Rozmyślania Wielkopostne (3) – Na piątek po Popielcu


Ewangelia na Piątek po Popielcu.

(Mat. 5 i 6).

Onego czasu rzekł Jezus uczniom swoim: Słyszeliście, iż powiedziano, będziesz miłował bliźniego twego, a będziesz miał w nienawiści nieprzyjaciela twego. A ja wam powiadam: Miłujcie nieprzyjacioły wasze, dobrze czyńcie tym, którzy was m ają w nienawiści, a módlcie się za prześladujące i potwarzające was. Abyście byli synami Ojca waszego, który jest w niebiesiecb, który czyni, że słońce jego wschodzi na dobre i złe i spuszcza deszcz na sprawiedliwe i niesprawiedliwe. Albowiem jeśli miłujecie te, co was miłują, cóż za zapłatę mieć będziecie azaż i celnicy tego nie czynią? A jeślibyście pozdrawiali tylko bracią waszę, cóż więcej czynicie? azaż i poganie tego nie czynią? Bądźcież wy tedy doskonali, jako i Ojciec wasz niebieski doskonałym jest. Strzeżcie się, abyście sprawiedliwości waszej nie czynili przed ludźmi, abyście byli widziani od nich, bo inaczej zapłaty mieć me będziecie u Ojca waszego, który jest w niebiesiech.— Ody tedy czynisz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jako obłudnicy czynią w bóżnicach i po ulicach, aby byli czczeni od ludzi: Zaprawdę powiadam wam, wzięł zapłatę swoję. Ale gdy ty czynisz jałmużnę, niechaj nie wie lewica twoja, co prawica twoja czyni. Aby jałmużna twoja była w skrytości; a Ojciec twój, który widzi w skrytości, odda tobie.

 

ROZMYŚLANIE III

Widzisz tu, miły bracie, że ten czas wielkiego Postu powoli… powoli usuwa z przed oczu duszy naszej tę mgłę duchową, która nam zakrywała Boga i niebo. W popielcowej Ewangelii nakazuje nam Zbawiciel, abyśmy sobie skarbili skarby nieśmiertelne, wieczne; skarby takie, które z sobą zabierzemy na tamten świat. Wczoraj znowu poznaliśmy Skarb najdroższy, to jest, poznaliśmy Boga samego utajonego w najświętszym Sakramencie, i nie tylko żeśmy poznali, ale ten Skarb stał się własnością naszą. Dzisiaj zaś poznajemy tę dobrotliwą rękę, która nas tak hojnie obdziela tymi skarbami. Dzisiaj Zbawiciel dzieli się z nami Ojcem swoim, bo nam Go wskazuje, jako Ojca naszego niebieskiego.

 

Podnieście oczy wasze, serca i dusze wasze do góry, do Boga, do nieba, jako słyszycie we Mszy św. kapłana śpiewającego: „sursum corda“. Oto nam dzisiejsza Ewangelia wskazuje, że tam mamy Ojca, tam jest nasza prawdziwa ojczyzna. Tu na tym świecie, tylko na tymczasem osadzeni i na próbę wystawieni, abyśmy przez życie nasze święte pokazali, czy jesteśmy godni zająć po śmierci mieszkanie w niebie, w domu Ojca naszego niebieskiego. Albowiem, jak mówi Pismo św.: „Nie mamy ta miasta trwającego, ale przyszłego szukamy“ (Do Żyd. 13.). Przeciągamy, jak ptaki jesienne do ciepłych i miłych krajów. A tak lata płyną, a my bez przerwy dzień i noc podróżujemy i posuwamy się coraz to bliżej ku naszej prawdziwej ojczyźnie. Aż zajdziemy na samą granicą, to jest na grób czyli śmierć.
Tu granica. Tu, jak zwykle na granicy każą nam pokazać paszport (w znaczeniu duchowym). Pokaż paszport, coś ty za jeden, usłyszymy głos przy śmierci, głos sprawiedliwego Sędziego Jezusa Chrystusa. Pokaż paszport, to jest, wykaż się świadectwem życia twego, czyś jest godzien, aby cię Aniołowie przepuścili na prawą drogę, która prowadzi do nieba, do Ojca twego niebieskiego, do twojej ojczyzny; czy też jesteś godzien, aby cię zmuszono na lewą drogę, na drogę zatracenia. Pokaż uczynki twoje, oto one idą z tobą, one zaświadczą, jakim i kto jesteś, czy synem Ojca niebieskiego, czy synem szatana, który zrodził grzech, a przeto i grzesznika.

 

Myślę, że każdy z nas tego sobie serdecznie życzy, aby był zaopatrzony na drogę do wieczności w dobry paszport. To możesz, miły bracie, tylko się trzeba trochę pokręcić za sobą, póki czas, bo nie wiemy, kiedy dojdziemy do granicy wieczności. Jedni może już dzisiaj dojdą do granicy, inni za miesiąc, za rok, dziesięć… ale bądź co bądź, wszyscy dojdą

Cóż nam tedy czynić wypada, abyśmy kiedyś, gdy się skończy pielgrzymka życia naszego, ta nasza tułaczka po tym padole płaczu, abyśmy oglądali oblicze Ojca naszego niebieskiego, abyśmy przyjęci byli do Jego mieszkania? Co czynić mamy, uczy nas dzisiejsza Ewangelia: „Bądźcież wy tedy doskonali, jako i Ojciec wasz niebieski doskonałym jest“. Będziecie zaś doskonali, jeżeli czynić będziecie według świętej woli Ojca niebieskiego.

Dzisiaj na przykład, podaje nam Ewangelia jeden z wielu takich przepisów woli Boga: „Miłujcie nieprzyjacioły wasze, dobrze czyńcie tym, którzy was mają w nienawiści… “ Widzisz z tych słów Zbawiciela, jak On cię miłuje, i jak koniecznie chce cię mieć u siebie. Dlatego ci rozkazuje, abyś miłość twą, która jest w tobie, w sercu twoim, abyś tę miłość udoskonalił, aby ona stała ci się zasługą na żywot wieczny.

Albowiem, jeżeli miłujesz ojca, matkę, dzieci swe, rodzeństwo, przyjaciela, to taka miłość jest naturalną i nie przynosi żadnych zasług u Boga, bo jest wypływem naturalnych uczuć twoich. Wszak i ptak kocha swą połowicę i swe pisklęta, znosi im żywność, okrywa je skrzydłami, i kotka pieści swoje młode i znosi im pożywienie. Pan Bóg miłuje nas i pragnie naszego zbawienia, a zbawienie bez zasług być nie może, przeto rozkazaniem o miłości nieprzyjaciół nastręcza nam sposobność przymnożenia sobie zasług na żywot wieczny. 

 

Co za sztuka miłować tego, do którego nas serce pociąga? Ale miłować takiego, od którego nas serce odpycha i gdzie samemu sobie zadawać trzeba gwałt, to jest sztuka. A tej sztuki bez łaski Boskiej dokazać nie można, bo miłość nieprzyjaciół jest owocem łaski. Jeżeli zatem Zbawiciel rozkazuje miłować nieprzyjaciół, a bez łaski jest niepodobna, to nam i łaski da, tylko prosić, a prosić gorąco: „bo kto prosi, temu bywa dane“, zapewnia Zbawiciel, bo jakożby nam odmówił łaski do tego, co sam czynić rozkazuje? Inaczej wychodziłoby na to, że nam Pan Bóg rozkazał miłować nieprzyjaciół, co przechodzi i jest przeciwnym naszej naturze, a nie chciałby nam w tym dopomóc łaską swoją. Tak myśleć nie wolno.

 

Zastanówmy się teraz, skąd między ludźmi ta ciągła nienawiść, złość, a czasami i zemsta, jakby jeszcze żyjąc, już byli w piekle po uszy, gdzie szatani i potępieńcy wiecznie się nienawidzą i przeklinają? Pycha, chciwość, łakomstwo, zazdrość, to źródłem nienawiści pomiędzy ludźmi. A tak można nieraz słyszeć: Ja go mam miłować, a on mi w polu szkodę zrobił i zawsze mnie krzywdzi, a gdym się uskarżał, to mnie jeszcze oklął i kijem pogroził ?
Odpowiedź: Wierzę, że to nie jest przyjemnym. Prawo ludzkie na to powiada: skarż go. Pan Jezus zaś powiada: „Jeżeli się brat twój z tobą prawem rozpiera, a chce ci wziąć suknią twoją, puść mu i płaszcz“, — co znaczy: znoś w cierpliwości krzywdę.

W dzisiejszej Ewangelii rozkazaniem o miłości nieprzyjaciół, dużo od nas Zbawiciel wymaga, bo przytłumienia własnych uczuć, pokonania miłości własnej – słowem, wymaga Zbawiciel po nas zadania sobie gwałtu wewnętrznego, jeżeli tego potrzeba do miłości nieprzyjaciół. Dużo wprawdzie wymaga, ale też za to bardzo dużo obiecuje, bo obiecuje „Synowstwo Boże”, abyście byli „synami Ojca waszego niebieskiego”. Czyż dla najwyższej godności „Synostwa Bożego” nie warto coś i pocierpieć? Chcesz zatem dostąpić najwyższej godności w niebie, chcesz abyś się naprawdę zwał i był synem Ojca niebieskiego, to trzeba coś i poświęcić.

Jeżeli tu na świecie dostają niektórzy ludzie ordery i krzyże zasługi i tytuły barona, hrabi, książęcia… to oni się czymś zasłużyli ojczyźnie i sprawie publicznej, na przykład poświęceniem zdrowia, pracy lub majątku. A ty byś chciał za darmo otrzymać nie tytuł tylko, ale rzeczywiste Synostwo Boże? O nie. „Królestwo niebieskie gwałt cierpi i gwałtownicy je porywają”. Trzeba zatem miłość własną przydusić, a zemstę i nienawiść ubić zaraz w zarodzie. I aby ci raz tę
sprawę z duszą twą ułatwić, daję ci następującą radę: Jeżeli cię złość rozpalać pocznie, spojrzyj w tej chwili w górę w niebo, a pomyśl sobie tak: Zażywam najwyższej godności synostwa Bożego… tam w górze mój Ojciec niebieski, tam moja rola i mój dom i moje dziedzictwo, i moja ojczyzna… tu ja tylko po tej ziemi przechodzę jak wędrowiec; co mam o taką bagatelkę w porównaniu z wiecznością troszczyć i gniewać się, szkoda zdrowia, dziś sieję, dziś pracuję, a kto inny żąć i pożytek za mnie weźmie.

 

  • Inni znowu mówią: Ja mam go miłować, a on mnie niesłusznie procesuje, chce mi wydrzeć mój grunt. Proszę tylko o cierpliwość, znajdzie się tu i na to odpowiedź: Chociażby i tak było, że ci grunt podstępem wydarł, czyż go koniecznie masz za to nienawidzić? I owszem twój krzywdziciel sprostował ci jeszcze drogę do Nieba.

Na przykład: Doczekacie się tego, że na obydwóch was przyjdzie godzina śmierci. Ty umierasz i on umiera. Któremu z was przy śmierci będzie lżej, a po śmierci lepiej? czy tobie pokrzywdzonemu, czy jemu, który cię skrzywdził? Łatwo zgadnąć. A ta chwila nastąpi! Gdybyś twoją krzywdę mierzył miarą na doczesność, to wierzę, że to gorzko i przykro. Ale my musimy wziąć inną miarę, miarę na wieczność, bo tylko ta jest prawdziwą, a na tedy wszystko się wywróci na wspak. Zbawiciel powiedział: „że w domu Ojca mojego jest wiele mieszkań”, a zatem i dla ciebie zgotowane tam mieszkanie, i coś więcej stokroć lepszego, niż kawał gruntu na tej ziemi.
Po cóż się zatem martwić i nienawidzić i mścić się nad bliźnim, jeżeli nam wydrze dom, grunt lub suknie, kiedy my w drodze jakby tylko na noclegu. A na noclegu, jak zwykle, choć tam człowiek i biedy podżyje, i twardo, i zimno, i niewygodnie prześpi, toć to przecież tylko nocleg. A gdy zaświta dzień wieczności, to jest, gdy się uwidzimy w domu Ojca naszego niebieskiego, to te wszystkie cierpienia nasze, któreśmy tu na świecie z woli Boga ponosili, staną się dla nas miłym przypomnieniem i spotęgują nasze szczęście.

  • I znowu mówią ludzie tak: Ja bym go jeszcze miłował za to, że on (lub ona) niewinnie mnie czerni, obmawia i honor mi szarpie, i gdzie tylko może, kąsa mnie swym językiem, na to serce się oburza,— Tu już prawda, że się serce oburza. Właśnie w tym zasługa i zapłata, że się oburza; bo tu jest praca nad sobą i walka ze sobą, a jeżeli pokonasz twą złą naturę, toś wygrał, i otrzymasz według zapewnienia Zbawiciela zapłatę wielką, otrzymasz synostwo Boże i dziedzictwo w niebie, Bóg ci będzie Ojcem, a ty Mu synem.Zresztą wziąwszy mądrze na uwagę, to nie ma sobie tak bardzo brać do głowy i martwić się o to. Jeżeli twoje sumienie jest czyste i unikasz pozoru do grzechu i nie dajesz nikomu okazji do obmów, to chociaż cię i złe języki obmawiają, nic sobie z tego nie rób, jeżeli’ tylko tam w górze o tobie dobrze mówią. I to także trzeba wiedzieć, że obmowa, oszczerstwo, jest to broń obosieczna, która zwykle samego obmówcę trafia i jem u samemu stokroć więcej szkodzi, niż oczernionemu.

Nie bez przyczyny przytacza nam Kościół Ewangelią o miłości nieprzyjaciół zaraz na początku postu. Albowiem w tym czasie będziecie błagali Boga o zmiłowanie nad wami. „Okaż, Panie, miłosierdzie Twoje nade mną biednym grzesznikiem ! Zmiłuj się, a udziel mi ducha do prawdziwej pokuty! Zmiłuj się, a przebacz ! Oto i ja dla miłości Twojej nie tylko przebaczyłem bliźnim moim, ale im, według sił moich, czynić będę dobrze“! 

Oto, mniej więcej taki byłby układ prośby, jaką zaniesiesz do Boga. A ten układ zrobiony według woli Boga, przeto prośba musi ci wyjednać to, o co prosisz. Ale to, co w tej prośbie stoi, musi być prawdziwym, inaczej prośba, jako oparta na fałszu i obłudzie, będzie odrzuconą.

 

Żadna matka, nawet taka, co aż do przesady kocha swe dziecko, nie jest o jego dobro tyle i tak troskliwą, jak Zbawiciel o nasze zbawienie. Mogliśmy się o tym przekonać z przykazania o miłości nieprzyjaciół: Wszystkich kocha, wszystkich chce zbawić, wszystkim przynosi pokój, jedność, zgodę i miłość, i do tego jeszcze zapłatę w niebie. Równie dobitnie widzimy miłość Zbawiciela ku nam w przykazaniu o jałmużnie. Oto jak uczy w dzisiejszej Ewangelii: „Ale gdy ty czynisz jałmużnę, niechaj nie wie lewica twoja, co prawica twoja czyni“.

I dlaczegóż to Zbawiciel rozkazuje czynić jałmużnę w skrytości? Pytasz dlaczego?  Na wszystko jest jedna i ta sama odpowiedź: Bo nas miłością, Boską miłuje. Rozważ to: Jeżeli czynimy jałmużnę w skrytości, to czynimy to dla Boga, raczej dajemy jałmużnę samemu Bogu Jezusowi, który wyrzekł: Ubogi, to ja; co dajecie ubogiemu, to mnie dajecie.
Jeżeli zatem dajemy jałmużnę dla Boga i Bogu, to rozumie się, będzie zapłata od Boga. Gdybyśmy zaś jałmużnę dawali dla oka ludzkiego, toby nas świat pochwalił, i to byłoby już zapłatą. Ale taka zapłata ludzka, to bardzo licha, a Pan Jezus jako nasz miłośnik i rzecznik, który wobec Ojca swego niebieskiego zawsze naszą trzyma stronę, chce, aby nam Ojciec niebieski dobrze zapłacił, przeto nie każe nam upominać się o zapłatę u ludzi, którzy licho płacą, tylko u samego Boga, który jest bogaty we wszystko, a jak płaci, to już płaci dobrze.

Ale i ubodzy lepiej na tym wychodzą, jeżeli jałmużna dzieje się w skrytości. Bo i taki, co jest skąpy i łakomy, jak sobie pomyśli, że to, co daje ubogiemu, tyle znaczy, jakby dał samemu Panu Jezusowi, to przezwycięży swe skąpstwo i da, myśląc sobie: Pan Bóg mi za to stokrotnie zapłaci.

Jak tu nie podziwiać dobroci i mądrości Boskiej Zbawiciela naszego w nauce tej o jałmużnie! Komu z ludzi na świecie wpadłoby kiedy do głowy, żeby nauką z dwóch wierszy się składającą, zaszczepił i ugruntował po całym świecie litość i miłosierdzie pomiędzy ludźmi, a tym samym z gruntu przeistoczył świat cały? Kim poznano Chrystusa Pana, tę wcieloną Dobroć i Miłość, świat pogardzał i poniewierał ubóstwem, a ubogi wobec bogatych częstokroć mniej znaczył, niż pies uliczny. Miliony ludu przyciskało ubóstwo i wszelka nędza, a z nią liczne cierpienia i boleści. A jeżeli bogaty podał kawałek chleba ubogiemu swemu niewolnikowi, to wcale nie z litości, ale tylko na to, aby z głodu nie umarł, bo któżby na niego pracował ?

Po Bosku ujął się Chrystus Pan za ubogimi, bo rozkazał, aby jałmużna działa się w skrytości; a tak kilku słowy nadał On całkiem inny kierunek dawanej jałmużnie, zaczem tak ubodzy, jak i ich dobrodzieje niepojęcie wiele zyskali. Otóż poddał Chrystus Pan jałmużnę pod kontrolę wszystko widzącego i wszędzie przytomnego Boga i na taki sposób uczynił ją powszechną. Jak Bóg jest wszędzie i zawsze, i ubodzy są wszędzie i zawsze, tak i jałmużna stała się teraz wszędzie i zawsze, aby mogła skutecznie zaradzić ubóstwu powszechnemu.

Gdyby jałmużnę dawano w tym celu, aby ludzie widzieli i pochwalali, to ubodzy bardzo źle wyszliby na tym, albowiem dla względów ludzkich mało kto znalazłby się taki, aby jałmużną uszczuplał swój majątek. Ale bodziec taki, że co się daje ubogiemu, tyle znaczy jakby się dawało samemu Bogu, silny jest i najtwardsze serca do litości ponudzić musi.

A tak ten miłośnik rodu ludzkiego grzesznego Jezus Chrystus wszystkich nas chce zbawić, dobrocią i mądrością swą przemienia złe w dobre, niezgodę w jedność braterską, nienawiść w miłość, a za lichy dar jałmużny, która i tak nie jest naszą własnością, obiecuje królestwo niebieskie.

Płacz i ty duszo, wszak ta śmierć dla ciebie! – Droga Krzyżowa

DROGA KRZYŻOWA – Piękne rozważania o. K. Antoniewicza 1923 r.


Ks. Feliks Gondek – Rozmyślania nad ewangeliami każdego dnia Wielkiego Postu. Dla zbudowania i uświęcenia ludu chrześcijańskiego. Kraków. 1888

 


ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Create a website or blog at WordPress.com

%d blogerów lubi to: