Wiara chrześcijanina – jaką być powinna? (16) – Potęga wiary


Potęga wiary.

Boski Zbawiciel żądał zawsze wiary, zanim cuda, o które Go proszono, działał, a gdzie jej nie znajdował, tych nie działał. Tak było w Jego ojczyźnie, gdzie podług świadectwa Ewangelisty, z powodu niedowiarstwa Swoich ziomków (Mat. 13, 58.), mało cudów czynił. On nawet częstokroć doma­gał się wyraźnego aktu wiary. Powiedział to przełożonemu Synagogi, który, przez wiadomość o śmierci swojej córki, stał się małodusznym. „Nie bój się, wierz tylko” (Marek 5, 36.). Tak samo do dwóch ciemnych: „Wierzycie, iż wam to mogę uczynić„(  Mat. 9, 28.). A także i temu, który o wyleczenie swojego chorego i opętanego syna błagał: „Jeżeli wierzyć możesz! Wszystko jest podobno wierzącemu“ (Marek 9, 22 ). Tak samo i do Marty, przed przebudzeniem się Łazarza: „Zażemci nie rzekł, iż jeżeli uwierzysz oglądasz Chwałę Bożą„. ( Jan 11, 40.)

Nie dosyć na tym. On wielkość dobrodziejstwa do wielkości wiary zastosował. Każdemu, odpowiednio do jego wiary, prośba jego miała być wysłuchaną. Tak wyraźnie usłyszał setnik, który o uzdrowienie swego sługi prosił: „Idź, a jakoś uwierzył, niech ci się stanie” ( Mat. 8, 13.). I to samo usłyszeli obydwaj wzmiankowani ciemni: „ Wedle wiary waszej niechaj się wam stanie“  (Mat. 9, 29.).

Co więcej, Syn Boży czasami wierze przypisywał, na­wet całą moc cudowną i nie mówił: Ja Moją wszechmocą to uczyniłem, ale: Wiara twoja ci pomogła, ona cię uzdro­wiła, Niewiasta cierpiąca na krwiotok (Mat. 9, 22.), ciemny Bartymeusz z pod Jerycho (Marek 10, 52.) jawnogrzesznica z Nairm (Łukasz 7, 50), trędowaty Sama­rytanin (Łukasz  17. 19.), tych i innych jeszcze, tą pocieszającą nauką łaska­wie pożegnał.

I jakaż nauka wynika z tych słów?

Czy nie wniosek o niepojęcie wielkiej potędze wiary? Gdyby stąd doszło się do pojęcia o jakiejś nieskończonej mocy, a nawet i o pewnego rodzaju jej wszechmocy, rzeczywistej pomyłki by w tym nie było. Przynajmniej nie odstąpilibyśmy od właści­wego znaczenia Słów Pańskich, bo jakże brzmią te Słowa? Niech każdy Chrześcianin posłucha ich uważnie i z podzi­wem: „Jeżeli wierzyć możesz, wszystko jest podobno wierzącemu” ( Marek 9, 22.). I gdzie indziej poucza On Swoich uczniów: „Bo wam zaprawdę powiadam: Bęclziecieli mieć wiarę, jako ziarno gorczyczne, rzeczecie tej górze, przejdź ztąd ondzie: a przejdzie, i nic niepodobnego wam nie będzie“ (Mat. 17, 20. ). I czyż to nie znaczy dać wierze moc nieskończoną?

Cóż więc nie zdoła Chrześcianin ze swoją wiarą? Jest on poniekąd panem całej natury. I to zwłaszcza jest rzeczą najważniejszą, że jest ona najprzedniejszą bronią, którą świat bywa zwyciężonym.Któż jest co zwycięża świat, jedno któty wierzy, iż Jezus jest Synem Bożym” ( Jan. 5, 5.).

Kto w Chrystusa Pana, Syna Bożego i w Jego naukę żywo wierzy, wy­trzymuje należycie i stale wszystkie burze złego świata, chociażby go świat obrabiał błędnemi naukami, pieszczotami, albo prześladowaniami, on zwycięża te błędne nauki, piesz­czoty, prześladowania. „A to jest zwycięztwo, które zwycięża świat, nasza wiara” (Jan. 5, 4)

Co do błędnych nauk świata, one zarażają rozum, ale tam, gdzie wiara panuje, żadnego nie mają dostępu, one chcą rozum zaciemnić, ale tam, gdzie światło wiary świeci, wszystkie ciemności znikają, one chcą ducha w błąd wprowadzić, ale gdzie wiara jest drogowskazem, błądzić nie możną.

