Ewangelia na Wtorek po trzeciej Niedzieli Postu.
(Mat. 18).
Onego czasu rzekł Jezus uczniom swoim: Jeśliby zgrzeszył przeciwko tobie brat twój, idź a ukarz go między tobą i onym samym. Jeśli cię usłucha, pozyszczesz brata twego. Ale jeśli cię nie usłucha, weźmij z sobą jeszcze jednego albo dwóch, aby w uściech dwóch albo trzech świadków stanęło wszelkie słowo. A jeśliby ich nie usłuchał, powiedz kościołowi. A jeśliby kościoła nie usłuchał, niech ci będzie jako poganin i celnik. Zaprawdę powiadam wam: Cobyściekolwiek związali na ziemi, będzie związane i na niebie; a cobyściekolwiek rozwiązali na ziemi, będzie rozwiązane i w niebie. Zasię powiadam wam, iż gdyby się z was dwa zezwolili na ziemi, o wszelką rzecz, o którą by prosili, stanie się im od Ojca mego, który jest w niebiesiech. Albowiem gdzie są dwa albo trzej zgromadzeni w Imię moje, tamem jest w pośrodku ich. Tedy Piotr przystąpiwszy do niego rzekł: Panie, ilekroć brat mój zgrzeszy przeciwko mnie, a mam mu odpuścić? aż do siedmi-kroć? Mówi mu Jezus: Nie powiadam ci aż do siedmi-kroć, ale aż siedmi-dziesiąt siedmi-koć.
ROZMYŚLANIE XX.
Cały doczesny żywot Chrystusa Pana był nieprzerwanym pasmem miłości. I z tej Ewangelii cudownym jaśnieje ona blaskiem. I stary zakon zalecał miłość, bo tam czytamy: „Nie miej w nienawiści brata twego w sercu twojem, ale go jawnie karz, abyś nie miał grzechu dla niego“ (Lew. 19. 2). Ale ta miłość nie jest doskonałą, bo stoi jawnie karz. Chrystus Pan podniósł tę miłość do „związki doskonałości“ (Kol. 3.). Każe nam postępować sobie z bliźnim z najczulszą delikatnością, i to w tym razie, jeżeli on nas obraził. Chce on, abyśmy dla oszczędzenia ile możności bliźniemu publicznego zawstydzenia, wprzód sam na sam z nim mówili. A gdyby to nie pomogło, to jest, gdyby bliźni stał w uporze i winy swej uznać nie chciał, chce on, abyśmy to czynili w przytomności jednego lub dwóch zaufanych świadków, aby go pozyskać Bogu, aby on uznał swą winę. Nie dlatego będziesz bliźniego swego strofował, czy to sam na sam, czy przy świadkach, abyś go poniżył, lub zawstydził i własnej swej miłości dogodził, ale dlatego abyś go pozyskał Bogu, abyście byli pojednani, zapomniawszy na wspólne urazy.
A jeżeliby i ich nie usłuchał, powiedz kościołowi, to jest przełożonym kościoła, duszpasterzom, albowiem im poruczył Bóg święte powołanie, aby obudzali i utrzymywali miłość i zgodę między owieczkami trzody Chrystusowej; aby byli sędziami sumień i grzechów ludzkich, jako im już w dzisiejszej Ewangelii nadaje Zbawiciel władzę rozwiązywania i zawiązywania. A gdyby kościoła nie usłuchał, niech ci będzie jako poganin i celnik. Lecz pomimo tego, że się dla jego zaciętości i uporu usuniemy od towarzystwa i bliskiego z nim obcowania, jakby od publicznego grzesznika, przecież i tu miłość bliźniego wcale nie jest wykluczoną i nie wolno go mieć w nienawiści, bo na innym miejscu wyraźnie Zbawiciel mówi: „Miłujcie nieprzyjacioły wasze, czyńcie dobrze tym, którzy was mają w nienawiści”.
Ale jak z jednej strony uczy nas Zbawiciel, abyśmy wyrządzoną nam obrazę miłością usuwali, tak z drugiej strony daje silną zachętę do jedności, zgody i miłości. Oto co mówi w dzisiejszej Ewangelii: „Gdyby się z was dwóch zezwolili na ziemi, o wszelką rzecz, o którą by prosili, stanie się im od Ojca mego. Albowiem, gdzie są dwa albo trzej zgromadzeni w imię moje, tamem jest w pośrodku ich“. Co za zaszczyt! Chrystus jest z nami! Jeżeli zjednoczeni miłością wspólną zanosimy nasze prośby do Ojca niebieskiego, będą one wysłuchane. Co za zysk wzajemnej miłości! Chrystus w pośrodku nas! A gdzie Chrystus przebywa, możeż tam być źle? Spodobała się Piotrowi ta obietnica, bo już pilnie się dopytuje: „Panie, ilekroć brat mój zgrzeszy przeciwko mnie, a mam mu odpuścić? czy tylko do siedmi kroć“? Mówi mu Jezus: „Nie do siedmi kroć, ale aż do siedemdziesiąt siedem kroć“, to jest zawsze, bo kto siedemdziesiąt siedem kroć przepuści urazy, to jakby je zawsze przepuszczał.
Widzisz, jak wspaniały wianuszek z miłości uwity, przedstawia nam dzisiejsza Ewangelia. A kwiaty w tym wianuszku, to nieśmiertelniki rajskie, które nigdy nie więdnieją. Kościół ci podaje ten wianuszek na ozdobę duszy twej. Przyjmij go wdzięcznie i zachowaj go w sercu.
Oto wkrótce przystąpisz do uczty anielskiej, do stołu Pańskiego. Do tak solennego aktu, trzeba przystroić duszę w różne piękności, i to trzeba ją przystroić w takie ozdoby, które by naszemu niebieskiemu gościowi Jezusowi się podobały. A cóżby mu bardziej się podobało, nad miłość braci naszych? Wszakże on sam jest miłością, bo cały jego doczesny żywot był wcieloną miłością.
Niestety, wielu a wielu przystępuje do przyjęcia Pana Jezusa w Komunii, przystrojeni wieńcem z pokrzyw i kolącego ciernia, co parzy i kole nienawiścią bliźniego swego. I nie bojąż się ci sądów Boga?
Kto trwa w nienawiści, a w takim stanie przystępuje do Komunii św., ten się staje zdrajcą Jezusa Chrystusa. Bóg jest miłością. Niebo napełnione jest miłością. Albowiem węzeł, który łączy mieszkańców nieba razem z sobą i z Bogiem jest miłością. Węzeł, którym Jezus Chrystus najściślej łączy się w Komunii z człowiekiem, nie może być innym, tylko miłością. Piekło jest samą nienawiścią. Kto zatem przyjmuje komunią z sercem, w którem tleje nienawiść, ten popełnia gwałt i świętokradztwo, bo zmusza najwyższą miłość do łączenia się z nienawiścią. A ileż to jest zaślepieńców, którzy tak czynią?
Zastanów się, nienawistny człowiecze i nad tym, że dopóki trwasz w gniewie, żadnej ofiary przyjemnej Bogu uczynić nie zdołasz, tak zapewnia Zbawiciel: „Jeżeli tedy ofiarujesz dar twój do ołtarza, a tam wspomnisz, iż brat twój ma nieco przeciw tobie, zostaw tam dar twój, a idź pierwej zjednać się z bratem twoim, a przyszedłszy ofiarujesz dar twój. Zgódź się z przeciwnikiem twoim“.
Bo i jakoż mogłaby być ofiara przyjemną Bogu ofiarowana od mężobójcy? „Wszelki, który nienawidzi brata swego, mężobójcą jest. A wiecie, że wszelki mężobójca nie ma żywota wiecznego w samym sobie trwającego… Synaczkowie moi, nie miłujcie słowem ani językiem, ale uczynkiem i prawdą“.
Te ostatnie słowa mogliby sobie do serca wziąć ci, którzy żyją z bliźnim w gniewie, a idąc do spowiedzi wmawiają w siebie, że nie gniewają się: „Ja się na nią nie gniewam. Ja jej przepraszać nie myślę, bo ja jej nie obraziłam. Ona mnie niewinnie obraziła. Ona mnie posądziła i pokrzywdziła, więc niech mnie ona przeprasza” i t. d. Kto tak mówi, ten już tym samem dowodzi, że w jego duszy tkwi nienawiść. Idź do gniewnika, uczyń pierwszy do pojednania krok, podaj rękę do zgody, zapomnij na urazy i krzywdy, a jeżeli ci się sposobność nadarzy, wyświadcz jeszcze jakie dobrodziejstwo tej osobie.
Powiesz, że się serce twe przeciw nieprzyjaznym tobie ludziom oburza. Tym lepiej, że się oburza, albowiem gdyby się nie oburzało, nie miałbyś zapłaty u Boga. A tak masz ją, jako za pracę nad pokonaniem tego oburzenia. Pomyśl sobie i to, że tak ty, przyjacielu, jako i twój przeciwnik lub przeciwnicy, wszyscy powołani jesteśmy do odziedziczenia nieba.
Jest to sprawa najważniejsza, która nam na sercu leżeć powinna. Albowiem cóż nam po życiu, gdyby nas Bóg po śmierci odepchnął od siebie? Jeżeli zaś umierasz w gniewie z bliźnim swym, na bardzo niebezpieczną grę narażasz duszę swą, bo trudno przypuścić, aby was Bóg, — was, którzy za życia wzajemnie żyliście w nienawiści, aby was razem umieścił w niebie.
W niebie jest sama miłość. W piekle jest sama nienawiść. Jeżeli umrzesz w gniewie z bliźnim, to przecież rzecz jasna, że w niebie dla was miejsca niema, tylko tam, gdzie jest nienawiść, to jest w piekle. Tam wszyscy jak złe psy żrą się na kupie spoiną nienawiści, i diabli z diabłami, i dusze z duszami, i diabli z duszami. A że Pan Jezus jako Pan życia i śmierci i piekła wie, że tam tak jest, przeto ustawicznie nakłania ludzi do pojednania się z sobą, bo po to na świat przyszedł, aby nas wyrwał z piekła.
Nie skarż się na to, że masz wiele nieprzyjaciół. Znakiem to, że cię Ojciec niebieski miłuje, jeżeli ci tę drogę w pielgrzymce ziemskiej wskazał, jako i Synowi swojemu, który także miał nieprzyjaciół.
Jak wielką wagę przywiązuje Zbawiciel do miłości bliźniego w darowaniu uraz, pokazuje się z tego co następuje: Oto uczy on ludzi, jak się mają modlić tymi słowy: „Wy tedy tak się modlić będziecie: Ojcze nasz, któryś jest w niebiesiech. Święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja... itd. I tak mówił Pan Jezus po pierwszy raz to „Ojcze nasz“, które my teraz w pacierzu zawsze mówimy. A gdy już dokończył i doszedł do „Amen“, wraca się jeszcze raz do tej modlitwy „Ojcze nasz”, jakby mu za czymś żal było, tak jak przyjaciel, gdy się na drogę już pożegnał z przyjacielem i ujdzie kilka kroków drogi, wraca się jeszcze do ukochanego przyjaciela i jeszcze powiedzą sobie kilka serdecznych słów i jeszcze się uściskają i ucałują, jakby się nigdy rozstać nie chcieli.
Tak i Pan Jezus chociaż już skończył „ Ojcze nasz”, nie poszedł dalej w nauczaniu do czego innego, ale jeszcze raz wrócił się do szerszego wyjaśnienia jednej z próśb tego „Ojcze nasz”. Czy może zwrócił uwagę słuchaczów na prośbę „Święć się Imię Twoje”? albo na prośbę „Bądź wola Twoja” Po ludzku sądząc nam by się wydawało, że w tych prośbach, gdzie idzie o chwałę Ojca niebieskiego, wypadałoby Zbawicielowi zwrócić na to szczególną uwagę. A przecież Zbawiciel zwraca szczególną uwagę na prośbę: „odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”, bo gdy już doszedł do „Amen” wracając się jeszcze dodaje: „bo jeżeli odpuścicie ludziom grzechy ich, odpuści też wam Ojciec niebieski grzechy wasze. Lecz jeżeli nie odpuścicie ludziom, ani Ojciec wasz nie odpuści wam grzechów waszych”.
O cudo miłości! Nie dosyć, że nas bliźni obraził i skrzywdził, jeszcze do tego staje Pan Jezus jako adwokat w obronie tych naszych nieprzyjaciół. Ale dlaczegóż w ich obronie? Aby i ich pozyskał Bogu i niebu. Albowiem jeżeli nieprzyjaciołom odpuścimy, tośmy im darowali dług, a przez to uwolniliśmy ich od odpowiedzialności przed Bogiem, a tym samem ułatwiliśmy im ich zbawienie. Tego też właśnie pragnie Pan Jezus, jako miłośnik wszystkich ludzi.
Otóż przyjacielu, chcesz przy tej Wielkanocnej spowiedzi dostąpić przebaczenia, wyruguj z serca swego zemstę, nienawiść, gniew: pojednaj się z przeciwnikiem swym, a Pan ci przepuści jakoś teraz słyszał.
Ks. Feliks Gondek – Rozmyślania nad ewangeliami każdego dnia Wielkiego Postu. Dla zbudowania i uświęcenia ludu chrześcijańskiego. Kraków. 1888
Skomentuj