BIADA MI, BOM ZGRZESZYŁ WIELE W ŻYCIU MOIM.
Św. Augustyn -Wyznania II, 10.
Słowa te wypowiedział Święty Augustyn, kiedy po latach przebiegał myślą dawne koleje swojego życia. Kiedy je wspominał serce pękało mu z żalu. Nic więc dziwnego, że z tak wielką goryczą w duszy wołał: „O, Boże, przepędziłem moje lata, nie miłując Ciebie. O, Panie, nie chciej pamiętać na dawne moje występki!” (…)
Wszyscy jesteśmy grzeszni, wszyscy potrzebujemy Bożego miłosierdzia. To wielkie szczęście dla nas, że możemy je znaleźć! Że, jak marnotrawny syn, otrzymamy przebaczenie, kiedy padniemy na kolana przed najlepszym z ojców. Ale jeśli chcemy otrzymać odpuszczenie grzechów, to musimy za nie szczerze żałować i mieć mocne postanowienie poprawy.
Dzisiaj więc będę wam mówił o żalu za grzechy i o mocnym postanowieniu poprawy. Jeśli chcemy mówić o tych prawdach w sposób właściwy, to wypada najpierw zrozumieć, jak bardzo Bóg – Nieskończenie Święty i Sprawiedliwy – brzydzi się grzechem; wypada zrozumieć, ile mąk poniósł dla naszego zbawienia Jezus Chrystus; trzeba też pojąć, jak to się działo, że wielcy Święci – za drobne nieraz upadki – pokutowali przez długie lata. Trzeba by też w tym celu nawiedzić przepaści piekielne i posłuchać tam jęków i zgrzytania zębów potępionych.
Ale krew Boga-Człowieka, przelana dla zgładzenia ludzkich win, mówi o tym lepiej. Gdybym mógł, poprowadziłbym was do Ogrodu Oliwnego, w którym Jezus płacze z powodu grzechów – płacze nie zwykłymi łzami, ale krwią, która wobec ogromu smutku i lęku spływa z Jego ciała i skrapia ziemię wokół Niego. Poprowadziłbym was potem do Jerozolimy i pokazałbym wam Go, jak pada pod ciężarem krzyża i w straszliwym opuszczeniu umiera na nim. Święty Bernard na widok krzyża płakał, zalewał się łzami! Jakiż ty jesteś drogi, jaki wspaniały – żalu! Szczęśliwy człowiek, który naprawdę cię ma!
(…)
Gdzie mam szukać rzetelnego żalu za grzechy? Kogo mam o niego prosić?
Wiem, Panie, gdzie jego źródło! On pochodzi z nieba, Ty sam go udzielasz. O, Boże, udziel mi tego żalu, który rozdziera i pożera serce, która rozbraja Twoją sprawiedliwość i zamienia wieczność nieszczęśliwą na szczęście bez końca. Nie odmawiaj nam, Panie, tego żalu, który ujawnia piekielne podstępy i zrywa wszystkie sidła diabła. Bez ciebie nie ma przebaczenia i nieba; bez Ciebie na nic się nie przydadzą ani dobre uczynki pokutne, ani miłosierdzie, ani jałmużna!
Na czym polega żal za grzechy? Czym on jest?
To boleść duszy i świadome obrzydzenie do popełnionych grzechów; obrzydzenie, któremu towarzyszy mocne postanowienie, by do tych grzechów nigdy więcej nie powracać. Jest on niezbędnie potrzebny do uzyskania przebaczenia.
Gdybyśmy w czasie choroby stracili mowę – nie mielibyśmy obowiązku wyznania grzechów; gdyby nas nagle zaskoczyła śmierć – bylibyśmy zwolnieni od zadośćuczynienia i odprawienia zadanej pokuty, przynajmniej w tym życiu.
Bez żalu jednak nie moglibyśmy się obejść – bez niego nie dostąpilibyśmy odpuszczenia grzechów. To właśnie z powodu braku żalu tak często zdarzają się świętokradzkie spowiedzi i komunie. Niestety, ludzie nie zwracają na to uwagi.Kiedy ktoś zatai grzech na spowiedzi, to się boi, jest przerażony, nie znajduje spokoju, dopóki nie usunie z serca tej potworności. A na brak żalu – przeciwnie – mało kto zwraca uwagę.
