„Boże mój, Boże! bądź mi miłościw! Jakaż boleść mnie przenika, gdy sobie wyobrażam stan człowieka, co za życia powszechnie był poważany, powszechnie lubiony i kochany, wszyscy mu się kłaniali, usługiwali i dogadzali, a po śmierci widzi, że jest potępiony, że wszystko na wieki stracone, że czeka go nędza bez miary i końca; kiedy pomyślę jak on daremnie się sili wmówić w siebie, że to złudzenie, że to nieprawda, albo przynajmniej zapomnieć o tej straszliwej wieczności, tak jak to zwykł był czynić za życia; albo jak krótkie mu się wydaje to życie które już skończył i znikome te rozkosze, których ledwo że począł kosztować, już mu się w wieczną zamieniły gorycz; – albo gdy spojrzy i rozpatrzy się w tym towarzystwie, z którym ma cierpieć wieczność całą. A wszystko to co mówię, jakże to małe i prawie nic w porównaniu do okropnej rzeczywistości piekła! Panie, któż zdołał tak zaślepić tego człowieka, że tego wszystkiego zawczasu widzieć nie chciał? Któż go tak głuchym uczynił, że nie słuchał, choć mu tysiąc razy mówiono o wielkości i wieczności tych mąk? O życie wieczne nieszczęśliwe! o męki bez miary i końca! jakże podobna, że was tak mało się boją i strzegą właśnie ci, co najmniejszej nie mogą znieść niewygody i którym zdaje się rzeczą nie do wytrzymania, spędzić, na posłaniu przytwardym choćby jedną tylko noc.
Panie, jakże mi szkoda tyle czasu, w którym tych prawd jeszcze nie rozumiałam. Ty wiesz Panie, jak mię to boli, że tylu jest ludzi, co ani słuchać o nich nie chcą; spraw więc Panie, niech światłość Twoja oświeci przynajmniej jedną duszę taką, co by była zdolna potem wiele innych oświecić. Nie proszę Cię Panie, abyś to uczynił z miłości ku mnie, bom tego niegodna; ale błagam Cię o to przez zasługi Syna Twojego. Spojrzyj Panie na rany Jego; On nam przebaczył, modlił się za tych, co mu je zadali. Przebacz więc i Ty Panie grzechy, których się przeciw Tobie dopuściliśmy. Amen”.
Taż św. Teresa opisuje w pismach swoich piekło tak, jak je widziała w objawieniu. Jest to opis tak znakomity, że nie łatwo znaleźć mu równego.
„Razu jednego, mówi, kiedym się modliła, zdawało mi się, że niespodzianie, i nie wiem jakim sposobem przeniesiono mię do piekła. To jedno tylko rozumiałam, że Bóg chciał mi pokazać miejsce, na którym przez grzechy moje być na wieki zasłużyłam. Widzenie to trwało niedługo, ale choćbym jeszcze długie lata żyć miała, nie wiem, czy podobna, abym kiedy mogła zapomnieć wrażenia, jakie na mnie wywarło.
Wejście do piekła wyglądało na kształt bardzo długiej i ciasnej uliczki, albo coś podobnego, jak gdyby położyć na ziemi ciasny i ciemny komin. Zdawało mi się, że stąpam po błocie niesłychanie brzydkim i nieznośnie smrodliwym, w którym się wije nieprzeliczona moc robactwa i płazów. Na końcu tej uliczki była jakby wklęsłość w murze, coś na kształt szafki wmurowanej; tam się musiałam wcisnąć, i chociaż wszystko, com dotychczas powiedziała, było nierównie okropniejsze, aniżelim zdolna opisać, przecież mogłoby uchodzić za zabawkę w porównaniu do tego, com w tern więzieniu wycierpiała. Cierpienie to było tak przejmujące, że cokolwiek o tern powiem, nie wystarczy, by choć niedokładne tylko dać o nim wyobrażenie.
Czułam, jak duszę moją palił ogień tak okropny, że nie tylko niepodobna mi go opisać, ale nawet i pojąć. Wycierpiałam ja wedle zdania lekarzy, w różnych chorobach najdotkliwsze, jakie tylko być mogą, boleści, ale wszystko to niczym jest w porównaniu do tego, com tam ucierpiała, tak ze strony samej katuszy, jak bardziej jeszcze z przekonania, jakie miałam, że to trwać będzie na wieki. A gorsze jeszcze od tego jest ustawiczne jakby konanie, w którym dusza zostaje. Zdaje się, jakby ci tchu miało zabraknąć, jakby cię duszono i stąd przerażenie i zwątpienie jest tak wielkie, że daremnie siliłabym się je opisać. Mało to jeszcze, jeżeli powiem, że się doznaje takiego uczucia, jakby cię ustawicznie rozdzierano, bo by to była obcej siły sprawa, a tam przeciwnie, dusza sobie niejako sama życie wydziera i siebie, że tak powiem, ćwiartuje. Co się tyczy ognia wewnętrznego i rozpaczy, które są jakby szczytem mąk piekielnych, wyznaję, że jeszcze mniej potrafię one przedstawić. Nie wiedziałam, kto mi to uczynił, ale czułam, jakby mię kto palił i w tysiące kawałków rozcinał; – a ta męczarnia wydawała mi się ze wszystkich najstraszniejszą.”
„W tym miejscu tak okropnym nie ma zgoła nadziei, aby można kiedykolwiek doznać by też najmniejszej ulgi lub pociechy! Nawet siąść lub wyprostować się niepodobna; byłam jakby zamurowana, i więcej, bo mury te wbrew porządkowi przyrodzonemu jakby mnie zewsząd ściskały i gniotły. Niepojęte panują tam ciemności bez najmniejszego promyka światła, i me pojmuje, jak się to dzieje, że przy braku takim wszelkiej jasności widzi się jak najdokładniej wszystko, co tylko zdolne pomnożyć cierpienia.
Pan nasz natenczas nie chciał mi użyczyć dokładniejszego poznania piekła ale później w innych jeszcze widzeniach objawił mi jeszcze okropniejsze męki, jakie czekają potępionych za niektóre grzechy w szczególności; ale że tych mąk nie czułam, lecz je tylko widziałam, nie napełniły mię taką bojaźnią, jak te, które w tym jednym widzeniu poznałam, w którym Pan chciał, abym ich doświadczyła, tak, jakbym je rzeczywiście i prawdziwie w ciele była poniosła. Nic nie rozumiem tego, jakim to się działo sposobem; to jedno tylko pojmuję, że Bóg nadzwyczajną wyświadczył mi łaskę, ukazując mi straszliwą tę przepaść, z której mnie miłosierdzie Jego nieskończone wyrwało. Bo wszystko, com kiedykolwiek słyszała lub czytała albo sama sobie wyobrażała o mękach piekielnych, daleko nie dorównuje rzeczywistości; palić się w ogniu ziemskim niczym nie jest w porównaniu do ognia piekielnego.
Chociaż temu blisko sześć lat, jak miałam to widzenie, to przecież i teraz jeszcze, kiedy to piszę, tak na mnie działa, że z przerażenia krew mi się ścina w żyłach. Odkąd miałam to widzenie, zdawało mi się zawsze, że am warto wspominać o tym, co się cierpi w tym życiu, i że na ziemi trudno znaleźć słusznego powodu do płaczu lub skargi. Wszelkie, by też największe dolegliwości i smutki nader łatwymi do zniesienia wydają mi się w porównaniu do tego com w onej krótkiej chwili wycierpiała i nie mogę się wydziwić sama sobie, że czytając dawniej różne książki o mękach piekielnych, nigdy nie była tak przerażona, jak teraz, odkąd mam o nich pojęcie odpowiadające rzeczywistości.
„To samo widzenie sprawiło, że doznaje niesłychanej boleści widząc, że tylu heretyków (gdyby pisała w naszych czasach, dodałaby i katolików bezbożnych), którzy przez chrzest święty stali się członkami Kościoła Chrystusowego, tak bez wszelkiego ginie ratunku, i czuję w sobie pewien rodzaj, że tak powiem, namiętności, aby im pomocną być do zbawienia; tak dalece, że gdybym miała nie wiedzieć wiele żywotów do stracenia, myślę że wszystkie jak najchętniej bym ofiarowała aby choć jedną duszę wybawić od mąk tak okropnych. Wszak jeśli bez wzruszenia trudno nam patrzeć na jakiekolwiek dolegliwsze nieco cierpienie osoby, takiej zwłaszcza, którą kochamy, jakaż litość i boleść powinna nas przejmować na widok duszy, która leci w tę przepaść wiecznych, niepojętych mąk a tym bardziej, że nie masz zgoła proporcji między cierpieniem, które w najgorszym razie kończy się śmiercią, a mękami, które na wieki ponoszą ci, których diabeł co dzień w tak wielkiej liczbie porywa do siebie w tę przepaść bezdenną.
Dlatego niczego tak bardzo nie pragnę, jak tego, co tak niesłychanie ważną jest rzeczą, abyśmy przede wszystkim usiłowali podobać się Bogu, i abyśmy prosili, by nas raczył łaską swoją wspomagać; i wyznaję, iż nie jestem w stanie myśleć o tym bez trwogi, że chociaż (jakkolwiek grzeszną jestem), zawsze się starałam wedle sił służyć Panu Bogu i strzegłam się sumiennie pewnych występków, na które ludzie świeccy zgoła prawie nie zwracają uwagi, chociaż Pan Bóg pozwolił mi z cierpliwością znieść różne i bardzo dolegliwe choroby, chociaż, ile wiem, byłam daleką od szemrania, obmowy, nienawiści, zazdrości· i tym podobnych grzechów, przynajmniej do tyle, że nigdy Boga ciężko nie obraziłam; chociaż wreszcie ustawicznie powodowałam się bojaźnią Boga, że mówię, – mimo to wszystko Pan Bóg objawił mi miejsce, które mi szatani na ukaranie grzechów moich byli przygotowali, i pozwolił mi poznać, że jakkolwiek ciężkie były te męki mi objawione, przecież na nierównie większe zasłużyłam. Czy nie słusznie tedy twierdzę, że jest rzeczą nader niebezpieczną, zgoła się nie lękać, i że taki, który prawie co chwila popada w grzechy śmiertelne, z pewnością się potępi, jeśli nie postanowi szczerze dla miłości Bożej unikać wszelkiej okazji do obrazy Jego Majestatu, aby tym sposobem zjednał sobie miłosierdzie Jego i pomoc, podobną do tej, jakiej ja doznałam. Błagam Boga z wszystkiego serca mego, aby nie cofnął ode mnie wszechmocnej ręki swojej i zachował mię od upadku i kary onej straszliwej, na którą, jak mi objawił, już byłam zasłużyła. Zaklinam Cię, Zbawicielu mój, wybaw mię dla łaskawości Twej nieskończonej. Amen” (1)
Nicole, jeden z najznakomitszych ludzi za Ludwika XIV, przytacza to widzenie św. Teresy w czwartym tomie dzieła swego (2), i taką z swej strony dodaje uwagę:
Śmiało twierdzę, że byłoby to bardzo złą i przewrotną niełatwowiernością, gdyby kto widzenie to lekce sobie ważył i jako płonną grę wyobraźni chciał odrzucać. Na to, że w samej rzeczy nie widzenie, ale złudzenie miało tu miejsce, trzeba by wprzód dostatecznych dowodów; a o to w objawieniach
św. Teresy zaprawdę trudno. Bo jeśli powaga objawień głównie zawisła od tego: 1- czy osoba która się niemi zaszczyconą być mieni jest wiarogodną, i 2 – czy nie ulega w tej mierze jakiemu złudzeniu; to objawienia św. Teresy zasługują na największe poważanie, bo ktokolwiek spokojnie i nie przesądzając czyta pisma tej Świętej, o jej szczerości i wiarogodności powątpiewać nie może; a co się tyczy drugiego punktu, niepodobna przypuścić, aby złudzenia i urojenia płonne wydały rzetelną i gruntowną cnotę, na jaką wielka ta Święta głownie za pomocą swych widzeń się zdobyła”. A dalej dodaje: „Bóg bez wątpienia okazał św. Teresie w tym widzeniu tylko część piekła, i tylko tyle, .ile dla jej duszy było pożyteczne: przeto wnioskować można, że piekło w całej swojej rzeczywistości jest jeszcze nierównie okropniejsze niż to, co nam Święta opisuje.
ROZWAŻ TO DOBRZE!
Myślisz może, że św. Teresa w wielkich zostawała grzechach, i dlatego groził jej Bóg piekłem, aby życie swe odmieniła; ale czyś nie uważał co ona sama o grzechach swoich zeznaje? Więc posłuchaj jeszcze. Wprawdzie matka pozwalała była jej czytać rożne romanse, (które zresztą w owym wieku były jeszcze o wiele przyzwoitsze, niż nasze współczesne)czesne), i powiastki, z których istotnie nauczyła się próżności, chęci strojenia i podobania się, zarozumiałości itp.
„Ale mimo to powiada nie miałam w tym wszystkim złej intencji i nigdy nie byłabym chciała stać się komu powodem obrazy Bożej. Spędziłam kilka lat w takim zamiłowaniu strojów i przesadnego ochędóstwa, a nigdy nie przyszło mi na myśl, żeby w tym było co złego. Teraz dopiero poznaję, ile w tym wszystkim musiało być niebezpieczeństwa”.
Przestawała z bliskimi krewnymi i osobami skądinąd uczciwymi, tylko że oddającymi się zabawom i rozrywkom; a i to przestawanie odbywało się pod okiem roztropnego i sumiennego ojca.
„Zdaje mi się, – mówi – żem nigdy Boga nie obraziła śmiertelnie; bojaźń Jego zawsze była głęboko wyryta w moim sercu, ale z tym wszystkim bałam się jeszcze więcej uchybić w czymkolwiek przeciw wymaganiom dobrego i przyzwoitego wychowania do wszelkiej nieprzyzwoitości miałam wstręt wrodzony”.
Spowiednicy za jej przyzwoleniem poświadczyli później, że nigdy w całym swym życiu nie popełniła am jednego grzechu śmiertelnego. Jednakowoż będąc już w zakonie, zaczęła się przez pewien czas skutkiem ciężkiej i całe trzy lata trwającej choroby, cokolwiek zaniedbywać. Dla rzadkich przymiotów tak rozumu, jak serca powszechnie ją lubiono i ceniono; to też idąc za zwyczajem w onym klasztorze panującym, pozwalała sobie zbyt częstych odwiedzin i rozrywek; poczynała opuszczać rozmyślania i ograniczać się na ustnych modlitwach … i wtenczas to objawił jej Bóg, jakie sobie miejsce gotowała w piekle.
Jakież miejsce ty sobie w piekle przysposabiasz przez te tańce, widowiska, znajomości, zbytki i stroje, czytanie romansów, o wiele bardziej niebezpiecznych niż te, które naraziły duszę św. Teresy na potępienie, bo nie tylko że narażają czystość obyczajów, ale zarazem podkopują wiarę, bez której niepodobna podobać się Bogu i zbawić swą duszę. ROZWAŻ TO DOBRZE!
Św. Augustyn, widząc wielką między ludźmi obojętność na tę prawdę tak straszliwą, i małą bojaźń kary wiecznej, mawiał, że w kraju na wskroś chrześcijańskim powinny być więzienia dla dwojakiego tylko rodzaju ludzi: jedne dla obłąkanych, a drugie dla niedowiarków. „Bo, powiada, albo wierzą, że jest piekło, albo nie wierzą. Jeśli kto nie wierzy, jest jako bezbożnik, niebojący się Boga, gotów na każdą zbrodnię; takiego więc dla bezpieczeństwa pospolitego trzeba trzymać w więzieniu. Jeśli zaś kto wierzy, a mimo to trwa w grzechu śmiertelnym, tern samem dowodzi, że jest głupcem, pozbawionym rozumu; a miejsce dla takiego w domu wariatów.” Takie było zdanie o piekle tego zarówno nauką, jak świątobliwością wielkiego męża. ROZWAŻ TO DOBRZE!
Z tego wszystkiego, co się dotychczas powiedziało, powinieneś dwa uczynić wnioski: najprzód powinieneś Bogu szczerze za to dziękować, że cię dotychczas zachował od tak wielkiego nieszczęścia. Bo które z tych dwóch większe jest dobrodziejstwo, czy to na przykład, którego doznała ona wdowa w Naim, kiedy jej Pan syna umarłego na nowo wskrzesił, czy nie raczej to, którego doznaje tyle matek, nie myśląc nawet o tym, gdy im Bóg dzieci przy dobrem zdrowiu i życiu zachowuje?
Wiesz co ci się należało już po pierwszym grzechu śmiertelnym, któregoś się dopuścił: czy żeś kiedykolwiek podziękował Panu Bogu za to, że ci okazał miłosierdzie większe, niż tylu innym? Gdyby nie to miłosierdzie nieskończone, gdyby nie to prawdziwe złote Serce JEZUSOWE, gdzie byś
ty był teraz?…
Drugi wniosek, że powinieneś cierpliwie znosić wszystko, cokolwiek
przykrego W życiu przydarzyć ci się może, a to dlatego, żeś na coś bez porównania gorszego zasłużył. Gdyby Bóg, co się jednak nigdy nie stanie, pozwolił któremu potępionemu wyjść z onych płomieni, pożerających,
z tym warunkiem, żeby długie lata w najostrzejszej spędził pokucie; taki miałby się za szczęśliwego, i zamianę taką uważałby za łaskę nieocenioną. A tu Bóg zachował cię całkowicie od tych mąk, na które tak lekkomyślnie i może tyle już razy się narażałeś! czyż więc nie masz tym większego w tej mierze obowiązku, im większej dostąpiłeś łaski? ROZWAŻ TO DOBRZE!
Św. Jozafat, ten sam, o którym już raz była wzmianka, będąc krótko po swym nawróceniu nagabywany od myśli nieczystych, prosił razu jednego Pana Boga, ze łzami i wielką gorącością, aby go od tak wstrętnych pokus raczył uwolnić. Wreszcie znużony walką, modlitwą i smutkiem, zasnął; we śnie ukazało mu się dwóch mężów poważnych, co prowadzili go przez obcy jakiś kraj na szeroką równinę, pełną wonnych kwiatów i drzew wszelkiego rodzaju,. obfitujących w najpiękniejsze owoce; liście tych drzew tę nad to miały zaletę, że skoro poruszył je wietrzyk najlżejszy, wydawały szmer podobny do najwdzięczniejszego śpiewu i woń dziwnie przyjemną. Przebywszy tę równinę, która była otoczona wspaniałymi pałacami, weszli do jakiegoś miasta niesłychanie okazałego; wszędzie błyszczało złoto i drogie kamienie. Zachwycony tylu cudami, Jozafat, pyta się przewodników swoich, coby to było za miasto? i odbiera odpowiedź, że to mieszkanie tych, co się starali sumiennie zachowywać prawo Boże. Prosi więc, żeby mu pozwolono tam pozostać, ale odpowiedziano mu, że nim tej łaski dostąpi, potrzeba, aby wiele cierpiał i długo samego siebie zwyciężał, słowem, że musi wprzód przebyć ciernistą drogę cnoty, jeśli chce spocząć w ziemi błogosławionych. I znów prowadzą go ciż sami przewodnicy przez tą równinę rozkoszną, ale tym razem na miejsce ponure i ciemne, pełne trwogi i zamieszania; w samym środku znajdowało się jezioro siarki i ognia, w którym pogrążeni nieszczęśliwi potępieńcy, rozpaleni byli jakby żelazo, od tych płomieni okrutnych, i otoczeni tłumem straszliwych potworów, usiłujących niby coraz więcej ich dręczyć. Zewsząd rozlegały się jęki i wycia tych nieszczęśliwych, a wśród tych wrzasków i krzyków jeden było słychać wyraźny głos, tak się odzywający: „Oto jest miejsce przygotowane dla grzeszników; w płomieniach tych wiecznych cierpieć będą na wieki ci, którzy ulegli nieporządnym chuciom serca swego zepsutego; tu wymierza się za rozkosz co w chwili minęła, kara, która trwać będzie, wiecznie”. Ten sen tak przeraził św. Jozafata, że się od razu przebudził, i choć już zupełnie był przyszedł do siebie, cały drżał od przelęknienia. A to, co widział we śnie; tak głęboko utkwiło mu w pamięci i w sercu, że odtąd już zupełnie był wolny od tych pokus, które go przedtem tak często dręczyły. Opowiada to św. Jan Damascen w żywocie św. Jozafata.
Niepodobna, żeby ci kiedy nie przychodziła myśl o piekle, jeżeli nie we śnie to na jawie; a czyż wywarła na tobie podobne do wrażenie? Jeśli nie, to pewnie dlatego, żeś się nad nią me zastanowił. A zatem:
ROZWAŻ TO DOBRZE!
Ks. Henryk Jackowski – Rozważ to dobrze, czyli myśli zbawienne dla dobrych i złych, Czcionkami drukarni Wł. L. Anczyca i Spółki, 1891 r, str ,106 – 120
(1) Żywot Św. Teresy, pisany przez nia samą.
(2) Essais de morale.
WESPRZYJ NAS
Jeśli podobają się Państwu treści które publikujemy i uważacie, że powinny docierać do większej ilości odbiorców, prosimy o wsparcie rozwoju naszej strony.
Wybraną kwotą:
Lub inną dowolną:
Dziękujemy
WSPIERAM
Skomentuj