O ROZUMIE KATOLICKIM
W PIERWSZYCH WIEKACH CHRZEŚCIJANSTWA.
(Konferencya O. Ventury).
Chcecież wiedzieć dla czego w dzisiejszej Ewanielii Jezus Chrystus nazywa błogosławionymi tych, którzy słucha ją słowa bożego i strzegą go? Oto dla tego, iż jak on sam powiedział w innej ewangelii: «człowiek nie samym tylko żyje chlebem; lecz wszelkim słowem, które wychodzi z ust Boga;» (Mat. IV, 4). Co znaczy, że jak pokarm utrzymuje życie przyrodzone, materialne, tak Słowo Boże, czyli prawda, utrzymuje życie duchowe.
To też właśnie, jakeśmy widzieli, uczynił i to właśnie zawsze robić będzie, jak później ujrzymy, rozum filozoficzny, usiłujący wyłącznie sam jeden działać na umysły. Tak dalece, iż wszędy, gdzie tylko znaleźć się wam zdarzy w świecie umysłowym, pojęcia zamarłe w zwątpieniu, trupy duchowe, bądźcie pewni, że tamtędy przeszedł rozum filozoficzny, z zatrutym pokarmem w swej dłoni, i że te straszne dusz morderstwa, okropniejsze od owych, które rzeź na ciała wywrzeć może, są jego sprawą.
Inaczej się mają rzeczy ze wszelkim systematem naukowym, czerpiącym natchnienie ze słowa bożego, opierającym się na słowie bożym, na tym słowie treściwym, wszechwładnym, które w innym miejscu ksiąg świętych nazwane jest prawdziwym chlebem żywota i rozumu, wodą mądrości roznoszącą zbawienie: Panis vitae et intelleclus, et aqua sapienliae salularis (Eccl. XV, 3); taki systemat jest systematem ożywczym, systematem zbawiennym, przynoszącym nagrodę, szczęście, błogosławieństwo, które Jezus Chrystus dzisiaj przyrzekł tym. co słuchają słowa bożego i strzegą go; Tak też działał rozum katolicki od początków chrystianizmu aż do wieku szesnastego. I dlatego zdołał on przyjść do utworzenia filozofii prawdziwej, filozofii, co jest przyjaciółką religii i jej sprzymierzeńcem; albowiem byłą ta filozofia rozsądna, co do celu, naturalna, co do swej zasady, gruntowna w posadzie, pewna w metodzie, błogosławiona w swych wynikłościach i pożyteczna w następstwach. Co też właśnie dzisiaj pokazać zamierzamy.
Zastanowiwszy się nad nędzą, szkodliwością i sromotą rozumu filozoficznego w wiekach pogańskich, słuszną jest rzeczą rozważyć potęgę, korzyści i chwałę rozumu katolickiego w wiekach chrześciańskich. Ta sprzeczność jeszcze gruntowniej nas przekona, że tak w porządku rzeczy naukowym, jako też i religijnym, nie ma błogości i szczęścia, jedno wsłuchaniu słowa bożego z uległością i wiernem jego strzeżeniu: Beati, qui audiunt verbum Dei et custodiunt illud
Zacznijmy od błagania pomocy z Nieba, za wstawieniem się Maryi, Zdrowaś Marya.
Część pierwsza.
2. Jeden z filozofów siedemnastego wieku (Locke), który ani mniej ani więcej był, tylko jak filozofem i którego osiemnastego stulecia fanatyzm anty-chrześcijański zrobił jednym z odnowicieli, jednym z bożyszcz nowożytnej filozofii, uczynił wszakże nader ważne postrzeżenie, powiedziawszy: iż inna jest rzecz chcieć wynaleźć za pomocą rozwagi jakąś prawdę ukrytą; a inna chcieć zdać sobie sprawę i nabyć przekonania o prawdzie już znanej.
