O skutkach miłości Bożej
I.
Bóg dał nam wolną wolę i zostawił nam władzę nad skłonnościami naszego umysłu i serca; współdziałając jednak wiernie z łaską Bożą, możemy niemi dobrze, to jest podług myśli Bożej pokierować. W zakres tych skłonności zaliczamy: nasze myśli i intencje, pragnienia i uczucia, projekty i czyny. Zastanówmy się zatem, w jaki sposób za wpływem miłości Bożej, naturalnie nie odrazu, ale powoli, stosownie do wzrastającej w nas tej miłości, moglibyśmy wszystkie myśli, uczucia i sprawy nasze udoskonalić.
Jeżeli rzeczywiście kocham Boga, wszystkie moje myśli, zamiary, pragnienia, będą mieć wyłącznie na celu Boga i to tylko, co się do Jego chwały odnosi; On też będzie najmilszem mojem zajęciem, przedmiotem moich rozmów, i drugich mówiących o Nim, z największą radością słuchać będę. Staraniem mojem będzie obecność Jego nieustannie w sercu mem zachować i zwracać się doń myślą jako do źródła wszelkiego dobra; unikając zarazem wszelkich myśli niepotrzebnych, które albo mój umysł nadto rozpraszają, odwracając go od Boga, lub też zbyt żywo przywiązują do stworzeń, albo wreszcie bezpożytecznie zabawiają.
Jeżeli rzeczywiście kocham Boga, wszystkie moje uczucia i pragnienia, Jemu wyłącznie będą poświęcone. Nie zniosę i nie ścierpię nic takiego w sercu mojem, co by tę miłość dzieliło, nie dopuszczę żadnego przywiązania wbrew woli Bożej; żadnych uczuć, które by osłabiały, lub przeszkadzały mi w rozwoju miłości mej ku Bogu.
Zastanówmy się nad tym głębiej. Nie dopuszczając uczuć wbrew woli Bożej, mam tem samem wstręt do wszelkich niegodziwych i niebezpiecznych przywiązań; chroniąc się tych które mogłyby miłość Bożą we mnie osłabić, oddalam się od wszelkich uczuć niepotrzebnych i płochych; unikając wreszcie tego wszystkiego, co mogłoby stanąć na przeszkodzie w rozwoju mojej ku Bogu miłości, daję tem dowód prawdziwej ofiary i poświęcenia, bo wyrzekam się dla Boga wszelkich godziwych nawet i dozwolonych przywiązań, lub też je przez miłość Bożą podnoszę i uświęcam.
Jeżeli kocham Boga, nie potrafię i nie zdołam żywić żadnych zamiarów, które by wprost lub też ubocznie do Jego nie zmierzały chwały. Nie potrafię nic takiego uczynić, coby się Bogu niepodobać mogło. I nie dość na tem; staraniem mojem będzie czynić zawsze to tylko, co się Bogu podoba. Nie zdołam bowiem nigdy osiągnąć tego szczytu doskonałości, do którego dążyć jestem obowiązany, jeżeli miłość Boża nie będzie główną i jedyną pobudką wszystkich moich myśli, słów i uczynków ; jeżeli nie poddam się najzupełniej pod jej panowanie, widząc w niej źródło i cel jedyny wszystkich moich zabiegów.
Chcąc oczywiście kochać Boga, nie wystarcza posiadać miłość bezczynną i martwą, którą Bóg wlewa w dusze nasze, jako podstawę do miłości czynnej, praktycznej. Dziecię po Chrzcie świętym także tę miłość posiada, a jednak nikt twierdzić nie może, że ono już kocha Boga.
Przez miłością czynną rozumiemy owe praktyki, akty myśli, woli i uczynków za pomocą których objawiamy naszą miłość ku Bogu. Jeżeli ich nie spełniamy, znakiem to jest, że Boga nie kochamy wcale : gdy zaś wypełniamy je rzadko i niechętnie, to i miłość nasza ku Bogu jest słaba;
lecz gdy zaczynamy praktykować to ćwiczenie i pragniemy duszą całą coraz bardziej w niem postępować, to możemy mieć nadzieję, że rzeczywiście i prawdziwie Boga kochamy; a przy wiernej i wytrwałej pracy, ta miłość z dniem każdym pomnażać się będzie.
II.
Jak w poprzednim punkcie rozważaliśmy o wypadkach, zależnych od naszej woli, w których możemy dawać Bogu dowody naszej ku Niemu miłości; tak również zdarzają się okoliczności najzupełniej od nas niezależne, któremi Bóg rozporządza, a które także mogą nam posłużyć do praktycznego ćwiczenia się w miłości naszej ku Panu Bogu.
Najpierw więc rozumieć tu mamy to wszystko, co w chodzi w zakres wyroków Opatrzności Boskiej.
Jeżeli miłość moja ku Bogu jest szczera i prawdziwa, wszystkie Jego względem mnie zamiary i rozporządzenia przyjmę ochotnem sercem; i zgodzę się bez szemramia i skargi z Jego świętą wolą, nie starając się w cale z pod tej woli usuwać lub wyłamywać.
Jest to szerokie i rozległe pole, dostarczające nam nieustannych, a częstokroć bardzo trudnych sposobności, do ćwiczenia się w zaparciu się siebie, a w zgadzaniu się z wolą Boga; szczególnie dla osób żyjących w świecie.
Skąd pochodzą te bunty wewnętrzne, te nieustanne skargi i narzekania, tak bogatych, jak i ubogich, wielkich tego świata, jaki maluczkich, zdrowych i chorych; wszyscy utyskują i pragną się wyłamać od nieszczęść, niedoli, kłopotów i cierpień, którym w szystkie podlegają stany? Skąd pochodzą te ciągłe sprzeczności i zawody, niedościgłe marzenia i wieczne nieukontentowanie i niezadowolenie z obecnego stanu rzeczy, całego niemal świata?
Chcąc zbadać przyczynę u jej źródła, łatwo się przekonamy, że powodem wszystkiego jest brak miłości dla Boga.
Kto szczerze a prawdziwie kocha Boga, ten na wzór Joba, będzie Mu dziękować, wielbić Go i czcić zarówno w szczęściu jak i w przeciwnościach; przyjmie z rąk Bożych tak samo chętnie zło jak i dobro; a wola jego zawsze i nieustannie woli Bożej poddana, i nie mająca żadnych wyłącznych, osobistych pragnień, rozporządzeniom Bożym w danym razie żadnego stawiać nie będzie oporu. Co najwięcej, zachwieje się i zatrwoży pod pierwszem wrażeniem niespodziewanych, a ciężkich doświadczeń losu; lecz niebawem do zwykłego wewnętrznego spokoju powróci.
Czy praktykowałem w ten sposób miłość Bożą? Czy umiałem zawsze zachować świętą obojętność, w różnorodnych wypadkach mego życia?
W szczerej odpowiedzi na te dwa pytania znajdę najlepszy dowód, co do stopnia mojej miłości względem Pana Boga.
Następnie drugą okolicznością zupełnie od nas niezależną, są te wypadki, które wchodzą w zakres Opatrzności nadnaturalnej, spraw czysto duchowych, dotyczących naszego uświątobliwienia, które Bóg zsyła nam w czasach i miejscach, częściej lub rzadziej, stosownie do potrzeb naszej duszy; rozmaite łaski, których podług Swej woli Bóg nam udziela i odbiera, bez jakiegokolwiek udziału z naszej strony, wyłącznie tylko według Swego upodobania i najmędrszych wyroków Swoich.
Również łaski nadzwyczajne, których Duch święty w sposób tajemniczy, nam zupełnie nieznany, udziela i szafuje w miarę Swych upodobań; pokusy, rozmaitego gatunku i rodzaju, mniej więcej gwałtowne i długotrwałe, które nas dręczą i przygniatają o tyle, o ile Bóg na to zezwala, i od których On jeden tylko uwolnić nas może; różne krzyże i cierpienia duchowne, którymi droga życia wewnętrznego obficie jest zasłana; nie są one z naszego własnego wyboru, lecz pochodzą wprost od Boga, w tym celu, abyśmy za ich pomocą wyniszczyli w sobie do szczętu wszelkie odcienia miłości własnej.
Wreszcie słodycze i pociechy niebieskie, które, choćbyśmy ich jak najbardziej pragnęli, nigdy nie przychodzą na zawołanie nasze, a nawet zatrzymać ich dłużej nie jesteśmy w stanie, lecz znikają i powracają zupełnie niezależnie od naszej woli; wszystkie na koniec losu koleje i nieustanne zmiany, któremi utkane jest życie wewnętrzne duszy Bogu oddanej.
Takie to chwile dają nam najlepszą sposobność, do ćwiczenia się w miłości Boskiej i do wyrobienia w nas hartu duszy.
Nie zapominając o własnem uświątobliwieniu, w każdym życia wypadku, przede wszystkiem powinniśmy zwracać uwagę na chwałę Bożą i wszystko ku temu celowi kierować, a tem samem rozbudzać w sercach naszych coraz gorętszą miłość ku Bogu;
powinniśmy pamiętać, że Bóg, Istota najmędrsza i najdoskonalsza, wybiera i zsyła nam środki, najodpowiedniejsze do naszych obecnych potrzeb, że pragnąc naszego zbawienia, bez porównania skuteczniej i goręcej od nas samych, najniezawodniej nam to zbawienie zapewni, jeżeli nie opierając się Jego zamiarom i wiernie współpracując z łaskami, których nam udziela, we wszystkiem zresztą zdamy się najzupełniej na Jego świętą wolę i bezwględnie Mu zaufamy; że wreszcie jako nieskończenie sprawiedliwy i dobry, chce i może nam pomóc i dopełnić to wszystko, czego nam brakuje i w czem przez nieudolność naszą sami sobie żadną miarą wystarczyć, nie jesteśmy w stanie; i bez wątpienia dopełni, jeżeli tylko przez naturalny popęd i własnej woli zachcianki, nie popsujemy Jego zamiarów i przeszkód stawiać Mu nie będziemy.
Jednem słowem miłość ku Bogu ma tę nadzwyczajną i nieocenioną korzyść, iż przyczyniając Bogu chwały, jednocześnie nas uświątobliwia, zapewnia nam zbawienie i w tem życiu jeszcze napełnia serce nasze niewypowiedzianem szczęściem i tym sposobem tylko łączność z Bogiem i zupełne zdanie się na Jego świętą wolę, dać nam jest w stanie.
Następnie, jeżeli Bóg to nasze przekonanie moralne na jakiś czas usuwa, to czyni to w tym celu, aby nas od zaniedbania dalszej pracy dla Jego chwały i od zarozumiałości uchronić; a także i dlatego, abyśmy Mu z większą bezinteresownością i czystością uczuć służyli.
Zresztą miłość łagodzi i uspakaja wszelki niepokój i trwogę co do nas samych, tak w obecnej chwili jaki w przyszłości; wzbrania próżnych i niebezpiecznych badań tajemnych wyroków Bożych, potępia naganne i zbyteczne zabiegi miłości własnej, która chciałaby wszystko przeniknąć i wszystkiego dociec; jednem słowem, każe nam o sobie zapomnieć, a natomiast utwierdzić się w tem głębokiem i gruntownem przekonaniu, że jakikolwiek los spotka nas w przyszłem życiu, jeżeli na miłości opierać się będziemy, niepodobna aby nam nieszczęście grozić miało.
Nic nas zatem drogiego skarbu miłości Bożej pozbawić nie zdoła, jeśli tylko nie stracimy go sami z własnej winy i woli; dusze prawdziwie kochające Boga, samo wspomnienie podobnego przypuszczenia dreszczem trwogi przejmuje i wolałyby najsroższe cierpieć męczarnie, jak całem przeświadczeniem zezwolić na tak olbrzymią stratę; trwając w tem usposobieniu możemy mieć najlepszą i najpewniejszą rękojmię, że nas to nieszczęście na pewno ominie, choćby najstraszniejsze i najgwałtowniejsze pokusy prześladowały nas do końca życia.
Wtedy to w uniesieniu radości wolno nam będzie w raz ze świętym Pawłem powtórzyć: „Wiem na pewno, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani chwila obecna, ani też przyszła, słowem żadna rzecz na świecie, od miłości Bożej oderwać mnie nie może!”
Temi słowy wyrażają uczucia swoje w godzinie śmierci, lub też i podczas życia jeszcze wobec najbliższego otoczenia, dusze świątobliwe, które miłość przez liczne doświadczenia i ciężkie próby, oczyściła jak złoto w ogniu ze wszelkich poruszeń miłości własnej. Kiedyż doczekam się tej chwili, abym mógł z tem samem głębokiem przekonaniem i prawdą te słowa powtórzyć?!
Pozostałe części Rozmyślań o miłości Bożej: TUTAJ
Ks. Jean Nicolas Grou T. J. – Rozmyślania o miłości Bożej. Warszawa 1910.
Skomentuj