O jakże bolesna była ta droga, którą Chrystus Pan szedł na górę Kałwaryjską. Zmęczony, krwawo ubiczowany, ugina się pod krzyża ciężarem grzechów naszych! On wszechmocą swoją stworzył to drze­wo, z którego ludzie dla Niego krzyż uciosali. Wszystko co masz, to masz z ła­ski i wszechmocy Jego, a tyś tego wszyst­kiego użył na krzyż dla Niego. Dał ci Bóg dostatek i bogactwo, a tyś zgłodnia­łemu Panu Jezusowi w osobie tego ubo­giego, nie chciał udzielić i kawałka Chle­ba, aleś za te pieniądze, krzyż dla Niego ciosał, przez pijaństwo, rozpustę, prze­kleństwo i oszukaństwo! Dał ci Bóg mo­wę i słowo, a tyś niem zbluźnił, dał ci myśl, a tyś ją zbrudził, dał ci serce, a tyś niem nienawidził i stałeś się przez grzech twój jakoby krzyżem dla Chrystusa. Ja­dziesz za Chrystusem przez chrzest i wia­rę, ale idziesz nie na to, abyś ten krzyż Jego lżejszym, ale abyś go cięższym uczy­nił, Chrystus pod krzyżem upada, a ty stoisz hardy i dumny i upokorzyć się nie chcesz! Pamiętaj, Chrystus Pan powsta­nie i z tym krzyżem przyjdzie na sąd w chwale i potędze swojej, ale ty wten­czas upadniesz pod ciężarem wyroku, jaki wyda na ciebie, abyś już nie po­wstał na wieki! Idziesz za Chrystusem, urągając jak żydzi i poganie, ale oni nie znali Chrystusa, jak Go ty znasz, ani przez chrzest św. nie byli oświeceni jak ty, a mając wiarę, gorszym stałeś się od niewiernych. Oni raz ukrzyżowali Chry­stusa, a ty Go zaledwie nie co godzina krzyżujesz. Patrzysz na cierpiącego ojca, matkę, brata, siostrę i przyjaciela i z po­mocą i z pociechą im spieszysz; ale to więcej jak ojciec, matka, brat, siostra i przyjaciel, to Pan i Bóg twój, i nie masz litości nad cierpieniem Jego! Ty się litu­jesz nad nieprzyjacielem twoim, widząc go w ucisku i utrapieniu i zapominasz na wszystko złe, co ci uczynił, a tu nie litu­jesz się nad Przyjacielem, Dobroczyńcą twoim, i zapominasz na wszystko dobre, jakie masz od Niego! A kiedy pod krzy­żem cierpienia upadniesz, o jakże daleko jesteś od naśladowania Chrystusa pod krzyżem upadającego; On powstał z upadku swego i w pokorze i milczeniu tą ciężką szedł dalej drogą! Ty upadniesz i gniewem, narzekaniem miotasz na Boga i ludzi, a kiedy powstaniesz, to już nie naprzód, ale wstecz się cofasz. O spójrzyj na upadek i powstanie Chrystusa, i na twój własny. Upadasz grzechem i cieszysz się w upadku twoim, upadasz w cierpieniu i narzekasz, upadek pod krzyżem cierpienia nie straszny, ale upa­dek pod ciężarem grzechu; poznaj to i za­wołaj z upokorzonego serca:

O Jezu mój! Ty upadasz z miłości ku mnie, abyś mnie zbawił, a ja upadam, abym się potępił. O ileż to, ze wstydem i żalem, takich upadków mógłbym nali­czyć! A Tyś mnie zawsze podźwignął, ale czy na to, abym Cię na nowo i jeszcze bo­leśniej obrażał? Czyż dlatego, żeś Ty nieskończenie dobry, ja w złości mojej uporczywie trwać będę! Czyż za to, że Ty mnie kochasz, ja Ciebie nienawidzieć będę! Niechaj upadam pod krzyżem pra­cy, ubóstwa, prześladowania, ale niechaj nie upadam pod krzyżem rozpusty, pró­żniactwa i bezbożności. O Panie Jezu Chryste, broń mię od takiego nieszczę­ścia, trzymaj mnie, abym nie upadł, podżwignij mnie, abym powstał. Chcę krzyż Twój nosić w sercu mojem. O to Cię pro­szę przez zasługi Twoje, który żyjesz i królujesz Bóg w Trójcy św. jedyny na wieki wieków. Amen.

Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, i Chwała Ojcu.

V. Zmiłuj się nad nami Panie.
R. Zmiłuj się nad nami.
V. Któryś za nas cierpiał rany,
R. Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.

Postanowienie. W upadkach mych dźwigać się będę, pokładając całą ufność i na pomoc wzywając Jezusa dla mnie pod krzyżem upadającego.

STACJA IV

Pan Jezus spotyka się z Matką swoją.

Komu cię porównam? albo komu cię przypodobam córko Jerozolim­ska.
(Tren I).

Y. Chwalimy Cię Panie i błogosławimy Cię.
R. Boś przez krzyż Twój św. świat od­kupił.

Kiedy wszyscy najbliżsi opuścili Jezusa, i z tych wszystkich, którym dobrodziej­stwa użyczał, żaden się nie znalazł, któ­ryby z Nim podzielał te wszystkie cierpienia, Matka nie opuściła Syna, Maryja nie opuściła Jezusa. Chciała podzielać wszystkie cierpienia Jego, a patrząc na boleści Jezusa, tem samem podzielała je. Jaka to dla nas wielka pociecha, że ta Matka Zbawiciela, jest teraz Matką na­szą. Jako na tej bolesnej drodze nie opu­ściła Syna swego, tak też i nas nie opuści, na bolesnej drodze życia naszego. Pa­trzy na nas cierpiących i nauczy nas, jak krzyż dźwigać mamy, patrzy na nas pod krzyżem nieprawości błądzących po bezdrożach, i na dobrą naprowadzi nas dro­gę! Bo jest krzyż cierpienia i krzyż grzechu, przy pierwszym błogosławieństwo, przy drugim przekleństwo, pierwszy do Nieba, drugi do piekła prowadzi. O byle Maryja, jako jasna gwiazda, przewodni­czyła życiu naszemu, nie mamy się czego obawiać! O! szukajmy Jej, czeka na nas na tej drodze krzyżowej w boleści i smu­tku i powita nas żałosnem powitaniem i ukaże nam Syna swego pod krzyżem upadającego i zapyta nas: Cóż wam u-czynił Syn mój, cóż wam uczyniła Matka Jego? Nazywacie mnie Matką; czyż dla­tego, aby tem większą ranę zadać sercu, że od dzieci takie boleści ponosić muszę? O! nie opuszczajmy Maryi, bo bez Niej droga życia naszego ciemna, twarda, bo­lesna zostanie! Każdy grzech, którym odnawiamy boleść Chrystusa, odnawia boleść Maryi, a jeśli Bóg grozi tak srogiemi karami każdemu dziecku nie szanu­jącemu matki, jakież kary nagotował dla tych, którzy obrażają, znieważają tę Mat­kę Zbawiciela, tę Matkę całego rodu ludzkiego? Spojrzał Jezus na Maryję i w tem spojrzeniu tyle było pociechy dla serca Jej! spojrzy Mar ja na nas i tym sposobem uspokoi, uciszy, nawróci serce nasze. Ale spojrzyjmy i my na Maryję, spójrzmy wia­rą jako na Matkę naszą, spójrzmy nadzie­ją, jako na Opiekunkę naszą i zawołajmy z rozrzewnionego serca:

O Maryjo! bądź Matką moją! Matka która mnie powiła, nauczyła mnie znać Sy­na Twego i Ciebie, ale Ty mnie naucz jak Jego i Ciebie mogę kochać najgorętszą miłością! Choćbym ciągle powtarzał: ko­cham Jezusa, kocham Maryję, to słowo serca nie rozgrzeje, jeśli łaska Twoja w pomoc mi nie przyjdzie. Jakoś z litością patrzała na Syna Twego pod krzyżem upadającego, tak też i na mnie spojrzyj, pod krzyżem upadającego. Jakoś pełna miłosierdzia patrzała na tych, co krzyż wkładali na Syna Twego, tak też spoj­rzyj i na mnie, bo i ja do tych liczby na­leżę! Ale już więcej należeć nie chcę!
Przy pomocy Twojej, chcę pracować nad sobą, a ilem łez boleści Tobie wycisnął, tyle łez żalu pragnę Tobie przynieść w ofierze! Tyś się odemnie nie odwracała, gdym od Ciebie stronił. Ty mnie nie od­trącisz, gdy do Ciebie powrócę! Nie proszę: uwolnij mnie od krzyża, ale błagam uwolnij mnie od grzechu! O Maryjo! ukój boleści duszy mojej, lub raczej przez bo­leść daj mi przyjść do miłości. O to Cię prosimy przez zasługi Syna Twego, któ­ry żyje i króluje, Bóg w Trójcy świętej jedyny, na wieki wieków. Amen.

Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, i Chwała Ojcu.

V. Zmiłuj się nad nami Panie.
R. Zmiłuj się nad nami.
V. Któryś za nas cierpiał rany,
R. Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.

Postanowienie. Pod opieką Matki Bole­snej i za Jej przykładem znosić pragnę wszystkie, choćby największe cierpienia, któremi się będzie Bogu podobać karać mię i doświadczać.

STACJA V.

Cyreneusz zmuszony pomaga dźwigać krzyż Chrystusowi Panu.

Nie daj, Boże. abym się chlubić miał, jedno w krzyżu Pana naszego Jezusa Chrystusa.
(Św. Paweł do Galatów 6).

V. Chwalimy Cię Panie i błogosławimy Cię.
R. Boś przez krzyż Twój św. świat od­kupił.

O mój drogi Jezu, gdzież jest ów Anioł, który w Ogrojcu podźwignął słabą duszę Twoją, i otarł ten pot krwawy z najświęt­szej twarzy Twojej! Czemuż teraz nie zstąpi z nieba, aby Ci dopomóc do dźwigania krzyża ciężkiego, aby pokrzepić omdlałe siły Twoje? Lecz na cóż Anioła? Czyż się nie znajdzie w tym tłumie ludzi, choć je­den człowiek, któryby Mu dobrowolnie tę miłosną uczynił wysługę? Wszakże to ten sam lud, którego chorych On leczył, zgło­dniałych karmił, umarłych wskrzeszał, który Mu radośnie śpiewał Hosanna. Ach dzisiaj nie masz nikogo, któryby Mu w pomoc pośpieszył. Do urągania, zniewa­żania, katowania wszyscy się sprzysięgli, ale do poratowania trzeba było zmusić człowieka obcego Szymona z Cyreny. A to nie dlatego uczyniono, aby ulżyć mę­ki Chrystusowi, ale dlatego, aby na tej drodze życia nie zakończył. Nie z litości, ale ze złości uczyniono tu miłosierdzie. I dzisiaj jest Chrystus z krzyżem w pośrod­ku nas, i my dziś ludem Jego jesteśmy, nie tym ludem, manną na puszczy, ale lu­dem, Ciałem i Krwią Jego nakarmionym.
Każdy z nas odebrał od Niego tyle łask i nikt z nas do skarg powodu nie ma, a jednak wieluż jest takich, którzyby byli gotowi na uczynienie tej miłosnej wysługi? Bo jako każdy grzech powiększa, tak każdy dobry wedle Boga uczynek umniej­sza ciężar krzyża. A my policzmy i grze­chy i dobre wedle Boga uczynki! Wieleż my razy skrzywdzili, a wiele razy pocie­szyli bliźniego, wiele łez otarli, a wiele wycisnęli, wiele słów na chwałę, a wiele na obrazę Boską. Nie tylko, że nie umniejszasz, ale powiększasz ciężar krzyża, nie tylko że do dźwigania krzyża nie poma­gasz Chrystusowi, ale sam własnego krzy­ża dźwigać nie umiesz! Cokolwiek jed­nemu z tych najmniejszych uczynicie, toś­cie mnie uczynili. Bądź Szymonem Cyrenejczykiem dla Jezusa, w osobie tego biednego , chorego, smutnego, prześladowanego! Ale co on uczynił z przymusu, ty uczyń z dobrej chętnej woli! Chrystus Pan dopomaga ci łaską swoją do dźwi­gania krzyża twego, dopomóż i ty bra­ciom, bliźnim twoim. Bądź Szymonem Cy­renejczykiem dla braci twoich, a jako on doznał, tak doznasz i ty błogosławień­stwa krzyża. Dźwiga brat twój krzyż głodu, nakarm go, dźwiga krzyż smutku, po­ciesz go, dźwiga krzyż prześladowania, obroń go! Ale niestety, my nie tylko, że nie pomagamy innym do dźwigania krzy­ża, ale często nasz na nich zwalamy, a co gorzej, jesteśmy sami krzyżem dla nich! Widząc złość i niedołężność naszą, zawołajmy z upokorzonego serca:

O Panie, Panie! tylu ludzi grzechami obciąża krzyż Twój, i ja do nich należę, ale więcej przy Twojej pomocy należeć już nie chcę, pójdę z krzyżem za Tobą, a Ty Sam dopomożesz mi do dźwigania krzyża mego! Jeśli jeszcze nie umiem, nie mogę krzyża kochać, oto naucz mnie przy­najmniej, abym go nie nienawidził, jeśli jeszcze za nim nie pospieszam, daj abym od niego nie uciekał. Między nienawiścią a miłością krzyża przejściem jest cierpli­we i pokorne z poddaniem znoszenie. O Panie daj łaskę, abym się stal Szymonem dla każdego z braci moich, aby serce mo­je nigdy nie wiedzało, co to jest gniew, nienawiść, zazdrość, i t. p. A jeśli dla ni­kogo nie mogę być pociechą, przynajmniej dla nikogo niechaj krzyżem nie bę­dę. O Panie Jezu Chryste, raczej wszystko cierpieć, jak Ciebie obrazić; a jeśli się nauczę dźwigać krzyż w pokorze i cierpliwości, mam nadzieję, że go i w radości, dźwigać podołam. Miłość krzyż na Ciebie włożyła, a kto krzyża nie kocha, ten i Ciebie kochać nie może. Ale krzyż bez Jezusa nas nie zbawi, ale cierpienie bez miłości nas nie poświęci. Cierpmy w cza­sie tak, żebyśmy przez całą wieczność kochać mogli! O to Cię prosimy Panie Jezu Chryste przez zasługi Twoje, który żyjesz i królujesz Bóg w Trójcy św. je­dyny, na wieki wieków. Amen.

Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, i Chwała Ojcu.

V. Zmiłuj się nad nami Panie.
R. Zmiłuj się nad nami.
V. Któryś za nas cierpiał rany,
R. Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.

Postanowienie. Jeśli będę mógł dopo­móc bliźniemu w dźwiganiu krzyża, w nieszczęściu go pocieszyć, dobrą radą do Boga skierować, nie omieszkam tego uczynić.

STACJA VI

Weronika ociera twarz Zbawicielowi.

Wynijdźmy tedy za obóz do Niego mając urąganie Jego.
(Św. Paweł do Żydów 18).

R. Chwalimy Cię Panie i błogosławimy Cię.
V. Boś przez krzyż Twój św. świat od­kupił.

Weronika, z miłością, pokorą i odwagą, przedzierając się przez tłumy bezbożne, zbliża się do Zbawiciela, aby otrzeć potem i krwią oblaną twarz Jego najświętszą. Kiedy wszyscy, nawet uczniowie, odstą­pili od niego, ze wszystkich, którym do­brze czynił, znalazła się jedna dusza tylko, która tak wdzięczną nie tylko uczuciem, ale i czynem Mu się okazała. O ileż to i dzisiaj Chrystus obelg i zniewag doznaje, bo czyż jest w całym kraju naszym choć jedno miasto, choć jedna wioska tak błogosławiona, w którejby Chrystus przez rok, przez miesiąc, przez dzień jeden nie był obrażony? Czyż się znajdzie choć dom, choć jedna chatka taka? Lecz cóż mówić o domach ludzkich, kiedy to i domy Bo­że od tych obelg nie są zabezpieczone! Tem większa radość dla serca Jezusa, jeśli się znajdzie taki, który i czynem i uczuciem wdzięczność swoją okazuje!; Szymon, pomaga Chrystusowi dźwigać krzyż ciężki, Weronika ociera krwawy pot; , czemuż i ty nie chcesz być tym Szymonem, tą Weroniką? Czy się lękasz, czy się wstydzisz może świata? o kiedy, tak, to jeszcze mało umiesz kochać? Bo prawdziwa miłość lęka się tylko obra­zić osobę umiłowaną! Miłość Boga odbiera miłość świata, daje siłę do dobrego. Maria Magdalena obmyła łzami nogi Zbawiwiciela i otrzymała tę łaskę, że Zbawi­ciel Pan po zmartwychwstaniu najpierw się Jej ukazał! Jan Święty, przy ostatniej wieczerzy, spoczywał smutny na Sercu Mistrza swego i pojął, wyczerpnął z tego Serca światło wielkie w tajemnicach wia­ry, Piotr św. wyznał, że Chrystus jest prawdziwym Synem Bożym, i został gło­wą Kościoła. Weronika otarła z potu twarz Zbawiciela i na chuście otrzymała odbite podobieństwo tej najświętszej twarzy. Tak to Chrystus Pan nagradzał choćby najmniejszą usługę z miłości i w miłości uczynioną! A nie chcąc nas pozba­wiać sposobności przysłużenia się Mu, zostawił nam ubogich swoich, i zapewnił, że cokolwiek jednemu z tych najmniej­szych uczynimy, tośmy jemu uczynili!

Masz codziennie sposobność albo uczcze­nia, albo obrażenia Chrystusa, w bliźnich twoich. Kiedy grzeszysz, albo twardy i nieużyty jesteś dla bliźniego, o nie mów nigdy: Wszak to i drudzy tak robią! Żeby była Weronika tak myślała, byłaby tej miłosiernej usługi Chrystusowi nie wyrządziła; Chrystus Pan nigdy dłużnikiem mi­łości nie pozostanie. Jako Chrystus Pan, zostawił Weronice na chuście odbicie twarzy Swojej, a duszy Jej dał łaskę po­święcającą, tak też da i tobie łaskę swo­ją, kiedy krwawy pot Jezusa otrzesz na twarzy bliźnich twoich! O nie lękajmy się wyznać wiarę naszą wobec świata całego, bo cóż nam zaszkodzi złość całego świata, jeśli tylko Bóg z nami jest? A jeśli Bóg przeciwko nam, któż nas wyswobodzi z rąk sprawiedliwości Jego?
Kłamstwo potrzebuje siły ludzkiej, aby choć na krótki czas utrzymać się mogło. Prawda siłą Bożą stoi i na wieki stać będzie! Pan Jezus był tak wdzięczny Weronice, za taką małą usługę, o jakże my wdzięczni powinniśmy być Chrystusowi za tyle łask od niego odebranych. Ona Krew otarła z twarzy Chrystusa Pana, ale to była ta Krew najświętsza, którą On za nią i za nas wszystkich przelał. Dwie nauki daje nam tu Zbawiciel, jak gotowi powinniśmy być do usługi bliź­niego, i jak wdzięczni za odebrane. We­ronika nie w nadziei nagrody, ale z mi­łości uczyniła tę usługę Chrystusowi; tak też i my nie dla widoków zysku, ale -z miłości Chrystusa powinniśmy czynić dobrze bliźnim naszym. Chrystus Pan świat zbawił, a świat go ukrzyżował; cóż dziwnego, że my dobrze czyniąc ludziom, niewdzięczność odbierać będziem. Czyż nie dość dla nas nagrody, że dla miłości Chrystusa możemy coś dobrego uczy­nić i zawołać do Niego:

Panie Jezu Chryste wypiętnuj obraz Twój na duszy mojej, niechaj oczy moje Ciebie tylko widzą, niechaj uszy moje Ciebie tylko słyszą, niechaj myśl moja O Tobie tylko pamięta, niechaj rozum mój Ciebie tylko poznaje, niechaj wola moja Twoją tylko wypełnia wolę, niechaj serce moje Ciebie tylko kocha! W Tobie mam wszystko, bez Ciebie nie mam nic! Daj mi odwagę i miłość Weroniki, abym się w słowie i uczynku nie wstydził Imienia Twojego! Niechaj obraz męki Twojej, bę­dzie ciągle przed oczyma memi, abym nigdy się nie żalił, że tak mało mam cier­pliwości i miłości! Panie daj mi miłość krzyża Twego, abym się nauczył kochać i błogosławić krzyż mój! O to cię proszę Panie Jezu Chryste, przez zasługi Twoje, który żyjesz i królujesz Bóg w Trójcy św. jedyny, na wieki wieków. Amen.

Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, i Chwała Ojcu.

V. Zmiłuj się nad nami Panie.
R. Zmiłuj się nad nami.
V. Któryś za nas cierpiał rany,
R. Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.

Postanowienie.  Czyniąc dobrze innym, nie będę się oglądał na ich wdzięczność.

STACJA VII.

Zbawiciel po raz drugi pod krzyżem upada.

Jakoż ciasna brama i wąska jest droga, która wiedzie do żywota; a mało ich jest, którzy ją znajdują.
(U św. Mat. 7, 14).

V. Chwalimy Cię Panie i błogosławimy Cię.
R. Boś przez krzyż Twój św. świat od­kupił.

Boleść się wzmaga, siły słabnieją, Krew upływa i najsłodszy Pan i Zbawi­ciel nasz po raz drugi, pod tym krzyża ciężarem upada! Tak to zwykle i u nas, im dalej w życie, tem ciemniej i boleśniej, ciężar krzyża zdaje się róść i wzmagać, a pociech wedle świata ubywa! A jeśli idziem za Chrystusem, nie lękajmy się ni­czego! Chociaż ciemno i po prawej i po lewej stronie, i przepaść po obu stronach i groźna i straszna, a ścieżka życia twar­da i wązka, ale na tej ścieżce Chrystus i Krwią Jego dobrze odznaczone są ślady, któremi iść mamy, a z krzyża, który dźwiga przed nami, bije światłość; o idź­my za tą krzyża światłością; bo tylko w niej jest prawda, bo tylko ona nie zdra­dzi. Ale to światło krzyża albo jaśniej albo słabiej świeci, wedle usposobienia naszego i wedle tego, jak my krzyż nasz dźwigamy. Przyrodzoną siłą krzyża ko­chać nie możemy, bo jakże kochać to, co nam boleść sprawia. Ale Bóg wlewa w nas siłę nadprzyrodzoną nietylko do znoszenia, ale i do kochania krzyża.

Są ludzie, którzy mają światło wewnętrzne: pokorę, czystość, miłosierdzie, pobożność, ale zewnątrz otacza ich noc utrapienia, ubóstwo, nędza, prześladowanie, choroba! Na drugich zsyła Pan Bóg wewnętrzne krzyże, smutki, niepokoje, oschłości, a zewnętrznie błogosławi ich przyrodzonemi darami; różne są drogi, któremi Bóg prowadzi, a każda droga, którą Bóg pro­wadzi człowieka, dobra jest! Ale niemasz drogi bez krzyża, bo bez krzyża nikt się do Nieba nie dostanie! Bóg nas nie oszczę­dzi, wcześniej lub później musi każdy przejść przez ogień utrapienia! Ach! sam brak krzyża, dla dusz miłujących Boga, jest wielkim krzyżem. Niemasz szczęścia na świecie, do któregoby mały krzyżyk nie był przyłączony, niemasz krzyżyka bez pociechy dla tego, który Boga ko­cha. Ta pewność niepewności szczęścia jest krzyżem, ta pewność śmierci, w któ­rej krzyż dobrze noszony chwałą się roz­promieni, jest pociechą i radością! Chrystus Pan przeszedł przez wszystkie boleści, przez jakie tylko człowiek prze­chodzić może, bo przyjął na Siebie wszyst­kie grzechy, które tych boleści- są począt­kiem, i chciał nam dać przykład, jak się w cierpieniach zachować mamy! Trwożył się i lękał w ogrojcu Zbawiciel i mówił: »Smutna jest dusza moja aż do śmierci«, abyśmy w podobnym razie wewnętrznej trwogi nie poddawali się rozpaczy, ale w modlitwie szukali uspokojenia; prosił tenże Zbawiciel o oddalenie kielicha mę­ki, ale zawsze poddając wolę Swoją pod wolę Ojca Swego, abyśmy także, prosząc o uwolnienie od cierpień doczesnych, poddawali się jednak zawsze pod wolę Bo­ską! Chrystus Pan upadał pod krzyżem i powstawał i szedł naprzód bolesną dro­gą, abyśmy upadłszy pod ciężarem krzy­ża przeciwności, nie sądzili rozpaczliwie, że wszystko dla nas stracone, ale zebraw­szy siły, podźwignąwszy się, szli dalej ciężką przeznaczenia drogą, a jeśli upadniem pod ciężarem grzechu, powstali żalem i pokutą! Bo kto nie chciał nosić krzyża w miłości, niechaj go nosi przy­najmniej w pokucie i żalu. A my, jak nosim krzyż nasz? Podobnoć źle! zawołajmy więc z upokorzonego serca:

O Panie Jezu Chryste! naucz mnie, jak mam krzyż dźwigać, a kiedy upadnę, po­daj rękę do powstania. Tyś go niósł w cierpliwości, a ja w szemraniu i narzekaniu. A gdy upadnę, nie mam sił do po­wstania, bo jako rdza niszczy żelazo, tak grzech zniszczył siły duszy mojej. Moją siłą Ty jesteś, a wyrzekłszy się Ciebie, zostałem biedny, słaby, niedołężny. Powstałeś milczący, i dalej cierniową postę­powałeś drogą, wiedząc, że na szczycie tej góry miała być spełniona ofiara, na ołtarzu krzyża, a Tyś był Barankiem ofiarnym. A ja, gdy upadnę, nie chcę po­wstać, nie ufam siłom własnym, zapomi­nam o Tobie, nie ufam w miłosierdziu Twojem, i w pół drogi do nieba ustaję, zwątpiwszy w Tobie i w sobie! Oto nie stać, ale iść z krzyżem Zbawiciel rozka­zał, bo tylko ten. kto wytrwa aż do koń­ca, zbawion będzie! O Jezu! daj mi łaskę wytrwania, o to Cię proszę przez zasługi Twoje, który żyjesz i królujesz Bóg w Trójcy św. jedyny, na wieki wieków. Amen.

Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, i Chwała Ojcu.

V. Zmiłuj się nad nami Panie.
R. Zmiłuj się nad nami.
V. Któryś za nas cierpiał rany,
R. Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.

Postanowienie.  W wewnętrznych nie­pokojach, oschłościach i smutkach, któremi Bogu spodoba się mię nawiedzić, powtarzać będę z całego serca za niebieskim mym Wodzem: Nie moja, ale Twoja wola niech się stanie!

STACJA VIII.

Pan Jezus napomina plączące niewiasty.

Wszelka dusza, któraby nie była udręczona tego dnia, zginie z ludzi swoich.
(Lewit. 23, 29).

V. Chwalimy Cię Panie i błogosławimy Cię.
R. Boś przez krzyż Twój św. świat od­kupił.

Gromadka niewiast, patrząc na takie cierpienia i mękę Tego, którego tak serdecznie umiłowały, stojąc opodal, rzewnemi płakały łzami. Zbawiciel Pan w tych najokropniejszych męki swojej chwilach, myślał tylko o tem, jakby in­nym ulżyć i ułatwić cierpienia, a o Sobie zapomniał, aby o drugich myślał, i do­strzegł te łzy i ulitował się nad niemi, i przerwał milcznie, którego żadna znie­waga i zelżenie przerwać nie mogło. Nie otworzył ust na własną obronę, ale otwo­rzył usta na widok boleści tych niewiast, aby im dać słowo pociechy i nauki. We­ronika otarła twarz Chrystusa, a On jej w nagrodę dał twarz Swoją odbitą na chuście; niewiasty rzewnemi nad Nim za­płakały łzami, a On dał im słowo pocie­chy. Żadna usługa w miłości Jezusowi lub dla Jezusa uczyniona, żadna łza żalu nad własną nędzą, łza pokuty, miłości, bez nagrody nie pozostanie. Chrystus Pan napomina te niewiasty, aby nie nad Nim, ale nad sobą płakały i nad dziećmi swemi!

Ach! jeśli kochamy Jezusa, płacz­my nad sobą i nad grzechami naszemi, bo grzechy nasze stały się boleści Jego przyczyną! O! te same słowa Chrystus Pan i dzisiaj powtarza: Płaczcie gospoda­rze, słudzy, matki, ojcowie, żony i mężo­wie, przełożeni i podrzędni, płaczcie nad sobą i nad grzechami waszemi, bo grze­chy wasze stały się przyczyną nieszczęść waszych! Płaczcie nad dziećmi waszemi, bo żyiąc w nieprawości i zapomnieniu Boga, otworzyliście dzieciom waszym dro­gi, które na zgubę wieczną prowadzą! Płacz, matko, nad córką twoją, boś ty była może pierwsza, któraś niedbalstwem,nieczujnością, złym przykładem twoim posiała kokąl na jej sercu, alboś dozwo­liła innym to czynić! Płacz, ojcze, nad synem twoim, który dziś stał się hańbą i wstydem całej gromady, boś się śmiał, gdy on Boga obrażał i ludzi krzyw­dził, boś go sam wprowadził i utwierdził na złych drogach żywota! Płacz, ty wy­rodny synu i ty najniegodniej sza córko, nad grobem ojca i matki, w który złość twoja za wcześnie ich wtrąciła. Płacz, gospodarzu, nad grzechami czeladki twojej, boś tylko nad tem czuwał, aby była wierną tobie, ale o toś się nie starał, aby wierną była Bogu, i dlatego Boga i ciebie zdradziła! Tyś ich pokrzywdził, na duszy, nie dając im chodzić ani do ko­ścioła, ani na katechizm, ani do spowie­dzi. a oni za to pokrzywdzili cię w pracy twojej! Cieszysz się uzbieranemi pieniądzmi, oj! możeby raczej wypadało zapła­kać tobie nad niemi! jeśli do nich cudza krzywda się wiąże, jeśliś je uzbierał, gwał­cąc święte prawo niedzieli i dni uroczy­stych! O ileś bogatszy w pieniądz, o tyłeś może uboższy w łaskę. Ale łzy twoje nic nie pomogą, jeśli po łzach nie nastąpi poprawa. Napraw zgorszenie, zwróć krzy­wdę, pojednaj się z Bogiem, z ludźmi i z sobą, a wtenczas zlituje się Bóg nad tobą!
Jeśliś nie szedł dotychczas drogą miłości, zacznij iść drogą pokuty. Łzy niewiast jerozolimskich wzruszyły politowaniem Serce Jezusa, by łzy nasze mogły nam wyjednać Jego łaskę i politowanie, i dla­tego zawołajmy z głębi duszy naszej:

O Panie i Zbawicielu! Nie prosimy Cię już o to, co ludzie szczęściem nazywają, ale prosimy Cię o dar łez i abyś nas na­uczył jak płakać mamy, abyśmy temi łza­mi nie zbrudzili, ale obmyli duszę naszą, abyśmy niemi nie obudzili, ale uciszyli namiętności nasze. I miłość i nienawiść i pokora i duma, mają łzy swoje, pierwsze policzy anioł, drugie szatan na sądzie Bo­żym. Jedne wyjdą na zbawienie, drugie na potępienie. O wejrzyj, Panie, w głąb serca naszego, sprostuj co jest krzywe­go, zmiękcz co jest twardego, rozjaśń co jest ciemnego, utwierdź co jest słabego, naucz nas jak płakać, jak kochać mamy, o to cię prosimy przez zasługi Twoje, któ­ry żyjesz i królujesz Bóg w Trójcy św, jedyny na wieki wieków. Amen.

Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, i Chwała Ojcu.

V. Zmiłuj się nad nami Panie.
R. Zmiłuj się nad nami.
V. Któryś za nas cierpiał rany,
R. Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.

Postanowienie.  Nie dam się nigdy zwy­ciężyć zbytniemu smutkowi; nie poddam się nigdy smutkowi, płynącemu z ziem­skich pobudek, który nie zbliża mię do Jezusa, ale od Jezusa odprowadza.

STACJA IX.

Pan Jezus po raz trzeci upada pod krzyżem.

I oddawali mi złem za dobre, a nienawiścią za miłość moją.
(Pa. 108, 5).

