Być rycerzem Maryi


Czasy nasze nazywamy już apokaliptycznymi, końcem świata, czasami strasznej walki duchów i potężnych rozstrzygnięć. W Księdze Objawienia św. Jana przedstawione są te olbrzymie zapasy między niebem i piekłem jako walka dwóch wielkich zjawisk. „I ukazał się znak wielki na niebie; Niewiasta obleczona w słońce, a księżyc pod jej nogami, a na jej głowie korona z gwiazd dwunastu…. I ukazał się inny znak na niebie, to jest smok wielki, ryży, mający siedem głów i rogów dziesięć, a na głowach jego siedem koron… A smok stanął przed niewiastą, która miała porodzić, aby, gdy porodzi, pożreć jej syna. I porodziła syna, mężczyznę, który ma rządzić wszystkie narody laską żelazną: i porwany został syn jej do Boga i do Tronu Jego… I rozgniewał się smok na niewiastę i poszedł walczyć z resztą jej potomstwa, z tymi, co zachowują przykazania Boże i mają świadectwo Jezusa Chrystusa” (Apok 12).

Tą niewiastą jest Kościół. Jest nią też Maryja. Owym smokiem zaś jest Lucyfer. Czasy końca świata noszą wyraźne znamiona maryjne i lucyferiańskie. Zdarzeń dzisiejszych nie można tłumaczyć na sposób czysto naturalny i czysto ludzki. Niebieskie i piekielne potęgi zmagają się w tym wojennym wirze o panowanie nad światem. Walka toczy się o królestwo Chrystusa czy królestwo Antychrysta! Teokracja czy satanokracja, Bóg czy diabeł!

Pod tym kątem widzenia trzeba patrzeć na rycerza Maryi, słowem tym nie ujmujemy jakiegoś zgromadzenia, ale najogólniej gwardię słonecznej niewiasty, walczącą z wszystkim, co w świecie wrogie jest Bogu, demoniczne. Spod tego wielkiego znaku niebieskiego musi zatem być, kto służy w wojsku Niepokalanej jako zdobywca świata: odziany słońcem, z księżycem u stóp, z gwiazdami nad głową. Rycerz godny musi być swego sztandaru.

Rycerz Maryi – zdobywca świata w słońce dziany. To nie tylko poetyczna przenośnia. To prawda. Dziećmi słońca jesteśmy, Chrystusa Syna bożego. Światłość świata, centralne słońce wszechświata nosimy rzeczywiście w nas. Jest to artykułem wiary dla tego, który w łasce żyje. – „Aby Chrystus mieszkał przez wiarę w sercach waszych” (Efez 3, 17) – iż w nim prawdziwie Bóg Ojciec i Duch Św. w stanie łaski uświęcającej, rzeczywiście i istotnie zamieszkuje.

Powtarzam: prawdziwie, istotnie i rzeczywiście. Osobiście!

W tym właśnie leży sens życia nadprzyrodzonego. Bóg w nas! Bóg Ojciec i Bóg Duch Święty w nas! Zatem i Syn Boży, słońce słońc wszelkiego stworzenia w nas! Dlatego sami jesteśmy synami Bożymi! Słońcami! Światłością świata! Nie wiemy tylko o tym. Zapomnieliśmy o tym, choć mówi to i przypomina nam Pismo św. „Patrzcie, jaką miłość dał nam Ojciec, że dziećmi Bożymi nazwani zostaliśmy i jesteśmy. Dlatego świat nie zna nas, że Jego nie zna” (1 Jan 3, 1).

Świat nie zna nas (1 Jan 3, 1). To jeszcze nie najgorsze. My sami już się nie znamy. „Prawdziwie rozpacz to i niezastąpiona strata, że zatraciła się w nas świadomość tego, że jesteśmy synami Bożymi, że każdemu z nas przysługują prawa, więcej warte niż korony królewskie”.

Nie ma myśli, która mogłaby nas napełnić tak wielkim uczuciem wolności i radości, taką dumą i takim szczęściem, jak świadomość tego. Należałoby sądzić, że wśród bezustannego uniesienia dźwięczą u nas chrześcijan radosne dzwony świąteczne. Nie! Nic z tego nie słychać!” (Emil Fiedler).

Czyś możemy wymagać, by świat nas znał?

Sami wpierw poznajmy się na nowo. Musimy zrozumieć, kim jesteśmy, odzyskać świadomość nadprzyrodzonej boskiej naszej wielkości. Przepełniać nas powinna niewymowna wdzięczność dla Ojca, święta duma, błoga radość i pewność zwycięstwa. A reszta sama się spełni.

Kościół nazywa za Pismem św. słoneczną niewiastę terribilis acies ordinata – ‘wojskiem zbrojnym, budzącym grozę’! „Jasność ogniowa, a z ognia wychodząca błyskawica” (Ezech 1, 13) świętego gniewu przeciw wszystkiemu, co przeciwne Bogu, co złe i szatańskie w świecie.(…)

Dlatego najważniejsza rzeczą w walce z bezbożnością jest trwanie w łasce uświęcającej. Trzeba Chrystusa piastować w sobie, słoneczną nosić szatę. Jedno jedyne daje nam niezmienione siły i zwycięstwo: Chrystus w nas. Świat boi się jedynie ludzi, którzy trwają w łasce uświęcającej.

Rycerz Maryi – zdobywca świata z księżycem u stóp! Księżyc ten nie jest jego podporą, tylko symbolem przeciwności. Wyobraża to, nad czym przechodzi się do porządku, sprawy doczesne, ziemskie, materialne i stąd uboczne, podrzędne, które rzuca się, gdy trzeba.

Syn słońca, dziecię Chrystusa i Maryi, przechodzi obecnie ciężki kryzys. Materia zagraża sprawom ducha, natura grozi zagładą sprawom nadprzyrodzonym. Materializujemy się coraz bardziej, ucieleśniamy się i mamonizujemy.

Ciało i pieniądz stały się osią zagadnień. „Słońce” obraca się wokół „ziemi”, chociaż wiemy, że ziemia fizycznie i moralnie obraca się wokół słońca. Ciało i pieniądz mają być poddane duchowi.

Syn słońca, syn Chrystusa i Maryi panuje nad ciałem. Ciało z przyrodzonymi siłami i popędami składa się na człowieka, musi spełnić we wszechświecie pewne przez Boga wyznaczone zadania. Ma to jednak być służba Chrystusowa! Bo i ciało jest własnością Chrystusa.

Dzisiaj ciało zbuntowało się. Sługa chce być panem. Jedynym panem! Najwyższym jego prawem jest wyżyć się, użyć! Rozkosz podniebienia, rozkosz zmysłów.

I syn słońca ma ciało, jednakże ciało jego poddane jest sumieniu, rozsądkowi, duchowi, naturze nadprzyrodzonej, Chrystusowi, woli Najwyższego. I syn słońca czuje, że ma ciało, ale panuje nad nim. Jest wstrzemięźliwy i czysty.

Opanowanie ciała przez umiarkowanie i czystość jest najwłaściwszą cnotą życiową rycerza Maryi, gwardii Niepokalanej. Rycerz Maryi – to zdobywca świata, z księżycem jako podnóżkiem.

Rycerz Maryi, zdobywca świata, musi opanować również żądzę złota. Może używać bogactw, nie wolno mu jednak wierzyć w potęgę pieniądza jakby w bożka, nie wolno pokładać w nim całej nadziei, jak w Bogu i nie wolno go również kochać i czcić jak bożka.

A dziś niestety pieniądz przestał już być wyłącznie środkiem.

Na kolan padają dzisiaj przed złotem, jak przed bóstwem. Własną religię tworzy już pieniądz – mamonizm… Mało jest katolików nie zarażonych tymi prądami. Rycerz Maryi niechaj należy do wyjątków. Każdą sprawę pieniężną powinien rozważać przede wszystkim z punktu widzenia sumienia i rozstrzygać o tych sprawach według wiecznych zasad sprawiedliwości i miłości. W ten sposób zwycięży bożka złota i jego religię – mamonizm.

Rycerz Maryi – zdobywca świata wpatrzony jest w gwiazdy nad swą głową. Jest to trzecim niezbędnym atrybutem bojownika. Nie tylko w sobie trzeba coś mieć – być kimś – nie tylko pod sobą i przeciwko siebie, czym by się władało. Także ponad sobą trzeba mieć coś:

Gwiazdy – ideały.

Kiedyś latał biedny jakiś wariat po nieboskłonie i chciał gasić gwiazdy jak świeczki. Gdyby zgasły gwiazdy ludzkości, noc by nastała na ziemi, bezświetlna, bezdrożna, beznadziejna, zimna; noc w której łatwo zabłądzić – czarna noc rozpaczy.

Rycerz Maryi, zdobywca świata, tylko wówczas będzie mógł zwycięsko przejść przez wzburzone morze przeszkód, przeciwności i niebezpieczeństw, jeśli będą mu świeciły gwiazdy nad głową – nade wszystko zaś trzy gwiazdy: Wiara, Nadzieja i Miłość.

Rycerzowi Maryi przyświecać musi Gwiazda Wiary. Chcąc walczyć z całym światem współczesnym, sam jeden może przeciw setkom, mus być do głębi przekonany o słuszności swej sprawny. Musi wiedzieć, że ma rację, jedyną i bezsprzeczną rację – musi stać niezachwianie jak opoka w morzu!

Rycerzowi Maryi przyświecać musi Gwiazda Nadziei. Gwiazdy tej nikt nie może mu zabrać; zaświecił mu ją na niebie wszechmocny, wieczny, nieskończenie dobry Bóg.Gwiazda ta zwiastuje mu pewne zwycięstwo.

Rycerzowi Maryi musi wreszcie przyświecać Gwiazda Miłości. Gwiazda ta wieści mu, że Bóg jest Ojcem, największym dobroczyńcą, najwyższym dobrem, miłością.

W ten sposób wszystko może osiągnąć i zwyciężyć. Choćby sprzysiągł się przeciwko niemu świat i szatan, choćby po tysiąc razy był sam przeciw wszystkim. Zdobywca świata z tymi niezmiennymi trzema gwiazdami nad głową niezwalczony jest i musi zwyciężyć.

Takim jest rycerz Maryi – ma w sobie coś z nieba i słońca, coś z księżyca i gwiazd. Słońce go odziewa, księżyc skłania mu się pod nogi, gwiazdy zdobią jego skroń. Dobrze jest być dziećmi Maryi. Bądźmy nimi teraz i zawsze. Ale bądźmy też rycerzami Maryi, wszyscy – mężczyźni, kobiety, młodzież. Dziećmi Maryi jesteśmy, należąc do rodziny Matki Boskiej; rycerzami Maryi trzeba nam być, bo jest stała wojna.

I rozgniewał się smok na niewiastę i poszedł walczyć z resztą jej potomstwa, z tymi, co zachowują przykazania Boże i mają świadectwo Jezusa Chrystusa” (Apok 12, 17).

Bądźmy synami słońca wśród bezbożnych ciemności świata, ludźmi z charakterem, którzy depcą sierp miesiąca, wyobrażenie ducha czasu. Niech nad głową niewzruszenie lśnią nam gwiazdy cudownych ideałów katolickich.


Ks. prałat Robert Mader, „Ona zetrze głową twoją: Rozważania maryjne”. 1935 r.

 


ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Create a website or blog at WordPress.com

%d blogerów lubi to: