Czystym jest złoto, srebro, wino, czystą jest woda, gdy żadne obce materie nie są z nimi pomieszane. Czyż i czystość wiary nie ma sądowi naszemu podlegać? Jeżeli ma ona być czystą, co tylko jest jej obce, winno być usuniętym, a nie trudno odgadnąć co jest wierze obcym. Ponieważ obejmuje ona tylko te prawdy, które przez Boga objawionymi zostały, dlatego to, co z Boskich ust nie wyszło, do niej nie należy i jest sfałszowanym towarem. Przymieszka słowa ludzkiego do Słowa Boskiego zanieczyszcza chrześcijańską wiarę.
Jakkolwiek prawda ta jest sama w sobie jasną i prostą, to przecież niektórzy dobrze jej nie rozumieją, przede wszystkim zaś ci, którzy stąd wnoszą, że nie należy wierzyć w to czego nie ma w Biblii, ani też przyjmować dogmatycznych kościoła orzeczeń! Zdanie, mylne, które wiary nie oczyszcza ale raczej ją nadwyrężą.
Pomijając to, że my, ani o Boskim Pisma św. pochodzeniu, ani o prawdziwym znaczeniu wielu ciemnych Jego ustępów nie możemy się dostatecznie upewnić, należy także zauważyć i to, że nie znajdują się w nim niektóre prawdy, co do których wiara jest Chrześcijanom potrzebną. Zaliczam do nich przede wszystkim to, co się odnosi do św. Sakramentów i ich używania, które wpłynąć może na to, by te pierwszorzędne środki zbawienia nie okazały się niepotrzebnymi, a nawet szkodliwymi i by nie doprowadziły do zguby.
Nie ulega bowiem wątpliwości, iż z jednej strony moc ich ustanowienia przechodzi władzę wszystkich ludzi, nawet i Apostołów i Namiestnika Chrystusowego i że tylko od Boga Człowieka, jedynego Pana i Sprawcy Łaski pochodzić ona może. Ale, z drugiej strony, Pismo św. tak mało nas o nich poucza, że nic w nim nie znajdujemy, tak co do ich liczby, jak i co do niektórych ich istotnych przymiotów i co do niektórych warunków godnego ich przyjmowania.
Czyż bowiem jest jaki ustęp Pisma, który by nam mówił jasno i wyraźnie, że tyle jest Sakramentów, ani więcej, ani mniej, że te mogą być powtórzone, tamte nie, że te przez wszystkich, tamte przez niektórych mogą być ważnie udzielane, że te są dla wszystkich ludzi, tamte tylko dla pewnych klas, że u tych jest jakiś szczegół czymś istotnym, u innych przypadkowym itd.
I tak np. co do pierwszego i najpotrzebniejszego Sakramentu Chrztu, jak wiele i jak ważne wątpliwości on nastręcza, których Biblia nam nie wyjaśnia! Czy Chrzest ważnym jest także dla nowonarodzonych dzieci i dla dorosłych umysłowo upośledzonych? Czy słowa „Ja Ciebie chrzczę” i wyraźne wezwanie Trzech Osób Boskich jest czymś istotnym, albo tylko przypadkowym? Czy zanurzenie jest potrzebne, albo czy wystarcza samo polanie wodą? Czy rzeczywista wiara, tak u ochrzczonego, jak i u chrzczącego, albo u obydwóch, czy też u żadnego nie bywa wymaganą? Kto ma po temu władzę, ażeby udzielać ten Sakrament, komu jest to dozwolonym i czy może on być kilka razy udzielanym? Nikt nie zaprzeczy, że tego rodzaju wątpliwości nie powinno być w Kościele Chrystusowym i że Słowo Boskie winno być od nich uwolnione, chociaż długowieczne do świadczenie dowodzi, iż usunięcie ich nie jest łatwym.
Znane spory z trzeciego wieku o ważności Chrztu kacerzy dały się usunąć jedynie tylko powagą ustnej tradycji i papież Stefan nie co innego zrobił, jak tylko powtórzył zakaz dopuszczania nowości. Należy się trzymać tego (pisał on do św. Cypriana) co nam Apostołowie ustnie przekazali (1).
Nowochrzczeńcy, ani przez Lutra, ani przez nikogo innego, jakimś jasnym tekstem Pisma o swoim błędzie przekonanymi nie zostali i nikt ze zasadniczo niewierzących tego co w Piśmie nie stoi, w sposób przekonywujący nie dowiódł iż nowonarodzone dzieci są zdolne przyjęcia Chrztu świętego.
Mamy więc w ten niezbity dowód, że Chrystus Pan dużo, nader ważnych i dla wiernych koniecznie potrzebnych prawd uczył, których Apostołowie w Piśmie nie podali, które tylko słowem głosili i kościołowi do strzeżenia przekazali. Dowód w tym, że istnieje także i niepisane Słowo Boże. Wynika to samo z siebie, a kto temu wierzy, nie stawia słowa ludzkiego w miejsce Słowa Bożego. Wiara jego pozostaje czystą i uzupełnia się tylko tym, iż wchodzi w jej zakres, nie tylko samo pisane Słowo Boże, ale także i niepisane, które Apostołowie tylko ustnie przekazali, albowiem przyjmuje on wszystko co właściwie do niej należy, t. j. wszystko co Bóg rzeczywiście objawił.
To samo trzeba sądzić także i o dogmatycznych Kościoła orzeczeniach, albowiem, jakeśmy to wyżej wykazali, gdy Kościół takie orzeczenia wydaje, nie wymyśla, ani nie przepisuje on żadnej nowej nauki. Tylko starą, przez Chrystusa Pana objawioną prawdę wyciąga z ciemności, w którą popadła nieraz przez niedbalstwo ludzi, albo z innych powodów i stawia ją w jaśniejszym świetle; kiedy indziej znowu, przyciskany przez błędy, które z biegiem czasu ciągle się rodzą, od których wiernych bacznie chronić musi, wydobywa bogaty Objawienia zasób.
Rozumieją dlatego tę bardzo prostą prawdę ci, którzy, ażeby wiarę oczyścić, pogardzają wszystkimi przez Kościół albo nakazanymi, albo chętnie widzianymi ceremoniami, wszystkim co do zewnętrznej służby Bożej należy i którzy, wyśmiewając te religijne zwyczaje, nawet zupełnie usunąć by je chcieli, jakoby one zanieczyszczały wiarę, której przecież najlepsze oddają usługi.
Co prawdziwego i właściwego przedmiotu wiary, ani nie pomnaża, ani nie umniejsza, a nawet go zupełnie nietkniętym pozostawia, to czystości wiary się nie sprzeciwia. Wzgląd to jest dostatecznym do tego, by od podobnego zarzutu uwolnić nasze ceremonie kościelne i pobożne zwyczaje, bo one nie zmieniają przedmiotu wiary, byleby tylko używać je w duchu religii i wedle Kościoła zamiarów. One bowiem nie są niczym innym, jak tylko zewnętrznymi wewnętrznej wiary znakami, wyrazem najwyższego dla Pana Boga uszanowania i miłości, które wiara wewnątrz duszy obudzą, prawdziwym oddawaniem czci, uwielbieniem najwyższego Pana i Stwórcy i hołdowaniem Mu, czego wiara domaga się od całego człowieka, t. j. od istoty złożonej, nie tylko z ducha, ale także i z ciała.
Ale mówi się: jakże to niektórzy ten cel zupełnie zapoznają, całą swoją religię na zewnętrznościach zasadzając! Niech i tak będzie. Cóż z tego wynika? Czy, że zewnętrzne ceremonie same w sobie wiarę zanieczyszczają? Nie, bynajmniej ! Wynika z tego tylko to, że ceremonii, tak jak każdej, nawet świętej rzeczy można nadużyć! Usunąć należy nadużycia, a pozostawić dobry użytek.
Ale, powiedzą, że nadużycie wynika samo ze siebie, z natury rzeczy, z natury ceremonii i że nie może go nie być, albowiem to co jest zewnętrzne i zmysłowe zdaje się samo przez się prowadzić do mylnych pojęć w wierze i zamieniać prawdziwą ducha i serca religię na fałszywą zmysłów religię, na religię, w której się Boga uwielbia, nie jak On tego się domaga, podług świadectwa Zbawiciela, nie w duchu i prawdzie (Jan. 4. 24, 24).
Jakaż to niedorzeczność! To, co człowiekowi, który całą swoją wiedzę ze źródła zmysłowego doświadczenia czerpie, który tylko przez zmysły może się wznieść ponad to co jest nadzmysłowym i tylko z tego co widzi poznawać może to czego nie widzi, z którego to powodu św. Paweł powiada: „rzeczy Jego niewidzialne, od stworzenia świata przez te rzeczy, które są uczynione zrozumiane bywają poznane’‚ (do Rzym. 1, 20), a więc to co człowiekowi z natury tak usposobionemu pierwsze pojęcie wiary umożliwia, jego wiarę do działania pobudza i ćwiczenie się w niej ułatwia, to co mu zasady wiary przypomina, życie w duchu wiary i gorliwość co do niej obudzą i jej wpływ na wszystkie jego pomysły i uczynki wywołuje, to miałoby go prowadzić do mylnych w wierze pojęć! Jeszcze raz, jakaż to niedorzeczność! jeszcze jaśniej to pojmiemy, gdy zastanowimy się nad usługami, które wierze oddają ceremonie i religijne zwyczaje.
Na Słowa Zbawiciela odwoływać się byłoby daremnym, albowiem z nich nie wynika, ażeby ci, którzy Boga w duchu i prawdzie uwielbiają, nie mieli się posługiwać zewnętrznymi ceremoniami.
Gdy Samarytanka zauważyła, że Jezus był prorokiem, zaraz Mu poddała znany religijny spór (Jan 4, 19, 20.): kto by miał słuszność: żydzi, którzy twierdzili, że tylko w Jerozolimskiej świątyni należy Panu Bogu cześć oddawać, czy też Samarytanie, którzy ten przywilej swojej świątyni Garizim przywłaszczali.
Tu jest prawdziwy powód naciągania słów Zbawiciela, które dzisiaj bywają tak bardzo nadużywane dla usunięcia wszelkich zewnętrznych ceremonii. Ale nie! one z pewnością nie miały tego na celu.
Jedyne co Pan Jezus powiedział do niewiasty było to, iż wkrótce cała służba Boża, która do pewnego czasu i do pewnego miejsca miała być przywiązaną, tak Samarytańska, żadnego uprawnionego powodu za sobą nie mająca, jak i żydowska, która wprawdzie na Boskiej powadze się opierała (2), że ona ustanie (3) i że w przyszłości Boga na wszystkich miejscach, w duchu (to znaczy, nie wedle przepisów Mojżeszowych obrzędów, które, wedle ówczesnego prawa ogólnego nadużycia zwyrodniałych i zmysłowych żydów ciało zupełnie zajmowały, duszę zaś pozostawiały bezczynną i pustą, a nawet poniekąd ją zabijały (4)), ale wedle ożywiającego ducha (5), do czego oni przez swoje pierwotne urządzenia zmierzali i w prawdzie (6), (to znaczy nie wedle przepisów Mojżeszowego prawa, które tylko zapowiedzi i ciemne prawdy w sobie zawierało (7), nie prawdę samą, która dopiero objawioną być miała, nie w sposobie Samarytanów, których służba Boża była nie na wskroś prawdziwą, po części fałszywą i wieloma zabobonami pogan splamioną, ale w zupełnie prawdziwym, zupełnie czystym i świętym, na prawie Mojżesza wzorowanym sposobie) uwielbiać będą.
Niech kto zechce powiedzieć, czy z tego da się co wnioskować przeciwko naszym ceremoniom i pobożnym zwyczajom? Ja przynajmniej, nie widzę w tym nic innego, jak tylko przepowiednię zniesienia dawnego, a zaprowadzenia nowego prawa.
Gdyby Zbawiciel był miał na celu zniesienie i pozbawienie znaczenia wszelkiej zewnętrzności w swojej religii, to, przy czynieniu cudów, z pewnością nie byłby się posługiwał niektórymi zmysłowymi znakami, jako to: wznoszeniem oczów do Nieba, przy modlitwie, wyciąganiem rąk, przy błogosławieniu ludzi, albo chleba, chuhania dla udzielenia Ducha św. Apostołom, robienia błota z piasku i śliny, dla otwarcia oczów ciemnemu, dotknięcia uszów, dla przywrócenia słuchu głuchemu itd. Czyż w swoim kościele, byłby łaskę Sakramentów do zewnętrznych znaków nieodłącznie przywiązał i czyż byłby Apostołom przepisał Chrzest, dla przyjmowania ludzi do kościoła, wkładanie rąk dla leczenia chorych, błogosławienie chleba i wina, dla święcenia pamięci swojej śmierci? itd. Przykazał także wszystkim Swoim uczniom, ażeby światłością swoją ludziom się zalecali, który to rozkaz, nie tylko co do różnorodnych cnót, ale także odnośnie do religii, ma być wypełnianym, przy czym zewnętrzne ćwiczenia są niezbędne.
Tutaj zauważą nasi przeciwnicy, iż z tym wszystkim nie ulega wątpliwości, że pomiędzy katolikami, podobnie jak u zmysłowych żydów, bardzo wielu do tego stopnia obstaje silnie i ślepo przy zewnętrznych ceremoniach, że z tego powodu zupełnie pomijają wiarę i uświątobliwienie serca, które wiara miała zdziałać.
Powiedziałem już, że jeżeli się tak dzieje, to jest to nadużycie, ale nadużycie, które, ani w istocie ceremonii, ani w zamiarze kościoła nie leży, nadużycie, które Kościół surowo zabrania, a któremu słudzy Jego, dla spełnienia swojego obowiązku, wedle sił przeszkodzić usiłują. Dlatego nie jest ono tak bardzo złe, tak rozszerzone i tak powszechne, jak się to głosi, ze skłonności do oszczerstwa i z lekkomyślnej gadatliwości. Dzięki Bogu, u nas, nie tylko dorośli, w publicznych naukach i kazaniach, ale także i dzieci, już w katechizmie dokładnie pouczane bywają, iż zewnętrzność jest tylko łupiną, wyrazem, wnętrze zaś jest treścią, albo duchem religii. Jeżeli pouczenie nie zawsze i nie u wszystkich pożądany skutek wywiera, to zwykle dzieje się tak, wskutek ludzkiej słabości, albo z powodu ograniczenia rozumu, które raczej na litość, jak na gniew zasługuje i u Boga, który prostotę dobrego serca widzi, łatwo odpuszczenie znajduje.
I tutaj także, jak w stu innych wypadkach, nie ma żadnego powodu, ażeby, dla nadużyć, które się zakradły, znosić ceremonie przez kościół ustanowione, zmniejszać je, lub w jaki bądź sposób zmieniać. Przecież Bóg nie przestaje być miłosiernym, albo miłosierdzie Swoje bez przestanku wykonywać, chociaż ono, przez bezbożnych ludzi, ciągle, a ciągle tak bardzo nadużywane bywa. Kto bezwzględnie znosi dobry zwyczaj, z powodu złego jego użycia, zwykle więcej szkodzi, aniżeli pomaga i nierzadko, razem z chwastem, wyrywa także i dobre zboże. Bo jakże rzadką jest cenna sztuka reformowania, zmieniania czegoś na lepsze, bez pogarszania rzeczy!
W tym wypadku jest to tym prawdziwsze, im częściej słyszy się wyrzekania na nadużycia, tam gdzie nawet cienia ich niema. Ale tak to się dzieje, gdy chcą coś poprawiać ludzie, którzy do tego nie mają, ani powagi, ani prawa, ani posłannictwa. Ponieważ ceremonie są konieczną religii częścią, orzekanie o nich należy do tych, którym Chrystus Pan zarząd religii Swojej poruczył: do Kościoła i Jego przełożonych. Oni jedni, przez obiecaną im pomoc Ducha świętego, muszą i mogą wiedzieć co należy, odnośnie do nich, czy to nakazywać, czy potwierdzać, albo dopuszczać, lub zakazać, albo też tylko cierpieć, ażeby wiara, nie tylko szkody nie ponosiła, ale nawet pożytek stąd czerpała.
A teraz przypatrzmy się, jakie usługi ceremonie i zwyczaje religijne oddają wierze, a to, ażeby jeszcze jaśniej widzieć, jak dalece one, zamiast jej szkodzić, raczej pożytek przynoszą, tak, że ich usunięcie wyrządziłoby największą szkodę i że dlatego właśnie nieprzyjaciele Kościoła tak bardzo za tym przemawiają. Im to (ceremoniom), wiara bardzo często, życie, gorliwość i siłę zawdzięcza: życie u grzeszników, gorliwość u oziębłych, siłę u sprawiedliwych.
Gdy u grzeszników miłość zgasła i wiara jest martwą, ażeby miłość znowu zapalić i w ten sposób wiarę ożywić, trzeba ich do pokuty pobudzać. I jakże często sprawiają to nasze ceremonie i religijne zwyczaje! Nic w tym dziwnego, albowiem wiadomo, że pomiędzy nimi są takie, które zgrozę grzechu, surową obrażonego Boga sprawiedliwość i nieszczęśliwej śmierci niebezpieczeństwo dosyć jasno przed oczy stawiają, takie, które pokornego ducha pokuty, skruszone serce i pokutującą duszę każą przypuszczać, takie, które żywą boleść wyrażają, wewnętrzną skruchę zdradzają i są prawdziwej poprawy serca wynikiem, a uciążliwego zadosyćuczynienia owocem, takie, które ducha pokuty i częstego przystępowania do Sakramentu pokuty koniecznie się domagają. Czyż grzesznik, który ich używa, nie miałby być pobudzonym do pokuty?
Wprawdzie doświadczenie uczy, że grzesznik częstokroć nie bywa do niej pobudzanym. Ale dzieje się to tylko, gdy ich nie używa w duchu i po myśli Kościoła. I, jeżeli, pomimo to, że wszystkie zewnętrzne zwyczaje pokutę mu przypominają, że jego zmysłom wszędzie przedmioty i skutki pokuty wskazują i że do częstego przystępowania do sakramentu pokuty go pobudzają, on pomimo to, do niej się nie nakłania, czyż będzie silniej do niej pobudzonym, gdy wszystkie tym podobne środki pomocnicze będą usunięte? Kto to przypuszcza, ten zaiste nie zna natury człowieka i silnego wpływu zmysłów na duszę ludzką. Nie tylko pokutę i odżycie wiary, ale nawet i wiarę samą t. j. nawrócenie błądzących i powrót na łono prawdziwej matki Kościoła katolickiego wywołał niekiedy widok naszego okazałego, wspaniałego nabożeństwa.
Oziębłym potrzeba pobudek, a właśnie nasze ceremonie i zwyczaje są, jako takie, zupełnie odpowiednimi. Ponieważ nie zostały one dobrowolnie wymyślone, ale są istotnie wyrazem ważnych i pożytecznych prawd wiary, dlatego, przez zmysłowe wyobrażenia, przypominają nam je i prowadzą do dobrych, dawniej powziętych postanowień, które, wskutek naszej oziębłości, prawie zupełnie poszły w zapomnienie. Tak więc, oziębły Chrześcijanin budzi się, jakoby ze snu. Zyska on zachętę i wewnętrzną pobudkę do tego, ażeby z nową gorliwością, obowiązki wiary dokładniej spełniał; gdy zaś utraci te zewnętrzne znaki, będzie dalej trwał w swojej oziębłości, coraz więcej w nią popadając.
Strach, pod tym względem, jest tym większym u prostego ludu, ile że on jest, i mniej zdolnym, i mniej przyzwyczajonym do tego, by bez zmysłowych wyobrażeń, do wyższych i nadprzyrodzonych prawd religii się wznosić. Ale także i u wykształconych zwykle dzieje się to samo. Oni, z powodu licznych swoich roztargnień, są nie mniej często jeszcze więcej skłonnymi do oziębłości w wierze. I dlaczegóż mają się wstydzić używania przeciwko niej tego samego środka, zwłaszcza, że pomimo całego swojego rozumu, przecież zawsze ludźmi pozostają?
Ale powiedzą nam, iż przyzwyczajeni do ceremonii, o tym nie myślą? Dosyć źle, jeżeli o tym nie myślą. Trzeba, można o tym myśleć i te zewnętrzne znaki są właśnie do tego przeznaczone, ażeby łatwiej o tym można myśleć.
A, jeżeli, pomimo wszystkiego o tym się nie myśli, to wina nie leży w ceremoniach i pobożnych zwyczajach, tak samo, jak nie leży w modlitwie do Pana Boga, jeżeli się ją odmawia nieuważnie i wśród tysiącznych roztargnień.
U sprawiedliwych rozchodzi się o częste spełnianie dobrych uczynków, przez które wiara się wzmacnia. I do nich także ceremonie i zwyczaje wiele pomagają i są częstokroć, nie tylko powodem, ale nawet i pobudzają do wewnętrznego ćwiczenia się w różnorodnych cnotach, albowiem są ich zewnętrznym znakiem i wyrazem. Powinienem szczerze Pana Boga kochać i uwielbiać, przed Jego wielkością się korzyć i woli Jego zupełnie się poddawać, powinienem sercem czcić przyjaciół Bożych, chwałą okrytych i przykłady ich cnót naśladować, powinienem uczuciem miłości bliźniego obejmować, jemu rzetelnie wszystko dobre życzyć itd., jeżeli takie uczucia i wrażenia z właściwych ceremonii wynikają. Gdy tak nie będzie, używanie ceremonii nie będzie zgodnym z właściwym ich przeznaczeniem i na niewiele się przyda; co najwięcej do tego tylko, by słabym nie dawać zgorszenia i ażeby prawdziwą katolicką wiarę jawnie wyznawać.
Zdaje się być na miejscu następująca uwaga. Wobec tego, iż niedowiarkowie obecnie wszystko zewnętrzne wyśmiewają i odrzucają, błądzący w wierze prawie nic z tego nie zatrzymują, a jedni i drudzy, tak niedowiarkowie, jak i kacerze katolikom nic częściej, nic więcej szyderczo nie wyrzucają, jak ceremonie i pobożne zwyczaje ich kościoła, zdaje się, iż będzie to prawdą, gdy się powie, że one także i teraz są znakiem wyróżniającym, cechą właściwą jedynie prawdziwej, jedynie zbawiającej katolickiej wiary. Ale cóż z tego wynika?
- Wynika z tego 1°, że katolik, który się nimi posługuje w duchu i po myśli kościoła, publicznie i, bez obawy, wiarę swoją wyznaje. Składa bowiem świadectwo, wobec wszystkich ludzi i całego świata, iż jest owieczką prawdziwej owczarni Chrystusowej, dzieckiem Jego kościoła, że do Chrystusa Pana przynależy, że Jemu i Jego zastępcy jest wiernym, że błędnymi naukami fałszywych Apostołów nie daje się obałamucić, że nie należy do odstępców i że to wszystko za najwyższy zaszczyt sobie poczytuje. Dobrze mu z tym! bo „wszelki, który Mnie wyzna przed ludźmi, wy znam go Ja też przed Ojcem Moim, który jest w Niebiesiech„( Mat. 10, 32).
- Wynika z tego 2°, że katolik, który się ich wstydzi, także i wiary swojej się wstydzi, że wstydzi się być jawnie za katolika uważanym. Biada mu, biada! „bo kto by się wstydził Mnie i Słów Moich, tego się Syn człowieczy wstydzić będzie, kiedy przyjdzie w Majestacie Swym i Ojcowskim i świętych Aniołów“ (Łuk. 9, 26.).
- Wynika z tego 3°, że katolik, który w towarzystwach i zebraniach swawolnie z niej żartuje i drwi, jak to dzisiaj jest, niestety, coraz więcej w modzie, pod względem swojej prawowierności, staje się swoim współwyznawcom coraz więcej podejrzanym i że w sposób karygodny, daje im wielkie zgorszenie. Biada jemu także, biada! „Biada człowiekowi onemu, przez którego zgorszenie przychodzi” (Mat. 18,7).
Jeżeli więc prawdziwa Chrześcijańska wiara, ani od ustnej tradycji, ani od dogmatycznych orzeczeń rzymsko katolickiego kościoła, ani od kościelnych ceremonii i innych pobożnych katolickich zwyczajów nie doznaje skalania, należy nam gdzie indziej szukać tego, co ją rzeczywiście kala.
Gdyby przyszedł ktoś do mnie z tym, iżby słowom Pisma św. nowe, za czasów Apostołów nieznane znaczenie dawał i ustępy tegoż tłumaczył inaczej, jak Apostołowie i ich prawowici następcy tłumaczyli je po dziś dzień, powiem mu: przekręcasz Boskie Objawienie i każesz Bogu inaczej mówić, aniżeli w rzeczywistości mówił, albowiem nie dźwięk, ale znaczenie słów zostało przez Niego objawione. Twoja nauka jest więc nową nauką, która nie pochodzi od Boga, ale z twojej zarozumiałości, jest to czysto ludzka nauka.
I ty śmiesz wsuwać tę nową, tę czysto ludzką naukę pomiędzy prawdy, przez Boga objawione, śmiesz podawać, jako materię chrześcijańskiej wiary i w ten sposób mieszać słowo ludzkie ze Słowem Bożym? Jesteś więc fałszywym Apostołem i kalasz naszą świętą wiarę.
I oto masz kochany czytelniku tych, którzy wiarę kalają. Są to właśnie ci, którzy śmią obwiniać nas o tę bezczelność, zarzucając nam bezustannie nieczystość naszej wiary. Są to stronnicy wszelkich chrześcijańskich sekt.
Wszystkie sekty w chrześcijaństwie, żadnej nie wyjąwszy, powstały stąd, iż jedna niespokojna, pyszna i zarozumiała głowa, która chciała wiedzieć więcej i Pismo rozumieć lepiej, aniżeli kościół powszechny, wbrew jego znaczeniu t.j. wbrew rozumieniu Apostołów i wszystkich następnych, prawowicie zesłanych mistrzów, Słowo Boże tłumacząc, wszelkiego rodzaju, częścią jawnymi, częścią tajnymi wykrętami, środkami, drogami, dochodziła do utworzenia sobie stronnictwa. Katolik jednak ponieważ ma czystą wiarę Chrystusa Pana, jak długo Kościoła swojego słucha nie popada nigdy w niebezpieczeństwo utracenia jej.
Wiara chrześcijanina – jaką być powinna? (9) – Wątpliwości w wierze
„Wiara chrześcijanina jaką być powinna.” – X, Zygmunt Storchenau T. J., W Brodach 1911. Nakładem księgarni Feliksa Westa.
1) Autor ma tutaj przed oczami sławne orzeczenie św. Stefana, które nam św. Cyprian w swoim 74 liście przechował: „Nihil innovetur, nisi quod traditum est“, co po krotce znaczy: Trzymaj się tradycji. Tak Chrześcijańska starożytność w sprawach najważniejszych, co do których Pismo św. nic nie rozstrzygnęło, trzymała się ustnej tradycji, która przez Apostołów także od Ducha św. przechodziła.
2) „ Wy chwalicie co nie wiecie, my chwalimy co wiemy, bo zbawienie z żydów jest” (Jan 4, 22).
3) „Niewiasto wierz mi, iż przyjdzie godzina, gdy ani na górze tej, ani w Jeruzalem będziecie chwalili Ojca“ (tamże 21).
4) „bo litera zabija“ (2 do Kor. 3, 6).
5) „A duch ożywia“ (tamże).
6) „Ale przychodzi godzina i teraz jest, gdy prawdziwi Chwalcy będą chwalić Ojca w duchu i prawdzie“ …„Duch jest Bóg, a ci, którzy Go chwalą, potrzeba aby chwalili Go w duchu i w prawdzie“ (Jan 4, 23, 24.).
7) „Które są cieniem rzeczy przyszłych” (do Kol. 2, 17.) „Które służą wizerunkowi i cieniowi rzeczy niebieskich“ (do Żydów 8. 5.) „albowiem zakon mając cień przyszłych dóbr” (tamże 10, l.)
Skomentuj