ROZWAŻANIE
SIEDMIU BOLEŚCI MATKI PRZENAJŚWIĘTSZEJ.
Czwarta Boleść.
MARYA SPOTYKA JEZUSA NA GORĘ KALWARYI WIEDZIONEGO.
Aby pojąć boleść Maryi przy śmierci Jezusa, potrzeba, mówi Bernard święty, zastanowić się nad miłością Tej Matki przenajświętszej do swojego Syna.
Każda matka na widok cierpienia dziecka swojego, cierpi tak, jakby to cierpienie ją samą dotykało. Dlatego gdy do Pana Jezusa przystąpiła była niewiasta Kananejska, prosząc Go aby uwolnił jej córkę od złego ducha który ją był opętał, nie nad nią lecz nad samą sobą wzywała litości Zbawiciela. Zmiłuj się nade mną Panie Synu Dawidów, woła, córka moja od szatana ciężko dręczona jest (Mat. XV. 22.)
Lecz któraż kiedy matka kochała tak swoje dziecię, jak Marya kochała Jezusa?
Był to Syn Jej jedyny, Syn, w którym wszelka pełność łask i świątobliwości jak w źródle swojem jaśniała, dziecię tyle łez, trosk i trudów Ją kosztujące, Syn i Bóg razem, na to właśnie z nieba na ziemię zstępujący, aby w każdem sercu zapalić ogień swojej miłości, jak to sam razu pewnego wyraził, mówiąc: Przyszedłem puścić ogień na ziemię, a czegóż chcę, jeno aby był zapalon (Łuk. XII. 43). Miarkujmyż, jakiej siły nabrać musiał ten ogień miłości w samej Matki Zbawiciela sercu, tak wolnem od wszelkiego innego ziemskiego uczucia, i tak zdolnem aby uczucie macierzyńskie do najwyższego stopnia w niem wzrosło.
Toteż Marya tak kochała Jezusa, że, jak to w objawieniu świętej Brygidzie, powiedziała: „Miłość moja ku mojemu Synowi była tak wielką, że skutkiem tego uczucia Jego serce i moje, stały się jednem sercem.”
Błogosławiona uczuć Jezusa i Maryi wspólność, która Ją uczyniła najdoskonalszą istotą jaka kiedy istniała i istnieć może, lecz która w chwili męki Pańskiej to uczucie niezrównanej Jej do Pana Jezusa miłości, zamieniła na niezrównaną boleść, i morzem goryczy zalała Jej serce, tak dalece, że według świętego Bernarda: wszystkie boleści i smutki świata całego razem wzięte, nie mogłyby wyrównać boleści Maryi (Bernard. Tom. 3- 5. 45).
W czem najmniejszej nie ma przesady, bo jak to znowu uważa święty Wawrzyniec Justynian: im silniej Marya kochała Jezusa, tem głębiej mieczem boleści przy Jego męce ranioną została; tem większy ogarnął Ją smutek, szczególnie w chwili, gdy przenajdroższego Syna swojego spotkała obciążonego krzyżem i na górę Kalwaryi, gdzie Go okrutnie zamordować miano, wiedzionego. Ten to był czwarty miecz boleści przenikający Jej duszę, nad którym zastanowimy się nieco.
Przenajświętsza Panna objawiła Brygidzie świętej, ze gdy już zbliżał się czas w którym rozpocząć się miała męka Pańska, oczy jej ciągle łzami sio napełniały; a przewidując na jak okropne cierpienia Syna swojego patrzeć będzie wkrótce, częstych doznawała mdłości i ucisków wewnętrznych, jakie się przy konaniu doznają (Obja. ś. Brig. l. 10.).
Na koniec nadszedł był dzień ów okropny, i Jezus idąc na śmieć rozłączył się z Matką swoją przenajdroższą zalaną łzami, święty Bonawentura wyobrażając sobie co Marya podczas nocy poprzedzającej ukrzyżowanie Zbawiciela ucierpieć mogła, tak się do Niej odzywa: „ani na chwilę sen nie zbliżył się do powiek Twoich, i gdy inni w domu spoczywali, Tyś czuwała płacząc, modląc się i dosłownie spełniając ono proroctwo Jeremiaszowi: Płacząc płakała w nocy,- a łzy jej na czeluściach jej, nie masz ktoby ja cieszył ze wszech jej miłośników (Tren. 1. 12).
Nad rankiem przystąpili do Niej uczniowie Pańscy, jeden po drugim przynosząc różne o Chrystusie Panu wiadomości, a jedna nad drugą smutniejsza, boleśniejsza, coraz głębiej raniąca serce nieszczęśliwej Matki. Jedni opowiadali Jej ze szczegółami co spotkało Jezusa u Kaifasza, drudzy jakiemi obelgami okrytym był w pałacu Heroda. Nakonicc nadszedł Jan święty oznajmiając, że niegodziwy Piłat po okrutnem ubiczowaniu Chrystusa, skazał Go na śmierć krzyżową.
A mówimy, niegodziwy Piłat, bo jak się wyraża Leon święty, ten sędzia nikczemny, temiż ustami któremi ogłasza niewinność Jezusa, wydaje razem wyrok śmierci na Niego. O! Matko boleści pełna, zawołał wtenczas do Niej Jan święty: „Syn Twój już na śmierć skazany, i oto w tej chwili dźwiga krzyż swój idąc na Kałwaryą. A niosąc krzyż sobie, wyszedł na one miejsce, które zowią Golgota (Jean. YIX. 7). Jeśli przeto chcecie widzieć Go jeszcze i ostatnie oddać Mu pożegnanie, pójdźcie na drogę którą przechodzić będzie.”
I niezwłocznie Marya wychodzi z Janem świętym, a po znakach krwi śledząc drogę którą się Syn Jej udał. jak to sama świętej Brygidzie objawiła, ledwie żywa przebiega ulice Jerozolimskie: „Po śladach krwi Syna mojego, mówiła, poznawałam którędy przeszedł; gdzie bowiem stąpił, ziemia krwią zbroczoną była” (Objaw. św. Brygidy ks. IV. rozdz. 17). Tu Święty Bonawentura w rozmyślaniach swoich nad męką Pańską, powiada, że przebiegłszy kilka ulic, a nie mogąc dogonić orszaku towarzyszącego Zbawicielowi wiedzionemu na Kalwaryę, Marya zwróciła się na krótsze uboczne ścieżki, aby wyprzedzić wszystkich i stanąć w miejscu gdzie Jezus miał przechodzić. Tam najżałośniejsza Matka, mówi Bernard święty, z prowadzonym na śmierć Synem się spotyka. O! cóż za rozdzierający serce macierzyńskie widok się Jej przedstawił! Ileż tam bluźnierskich zniewag miotanych na Zbawiciela, obiło się o Jej uszy! Jakiej boleści doznawała widząc gwoździe, młotki i wszystkie narzędzia męki niesione przez oprawców przed Jezusem postępujących! Co cierpieć musiała za każdem nowem powtarzaniem wyroku śmierci, przy głosie trąb w różnych miejscach przebywanych, ogłaszanym!
Ale wszystko to niczem było w porównaniu tego, co doznała ujrzawszy nareszcie i samego Jezusa! Zbroczony krwią sączącą się z pod korony cierniowej i bezustannie twarz całą zalewającą, okryty ranami od stóp do głowy po biczowaniu, które w niektórych miejscach do żywych kości ciało podrywało, niosący na barkach ciężkie drzewo krzyża ogromnego i od wielkiego osłabienia i znużenia, chwiejący się pod niem często upadający: takim w tej chwili okazał się oczom tej Matki Syn Jej najdroższy! Marya patrzy na Niego; z uczuciem najwyższej boleści wlepia w niego wzrok swój macierzyński i oczom własnym nie wierzy; zaledwie Go poznać może: I widzieliśmy Go i nie było na co pojrzeć (Is. I. 19), albowiem rany i zewsząd sącząca się krew tak powierzchowność Zbawiciela zmieniły, że wyglądał jakby cały trądem okryty, według przepowiedni proroka: a myśmy Go poczytali jako tredowatego (Is. I. 3. 4.); wydawał się jakby twarz miał zakrytą, stosownie do onego proroctwa: I jakoby zasłoniona twarz Jego, i wzgardzona, zkąd animyśmy Go mieli znać (Ibid.).
Ale oczy Matki omylić się nie mogły: na pierwsze spojrzenie Marya poznała „Jezusa! O! jakaż wtenczas, powstać musiała, mówi święty Piotr z Alkantary, w sercu Matki Przenajświętszej walka, uczucia miłości macierzyńskiej z uczuciem przerażenia i obawy! Miłość nagliła Ją aby patrzeć na Jezusa, przerażenie i obawa zmuszały Ją odwrócić oczy od tak rozdzierającego Jej duszę widoku. Lecz w tejże chwili (jak to miała sobie objawionem święta Brygida) Zbawiciel przetarłszy krople krwi zasłaniającej Ma oczy, spojrzał na Maryę wglądającą się także w Niego, i w tem wzajemnem Syna i Matki spojrzeniu, serca Ich, jakby jedną strzałą przeszyte, morzem boleści zalane zostały!…
Każda inna matka nie byłaby zdolna przeżyć boleści serca, jakiej wtenczas doznała Matka Przenajświętsza; lecz, że jak to słusznie uważa ojciec Suarez, nie przystawało aby Matka Zbawiciela, chociażby na chwilę od zmysłów odeszła, więc Marya nawet nie omdlała, a cudowną siłą wsparta, postępowała dalej za Jezusem, doznając boleści na duszy takiej, od której każdy inny tysiąc razy byłby skonał.
Przybliżywszy się do Syna, chciała Go uściskać, lecz otaczająca Go straż odtrąciła Ją z pogardą. Wtenczas Marya starając się tylko być jak najbliżej Zbawiciela, postępowała za nim spokojnie.
O! Panno Przenajświętsza! dokąd dążysz? Czyż aż na Kalwaryą chcesz towarzyszyć Synowi Twojemu? Czy chcesz patrzeć na całą mękę Jego i śmierć na krzyżu, aby się na Tobie spełniły te słowa Pisma świętego: I będzie życie twoje, jakoby wiszące przed tobą (Deuth. 28. 65). Wstrzymaj się, o! wstrzymaj Matko bolesna! po co tak przymnażać sobie boleści, nie mogąc już w niczem ulżyć Synowi. Jeśli dalej towarzyszyć Mu będziesz, cała męka Jego i na Ciebie się zwali, a tym sposobem i Jego cierpienia podwoi: krzyż Syna Ciebie, a Twoja boleść Syna Twego, gorzej od krzyża prawdziwego krzyżować będzie! Lecz nic Maryą wstrzmać nie mogło, idzie ślad w ślad za Jezusem, wiedząc jaka męka, przy męce Syna, na Kalwaryi Ją czeka; idzie za Jezusem, aby z Jego ofiarą i swoją ofiarę złożyć! „Wtenczas Marya, mówi Wilhelm święty, niosła także swój krzyż i postępowała za Jezusem, aby razem z nim ponieść boleści ukrzyżowania” (S. Wilh. in Cantt. 7).
Rozmyślając nad tą chwilą święty Jan Złotousty, tak się odzywa: Jakżeż to! gdy na turniejach zwierzęcych, widok lwicy nieodstępującej lwiątka gdy je na pastwę rozjuszonym bykom rzucają, litość w nas obudzą, a rozpamiętywując boleść jakiej Matka doznała, towarzysząc Synowi wiedzionemu na śmierć okrutną, serce-by się nam nie miało zakrwawić?
Starajmyż się współubolewać nad tą boleścią Maryi; łączmy się z nią w tej Jej pielgrzymce bolesnej na górę Kalwaryi, dźwigając z cierpliwością i poddaniem się woli Boskiej wszelkie krzyże, jakie na nas zesłać spodoba się Panu.
Dlaczego, pyta Chryzostom święty, Jezus sam znosząc inne cierpienia, gdy krzyż swój dźwigał, przywołał do pomocy Cyrenejczyka, jak to nam opowiada Ewangelia święta? Oto, aby nas nauczyć, odpowiada tenże Doktor święty, że
nie dość nam krzyża który Chrystus dźwigał, jeśli z Nim razem naszych własnych krzyżów, tak jak on swój, nieść nie będziemy. Sam krzyż Zbawiciela nie zbawi nas, jeśli własnego aż do śmierci cierpliwie znosić nie będziemy.
Przykład.
Razu pewnego objawił się Zbawiciel siostrze Dyomirze zakonnicy we Florencji, i rzekł do niej: „Pamiętaj o mnie i miłuj mnie, a ja będę pamiętał o tobie i będę cię miłował.” I mówiąc to, podał jej bukiet kwiatów i krzyż, na znak, że wszelkim pociechom jakich doznają święci na ziemi, muszą towarzyszyć krzyże—Krzyż jednoczy duszę z Bogiem. Święty Hieronim Emilian będąc żołnierzem i wiodąc życie wcale nieprzykładne, w jednej z potyczek wzięty do niewoli, osadzony został przez nieprzyjaciół w odosobnionej wieży. Wśród samotności jakiej tam zażywał tknięty łaską Bożą, postanowiwszy poprawić się, uciekł się do pośrednictwa Matki Przenajświętszej, czcząc Ją szczególnie jako Matkę bolesną. Odtąd wsparty Jej opieką wiódł życie świętego. Dnia pewnego widział w objawieniu zgotowane dla niego miejsce w niebie. Stał się założycielem nowego Zakonu, zszedł z tego świata
śmiercią błogosławionych, i w końcu w poczet świętych kanonizowany przez kościół policzony został.
MODLITWA.
O! Maryo Przenajświętsza! jakżebym odtąd mógł się wzbraniać od dźwigania krzyża mojego, gdy oto widzę, że Jezus i Ty obok Niego, aby mnie z piekła wyzwolić, dźwigaliście krzyż najboleśniejszy, jedynie i miłości ku mnie i dla mojej nauki. Już teraz nie proszę Cię, abyś mnie od krzyżów uwolniła, tylko racz wyjednać mi taką cierpliwość i poddanie się woli Boskiej w każdem utrapieniu, abym podobnie jak Ty uczyniłaś, nie wahał się wstępować za Jezusem na córę Kalwaryi, pomimo najcięższych boleści, jakieby mnie tam czekały. A i sama racz mi tam towarzyszyć, abym Twoją opieką wsparty tu na ziemi, z Synem Twoim współcierpiąc zbawiennie, w niebie Jego i Ciebie mógł wychwalać na wieki. Amen.
Luty – Miesiąc Matki Bożej Bolesnej
UWIELBIENIA MARYI przez Św. ALFONSA LIGUOREGO Biskupa i Doktora Kościoła. Kraków. 1887 r.
WESPRZYJ NAS
Jeśli podobają się Państwu treści które publikujemy i uważacie, że powinny docierać do większej ilości odbiorców, prosimy o wsparcie rozwoju naszej strony.
Wybraną kwotą:
Lub inną dowolną:
Dziękujemy
WSPIERAM
Skomentuj