DROGA KRZYŻOWA.
W poprzednich rozdziałach widzieliśmy różne osoby, które posłały Jezusa na drogę krzyżową, teraz zobaczmy samą drogę. Zaobserwowaliśmy już, że dla jednej części ludzkości Chrystus jest za prosty; dla drugiej za głęboki. Spojrzyjmy raz jeszcze na całą tę kwestię z innego stanowiska.
Są na świecie trzy wielkie ideały, oddane w trzech bardzo używanych wyrazach: Dobro, Prawda i Piękno. Ludzie zawsze mówią o nich pod różnymi formami, a przy dokładnej analizie ich myśli i uczuć wszystkie ich ideały dają się zawsze pomieścić w powyższych trzech kategoriach, gdyż każde żyjące społeczeństwo złożone jest z trzech żywiołów. Naprzód z ludzi, którzy poświęcają się Prawu, Porządkowi, cnotom społecznym, obywatelskim i etycznym i t. d., temu, co może być nazwane Dobrem, do którego ludzie dążą przez ustawy i Prawo; następnie z ludzi, którzy zawsze szukają ostatecznych pojęć o świecie, pragną wytłumaczenia wszystkich zjawisk kosmicznych, zagłębiają się w filozofii, słowem, dążą do Religii czy Prawdy; wreszcie z ludzi, którzy są różnego rodzaju artystami, żyją dla ideału pośredniego między Dobrem a Prawdą, mającego z obu coś wspólnego, a przecie zupełnie od nich różnego. Ludzie ci żyją dla wrażeń, subtelnej fantazji; myśl dla jej wdzięku cenią więcej niż dla prawdy, którą zawiera, dla jej miłego wrażenia więcej niż dla jej dobra, słowem, żyją dla Piękna.
Otóż każda z tych kategorii świata potępia katolicyzm.
1. Wielbiciele Prawa potępiają go, bo wydaje im się bezprawiem, czynnikiem rozkładowym. Oni, jak już zaznaczyłem, starają się zamknąć świat w sobie samym, uczynić społeczeństwo wystarczającym sobie, zorganizować je poza Bogiem. Potępiają katolicyzm, ponieważ on zawsze podnosi się do innego świata, utrzymuje, że wszystko jest tylko cząstką, pragnieniem, że pamiętać należy we wszystkich próbach ulepszenia, iż życie doczesne jest częścią innego życia. Dalej katolicyzm uczy, iż ludzie są zepsuci grzechem pierworodnym, że jeśli świat ma być uleczony, to zewnętrzna pomoc jest konieczna, czyli, że z zewnątrz musi przyjść Zbawienie. Wielbiciele prawa utrzymują, iż człowiek nie upadł, ale przeciwnie, podnosi się ciągle.
Możemy to jaśniej określić. Ci wielbiciele Prawa zawsze znajdują, że niepokoje w świecie sprowadzają katolicy: rzeź św. Bartłomieja, inkwizycja, hiszpańska Armada — nic z tego nie byłoby, gdyby nie katolicyzm. Rozbierając każdy z tych faktów i wiele podobnych, ujrzymy, że pochodzą one wszystkie z tendencji do nadnaturalnego, będącej podstawą katolicyzmu. Rzeź i inkwizycja odpowiadały poglądom czysto katolickim, iż Prawda Boża jest ważniejsza od dobrobytu fizycznego ludzi, armadę utworzono pod działaniem myśli, że katolicka jedność, gmina Boża na ziemi, więcej warta niż narodowa niezależność Anglii. I tak dalej i dalej w historii — katolickie pojęcie nadnaturalności, dobrze czy fałszywie rozumiane, jest na dnie każdego niepokoju, od przerwanego pokoju w prowincji rządzonej przez Plinjusza za rzymskiego cesarstwa i za czasów Elżbiety angielskiej aż do najświeższych nieporozumień między ojcami i synami, gdy katolicyzm wmieszał się do życia rodzinnego. Wszyscy prawodawcy i wielbiciele Prawa na świecie zgodnie potępiają Kościół katolicki jako wroga prawdziwego porządku i pokoju. Na tym punkcie Kajfasz i Piłat zupełnie się pogodzili, i z ich stanowiska — słusznie, nawet gdyby w niczym innym nie zgadzali się.
2. Widzieliśmy, że katolicyzm potępiały te wszystkie religijne korporacje, które mają za cel raczej poszukiwanie niż posiadanie Prawdy, dla których Prawda jest ideałem raczej, niż zbiorem realnych i pewnych faktów. Chrystus jest potępiony przez nich właśnie dlatego, że jest Osobą żywą, dostępną na arenie świata, a nie abstrakcją albo siłą nieosobistą, poza gwiazdami ukrytą. Piłat potępił Go dlatego, a także, źe obwiniał Go o wywoływanie zamieszek. Herod nie zrozumiał Go dla przeciwnego powodu, gdyż Chrystus był za potężną osobistością, by marność Heroda mogła Go zrozumieć. Obaj jednak róźnymi drogami szukają Prawdy. Dla jednego polega ona na rodzaju marzenia, dla drugiego jest w odczuwaniu. Wielbiciele Prawdy potępiają Prawdę niemniej krańców o, jak wielbiciele Prawa potępiają Prawodawcę. Kaifasz, przedstawiciel prawnej Prawdy czyli narodowej Religii, jest ich zdania.
Wesprzyj nas
3. W końcu potępiają Go artyści. Wiem, że nie zawsze wygląda jak gdyby Go potępiali, nawet słowami chwalą Go nieraz, ale tylko w rzeczach, w których Go nie rozumieją. Kochają oni krucyfiksy ze złota i kości słoniowej, lecz nienawidzą Żywego Krucyfiksu na Golgocie. Jest on za prawdziwy i przejmujący, by nie odstręczać żyjących samym symbolizmem. Krew jest za czerwona, rany za głębokie, twarz za blada, a nade wszystko jest za mało światła, by dobrze ocenić koloryt. Ich pochwały są nieszczere, a w każdym razie zanadto wymuszone. Jak ci wyznawcy Sztuki dla Sztuki mogą kochać Jego, uczącego, że wszystko ma być czynione dla Boga? Jak mogą oni, żyjąc dla wrażeń przyjemnych, rozkosznych, rozumieć słowo: „Pragnę” Jak mogą ci, co otwarcie głoszą, źe żyją wtedy tylko, gdy czują, współczuć Temu, który na szczycie ziemskiego życia wołał: „Boże mój, czemuś Mię opuścił? (Mat. XXVI, 46.)
Zatem artyści czczą i szerzą piękno dla piękna, a nie dla Boga, który jest Absolutnym Pięknem i poddaje się zeszpeceniu i zniekształceniu na intencję brzydkich. Artyści, o ile są zupełnie szczerzy, a raczej, gdy dobrze rozumieją straszną naukę Kościoła o wiecznej potworności grzechu i obowiązku umartwiania się i znoszenia krzyża, czasem mówią prawdę, że Kościół jest brzydki, bo psuje radość życia przez monotonne zakazy: Nie będziesz… Nie będziesz… a dalej, że zawsze narzuca światu to, co świat uważa za najbardziej nudne: obowiązek i konieczność zwyciężania jedynej rzeczy, której świat pragnie ulegać, pokusie; dalej, że Kościół zawsze stara się zastąpić żywego i pięknego Apollina skrwawionym Chrystusem, że przy każdej uczcie zasadza kościotrupa, że zabija wszędzie .radość świata, mimo swych Botticellich, Rafaelów, Palestrinów. Poeta angielski Swinburne z niezwykłą namiętnością wypowiedział protest ten głęboki, niezatarty czcicieli piękna przeciw przyjaciołom Ukrzyżowanego. Oto pod względem czysto artystycznym niezrównane zwrotki Swinburne’a:
Czy wszystko chcesz zabrać, Galilejczyku? Nie dam ci Wawrzynów, palm i pieśni, ani nimf tańczących w gaju I niewysłowionej miłości; uciechy doczesne zostaw mi, A jednak zwyciężyłeś, blady Galilejczyku; tchnienie twoje uczyniło świat starcem.
Były trzy wielkie języki, przyjęte w świecie cywilizowanym: łaciński, hebrajski i grecki.
Łacina to język prawa, język starych Rzymian, których geniusz dał prawo.
Hebrajski jest językiem religii, w którym Bóg przemawiał do Swego ludu, językiem tych ludzi, którzy pierwsi śmieli mówić z Bogiem jak z przyjacielem.
A grecki jest językiem największych artystów, jakich świat dotąd oglądał.
Dobro, Prawda i Piękno.
Piłat, przedstawiciel Prawa, odrzucił Chrystusa w imię cesarstwa rzymskiego i jego pokoju, który On zakłócił.
Kaifasz rozdarł szaty i wyparł się Jego, bluźniącego przeciw Prawdzie. Herod, wielbiciel wrażeń, budowniczy pałaców, ubrał Go w szkarłatną szatą (uważajmy na kryjący się i tu artyzm) i odesłał Go na powrót do Piłata, jako zabójcę radości i oszusta, który go rozczarował. I na ten raz Herod i Piłat są przyjaciółmi, przyjaciółmi są nieartystyczne Prawo i bezprawna Sztuka, przyjaciół są wrogowie Tego, który odmówił identyfikowania się z którymkolwiek z nich. ,,A napisał Piłat i tytuł postawił nad krzyżem. A było napisano. Jezus Nazareński, Król Żydowski. A było napisano po żydowsku, po grecku i po łacinie.” (J. XIX, 19-20.)
Czy jest to zupełnie nieznaczący przypadek, ze Chrystus na Swej drodze męczeńskiej niósł na szyi kartę skazańca z napisem w Języku Prawa i Porządku, w języku Prawdy i w języku Piękna? Mniejsza, czy miał ten szczegół znaczenie, dość, że dziś ma to znaczenie niewątpliwe. Gdyż był On skazany w imię Dobra, Prawdy i Piękna, i w imię tych samych trzech ideałów dziś w Swym Ciele mistycznym idzie, wiedziony owa nieustanną drogą krzyżową, którą zwiemy historią ludzkości. Ze wszystkich stron podnoszą się głosy potępiające Kościół, który żąda posłuszeństwa od świata, kiedy świat go odrzucił. . . . ,
„Kościół — wołają jedni — jest nieprzyjacielem Prawa i społeczeństwa, on niszczy spokój świata, ukazując Pokój, którego świat ani dać, ani odebrać nie może, on niszczy wszystkie tak miłe kompromisy i stosunki, dzięki którym maszyneria świata tak dobrze funkcjonuje. On jest wrogiem Dobra, takiego jak my je rozumiemy. Krzyżujmy Go!“ Oto napis łaciński na krzyżu.
Inni wołają: „Kościół jest nieprzyjacielem Prawdy gdyż głosi, że ją znalazł i posiadł. Jest zatem wrogiem rozsądnego wychowania, poszukiwania i nauki. Ma zuchwałość utrzymywać, że sam jest Prawdą. Jak to być może, kiedy my o tym nie wiemy? Prawdziwa religia polega na szukaniu, pytaniu, badaniu - nie na znajdywaniu. Jedyną Prawdą o Bogu jest, że On się kryje. Jedno o Nim wiemy, że Go nie można poznać. Ukrzyżujmy Kościół w imię tego Boga, w imię tych wszystkich religijnych stowarzyszeń, dość pokornych by przyznawać się, że są tylko ludzkie. Ukrzyżujmy w imię tego Boga, przemawiającego w chmurach i ciemnościach, a nigdy w świetle dnia, negatywnego Boga z Syna i mówiącego: »Nie będziesz«, a nie mówiącego nigdy na górze Błogosławieństw: »Będziesz.« Krzyżujmy go.” Oto napis hebrajski.
Zaś ostatni mówią: „Kościół jest wrogiem prawdziwego Piękna. On śmie mówić, że piękno tego świata nie jest doskonałe i wieczne, że to tylko odblask, że kontrast dobra i zła nie jest artystyczny, że Sztuka nie powinna istnieć wyłącznie dla Sztuki, lecz dla Boga lub człowieka. Kościół głosi umartwienie, wyrzeczenie się, zaparcie się siebie. Śmie utrzymywać, że najwyższy poziom życia ludzkiego jest nie w rozkwicie własnej jaźni, lecz w poświęceniu siebie. Weźmy go więc za słowo i zaprowadźmy na śmierć, ukrzyżujmy go w mowie Apollina i Muz”. Oto macie napis grecki na krzyżu.
Streszczenie poprzednich rozdziałów.
Nim pójdziemy dalej, dobrze będzie zsumować to, co było dotąd powiedziane, i zakończyć paru uwagami.
Mieliśmy przed oczyma tragizm, otaczający zawsze Boską Prawdę na tym świecie. Ludzkie opinie i zamiary są tu na miejscu, u siebie, gdyż świat jest ich rodzinnym miejscem, zaś Boska Prawda czy Objawienie zawsze jest obce i wcześniej lub później traktowane jak obce. Bezmierna nienawiść i opozycja, którą rozbudził nasz Pan, a której równej nikt nie obudził, i ta sama nienawiść, będąca cechą postępu Kościoła, w którym On żyje, są bardzo silnymi argumentami świętości Jego i Kościoła. W chętnym przyjmowaniu cierpień przez Kościół — widzieliśmy, że identyfikuje się on nie tylko z całą Przyrodą, ale z Panem tej Przyrody. Jak On szedł ku cierpieniu, zanim ono Go objęło, tak i Kościół czyni ofiarę dobrowolną, będącą rozwiązaniem praktycznym problemu Bólu, punktem środkowym swego systemu, jedynie on daje układ wewnętrznym umartwieniom i kieruje niemi.
Inni od religii żądają pociechy i dającej się odczuć słodyczy. Jedynie Kościół śmie przyjąć świadomie, jak Chrystus w Getsemane tę zdumiewającą i zbawczą zasadę świata całego: że życie istnieje tylko przez śmierć, a radość przez cierpienie.
Potem zastanawialiśmy się nad zewnętrzną opozycją świata i widzieliśmy, że głównymi przeciwnikami Boskości Kościoła są ci właśnie, którzy byli dawniej jego przyjaciółmi. Nienawiść apostaty jest najsilniejszą nienawiścią świata. Zbrodnia Judasza jest najjaskrawszą i najgorszą zbrodnią w dziejach.
Dalej mówiliśmy o Kaifaszu, typie ludzi religijnych, nienawidzących katolicyzmu. W głębi serca, mimo wyznawania wspólnie chrześcijaństwa, wiedzą oni doskonale, że Kościół katolicki zupełnie różni się od nich, ponieważ głosi, że on jeden jest Nauczycielem zesłanym od Boga, a nie, że jest jednym z proroków. Oni sami z drugiej strony głoszą, że religia nie jest wyłączną własnością którejś sekty, że każda z nich ma pewne prawa, lecz żadna nie ma prawa wyłącznego. Dlatego rozdzierają szaty w szczerym oburzeniu, słysząc takie niezwykłe twierdzenie, i skazują Kościół na śmierć.
Następnie widzieliśmy Piłata, prototyp człowieka, dla którego katolicyzm jest za prosty, pytającego zawsze „Co to jest Prawda?” i nie znajdującego jej. Nie żeby on nienawiść czuł do katolicyzmu, przeciwnie, uważa go za nieszkodliwy, piękny i wzruszający. Lecz to nie może być Prawda. Tak wbrew osobistej sympatii, okoliczności zmuszają Piłata do skazania na śmierć wcielonej idei katolicyzmu.
Do Piłata zbliża się mała grupa wtajemniczonych, wielbiących prawdę dla niej samej. Ci sądzą, że prawda jest prerogatywą wtajemniczonych albo filozofów, albo tych, co lubią nazywać się „myślącymi mistykami”. Prawda nie może być udziałem wszystkich. Fakt, że zwykli ludzie w coś wierzą, dla nich jest najlepszym dowodem, że to coś nie jest prawdą. Prawdy nie znają nigdy prostaczkowie i dzieci, ona jest drogocenną perłą, świecącą w zamkniętych szkatułkach mędrców. Nie może zaś być garstką kamyków, którymi dzieci bawią się na ulicy. To byłoby za proste i zarazem za królewskie, jak te złote ulice, gdzie im się zdaje, że się bawią.
Zastanawialiśmy się potem nad herodianami, dla których Prawda jest za głęboka. Dla nich Prawda powinna być zawsze wrażeniem; albo musi być czymś nadzwyczajnym, albo musi się mieścić w dokładnych statystykach handlowych, w reformach podatkowych i autonomicznych, albo wreszcie musi budzić specjalne uczucia w ludziach, uczucia przyjemnie niepokojące, pobożne, miłe. Dla tych nie jest ona faktem, prawdziwym czy nie; przed nimi musi ona zawsze usprawiedliwiać się w jakiś powierzchowny sposób. Nie może nigdy mówić: Jam jest, który jest, lecz Jam jest, czym wam się podoba, żem jest.
W końcu z innego punktu popatrzyliśmy na Drogę Krzyżową i ujrzeliśmy tych, którzy zawsze mówią o Dobru, Prawdzie i Pięknie, i zawsze krzyżują Chrystusa w imię swych pojęć. Poszukiwacze Dobra, którzy myślą po prostu o stosunkach ludzkich, a więc uwielbiają Prawo, regulujące te stosunki i utrzymujące maszynę w ruchu, skazują Go jako burzyciela Prawa.
Poszukiwacze (dosłownie) Prawdy, gdyż podstawą ich działalności jest szukanie, a nie znajdywanie, skazują Go w imię święte Religii, imię, które dali temu wiecznemu poszukiwaniu bez wyniku (jest to jedna z odmian Piłata). Wreszcie artyści potępiają prawdziwy, krwią obryzgany krucyfiks jako zaciemniający słońce, jako obrazę dla Natury pięknej.
I tak Chrystus jest krzyżowany w Jerozolimie i w każdym kraju świata w trzech językach ludów cywilizowanych. Piłat, Kajfasz i Herod — wielbiciele Prawa, filozofowie i artyści zgodzili się na tym jednym punkcie (chociaż poza tern byli w niezgodzie) i wydali zgodny okrzyk: »Ukrzyżuj Go« (J. XIX, 6).
Na zakończenie uwaga.
Czy jest możliwe, by Sprawa tak jedyna w wytwarzaniu opozycji, tak ogólnie i wiecznie potępiana, budząca wściekłość dobrze myślących ludzi, Sprawa, która jest osią główną przerażającej tragedii i tak bezmiernego niepowodzenia — pytamy, czy może być pochodzenia i natury ludzkiej? Gdyby ona była ze świata, czyż świat nienawidziłby jej tak głęboko i wyłącznie, aż do śmierci i Ukrzyżowania?
„Chrystus w życiu Kościoła”. – pozostałe części
Wesprzyj nas
R. H. BENSON -CHRYSTUS W ŻYCIU KOŚCIOŁA, NAKŁAD KSIĘGARNI SW. WOJCIECHA.1921


Dodaj odpowiedź do Zbyszek Anuluj pisanie odpowiedzi