W tych kilku słowach, bracia moi, mieszczą się całe dzieje filozofii od początku świata, aż do dni naszych. Albowiem filozofia nie czym innym była, tylko: albo nauką wynajdywania prawd ukrytych; lub też nauką dowodzenia, rozwijania prawd znanych i zastosowywania ich do udoskonalenia człowieka i do uszczęśliwienia społeczności. Filozofia więc, przebaczcie mi to wyrażenie, była albo wyszukującą albo dowodzącą (1).
(1) Rzecz to nadzwyczajna i dziwna, że filozofowie, którzy widzieli albo mniemali widzieć tyle rzeczy, nie odróżnili tych dwóch odmiennych gatunków filozofii, które się łączą z religią Indów, które w religii ludów mają swój początek, swoją przyczynę i swoje zasady, a których różnice biją w oczy każdego gruntownego postrzegacza filozoficznego ruchu, jakim szedł rozum, ludzki. Rzecz to nadzwyczajna i dziwna, że umysły, co tak wielki użytek robiły z rozwagi, nie zastanowiły się jednak, że przypuściwszy nawet, iż chociażby filozofia nie była czym innym, jak tylko nauką prawdy, to, ponieważ dwa są sposoby wzięcia się do tej nauki, a więc koniecznie są i być powinny dwa odmienne gatunki filozofii: jedna, co jest nauką wyszukiwania wszystkich prawd za pomocą zdolności samego tylko człowieka; druga, która jest nauką lepszego i ściślejszego poznania, wyświecenia i potwierdzenia za pomocą dowodów ze wszech stron zbieranych, owych prawd, co są już ogłoszone przez religią lub podania powszechne. Albowiem w badaniu prawdy, można iść od znanego do nieznanego lub tez wyjść od nieznanego zmierzając ku znanemu; można postępować, albo podług zasady: że rozum powinien sam. przez się znaleźć to, co ma uznawać za prawdę, lub też podług innej: że rozum powinien się ograniczać na zdaniu tobie sprawy, na dowiedzeniu samemu sobie i innym prawdy, skąd inąd już wiadomej.
Pomińmy to jednak. Nie chciano widzieć, że pod jednym i tymże samem imieniem nauki mądrości, zawsze się znajdowały na świecie dwa całkiem odmienne rodzaje filozofii, mające swoje własne cechy, swoje własne zasady, swoje własne systemy i swoje własne następstwa. Nie chciano uznać za prawdziwą filozofią, filozofii dowodzącej, która wszakże sama jedna tylko i była i zawsze będzie filozofią prawdziwą.. Pominięto ją, nie postrzegłszy się, że ona tuż przy nas stała, pełna życia i jaśniejąca światłem prawdy; a jeżeli ją nawet i postrzeżono, nie zwracano na nią uwagi, albo ograniczono się rzuceniem nań wejrzenia dumnej pogardy lub obrażającej litości. Za jedyną filozofią uznano filozofią wyszukującą, filozofią rozumu rozbratanego z religią, filozofią rozumu ufnego w samym sobie i o własnych siłach zmierzającego na zdobycie prawdy. A ponieważ taka filozofia istniała tylko u najsławniejszych pogańskich ludów w starożytności, to jest: w Atenach i dawnym Rzymie; przeto tam jedynie szukano prawdziwej filozofii; od tej więc cywilizacji pogańskiej, zmysłowej, nieprawego rodu, która znikła w pośród świata nie zostawiwszy po sobie nic więcej, oprócz śladów krwi i błota, obok ksiąg pięknych i nadobnych posągów, od tej cywilizacji, zażądano nauk i systematów, które miały stanowić szczęścia i chwalę ludów i krajów chrześcijańskich, i stać się podstawą, ich oświaty. Taką to filozofią usiłowano wznowić w ostatnich czasach. Ta to myśl pyszna i nierozumna, porodziła w trzech ostatnich wiekach tylu mniemanych odnowicieli filozofii, którzy dobrodusznie oświadczyć raczyli wobec całego świata, iż nigdy przed nimi prawdziwej filozofii nieznane; którzy ogłosili swoje systemata i swoje nauki, jako odkrycia całkiem nowe i którzy z największą powagą, z bohaterskim męstwem, bez względu na ogromne pośmiewisko, jakie na siebie ściągali, wystawiali siebie, jako wyrocznię ziemskie, jako pochodnie ludzkości.
