DZIEŃ DZIEWIĄTY
Płomienie Serca
Drugi symbol —Żarliwość
Zawistna miłość domu twego gryzła mnie.
(Ps. LXVIII., 10).
Płomienie, co otaczają i pochłaniają Najświętsze Serce, jak to już wspomnieliśmy, wyobrażają nie tylko miłość ku nam, ale także usilną gorliwość o chwałę Ojca swego i o nasze zbawienie. To w samej rzeczy jest najczystszym płomieniem miłości; jeżeli płomień jest w sercu, musi on wybuchać i obejmować i ogarniać wszystko: nie powstrzyma on płomieni, co je pożerają, ogień wybucha i z całą siłą ogarnia to, co go otacza. Bodajby choć jedna iskierka z płomienia Miłości Jezusa upadła w serca nasze, ona je wtedy zapali, i wkrótce ten płomień zapragnie się rozszerzyć, czyniąc nowe szczęśliwe ofiary miłości. Jest to cudowne prawo w porządku dróg naturalnych, czego kapłani bywają często świadkami, że nawrócony staje się apostołem; chciałby on się podzielić ze wszystkimi swojem szczęściem, wszystkie serca zapalić tym ogniem, który go pochłania. Dzieje się to wszystko tak, jak z ogniem naturalnym: obejmuje on naprzód to, co jest bliżej niego, to, czego może się dotknąć, — pali on jednakże i otaczające przedmioty, względnie do zapalności materyi, z której są utworzone. Twardego kamienia nie pożre on tak jak drzewo… Tak samo i na łonie jednej i tejże samej rodziny znajdują się często serca, długo opierające się najświętszej, najusilniejszej gorliwości, pomimo że już wiele
dusz zaczęło się garnąć do miłości Boga, czując wzrastający w sobie ten święty ogień.
Zastanówmy się dzisiaj nad własnością gorliwości, nad doskonałością tej cnoty, potem zaś starać się będziemy w sercach naszych ten święty ogień wzniecać, aby płomienie jego daleko rozszerzyć się mogły.
I.
Gorliwość jest niewątpliwie największą ze wszystkich cnót, ona to jest płomieniem miłości, to jest tem, co w niej jest najczystszego, najbardziej Boskiego. Bóg miłuje dusze, które stworzył na obraz i podobieństwo swoje; Jezus Chrystus miłuje dusze, które ceną Krwi swojej odkupił. Zbawić dusze — oto pragnienie Boga, nieustająca praca Trójcy Świętej. A, że tak powiem, pomagać pod pewnym względem Bogu, współdziałać z Nim dla zbawienia duszy, czy to modlitwą, czy to słowem, czy ofiarą, czy to jakimkolwiek bądź sposobem, jest to — według słów jednego ze św. Doktorów — ze wszystkich dzieł Boskich najbardziej Boskie, najdoskonalsze.
Przyobiecane są również najwspanialsze obietnice i nagrody, nie tylko tym zwycięzcom dusz, świętym Apostołom, którzy tysiące całe nawracali, nie tylko kapłanom, którzy karmią i po drogach Bożych prowadzą, lecz każdemu z ludzi, kimkolwiek by on był, co tyle szczęścia sobie wysłuży, aby grzesznika nawrócił, bo powiedzianem jest, iż zbawi duszę swą i zapewni sobie zbawienie. Z radością spostrzegamy ten dwuznacznik szczęśliwy, wyjęty z Pisma św., chcę powiedzieć to dwojakie znaczenie słów Apostoła: „Duch Św. objawił nam, że człowiek ten zbawia dwie dusze: nawróconego przez siebie brata i swoją, bo wszystkie grzechy jego będą zmazane przez ten akt doskonałej miłości. I słusznie, bo jeżeli za okazanie zwykłej miłości w uczynkach miłosiernych co do ciała obiecane mamy niebo, czyliż nie wypadło zachować daleko większej i wspanialszej nagrody za wszystkie uczynki co do duszy.
Przyjdzie czas, gdy Chrystus Pan odezwie się do tych, co nad Jego opuszczonymi dziatkami okazali litość: „Pójdźcie błogosławieni Ojca mojego, byłem głodny, a nakarmiliście mię; pragnąłem, a napoiliście mię; pójdźcie do wesela Pańskiego.“ Wszak wiemy, że to słowa najsprawiedliwszego Boga, wiernego w obietnicach swoich, a przede wszystkiem dobrego i wdzięcznego, On nic nie zapomni z tego, co dlań uczynimy, nawet kubka zimnej wody!.
Jakaż to jednakże wielka zachodzi różnica pomiędzy dziełami gorliwości. Mowa jest o głodzie stokroć straszniejszym od tego, który trapi ciało i o pragnieniu bardziej palącem od tego, które ściąga nasze wnętrzności! Nakarmiłeś duszę prawdą, ugasiłeś palące pragnienie namiętności, ożywiłeś serce suche i oziębłe, lub ogniem pożądliwości pożerane. O wiele więcej pomogłeś bliźniemu, aniżelibyś go od głodu a nawet od śmierci zachował. Bo stokroć smutniejszą jest nędza i niedola dusz, a kto zbawi choć jedną duszę od śmierci wiecznej, zasługuje bez wątpienia na większą nagrodę od Boga!… Czyniąc jałmużnę, zbawiasz jedną duszę swoją, bo miłość bliźniego zasłoni niegodziwości serca i nie dozwoli ci w ciemnościach się pogrążyć. (Tob. IV, 11).
Jeśli zaś posiadasz cnotę gorliwości, jeżeli podźwigniesz, z grzechów brata swego, zdobędziesz dla Boga duszę jego, wówczas zbawisz dwie, naprzód duszę tego, któregoś na drogę sprawiedliwości naprowadził, a później swoją, i sam Jezus Chrystus w chwale swojej ją ukoronuje, aby, gdy czas nadejdzie, żywych i umarłych z Nim sądziła.
Pracujmy zatem gorliwie nad zbawieniem dusz swych braci, pomimo, żeśmy nędzni i występni, starajmy się czynić dobrze, by uratować choć jedną duszę, wówczas nie stracimy swojej, bo Bóg nas kochać będzie, o tak! chociażbyśmy byli cali obrzuceni błotem grzechu. On nie powstrzyma miłości swojej ku nam. „Spojrzyjcie na myśliwego, pisze wielebny ojciec Łęczycki, kocha on i pieści swojego wiernego i gorliwego psa, który powraca pokryty błotem i u nóg jego składa zwierzynę, która inaczej nigdy by się w ręce myśliwego nie dostała. “ Niektórym duszom dodano ten piękny przydomek: łowcy dusz; są i grzesznicy, którzy nań zasłużyli.
Kimkolwiek więc jesteś, pracuj, abyś tę radość Jezusowi sprawił, abyś ucieszył wszystkich aniołów nieba. Zbawiaj dusze, zbawisz siebie, i Bóg cię umiłuje.
II.
Otóż badajmy siebie, czy posiadamy choć iskierkę tego Boskiego ognia, czy serce nasze płonie miłością, którą Jezus przyszedł na ziemię rzucić. Często zapytujemy siebie: czy ja kocham Jezusa? a jeżeli możemy Mu odpowiedzieć, że Go kochamy prawdziwie, Chrystus Pan odpowie i nam tak, jak niegdyś Piotrowi, dając mu rozkaz łowić i zbawiać dusze. Nade wszystko, pytamy siebie, czy posiadamy gorliwość? Lecz na czemże to polega działanie czy życie tej cnoty?
Poczucie gorliwości czyli pragnienie dobra, a mówiąc językiem Pisma św., pragnienie dusz jest najpewniejszym znakiem posiadania tego świętego ognia. Powiedzieliśmy już, że ogień miłości nie może się palić w sercu, nie świecąc i nie wybuchając jednocześnie na zewnątrz. Zaczyna się on zwykle modlitwą. Apostolstwo modlitwy posiada wielką moc w kościele i żarliwość w modlitwie zadawać będzie gwałt tej miłości Jezusa, którą tak ukochał ludzi. Mamy liczne dowody na to, że ci wszyscy, którzy Boskiego Zbawiciela prawdziwie kochali, starali się modlitwą i łzami zapewnić miłosierdzie Jego dla biednych grzeszników.
Św. Teresa nie ustawała w modlitwie za grzeszących, błagała nieustannie o dusze dla Jezusa Chrystusa; czytamy w jej życiu, że razu pewnego podczas żarliwej modlitwy wydała krzyk tak potężny, westchnienie tak gorące z głębi serca swego, że wzruszony tem Oblubieniec Niebieski objawił jej, że tą modlitwą zbawiła tysiące dusz, które kiedyś ujrzy w niebie.
Św. Franciszek Ksawery modlił się dzień i noc za niewiernych i za grzeszników, a któż zliczy liczbę tych dusz, które on zbawił? Ach! jakże piękną modlitwę zanosił do Jezusa Chrystusa! Co za żarliwość w niej się przebija, jakże się wzruszyć mu- siał Jezus temi słodkiemi i czułemi wymówkami wiernego sługi swego, mówiącego: „To wstyd dla Ciebie, o mój Boże, że po tem, coś Ty dla naszego zbawienia uczynił, tyle dusz ginie. O Boże, daj mi dusze!…“ I umierając, pragnął on ich jeszcze, wołałby walczyć i cierpieć za nie na ziemi, niżeli iść do Nieba.
A ta miła święta, ta czysta dziewica Nawiedzenia, Oblubienica Jezusowa, św. Małgorzata-Marya, jakież to ona modlitwy zanosiła do Boga o zbawienie dusz i iluż toduszom wyprosiła zbawienie! Można powiedzieć, że o niczem innem, tylko o tem my- ślała i dlatego tylko cierpiała, by przez cierpienie zbawiać dusze.
Jednakże prawdziwa żarliwość, gorące pragnienie zbawienia dusz nie zaspokoi się nigdy samą tylko modlitwą i pożądaniem. Ona jest miłością, trzeba więc, żeby gorliwość cierpiała i działała. Czyn jej jest potężny, cierpienie obfite. Jakież to jej dzieło? Naprzód słowo, mądra rada, która odstręcza duszę od złego, a skłania do dobrego, nadewszystko zaś przykład życia chrześcijańskiego, który pociąga i naprowadza na drogę cnoty. W dobrym przykładzie to kryje się siła, której rzadko kiedy oprzeć się można, szczególnie, jeżeli przykład idzie od ukochanych osób.
Najdoskonalszem zaś dziełem gorliwości jest czyn, środkiem najrychlej skutkującym ofiara. Cierpmy tylko za dusze, a bądźmy pewni jej zbawienia. Czyż to nie przez Krzyż Jezus Chrystus stał się Zbawcą świata? Czy jest choć jeden apostoł w Jego Kościele, któryby nie cierpiał i nie umarł za dusze?
W gorliwości wszakże potrzebną jest roztropność. Żarliwe słowo powinno być oględne, czyn mądry i ostrożny. Św. Bernard streszcza w trzech słowach warunki, w których jedynie żarliwość nasza staje się skuteczną, potrzeba, mówi on, aby gorliwość nasza była pełna zapału — mądra i roztropna, ażeby wreszcie była wytrwałą i przewidującą.
Wpatrujmy się w samego Chrystusa Pana i naśladujmy Go; co za cierpliwość w Nim dostrzegamy! jaki spokój i pragnienie, co za miłość! jaka gorliwość o zbawienie dusz!… Do Niego mówmy więcej, niźli do ludzi. Strzeżmy się naturalnej skwapliwości i niecierpliwego pragnienia, roztargnienia i zniechęcenia. Bóg nam odda kiedyś tę duszę, za którą dziś tak żarliwie prosimy. Błagajmy Pana Jezusa o wiele dusz; im więcej będziem prosić, tem więcej otrzymamy.
Prośmy Go przez krzyż, przez ciernie, przez rany, a głównie przez ranę Jego Boskiego Serca! I jakiż grzesznik oprze się tym dowodom miłości, temu gorącu płomienia, który go pochłania. (Ekl. XL, 3).
Zwróćmy się do Jezusa z modlitwą św. Ksawerego o nawrócenie grzeszników, poślijmy ku Niebu gorące westchnienie na wzór św. Teresy od Jezusa: „Dusz, o mój Boże, daj mi dusze! {Gen. XIV, 21). a resztę zatrzymajmy sobie.“ Amen!
MIESIĄC CZERWIEC. O ŻYCIU WEWNĘTRZNEM CHRYSTUSA. Na wszystkie dnie miesiąca Czerwca. Z dziesiątego wydania francuskiego opracował X. Roman Rembieliński prof. Seminarjum Metr. św. Jana. WARSZAWA. 1897 r. str. 98 – 106.
Skomentuj