Świat przepełniony jest błędnymi naukami, a co jeszcze gorsze, on je zalicza do najpewniejszych prawd i narzuca swoim stronnikom, jako niezawodne życia prawidła. Weźmy np. najbardziej znane zasady ludzi ambitnych, chciwych, rozpustników, mściwych, wykrętnych polityków itd., za­sady, podług których widzimy, iż tysiące z nich codziennie działają, chociaż sposób ich działania nie ma w sobie, ani uczciwości, ani prawości, ani czci i wiary, ani sprawiedli­wości i słuszności, ani miłości i ludzkości, ani roztropności, ani zdrowego rozsądku.

Te wszystkie i tysiąc innych błędów świata zwycięża wiara. Ale w jaki sposób? Oto, ona uzbraja rozum wręcz przeciwnemi zasadami, zasadami pokory, ubóstwa w duchu, pogardy ziemskich dóbr, umartwienia ciała i zmysłów, czyn­nej miłości bliźniego, a nawet i nieprzyjaciół, prawości serca i nienawiści wszelkich politycznych i obłudnych intryg itd.

Przez te zasady, w których, pomimo krytyki świata, zdrowy rozum, po wyszumieniu namiętności, nie tylko nic nagany godnego nie widzi, ale raczej poznaje blask nadludzkiej mą­drości, Chrześcijanin staje się człowiekiem, od dzieci świata zupełnie różnym. On myśli zupełnie inaczej, sądzi i działa wręcz przeciwnie od ich myśli, sądów i czynów.

Co się tyczy pieszczot świata, to te ostatnie uderzają w serce i chcą je zepsuć, ale jeżeli pierwsze miejsce zaj­muje w nim wiara, ona zwycięsko je odpiera. Pod piesz­czotami, rozumiem to co św. Jan nazywa pożądliwością oczu i pychą życia ( Jan 2, 16.), jednem słowem to, co w świecie zawsze olśniewa oczy, oczarowuje zmysły, rozbudza cieka­wość, rozpala namiętności, podsyca miłość własną i w ogól­ności może robić życie wygodnem, rozpieszczonem, przyjemnem, miękkiem i nieobyczajnem, przez co świat, od sa­mego początku, tyle milionów ludzi oplątał, do siebie przy­ciągnął i w przepaść strącił.

I w rzeczywistości walka ta jest twardą. Nie, jakoby się nie widziało próżności, nikczemności, nieprzyzwoitości, zwodniczości i niebezpieczeństwa tych fałszywych pieszczot. Widzi się je, a pomimo najlepszego pojęcia, jakoby przez opętanie od zmysłowych ponęt, czuje się w sercu, jakoby pewien smak, a nawet i silny popęd do nich, przeciwko któremu, przy największem wysileniu, nie można się dosta­tecznie obronić. Nie darmo śpieszy nam wówczas na pomoc rozsądek, nie darmo obudzą on w nas najpiękniejsze myśli i zastanowienia. Te pieszczoty osądzamy i potępiamy w sposób zupełnie słuszny, ale w śród tego popęd do nich ciągle się wzmaga i czasami przyciąga z tajemną i nieprze­zwyciężoną siłą.

Pochodzi to stąd, że zwycięstwo tylko wierze jest za­strzeżone. Ona, tylko przy łasce Bożej, ciągle jej towarzy­szącej, potrafi zdziałać to czego rozum nie zdoła; ona jedna ma siłę powstrzymania, złamania, uciśnięcia w naszem sercu nieokiełznany zresztą pociąg zepsutej natury do zwodni­czych świata uciech. Ona to sprawia, szczególniej przez ducha pokuty, którego w nas wpaja, przez święte żądze za wiecznemi dobrami które w nas obudzą i za pośrednictwem duchowych pociech, które w nasze dusze pełną miarą roz­lewa.

Wiara ustawicznie nam przypomina, iż jesteśmy grze­sznikami, iż popełniliśmy grzechów dużo i wielkie, że przez nie zaciągnęliśmy u Pana Boga znaczne długi, na ciężkie kary zasługując. Tym sposobem budzimy się ze snu grzechowego i poznajemy niezbędną konieczność pokuty. Rodzi się więc w nas święta nienawiść do nas samych, która wzbronione pragnienie zmysłowych rozkoszy gasi i takowe, jako nieprzystojne dla pokutujących, robi nam nienawistnemu.

Wiara obiecuje nam dobra wieczne i przedstawia je nam w tak wspaniałym blasku, że wszystkie doczesne są, wobec nich, jak cienie, w nicość się obracają. Dlatego serce, aby tak wzniosłemi myślami jest zupełnie przejęte, zaczyna najgwałtowniej pożądać niebieskich dóbr, zaczem idzie, że przywiązania do ziemskich rzeczy powoli się pozbywa i na najbardziej pociągające przedmioty zupełnie nieczułem się staje. Jakże przykrzy mi się ziemia, gdy patrzę na Niebo! Takie z dawien dawna było i jest usposobienie i sposób mówienia wszystkich tych, którzy prawdziwą i żywą wiarę mieli i mają.

Wiara przynosi nadprzyrodzone i niebiańskie pociechy i zastępuje niemi, aż do zbytku, brak przyrodzonych i ziemskich, pociechy, które ludziom świeckim są zupełnie nie­znane i ukryte, albowiem człowiek zmysłowy nie pojmuje tego co jest Boskie (I do Kor. 2, 14.). One od wszelkich zmysłowych uciech o tyle są wznioślejsze, o ile dusza jest szlachetniejszą od ciała, a są tak słodkiemi i tak pociągającemi, iż serce, gdy nimi jest rozradowane, bywa jakoby upojone. Pomiędzy świętymi bywali tacy, którzy już nie byli w stanie ich zno­sić i dlatego prosili Pana Boga w pokorze, ażeby tę swoją tak nadzwyczajną hojność zechciał powściągnąć. Inni popa­dali w omdlenie i zachwycenie, pozostając przez całe godziny, w zupelnem zapomnieniu siebie samych. I niech świat myśli o tym co chce, pewnem jest, że porównania żadnego nie ma między jego uciechami i zabawami, a słodyczami wewnętrznemi, któremi wiara dusze pociesza. Dusza, która raz czegoś podobnego zakosztowała, przykrzy sobie każdą ziemską przyjemność i mówi ze św. Pawłem: „A ja, nie daj Boże, ażebym się chlubić miał jedno w krzyżu Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez którego mnie świat jest ukrzyżowan, a ja światu“ (do Galat. 6, 14.).

Wiara zwycięża także i prześladowania świata, które rzucają się na wolność Chrześcijanina, bo one chcą nas wtrącić do upadającej niewoli i poddać pod haniebne jarzmo ludzkiej powagi. Ale wiara daje zawsze dosyć odwagi i siły do stawiania bohaterskiego oporu, nawet i najsroższym na­padom.

Już Apostoł powiada to, co i doświadczenie wszyst­kich czasów potwierdza: Wszyscy, którzy chcą pobożnie żyć, w Chrystusie Jezusie prześladowanie będą cierpieli„.  (II do Tym. 3. 12.). Bo, gdy się chce wiernie spełniać swoje obowiązki i wciąż zachowywać Boże przykazania, wieleż to potrzeba wycier­pieć od świata! Bywa się wyśmianym, wyszydzanym, za świętoszka, za łatwowiernego, za głowę ograniczoną i du­cha słabego okrzyczanym. Traci się sławę i dobre imię, miłość rodziców, albo dzieci, zaufanie swoich, życzliwość przy­jaciół, łaskę u wielkich i potężnych. Z wszelkimi prośbami bywa się oddalanym, nigdy nie uzyskuje się żadnego wy­wyższenia, albo nawet, pod nic nie znaczącymi pozorami, traci się stanowisko. U władz nie znajduje się przychylnego posłuchu, przed sądami trzeba wszystko znosić i t. d. i to nie są wypadki rzadkie, to są codzienne udręczenia i prze­śladowania, ażeby zamilczeć o większych i gwałtowniejszych któremi świat zawsze się starał odstraszać ludzi od służby Bożej. Cóż powinno, cóż będzie wspomagać Chrześcianina w jego udręczeniach ?

Właśnie to, co na początku i potem, przez wszystkie wieki, aż do dnia dzisiejszego, tyle milionów, po części zna­nych, po części nieznanych męczenników, ku większemu podziwieniu pogan, żydów i kacerzy umacniało i, za łaską Bożą, i nas umacniać będzie, gdyby miały na nas spaść jeszcze twardsze, jeszcze krwawsze prześladowania: wiara.

Wiarą swoją uzbrojony Chrześcianin depce nogami wszelkie ciosy, wszelkie zaczepki, on jest niezwyciężonym. Gdy się rozchodzi o wiarę, o służbę Bożą, nie ma dla Chrześcianina, ani związków przyjaźni, którychby nie rozerwał, ani towa­rzystwa, któregoby nie opuścił, ani groźby, którąby nie gar­dził, ani nadziei, ani interesu, ani jakiejkolwiekbądź korzyści, których by Bogu i swojemu obowiązkowi nie poświęcił. Tak usposobionym jest człowiek, gdy go wiara ożywia, tak on myśli, tak działa. Silny we wierze, stawia on opór wszystkim świata pokusom, tak jak się tego domaga książę Apo­stołów, by pokusom szatana opór stawiał (I Piotr. 5, 9.).

I skąd ta siła? Oto stąd, że wiara wskazuje mu jedy­nego Pana, Pana w Niebie, Któremu wszyscy panowie ziemi są podporządkowani i podlegli, najwyższego Pana, Którego rozkazy, z pominięciem wszystkich rozkazów ludzkich władz muszą być słuchani. „ Więcej trzeba słuchać Boga a niż ludzi”  (Dz. Ap. 5, 29.). Wszechmocnego Pana, Którego potęga, jedynie i ponad wszystkie potęgi ziemi, zasługuje na to, ażeby się jej obawiać. „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a duszy zabić nie mogą: ale raczej bójcie się tego, który i duszę i ciało może zatracić do piekła“ ( Mat. 10. 28.). W ten to spo­sób jarzmo ludzkiej powagi jest zniszczone, na ziemię po­walone.

Przypatrzmy się w ogólności nieograniczonej potędze wiary nad złym światem i nad wszelkimi jego podstępami, nad jego błędami, pieszczotami i prześladowaniami. A, je­żeli chcemy się jeszcze lepiej o niej przekonać, badajmy dzieje. Jakże wspaniałe zwycięstwa wiary są w nich zapi­sane! Ona, gdy ją tylko zaczęto głosić, z niezwyciężoną mocą, wyparła zewsząd zabobon pogański, który tysiące lat panując, ciało i krew ludów przeniknął. Ona zwyciężyła i po­konała wszystko, opanowując przesądy, które, wskutek staro­dawnego zwyczaju i wskutek przykładu wszystkich niemal narodów, głęboko zakorzenione, przez zepsutego serca na­miętności, silnie były popierane. Ona chwalebnie pokonała wszystkie świata potęgi, mądrość filozofów, roztropność polityków, podstępność sofistów, powagę panujących, srogość tyranów, zazdrość pogańskich kapłanów, okrucień­stwo zbirów. I to, nietylko w pierwszych wiekach rozkwi­tającego kościoła. Gdy powoli opowiadanie Ewangelii roz­ciągnęło się na różnorodne okolice i kraje, na Irlandię i Anglię, Niemcy i północne kraje, Japonię i Chiny i nowo odkryte części świata, wiara wszędzie i w tenże sam spo­sób, nad tymi samymi wrogami tryumf odniosła. Ale zwy­cięstw jeszcze nie tu koniec.

Tyle świątobliwych sług i służebnic Bożych, którzy od pierwszych czasów Chrześciaństwa aż do dziś dnia, albo pośród zgiełku świata, a nawet na tronach, albo na pusty­niach, lub w klasztornych murach, niewinne, dla świata zupełnie za umarłe i wedle ciała umęczone życie prowadzili i jeszcze prowadzą, są niezaprzeczonymi świadkami, że wiara zawsze świat zwyciężała i teraz jeszcze zwycięża i depcze.

Ale dlaczegóż nie zdradza ona tej swojej potęgi, także i u nas? Dlaczego, przy całej naszej wierze, zawsze jeszcze zwodniczymi zasadami świata jesteśmy tak przejęci?, odnoś­nie do jego pieszczot, tak ustępujący i bojaźliwi ?

Pytanie za­sługuje w istocie na to, ażeby się nad nim poważnie zastanowić. Czyż mam może powiedzieć to, co święty papież Grzegorz tak trafnie mówi o miłości: „Gdzie wiara jest, tam ona działa, a gdzie nie działa, tam jej nie ma“ (*). I to by się nazywało, pomimo zewnętrznego pozoru i ustnego wyznawstwa, wiary nam zupełnie odmawiać. Ze względu na nie­których, moźna by to rzeczywiście przyznać.

Brak wiary był powodem, dla którego uczniowie nie zdołali szatana wypędzić i chorego wyleczyć, bo sam Syn Boży powiada: „Dla niedowiarstwa waszego“ ( Mat. i 7, 19, 20. ).

Czyż brak żywej wiary nie będzie także przyczyną, dla której my świata ze serca naszego nie wyrzucamy, dla którego nie możemy jego złych zasad się pozbyć, przeciwko jego zwodniczym powabom się zahartować i przeciwko jego prześladowaniom nieustraszenie i stale stanąć? Zaiste, wiara nasza mniejszą i słabszą być musi od ziarnka gorczycy, albowiem, gdyby równą mu była, co do wielkości, albo siły, to, z powodu Boskich obietnic, i my także czynilibyśmy cuda, cuda w krai­nie przyrody i cuda w krainie łaski.

Módlmy się usilnie do Pana, ażeby naszą wiarę zwięk­szał: „ Wierzę Panie: ratuj niedowiarstwa mego“ (Marek: 2, 23.).

Wiara chrześcijanina – jaką być powinna? (15) – Uczynki wiary


„Wiara chrześcijanina jaką być powinna.” – X, Zygmunt Storchenau T. J., W Brodach 1911. Nakładem księgarni Feliksa Westa.

*) Homil: na Ewang. 30 n° 2 w dziełach VI, 234. (ser. II).


ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Create a website or blog at WordPress.com

%d blogerów lubi to: