Rozmyślania na Wielki Tydzień – Niedziela Palmowa


Ewangelia według św. Mateusza na Niedzielę Palmową.

(Rozdział 26 i 27.)

I stało się, gdy dokończył Jezus tych wszystkich mów, rzekł do uczniów swoich: Wiecie, iż po dwu dniach będzie Pascha, a Syn człowieczy będzie wydany, aby był ukrzyżowany. Tedy się zebrali przedniejsi Kapłani i uczeni w piśmie starsi ludu do dworu najwyższego Kaplana, którego zwano Kaifasz. I naradzali się, jakoby Jezusa zdradą pojmali i zabili. Lecz mówili: Nie w święto, aby nie był rozruch między ludem. A gdy Jezus był w Betanii, w domu Symona trędowatego, przystąpiła do niego niewiasta, mająca słoik alabastrowy olejku bardzo kosztownego, i wylała na głowę jego, gdy siedział u stołu. Co widząc uczniowie jego, rozgniewali się, mówiąc: I na cóż ta utrata ? Albowiem można to drogo przedać, i rozdać ubogim. Co gdy poznał Jezus, rzekł im: Przecz się przykrzycie tej niewieście? Dobry zaprawdę uczynek uczyniła przeciwko mnie. Albowiem ubogie zawsze macie z sobą, ale mnie nie zawsze mieć będziecie. Bo ona wylawszy ten olejek na ciało moje, uczyniła to, gotując mię ku pogrzebowi. Zaprawdę powiadam wam: Gdziekolwiek będzie kazana ta Ewangelia po wszystkim świecie, i to będzie powiadano, co ona uczyniła, na pamiatke jej. Tedy odszedłszy jeden ze dwunastu, którego zwano Judaszem Iszkaryotem, do przedniejszych Kapłanów, rzekł im: Co mi chcecie dać, a ja go wam wydam? A oni mu odważyli trzydzieści srebrników. A odtąd szukał czasu sposobnego, aby go wydal. A pierwszego dnia przaśników, przystąpili uczniowie do Jezusa, mówiąc mu: Gdzieżeż chcesz, żeć nagotujemy, abyś jadł Pasche? A on rzekł: Idźcie do miasta, do niektórego człowieka, a rzeczcie mu: Kazał ci nauczyciel powiedzieć: Czas mój blisko jest, u ciebie jeść będe Paschę z uczniami moimi. I uczynili uczniowie, jako im rozkazał Jezus, i nagotowali Pasche. A gdy był wieczór, usiadł za stołem ze dwiemanaście. A gdy jedli, rzekł: Zaprawdę powiadam wam, iż jeden z was wyda mię. I zasmuciwszy się bardzo, poczęli mówić do niego każdy z nich: Azażem ja jest, Panie? A on odpowiadając, rzekł: Który macza ze mną rękę w misie, ten mnie wyda. Syn ci człowieczy idzie, jako napisano o nim; ale biada człowiekowi temu, przez którego Syn człowieczy wydany bywa! dobrze mu było, by się był nie narodził ten człowiek. A odpowiadając Judasz, który go wydawał, rzekł: Izalim ja jest Mistrzu? Mówi mu: Tyś powiedział. A gdy oni jedli, wziąwszy Jezus chleb, a pobłogosławiwszy łamał, i dał uczniom i rzekł: Bierzcie, jedzcie, to jest ciało moje. A wziąwszy kielich i podziękowawszy, dat im, mówiąc: Pijcie z tego wszyscy. Albowiem ta jest krew moja nowego testamentu, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. Ale powiadam wam, iż nie będę pił odtąd z tego rodzaju winnej macicy, aż do dnia onego, gdy go będę pił z wami nowy w królestwie Ojca mego. I zaśpiewawszy pieśń, wyszli na górę oliwną. Tedy im rzekł Jezus: Wy wszyscy zgorszycie się ze mnie tej nocy; albowiem napisano: Uderzę pasterza, i będą rozproszone owce trzody. Lecz gdy ja zmartwychwstanę, poprzedzę was do Galilei. A odpowiadając Piotr, rzekł mu: Choćby się wszyscy zgorszyli z ciebie, ja się nigdy nie zgorszę. Rzekł mu Jezus: Zaprawdę powiadam ci, iż tej nocy, pierwej niż kur zapieje, trzykroć się mnie zaprzesz. Rzekł mu Piotr: Choćbym z tobą miał i umrzeć, nie zaprę się ciebie. Także i wszyscy uczniowie mówili. Tedy przyszedł Jezus z nimi na miejsce, które zwano Getsemane, i rzekł uczniom: Siądźcież tu, aż odszedłszy, będę się tam modlił. A wziąwszy z sobą. Piotra i dwu synów Zebedeuszowych, począł się smętno i tęsknić.

Tedy im rzekł Jezus: Smętna jest dusza moja aż do śmierci, zostańcież tu, a czujcie ze mną. A postąpiwszy trochę, padł na oblicze swoje, modląc się i mówiąc: Ojcze mój, jeśli można, niech mie ten kielich minie; a wszakże nie jako ja chcę, ale jako ty. Tedy przyszedł do uczniów, i znalazł je spiące, i rzekł Piotrowi: Takżeście nie mogli przez jedne godzinę czuć ze mną? Czujcież a módlcie się, abyście nie weszli w pokuszenie: duch-ci jest ochotny, ale ciało mdłe. Zasię powtóre odszedłszy, modlił się, mówiąc: Ojcze mój, jeźli mię nie może ten kielich minąć, tylko abym go pił, niech się stanie wola twoja. I przyszedł powtóre i nalazł je spiące, albowiem były oczy ich obciążone. A zaniechawszy ich, znowu odszedł i modlił się po trzecie, też słowa mówiąc. Tedy przyszedł do uczniów swoich i rzekł im: Spijcież już i odpoczywajcie; oto się przybliżyła godzina, a Syn człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników. Wstańcie, pójdźmy! oto się przybliżył ten, który mię wydawa.

A gdy on jeszcze mówił, oto Judasz, jeden ze dwunaście, przyszedł, a z nim wielka zgraja z mieczami i z kijmi, od przedniejszych Kapłanów i Starszych ludu. Ale ten, który go wydawał, dał im był znak, mówiąc: Któregokolwiek pocałuję, tenci jest, imajcież go. A wnet przystąpiwszy do Jezusa, rzekł: Bądź pozdrowiony Mistrzu! i pocałował go.

Ale mu rzekł Jezus: Przyjacielu! na coś przyszedł? Tedy przystąpiwszy, rzucili ręce na Jezusa i pojmali go. A oto, jeden z tych, którzy byli z Jezusem, wyciągnął rękę, i dobył miecza swego, a uderzywszy sługę Kapłana najwyższego, uciął mu ucho. Tedy mu rzekł Jezus: Obróć miecz twój na miejsce jego; albowiem wszyscy, którzy miecz biorą, od miecza poginą. Azaż mniemasz, żebym nie mógł teraz prosić ojca mego, a stawiłby mi więcej, niż dwanaście wojsk Aniołów? Ale jakożby się wypełniły pisma, które mówią: iż się tak musi stać? Onejże godziny mówił Jezus do onej zgrai: Wyszliście jako na zbójcę z mieczami i z kijmi, pojmać mię; na każdy dzień siadałem u was, ucząc w kościele, a nie pojmaliście mię. Aleć się to wszystko stało, aby się wypełniły pisma prorockie. Tedy uczniowie jego wszyscy opuściwszy go, uciekli. A oni pojmawszy Jezusa, wiedli go do Kaifasza, najwyższego Kapłana, gdzie się byli zebrali uczeni w piśmie i Starsi. Ale Piotr szedł za nim z daleka aż do dworu najwyższego Kaplana, a wszedłszy tam, siedział z sługami, aby ujrzał koniec. Ale przedniejsi Kapłani i Starsi, i wszystka Rada szukali fałszywego świadectwa przeciwko Jezusowi, aby go na śmierć wydali. Ale nie znaleźli; i choć wiele fałszywych świadków przychodziło, przecie nie znaleźli. A na ostatek wystąpiwszy dwa fałszywi świadkowie, rzekli: Ten mówił: Mogę rozwalić kościół Boży, a za trzy dni zbudować go. A wstawszy najwyższy Kaplan, rzekł mu: Nie nie odpowiadasz? Cóż to jest, co ci przeciwko tobie świadczą? Lecz Jezus milczał. A odpowiadając najwyższy Kapłan, rzekł mu: Poprzysięgam cię przez Boga żywego, abyś nam powiedział, jeźliś ty jest Chrystus, Syn Boży? Rzekł mu Jezus: Tyś powiedział; wszakże powiadam wam: Odtąd ujrzycie Syna człowieczego siedzącego na prawicy mocy Bożej, i przychodzącego na obłokach niebieskich. Tedy najwyższy Kaplan rozdart szaty swoje, mówiąc: Bluźnił! Cóż jeszcze potrzebujemy świadków? Otoście teraz słyszeli bluźnierstwa jego.

Cóż się wam zda? A oni odpowiadając, rzekli: Winien jest śmierci. Tedy plwali na oblicze jego, i pięściami go bili, a drudzy go policzkowali, mówiąc: Prorokuj nam, Chrystusie! kto jest ten, co cię uderzył?

Ale Piotr siedział przed domem na podworzu. Tedy przystąpiła do niego jedna służebnica, mówiąc: Tyś był z tym Jezusem Galilejskim. A on się zaprzał przed wszystkimi, mówiąc: Nie wiem, co powiadasz. A gdy on wychodził do przysionka ujrzała go insza służebnica, i rzekła do tych, co tam byli: I ten był z tym Jezusem Nazareńskim. Tedy powtóre zaprzał się z przysięgą, mówiąc: Nie znam tego człowieka. A przystąpiwszy po małej chwilce ci, co tam stali, rzekli Piotrowi: Prawdziwie i tyś jest z nich; bo i mowa twoja ciebie wydawa. Tedy się poczał przeklinać i przysięgać, mówiąc: Nie znam tego człowieka; a zarazem kur zapiał. I wspomniał Piotr na słowa Jezusowe, który mu był powiedział: Pierwej niż kur zapieje, trzykroć się mnie zaprzesz; a wyszedłszy precz, gorzko płakał.

A gdy było rano weszli w radę wszyscy przedniejsi Kapłani i Starsi ludu przeciwko Jezusowi, aby go zabili. I związawszy go, wiedli i podali go Pontskiemu Piłatowi Staroście. Tedy Judasz, który go był wydał, widząc, iż był osądzony, żałując tego, wrócił trzydzieści srebrników przedniejszym Kapłanom i Starszym ludu, mówiąc: Zgrzeszyłem, wydawszy krew niewinną! A oni rzekli: Cóż nam do tego? ty się patrz.

A porzuciwszy one srebrniki w kościele, odszedł, a odszedłszy obwiesił się. Ale przedniejsi Kapłani wziąwszy one srebrniki, mówili: Nie godzi się ich kłaść do skarbu kościelnego, gdyż zapłata jest krwi. I naradziwszy się, kupili za nie rolą garncarzowe na pogrzeb pielgrzymów. Dlatego ona rola nazwana jest rolą krwi, aż do dnia dzisiejszego. Tedy się wypełniło co powiedziano przez Jeremiasza Proroka, mówiącego: I wzięli trzydzieści srebrników, zapłatę oszacowanego, który był oszacowany od synów Izraelskich. I dali je na rola garncarzową, jako mi postanowił Pan. A Jezus stał przed Starosta; i pytał go Starosta, mówiąc: Tyżeś jest on Król Zydowski? A Jezus mu rzekł: Ty powiadasz. A gdy nań skarżyli przedniejsi Kapłani i Starsi, nic nie odpowiedział. Tedy mu rzekł Piłat: Nie słyszyszże, jako wiele przeciwko tobie świad­czą? Lecz mu nie odpowiedział i na jedno słowo, tak, iż się Starosta bardzo dziwował. Ale na święto zwykł był Starosta wypuszczać ludowi jednego więźnia, którego by chcieli. I mieli na ten czas więźnia znacznego, którego zwano Barabbasz. A gdy się zebrali, rzekł do nich Piłat: Któregóż chcecie, abym wam wypuścił? Barabbasza, czy Jezusa, którego zowią Chrystusem? Bo wiedział, iż go z nienawiści wydali.

A gdy on siedział na sądowej stolicy, posłała do niego żona jego mówiąc: Nie miej żadnej sprawy z tym sprawiedli­wym ; bom wiele ucierpiała dziś we śnie dla niego.

Ale przedniejsi Kapłani i Starsi namówili lud, aby pro­sili o Barabbasza, a Jezusa aby stracili. A odpowiadając Sta­rosta, rzekł im: Którego chcecie abym wam z tych dwu wy­puścił ; a oni odpowiedzieli: Barabbasza. Rzekł im Piłat: Cóż tedy uczynię z Jezusem, którego zowią Chrystusem? Rzekli mu wszyscy: Niech będzie ukrzyżowany. A Starosta rzekł: Cóż wżdy złego uczynił ? Ale oni tem bardziej wołali, mówiąc: Niech będzie ukrzyżowany!

A widząc Piłat, iż to nic nie pomagało, ale owszem się większy rozruch wszczynał, wziąwszy wodę, umył rece przed ludem, mówiąc: Nie jestem ja winien krwi tego sprawiedli­wego; wy ujrzycie. A odpowiadając wszystek lud, rzekł: Krew jego na nas i na syny nasze. Tedy im wypuścił Barabbasza; Jezusa ubiczowawszy, wydał go, aby był ukrzyżowany. Tedy żołnierze Starościni przywiódłszy Jezusa na ratusz, zebrali do niego wszystkę rotę. A zewlekłszy go, przyodziali go pła­szczem szarłatowym.

I uplótłszy koronę z ciernia, włożyli na głowę jego, i dali trzcinę w prawą rękę jego, a upadając przed nim na kolana, naśmiewali się z niego, mówiąc: Bądź pozdrowiony, Królu Żydowski! A plując nań, wzięli onę trzcinę, i bili go w głowę jego.

A gdy się z niego naśmiali, zewlekli go z onego płasz­cza, i oblekli go w szatę jego, i wiedli go, aby był ukrzyżo­wany. A wychodząc znaleźli człowieka Cyrenejczyka, imieniem Symona; tego przymusili, aby niósł krzyż jego. A przyszedł­szy na miejsce rzeczone Golgota, które zowią miejscem tru­piej głowy, dali mu pió ocet z żółcią zmieszany; a skoszto­wawszy, nie chciał pió. A ukrzyżowawszy go, rozdzielili szaty jego i miotali los, aby się wypełniło, co powiedziano przez Proroka: Rozdzielili sobie szaty moje, a o odzienie moje los miotali. A siedząc, strzegli go tam. I włożyli nad głową jego winę jego napisaną: Ten jest Jezus, Król Żydowski. Byli też ukrzyżowani z nim dwa zbójcy, jeden po prawicy a drugi po lewicy. A ci, którzy mimo chodzili, bluźnili go, chwiejąc gło­wami swojemi, i mówiąc: Ty, co rozwalasz kościół, a we trzech dniach budujesz go, zachowaj sam siebie, jeźliś jest Syn Boży, zstąp z krzyża. Także i przedniejsi Kapłani z uczonymi w piśmie, i z Starszymi naśmiewając się, mówili: Inszych ża- chował, a samego siebie zachować nie może; jeźli jest Król Izraelski, niech teraz zstąpi z krzyża, a uwierzymy mu. Dufał w Bogu, niechże go teraz wybawi, chce; boć powiedział: Jestem Synem Bożym. Także też i zbójcy, którzy byli z nim ukrzyżowani, urągali mu. A od szóstej godziny stała się cie­mność po wszystkiej ziemi aż do dziewiątej godziny. A około dziewiątej godziny zawołał Jezus głosem wielkim, mówiąc: Eli, Eli, Lama Sabachthani! to jest, Boże mój! Boże mój! czemuś mnie opuścił! Tedy niektórzy z tych, co tam stali, usłyszawszy to, mówili: Eliasza ten woła. A zarazem bie- żawszy jeden z nich, wziął gąbkę, i napełnił ją octem, a wło­żywszy na trzcinę, dał mu pić. A drudzy mówili: Zaniechaj, patrzajmy, jeźli przyjdzie Eliasz, aby go wybawił.

Ale Jezus zawoławszy powtóre głosem wielkim, wypu­ścił ducha.

A oto, zasłona kościelna rozerwała się na dwoje od wierzchu aż do dołu, i trzęsła się ziemia, a skały się padały. I groby się otworzyły, a wiele ciał świętych, którzy byli za­snęli, powstało. A wyszedłszy z grobów po zmartwychwstaniu jego, weszli do miasta świętego i pokazali się wielom. Tedy Setnik i ci, co z nim Jezusa strzegli, widząc trzęsienie ziemi, i to co się działo, zlękli się bardzo mówiąc: Prawdziwieć ten był Synem Bożym. A było tam wiele niewiast z daleka się przypatrujących, które były przyszły za Jezusem od Gali­lei, posługując mu; między któremi była Marya Magdalena, i Marya matka Jakubowa i Józefowa, i matka synów Zebe-deuszowych.

A gdy był wieczór, przyszedł człowiek bogaty z Arymatei, imieniem Józef, który też był uczniem Jezusowym. Ten przyszedłszy do Piłata prosił o ciało Jezusowe. Tedy Piłat rozkazał, aby mu było ono ciało oddane. A Józef wziąwszy ono ciało, uwinął je w czyste prześcieradło, i położył je w no­wym grobie swoim, który był w opoce wykował, a przywaliw­szy do drzwi grobowych kamień wielki, odszedł. A była tam Marya Magdalena, i druga Marya, które siedziały przeciwko grobowi.

A drugiego dnia, który był pierwszy po przygotowaniu, zgromadzili się przedniejsi Kapłani i Faryzeuszowie do Piłata, mówiąc: Panie! wspomnieliśmy, iż on zwodziciel powiedział, gdy jeszcze żyw był; Po trzech dniach zmartwychwstanę. Roz­każ tedy obwarować grób aż do dnia trzeciego, by snadź przy­szedłszy uczniowie jego w nocy, nie ukradli go, i nie powie­dzieli ludowi, iż powstał od umarłych, i będzie ostatni błąd gorszy niż pierwszy. Rzekł im Piłat: Macie straż, idźcież, obwarujcie, jako umiecie. A oni poszedłszy, osadzili grób strażą, zapieczętowawszy kamień.

***

Masz tu Mękę Pańską według Ewangelii św. Ma­teusza, a czego on nie wyraził, w ciągu rozmyślań potroszę uzupełnimy z innych trzech Ewangelistów. Lecz i święci Ewangelistowie w krótkości tylko podają nam Mękę Pańską, dlatego też św. Hieronim mówi: że te zniewagi, bluźnierstwa i inne męki, które Chrystus Pan u Annasza i Kajfasza i Heroda i wszędzie ponosił, ta­kiego są rodzaju, że dopiero na Sądzie ostatecznym światu całemu wyjawione będą, bo ich Ewangelistowie nie na­pisali. Wszakże już to, co czytałeś w Ewangelii wystar­czy, abyśmy poznali nieskończoną cenę, za którą nas wykupił Chrystus Pan z niewoli grzechu i piekła, abyśmy poznali miłość Jego, a złość grzechu. Pamiętaj przyja­cielu! kiedyś przyjdzie do ostrego obrachunku z Męką Pańską, bo tam u góry są sprawiedliwi i nic po śmierci nie przepuszczą.

Aby zaś z rozważania Męki Pańskiej wynikły dla nas prawdziwe korzyści, nie trzeba się na nią oglądać jako na dokonaną przed dwoma tysiącami lat. I owszem, Męka Pańska odnośnie do ludzi jakby się dokonywała dzisiaj, i dokonywać się będzie do skończenia wieków. „Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten i na wieki.” Chciał tego Jezus Chrystus ustanawiając ofiarę Mszy świętej na pamiątkę swej męki i śmierci, abyśmy mękę i śmierć Jego odświeżając i odnawiając przy każdej Mszy świętej, zawsze ją mieli przed oczyma duszy, jakby się dzisiaj dokonywała. „Albowiem ilekroć będziecie ten chleb jedli i kielich pili, śmierć Pańską opowiadać będziecie, aż przyjdzie“.— Z czego wnosić łatwo, że aż do skończenia wieków Męka Pańska jest dzisiaj, jak się o tym pięknie wyraża św. Bernard: „Zawsze nowe, co zawsze odnawia; nigdy stare, co owocować nie przestaje“.

I dlatego to, jak wiemy z Ewangelii, pozostawił Chrystus Pan rany na swym uwielbionym i nieśmiertelnym ciele po swoim zmartwychwstaniu aż po wszystkie wieki wieków.

Te rany przemieniły się dla niego i dla wszystkich błogosławionych i dla Kościoła na ziemi, w chwałę i szczę­ście i majestat. „ Oto na rękach moich zapisałem cię“ (Izaj. 49),— tak prorokuje prorok. Miłość Chrystusa ku nam zraniła go, a ta miłość jest wieczna i rany pozostaną na wieki, aby w nich całe Niebo niejako podziwiało cenę zbawienia naszego, cenę miłości; aby Chrystus na wieki miłował tych, których tak drogo odkupił. Zapisał Zbawiciel dzieło odkupienia na wieki na swych ranach, aby teraz i zaw­sze, kiedy siedzi po prawicy Ojca niebieskiego wobec Aniołów i wszystkich dusz błogosławionych jaśniała Ojca niebieskiego chwała, którą tu na tym świecie swym posłuszeństwem, pracą i boleściami podnosił, a śmiercią swą dokonał.

Teraz w tym czasie postu i pokuty, gdzie „z Chry­stusem spół cierpimy, abyśmy z nim byli spół uwielbieni“ (Rzym 8. ), teraz pytajmy się często z prorokiem: „Cóż to za rany są w pośrodku rąk twoich”( Zachar. 13.) To cena i do­wód miłości ku nam grzesznikom, to nasze jedyne szczę­ście , nasza przyszłość, nasze zbawienie, nasz los, nasz jedyny zysk w życiu naszym doczesnym i w wieczności. Lecz nie zapominajmy tego, że te same rany i śmierć Chrystusa, staną się dla nas większym jeszcze potępie­niem, jeżeli pomrzemy w grzechach.

***

Dlaczegóż Kościół tak wielką przypisuje wagę roz­ważaniu męki i śmierci Chrystusa Pana? Dlaczegóż wszyscy błogosławieni, którzy teraz cieszą się w niebie szczęściem widzenia Boga, dlaczegóż oni żyjąc na tym świecie zatapiali się prawie ciągle w śmierci Chrystusa Pana? Na to odpowiada nam pismo święte: „że słowo krzyża tym, którzy giną jest głupstwem, ale tym, którzy zbawienia dostępują, jest mocą Bożą“.

Dla ciebie miły bracie, który z pewnością pragniesz zbawienia, Męka Pańska jest mocą Bożą. Jest ona nie­bieską apteką, która dostarcza darmo najskuteczniejszych lekarstw na wszelkie cierpienia ciała i duszy. Jest ona drzewem żywota, które zasila owocem nieśmiertelności, aby już nigdy nie łaknąć. Jest ona księgą, z której nau­czyć się można bez trudu wszelkiej mądrości. Jakoż wielki Apostoł Paweł w liście do Koryntian śmiało to wyznaje, mówiąc: „Albowiem nie rozumiałem,, żebym miał co umieć między wami, jedno Jezusa Chrystusa i tego ukrzyżowanego” (I Kor. 2.).

Dla duszy myślącej, która pożąda rzeczy wyższych i to życie ziemskie uważa za czas próby, życie bez Męki Pańskiej stałoby się rozpaczą i piekłem — wyjąwszy tych ludzi, którzy zasmakowali w życiu zwierzęcym. Tych nie obchodzi Męka Pańska, jako i bydląt, których środek i cel życia schodzą się razem w zaspokojeniu pragnień i chuci zmysłowych.

Męka Pańska nie jest tylko samem ćwiczeniem się w pobożności, jest ona owszem natychmiastową korzyścią dla tych, co o niej myślą i ją rozważają. I tak wyobra­żam sobie dwoje ludzi. Jeden z nich cierpi na ciele bo­leści, a w duszy ma smutek, zwątpienie i rozpacz.
Jeżeli on nie szuka w męce Pańskiej pociechy, cierpi bez ulgi aż do rozpaczy. Drugi cierpi toż samo, co i pierwszy, ale ma przed oczyma duszy Chrystusa cierpiącego. Na każdy rodzaj cierpienia czy to na ciele, czy na duszy, znajduje w Męce Pańskiej lekarstwo na uśmierzenie swych bólów. Cierpienia w tym ostatnim przypadku stają się stokroć lżejsze, a można powiedzieć słodkie i pożądane. Dusza chrześcijańska jest — niech się już tak wyrażę — jakby dumna, że ponosi ze Zbawicielem jemu podobny los i cieszy się z tego, że się może przypodobać choć nie w świętości, to przynajmniej w cierpieniach do Zba­wiciela. Co tu za różnica! Cierpienia bez Męki Pańskiej są piekłem. Cierpienia z Męką Pańską dla dusz czystych są niebem; zaś dla pokutujących grzeszników błogiej nadziei czśćcem wiodącym do nieba. Proszę się zasta­nowić nad następującym przykładem:

Przed kilku laty zaopatrywałem świętymi Sakramen­tami jedną niewiastę, która w niesłychanych boleściach i łamaniach kości, od strasznego bólu ledwo że łóżka i ściany nie gryzła. I te straszne męki męczyły ją już od kilku dni bez najmniejszej przerwy i we dnie i w nocy. Wszelkie środki lekarskie, by najmniejszej nie przynosiły ulgi. I owszem jej męczarnie z każdym dniem groźniej­szą przybierały postać.

  • Mój ojcze duchowny, módlcie się za mną, aby mi miłosierny Bóg choć troszkę ulżył — rzecze do mnie przerywanym, błagalnym głosem.
  • Cóż ja ci pomogę ? Jeden Bóg dobry pomóc ci może. Miej wiarę i ufność w Bogu. A jeżeli ci sprawie­dliwość i mądrość Jego nie ulży, będziemy wszyscy, i ja i ci tu ludzie prosić Pana Boga, aby ci sił dodał do zniesienia twych boleści.
  • Tak… tak… sił dodał… Ah! żeby choć na jedną godzinę przed śmiercią zelżyły mi te męczarnie, jakżebym była szczęśliwą! bo jak ludzie mówią, że na jakiś czas przed śmiercią ustają boleści!

Gdy to słyszę, wpadło mi na myśl, że pochwyciłem ze stołu krzyż i zawiesiłem go na ćwieczku wprost przed oczami chorej tak, aby ciągle na niego patrzyć mogła. I mówię do niej tak: Gdy cię boleści do najwyższego wytężą stopnia, wpij, wbij się oczyma i duszą w ten krzyż Zbawiciela. Patrz ciągle na ten krzyż. Patrz i myśl, żeś zasłużyła na to, abyś cierpiała. Bóg cię kocha, że ci tu na ziemi krótkiem cierpieniem, dozwala długie od­pokutować czyśćcowe męki. Jak-to niewiasto? Masz-że jakie prawo żądać tego od Pana Boga, abyś była w wię­kszym respekcie, niż Jezus Chrystus Syn Boga żywego, który dla zbawienia twego i z miłości ku tobie śród nie­pojętych boleści ciała i duszy umierał na krzyżu? Patrz ciągle w ten krzyż, a myśl sobie, że taka jest wola Je­zusa Chrystusa, abyś drogą cierpień jako i On, weszła do chwały niebieskiej.

I wiele jeszcze pocieszających słów tej niewieście wypowiedziałem, a to pomogło. Trzy dni jeszcze ona żyła. Cierpienia nic nie sfolgowały, ale się już na nic nie skarżyła, tylko ciągle mając utkwione oczy w krzyż Zba­wiciela, wydawała się tym, którzy ją otaczali, że pije i ssie z niego ulgę, słodycz i pociechę. Zasnęła w Bogu spokojnie. Ostatnie jej wejrzenie utkwiło w krzyżu.

Bo nie sposób jest, aby człowiek z wiarą i ufnością w Bogu, patrząc się na krzyż Zbawiciela, i rozważając śmierć Jego, nie sposób jest, aby tym duchowym widze­niem nie zaczerpnął obficie dla siebie skutecznego lekar­stwa na wszelkie, choćby i największe swe cierpienia tak ciała, jako i duszy.

***

Myślę, że i ty miły bracie, mając pod ręką, na zawołanie tak skuteczne i pewne lekarstwo na wszystkie cierpienia ciała i duszy, z pewnością zaczerpniesz z tego nieprzebranego źródła Męki Pańskiej dla siebie pociechę i zbawienie. Bo i cóż by nas w życiu naszym pocieszyć i na duchu pokrzepić mogło?

Dokucza nam ubóstwo, zaraz myśl przenosi się na Zbawiciela ukrzyżowanego, gdzie widzimy szczyt niepoję­tego ubóstwa, bo nawet ostatnią szatę nielitościwym ka­tom zwlekać z siebie dozwala, aby nam osłodził nasze stokroć mniejsze i w porównaniu prawie nic nieznaczące ubóstwo. „Albowiem znacie łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, że dla was stał się ubogim, będąc bogatym, abyście ubóstwem Jego bogatymi byli“ . Człowiek bez wiary, który zatem nie szuka pociechy w Męce Pańskiej, jeżeli przez zawistny los, lub też z własnej przyczyny wpadnie nagle w ubóstwo, częstokroć zbrodnią samobój­stwa kończy swe życie.

Ogarnia nas smutek i trapienie ducha, zaraz myśl przenosi się na Zbawiciela w ogrojcu, gdzie w nadludz­kim smutku i utrapieniu ducha pasował się ze śmiercią, aż do wylania krwawego potu. Tu padłszy na oblicze, modląc się z najgłębszym uniżeniem swego człowieczeństwa przed majestatem Boga Ojca, szuka pociechy u Mego. Bóg Ojciec posyła mu anioła, ten go wzmacnia, a tak w potędze swej Boskiej, modlitwa gorąca wzmocniony, mówi do uczniów: „Wstańcie, pójdźmy”.

Mamy zatem w ogrójcu lekarstwo na nasze smutki, a nim jest modlitwa z zupełnym poddaniem się pod wolę Boga: „Ojcze! nie moja, ale Twoja niech się stanie wola„. A chociażbyśmy największy do cierpień uczuwali wstręt, to ten wstręt przez modlitwę przemieni się w wolę Bożą, a wolę Bożą z ochotą się pełni i znosi. Wszakże i Chry­stus Pan uczuwał wstręt w ogrojcu do nadchodzącej męki i śmierci, gorzki był kielich męki, który stał przed nim, ale wymówił Słowo potęgi: „Niech się stanie wola Twoja“ i tym Słowem twórczym, tym samem Słowem, które wy­rzekł przy stworzeniu: „niech się stanie świat” — tym samem Słowem stworzył i dokonał potęgą woli odkupie­nia narodu ludzkiego.

I tobie bracie drogi, zeszłe Pan w smutku anioła pociechy, co go wprawdzie oczyma cielesnymi nie uwidzisz, ale w duszy uczujesz jego pociechę i wzmocnisz się na duchu, że nie upadniesz pod naciskiem zmiennych i przeciwnych kolei losu.

Zdradza nas przyjaciel i to taki, któremu dawaliśmy dowody serdecznej miłości i poświęcenia, zaraz myśl prze­nosi się na Judasza, który swego Mistrza, Pana i Dobro­dzieja zdradził, wydawszy go w ręce nieprzyjaciół. Trzeba to zauważyć, że w Męce Pańskiej wszystko jest posunięte do najwyższego stopnia. Judasz zdradza na śmierć Chry­stusa Pana, co się w zdradzających ludzkich przyjaźniach rzadko zdarza. —Oto obraz miłości Boskiej! Obłudnego zdrajcę nazywa Chrystus przyjacielem, i tym serdecznym  wyrazem daje mu do poznania ogromną przepaść zbrodni którą popełnił . Nie zemsta, nie oburzenie, tym mniej pogarda ma nami powodować wobec zdradliwych niegdyś przyjaciół, ale łagodne wytknięcie zbrodniczego  czynu z politowaniem.

Jeżeli ci się dobrze powodzi, a masz pieniądze; lub jesteś na stanowisku takim, gdzie możesz innym pomagać, to wtedy mnóstwo pochlebców koło ciebie. A każdy cię wychwala i wysoko podnosi. Lecz gdy popadniesz w ubóstwo, lub też postradasz władzę pomagania innym, wszyscy cię odbiegną i nikt nie przyzna się do ciebie. Będziesz sam. Prawda, że to przykro w duszy i dobrze w sercu boli?

I na to masz w Męce Pańskiej lekarstwo, albowiem patrzysz się wiarą na Chrystusa na krzyżu od wszystkich opuszczonego. „Boże mój! Boże mój! czemuś mnie opuścił!” tak woła Zbawiciel z krzyża. A na ten głos wielkiego smutku i opuszczenia zajadła zgraja oprawców i żołdactwo szydzą z Męża boleści. Dla nas to, dla nas dozwolił się Chrystus opuścić od wszystkich, opuścić od ulubionych uczniów, zaprzeć od Piotra i pozbył się wszelkiej pociechy – bo i święte niewiasty stojące obok krzyża w milczeniu bolesnym niczym go nie pocieszały aby w naszych osamotnionych cierpieniach stał się naszym przyjacielem, towarzyszem i pocieszycielem.

Jeżeli zatem w smutku i bolesnym osamotnieniu naszym rzucimy się do stóp krzyża i w modlitwie gorącej wezwiemy pociechy Zbawiciela, wtedy już nie jesteśmy opuszczeni ani osamotnieni. Chrystus jest z nami, przypomnieniem boleści swoich, koi nasze. A tak dla Chrystusa i z Chrystusem cierpieć jest słodko, ba nawet pożądanym. Bo to już w naturze ludzkiej jest tak, że się chętniej znosi smutki i boleści, gdy się widzi, że i drugi to samo cierpiał, lub cierpi.

Szarpią źli ludzie naszą sławę i dobre imię, przenieś się myślą na Zbawiciela w męce jego, który zażywał wielkiej u wszystkich sławy, a którą w czasie męki i śmierci swej poświęcił. Nazywają go zwodzicielem ludu, buntownikiem, bluźniercą zakonu i w swej zajadłej i zaciętej złości silą się na takie obelgi, potwarze, szyderstwa i kłamstwa, jakich nikt nigdzie i nigdy nie doznał.

Tak źle z tobą przyjacielu nigdy nie było i nie będzie. Pomnij, że Chrystus jest świętością niestworzoną; pomnij z drugiej strony, że jesteś ułomnym i grzesznym człowiekiem. Jeżeli cię ludzie potwarzają, czernią, przeciwko tobie kłamią, wspomnisz sobie tylko na Chrystusa, że i jemu nieskończenie gorzej czynili, i już jesteś zaspokojony i nie będziesz się gryzł i martwił i nie będziesz szukał po sądach zadosyćuczynienia za obrazę honoru i nie oddasz wet za wet, ale w świętem milczeniu wszystko zniesiesz i Bogu za swe grzechy ofiarujesz.

Nawet gdyby ci się jeszcze gorzej trafiło, gdyby z ciebie po całej okolicy szydzono i na pośmiewisko ludzkie cię wystawiono, i gdyby cię palcem wytykano, i wtedy tylko w Męce Pańskiej znajdziesz lekarstwo i pociechę, bo sobie wspomnisz jak Chrystusa niegodziwy sługa uderzył w twarz, a potem zakryli go i bili oblicze jego i pytali go mówiąc: prorokuj kto jest co cię uderzył aż mrowie przechodzą po ciele pisać o tym wszystkim, co ze Zbawicielem więcej jeszcze czynili. Ludzie nie szukają w Mece Pańskiej lekarstwa, dlatego chorują na duszy. I nienawidzą się wzajemnie, a z tej nienawiści cierpią męki. Żrą się jak drapieżne zwierzęta, kłócą i biją się, skarżą potem na siebie; wreszcie mszczą się, a z tej zemsty podpalenia i różne zbrodnie i nie- szczęścia na ludzi winnych i niewinnych.

Zaślepieni! Boskie lekarstwo odpychają od siebie i chciwie wyciągają rękę po lekarstwo, które im podaje szatan z piekła.


Ks. Feliks Gondek – Rozmyślania nad Ewangeliami każdego dnia Wielkiego Postu. Dla zbudowania i uświęcenia ludu chrześcijańskiego. Kraków. 1881


ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Create a website or blog at WordPress.com

%d blogerów lubi to: