Pozostaje nam tylko brama, przez którą byśmy do tego najszczęśliwszego domu przyjść mogli. Otóż Pan sam w Ewangelii nie tylko nam bramę wskazał, ale też powiedział, że ona jest bardzo ciasna i upomniał nas, abyśmy wejść usiłowali. Zapytany bowiem, „czy mało tych, co mają być zbawieni”, odpowiedział: Usiłujcie, abyście weszli przez ciasną furtkę. Bo powiadam wam, że ich wiele będą chcieli wejść, a nie będą mogli. A gdy wnijdzie gospodarz i zamknie drzwi, poczniecie stać na dworze i kołatać we drzwi, mówiąc: Panie, otwórz nam. A odpowiadając rzecze wam: Nie znam was skądeście… Odstąpcie ode mnie wszyscy czyniciele nieprawości. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów (1).
To mówi Pan, który dość jasno poucza, że brama domu Bożego jest bardzo ciasna, acz sam dom jest bardzo obszerny; i że dla tej ciasności wielu doń nie wejdzie, którzy by chętnie wejść chcieli; a dlatego nie wejdą, że pragnąć będą wprawdzie wejść, ale nie będą usiłowali i nie zechcą cierpieć ucisku.
Prawdziwa, tj. katolicka wiara tak jest ciasna, że nikt przez nią wejść nie może, chyba, że sobie duch ludzki gwałt zada i w niewolę się da podbić i związać.
To właśnie wyraża św. Paweł w liście drugim do Koryntian: W niewolę podbijając wszelki rozum pod posłuszeństwo Chrystusowe (2).
Wiara bowiem katolicka wiele rzeczy do wierzenia podaje, tak dalece przewyższających rozum ludzki, że bardzo trudno zgodzić się na nie; a jednak każe je tak mocno i niezłomnie wierzyć, żeby człowiek gotów był raczej tysiąc razy umrzeć i krew przelać, jak choćby cząstki wiary się zaprzeć.
Wielka to ciasność; i dlatego nie dziw, że mało ludzi się przeciśnie. I to jest przyczyną, dlaczego tak wielu przechodzi na stronę mahometan lub heretyków; ci bowiem znieśli ciasność tej bramy, rozszerzyli ją i drzwi na oścież otwarli;
ale przez te bramy nie idzie się do żywota, ale na zgubę,
według słów Pańskich u Mateusza: Szeroka brama i przestronna droga, która wiedzie na zatracenie; a wiele ich jest, którzy przez nią wchodzą (3). Każdy bowiem człowiek już z natury swej pragnie wiedzy, jak pisał Arystoteles na początku metafizyki; dlatego niełatwo przystaje na cudze zdanie, chyba że mu kto albo jasny da dowód, albo przynajmniej do prawdy zbliżony. Doświadczył tego Apostoł Paweł, który acz z daru Bożego i przez naukę i pracę wielkiej nabył wiedzy i mając dar języków, cudownie mówił: jednak gdy opowiadał o zmartwychwstaniu ciał, nie brakło takich, którzy go wyśmiewali i mówili: Cóż wżdy ten słowosiewca mówić będzie? (4). Gdy zaś Chrystusa ukrzyżowanego opowiadał, za głupca uchodził u pogan, a żydzi się zeń gorszyli, jak sam wyznaje w liście pierwszym do Koryntian (5).
Stąd też i dawni heretycy, chcąc rozszerzyć ciasną bramę, rozmaite błędy powymyślali. (…) Ale te wszystkie bramy i tysiączne inne, mając ludzi za budowniczych a nie mając fundamentów trwałych, wkrótce runęły, tak, iż zaledwie ich nazwy zostały, i nazw byśmy nawet nie znali, gdybyśmy o nich nie czytali w pismach katolików, którzy przeciw nim walczyli, jak Ireneusza, Filastriusza, Epifaniusza, Augustyna, Teodoreta i innych.
Mahometanie, co tak bardzo się rozszerzyli i sektę swą zaprowadzili, prawie wszystko, co jest trudniejsze w wierze chrześcijańskiej, usunęli, jak troistość osób w Bogu, śmierć i zmartwychwstanie Syna Bożego, Wcielenie, Sakramenty pokuty i ołtarza; bo usunąwszy te trudne dogmaty, znieśli wszelkie zapory, a brama w ten sposób rozszerzona niezmierne mnóstwo ludzi przepuszcza.
Heretycy zaś nowszych czasów na inny sposób się wzięli i ową ciasność głównie usunęli, która nie tyle rozumu ile czynów się tyczy.
Wiara katolicka uczy, że należy wszystkich grzechów unikać tak, że nawet za próżne słowo trzeba będzie zdać rachunek; a jeśli kto wpadnie w grzech ciężki, trzeba się spowiadać przed kapłanem i przez szczerą skruchę i zadośćuczynienie go zgładzić; że należy wykonywać uczynki dobre, choćby nie wiem jak trudne i przykre, jeśli je władza kościelna nakaże; że na królestwo niebieskie trzeba sobie zasłużyć dobrymi uczynkami jako koronę sprawiedliwości i zapłatę za pracę; że kapłani i zakonnicy powinni być bezżenni; że śluby zakonne mają być zachowane.
Te i tym podobne rzeczy, które zanadto wielką ciasnotą się zdawały, tak znieśli heretycy, że szeroką i bardzo przestronną bramę otworzyli.
Głosili bowiem, że sama wiara wystarcza i konieczna jest do zbawienia tak, że chrześcijanin, choćby był największymi grzechami obciążony, nie może być potępiony, jeśli wierzy; nadto, że nie potrzeba się spowiadać przed kapłanem, lecz wystarcza spowiadać się przed Bogiem; że nie potrzeba skruchy, wystarczy bowiem jakaś trwoga duszy; nie potrzeba ani uczynków pokutnych ani zadośćuczynienia; wolno kapłanowi pojąć żonę, a zakonnikom i zakonnicom wszystkimi ślubami pogardzać; że władza kościelna nie może zobowiązać poddanych do spełniania uczynków pobożnych.
Takimi i tym podobnymi naukami znieśli wszelką ciasność wiary i mniemali, że sobie bardzo szeroką bramę do zbawienia otworzyli, a oni sobie otworzyli szeroką bramę wiodącą na zatracenie i przez nią niezmierną ciżbę ludzi lekkomyślnych za sobą do zguby pociągnęli.
Ale i nie wszyscy katolicy ciasnotę bramy pokonywują: bo acz wszystko, czego wiara naucza, wierzą: jednak gdy inaczej żyją jak wiara przykazuje, do tych należą, o których Apostoł mówi, że wyznają iż znają Boga, a uczynkami się zapierają, a tym samym od ciasnoty tej bramy uciekają i przez szeroką bramę wchodzą, która prowadzi na zatracenie. A zatem jeśli o wierze mowa, na pytanie uczniów, czy wielu będzie zbawionych, należy odpowiedzieć, że mało, i dlatego starać się trzeba wejść przez ciasną furtkę.
„O wiecznej szczęśliwości Świętych w niebie”- fragment, św. Robert Bellarmin, kardynał, doktor Kościoła.
[oprac.A.S.]
(1) Łk. 13, 23-25; 27 i 28.
(2) II Kor. 10, 5.
(3) Mt. 7, 13.
(4) Dz. Ap. 17, 18.
(5) I Kor. 1, 18. 23.
(6) Tyt. 1, 16.
Skomentuj