Rozważ to dobrze! – O małej liczbie wybranych


Czyś to kiedy rozważył? tę prawdę, co zbawienną bojaźnią przejmuje i najświętszych, i nowych do pracy około zbawienia dodaje im sił, tę prawdę wielką i nieomylną, że mała jest liczba wybranych?

Tylko temu co wytrwa aż do końca obiecano, że zbawion będzie (1); powinieneś więc ustawicznie prosić Pana o wytrwanie, i na nie przez wierne współdziałanie z łaską zasługiwać. Bóg pragnie i chce wszystkich zbawić; i dlatego, aby ich zbawić wszystkich, stworzył i odkupił, a jednak mało ich tylko zbawienia tego rzeczywiście dostąpi.

Tak naucza sam nasz Boski Zbawiciel, kiedy mówi: Wielu jest wezwanych ale mało wybranych (2). Rozważ to dobrze!

Gdyby ci Bóg objawił, że w ten dom, w którym mieszkasz, uderzy piorun i zabije połowę ludzi co w nim mieszkają, czy nie miałbyś powodu lękać się o siebie? A kiedy Chrystus Pan, On, co jest tak łagodny i łaskawy, tak cichy i uprzejmy, że nikogo bez potrzeby nie chciałby zasmucić, kiedy On, Prawda odwieczna, wyraźnie twierdzi, że większa część ludzi idzie na potępienie, z jakąż bojaźnią powinieneś pracować około zbawienia własnego?

Rozważ to dobrze!

Chociażbyś nawet dotychczas prowadził życie przykładne i wiele uczynił dobrego, to przeto nie chciej się już zbyt ubezpieczać. święty Paweł, który był doskonalszym od ciebie, a przecież mówi: Karzę ciało moje i w niewolę podbijam, bym snać inszym (zbawienie) przepowiadając, sam się nie stał odrzuconym (3). Czy masz więc większą pewność o swem zbawieniu, niżeli ten wielki Święty?

Rozważ to dobrze!

Za panowania cesarzów Waleryana i Galiena, żyło w Antyochii dwóch chrześcijan, z których jednemu było na imię Saprycy, a drugiemu Nicefor. Przez długi czas żyli z sobą w najściślejszej przyjaźni, która jednak skutkiem jakiegoś nieporozumienia zamieniła się w wzajemną odrazę, tak, że ani wiedzieć o sobie nie chcieli. W końcu opamiętał się Nicefor, poznawszy jak wielce taka nienawiść niezgodna jest z przykazaniami Chrystusowymi; uprosił więc sobie kilku znajomych, aby ci nakłonili Saprycego do przebaczenia i zgody, – lecz nadaremnie. Poszedł więc sam, padł mu do nóg i błagał go o przebaczenie,  ale i to pozostało bez skutku.
Saprycy trwał dalej w swej zawziętości. Równocześnie wszczęło się srogie prześladowanie przeciw chrześcijanom; między innymi uwięziono też Saprycego, i stawiono go przed sąd; a kiedy nieustraszony groźbami odważnie wyznał, że jest chrześcijaninem, a do tego kapłanem, okrutnie go skatowano, a w końcu na ścięcie mieczem skazano. Skoro się o tym dowiedział Nicefor, spieszy czym prędzej do Saprycego, i spotkawszy go w chwili, kiedy go już prowadzono na stracenie, poczyna go prosić i zaklinać na rany tego Boga, za którego miał przelać krew swoją, aby mu przynajmniej przed śmiercią przebaczył. Lecz Saprycy nie dał mu się przebłagać. Ale też i Bóg go opuścił, bo kiedy już kat podniósł miecz, aby go ściąć, zaparł się haniebnie tej świętej wiary, za którą przedtem tak mężnie cierpiał, i tak utracił w ostatniej prawie chwili gotową ·już koronę męczeńską.

Ucz się stąd, że chociażby nie wiedzieć ile uczynił dobrego, zawsze jest jeszcze aż nadto powodów do niepewności, gdyż jedna namiętność nieumartwiona wystarczy, aby nas zgubić,

Rozważ to dobrze!

Podczas prześladowania chrześcijan za cesarza Lycyniusza uwięziono i umęczono między innymi w mieście Sebaście czterdziestu żołnierzy z wojska cesarskiego, za to, że nie chcieli Wiary świętej odstąpić. Sędzia okrutny po daremnym użyciu wszelkich środków, aby przełamać męstwo tych dzielnych wyznawców Chrystusowych, ostatnią jeszcze, prawdziwie szatańską wymyślił męczarnię: kazał ich rozebrać do naga, i śród mroźnej nocy postawić na lodzie, w tej myśli, „że tym może sposobem przymusi ich do przeniewierstwa. Lecz święci męczennicy miast ulec, nawzajem dodawali sobie odwagi, modląc się do Boga, aby jak ich czterdziestu za wiarę stawiono przed sędziego, tak też i czterdziestu odniosło koronę męczeńską. Modlitwa ich przecież nie ze wszystkim została wysłuchana: bo jeden z nich, po długiem cierpieniu, uległ wreszcie pokusie, i aby sobie, choć kosztem swego zbawienia sprawić jakąkolwiek ulgę, zażądał żeby go sprowadzono z lodu; i tak w jednej chwili utracił wraz z koroną męczeńską prawo do nich a, dla którego był już tak wiele wycierpiał.
Smutek przecież, którego z tego odstępstwa doznali jego towarzysze, Pan Bóg prędko w radość zamienił. Jednemu bowiem z tych, co stali na straży przy onych męczennikach, ukazało się na powietrzu trzydziestu dziewięciu aniołów, z wieńcami dla onych, co wiernymi Chrystusowi Panu pozostali; a to widzenie tak nań wpłynęło, że wołając, iż chce także żyć i umierać dla Chrystusa, pobiegł na lód, i stanął na miejscu nieszczęśliwego od wiary odstępcy.
Przykład ten dwie stwierdza prawdy; najprzód, że jakkolwiek się kto odznacza gorliwością, to przecież nie może mieć jeszcze zupełnej pewności o swym zbawieniu; po wtóre, że jeśli kto nie współpracuje z łaską Bożą należycie, Bóg przelewa szczególniejsze niektóre łaski, początkowo dla niego przeznaczone, na innych, którzy by lepiej z nich korzystali.

Rozważ to dobrze! 

I nie mów z owymi bezbożnikami, którzy, aby sumienie swe zagłuszyć i tym swobodniej grzeszyć, nieraz powtarzają:

„Albo należę do liczby wybranych, a więc bądź co bądź dostanę się do nieba i albo należę do odrzuconych, a więc wszystko daremnie, i choćbym świętym w cnocie wyrównał, nie wytrwam i będę potępiony. Czy tak, czy owak – co mi przeznaczono, to mi się dostanie, więc cóż mi się o to frasować”.

Czy może być coś nad to gadanie głupszego i bezbożniejszego?

Bo czyż jest gdzie człowiek na Bożym świecie, co by tak sobie rozumował, gdy chodzi o rzeczy doczesne?

Gdybyś np. miał proces, w którym chodzi o majątek, honor lub życie, czyż nie dbając o to, zaniechałbyś sprawy pod pozorem, że cokolwiek byś czynił, tak sprawa wypadnie, jak tam przeznaczono, i nie broniłbyś tego, co ci się słusznie należy? A jeśliby kto tak uczynił, czy nie powiedziałbyś i że zgoła nie ma rozumu? A jednak kto w sprawie swego zbawienia, ta nieskończenie ważnej, chce się trzymać podobnej zasady, powinien by i w razie procesu tak sobie powiedzieć: „Bóg przewidział, że albo wygram proces, albo przegram i więc jeśli mam wygrać, to cokolwiek bądź zajdzie, wygram z pewnością i a jeśli jest przeznaczenie, abym przegrał, to chociażbym jawne przywiódł na moje prawo dowody, wszystko będzie daremne i przegram”. Nieprawda, że w rzeczach doczesnych tej się zasady nie trzymasz? a czemu to czynisz w rzeczy tak arcyważnej, kiedy chodzi o wieczność i zbawienie duszy?

Rozważ to dobrze!

 

Opowiada Cezaryus; o landgrafie Turyngii I Ludwiku, że tenże zaślepiony swymi namiętnościami: tak własnego sumienia wyrzuty, jak i napomnienia odwodzących go od życia rozwiązłego, zbywał podobnym przewrotnym rozumowaniem i byłby prawdopodobnie umarł w tym nieszczęśliwym usposobieniu, gdyby nie szczególniejsze zdarzenie a raczej zrządzenie Opatrzności Boskiej. Oto, co się stało: Popadł w ciężką niemoc, z której lekarz jego, mąż pełen dojrzałej cnoty i roztropności, postanowił skorzystać dla dobra nie tylko jego ciała, ale nade wszystko duszy. Wypytawszy, jak zwyczajnie czynią lekarze, chorego, tak się do niego odezwał: „Książę! daremnie bym ci dawał jakiekolwiek lekarstwa, bo Bóg albo przewiduje, że umrzesz wskutek tej słabości, albo że z niej wyjdziesz i jeśli przewiduje, że masz umrzeć, żadne temu nie zaradzi lekarstwo i jeśli zaś przewiduje, że masz wyzdrowieć, to i bez lekarstwa niezawodnie powrócisz do zdrowia”. „Cóż to, odparł mu chory, czy nie widzisz, że jeśli nie pospieszysz z pomocą, to na niechybną narażasz mię śmierć i wszak sama roztropność każe, żeby w tak groźnych okolicznościach żadnego· nie zaniedbywać środka?”

Wtedy dopiero począł go lekarz przekonywać, mówiąc: „Jeśli poznajesz niedorzeczność takiego rozumowania tu, gdzie chodzi tylko o zdrowie i życie doczesne, czemuż się niem powodujesz tam, gdzie chodzi o wieczne zbawienie duszy!

Jeśli uważasz za obowiązek nakazany roztropnością, żeby nie zaniedbywać żadnego środka ku zachowaniu sobie życia, chociaż wiesz, że umrzeć musisz, i że nie możesz ani chwili jednej sobie przyczynić do tego, co ci Bóg przeznaczył: czemu zaniedbujesz pokutę i nie odmieniasz swego życia dla tej wymówki, że Bóg przewiduje, iż albo pójdziesz do nieba, albo do piekła, przeto ty nie zdołasz odmienić wyroków Opatrzności. NIE WIESZ, kiedy masz umrzeć, i to ci jest pobudką, aby ratować wszelkimi sposobami zdrowie; wszak nie wiesz równie, czy będziesz zbawiony, czemuż tedy niczego nie czynisz, aby zapewnić sobie to zbawienie?”

– Trafne te uwagi przekonały księcia, tak, że najzupełniej odmienił swe życie. A tobie przykład ten niech posłuży na zbicie tego przewrotnego rozumowania, którem tylu niestety usiłuje wytłumaczyć swoje rozwiązłości. Więc:

Rozważ to dobrze!

 

Ale dobrze będzie, dokładniej się jeszcze zastanowić nad znaczeniem tych słów: „Albo jestem przeznaczony do nieba, albo jestem odrzucony” – tudzież: „Bóg przewidział, że będę albo zbawiony, albo potępiony”.

Cóż one znaczą? nic innego jak, że Bóg przewidział od wieków, iż albo korzystać będę należycie z łask, jakie mi użycza, że chodzić będę drogą cnoty, że wytrwam w dobrem aż do końca, i że zatem będę zbawiony, – albo tez, że nadużywać i marnować będę łaski Jego, że powodować się będę nie rozumem i wiarą, ale namiętnościami moimi, że wreszcie umrę w grzechu, i że zatem będę potępiony.

Takie jest istotne i prawdziwe znaczenie onych słów.. A teraz pytam cię, czy z tych słów, tak zrozumiałych, można rozumnym sposobem taki wyciągnąć wniosek: „a więc będę tylko myślał o tym, jak sobie dogodzić; puszczę wodze namiętnościom moim: bo chociażby życie moje było jak najbezbożniejsze, choćbym jak najbezczelniej nadużywał łaski i darów Bożych, choćbym żył i umarł w grzechach największych, to jeśli jestem przeznaczony do nieba, będę zbawiony?”

Czyż nie widzisz, jaka tu wyraźna zachodzi sprzeczność? Bo niepodobna przecież tych dwóch rzeczy z sobą pogodzić: umrzeć w grzechu i zbawić duszę swoją· Bóg postanowił cię zbawić, ale pod tym nieodzownym warunkiem, iż będziesz pełnił przykazania Jego, i współdziałał z łaską Je-go: nie oszukuj że samego siebie!

Rozważ to dobrze!

Żeby cię wreszcie zupełnie zaspokoić względem przeznaczenia twego, i uwolnić od wszelkiej zbytecznej w tej mierze trwogi, trzy ci jeszcze podajemy uwagi.

Pierwsza uwaga. Masz tedy wiedzieć, że ta trwoga, która pochodzi z niepewności zbawienia, bynajmniej nie jest z Boga; ale jest to pokusa jedna z najniebezpieczniejszych, i jest po prostu przeszkodą do zbawienia: ponieważ cię prowadzi do małoduszności i zaniedbania się. Bo gdybyś tak wnioskował: „jeśli mam być potępiony, więc przynajmniej za życia chcę Bogu służyć i kochać Go, ile tylko mogę – a On mnie nie opuści” – niewiele bym się z tobą spierał. Ale zwyczajnie podobno całkiem inny wywodzisz stąd wniosek: t. j. że trzeba użyć świata, póki służą lata. A taka myśl czy podobna, aby była z Boga? a jeśli pochodzi od czarta, czemuż się nią powodujesz? 

Rozważ to dobrze!

Druga uwaga. Albo żyjesz w bojaźni Bożej albo w swawoli. Jeśli boisz się Boga i chowasz przykazania Jego, jeśli ustawicznie masz się na baczności, aby nie popaść w jaki grzech, jeśli jesteś gotów raczej umrzeć, niż popełnić choćby jeden grzech śmiertelny, – to przy takim usposobieniu śmiało możesz ufać, że będziesz należał do onej małej liczby wybranych, ponieważ Bóg nie potępi nigdy człowieka prawego serca, a bogobojne życie jest niejako rękojmią zbawienia. Szczere nieobłudne pragnienie zbawienia jest najlepszym znakiem, że Bóg chce cię zbawić, – a zatem możesz być spokojny.

Rozważ to dobrze!

Jeśli zaś przeciwnie, żyjesz w grzechach ciężkich, jeśli zgoła nie starasz się korzystać z łask i natchnień świętych, jeśli tak jesteś zatwardziały, że nawet wieczne prawdy: myśl o śmierci, sądzie, piekle i niebie, już zgoła żadnego na tobie nie wywierają wrażenia, daremnie sobie pochlebiasz, że może należysz do wybranych.

Jako żyjesz w stanie grzechu tak też w stanie grzechu umrzesz: bo jeśli do kogokolwiek zastosować się dadzą one słowa Zbawiciela: W grzechu waszym pomrzecie (4), to bez wątpienia do tych, co w ustawicznych żyją występkach.

Prawda, że dobry łotr nawrócił się w godzinę śmierci, choć całe życie spędził w bezbożnościach, – aleć to rzecz niezwyczajna, to wyjątek tylko i prawdziwy cud miłosierdzia Bożego. A niebezpieczna to rzecz z nawróceniem swoim spuszczać się na takie cuda. Rozważ to dobrze!

Trzecia wreszcie uwaga, nad którą trzeba by się zastanowić, jest ta: że takie gadaniny o przeznaczeniu, są pospolicie skutkiem zepsucia obyczajów; niesłychana prawie rzecz, aby człowiek uczciwe prowadzący życie i obyczajów nieskażonych, tak rozumował. Zwykle rozpustnicy tylko i ludzie namiętnościami zaślepieni, tak przewrotne głoszą zasady, i aby tym swobodniej mogli grzeszyć, wmawiają w siebie to, co jest zdolne przytłumić w nich do reszty zgryzoty sumienia. I nieraz tak opornie bronią tego przesądu swego, że choćby ich kto najdoskonalej przekonał o niedorzeczności ich zdania, i wykazał im wszystkie zgubne jego następstwa, przecież nie chcą uznać prawdy, która by musiała nimi wstrząsnąć i do odmiany życia ich zniewolić. Jeśli nie masz serca jeszcze zupełnie zepsutego, powinna ta jedna uwaga ciebie przywieść do upamiętania. 

Rozważ to dobrze!

Wprowadza nas w błąd w tej rzeczy to mniemanie, jakoby wiadomość doskonała, jaką Bóg od wieków poznaje naszą przyszłość, pozbawiała nas wolności działania. Ale pytam się ciebie, jeśli ty, co masz jakiekolwiek doświadczenie, domyślasz się na pewno, że np. twój sąsiad, co idzie na targ do miasta, tam się upije, czyż on dlatego musi się upić? Wszak nie dlatego on się upije, że ty znając go dobrze, przewidujesz, co uczyni; ale przeciwnie dlatego ty to przewidujesz, że on był i jest pijakiem, że nie chce się obyć bez ulubionego swego trunku. Jeśli Pan Bóg wie, że się kto potępi, to też wie, że z. własnej winy się potępi; bo tak postanowił, aby dawać zbawienie dobrym, a złym potępienie; a być dobrym lub złym, to przede wszystkim od własnej każdego woli zależy! Rozważ to dobrze!

Z tego wszystkiego, co się powiedziało, dwa powinieneś uczynić wnioski:

1. że Bóg szczerze chce i pragnie cię zbawić, bo na to cię stworzył i odkupił i na to tyle ci dał środków przyrodzonych i nadprzyrodzonych że jeślibyś miał zginąć na wieki, — to nie dlaczego innego, tylko, żeś sam chciał

2. że w tej niepewności o swoim zbawienia najlepsza, chwycić się rady, jaką daje Piotr św. A przeto więcej, bracia, starajcie się żebyście przez dobre uczynki; pewne czynili wezwanie i wybranie wasze (5).

Miasto się daremnie kłopotać i ciekawie szperać w księgach przeznaczenia i odwiecznej mądrości Boga wszechwiedzącego, pracuj raczej nad tem, jak sobie przez dobre uczynki i bogobojne życie zapewnić nagrodę, której ci z pewnością Bóg nie odmówi, jeśli usilnie na nią pracować będziesz; sprzeciwiaj się mężnie namiętnościom i złym skłonnościom twoim; przez szczerą spowiedź i skruchę serdeczną oczyść się z dawnych grzechów twoich; starannie unikaj tych miejsc i osób, które by cię mogły w nowe uwikłać grzechy; gdziekolwiek nadarzy ci się sposobność do czegokolwiek dobrego, usiłuj z niej korzystać, – a zresztą zdaj się szczerym sercem na miłosierdzie Boże, i zaufaj temu Panu, który cię więcej miłuje aniżeli matka rodzona dziecku swemu, niżeli ty sam sobie.

Rozważ to dobrze!

Kiedy św. Franciszek Salezy przebywał w Paryżu na naukach, szatan chcąc go odwieść od cnoty, usiłował go przywieść do zwątpienia, kusił go ustawicznie tą myślą, że cokolwiek by czynił, wszystko to nic mu nie pomoże, gdyż jest odrzucony: i taką stąd trwogą napełnił biednego chłopczynę, jakby już zgoła żadnej nie podlegało wątpliwości, że będzie na wieki potępiony. A że pałał gorącą miłością Pana Boga, więc tym się najwięcej smucił, że na wieki miał go nienawidzić. Dnie i noce całe w ustawicznych rozpływał się łzach, i ze zmartwienia prawie przymuszać się musiał do jedzenia. W tym ciężkim smutku udał się do kościoła św. Szczepana, i tam padłszy na kolana przed ołtarzem Najśw. Panny, począł Ją błagać, aby jeśli już po śmierci nie ma dla niego nadziei, uprosiła mu tę łaskę, iżby przynajmniej za życia gorąco i szczerze umiał kochać tak godnego miłości Pana i Boga swego.

Ledwo począł tak się modlić, najzupełniejszy spokój wrócił do strapionego serca jego. Naśladuj ten przykład; a gdy cię poczną niepokoić myśli o niepewności twego zbawienia, to staraj się tym usilniej służyć temu Bogu, o którym wiesz, że, nie opuści nigdy wiernego sługi swego. Abyś zaś pozostał stałym w tej wierności, często czytaj z zastanowieniem tę książeczkę. Rozważ to dobrze!

 


Ks. Henryk Jackowski – Rozważ to dobrze, czyli myśli zbawienne dla dobrych i złych, Czcionkami drukarni Wł. L. Anczyca i Spółki, 1891 r, str 143 – 157

Gdyby ci Bóg objawił, że w ten dom, w którym mieszkasz, uderzy piorun i zabije połowę ludzi co w nim mieszkają, czy nie miałbyś powodu lękać się o siebie? A kiedy Chrystus Pan, Prawda odwieczna, wyraźnie twierdzi, że większa część ludzi idzie na potępienie, z jakąż bojaźnią powinieneś pracować około zbawienia własnego?

l) Mat. 10, 22. 2) Mat. 20, 16. 3) I. Kor. 9, 27 4) Jan 8,21, 5) II. Piotr 1, 1


ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Create a website or blog at WordPress.com

%d blogerów lubi to: