„Chrystus w życiu Kościoła”. – Klucz do zrozumienia katolickiej wiary. Cz.XI. Piłat


V.

PIŁAT

Jest‎ ‎pewien‎ ‎rodzaj‎ ‎charakterów,‎ ‎dla‎ ‎którego,‎ ‎o‎ ‎ile mi‎ ‎się‎ ‎zdaje,‎ ‎mamy‎ ‎wszyscy‎ ‎wiele‎ ‎sympatii.‎ ‎Mam‎ ‎tu na‎ ‎myśli‎ ‎typ,‎ ‎nie‎ ‎dający‎ ‎się‎ ‎umieścić‎ ‎w‎ ‎żadnej‎ ‎kategorii‎ ‎wiary,‎ ‎lecz‎ ‎przy‎ ‎wielu‎ ‎wahaniach‎ ‎mający‎ ‎prawdziwą‎ ‎sympatię‎ ‎dla‎ ‎religii.‎ ‎Jest‎ ‎on‎ ‎religijny‎ ‎formalnie, ale‎ ‎nie‎ ‎istotnie,‎ ‎powiedziałbym,‎ ‎albo‎ ‎jakby‎ ‎sam‎ ‎się określił:‎ ‎religijny‎ ‎istotnie,‎ ‎ale‎ ‎nie‎ ‎formalnie.

Na przykład‎ ‎człowiek‎ ‎tego‎ ‎typu‎ ‎nazywa‎ ‎siebie‎ ‎często‎ ‎agnostykiem.‎ ‎„Chciałbym‎ ‎bardzo‎ ‎wierzyć‎ ‎—‎ ‎mówi‎ ‎on—‎ ‎tak‎ ‎jak‎ ‎wy,‎ ‎ale‎ ‎nie‎ ‎mogę.‎ ‎Niezmiernem‎ ‎szczęściem musi‎ ‎być:‎ ‎nie‎ ‎wątpić,‎ ‎ale‎ ‎mieć‎ ‎wiarę‎ ‎stałą,‎ ‎mieć‎ ‎sakramenty,‎ ‎w‎ ‎które‎ ‎się‎ ‎wierzy,‎ ‎ufać,‎ ‎źe‎ ‎się‎ ‎posiada‎ ‎niewątpliwą‎ ‎wiarę,‎ ‎Boskiego‎ ‎Mistrza,‎ ‎nie‎ ‎mogącego‎ ‎się mylić!‎ ‎Ale‎ ‎nie‎ ‎mogę‎ ‎sobie‎ ‎wyobrazić‎ ‎siebie‎ ‎w‎ ‎takiej pozycji.‎ ‎To‎ ‎jest‎ ‎za‎ ‎proste,‎ ‎by‎ ‎mogło‎ ‎być‎ ‎prawdą. Nie‎ ‎wiem,‎ ‎czym‎ ‎jest‎ ‎Prawda,‎ ‎ale‎ ‎w‎ ‎każdym‎ ‎razie musi‎ ‎ona‎ ‎być‎ ‎większa‎ ‎niż‎ ‎wasz‎ ‎mały‎ ‎Kościół,‎ ‎niż‎ ‎jaki bądź‎ ‎system.‎ ‎Czymkolwiek‎ ‎jest‎ ‎Prawda,‎ ‎to‎ ‎źródło‎ ‎życia, na‎ ‎pewno‎ ‎nie‎ ‎jest‎ ‎tak‎ ‎prosta,‎ ‎ona‎ ‎się‎ ‎mieści‎ ‎albo‎ ‎bardzo‎ ‎głęboko,‎ ‎albo‎ ‎bardzo‎ ‎wysoko,‎ ‎lecz‎ ‎tak‎ ‎prostą,‎ ‎by mieścić‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎waszych‎ ‎regułach,‎ ‎ona‎ ‎być‎ ‎nie‎ ‎może. Żaden‎ ‎człowiek‎ ‎na‎ ‎świecie‎ ‎nie‎ ‎może‎ ‎mieć‎ ‎prawa‎ ‎mówić‎ ‎o‎ ‎sobie:‎ ‎”Pójdźcie‎ ‎do‎ ‎mnie‎ ‎wszyscy‎ ‎i‎ ‎pijcie”.‎ ‎To wszystko‎ ‎brzmi‎ ‎bardzo‎ ‎wzniosie‎ ‎i‎ ‎mądrze‎ ‎—‎ ‎nieprawdaż‎ ‎?

 

Czasem‎ ‎dzieje‎ ‎się‎ ‎trochę‎ ‎inaczej;‎ ‎agnostyk‎ ‎staje‎ ‎się na przykład‎ ‎gnostykiem,‎ ‎teozofem,‎ ‎lecz‎ ‎duch‎ ‎nie‎ ‎zmienia się.‎ ‎On‎ ‎zawsze‎ ‎utrzymuje,‎ ‎że‎ ‎Prawda‎ ‎nie‎ ‎może‎ ‎być‎ ‎prosta, lecz‎ ‎że‎ ‎musi‎ ‎być‎ ‎oddalona‎ ‎i‎ ‎skomplikowana,‎ ‎dostępna tylko‎ ‎dla‎ ‎wybranych.‎

‎Dla‎ ‎takiego‎ ‎człowieka‎ ‎Prawda jest‎ ‎czymś‎ ‎tajemniczym,‎ ‎źyjącym‎ ‎za‎ ‎zasłonami‎ ‎w‎ ‎atmosferze‎ ‎przepełnionej‎ ‎wonią‎ ‎kadzidła‎ ‎i‎ ‎śpiewem‎ ‎fletów, w‎ ‎bogatych‎ ‎szatach‎ ‎i‎ ‎klejnotach.‎ ‎Jest‎ ‎ona‎ ‎tylko‎ ‎we wnętrzna.‎ ‎Religje‎ ‎zewnętrzne‎ ‎dobre‎ ‎są‎ ‎dla‎ ‎tłumu,‎ ‎dla dzieci,‎ ‎potrzebujących‎ ‎odpowiedniej‎ ‎do‎ ‎swej‎ ‎inteli‎gencji nauki;‎ ‎prawdziwy‎ ‎uczeń‎ ‎musi‎ ‎być‎ ‎wtajemniczony‎ ‎w‎ ‎wiedzę‎ ‎niezwykłą.‎ ‎Prawda‎ ‎nie‎ ‎jest‎ ‎prostą,‎ ‎ale‎ ‎mimo‎ ‎to on‎ ‎ją‎ ‎znalazł.

Dla‎ ‎takich‎ ‎ludzi‎ ‎katolicyzm‎ ‎nie‎ ‎może‎ ‎być‎ ‎Prawdą, oni‎ ‎nie‎ ‎sprzeczają‎ ‎się,‎ ‎nie‎ ‎pragną‎ ‎go‎ ‎krzyżować,‎ ‎tylko nie‎ ‎wierzą.‎ ‎Jest‎ ‎on‎ ‎za‎ ‎prosty,‎ ‎za‎ ‎pospolity.‎ ‎Jeżeli jest‎ ‎to‎ ‎agnostyk,‎ ‎to‎ ‎znajduje‎ ‎go‎ ‎za‎ ‎pozytywnym‎ ‎i‎ ‎zanadto‎ ‎usystematyzowanym,‎ ‎jeśli‎ ‎jest‎ ‎gnostykiem,‎ ‎uważa, że‎ ‎jest‎ ‎za‎ ‎mało‎ ‎zamknięty‎ ‎w‎ ‎sobie,‎ ‎jakim‎ ‎sposobem Prawda,‎ ‎choćby‎ ‎przez‎ ‎największe‎ ‎P,‎ ‎może‎ ‎być‎ ‎dostępna dla‎ ‎dziecka‎ ‎i‎ ‎prostego‎ ‎chłopa?

Otóż‎ ‎czytając‎ ‎Ewangelię‎ ‎widzimy,‎ ‎że‎ ‎takim‎ ‎był duch‎ ‎Piłata.‎ ‎Bez‎ ‎wątpienia‎ ‎Piłat‎ ‎miał‎ ‎pewne‎ ‎poczucie‎ ‎religijne;‎ ‎mało‎ ‎jest‎ ‎sędziów,‎ ‎którym by‎ ‎w‎ ‎czasie sądzenia‎ ‎żona‎ ‎przysyłała‎ ‎opis‎ ‎mianego‎ ‎snu,‎ ‎a‎ ‎na pewno‎ ‎nie‎ ‎robiłaby‎ ‎tego,‎ ‎gdyby‎ ‎nie‎ ‎wiedziała,‎ ‎że‎ ‎ma on‎ ‎przynajmniej‎ ‎pewną‎ ‎słabość‎ ‎dla‎ ‎okultyzmu.‎ ‎Przy tym‎ ‎jego‎ ‎zachowanie,‎ ‎niepewność,‎ ‎powtarzające‎ ‎się wypytywanie‎ ‎Chrystusa‎ ‎—‎ ‎wszystko‎ ‎wskazuje,‎ ‎że‎ ‎miał on‎ ‎instynkt‎ ‎religijny.

Zupełnie‎ ‎widocznie‎ ‎także‎ ‎nie‎ ‎miał‎ ‎on‎ ‎wcale‎ ‎nie chęci‎ ‎do‎ ‎Chrystusa,‎ ‎wcale‎ ‎nie‎ ‎pragnął‎ ‎Go‎ ‎ukrzyżować, przeciwnie,‎ ‎widocznie‎ ‎chciał‎ ‎Go‎ ‎uwolnić.‎ ‎Miał‎ ‎on‎ ‎jakieś‎ ‎nieokreślone‎ ‎wrażenie,‎ ‎lecz‎ ‎na‎ ‎pewno‎ ‎ani‎ ‎na‎ ‎chwilę nie‎ ‎przyszło‎ ‎mu‎ ‎na‎ ‎myśl,‎ ‎że‎ ‎ta‎ ‎postać‎ ‎może‎ ‎być‎ ‎Wcieloną‎ ‎Prawdą.‎ ‎Prawda‎ ‎niewątpliwie‎ ‎jest‎ ‎czymś‎ ‎zupełnie‎ ‎innym.

Wesprzyj nas

Jakaż‎ ‎to‎ ‎wzruszająca‎ ‎scena:‎ ‎tu‎ ‎siedzi‎ ‎człowiek widocznie‎ ‎zajęty‎ ‎Prawdą,‎ ‎inaczej‎ ‎nie‎ ‎byłby‎ ‎zadał‎ ‎retorycznego‎ ‎pytania,‎ ‎tak‎ ‎charakterystycznego‎ ‎dla‎ ‎agnostyków‎ ‎wszystkich‎ ‎czasów,‎ ‎że‎ ‎stało‎ ‎się‎ ‎przysłowiowym, a‎ ‎przed‎ ‎mim‎ ‎stoi‎ ‎Ten,‎ ‎który‎ ‎był‎ ‎—‎ ‎jak‎ ‎wierzą‎ ‎katolicy‎ ‎— odpowiedzią‎ ‎na‎ ‎to‎ ‎pytanie.‎ ‎„Co‎ ‎to‎ ‎jest‎ ‎Prawda?” (J.‎ ‎XVJII,‎ ‎38)‎ ‎pyta‎ ‎Piłat.‎ – ‎„Ja‎ ‎jestem‎ ‎Prawdą”‎ ‎odpowiada Jezus.

Często‎ ‎w‎ ‎ciągu‎ ‎wieków‎ ‎powtarzała‎ ‎się‎ ‎ta‎ ‎scena, ale‎ ‎nigdy‎ ‎tyle‎ ‎razy‎ ‎co‎ ‎w‎ ‎naszym. Człowiek‎ ‎współczesny‎ ‎mówi:‎

‎„Jakby‎ ‎to‎ ‎było‎ ‎dobrze,‎ ‎gdyby‎ ‎katolicyzm‎ ‎był‎ ‎prawdą.‎ ‎Ale‎ ‎to‎ ‎niemożliwe.‎ ‎Jakby‎ ‎dobrze‎ ‎było‎ ‎wierzyć‎ ‎jak‎ ‎ten‎ ‎kaznodzieja, albo‎ ‎ten‎ ‎oto‎ ‎mój‎ ‎sąsiad,‎ ‎że‎ ‎naprawdę‎ ‎Boski‎ ‎Mistrz znajduje‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎ziemi,‎ ‎Mistrz‎ ‎nieomylny,‎ ‎którego‎ ‎każde słowo‎ ‎jest‎ ‎prawdziwe,‎ ‎którego‎ ‎nauka‎ ‎nie‎ ‎może‎ ‎omylić.
Lecz‎ ‎to‎ ‎jest‎ ‎za‎ ‎proste,‎ ‎a‎ ‎Prawda‎ ‎nie‎ ‎może‎ ‎być‎ ‎tak prostą.‎ ‎Nie‎ ‎może‎ ‎znajdować‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎tej‎ ‎Osobie‎ ‎tak cierpliwie‎ ‎stojącej‎ ‎przed‎ ‎sądem‎ ‎Ludzkości.‎ ‎Któż‎ ‎garnie‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎niej?‎ ‎Trochę‎ ‎dzieci,‎ ‎parę‎ ‎kobiet‎ ‎zmęczonych,‎ ‎paru‎ ‎robotników,‎ ‎kilku‎ ‎artystów,‎ ‎ludzi,‎ ‎którzy uwierzy‎liby‎ ‎każdemu,‎ ‎kto by‎ ‎im‎ ‎dał‎ ‎nadzieję‎ ‎Prawda jest‎ ‎większa‎ ‎i‎ ‎głębsza‎ ‎niż ‎to.‎ ‎Nie‎ ‎wiem,‎ ‎czym‎ ‎ona jest,‎ ‎nie‎ ‎znam‎ ‎jej‎ ‎imienia‎ ‎ani‎ ‎jej‎ ‎oblicza,‎ ‎ale‎ ‎tu‎ ‎być ona‎ ‎nie‎ ‎może”.

 

A‎ ‎teraz‎ ‎posłuchajmy‎ ‎gnostyka.

„Ach!‎ ‎gdyby‎ ‎ci‎ ‎katolicy‎ ‎wiedzieli,‎ ‎jacy‎ ‎oni‎ ‎są prostoduszni!‎ ‎ta‎ ‎naiwność‎ ‎naprawdę‎ ‎jest‎ ‎wzruszającą. Gdyby‎ ‎oni‎ ‎znali‎ ‎prawdziwą‎ ‎tajemnicę‎ ‎Prawdy,‎ ‎gdyby mogli‎ ‎widzieć,‎ ‎co‎ ‎jest‎ ‎za‎ ‎zasłoną,‎ ‎tak‎ ‎jak‎ ‎ja‎ ‎wiem, gdyby‎ ‎zrozumieli,‎ że‎ ‎Prawda‎ ‎jest‎ ‎ukryta‎ ‎i‎ ‎musi‎ ‎nią być‎ ‎przed‎ ‎dziećmi‎ ‎i‎ ‎prostaczkami,‎ ‎a‎ ‎objawia‎ ‎się‎ ‎tylko mądrym‎ ‎i‎ ‎wtajemniczonym.‎ ‎Ale‎ ‎oni‎ ‎nie‎ ‎chcą‎ ‎słuchać. Póki‎ ‎wierzą,‎ ‎że‎ ‎Prawda‎ ‎przebywa‎ ‎na‎ ‎wielkim‎ ‎placu w‎ ‎świetle‎ ‎słońca,‎ ‎wśród‎ ‎wrzeszczącego‎ ‎tłumu‎ ‎i‎ ‎z‎ ‎kilku ukradkiem‎ ‎płaczącymi‎ ‎przyjaciółmi,‎ ‎nie‎ ‎warto‎ ‎nawet mówić.‎ ‎Bo‎ ‎przecież‎ ‎ta‎ ‎ich‎ ‎Prawda‎ ‎ma‎ ‎ręce‎ ‎związane z tyłu,‎ ‎jest‎ ‎krwią‎ ‎zlana‎ ‎i‎ ‎umęczona.‎ ‎Któż‎ ‎słyszał,‎ ‎by tak‎ ‎wyglądała‎ ‎Prawda!‎ ‎Prawda‎ ‎jest‎ ‎wspaniałą‎ ‎królową,‎ ‎mieszkającą‎ ‎w‎ ‎ukrytym‎ ‎pałacu,‎ ‎a‎ ‎nie‎ ‎taką‎ ‎karykaturą‎ ‎królowej,‎ ‎wystawionej‎ ‎na‎ ‎pośmiewisko,‎ ‎z‎ ‎trzcino‎‎wym‎ ‎berłem‎ ‎w‎ ‎ręku‎ ‎i‎ ‎cierniowej‎ ‎koronie.‎ ‎To‎ ‎jest parodia‎ ‎Prawdy,‎ ‎a‎ ‎nie‎ ‎ona‎ ‎sama.‎ ‎Nie‎ ‎chcę‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎tym biedactwem‎ ‎spierać,‎ ‎puściłbym‎ ‎ją‎ ‎wolno,‎ ‎gdybym‎ ‎mógł. Jakie‎ ‎to‎ ‎smutne!

Jednym‎ ‎słowem‎ ‎Piłat‎ ‎odrzuca‎ ‎Chrystusa,‎ ‎gdyż On‎ ‎jest‎ ‎za‎ ‎prosty.

I‎ ‎znowu‎ ‎powstaje‎ ‎pytanie:‎ ‎czego‎ ‎należy‎ ‎oczekiwać‎ ‎od‎ ‎Prawdy‎ ‎Bożej?‎ ‎Jeżeli‎ ‎Bóg‎ ‎jest‎ ‎Prawdą‎ ‎i‎ ‎jeśli jest‎ ‎Miłością,‎ ‎to‎ ‎czyż‎ ‎nie‎ ‎jest‎ ‎konieczne,‎ ‎że‎ ‎ta‎ ‎Miłość Boża‎ ‎uczyni‎ ‎Prawdę‎ ‎Bożą‎ ‎dostępną‎ ‎dla‎ ‎najprostszych?‎ ‎Prawda‎ ‎jest‎ ‎co‎ ‎najmniej‎ ‎równie‎ ‎potrzebna prostemu‎ ‎człowiekowi‎ ‎jak‎ ‎mędrcowi.‎ ‎Opinia‎ ‎ludzka musi‎ ‎naturalnie‎ ‎być‎ ‎równie‎ ‎różna,‎ ‎jak‎ ‎różne‎ ‎są‎ ‎tworzące‎ ‎ją‎ ‎umysły‎ ‎ludzkie;‎ ‎mędrzec‎ ‎inne‎ ‎pojęcie‎ ‎o‎ ‎święcie‎ ‎mieć‎ ‎będzie‎ ‎niż‎ ‎prostak,‎ ‎o‎ ‎ile‎ ‎jeden‎ ‎i‎ ‎drugi‎ ‎samodzielnie‎ ‎tworzą‎ ‎je‎ ‎sobie.‎ ‎Lecz‎ ‎jeśli‎ ‎niesamodzielnie myśleć‎ ‎będą‎ ‎(a‎ ‎jakże‎ ‎mogą,‎ ‎gdy‎ ‎Bóg‎ ‎jest‎ ‎Miłością?), to‎ ‎musi‎ ‎Prawda‎ ‎być‎ ‎jednaką‎ ‎dla‎ ‎wszystkich,‎ ‎ponieważ Prawdą‎ ‎jest‎ ‎to,‎ ‎co‎ ‎Bóg‎ ‎im‎ ‎objawia.‎ ‎Prawda‎ ‎Boża‎ ‎zatem‎ ‎musi‎ ‎zawrze‎ ‎być‎ ‎jak‎ ‎Chrystus‎ ‎przed‎ ‎Piłatem,‎ ‎musi być‎ ‎skrępowana‎ ‎ludzkimi‎ ‎rękami,‎ ‎oblana‎ ‎krwią‎ ‎walki, a‎ ‎jednak‎ ‎stojąca‎ ‎w‎ ‎świetle‎ ‎słońca,‎ ‎widoczna‎ ‎dla‎ ‎wszystkich,‎ ‎ponieważ‎ ‎posłana‎ ‎jest‎ ‎do‎ ‎wszystkich.

Ach!‎ ‎ci‎ ‎wyżsi‎ ‎ludzie,‎ ‎którzy‎ ‎pytają:‎ ‎co‎ ‎to‎ ‎jest Prawda?‎ ‎Oni‎ ‎biorą‎ ‎niejasność‎ ‎za‎ ‎uduchowienie,‎ ‎jak gdyby‎ ‎duch‎ ‎nie‎ ‎był‎ ‎bez‎ ‎porównania‎ ‎bardziej‎ ‎konkretny niż‎ ‎np.‎ ‎stoły‎ ‎i‎ ‎krzesła.‎ ‎To‎ ‎są‎ ‎ludzie‎ ‎wiecznie‎ ‎pytający, co‎ ‎to‎ ‎jest‎ ‎Prawda,‎ ‎a‎ ‎nie‎ ‎odpowiadają‎ ‎nigdy‎ ‎na‎ ‎własne pytanie,‎ ‎ludzie,‎ ‎którzy‎ ‎myślą,‎ ‎że‎ ‎szukanie‎ ‎jest‎ ‎szlachetniejsze‎ ‎od‎ ‎znalezienia‎ ‎i‎ ‎że‎ ‎najlepszą‎ ‎rzeczą‎ ‎po‎ ‎zapukaniu‎ ‎do‎ ‎drzwi‎ ‎jest‎ ‎uciec,‎ ‎w‎ ‎obawie,‎ ‎iż‎ ‎mogą‎ ‎się‎ ‎drzwi otworzyć‎ ‎i‎ ‎ukaże‎ ‎się‎ ‎coś‎ ‎niesłychanego.‎ ‎To‎ ‎są‎ ‎ludzie tak‎ ‎nadzwyczajnie‎ ‎subtelni,‎ że‎ ‎nigdy‎ ‎nie‎ ‎widzą‎ ‎tego, co‎ ‎jest‎ ‎widoczne,‎ ‎i‎ ‎są‎ ‎podobni‎ ‎do‎ ‎tak‎ ‎wielkich‎ ‎drzwi, że‎ ‎mali‎ ‎ludzie‎ ‎przejść‎ ‎przez‎ ‎nie‎ ‎nie‎ ‎mogą.

Oni‎ ‎wiedzą,‎ ‎że‎ ‎Bóg‎ ‎jest‎ ‎nieskończenie‎ ‎tajemny, że‎ ‎Bóg‎ ‎jest‎ ‎duchem,‎ ‎lecz‎ ‎nie‎ ‎wiedzą,‎ ‎że‎ ‎„Słowo Ciałem‎ ‎się‎ ‎stało‎ ‎i‎ ‎mieszka‎ ‎między‎ ‎nami”;‎ ‎myślą, że‎ ‎korelatyw‎ ‎jest‎ ‎sprzecznością,‎ ‎że‎ ‎co‎ ‎jest‎ ‎duchowe, nie‎ ‎może‎ ‎być‎ ‎wcielone,‎ ‎i‎ ‎nie‎ ‎wiedzą,‎ ‎że‎ ‎dlatego‎ ‎jedynie‎ ‎istnieje‎ ‎ciało,‎ ‎by‎ ‎duch‎ ‎mógł‎ ‎przez‎ ‎nie‎ ‎się‎ ‎objawiać.

Oni‎ ‎zawsze‎ ‎powtarzają‎ ‎słowa:‎ ‎„Zaprawdę‎ ‎Tyś‎ ‎jest‎ ‎Bóg ukryty”,‎ ‎a‎ ‎nigdy‎ ‎nie‎ ‎odpowiadają‎ ‎właściwą‎ ‎odpowiedzią: „A‎ ‎Słowo‎ ‎Ciałem‎ ‎się‎ ‎stało‎ ‎i‎ ‎mieszkało‎ ‎między‎ ‎nami‎ ‎i‎ ‎widzieliśmy‎ ‎Chwałę‎ ‎Jego”‎ ‎(J.‎ ‎1‎,‎ ‎14).‎ ‎Wiedzą,‎ że‎ ‎Bóg‎ ‎jest tajemny,‎ ‎a‎ ‎nie‎ ‎wiedzą,‎ ‎że‎ ‎musi‎ ‎On‎ ‎być‎ ‎równocześnie doskonale‎ ‎prosty.‎ ‎Myślą,‎ że‎ ‎„Chleb‎ ‎żywy”‎ ‎jako‎ ‎Boski nie‎ ‎może‎ ‎być‎ ‎podany‎ ‎dzieciom.

Ci‎ ‎ludzie‎ ‎mówią‎ ‎zawsze‎ ‎wiele‎ ‎o‎ ‎nowoczesnej myśli‎ ‎i‎ ‎postępie,‎ ‎zawsze‎ ‎rozprawiają‎ ‎o‎ ‎prądach‎ ‎religijnych‎ ‎czasu,‎ ‎wszystko‎ ‎jest‎ ‎dla‎ ‎nich‎ ‎nowe‎ ‎i‎ ‎epokowe, i‎ ‎zawsze‎ ‎w‎ ‎głębi‎ ‎duszy‎ ‎zastanawiają‎ ‎się‎ ‎nad‎ ‎tym,‎ ‎jakie stanowisko‎ ‎w‎ ‎tym‎ ‎rekordzie‎ ‎myśli‎ ‎religijnej‎ ‎potrafią osiągnąć.‎ ‎Nie‎ ‎potrzebują‎ ‎tak‎ ‎zabiegać,‎ ‎bo‎ ‎już‎ ‎zdobyli stanowisko‎ ‎pewne‎ ‎i‎ ‎ogromnie‎ ‎wzniosłe‎ ‎w‎ ‎historii‎ ‎religijnej‎ ‎świata,‎ ‎oni‎ ‎to‎ ‎ze‎ ‎wszystkich‎ ‎ludzi‎ ‎z‎ ‎wyjątkiem Marii‎ ‎są‎ ‎wyraźnie‎ ‎wymienieni‎ ‎w‎ ‎chrześcijańskim‎ ‎Wyznaniu‎ ‎Wiary,‎ ‎tak‎ ‎znaczącą‎ ‎jest‎ ‎ich‎ ‎praca:‎ ‎„Ukrzyżowan‎ ‎pod‎ ‎Ponckim‎ ‎Piłatem.”

A‎ ‎jak‎ ‎nadzwyczajnie‎ ‎nieświadomi‎ ‎są‎ ‎oni‎ ‎tego swego‎ ‎prawa‎ ‎do‎ ‎odznaczenia!‎ ‎Niepokoją‎ ‎się‎ ‎o‎ ‎swe znaczenie‎ ‎we‎ ‎współczesnym‎ ‎ruchu‎ ‎religijnym,‎ ‎a‎ ‎zupełnie‎ ‎nie‎ ‎zdają‎ ‎sobie‎ ‎sprawy,‎ ‎jak‎ ‎wielkim‎ ‎są‎ ‎czynnikiem w‎ ‎spełnieniu‎ ‎Boskich‎ ‎zamiarów.

Anatol‎ ‎France‎ ‎opisuje‎ ‎gdzieś‎ ‎starość‎ ‎Piłata.‎ ‎Opisuje‎ ‎jak‎ ‎siwy‎ ‎starzec‎ ‎w‎ ‎cichej‎ ‎willi‎ ‎opowiada‎ ‎gościowi o‎ ‎swych‎ ‎przejściach‎ ‎w‎ ‎Judei. —‎ ‎Czy‎ ‎nie‎ ‎miałeś‎ ‎tam‎ ‎—‎ ‎pyta‎ ‎przyjaciel‎ ‎—‎ ‎kłopotu‎ ‎z‎ ‎jakim‎ ‎człowiekiem,‎ ‎zwanym‎ ‎Chrystusem?‎ ‎Nie pamiętam‎ ‎szczegółów,‎ ‎ale‎ ‎zdaje‎ ‎się,‎ ‎że‎ ‎ten‎ ‎człowiek utrzymywał,‎ ‎źe‎ ‎jest‎ ‎jednym‎ ‎z‎ ‎bogów.‎ ‎Zdaje‎ ‎mi‎ ‎się, ze‎ ‎kazałeś‎ ‎go‎ ‎ukrzyżować?
Piłat‎ ‎chwilę‎ ‎zamyślił‎ ‎się‎ ‎nad‎ ‎szklanką‎ ‎wina. —‎ ‎Nie‎ ‎—‎ ‎rzekł‎ ‎wreszcie.‎ ‎—‎ ‎A‎ ‎może‎ ‎i‎ ‎było‎ ‎tak. Nie‎ ‎pamiętam.

Wesprzyj nas

„Chrystus w życiu Kościoła”. – Klucz do zrozumienia katolickiej wiary. Cz.X. Kajfasz


R.‎ ‎H.‎ ‎BENSON -CHRYSTUS W ŻYCIU KOŚCIOŁA, NAKŁAD‎ ‎KSIĘGARNI‎ ‎SW.‎ ‎WOJCIECHA.1921


ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

Jedna odpowiedź do „„Chrystus w życiu Kościoła”. – Klucz do zrozumienia katolickiej wiary. Cz.XI. Piłat”

  1. Awatar Zbyszek
    Zbyszek

    Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

    Polubienie

Skomentuj