Pociecha wiary.
Tak to się dzieje, iż człowiek, jako mieszkaniec tego niższego świata, ma do walczenia z wieloma różnorodnemi przeciwnościami. Raz go trapi sumienie, z powodu obrazy Boskiej, to znowu męczą go cierpienia ciała i choroby. Tam prześladują go żywioły różnorodnymi wypadkami, tutaj bliźni nienawiścią i zazdrością, oszukaństwem, oszczerstwami i prześladowaniami wszelkiego rodzaju. Ostatecznie musi jeszcze ulec śmierci, której więcej się obawia, jak wszystkiego innego. Jakże więc potrzebną mu jest jakaś serce ożywiająca pociecha, ażeby, wśród tak ciężkich ucisków, zawsze się trzymał!
Ale, gdzież ma jej szukać, gdzież ją znajdzie tę serce wspomagającą pociechę? Niedowiarstwo daje mu tak mało sił, że raczej prowadzi do rozpaczy i nie rzadko, jak wielokrotne doświadczenie wskazuje, do największej słabości, bo do głupiego samobójstwa. Pociechy rozumu i filozofii nigdy nie wystarczają zasmuconemu sercu. Ich nauki nie są dla wszystkich, są one często nieokreślone, niepewne i chwiejne, zwykle zbyt górne i oschłe; chociaż rozum oświecają, serca nie wzruszą.
A więc pozostaje jedna tylko wiara i jakże obucie zastępuje ona to co niedowiarstwu, rozumowi i filozofii nie dostaje! Chrześcijanin, niech ma cokolwiek bądź i od kogo bądź do znoszenia, on w swojej wierze znajduje pociechę i siłę, rozumnie się, jeżeli się przynajmniej stara o to, by żyć wedle jej przepisów, gdyż w razie przeciwnym, ta sama wiara dręczy go i potępia.
O ile wiara straszy grzesznika żywem przedstawieniem złości i szkodliwości popełnionego grzechu, o tyle znowu pociesza go pewnością, iż może on, każdego czasu, po lekkimi warunkami, uzyskać przebaczenie najmiłosierniejszego Ojca. A, czy jest to trudno, popełniony błąd poznać, należycie, z całego serca i ze względu na Pana Boga, za niego żałować, znienawidzić go i potem, z najściślejszem przedsięwzięciem poprawy, przed uprawnionym kapłanem się wyspowiadać? Z obrażonym Bogiem, tak prędko, tak łatwo, tak pewnie, móc się znowu pogodzić, jest to zaprawdę wielką i uspakajającą pociechą! Ale tyko dla Katolików, w święty Sakrament pokuty wierzących. Heretycy nie mają dla siebie żadnej Boskiej obietnicy, że ich grzechy, albo bezpośrednio, przez zadośćuczynienie Chrystusa Pana, albo przez ich własny żal (1), albo przez objaśnienie „sługi na słowo” odpuszczonymi będą. Niedowiarki, jeżeli nawet Boga i prawo natury poznają, mogą tem mniej spodziewać się takiej pociechy. Dla nich istnieje zaledwie cień prawdopodobieństwa, iż wielki i wszechmocny Stwórca niewdzięczne, nieposłuszne i krnąbne stworzenia, przez które tak zuchwale i zarozumiale został pogardzonym, zechce do Swojej przyjaźni znowu przyjąć.
Gdybyśmy chcieli każdy rodzaj przeciwności i każdą właściwą pociechę wiary poszczególnie omawiać, zbyt obszerną byłaby nasza pisanina i nie moglibyśmy czytelnikowi oszczędzić niektórych, za nadto uciążliwych powtarzań, dlatego, tylko ogólnikowo wskażemy główne źródła, z których Chrześcijanin, wśród ucisków i cierpień, upragnioną może czerpać pociechę.
Otóż pierwszem źródłem wszelkiej pociechy jest wiara w Ojcowską Opatrzność Boską. Bo, stosownie do zasad wiary, Stwórca rządzi światem tak, iż w nim, bez Jego woli, nic, zupełnie nic się nie dzieje. Od najświętszej Jego woli zależą wszystkie jego zdarzenia, od największych, aż do najmniejszych, wszystkie, nawet najwięcej niespodziewane zdarzenia, nie tylko zwyczajne, ale także najwięcej nadzwyczajne, najrzadsze zjawiska przyrody, wszystko co się odnosi do żywych i martwych, do rozumnych i nierozumnych stworzeń, co dotyczę duszy i ciała, dobre i złe, przyjemne i nieprzyjemne, łatwe i trudne, powietrze ze wszystkiemi swojemi zmianami, woda i ogień, wszystko, co się komu przydarzy, czy to od roślin, czy od zwierząt, albo od bliźnich, od przełożonych, od podwładnych, od przyjaciół, albo nieprzyjaciół, od dobrodziejów, albo od takich, którym wyświadczyliśmy coś dobrego.
„Któż to jest, który rzekł, aby się stało gdy Pan nie rozkazał“ (2) „Aza będzie złe w mieście, któregoby Pan nie uczynił” (3) „Dobre i złe, żywot i śmierć, ubóstwo i bogactwa, od Pana pochodzą” (4).
Tylko grzech jest, pod tym względem, niejako wyjątkiem. Ale Pan Bóg przecież go dopuszcza, albowiem nie chce On człowiekowi ukrócać jego wolności, bez której, ani na nagrodę, ani na karę by nie zasługiwał. Ale skutkami grzechu kieruje Pan Bóg, wedle Swojej woli, n. p. niesprawiedliwością, która przez grzeszny uczynek mojego wroga została mi wyrządzoną. W tem to znaczeniu powiedział łagodny Dawid do swoich sług, gdy od bezbożnego Semeusza został haniebnie znieważonym: „ Dodpuście mu, że złorzeczy według rozkazania Pańskiego (5).
Gdy weźmiemy na uwagę jeszcze i to, czego nas wiara uczy o wszechmocy, mądrości i dobroci Bożej, a będziemy musieli dojść do przekonania, że Stwórca, nietylko, jako nieograniczony Pan, ale jako najlepszy, najmiłościwszy Ojciec światem rządzi i że, z tego powodu, wszystko co się tutaj dzieje t. j. wszystko co On chce, zarządza, rozkazuje dopuszcza odnośnie do stworzeń, czy to ogółem, czy pojedynczo, że to zmierza do ich prawdziwego dobra, do ich największej korzyści. I czy te prawdy nie są zdolne pocieszyć Chrześcijanina, nawet i najnieszczęśliwszego?
Z nich poznaje on, że stworzenia są tylko narzędziami w ręku Pana Boga i że one przeciwko Niemu, bez dopuszczenia, albo zrządzenia tego Najwyższego Stwórcy nic nie mogą, stosownie do tego, co Chrystus Pan rzekł do Piłata: „Nie miałbyś żadnej mocy przeciw Mnie, gdybyć zwietzchu nie dano“ (6). I, dlatego, we wszystkich nieszczęsnych zdarzeniach odwraca oczy od rzeczy stworzonych, wznosząc je równocześnie do Nieba, czci ukryte postanowienia najlepszego i najmędrszego Władcy świata, przyjmując kielich zmartwień z rąk najlepszego swojego Ojca, z dziecięcem posłuszeństwem. I wychyla go mężnie, podług słów Zbawiciela: „Kielicha, który mi dał Ojciec pić go nie będę (7). On robi jeszcze więcej, bo mając raz na zawsze, silne postanowienie niepożądania czego innego, jak tylko tego, co chce jego Ojciec Niebieski, bezwarunkowo i najdoskonalej poddaje swoją wolę, zupełnie i na całą przyszłość, kierownictwu Boskiej Opatrzności. To umacnia spokój duszy zadowolenie serca, co jest prawdziwym skutkiem gruntownej pociechy i właściwą treścią wszelkiego ludzkiego szczęścia, które tym sposobem, ani przez żadne teraźniejsze zło, ani przez obawę co do przyszłości, lub przez żądzę dobra ziemskiego, nigdy nic nie ucierpią.
I czyż nie jest to umocnieniem się w tej nauce, gdy można z ufnością zawołać: Mój Boże miłuj mnie! A tak może zawołać Chrześcijanin, gdy cierpi i to z tem większą ufnością, im dotkliwiej uciska go wielki ciężar różnego rodzaju przeciwności, albowiem jego wiara mówi mu, że przeciwności są pewną miłości Bożej oznaką, gdyż Pan Bóg, tylko z miłości, na nas je dopuszcza. Ze skutków krzyżów widoczną jest ta pocieszająca prawda o zamiarach Pana Boga, Który te przeciwności zsyła.
Bo i do czegóż zmierza Pan Bóg z przeciwnościami? Albo chce grzesznika do pokuty pobudzić, albo pokutującemu jeszcze należne od niego zadośćuczynienie ułatwić, albo sprawiedliwego, nie tylko stałym, lecz i coraz doskonalszym zrobić.
Zaiste, zamiary te, z miłości tylko wynikające, na miłości się opierają! I nie ulega wątpliwości, że przeciwności właśnie te skutki wywołują, jeżeli tylko Chrześcijanin, przez niecierpliwość i szemranie, ze swojej strony, nie będzie im żadnej stawiał przeszkody.
Grzesznik w szczęściu jest najnieszczęśliwszem na kuli ziemskiej stworzeniem. Jakoby szczęściem swojem upojony, zupełnie zapoznaje Rękę wszelkiego dobra Dawcy i zaledwie myśli, — nie chcę mówić o pokucie, — ale o tem, iż jest Bóg w niebie. Gdy przeciwnie, nieszczęścia go nękają, zwraca się ku Niebu i szuka u Boga pomocy, której mu świat odmawia, podobnie jak Izraelici, o których Psalmista świadczy: „ Gdy je zabijał, szukali Go i wracali się i raniuczko chodzili do Niego“ (8).
Ponieważ pokutujący bywa częstokroć zbyt oziębłym i zbyt opieszałym do spełniania ostrzejszych ćwiczeń pokutnych, których obrażona sprawiedliwość od niego, ku zadosyćuczynieniu, jeszcze wymaga, dlatego przeciwności są mu zapłatą, bo one są monetą, którą najmiłościwszy Bóg Sam daje do ręki pokutującemu Chrześcijaninowi, ażeby pozostałą winę, albo całkowicie, albo przynajmniej częściowo, jeszcze w tem życiu odpokutował, tak by mu nic, albo tylko mało co pozostało do odpokutowania w tamtem.
I jakież to szczęście, bo zważywszy, że męki czyścowe przewyższają o wiele wszystkie możliwe nieszczęścia i dolegliwości tego świata, przez te cierpienia odpokutowuje się tutaj, nie tylko karę, ale także i zasługuje się na wieczną nagrodę, gdy przeciwnie tam, i przez najgwałtowniejsze cierpienia na nic się nie zasłuży. Dusza od ciała oddzielona, przez cierpienia w prawdzie odpokutowuje karę, ale na nic więcej nie zasługuje, za swoją cierpliwość, żadnej nagrody więcej spodziewać się nie może.
Wieleż to razy oziębłaby gorliwość sprawiedliwego, albo nawet zszedłby ze ścieżki cnoty, gdyby Bóg mu odebrał krzyż, pod którego ciężarem jęczy. Ale tak, dlatego, że cierpliwie go dźwiga, rośnie w cnocie i we wierze, która przez to spotęgowana, w nadziei, która przez to ustaloną, w miłości, która przez to rozgrzaną i utwierdzoną bywa, w pokorze i łagodności, w wewnętrznem umartwieniu, w pogardzie rzeczy ziemskich i t. d. Bo prawdą jest co święty Apostoł Jakób pisze: „Cierpliwość ma doskonały uczynek” (9).
I jakiż to skarb zasług gromadzi on w sobie! Każdy akt cierpliwości zyskuje mu nowy stopień łaski uświątobliwiającej na to życie i nowy stopień chwały dla przyszłego.
A któż powiedzieć może, czem jest stopień chwały w Niebie? Święty Paweł powiada ogólnikowo: „Albowiem mam za to, iż utrapienia tego czasu niniejszego nie są godne przyszłej chwaty, która się w nas objawi“ (10). I gdzieindziej: „Albowiem to, które teraz jest prędziuczko przemijające i lekkie nasze utrapienie, nader na wysokości wagę chwały wiekuistą w nas sprawuje“ (11).
Zauważyć także trzeba, iż doskonałość sprawiedliwego wzrasta w miarę stopnia podobieństwa z Chrystusem Panem. I nikt nie zaprzeczy, że ono, przez krzyż i cierpienia, najwięcej się wzmaga, gdyż Zbawiciel, od żłóbka do ostatniego tchnienia na Krzyżu, wszystko przecierpiał, co tylko człowiek może doznać goryczy. Z tego podobieństwa, jeszcze inną pociechę zaczerpnijmy.
Podług nauki św. Pawła: „Albowiem które przejrzał i przeznaczył, aby byli podobni Obrazowi Syna Jego: żeby On był pierworodnym między wielą braci, a które przeznaczył, te też wezwał: a które wezwał, to też usprawiedliwił: a które usprawiedliwił, one też uwielbił” (12).
Ażeby więc należeć do wybranych, trzeba się stać podobnym Chrystusowi i ci, którzy tutaj razem z Chrystusem cierpią, będą się tam z Nim radowali. „Jeśli jednak spół cierpiemy, abyśmy też spół byli uwielbieni“ (13). 1 cóż z tego wynika? Oto, że częste i ciężkie krzyże, przez których cierpliwe znoszenie, stajemy się Zbawicielowi podobnymi, są nie tylko najpewniejszą do Nieba drogą, ale także i pewną oznaką wybrańców. Jakże jestem szczęśliwym, gdy krzyż jeden po drugim na mnie spada! Bo to jest pewny znak mojego wybrania w życiu przyszłem, który mi daje Pan Bóg. On prowadzi mnie do niego po najpewniejszej drodze. To jest pociecha, którą uciśnionemu Chrześcianinowi daje wiara, stawiając go w możności mówienia z Apostołem narodów: „Pełnem pociechy, nader obfituję weselem w każdym utrapieniu naszym” 1) i, gdy nareszcie nadchodzi najstraszniejsza ze wszystkich gorzkich rzeczy, śmierć, jakże, wskutek wiary, jest ona dla Chrześcianina łatwą, jakże pełną pociechy, jakże słodką!
Z jednej strony, pewien nieśmiertelności swojej duszy, najwyższego szczęścia i wiernego trwania niebiańskiej nagrody, a z drugiej pełen najsilniejszego zaufania w nieskończone zasługi Boskiego Zbawiciela, a przede wszystkiem w łaskę umacniającą, którą mu Chrystus Pan, przez bolesną Swoją bojaźń śmierci, u Ojca wysłużył i w nadprzyrodzoną moc świętych sakramentów, dla umierających ustanowionych, oczekuje Chrześcijanin swojego rozwiązania i z odwagą, odrzuca naturalnie wzmagającą się obawę śmierci, znosi z cierpliwością dolegliwości choroby, wzywa z pokorą wyroków Najwyższego i z dziecięcą ufnością oddaje swoją duszę w ręce Stwórcy.
A, jeżeli Chrześcijanin, co do swoich krzyżów, znajduje w swojej wierze tak nadzwyczajną, tak serce umacniającą pociechę, której gdzieindziej niema, jakże mogą mówić niedowiarkowie, że mają miłość dla ludzi i nią się gwałtownie pysznić, gdy przecież zadają sobie wszelką możliwą pracę, ażeby wiarę zupełnie zniszczyć? Ci oświeceni nauczyciele świata, ci wielcy rodu ludzkiego dobrodzieje, oni zewsząd strasznie uciśnionym dzieciom Adama odbierają jedyną podporę, na której ci ostatni, w swojej nędzy, mogą się jedynie opierać i za to żadnej innej im nie dają2). Tak mają, bez pociechy, bez posiłku, z głodu umierać i to ciężkie życie z innem jeszcze cięższem, niewymownie i wiecznie nieszczęśliwem zamienić.
Strzeżcie się Chrześcianie tych złych ludzi! Oni są waszymi największymi wrogami, większymi wrogami od tych, którzy chcą wam sztylet do serca wbić, są oni rozbójnikami gorszymi od wszystkich rozbójników na drogach, bo oni rabują wam wewnętrzny spokój i zadowolenie, pociechę niezbędną we wszystkich gorzkich naszej pielgrzymki zdarzeniach: życie duszy.
Wiara chrześcijanina – jaką być powinna? (17) – Pamięć o wierze
„Wiara chrześcijanina jaką być powinna.” – X, Zygmunt Storchenau T. J., W Brodach 1911. Nakładem księgarni Feliksa Westa.
1) Jeżeli heretycy bona fide t. j. bez własnej winy, nieświadomie zaplątani są w błędy, to mogą wprawdzie, przez akt doskonałe] skruchy odpuszczenie swoich grzechów uzyskać, ale potrzeba, ażeby ona rzeczywiście była doskonałą, by zawierała w sobie postanowienie czynienia, wedle możności wszystkiego, co Pan Bóg, dla zbawienia dusz, przykazał, ponieważ zaś Pan Bóg wymaga przyłączenia się do katolickiego Kościoła i spowiedzi ciężkich, po Chrzcie popełnionych grzechów, dlatego żal, przynajmniej co do intencyi, winien zawierać gotowość do tego, skoro się tylko obowiązek pozna.
2) Jerem. (Treny) 3, 37.
3) Amos. 3, 6.
4) Eccl. 11, 14.
5) 2 Król. 16, 11.
6) Jan 19, 11.
7) tamże 18, 11.
8) Ps. 77, 34.
9) Jakób 1. 4.
10) do Rzym. 3, 18.
11) 2 do Kor. 4, 16.
12) do Rzym. 8, 29, 30.
13) tamże w 17.
14) 2 do Kor. 7, 4.
15) Niech nam wolno będzie zwrócić uwagę jeszcze na inny skutek niedowiarstwa, który jego obrzydliwość w nowem świetle ukazuje. Ono bowiem, nie tylko zamyka biednym dzieciom ludzkości pewne źródło poznania, które jedno może im dać wyjaśnienie uspokajające odnośnie do ich przeznaczenia tutaj na ziemi i ich losu na tamtym świecie i które równocześnie daje pewien rzut oka w sfery najwznioślejszych i nieprzeczuwanych prawd i nie tylko pozbawia duszę nadprzyrodzonego życia łaski i szczęśliwego życia chwały, nie tylko odejmuje wszelką gruntowną pociechę biednym pielgrzymom ziemskim w licznych krzyżach i przeciwnościach ziemskiego życia, jakeśmy już widzieli; nie tylko podkopuje dobro państwa i prowadzi do najsmutniejszych katastrof, jak poprzedni rozdział wykazał, ale nadto, przy całej swojej nadętości i swojej nieposkromionej pysze, poniża, goności pozbawia i hańbi naturę ludzką, stawiając ją na równi ze zwierzęciem, można powiedzieć: zezwierzęca ją. Jakże wielkim staje się tutaj człowiek w świetle wiary, jakże wiara go uszlachetnia! Ona naprzód poucza, że człowiek jest Boskiego rodu (Dz. Ap. 17, 290, albowiem Pan Bóg pierwszych ludzi, co do ciała i co do duszy, bezpośrednio do jestestwa powołał (1 Mojż. 2, 7 i t. d.) i stwarza bezpośrednio duszę każdego. Powtóre ona uczy, że Bóg człowieka na Swoje podobieństwo stworzył (tamże 1, 26). Po trzecie, wskutek tego, posiada człowiek duszę nieśmiertelną, jest w swoich czynnościach wolnym i nie ma żadnego innego przeznaczenia, jak tylko Boga samego w Którym ma kiedyś znaleść spokój i nieskończoną szczęsliwość. Ale, po czwarte, jeszcze jedno nieskończenie wyższe szlachectwo, ktore Bóg człowiekowi, przez łaskę udzielił, wskazuje nam wiara, albowiem łaska robi nas przyjaciółmi, co więcej dziećmi i dziedzicami Bożymi, braćmi i współdziedzicami Chrystusa Pana, świątyniami Ducha świętego wspólnikami Boskiej natury, Boskiego życia, Boskiej szczęśliwości. Dlatego, po piąte, zupełna równość ludzi, odnośnie do tych zalet i ich ostaecznego przeznaczenia, niezgodność niewolnictwa z taką godnością, uwielbieniem i wzniosłością prawdziwej miłości bliźniego. W jakże strasznem przeciwieństwie do tej świętości, którą mu wiara daje, nie stawia go niedowiarstwo. Wedle niego, ażeby krótko się wyrazić, człowiek jest zwierzęcego pochodzenia, zwierzęta mieni być swoimi przodkami, z tem życiem kończy swoje życie, przeznaczeniem jego jest tylko to życie, stąd do ziemskiego szczęścia i używania, do zaspakajania przyrodzonych zmysłowych popędów, z pominięciem wszelkiej obyczajności, która zapłaty na tamtym świecie się obawia, albo spodziewa- podług zdania wielu, jest on sam wszelkiej wolności pozbawionym, stąd wydawanym na pastwę silniejszego. Zaiste w niedowiarstwie sprawdzaj a się słowa Psalmisty (48. 13): „ Ale człowiek gdy we czci był, nie rozumiał, przyrównany jest bydlętom bezrozumnym i stał się im podobny”.
Stąd niedowiarstwo, nie tylko, że człowieka nie jest godnem ale wprost jest jego niegodnem; ono poniża, gdy przeciwnie wiara człowieka podnosi, uszlachetnia, uświetnia. Cóż to za różnica pomiędzy wierzącym Franciszkiem z Assyżu, Wincentym a Paulo, Franciszkiem Salezym i t. d. a niedowiarkiem Voltairem, Robespierem itd.! Gdzież natura ludzka wydaje wspanialsze kwiaty, gdzie człowiek idealniej się przedstawia gdzież prawdziwiej. w obozie niedowiarków, czy w obozie kościoła?


Skomentuj