Filozofia wyszukująca odrzuciła wszelką prawdę, co nie była jej zdobyczą; filozofia dowodząca ujęła skwapliwie wszelką prawdę tam, gdzie ją napotkała. Filozofia wyszukująca jest naturalną nieprzyjaciółką pierwiastka religijnego; ona mu nie wierzy i ona go nienawidzi jako swojego współzawodnika; a chociaż nawet niekiedy, jak to się zdarza za dni naszych, przyjazne zwraca ku religii oblicze, i udaje, iż z nią wchodzi w przymierze, iż z nią się zaprzyjaźnia—robi to jedynie w tym celu, aby tę siostrę swoją poniżyć, upokorzyć, zawojować i zgubić. Podobnież zbójca na wielkiej drodze, nieraz się łączy z samotnym podróżnym i towarzyszy mu aż do miejsca, gdzie bezkarnie może na niego napaść, obedrzeć go i zabić. Przeciwnie, filozofia dowodząca, uszczęśliwiona, że może być oświeconą światłem pochodzącym z wysoka za pośrednictwem religii, jest przyjaciółką i szczerym sprzymierzeńcem pierwiastku religijnego; pracuje nad tern tylko, aby go rozwijała, aby coraz to mocniej go utwierdzała w umyśle ludów, aby go broniła przed napaścią błędu i namiętności.
A więc filozofia wyszukująca w gruncie swoim, jest rozumem ludzkim, nieprzyjmującym żadnego wędzidła, nie uznającym żadnego prawa, nieuległym żadnej władzy i uchylającym na stronę nawet samego Boga, gdy rzecz idzie o jego wierzeniach i prawdzie. Jest to bezwzględna niepodległość rozumu; jest to swoboda myśli posunięta aż do swawoli, powiem, prawie aż do szaleństwa. (2)
(2) Święty Paweł potępił tę pyszną zarozumiałość rozumu filozoficznego,, co sądzi, że sam dla siebie wystarczyć zdoła, wyrzekłszy te nader ważne słowa! A jeśliby kto mniemał, iżby cokolwiek sam przez się mógł umieć, nie tylko, iż nic nie umie, ale nawet nie zna sposobu jakim mógłby coś umieć; (I. Cor. V»Il, 2). Święty Augustyn zrobił uwagę, iż to jest zgodna z naturą, stworzenia rozumnego, aby pragnąc przyjść do nauczenia się czegoś, rozpoczynało naprzód od wierzenia, i, że lak w porządku naukowym, jako-też w porządku religijnym, powaga powinna zawsze poprzedzać rozumowanie.
Przeciwnie filozofia dowodząca w gruncie swoim nie jest czym innym, tylko rozumem ludzkim przyjmującym wędzidło, uznającym prawo, szanującym władze religijną i to wszystko, co święty Tomasz nazywa pojęciami ducha wspólnymi wszystkim ludziom; concepliones animi communes. Jest to rozum, co się rad poddaje Bogu, zależy od Boga i użycie swojej wolności zamyka w granicach przez Boga zakreślonych, wiedząc dobrze, jak to powiedziano w księgach świętych, że Bóg jest twórcą i Panem wszelkiej umiejętności i że wszelka myśl ludzka powinna wznosić się do Boga, do Boga zmierzać.
A więc filozofia wyszukująca za punkt wyjścia obiera powątpiewanie; filozofia zaś dowodząca wiarę. Filozofia wyszukująca opiera się na słowie ludzkim i nim się pyszni; filozofia dowodząca opiera się na słowie boskim i z niego się chlubi, ona go słucha, ona go wiernie strzeże, a już tern samem nabywa szczęścia, że może utworzyć systemat naukowy, posiadający cel szlachetny i prawy w poszukiwaniach swoich; Beali qui audiunl verbum Dei, et custodiunl illud. Taka to była filozofia, bracia moi, jaką rozum katolicki wydał, zaraz już w pierwszych czasach chrześcijaństwa.
3. Jezus Chrystus powiada w Ewangelii, iż Królestwo Boże podobne jest skarbowi zakopanemu w roli, którą, poznawszy,-co ona w sobie zawiera, człowiek skwapliwie zakupuje, przedawszy to wszystko, co dotąd posiadał, aby zostawszy właścicielem owej roli, mógł się zbogacić skarbem w niej ukrytym. „Owóż, tym królestwem niebieskim, o którem tu mówi Jezus Chrystus, jest Kościół obecny” jak to powiedział Grzegorz święty; Regnum Coelorum praesenlis temporis Eeclesia dicitur. (Homil. XII in Evang.).
W tym to właśnie Kościele, bracia moi, a nie gdzie indziej, znajduje się ukryły, utajony pod zasłonami tajemnic, w najświętszych głębokościach wiary, skarb prawdy jedynej i całkowitej. Starzy mędrcowie, prawdziwi filozofowie z pierwszych wieków chrześcijaństwa, powziąwszy wiadomość, że się w tej roli kościoła ów skarb znajdował, przedali wszystko, poświęcili wszystko, swoje zdolności, swoje mienie, swojenawet życie —i kupili tę rolę i zostali posiadaczami tego skarbu. Dlalego to święty Paweł mówił do nich: otóż więc teraz jesteście we wszystko ubogaceni, we wszelaki rodzaj prawdy, łaski i cnoty; In omnibus diviles facli estis (1 Cor. 1. 5). Odtąd też, jak słusznie wnosić należy, powinni byli oni zaprzestać i w istocie zaprzestali wszelkich rozumowych poszukiwań w przedmiocie prawdy.
Co się tyczy filozofów starożytnych, można ich przynajmniej w części uważać za uniewinnionych, iż byli, jakich święty Paweł nazywa, filozofami wyszukującymi: Graeci sapienliam quaerunt. Poganizm nic im więcej nie przedstawiał prócz niedorzeczności nie mogących się przypuścić, ujętych w obrzędy sprośne, obmierzle, okrutne. Podania ludów zostały tak przekształcone, tak zaciemnione i skażone, że zaledwie jakiś ślad ich tylko można było dostrzec. Nie powinno się więc wydawać rzeczą całkiem dziwną, iż ci ludzie byli zmuszeni do szukania prawdy za pomocą swojego rozumu. Lecz co się tyczy pierwszych chrześcijan, którzy przez Kościół i w kościele znaleźli skarb wszelakiej prawdy; którzy poznali już Boga i jego przymioty, świat i jego stworzenie, człowieka i jego początek i cel na jaki stworzony, zakon i pochodzące zeń obowiązki; grzech i sposób jego odpokutowania prawdziwego; kary i nagrody w przyszłym życiu i ich wieczność, i którzy znali to wszystko, w sposób najjaśniejszy, najczystszy, najgruntowniejszy, najpewniejszy, najzupełniejszy i najdoskonalszy, dla tych ludzi mówię, na cóżby się przydać mogło jeszcze wyszukiwanie tego, co już mieli przed oczyma, co w ręku swoim trzymali? Z tej też przyczyny Terlulian powiedział: ”Po otrzymaniu Ewangelii nie mamy już potrzeby oddawać się poszukiwaniom filozoficznym; po Jezusie Chrystusie nie potrzebujemy już się poświęcać ciekawym badaniom”.
Nie znaczy to wszakże, aby dawni mędrcy chrześcijańscy całkiem pogardzać mieli nauką świecką, nauką ludzką, nauką czysto filozoficzną; lecz podług pięknego i prostego wyrażenia jednego z najdawniejszych ojców Kościoła, Klemensa aleksandryjskiego, ci mędrcy karmili się naprzód wiarą jako chlebem, jako posilną i treściwą strawą duszy; a później dopiero brali się do nauki ludzkiej, jak po mięsnej zupie przystępuje się do innych potraw, jak po wieczerzy zakąsywać się zwykło jakimś słodkim ciastkiem lub owocem.
W taki to sposób ci wielcy ludzie chrześcijańscy pojmowali naukę pochodzącą ze słowa Bożego i naukę co wypływa ze słowa ludzkiego. A przez to już samo oni szczęśliwie położyli zasady do filozofii, mającej cel dobrze obmyślany, cel rozumny.
4. Jednakże z tego, że ojcowie i doktorowie Kościoła przede wszystkim obstawali za potrzebą filozofii dowodzącej, niesłusznie by ich chciał ktoś obwiniać, jakoby usiłowali nazbyt ścieśnić, jakoby nawet pragnęli obalić słuszne prawa rozumu ludzkiego; jakoby chcieli zakazywać zgłębiania prawd wszelkich, nawet przyrodzonych; jakoby zamierzali ograniczyć ten rozum do wyłącznego jedynie dowodzenia samemu sobie i innym, za pomocą sposobów przyrodzonych, tylko samych prawd objawionych.
Według ich zdania i praktyki, prawdziwa filozofia powinna w istocie wychodzić z porządku wiary, a następnie przechodzić do porządku pojęć, nie zaś zaczynać się od porządku pojęć, aby się później wznosić do porządku wiary. Bo też nad taki tryb postępowania, żaden inny stosowniejszy dla rozumu ludzkiego wskazany być nie może. Rozum zgodnie z doświadczeniem przekonywa, że zacząwszy od wiary, zachowując wciąż wiarę, przychodzi się do pojęć i do zrozumienia; lecz że przeciwnie chcąc rozpoczynać przez pojęcia i przez zrozumienie, traci się wiarę i nigdy się nie osiąga zdolności rozumieć i tworzyć pojęcia; Nisi crediderilis, non inlelhgtlis; wtenczas przychodzi się jedynie do całkowitego pojęcia bezwzględnego zwątpienia, to jest do pojęcia boleści i rozpaczy, które biorąc swój początek w niesprawiedliwości, sarnę tylko rodzi nieprawość; Ecce concepit dolarem, parluriil injuslitiam et peperil iniquilalem. (Ps. VII. 15).
Swoboda nie polega na tym, aby robić to wszystko co się podoba: to jest swawola. Swoboda, jest to zdolność czynienia tego wszystkiego, cokolwiek jest sprawiedliwe, słuszne i zgodne z prawem. Wolność czynienia tego co jest niesłuszne, niesprawiedliwe i przeciwne prawu, albo wolność złego, nie jest prawdziwą wolnością; gdyż w takim razie i sam Bóg nie byłby wolnym; albowiem Bóg nie może złego robić.
A więc słuszną jest rzeczą przeszkadzać i powściągać wszędzie i jak tylko można tę wolność złego, zależną od woli człowieka: bo przy takiej wolności złego, żadne dobro istnieć nie może. Również nauka nie jest możnością przyjmowania lub odrzucania tego, co się komu przyjąć lub odrzucić podoba; w takiej zdolności, leży właśnie źródło wszelakiego błędu: ona obala i niszczy ze szczętem wszystkie zasady, stanowiące rozum powszechny, podobnież jak swawola polityczna lub cywilna, jest obaleniem i zniszczeniem wszelkich ustaw, tworzących społeczność. Nie ma zgoła rozumu i nauki bez powszechnej wiary w prawdy ogólne; tak jak bez ogólnego posłuszeństwa prawom, nie może być i towarzystwo.
Obok każdego prawa, z którego się korzysta, jest zawsze jakaś do wypełnienia powinność; nigdy nie można oddzielić powinności od prawa, ani prawa od powinności. Zaprzeczyć prawu, jest to usunąć powinność; usunąć obowiązek, jest to obalić prawo. Niepodobna wymagać od nikogo powinności, jeśli się mu nie przyznaje jakiegoś prawa. Nie można żądać jakiegoś prawa, jeśli się nie chce wypełniać jakich powinności.
Pismo święte ostrzega nas, że ci którzy nas chwalą, nie zawsze nas miłują, i że częściej zwodzą nas i gubią (Izai. 111, 12). Otóż pochlebcy myślom, również są zgubni jak pochlebcy namiętności. Również dobrze oszukuje się człowieka wmawiając, iż mu wolno wszystkiemu wierzyć, jak wmawiając, że mu wolno wszystko robić.
Pochlebcy myśli, są prawdziwymi wichrzycielami w porządku naukowym, którzy kończą na tym, iż niszczą wszelką umiejętność; również jak demagogowie są prawdziwymi pochlebcami w porządku społecznym, którzy kończą na zburzeniu całego gmachu towarzyskiego.
Nauki, co nam pochlebiają, nie są to zawsze nauki, które by nam zbawienie przynieść mogły. Jak przyjemne nie zawsze jest użytecznym; tak to, co się zdaje rozumnym, nie zawsze jest prawdziwe. Może być błąd w tym, co się zdaje wyrozumowanym, jak bywa trucizna w słodyczy. I na odwrót, jak się znajdują rzeczy bardzo nieprzyjemne, a jednak arcyużyteczne; tak bywają systemy naukowe, co chociaż się zdają do nie przyjęcia, a jednakże są bardzo prawdziwe.
Święty Paweł powiedział: iż nie trzeba usiłować więcej umieć, niżeli umieć należy; i że powściągliwość również jest potrzebna w porządku naukowym, jak i w porządku moralnym; nonplus sapere, quam oporteal sapere, sed sapere ad sobrielalem. (Rom. XII-3).
Głębokie to są słowa. Znaczą one, iż trzeba umieć rozkazywać, swemu rozumowi jak się miarkuje żądza do pokarmu; i że niepowściągliwość w rozumowaniu również zabija ducha, jak nieumiarkowanie w jedzeniu zabija ciało.
Każde dobro, jakiegokolwiek by było ono rodzaju, jest zawsze nagrodą jakiegoś cierpienia. Przyrodzenie, jak powiedział jeden pogański poeta, nie daje ludziom żadnych korzyści, jak tylko za nagrodę wielkich ofiar: Nil sine magno labore vita dedil morlalibus (Hor.}. Jest to udział człowieka na ziemi. Kto by chciał nic nie cierpieć, niczego nie poświęcać; niegodzien jest jakiejkolwiek rozkoszy. Nie można nabyć cnoty, nieukrzyżowawszy serca; nie można nabyć nauki, nie upokorzywszy rozumu. Kto me umie powściągnąć swoich pożądliwości, nigdy nie zostanie cnotliwym; i kto nie umie podbić swych myśli, nigdy nie będzie mędrcem. Kto pragnie wszystkiego używać, niczego nie użyje; kto żąda poznać wszystko sam przez się, mc nie pozna. Człowiek, który wszystkich dóbr pożąda, kończy na tym, że nie posiądzie żadnego; człowiek, który chce nabyć wszelką umiejętność, dochodzi do tego, iż żadnej umiejętności posiadać nie będzie.
Potępiając przeto i odrzucając jako błędną filozofią taką, co wychodząc z bezwzględnego zwątpienia, sądzi iż o swoich środkach zdoła odkryć wszelką prawdę, potępiając i odrzucając taką filozofią, rozum katolicki nie pozbawiał umysłu ludzkiego praw słusznie mu należnych; lecz przeciwnie, on mu zapewniał ich używanie. On mu nie odbierał szlachetnych jego zdolności, lecz korzystanie z nich tylko ułatwiał. On go tylko zwracał do jego przyrodzonego stanu, do właściwego mu przeznaczenia, jakiem jest obowiązek jego zaczynać od wiary, aby dojść do wiedzy; Nisi credideritis, non intelligetis. Tym więc sposobem filozofia, którą porodził rozum katolicki, była nie tylko rozsądna co do swojego celu; ale nawet jeszcze naturalną, co do swoich zasad: co właśnie będzie przedmiotem drugiej części.
cdn.
Pamiętnik Religijno-Moralny: czasopismo ku zbudowaniu i pożytkowi tak duchownych jako i świeckich osób. T.24. Nr. 4 (Kwiecień 1853)


Skomentuj