Ten wewnętrzny żal, czyli boleść duszy, musi mieć cztery przymioty.
Najpierw musi pochodzić z głębi serca, czyli musi to być skrucha wewnętrzna. Nie polega więc ona na łzach, które są rzeczą dobrą i pożyteczną, choć nie stanowią koniecznej istoty żalu.
Święty Paweł się nawrócił, nawrócił się na krzyżu dobry łotr. Nie czytamy o nich wcale, żeby płakali, a mimo to ich żal był szczery. Nie trzeba za bardzo zważać na łzy – one często zawodzą. Wielu ludzi w Trybunale Pokuty płacze, a przy pierwszej lepszej okazji wraca do dawnych grzechów. Dlatego prorok Joel nie wzywa do płaczu i rozdzierania szat, lecz upomina, żeby to nasze serca były rozdarte i przejęte żalem: „Rozdzierajcie serca wasze, a nie szaty wasze, a nawróćcie się do Pana Boga waszego„. Zbawiciel świata mówi, że to w duszy i sercu rodzą się złe myśli i pragnienia. A zatem to serce powinno żałować, odczuwać boleść – w przeciwnym wypadku Bóg wam nie przebaczy.
Dalej żal musi być nadprzyrodzony, czyli ma pochodzić od Ducha Świętego – ma wypływać z pobudek nadprzyrodzonych, a nie naturalnych.
Nic nie jest wart na spowiedzi taki żal, który młoda osoba czuje dlatego, że z powodu grzechu straciła dobre imię. Albo kiedy ktoś żałuje dlatego, że go złapano na kradzieży. Taki żal jest tylko naturalny.
Musimy przy spowiedzi czuć w sercu boleść dlatego, żeśmy z powodu grzechów utracili wieczne dobra, że się naraziliśmy na piekło; dlatego, że grzech jest wielkim złem.
Taki żal jest nadprzyrodzony, bo pochodzi z pobudek wiary – chociaż jest niedoskonały. Żal doskonały ma ten, kto żałuje za swoje grzechy tylko ze względu na to, że przez nie zasmucił nieskończoną dobroć Bożą.
Żal doskonały usprawiedliwia grzesznika już przed spowiedzią, chociaż naturalnie człowiek taki musi mieć jednocześnie intencję spowiadania się.
Żal za grzechy powinien być nade wszystko, to znaczy powinniśmy bardziej cierpieć dlatego, że obraziliśmy Boga, niż dlatego, że straciliśmy rodziców, majątek, zdrowie itp. Gdyby nasz żal nie posiadał tego warunku, powinniśmy się bać o swoje spowiedzi.
Często płaczemy, że straciliśmy jakąś drobną kwotę pieniędzy i tak bardzo się martwimy, że brak nam apetytu i nie możemy spać. A z powodu ciężkich grzechów, niestety, nie uronimy ani jednej łzy, nie wydamy z siebie ani jednego westchnienia!
Jak mało człowiek rozumie, czym jest grzech ciężki! Dlaczego żal za grzechy musi być tak wielki? Bo jest obrazą Najwyższego Majestatu, bo przynosi ogromne straty i sprowadza na grzesznika straszne nieszczęścia. Pozbawia nieba i jego rozkoszy, odbiera przyjaźń Boga i wtrąca do piekła, co jest największym z nieszczęść.
Żal powinien być powszechny, czyli powinien się odnosić do wszystkich grzechów. Kto by nie żałował za jeden tylko grzech ciężki, to choćby nad wszystkimi innymi gorzko płakał, nie uzyska za nie przebaczenia.