V. Chwalimy Cię Panie i błogosławimy Cię.
R. Boś przez krzyż Twój św. świat od­kupił.

Pan Jezus Zbawiciel po raz trzeci pod krzyżem upada, a tych tak częstych krwawych upadków przyczyną są tak często powtarzane upadki nasze w grzech. O gdybyśmy dobrze pojęli życie nasze, tobyśmy choć w cząsteczce mogli pojąć mę­kę Chrystusową, bo męka Jego z grzechów się naszych rozwinęła. Na zadośćuczynienie za te wszystkie sądy nasze bez litości i wyrozumienia, sądy twarde i mściwe, Bóg-Człowiek poddał się pod sąd człowieka; a jaki sąd taki i wyrok; i my sto im na sądzie Bożym, i z tego są­du wypadnie wyrok Sędziego, i zasłuże­nie włoży na nas krzyż zadośćczyniący; święty sąd, święty wyrok. Chrystus na najniesprawiedliwszy sąd nie uskarża się, a my szemrzemy na ten sąd miłosierdzia. O napróżno grzeszniku, wynosisz się w dumie twojej, i chełpisz się z nieprawości twoich; róże, któremi koronujesz głowę twoją, to są te ciernie, któremi dla cie­bie i od ciebie była ukoronowana naj­świętsza głowa Zbawiciela twego, one kie­dyś i tobie w cierń się obrócą, aby tylko nie na wieki, aby w cierń pokuty, ale nie w cierń rozpaczy! Chrystus był sądzony i na śmierć skazany, aby nas wybawił od śmierci i od sądu, na któryśmy już tyle razy przez grzechy nasze zasłużyli. I wybawił nas już nie raz jeden i dwa. O policz, policz tylko, ileś to już razy przed Bogiem wyznawał winy twoje, ileż to już razy Bóg ci przebaczył; o ileż to już razy łzami zalany obiecywałeś najuroczyściej poprawę, a zaledwieś otrzymał rozgrzeszenie, powracałeś na złe dro­gi twoje. I te powtarzane upadki twoje były przyczyną tego trzeciego upadku Zbawiciela Pana. Czyż już nie czas na­wrócić się do Boga? Liczysz na miłosier­dzie, ale zapominasz o sprawiedliwości. Upadłeś tyle razy i Bóg ci podał rękę do powstania, ale czy ci ją jeszcze poda? a jeśli nie, to własną siłą pewnie się nie wydźwigniesz. Trzy razy upadał Chrystus Pan pod krzyżem, i ciebie już może nie raz jeden boleść o ziemię obaliła, ale pa­miętaj, że, idąc z krzyżem za Chrystusem, chociażby za każdym krokiem ciemniej i smutniej ci było, za każdym krokiem jes­teś bliżej nieba. Zbierz ostatnie siły, popatrz wstecz, jak wielką tej drogi życia już przebyłeś przestrzeń, policz na niej łzy twoje, cała. może droga niemi jakby perłami zasiana, a między niemi wiele jest łez świętych, a wiele czczych a wiele i wy­stępnych? Czyż nie szkoda tylu łez zmar­nowanych? Czyż doświadczenie przeszło­ści na przyszłość nie nauczy nas rozumu?
Patrz przed siebie, krótka już może dro­ga do przebycia pozostaje, a będąc już blisko kresu, ustaniem sromotnie i utra­ci m przez niedołężność naszą to, cośmy, krwawym pocie czoła dotychczas uzbierali? O! donieśmy krzyż aż do szczytu góry, jeszcze kilka kroków, jeszcze kilka łez, i chwała wieczna! O nie jest upa­dek tak straszny, jak zamiłowanie upad­ku! Dla tego, który chce w upadku po­zostać, sąd Boży! Judasz i Piotr upadli, pierwszy sprzedał, drugi zaparł się Chry­stusa, ale drugi płakał i powstał, pierwszy rozpaczał i zginął! Łzy pierwszego ro­znieciły dla duszy ogień piekielny, boduma je płakała, Izy drugiego ugasiły go, bo pokora je płakała. Rozpacz nikogo nie nawróciła, pokuta wszystkich uleczy­ła. O strzeż się, abyś nie upadł, a jak nie­stety upadniesz, powstań najspieszniej. Chrystus nie czeka z krzyżem, idź za Nim mówiąc:

Panie Chryste Jezu! powtarzane grze­chy moje stały się przyczyną, żeś trzy razy pod krzyża ciężarem upadał! O Pa­nie! daj mi łaskę, abym zrzucił z siebie krzyż grzechu, który mnie do ziemi ugina, a przyjął z rąk Twoich krzyż pokuty, i z nim za Tobą pospieszył. Liczne są grzechy moje, ale większe jest miłosier­dzie Twoje! Pamięć grzechów moich nie­chaj we mnie obudzi żal, pamięć miłosierdzia Twego, niechaj wróci ufność stra­pionej duszy. Panie, uciekałem od Ciebie, a Tyś mnie szukał, ja dziś Ciebie szukam, o nie ukrywaj się przedemną; O to Cię proszę przez zasługi Twoje, któ­ry żyjesz i królujesz Bóg w Trójcy świę­tej jedyny na wieki wieków. Amen.

Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, i Chwała Ojcu.

V. Zmiłuj się nad nami Panie.
R. Zmiłuj się nad nami.
V. Któryś za nas cierpiał rany,
R. Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.

Postanowienie. Sam sądzić się będę sprawiedliwie, aby Bóg był mi miłosier­nym sędzią; innych sądzić będę miłosier­nie, abym się od Boga miłosiernego sądu mógł spodziewać.

STACJA X.

Pan Jezus z szat obnażony, octem i żółcią napojony.

V. Chwalimy Cię Panie i błogosławimy Cię.
R. Boś przez krzyż Twój św. świat od­kupił.

Są dwa rodzaje grzechów, które nieste­ty tak się rozpowszechniły między nami i po wsiach i po miastach, i stały się tak zwyczajne i powszechne, że je ludzie już ledwie za grzech poczytują, jakby dla­tego, że wielu tymże samym grzechem grzeszy, już grzech grzechem być poprzestał. A jednak te dwa grzechy stają się źródłem wielu złego. Grzech nieczystości i pijaństwa; za te to tak ohydne i człowieka hańbiące grzechy Zbawiciel tak do­tkliwe męki cierpieć musiał, sromotne ob­nażenie i żółcią pojenie. O pomyśl jaka to boleść była tego Najświętszego Zba­wiciela, kiedy zdzierano szaty z poranio­nego ciała, kiedy Mu żółć i ocet podano do ust. A to wszystko na zadośćuczynie­nie za grzechy przeciw wstrzemięźliwości i czystości popełniane. Jak wysoko Bóg tę cnotę ocenia, to okazał, kiedy za Matkę Synowi swemu obrał Dziewicę, a ty tak łatwo tego grzechu się dopuszczasz, i szukasz jeszcze współwinowajców zbrod­ni twojej; a czyniąc to, ponawiasz wszyst­kie boleści, jakie Chrystus Pan przecho­dził przy obnażeniu swojem. Ta cnota jest tak wątła, że lada tchnienie splamić, zniszczyć ją może; jedno uczucie, jedna myśl dobrowolnie przypuszczona, to dość, aby serce swoje splamić i zbrudzić w oczach Boga. O jakże przezorni i czujni i ostrożni być powinniśmy, aby tego dro­giego nie utracić skarbu. Nosisz nieprzy­jaciela ze sobą, bo nieprzyjacielem twoim jest ciało twoje, od innego możesz ucie­kać nieprzyjaciela, ale z tym ciągle walczyć musisz; ale uciekać możesz, ucie­kać musisz od wszystkich okazyj, któreby tę walkę wywołać mogły. Jesteś w ciele, jesteś w ciągiem niebezpieczeństwie,  ale pamiętaj, że nie ten, który jest, ale ten, który kocha niebezpieczeństwo, w niem zginie. Trzech młodzieńców w ogniu babilońskim nie spłonęło; wśród ognia namiętności nie zaginiesz, kiedy wola twoja oparta na łasce Bożej, silna i pokorna bę­dzie. Przypełzła gąsienica na białą lilję zrzuć ją, a ona białości liiji nie splami, ale kiedy ją zostawisz, założy gniazdo swoje w liiji kielichu i splugawi i zgry­zie kwiat, że tylko uschły badylek zosta­nie. Chociażby serce twoje było białe jak lilja, przypełza taka gąsienica złego po­myślenia, mimo woli i wiedzy twojej, rzuć ją, a serce czyste pozostanie; ale kiedy myśl w sercu twojem gniazdo swoje za­łoży, wylęgną się z niej bezwstydne żar­ty i mowy, i uczynki, i zgryzą, zniszczą, splamią całą piękność duszy twojej, zo­stanie ciało bez ducha, jak suchy badyl bez kwiatu! I zawołał z krzyża Zbawiciel: Pragnę! I dano Mu szyderczo żółć i ocet! i dziś woła do ciebie: Pragnę zbawienia i nawrócenia twego! A ty podajesz żółć złości i zatwardziałości w grzechu! Pra­gnie od ciebie Zbawiciel: miłości bliźnie­go, pokory, miłosierdzia, pobożności, a ty dajesz Mu nienawiść, oszukaństwo, dumę, bezbożność. On pragnie od ciebie trzeźwości, a ty żyjesz w pijaństwie! Pijań­stwo twoje to ta żółć, którą podajesz Zbawicielowi w zamian za tę krew Naj­świętszą, którą przelał za zbawienie twoje, którą napoił duszę twoją! Ale pamiętaj, że ta żółć, którą dziś Zbawicielowi podajesz, będzie dla ciebie żółcią rozpaczy; na krzyżu potępienia wiecznego. O wejdź w siebie i zawołaj z upokorzonego serca:

O Jezu mój najdroższy! kiedyż, kiedyż, grzeszyć przestanę, kiedyż miasto żółci grzechowej dam Ci na ochłodę spragnio­nych ust Twoich łzę pokutną, która słod­kim dla Ciebie, a zbawiennym dla mnie stanie się napojem! Świat przez czas dłu­gi poił mnie słodyczą marzeń swoich, a ta słodycz dla mnie w żółć się przemieni­ła; Ty mnie poisz goryczą krzyża twego, a ta gorycz dla mnie w słodkość się za­mieni! O Jezu! patrząc na Twoje obna­żenie, wyznać muszę, że to dzieło moje. Jam zdarł tę szatę z ciała Twego, któregoś Ty szatą łaski przyodział, takem Ci się wypłacił! Ale Ty dziś w chwale, a ja w nagości grzechu stoję winowajca przed Tobą! O Panie, okryj mnie szatą miłosier­dzia Twego przed sądem rozgniewanego Ojca Twego, o to Cię proszę przez zasługi Twoje, który żyjesz i królujesz Bóg w Trójcy świętej jedyny, na wieki wieków. Amen.

Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, i Chwała Ojcu.

V. Zmiłuj się nad nami Panie.
R. Zmiłuj się nad nami.
V. Któryś za nas cierpiał rany,
R. Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.

Postanowienie. Wszelkich okazyj, o których wiem, że ciągną do grzechów zmysłowych, unikać będę jak najstaran­niej z pomocą Jezusa, za pośrednictwem Matki Jezusowej.

STACJA XI.

Pana Jezusa do krzyża przybijają.

Miłość mnie zdejmowała dla grze­szników opuszczających zakon Twój.
(Pb. 118).

V. Chwalimy Cię Panie i błogosławimy Cię.
R. Boś przez krzyż Twój św. świat od­kupił.

Zbliżyła się ta chwila wielka, ważna, święta, której spełnić się miało dzieło zbawienia narodu ludzkiego. Ludzie Boga do krzyża przybili? Za co? za to, że ich kochał, skłuli cierniem tę głowę, z której krew najświętsza się sączyła, przybili do krzyża te ręce, które ich karmiły i bło­gosławiły, przedziurawili te nogi, które obchodziły miasta i wioski, wszędzie na­uczając, wszędzie dobrze czyniąc! otworzyli włócznią to Serce, które tak gorąco ludzi miłowało! Wisi na krzyżu Pan nieba i ziemi, a człowiek patrząc na to dzieło piekielnej złości, urąga i bluźni! Ale ten Bóg-Człowiek znieważony, zelżony, skrwa­wiony, z tego krzyża nad światem pano­wać będzie, pod tym krzyżem świat ca­ły padnie na kolana i błogosławić będzie to drzewo zbawienia naszego! bo na krzy­żu spełniło się dzieło zbawienia naszego. I ten krzyż Chrystusa utkwił w pośrodku nas, i ta ofiara krzyżowa codziennie po całym świecie katolickim się ponawia. I miłość i miłosierdzie Boże trwa bez przer­wy, a złość i twardość nasza na chwilkę nie ustępuje. I w tym licznym tłumie krzyż otaczających ludzi, było wielu obo­jętnych, wielu radujących się na widok cierpień Chrystusa, a bardzo mało tych, którym ten widok łzy boleści z serca wyciskać, Ewangelja św. wspomina nam o Najśw. Maryi Pannie, o św. Janie, o Mari Magdalenie i kilku innych niewia­stach. A z tych co krzyżowali Chrystusa, wielu na widok cudów przy śmierci obja­wionych nawróciło się i uwierzyło weń! Noc, która przy śmierci Chrystusa świat okryła, stała się dla wielu jutrzenką no­wego dnia, pękła zasłona w kościele, a z nią pękła zasłona, która wiarę tajemni­czo jeszcze ukrywała, kruszą się kamienie i twardsze nad kamień serca, trzęsie się ziemia, ale ta siła co ziemię poruszyła, wstrzęsła i sumienia; groby się otwierają i umarli powstają; otwierają się groby niedowiarstwa pogańskiego i żydowskie­go, a umarli powstają na żywot łaski i wiary. I dziś u nas toż samo dzieje się co na górze Kalwaryjskiej. Dzieci Kościoła Chrystusowego, otośmy wszyscy w około krzyża Jego. Jedni obojętni na wszystko, co się dotyczy Kościoła, wiary, prawdy, Boga, patrzą zimnem i twardem sercem na to wszystko, co się dzieje w Kościele Bożym. Im tylko pieniędzy, zabaw, chwa­ły potrzeba! Inni śmieją się, urągają ze wszystkiego, co tylko jest świętem, z Bo­ga, z wiary, prześladują Kościół, prześla­dują tych, którzy Bogu chcą pozostać wierni. I to są ci nowi krzyżownicy Chry­stusa, którzy wiją dla Niego koronę z cierni, ociosują krzyż twardy i ostrzą gwoździe żelazne słów bluźnierczych, i włócznią dzieł bezbożnych przebijają Ser­ce Jezusa. O jakże mało jest tych, któ­rzy by z Janem i Maryją wytrwali pod krzy­żem. I dlatego mało takich, dla których krzyż kiedyś chwałą będzie. Z krzyża swego pobłogosławił Zbawiciel cały naród ludzki, oddając go pod opiekę Matki swo­jej, bo cóż Matka na prośby Syna nie uczyni? Co więcej, On Ją uczynił Matką naszą, wkładając na nią obowiązek macie­rzyńskiej miłości, a na nas obowiązek dziecięcej ufności i posłuszeństwa i czci! Maryja najwięcej dopełniła swego obowiązku Matki względem nas, ale my czyśmy wy­pełnili nasz obowiązek dzieci względem Niej? Maryja pod krzyżem Matką nam zo­stała, i my tylko krzyż miłując, dziećmi Jej zostać możemy! O ileż to razy dozna­liśmy tej opieki i zlitowanja Maryi, a my tak łatwo o Niej zapominamy, tak lekce sobie ważymy tę wielką godność być dziećmi Maryi, dziećmi Tej, którą Ojciec przedwieczny uznał być godną na Matkę Syna Swojego Jednorodzonego. Straszny będzie sąd Boży dla każdego dziecka, które nie wypełni czwartego przykazania wzgledem Maryi! Kiedykolwiek uciekasz od krzyża Chrystusowego, uciekasz od Maryi; kiedykolwiek do krzyża powró­cisz, znajdziesz Ją tam.

O Maryjo, o Matko boleści! grzechy moje były tym mieczem, który poranił serce Twoje najświętsze, oby pokuta moja tę ranę zagoić mogła! O daj mi łaskę nawrócenia, abym już nie ponawiał boleści Twoich, daj mi miłość, abym mógł odezwać się do Ciebie: o Matko moja! Słu­żyłem światu a świat mnie zdradził, zdradzałem Ciebie, a Tyś nademną czu­wała! O Maryjo pod krzyżem stojąca, Ty wszystko u Syna Twego wyprosić mo­żesz, wyproś mi przebaczenie grzechów, za które z całego serca żałuję. O Maryjo! gotów jestem od wszystkiego odstąpić, ale od Ciebie już nigdy, nigdy więcej nie odstąpię, bo co tylko dla Ciebie opuszczę, to wszystko w Tobie znajdę. Dla Ciebie opuszczę świat, a w Tobie znajdę Jezusa! Kto ziemię kocha, ten za ziemią tęskni; kto krzyż kocha, ten do krzyża tęskni, bo na krzyżu Zbawca, bo pod krzyżem Matka.

Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, i Chwała Ojcu.

V. Zmiłuj się nad nami Panie.
R. Zmiłuj się nad nami.
V. Któryś za nas cierpiał rany,
R. Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.

Postanowienie. Pomyślę, jak spełniałem swe obowiązki względem Boga, względem siebie, względem rodziny; w czem należy mi się szczególniej poprawić; jakich środ­ków w tym celu użyć?

STACJA XII.

Pan Jezus na krzyżu umiera.

A ja jeśli będę podwyższeń od ziemi, pociągnę wszystko do siebie
(Jan XII, 32).

V. Chwalimy Cię Panie i błogosławimy Cię.
K. Boś przez krzyż Twój św. świat od­kupił.

Jako ostatnie słowa umierającego ojca i matki, dla nas święte i drogie być powinny, jako wspomnienia z tych osta­tnich chwil życia ojca i matki, są najzbawienniejsze i najboleśniejsze dla nas pamiątki, tak też ostatnie słowa Zbawi­ciela, za nas na krzyżu umierającego, święte i ważne być powinny, tak też i wspomnienie ostatnich chwil życia Jego, dla nas najzbawienniejszą, najświętszą powinno być pamiątką! Zbawiciel nasz,z nieskończonej ku ludziom miłości, i z krzyża w pośród mąk najstraszniej­szych, w tej ostatniej tak gorzkiej ze śmiercią walce, patrząc na ten tłum nie­godziwy żydów i pogan, słysząc bluźnierstwa i urągania ich, nie zapomniał o nas, i z krzyża jeszcze dał nam wielką naukę o miłości nieprzyjaciół! Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią! Oni nie wiedzieli, co czynili, zabili Chrystusa jako człowieka, bo w nim Boga uznać nie chcieli, a my krzyżujemy Chrystusa wte­dy, kiedy Go Bogiem naszym być wyznajemy! Krzyżujemy go w ludziach przez gniew, nienawiść, zemstę i wszelkie nieporządne serca uczucia. Cale życie Chry­stusa tchnęło tylko miłością; dał nam naukę i przykład, jak Boga i bliźnich ko­chać mamy, a na krzyżu jeszcze jaśniej tę naukę rozwinął i potwierdził, modląc się za tych, którzy go ukrzyżowali. A kiedy Chrystus modlił się za krzyżowników swoich, tem samem okazał, że niemasz takiej krzywdy, którejbyśmy odpuścić nie powinni. Bo kochać tych, którzy nas kochają i dobrze nam czynią to łatwo; ale kochać tych, którzy nas nienawidzą i krzywdę nam wyrządzają, to ciężko! Ciężko dla tych, którzy na krzyż spojrzeć nie chcą, ale lekko dla tych, którzy krzyż kochają! Bo kto krzyż kocha, ten pojmuje naukę krzyża, ten rozumie tajem­nice krzyża, a do tych tajemnic należy tajemnica miłości nieprzyjaciół. Poró­wnajmy niegodność naszą z godnością Zbawiciela, Jego świętość z naszą złością, Jego cierpienia z haszem cierpieniem, a każdy głos próżności, każde uczucie du­my zamilknąć musi! Chrystus kochał tych, co Go krzyżowali, a my nie chcemy ko­chać i tych, co nam dobrze czynią. Chry­stus się modlił za krzyżowników swoich, a my przeklinamy tych, co nam naj­mniejszą, a może i nierozmyślnie wyrzą­dzą krzywdę, a często chcielibyśmy wy­wołać zgubę i zniszczenie dla tych, którzy niczem przeciw nam nie zgrzeszyli, jedy­nie dlatego, że im Bóg użyczył więcej darów doczesnych jak nam, talentów, bogactw, znaczenia i t. p. Ty mówisz: to mój nieprzyjaciel, ale czemu nie do­dasz: to mój bliźni, to mój brat, czy do­bry, czy zły, ale zawsze brat mój! Naj­słodszy Zbawiciel nasz, widząc, iż się już wszystko spełniło, rozkazał śmierci, i śmierć stała się posłuszną rozkazom Pana swego. Umarł Chrystus, bo sam chciał umrzeć, i głosem silnym, głosem zwyciężcy zawołał: W ręce Twoje Ojcze oddaję ducha mojego! i skonał, i nauczył nas, że jeśli chcemy, aby śmierć nasza była zwycięstwem, życie nasze walką być powinno! Chrystus Pan, w ubóstwie się narodził, w pracy żył, w cierpieniu umarł, i my ubodzy na świat się rodzimy, żyje­my w pracy, w. cierpieniu umieramy, ale niestety, żyjemy, pracujemy, cierpimy, umieramy, bez miłości Boga, bośmy świat, a nie Chrystusa, obrali sobie za nauczy­ciela i przewodnika! Żyjmy wedle przy­kładu Chrystusa, abyśmy przy śmierci zawołać mogli:

W ręce Twoje Panie oddaję ducha mo­jego! O teraz, teraz, pokąd jeszcze zdro­wie i życie służy, wołajmy z upokorzone­go serca: W ręce Twoje Panie oddaję życie i zdrowie moje! Wszystko co mam i czem jestem, oddaję rozum, aby mnie w przepaść błędu nie wtrącił, oddaję wo­lę, abym nigdy nią przeciw Tobie nie powstawał, oddaję pamięć, aby się nie błąkała w czczych marzeniach, oddaję prace moje, abyś je poświęcił. Daj mi łaskę, abym nic prócz Ciebie, a w Tobie i dla Ciebie wszystkich kochał! Panie, Ty mną rządź, kieruj, prowadź, nic bez Cie­bie, wszystko z Tobą uczynić mogę. Zadasz sercu ranę, niechaj ta rana chwali Imię Twoje, wyciśniesz łzę oku, niechaj ta łza opowiada miłosierdzie Twoje! Za­goisz tę ranę, otrzesz tę łzę, wrócisz po­kój duszy, będę wielbił i błogosławił zlitowanie Twoje! Za życie dziękuję, od śmierci się nie wypraszam, bo i życie i śmierć jest darem Twoim. Włożysz krzyż na mnie, z krzyżem pójdę za Tobą! Ubo­gi, prześladowany, spotwarzony, pójdę za ubogim, prześladowanym, spotwarzo­nym Panem moim; ubiczowany złością świata, do krzyża Twego garnąć się będę, abym powtarzając w życiu modlitwę Twoją: Panie, nie jako ja chcę, ale jako Ty chcesz, mógł w godzinę śmierci z Tobą zawołać: Panie w ręce Twoje oddaję ducha mojego. Amen.

Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, i Chwała Ojcu.

V. Zmiłuj się nad nami Panie.
R. Zmiłuj się nad nami.
V. Któryś za nas cierpiał rany,
R. Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.

Postanowienie. Pomodlę się za tych, którzy w czemkolwiek mi zawinili; jeśli z kim się gniewam, dziś jeszcze, dla mi­łości ukrzyżowanego Jezusa, pierwszy rękę do pojednania podam i wszelką nie­chęć ze serca i z myśli wyrzucę.

STACJA XIII.

Zdjęcie Ciała z krzyża.

Jeśli kto nie miłuje Pana naszego Jezusa Chrystusa, niech będzie przeklęctwem Maranatha.
(U św. Pawła I do Kor. 16, 22).

Y. Chwalimy Cię Panie i błogosławimy Cię.
R. Boś przez krzyż Twój św. świat od­kupił.

Jezus Chrystus skonał; martwe, bez czucia i życia Ciało wisi na krzyżu. I świat cały zadrżał na widok tej okro­pnej zbrodni, jaką dopełnił w złości swo­jej! Niebo całe patrzało na ten krzyż i na Tego, który przeszedł przez bramę śmierci, aby nas wprowadził w bramę ży­wota! Wszystkie proroctwa się spełniły, dokonane zostało, dzieło zbawienia na­szego! Marja stała pod krzyżem, w tem morzu boleści, patrząc na to martwe Ciało Najświętszego Syna swego, patrząc na tę wielką ofiarę na drzewie krzyża, jakby na ołtarzu złożoną na przebłaga­nie gniewu sprawiedliwości Boskiej! A my, my, którzy tej ofiary Syna, tych bo­leści Matki jesteśmy przyczyną, czyż będziem obojętnem okiem patrzeć na ten krzyż, czyż widok krzyża nie będzie dla nas radosną i bolesną pamiątką śmierci Boga naszego! Obojętnie patrzym dziś na Zbawiciela na krzyżu rozpiętego, aby świat zbawił, czyż będziem tak obojętnie patrzeć na tegoż Zbawiciela, kiedy w chwale majestatu swego przyjdzie na świat, aby świat sądził? Nie chcemy widzieć w krzyżu światła prawdy i życia, poczujemy kiedyś w nim ogień sądu i zemsty Bożej! Nie chcemy krzyża za przy­jaciela, będziemy go mieli za sędziego. Wołali żydzi na Zbawiciela, szydząc i urągając, aby zstąpił z krzyża, jeśli jest Synem Bożym, ale Chrystus Pan milczał i wytrwał aż do końca, i nie zstąpił ży­wy, a martwe ciało dwaj uczniowie Jego, Józef i Nikodem, zdjęli z krzyża i zło­żyli na łono Maryi. O! i dzisiaj ludzie cu­dów żądają, aby wierzyć, ale cuda dane im nie będą. W iara nasza cudów nie po­trzebuje, bo sama w sobie jest cudem mi­łosierdzia, mądrości i potęgi Boskiej. Ośmnaście wieków życia Kościoła, oto codzienne tego cudu potwierdzenie! Ma­my dziś cuda miłosierdzia, łaskawości, dobroci i cierpliwości Boga względem nas, czyż chcemy widzieć cuda gniewu, zapalczywości i sprawiedliwości Bożej wzglę­dem nas? O biada nam, bo je kiedyś uj­rzymy! Jeśli nie uczcimy godnie pier­wszego przyjścia Zbawiciela na świat, drugie przyjście Jego na świat straszne dla nas będzie. Ludzie do krzyża przy­bili Zbawiciela, nie Aniołowie, ale ludzie zdjęli z krzyża martwe ciało Jego. Nas przybił Bóg do krzyża, o czekajmy, aż On sam z krzyża nas zdejmie! Ludzie wo­łali na Chrystusa: zstąp z krzyża, sza­tan na nas woła: zstąp z krzyża boleści, w rozpuście, pijaństwie i pokrzywdzeniu znajdziesz pociechę i pomoc! O nie, nie, nie zstępuj, ale wytrwaj wiernie w pokorze i cierpliwości aż do końca. Bóg dla ciebie ten krzyż nagotował odpowie­dni siłom i potrzebom twoim. On wie najlepiej, jak długo cię na nim zostawić! Nie zrywasz owocu z drzewa, pokąd nie dojrzeje, i Bóg serca twego nie zdejmie z drzewa krzyża, pokąd nie dojrzeje w promieniu łaski Jego, przez miłość i cierpienie. Wybierze On dla ciebie w po­moc i pociechę Józefów i Nikodemów, ludzi, którzy Boga znają i kochają. Ża­den z bluźnierców i krzyżowników nie zdejmował ciała z krzyża; i ciebie w utrapieniu i boleści nie pocieszy ten, który bluźni, ale ten, który kocha Boga, a po­cieszy cię w imieniu Boga, pocieszy cię słowem Bożem:

Panie! Tyś aż do śmierci wytrwał na krzyżu, jeśli taka wola Two­ja najświętsza, chcę wytrwać aż do śmier­ci na tym krzyżu, do którego mnie mi­łość Twoja przybiła. Nie chcę, zbyt ufając sile mojej samowolnie krzyża szukać i nań wstąpić, nie kiedy mnie pociągniesz do Siebie, o nie daj, abym samowolnie z krzyża zstępował! Ty wiesz najlepiej, czego mi do zbawienia potrzeba, i dla­tego niczem zbawienia mego tak nie za­bezpieczę, jak kiedy nigdy i w niczem woli Twojej najświętszej sprzeciwiać się nie będę. Jako dziecko nigdy tego nie pożałuje, kiedy za dobrą pójdzie radą ojca i matki: tak ja, dziecko Twoje,chcę iść za Twoją radą i przykładem. Kto mnie lepiej zna, jeśli nie Ty, któż lepiej kocha od Ciebie. O Panie, daj mi łaskę, abym Cię codziennie lepiej znał i kochał, o to Cię proszę przez zasługi Twoje, któ­ry żyjesz i królujesz Bóg w Trójcy świę­tej jedyny na wieki wieków. Amen.

Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, i Chwała Ojcu.

V. Zmiłuj się nad nami Panie.
R. Zmiłuj się nad nami.
V. Któryś za nas cierpiał rany,
R. Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.

Postanowienie. Jak i w czem mogę mo­dlitwą, słowem, a przedewszystkiem przykładem prawdziwie chrześcijańskiego ży­cia, starać się będę, aby jak najwięcej dusz korzystało z męki i śmierci Zbawi­ciela.

STACJA XIV.

Ciało Jezusa do grobu wkładają.

Co jest, com więcej miał uczynić winnicy mojej, a nie uczyniłem jej?
(Izaj. 5).

V. Chwalimy Cię Panie i błogosławimy Cię.
R. Boś przez krzyż Twój św. świat od­kupił.

Oto tą ostatnią stacją kończymy to na­bożeństwo Drogi krzyżowej. Stańmy z sercem pełnem radości, nad tym gro­bem, do którego złożono najświętsze Zbawiciela naszego Ciało. Widok śmier­ci i grobli zawsze i wszędzie zbawienne myśli w sercu naszem obudzaćby powi­nien. Ale cóż powiemy, patrząc na śmierć Zbawiciela, jakież uczucie przy grobie Jego serce nasze napełniaćby powinno. Któż tu w tym grobie spoczywa? Bóg-Człowiek! Zstąpił z nieba w najczystsze Panieńskie wnętrzności, jakby w grób jaki; zaledwie się narodził, złożono Go w żłóbku; zdjęty z krzyża w grobie był położony, a z tego grobu już nie umarły, ale żywy zmartwychwstał. Wstąpił na nie­biosa, ale i na ziemi pozostał, i jakby w grobie miłości, ukrył się w Przenaj­świętszej Hostji, i z ołtarza jak w grób wstępuje w serce nasze, aby to serce w miłości zmartwychwstało! Wszystkie tajemnice życia Chrystusa Pana na zie­mi, to są tajemnice miłości, ale do każ­dej tajemnicy miłości, łączy się tajemni­ca boleści, jakby nam przez to Chrystus Pan chciał okazać, że nie może być prawdziwa miłość bez boleści, i że tylko ta boleść jest zbawienna, którą miłość poświęca! Nie można kochać bez cierpie­nia, ale można cierpieć bez miłości, jako cierpią bezbożni na ziemi i w piekle! Bo nie można kochać Boga bez tęsknoty po­łączenia się z Nim, a w tęsknocie jest bo­leść! Przeszedł Chrystus Pan przez krzyż i grób do chwały zmartwychwstania; tąż samą drogą i my iść musim, i w duchowem życiu jużeśmy może przeszli tę drogę nie raz jeden! Umieramy codziennie albo Bogu albo światu. Kto Bogu umiera ten składa jakby w grobie wiarę, nadzieję i miłość, a zmartwychwstaje na życie rozpusty, złości, bezwstydu. Kto światu obumiera, składa jakby w grobie wszystkie złe nałogi swoje, a zmartwych­wstaje na życie łaski, pociechy i chwały Bożej. Pierwsze zmartwychwstanie cią­gnie za sobą śmierć wieczną, drugie zmartwychwstanie jest, początkeim życia wie­cznego. Jaka była śmierć, takie będzie zmartwychwstanie. Jeśli chcemy z Chry­stusem zmartwychwstać, z Chrystusem żyć i umierać powinniśmy.

Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, i Chwała Ojcu.

V. Zmiłuj się nad nami Panie.
R. Zmiłuj się nad nami.
V. Któryś za nas cierpiał rany,
R. Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.

Postanowienie. Zastanowię się czego Bóg w szczególności odemnie się domaga, w jaki sposób, nie słowem tylko, ale czy­nem mógłbym najlepiej dowieść Boskie­mu Zbawicielowi, że Go całem sercem miłuję.

Y. Własnemu Synowi Bóg nie prze­puścił.
R. Ale Go za nas wszystkich ofiarował.

Módlmy się. Prosimy Cię, o Boże, spojrzyj łaskawie na to zgromadzenie Twoich wiernych, za których Jezus Chry­stus nie wzbraniał się być wydanym w ręce grzeszników i mękę krzyżową podjąć. Niech się staniemy uczestnikami odkupienia Jego, przywłaszczając sobie Krew Jego drogą. O to Cię prosimy przez tego samego Pana Jezusa Chry­stusa, który z Tobą i z Duchem Św. je­dyny Bóg żyje i króluje na wieki wie­ków. Amen.

Y. Zmiłuj się nad nami, o Panie!
R. Zmiłuj się nad nami.
V. W każdym smutku i udręczeniu.
R. Przybądź na pomoc Najświętsza Panno Maryjo!

Módlmy się. Panie Jezu Chryste prosimy Cię, aby Najświętsza Matka Twoja Panna Maryja zawsze, a osobliwie w go­dzinę śmierci, wstawiła się za nami u Ciebie, ponieważ nam śmierć Twoja przypomina wszystkie boleści, które ser­ce Jej macierzyńskie, jako miecz okru­tny przenikły. Który żyjesz i królujesz z Bogiem Ojcem w jedności Ducha Św. Bóg po wszystkie wieki wieków. Amen.

Ks. Karol Antoniewicz – Nauczyciel drogi krzyża

 „Bóg najlepiej wie, jakiego nam Krzyża potrzeba — bo Krzyż jest lekarstwem na uzdrowienie chorób duszy naszej -— a choroby duszy komuż lepiej są wiadome jak Bogu?” Czytaj dalej

 


O. Karol Antoniewicz T. J. – DROGA KRZYŻOWA. Kraków. 1923 r.

Droga Krzyżowa ze św. Janem od Krzyża.

Droga Krzyżowa ze św. Teresą od Jezusa

Droga krzyżowa ze św. Teresą od Dzieciątka Jezus

 

Płacz i ty duszo, wszak ta śmierć dla ciebie! – Droga Krzyżowa

Moje to ciężkie grzechy sprawiły, o mój Jezu! żeś Ty wszechmocny osłabł i nie miałeś siły do dźwigania Twego krzyża. Mój to upór i zaciętość w złości były powodem, że nie tylko nikt nie poruszył się do litości nad Tobą, ale jeszcze żądano nasycić się widokiem Twego ukrzyżowania! Moje to usuwanie…

Keep reading

Codziennie wieczorem wspieramy osoby wyrażające swoje poddanie się woli Boga naszą modlitwą:


ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Create a website or blog at WordPress.com

%d blogerów lubi to: