Ewangelia na Sobotę po trzeciej Niedzieli Postu.
(Jan 8).
Onego czasu poszedł Jezus na górę oliwną. A raniuczko zasie przyszedł do kościoła, a wszystek lud przyszedł do niego, a siadłszy uczył je. I przywiedli doktorowie i faryzeuszowie niewiastę, którą na cudzołóstwie zastano i postawili ją w pośrodku. I rzekli mu: Nauczy cielu, tę niewiastę teraz zastano na cudzołóstwie. A w zakonie rozkazał nam Mojżesz takie kamienować. Ty tedy co mówisz? A to mówili kusząc Go, aby Go oskarżyć mogli. A Jezus schyliwszy się na dół, pisał palcem na ziemi. Gdy tedy nie przestawali Go pytać, podniósł się i rzekł im: Kto z was bez grzechu jest, niech na nią pierwszy rzuci kamień. I zasie schyliwszy się pisał na ziemi. A usłyszawszy, jeden za drugim wychodzili, począwszy od starszych, i został sam Jezus, a niewiasta wpośrodku stojąca. A podniósłszy się Jezus rzekł jej: Niewiasto gdzież są, co na cię skarżyli? Żaden cię nie potępił? Która rzekła: Żaden Panie. A Jezus powiedział: I ja ciebie nie potępię. Idź, a już więcej nie grzesz.
ROZMYŚLANIE XXIV.
W Ameryce — jak czytałem raz w opisach podróży — rośnie w miejscach bagnistych takie drzewo, którego liście i gałązki są trucizną dla ludzi, ale za raz obok takiego trującego drzewa, rośnie znowu inne, które leczy z tej trucizny tak, że gdyby kto przypadkiem zażył odrobinę z truciźnianego drzewa, a za raz potem zażył z tego innego drzewa, to trucizna zniknie i uleczy się człowiek. Musi to drzewo z własnościami trucizny być na coś w. naturze potrzebnym, może ono ściąga z powietrza i gromadzi w sobie wyziewy dla istot żyjących szkodliwie, skoro rośnie. Ale dobroć Boga zaszczepiła zaraz przy truciźnie inne leczące drzewo, aby ludziom ratować życie i zdrowie. Otóż w dzisiejszej Ewangelii widzimy truciznę, to jest grzesznicę cudzołożnicę, a obok niej lekarstwo, to jest niebieskiego lekarza Pana Jezusa.
Co w tym jest, że w tym wielkim Poście przytacza nam Kościół Ewangelie z grzesznikami wraz z niebieskim Lekarzem ? Czy to ma znaczenie? Ma, i wielkie. Przed światem może nie uchodzisz za takiego grzesznika, aby cię jak ową ewangeliczną cudzołożnicę pochwycono publicznie na cudzołóstwie, ale wobec Boga, który przenika skrytości duszy twojej, roją się może w duszy twej, jak robactwo w śmierdzącym ścierwie, grzechy ciężkie. Każdy grzech jest trucizną dla duszy. A chociaż na niektóre grzechy mało świat zważa i lekko je sądzi, najwyższa Świętość osądzi je po swojemu.
Ale jak z jednej strony grzechy nasze trwogą nas przejmują wobec Świętości i sprawiedliwości Boskiej, tak z drugiej strony nieskończona dobroć Zbawiciela napełnia nas ufnością, że w każdej chwili możemy się do niego zbliżyć, abyśmy po szczerym i żałosnym wyznaniu grzechów naszych usłyszeli z ust kapłana słowa przebaczenia, dziś w Ewangelii do grzesznicy wyrzeczone: nie potępiam cię… przebaczam ci idź w pokoju – idź, a więcej nie grzesz.
Rozważ dobrze ostatnie słowa Zbawiciela: „więcej nie grzesz” i ty, przyjacielu, usłyszałeś nieraz po szczerej spowiedzi słowa przebaczenia i przestrogę swego spowiednika: „idź w pokoju, a więcej nie grzesz”, niestety, przestroga nie zawsze skutkowała, brakowało mocnego przedsięwzięcia, a ono polega na tym, aby mieć wolę mocną, stałą i odważną, więcej Boga nie obrażać, to jest, w chwili prawdziwego żalu, trzeba swą wolę do tego stopnia mocy wyrobić, że raczej wszystko na świecie utracić, raczej nędzę, poniżenie i różne cierpienia znosić, zdrowie i życie na ofiarę Bogu oddać, a do grzechu się więcej nie wrócić.