Dowiedział się kiedyś ciężko chory namiestnik rzymski, poganin Chromos, że za przyczyną Świętego Sebastiana dzieją się liczne cuda. Wezwał więc Świętego do siebie i prosił go o przywrócenie zdrowia. Sebastian odpowiedział, że prawdziwy Bóg nieba i ziemi przywróci mu zdrowie tylko pod tym warunkiem, że poniszczy wszystkie bałwany, którym oddaje cześć. Poganin zgodził się na to i zaczął niszczyć bożyszcza. Ale jednego z nich szkoda mu było połamać, więc zachował je sądząc, że taka drobnostka nie przeszkodzi mu w odzyskaniu zdrowia. Bardzo się jednak zawiódł. Kiedy jego choroba coraz bardziej się nasilała, wezwał do siebie Sebastiana i zaczął mu robić ciężkie wyrzuty, że czuje coraz większe boleści, choć pousuwał ze swego domu bożki. Wówczas Święty zapytał: „Czy podruzgotałeś wszystkie bożyszcza? Czy nie zostawiłeś sobie ani jednego?” Na to namiestnik odpowiedział, że zostawił sobie jako drogocenną pamiątkę jednego bałwana, który od długich lat jest przechowywany w jego rodzinie. Święty stanowczo domagał się zniszczenia także i tego bożka. Kiedy poganin to uczynił, natychmiast odzyskał zdrowie.
Wielu grzeszników podobnych jest do tego pogańskiego namiestnika.
Ich żal nie jest powszechny, bo mają obrzydzenie nie do wszystkich grzechów – do niektórych z nich są w sposób szczególny przywiązani. Dopóki jednak nie będą się oni starali poprawić ze swego ulubionego, nałogowego grzechu — dopóki nie porzucą złego towarzystwa, nie pozbędą się pychy, chęci podobania się, zbytniego przywiązania do dóbr ziemskich – dopóty ich spowiedzi nie będą miały żadnej wartości.
Więcej: będą nowymi zbrodniami i świętokradztwami!
A po czym możemy poznać prawdziwy żal?
Człowiek, który go ma, zaczyna inaczej myśleć, inaczej działać, inaczej żyć. Tego, co dawniej kochał, teraz nienawidzi; przed czym dawniej uciekał i czym się brzydził, tego teraz pragnie i to kocha. Człowiek pyszny, na przykład, już się nie wynosi, wszystkim okazuje dobroć i miłosierdzie.
Prawdziwy żal spotykamy rzadko, nic więc dziwnego, że i dobre spowiedzi są bardzo rzadkie.
Pokażę wam na przykładzie, czym jest doskonały, szczery żal za grzechy.
W IV wieku brutalnie prześladował chrześcijan perski król Sapor. Zwrócił się on najpierw przeciw kapłanom katolickim, którzy nie chcieli oddawać czci słońcu. Uwięziono wówczas Świętego Symeona, arcybiskupa Selencji. Święty trwał niewzruszony niczym mocna skała, o którą na próżno biją fale morza, nie mogąc jej złamać. Nie pomogły groźby i obietnice – Symeon nie zaparł się Chrystusa. Kiedy go prowadzono do więzienia, spotkał on starego eunucha, apostatę, który był wysokim urzędnikiem na dworze królewskim. Renegat okazywał męczennikowi wielkie współczucie, a nawet na znak szacunku padł przed nim na kolana. Święty biskup odwrócił się jednak z oburzeniem od zaprzańca, który pod wpływem tego wszedł w siebie, przeląkł się sądów Bożych i własną krwią naprawił wzgardę, jaką wcześniej wyrządził Chrystusowi Panu i Jego Kościołowi.
Albo święta Małgorzata – przez całe życie opłakiwała jeden grzech powszedni, który popełniła w młodości. Mając bowiem pięć czy sześć lat, okłamała nieznacznie ojca. Co będzie, bracia, z wami – z wami, którzy może więcej popełniliście grzechów, niż włosów macie na głowie, a nie chcecie za nie pokutować? I to kiedy Święci za drobne usterki jękami i płaczem napełniali skały i pustynie?
(…)
Starajmy się, drodzy, na wzór Świętych, budzić w sobie żal rozważając w myśli trzy stacje.
Pierwsza z nich to piekło, w którym jęczą potępieni, pożerając się wzajemnie i wyrzucając z ust płomienie ognia.
Kiedy pewien pobożny biskup przypominał sobie o tym, krew ścinała mu się w żyłach z przerażenia i wyglądał jak umarły.
Stąd przenosił się myślą do nieba – to druga stacja – gdzie przyglądał się tronom, na których zasiadali wybrani. Pokuty i boleści, które ci Święci cierpieli za życia odpłacając za drobne nieraz usterki, napełniały go tak głębokim smutkiem, że nie mógł powstrzymać się od płaczu.
„Wreszcie w stacji trzeciej przenosił się myślą na Kalwarię i wpatrywał się w umierającego za nas Jezusa. Na ten widok powtarzał, co chwila z jękiem: „Jak ja mogę jeszcze żyć oglądając ukrzyżowanego za moje grzechy Zbawiciela”.
Prawdziwy żal nie może nie łączyć się z mocnym postanowieniem poprawy. Dowodem takiego mocnego postanowienia będzie przede wszystkim gruntowna zmiana życia.
Weźmy na przykład matkę, która na spowiedzi oskarża się o to, że często gniewała się na męża i na dzieci. Jeżeli miała właściwą skruchę i mocne postanowienie poprawy, to teraz już się nie unosi i nie przeklina. Dla wszystkich jest słodka i pełna dobroci; nie traci spokoju duszy pomimo cierpień, strat i najrozmaitszych smutków.
Albo – dziewczyna spowiada się, że goniła za przyjemnościami świata: za tancami, za zabawami, za złym towarzystwem. Jeśli odbędzie dobrą spowiedź, już jej tam nie zobaczycie — trzeba jej szukać w kościele albo w domu u rodziców. Nie jest już pełna próżności, już nie patrzy całymi godzinami w lustro, już się nie bawi i nie szaleje z młodymi ludźmi. Przyjemności ziemskie uznała za nicość, w wolności ducha podeptała je idąc wyżej – chętnie oddaje się czytaniu książek budujących pobożność, pomaga w domu matce, pomaga w nauce swoim braciom i siostrom, słucha rodziców i okazuje im szacunek. Jeśli nie ma jej w domu, najpewniej znajdziecie ją w kościele, gdzie dziękuje Bogu za łaskę poprawy. Na jej twarzy widać skromność, uprzejmość dla wszystkich — i bogatych, i biednych. Samym swoim wyglądem pobudza innych do skupienia ducha. Jak w duszy tej lekkomyślnej do niedawna dziewczyny mogła się dokonać taka wspaniała przemiana? Po prostu – na spowiedzi miała szczery żal!
Drugim znakiem prawdziwie mocnego postanowienia poprawy jest staranne unikanie okazji do grzechu
– a więc niemoralnych książek, widowisk, wszelkich balów, tańców, nieskromnych obrazów i piosenek. Jezus mówi wyraźnie, że gdyby coś było dla nas drogie jak oko czy ręka, a powodowało w nas zgorszenie, musimy to od siebie odrzucić, bo lepiej z jednym okiem czy z jedną ręką wejść do nieba, niż mając dwoje i rąk zostać wrzuconym do piekła.
Trzecią oznaką prawdziwego postanowienia poprawy jest uważne pilnowanie siebie samego i wykorzenianie z duszy złych nałogów.
A nałogiem nazywamy łatwość powracania do starych grzechów – łatwość, w którą popadliśmy wskutek złego życia. Trzeba więc po spowiedzi wykonywać dobre uczynki, które będą przeciwne dawnym grzechom. Jeżeli oddawaliśmy się pysze, to teraz musimy się ćwiczyć w pokorze – musimy spokojnie znosić pogardę, uciekać od pochwał świata, przy każdej sposobności musimy się upokarzać i zawsze uważać się za nędznych i niegodnych grzeszników.
Jeżeli często wybuchaliśmy gniewem, to teraz bądźmy wobec bliźnich łagodni w słowach i uprzejmi. Człowiek, który ulegał zmysłowości, niech się umartwia w jedzeniu i piciu, niech uważa na swoje słowa, spojrzenia i myśli – żeby nie było w nich nic przeciwnego cnocie czystości. Kto nad sobą nie pracuje, kto zaraz po spowiedzi wraca do tych samych grzechów, ten najwyraźniej spowiadał się po świętokradzku i popełnił ciężką zbrodnię przed Bogiem.
Prawdziwy pokutnik powinien naśladować syna marnotrawnego, który kiedy zrozumiał swoją nędzę i swoje nieszczęście, postanowił wrócić do ojca i zrobić wszystko, czego by ten od niego nie zażądał. Natychmiast opuścił złych towarzyszy, nie chciał już na nich patrzeć, bo wiedział, że im dalej od nich odchodzi, tym bardziej się zbliża do ojca. Niech nasz żal będzie podobny do skruchy tego marnotrawnego syna. Bądźmy gotowi wszystko poświęcić, byleby tylko nie wrócić do starych grzechów i złych nałogów.
Święty Jan Chryzostom powiada, że wielu ludzi ma żal tylko pozorny, teatralny. Tacy pokutnicy są podobni do aktorów, którzy odgrywają krwawe walki na pokaz: wszystkim się wydaje, że oni zabijają przeciwnika, że przelewają jego krew. Ale jak tylko spektakl się skończy, zaraz „zabici” zrywają się na nogi i są tak samo zdrowi i silni jak przed rozpoczęciem przedstawienia.
To samo zdarza się po wielu spowiedziach, bo nieraz już za dwa dni ci, co przy konfesjonale szlochali i opłakiwali swoje grzechy, na nowo się gniewają, na nowo mszczą, na nowo dopuszczają się obżarstwa i pijaństwa, na nowo są obojętni w służbie Bożej i leniwi w pełnieniu swoich obowiązków.
Święty Bernard pyta nas, czy chcielibyśmy osiągnąć prawdziwy żal za grzechy.
Jako drogę do tego celu wskazuje on nam krzyż, do którego gwoździami przybity został Jezus. Widok Zbawiciela, który z miłości do nas umiera, musi zranić nasze serca żalem, musi wydobyć z naszych oczu łzy.
Według opowiadania Salwiana Święta Maria Magdalena po Wniebowstąpieniu Pana przez całe życie płakała nad rozwiązłością swoich młodych lat. Łzy, które płyną z jej oczu, biją jakby z dwóch żywych źródeł – cierpi u stóp krzyża najpierw na Kalwarii, potem w swoim żalu.
A słynny Ludolf opowiada, że pewien pustelnik pytał Boga, jak mógłby najłatwiej skruszyć swoje serce i wzbudzić w sobie płacz z powodu grzechów. I oto w tej chwili ukazał mu się Jezus, tak jak był przybity do krzyża, pokryty ranami, i powiedział mu: „Patrz na Mnie, a choćby twoje serce było twardsze niż skały, skruszy się na widok boleści, jakie poniosłem za grzechy rodzaju ludzkiego”. To widzenie zrobiło na pustelniku tak wielkie wrażenie, że do śmierci już tylko jęczał i płakał. Raz po raz zwracał się to do Aniołów, to do Świętych Pańskich, prosząc, żeby płakali razem z nim. Błogosławieni wszyscy ci, co płakali na ziemi, bo w ten sposób uniknęli rozpaczy wiecznej!
Ale jakże inni są ludzie w naszych czasach! Pomimo tak wielu grzechów nie chcą niczego żałować, nie chcą za nic pokutować! Co się z nimi stanie, co ich czeka po śmierci?! O, Boże, udziel nam szczerego żalu, żebyśmy mogli odzyskać na nowo Twoją łaskę i przyjaźń!
Bójcie się, bracia, każdego grzechu, unikajcie niebezpiecznych okazji i nigdy nie zapominajcie o tym, co cierpią potępieńcy w piekle — ci, którzy na tym świecie nie chcieli żałować i nie chcieli porzucić grzechu.
Nie bójcie się natomiast żadnych ofiar, odważnie walczcie z pokusami, płaczcie i wzdychajcie tu, na świecie, jeżeli chcecie na wieki wysławiać Boga tam, w niebie! Amen.
https://www.niewolnikmaryi.com/2020/04/02/warunki-dobrej-spowiedzi-2/
Św. Jan Maria Vianney – Kazania ( O Żalu za grzechy)
Skomentuj