Rozmyślanie czwarte.
O śmierci.
I. Pamięć na rzeczy ostateczne daje nam poznać niebezpieczeństwo, w jakiem się znajdujemy. Ona odwodzi dusze nasze od grzechu, a prowadzi do cnoty. Ona nas, zbaczających od celu ostatecznego, kieruje na drogę prawdziwą. Jest ona tak potężną, że nawet najdzikszego i najbardziej niesfornego człowieka jakoby piorunem razi i ubezwładnia.
Pamiętaj na rzeczy twoje ostateczne, mówi Mędrzec Pański, a na wieki nie zgrzeszysz (Ekkli VII. 40). Któż zastanawiając się szczerze nad niepewnością życia i pamiętając, że każdej chwili stoimy u bram wieczności, odważy się na grzech? Jakiż zuchwały byłby to złodziej, żeby się odważył wyciągnąć rękę po cudzą, własność w oczach sędziego, który by go mógł w tej samej chwili ukarać? Czyżby się znalazł tak zapamiętały zbrodniarz, iżby go nawet widok wystawionej dla niego szubienicy, wyciągniętego miecza, lub rozpalonego stosu, nie odstraszył od popełnienia. zbrodni? Czyżby się znalazł taki głupiec,, iżby dla zarobienia jednego szeląga narażał się na utratę stu tysięcy złotych? A jednak znajdą się i to we wielkiej liczbie jeszcze więcej ograniczeni i zaślepieni, to jest ci, którzy ani jednej chwili życia nie mogą, sobie na pewne obiecywać, a jednak nie wahają się popełnić zbrodni w obecności najwyższego sędziego, który ich może na tychmiast ukarać wiecznem potępieniem i wykluczeniem na zawsze z Królestwa wiecznego szczęścia. To też słusznie woła. Mojżesz: Naród bez rady jest i bez roztropności. Daj Boże, aby mądrzy byli i rozumieli i ostateczne rzeczy opatrywali‚ (Deut., XXXII, 28, 29.). Przyjdzie kiedyś ten dzień lub owa noc, kiedy Pan Bóg palcem wszechmocy swojej wypisze na ścianie naszego sumienia, jak niegdyś wśród uczty króla Baltazara: Manę, Tekel, Fares. Mane, policzył Bóg dni życia twego i znalazł je wypełnione; — Tekel, jołożonyś na wadze i po zbadaniu twych iczynków, znalezionyś lekkim; — Fares, podzielone jest królestwo twoje, to jest ciało i dusza; ciało staje się pastwą robactwa, a dusza, udziałem szatanów. O jakież straszne przejmą nas wtenczas dreszcze przerażona! Co za rozpacz opanuje duszę!… To też pamiętajmy zawsze o śmierci i tak źyjmy, aby uczynki nasze były w oczach Boga doskonałe, a my godnymi wiecznego szczęścia w Ojczyźnie niebieskiej.
II. Pamięć na śmierć jest bardzo zbawienna. Albowiem ona po pierwsze pobudzana. do świętej bojaźni, gdyż nie wiemy, gdzie, kiedy, w jaki sposób i w jakim stanie pomrzemy: a słusznie się należy obawiać tego przejścia, na którym tak wiele czyha na nas niebezpieczeństw. Ona następnie budzi człowieka z gnuśnej ospałości, odciąga od grzechu, wzywa do pokuty, łamie żądze cielesne, a zapala miłość Boską.
Filozofowie uznali rozmyślanie o śmierci za mądrość prawdziwą. Najwyższa to i najpewniejsza filozofia, która poucza gardzić znikomościami, a starać się o rzeczy wieczne. Kłamliwe to dobra, których człowiek ze sobą poza grób zabrać nie może. Jedynie tylko uczynki, jakiebykolwiek były, dobre czy złe, będą towarzyszyć zmarłemu.
Następnie myśl o śmierci rozwesela człowieka; wielu z chrześcijan jest przeciwnego zdania, a jednakowoż życie dla dobrych jest ciągiem cierpieniem, a śmierć serdecznem pragnieniem. I czemuż byśmy się wszyscy nie mieli cieszyć tę chwilą, która zakończy to nędzne życie, i będzie początkiem wiecznego i niepodlegającego śmierci żywota? Ów bogacz ewangeliczny, który twierdził o sobie, że zgromadził wiele dóbr na wiele dni, usłysz:! wyrok Boski: Szalony, tej nocy o duszę twoją upomną się u ciebie, a to coś zgromadził, czyjeż będzie?‚ (Łuk.Xll, 20.). Nie cieszmy się tedy jutrem, bo nie wiemy, co ono nam przyniesie. Śmierć nieprzewidziana zawsze jest mgłą.
Gdyby ktoś wiedział na pewne, że za jeden dzień umrze, czyżby się nie starał wyzyskać tę krótką chwilę na spełnienie jak najwięcej dobrych uczynków? czyżby się nie starał uchronić nawet najmniejszych grzechów? A nam któż zapewnił chociażby jeden jeszcze dzień, a nawet jednę godzinę?
III. Śmierć ma trzy przymioty. Pierwszym jest pewność, że jej nikt nie uniknie, kiedy przyjdzie chwila, którą Bóg wyznaczył. On od wieków przepisał granice naszego życia tak, że ich przekroczyć nie możemy i jakośmy na ten świat przyszli nie pierwej, ale w tej chwili, kiedy się Bogu spodobało; tak też i nie zejdziemy z tego świata później, aniżeli w tym dniu i o tej godzinie, kiedy Bóg zechce. Stąd też przyznać musimy, że każdy dzień życia naszego jest dzieleni łaskawości Boga, w którego ręku są nasze czasy.
Drugim przymiotem śmierci jest niepewność co do dnia, miejsca i sposobu. Jednych chwyta wśród snu, innych wśród rozmowy, a innych na przechadzce; jedni umierają po długiej chorobie, a inni wskutek bardzo krótkiej i nieznacznej słabości; jednych zabija miecz, innych trucizna; jedni schodzą z tego świata w stanie łaski, a inni w stanie grzechowym; w ogóle nikt nie może być pewnym życia ani na chwilę, lub chełpić się takowem. W jednem mgnieniu oka pochwyci nas śmierć ale w którem?… w tem mgnieniu oka, którego uniknąć nie można, a od którego cała wieczność zależy. Czuwajmyź tedy, bo nie wiemy dnia, ani godziny.
Trzeci przymiot śmierci jest ten, że tylko raz możemy umrzeć, jak powiada Apostoł: Postanowiona jest wszystkim ludziom raz umrzeć. (Żyd, IX. 27.) Stąd wypływa ten konieczny wniosek, że każdy błąd i wszelka w tym względzie omyłka, sprowadzające złą śmierć, są niezmiernej doniosłości i już na wieki naprawić się nie dadzą. Jeżeli upadnie drzewo na południe, albo na północy, na któremkolwiek miejscu upadnie, tam będzie (Ekkl., XI, 3.).
Niechże tedy, póki czas, pyta każdy siebie samego : gdyby mnie teraz Pan Bóg ściął, jako drzewo, na którążbym stronę upad!? A jeżeli spostrzeże,, że się chyli na stronę piekielnej północy, niechajże stanowczo rozpocznie czynić godne owoce pokuty i zapewnia sobie śmierć szczęśliwą.
IV. W godzinę śmierci będzie nas straszliwie trapiło wspomnienie grzechów popełnionych przez cały ciąg życia; wtenczas dopiero przedstawią się nam one we właściwej sobie sromocie i będą zbitym szeregiem na nas nastawały. Sumienie nasze będą szarpały nielitościwie: i ta wieloraka opieszałość i gnuśność w służbie Bożej i te na darmo stracone chwile czasu i te za niedbane sposobności do wykonania dobrych uczynków. Wtenczas będziemy serdecznie żałować, źeśmy nie dbali za życia o modlitwę, umartwienie i dobre uczynki. Wtenczas będziemy prosić chociaż o jedną, z tych chwil, których teraz tak wiele na darmo tracimy, lecz nie będzie nam dana. Robak złego sumienia będzie nas gryzł niemiłosiernie, bojaźń sprawiedliwości Bożej nas ogarnie, a niepewność zbawienia dokuczać nam będzie. Szatan, ukazując się w sposób widzialny, albo też niewidzialny, przymnoży nam strachu, a widząc, że mu tylko krótka pozostaje chwila, będzie nas kusił do rozpaczy, powiadając nam : Jeżeli sprawiedliwy ledwo się ostoi, to bezbożny i grzesznik, gdzież się pokażą? (I. Piotr. IV., 18.) Albo też podsunie nam zbyteczne zaufanie i nieugruntowaną pewność zbawienia; wreszcie i inne niezliczone będzie nam poddawał pokusy, a szczególniej te, któreśmy za życia chętniej przyjmowali.
Jeżeli teraz, przy dobrem zdrowiu, przy tylu pomocach, ledwo której zdołamy się oprzeć pokusie, w jakiż sposób będziemy mogli cale zastępy napadających na nas nieprzyjaciół odeprzeć wtenczas, kiedy tyloma cierpieniami będziemy przygnieceni? Wtenczas dopiero, ale niestety za późno, poznamy, jakich to szpetnych i potwornych dopuszczaliśmy się grzechów; wtenczas będziemy złorzeczyć wszelkim rozkoszom, które nas swymi ponętami do grzechu przywiodły ; wtenczas uznamy za głupstwo to, co się nam dzisiaj wydaje mądrością, a przeciwnie to, co dziś za głupstwo uważamy, nazwiemy mądrością. Prawdziwa zaś mądrość na tern się zasadza, abyśmy dzisiaj to czynili, co byśmy wtenczas pragnęli widzieć spełnione. Kto świątobliwie żyje, ten świątobliwie umiera a czyje życie pełne występków, tego i śmierć nie będzie od nich wolną.
V. Duch święty naucza, że pamięć o śmierci jest gorzka dla człowieka, mającego pokój w dobrach swoich (Ekkl., XLI, 1.}. Wszystko trzeba będzie przy śmierci opuścić i bogactwa i honory i urzędy i rozkosze i posiadłości; a im więcej posiadało się tych dóbr, z tern większym żalem będzie się je opuszczało, szczególniej, jeżeli się do nich przylgnęło nieporządną miłością, lub się je nieprawym posiadło sposobem. Wtenczas spełni się, co napisano w księdze Joba o grzeszniku: Chleb jego w żywocie jego obróci się w żółć żmijową wewnątrz. Bogactwa, które pożarł zwróci, a z brzucha jego Bóg je wyciągnie (Job., XX, 14, 15.}.
Musimy się rozłączyć z rodzicami, braćmi, przyjaciółmi, a to rozłączenie będzie bardzo przykre, bo się nie opuszcza bez boleści tego, co się z rozkoszą posiada. Jeszcze większą przykrość sprawi nam rozłączenie się w onej chwili z ciałem, z którem się w starej i ścisłej żyło przyjaźni. Musimy opuścić świat i wszystkie jego dobra i to bez najmniejszej nadziei powrotu do nich i oglądania, słuchania, smakowania i dotykania takowych. Nadto będzie nas szarpała, bojaźń przed sprawozdaniem z naszego życia, przed strasznym Sądem, jaki się ma odbyć zaraz po śmierci, a w dodatku i ta straszna niepewność ostatecznego i nieodwołalnego wyroku który rozstrzygnie o naszej wieczności. Winy nasze będą się nam jako pewne przedstawiały, ale bardzo niepewna okaże się nasza pokuta. Abyśmy tedy bezpiecznie wyglądali śmierci i z radością ją przyjęli, starajmyż się za pomocą umartwienia wyniszczyć w sobie wszelką nieporządną miłość ku stworzeniom, byśmy je bez żalu opuścić mogli.
Następnie potrzeba się już naprzód oglądać i przewidywać, co by nas w onę chwilę najbardziej mogło niepokoić i starać się zawczasu o środki zaradcze przeciwko temu. Ani nam nie wolno, ani nie jest bezpiecznie, choćby na chwilę pozostawać w takim stanie, w jakim byśmy umierać nie chcieli. Wreszcie stawimy się myślą u stóp ukrzyżowanego Pana Jezusa ii to w tej chwili, kiedy miał już oddać ducha swego w ręce Ojca Niebieskiego, a zapuściwszy się z nim w serdeczną rozmowę, będziemy go błagali, aby się w godzinę naszej śmierci zmiłował nad nami.
VI. To wszystko, o czemeśmy dotąd mówili, poprzedza samą śmierć i jest niejako slabem preludyum do strasznego dramatu. O! ileż utrapień, ile udręczeń przyjdzie na nas w chwili konania! Podadzą nam wizerunek ukrzyżowanego Zbawiciela, któregośmy za życia albo wcale nie, albo tylko bardzo obojętnie naśladowali, dadzą nam do ręki gorejącą gromnicę, ten symbol dobrych uczynków, którycheśmy może nie spełnili; otaczający nas domownicy będą nas wzywać, abyśmy, jeżeli nie możemy usty, to przynajmniej sercem wzywali Pana Boga. O jakże uciśniętą uczuje się natenczas dusza, nie mając znikąd pociechy, nie znajdując nigdzie pomocy ; nad sobą ujrzy wyciągnięty miecz sprawiedliwości Bożej, pod nią ukaże się otwarty grób, wewnątrz. uczuje robaka, gryzącego sumienie; zewnątrz ujrzy przyjaciół i krewnych, nie mogących jej ani ulżyć w chorobie, ani przedłużyć życia; ujrzy tłumy szatanów, czyhających na żer; poza sobą ujrzy doczesne dobra, w którychpokładała nadzieję : przed sobą ujrzy piekło ziejące ogniem wiecznym. Będzie się dziwiła, że tak w mgnieniu oka przeminęła doczesność, a żywo stanie przed jej oczyma rozpoczynająca się a nie mająca kresu wieczność. Chciałaby biedna uciekać i ukryć się przed grożącą jej klęską, lecz nie zdoła tego uczynić: a więc będzie narzekaći sama się przezwie głupią, że dla chwili poświęciła wieczność.
Tymczasem nadciągną nieodłączne zwiastuny śmierci: na czoło występuje pot, oczy się przyćmiewają Izami, uszy głuchną, nos się przedłuża, usta się ściskają, język kołczeje, wargi bledną; paznokcie czernieją, ręce ziębną, puls ustaje, pierś się wzdyma, z gardła wydobywa się ochrypły głos, członki twardnieją, ciało poczyna cuchnąć, życie ucieka, a człowiek przestaje żyć i w jednem mgnieniu oka ulatnia się cała jego chwała. Przechodzący powiedzą: Taż to jest owa znakomitość, ten literat, ten uczony ? posiadający tyle tytułów, tak wieloma godnościami obsypany? minęła jego wielkość, i będzie przypowieścią i baśnią wszystkim narodom (Ps., XXIX, 10.). Zupełnie obrany z rozumu jest ten, kto zawczasu nie myśli o śmierci i nie sposobi się na nią.
VII. Dotąd dojdziesz nędzny człowiecze, i tu pokruszą się zburzone fale twoje! Już nie będziesz spoglądał za żadną pięknością ; nie usłyszysz śpiewu ani muzyki, pieszczącej twe uszy; nie szukać ci już więcej, ani zapachów perfumowych, ani smacznych przekąsek, ani delikatnych i miękich strojów. Minęły już myśli o zamkach na lodzie, już pamięć, nie przypomni ci tego, w czemeś się rozkoszował i zatapiał serce twoje. Oto pozostał po tobie trup wybladły, zmieniony, zeszpecony, cuchnący, tak, że wszyscy stronią od niego; ojciec brzydzi się synem, oblubieniec oblubienicą, przyjaciel przyjacielem.
Wreszcie okrywają go lichym całunem, stawiają na marach i co prędzej odnoszą do grobu, by nie zatruwał powietrza zaraźliwymi wyziewami. Tam, łożem jego ziemia, posłaniem proch, a przykryciem robactwo, które powoli roztoczy cale ciało. Teraz, o nieszczęsne ciało! nasyćże się tą ziemią, której zawsześ pragnęło, którąś przenosiło nad Niebo: nasyć, się ziemią, boś ziemię ukochało i do ziemi też pójdziesz. Dusza zaś opuściwszy ciało, uda się w nowe i nieznane dziedziny w towarzystwie samych tylko uczynków swoich, dobrych, lub złych. Tak popada człowiek w zapomnienie: jego ciało i dusza idą na miejsca przeznaczenia swego, a po jakimś czasie tak ginie pamięć o nim, jak gdyby był nigdy nie istniał. Nic mu nie pomogą świetne herby i odziedziczone po dziadach i pradziadach szlachectwo. Bo cóż za pożytek we krwi mojej, gdy zstępuję do zkażenia. Nic nie pomoże piękność ciała i uroda, bo omylna jest wdzięczność i marna jest piękność (Przyp., XXXI, 3). Nic nie pomogą bogactwa i nagromadzone skarby, albowiem gdy zginie, nie weźmie wszystkiego, ani zstąpi z nim sława jego (Ps. XLVIII, 18.). Jedynie tedy życie cnotliwe może nam osłodzić wszystkie wyczekujące nas przykrości: ono nam gotuje wstęp do chwalebnego zmartwychwstania i do żywota wiecznego.
Feniks odrodzony, czyli Ćwiczenia duchowne. Kard. J. Bona – Cz. III. O grzechach
Pisma ascetyczne kardynała Jana Bony. I, Feniks odrodzony czyli Ćwiczenia duchowne. Tarnów, 1891.


Dodaj odpowiedź do Zbyszek Anuluj pisanie odpowiedzi