Będziesz na przyszłość unikał wszystkiego, cokolwiek by cię do grzechu przywieść mogło. Na to podaje ci sam Zbawiciel taki środek: „Jeżeli tedy prawe oko twoje gorszy cię, wyrwij je, a zarzuć od siebie. Albowiem pożyteczniej jest tobie, aby zginął jeden z członków twoich, niźliby miało być wrzucone wszystko ciało twoje do piekła. A jeśli cię prawa ręka twoja gorszy, odetnij ją i zarzuć od siebie”… Co się ma tak rozumieć: Chociażby ci jaka rzecz tak była miłą, jak prawe oko lub prawa ręka, a gdy ta rzecz wiedzie do grzechu, odrzuć ją od siebie. Nie powiedział tu Zbawiciel, przytkaj oko, gdy cię gorszy; ale użył gwałtownych wyrazów: wyrwij, odetnij, zarzuć, to jest: użyj nawet gwałtu, abyś nie wszedł w okazją do grzechu. A chociaż pijaństwo, obżarstwo, nieczystość, łakomstwo i inne tym podobne grzechy rozkosz ci sprawiają, i pokochałeś je tak dalece, że z trudem wielkim musiałbyś je porzucić, nie folgując sobie ani na włos, zadaj gwałt duszy swej, unikaj wszelkich okazji do grzechu, chociażby ci one były niby osłodą życia.
Przez gwałt unikaj złych kompanii, zabaw karczemnych, schadzek nocnych… A gdy się dusza twoja wzdrygać pocznie przed tym gwałtem wymierzonym przez samego siebie na miłość własną, uśpij ją, a wtedy wstrętu i boleści czuć nie będziesz. Uśpij ją, jak lekarz usypia chorego, gdy mu ma odcinać rękę albo nogę, dając mu krople na spanie, aby boleści nie czuł. Wszakże i tobie rozkazuje Zbawiciel, abyś moralnym sposobem odciął sobie rękę, gdy cię gorszy.
Spytasz, jakie to są te krople na moralne uśpienie duszy? Chrystus Pan na krzyżu w duszy żywo a z wiarą uobecniony, to krople usypiające. Upadłszy do stóp krzyża, zanurz się, zagłęb się, prawie zaśnij myślą w ranach najdroższych Zbawiciela. Dusza twoja zatopiona w męce Pańskiej, boleści ze zadanego sobie gwałtu czuć nie będzie, złe odetniesz, odrzucisz od siebie i będziesz zdrów na duszy. I abyś po tak ciężkiej walce z samym sobą czym rychlej nabrał nowych sił, będziesz się posilał chlebem anielskim, Komunią świętą. A natenczas z miłości dla Jezusa wszelkie pokusy pokonasz. Z początku z trudem i pracą, ale potem zahartowana wola twa dobra, coraz to z mniejszym trudem oprze się każdej pokusie.
Mówią ludzie, że zważywszy słabość natury ludzkiej, niepodobieństwem jest ustrzec się wszystkich okazji do grzechu. Wierzę temu mocno. Wszystkich okazji uniknąć niepodobna, musielibyśmy się przenieść z tego świata na inny. Lecz jeśli masz mocną wolę strzec się grzechu, to chociażbyś z obowiązku lub przypadkowo wyszedł w okazją do grzechu, będziesz się miał na baczności, aby nie upaść. Zresztą zważywszy słabość ludzkiego ciała, zdaje mi się, że jeszcze większym niepodobieństwem jest ustrzec je od zgubnych wpływów na zdrowie i życie. A przecież wielu tak troskliwie chronią życie swe od niebezpieczeństw choroby i śmierci, że dochodzą, do sędziwego wieku.
Dlaczegóż idąc brzegiem koło rzeki, lub ścieżką na stromej górze, ostrożnie stąpasz i pilnie baczysz, abyś nie spadł na dół i nie połamał kości? Dlaczegóż idąc po drabinie, rękami trzymasz się szczeblów? Dlaczegóż w czasie zimy tak troskliwie odziewasz swe ciało? Dlaczegóż tak pilnie unikasz niebezpieczeństw, które grożą chorobą lub utratą życia? — Rozumie się, unikasz tych okazji, aby życie ciała zachować od uszkodzeń i zguby. Ażaż ciało — mówi pismo św. — ważniejsze jest, niż dusza? Jeżeli zatem tyle trosk i mozołów, tyle pracy i gwałtu zadajesz sobie dla uniknienia szkodliwych okazji, mogących zgubić ciało, dlaczegóż tego nie czynisz dla duszy? Wszakże gdybyś ciało najtroskliwiej przestrzegał od okazji choroby i śmierci, i tak go na zawsze nie uchronisz od śmierci.
Mówią niektórzy, że dusza ludzka tak chwytliwa jest na pokusy, jak słoma na ogień, przeto trudno ją ustrzec od grzechu. — Pytam, dlaczegóż stodoły strzechą poszyte po kilka lat stoją i nie spalił ich ogień? Ta jużciż — odpowiesz — dlatego, że ludzie troskliwie unikają okazji, aby z ogniem nie chodzili koło strzechy. A więc zawsze na to wychodzi: Nie idź tam, gdzie ci zagraża okazja do grzechu, nie idź tam, gdzie pokusa chwyciłaby twą duszę tak łatwo, jak ogień słomę, to nie zgrzeszysz, chociażbyś największy miał pociąg do tego lub owego grzechu. I proch do strzelania jest chwytliwym na ogień, a przecież sam od siebie nie zapala się.
Zresztą, niech ludzie sądzą jak chcą, zbawienie duszy nie może być bez naszego dołożenia się, trzeba je sobie wywalczyć: „Albowiem królestwo niebieskie gwałt cierpi, i gwałtownicy je porywają”. „Nie ten, który mówi Panie! Panie! wnijdzie do królestwa mego, ale ten, który czyni wolę Ojca mego“, tak mówi Zbawiciel. Nie na samem wzdychaniu i dobrych chęciach zawisło zbawienie, ale na dobrych uczynkach, a tych nie nabywa się bez pracy.
Są tacy, którzy się wyrzekają grzechów, ale tylko na pewien przeciąg czasu. Tu należą szczególnie pijacy. Podczas Adwentu i wielkiego Postu przestają się upijać, za to w karnawał i po świątkach i po zbiorach piją do upadłego. Nikczemny człowieku! myślisz, że Bóg jest inny w karnawał, a inny w Poście?
W którym to przykazaniu stoi, że w karnawał wolno Pana Boga obrażać, a w Poście nie wolno? Gdyby jaki ojciec swego syna karcił za jego złe postępki, a on mu przyrzekł poprawić się i uczynił postanowienie mniej więcej tymi słowy: Ojcze, będę ci posłuszny, nie będę cię więcej gniewał, ale wymawiam sobie czas dla rozpusty mojej: dwa miesiące po św. Michale i dwa miesiące po godach. Przez ten czas chcę się rozpuścić, to com ci przez rok zarobił z nierządnicami przehulać, z ciebie sobie poszydzić i podrwić.
Synu! — odrzekłby ojciec — czy szalejesz, czy cię czart opętał? Nie — odpowiada syn — ani szaleję, ani mię czart opętał, ale takie jest moje przedsięwzięcie. — Precz z domu mojego z takim przedsięwzięciem, niegodzien jesteś zwać się synem moim. — Otóż i tych, co tak robią,, odrzuci Bóg od siebie. Kiedy Jezus Chrystus odpuścił grzechy dzisiejszej cudzołożnicy, zaraz ją upomniał: „Idź, a już więcej nie grzesz”. Nie powiedział Zbawiciel: idź, a nie grzesz przez rok, dwa lub trzy — ale powiedział, więcej nie grzesz, to jest przez całe życie nie grzesz.
Abyś zaś statecznie stał w mocnym przedsięwzięciu, zażyjesz tego lekarstwa, które sam Zbawiciel przepisuje: „Módlcie się, abyście nie wpadli w pokuszenie”, tak mówi Zbawiciel. Modlitwą zagrzejesz ducha do walki z pokusą, przerwiesz ją i zwyciężysz. A gdy pokusy nie ustają, chwyć się jakiej pracy, a podczas niej zanuć sobie jaką nabożną pieśń. Niechaj cię pokusa nigdy nie zastaje próżnującym. Kto pracuje, z jednym tylko ma szatanem do walczenia; kto zaś próżnuje, ma ich pułki przy sobie.
Strzeż się także za wiele ufać samemu sobie. Nie mów: pójdę do karczmy tylko przypatrzyć się, jak tańcują; albo pójdę do tej lub owej złej kompanii tylko dla zabicia czasu lub rozrywki; chociaż tam będę, przecież niekoniecznie wynika, żebym miał zgrzeszyć. Nie czyń tak, bo się narażasz na niebezpieczeństwa grzechu, a już tym samem obrażasz Boga.
Nade wszystko zajmuj się często myślami o śmierci. Takie myśli, są niezawodną trucizną na grzechy. I owszem, lepiej dla ciebie, żeby się truły, niż żeby ci do wielkich przy konaniu boleści, przyczyniały jeszcze większych. Pomnij, że każde zwycięstwo nad sobą samym odniesione, będzie cię w godzinę śmierci więcej pocieszać, niż wszystkie pociechy otaczających cię ludzi. Szukaj zatem tych pociech teraz i składaj je w sercu swym, abyś miał w pogotowiu, gdy nadejdzie konanie życia.
Widzisz, jako w dzisiejszej Ewangelii oskarżają Żydzi publiczną grzesznicę i nalegają o wyrok śmierci. Lecz Pan Jezus widząc ją przed sobą, wstydem i żalem przejętą, przebacza jej, a oskarżyciele odchodzą zawstydzeni. Tak i z tobą będzie w godzinę śmierci. Czart cię także będzie oskarżał, bo on nie da za wygraną, chociażbyś i w łasce Boskiej umierał. Ale jeżeli przy tobie w obronie twojej stanie Pan Jezus, czart odejdzie z niczym. A Pan Jezus wtenczas tylko przybędzie do ciebie przy konaniu, jeżeli teraz, pókiś zdrów, z Nim się zaprzyjaźnisz. Bo przyjaciel przyjaciela nie opuści, jeszcze do tego w tak krytycznej chwili, gdzie się rozstrzygać będzie los twój na całą wieczność. Rozważ to dobrze.
Rozmyślania Wielkopostne (22) – Na piątek po III Niedzieli Wielkiego Postu
Ks. Feliks Gondek – Rozmyślania nad ewangeliami każdego dnia Wielkiego Postu. Dla zbudowania i uświęcenia ludu chrześcijańskiego. Kraków. 1888
Skomentuj