Człowiek, którego nic nie boli, łatwo zapomina o Bogu. Cierpienie przypomina człowiekowi Boga. A czasem krzyż jest ostatnim ratunkiem człowieka.
Sławny malarz angielski James Thorhill pracował na kopule kościoła św. Pawła w Londynie. Był tak pochłonięty swą pracą, że nie zauważył jak znalazł się na samej krawędzi rusztowania. Pomocnik z przerażeniem spostrzegł grożące mu niebezpieczeństwo. Ostrzeżenie mogłoby przyspieszyć katastrofę. Pomocnik umaczał pędzel i cisnął nim w środek obrazu. Malarz z głośnym okrzykiem rzucił się ku obrazowi. Obraz został zeszpecony, ale artysta uratował życie. Podobnie Bóg krzyżuje nam plany, by nas wyratować z niebezpieczeństwa grzechu.
Gdy zaś człowiek jest uwikłany w grzech i świat wywiera wielki urok, cierpienie pomaga oderwać się od grzechu. Choroba św. Franciszka po powrocie z niewoli zapoczątkowała pierwszą poważniejszą zmianę w jego życiu. Niejedno prawdziwe nawrócenie rozpoczynało się od choroby lub cierpienia moralnego. Kapelani szpitalni mogliby dużo powiedzieć. Po salach szpitalnych zdaje się przechodzić Dobry Pasterz i szukać zbłąkanych owieczek.
Przez cierpienie wreszcie najlepiej pokutuje się za popełnione grzechy. Kościół nazwał cierpliwe przyjęcie krzyża największym dowodem ludzkiej miłości. Jest to ten rodzaj pokuty, do którego miłość własna zakrada się wiele rzadziej niż do pokut przez nas wybranych. A nierzadko pokuta zesłana przez Opatrzność oczyszcza tę dziedzinę życia naszego, w której było więcej grzechów. „Sakrament cierpienia” jest naprawdę wielki.
Cierpienie nazwano „sakramentem”. Jest w nim wielka siła uświęcenia. Ale i sakrament cierpienia działa zależnie od usposobienia człowieka. Nawet największy z Sakramentów: Eucharystia — jak św. Paweł mówi — może się stać potępieniem człowieka (1 Kor 11,29). Tak bywa i z cierpieniem. Człowiek może się pod jego ciężarem załamać, stać się zgorzkniałym, twardym, nawet stracić wiarę. Blok marmurowy może pęknąć pod uderzeniem dłuta. Od nożyc ogrodnika drzewko niekiedy usycha. W ciepłych promieniach słońca owoc prędzej dojrzewa, ale padlina prędzej się rozkłada. Krzyż oczyszcza i uświęca wtedy, gdy człowiek przyjmuje go z pokorą i uległością, gdy modli się i łączy go z krzyżem Jezusa. Starajmy się wielkie i małe krzyże naszego życia nieść według wskazówki św. Bernarda: najpierw cierpliwie, potem z ochotą, na koniec z miłością. —
Postanowienie: Każdy krzyż uważać za łaskę.
O. Bernardyn Goebel OFM Cap., Przed Bogiem. Rozmyślania na wszystkie dni roku, T. II, Wyd. O.O. Karmelitów Bosych, Kraków 1965, s. 435-436.
Skomentuj