Życie i działalność Chrystusa
III.
KUSZENIE.
Jest kilka, może z pół tuzina zarzutów, zawsze podnoszonych przeciw Kościołowi. Do nich należy kwestja sposobu używania jego bogactw i w ogóle ich potrzeby; stosunków jego z rządami świeckiemi i politycznemi; jego prawa do władzy nad jednostkami formalnie doń nie należącemi. Zarzuty te bywają zwykle podnoszone z powodu twierdzenia Kościoła, że jest on równocześnie wieczny i doczesny, nadziemski i ziemski, że jest Niebieskiem Królestwem, lecz istniejącem na tem samem miejscu co królestwa ziemskie, że jest Boski i ludzki. Po obu stronach jego stoją otwarcie religijne sekty, które rozwiązały, a raczej przecięły ten węzeł. Z jednej strony kwietyści i niekatoliccy mistycy unikają problemu, odsuwając się zupełnie od świata, inni, jak erastjanie, szczerze przyznali się do tego, że są ziemskimi. Gdyby Kościół był tylko ziemski, albo tylko niebieski, zadanie jego byłoby znacznie łatwiejsze; lecz ponieważ łączy oba pierwiastki, stanowisko jego jest wyjątkowo trudne.
W głównych zarysach trudności te dzielą się na trzy kategorje.
1. Pierwsza jest mniej lub więcej spekulatywna. Pytanie brzmi: Jeśli Kościół jest naprawdę dziełem Boga, dlaczego Bóg go nie broni w czysto ziemskiem znaczeniu wyrazu? Czasem wydaje się, jakby opieka Boża nad Kościołem była widoczna, przeważnie jednak możnaby sądzić, iź Bóg pozostawia go własnemu losowi. Przecież trzęsienie ziemi jednako niszczy katolicką katedrę i klasztor, jak i protestancką świątynię lub synagogę. Rewolucje niewiernych znoszą tysiące kościołów i tępią obsługujących je księży, a dzieci Boże zostają pozbawione Chleba Boskiego. A Bóg nie daje znaku z nieba, by ochronić materjalne interesy Kościoła. Jeśli problem cierpienia jest wogóle nie do rozwiązania, to jeszcze bardziej niezrozumiałe są te ciągłe nieszczęścia, spadające na Kościół i jego wierne sługi.
Z tej trudności, która bez wątpienia w przeszłości przyczyniła się wiele do utraty wiary między gorącymi katolikami, wypływają różne praktyczne pytania: Do jakiego stopnia Kościół może liczyć na swe ziemskie siły, by bronić swego istnienia i powodzenia? Czy jego misjonarze mogą udawać się o opiekę do władz świeckich? Gdyby Kościół był wyłącznie duchową instytucją, to odpowiedź byłaby łatwa: ”Moje Królestwo nie jest z tego świata” (Jan XIX, 36). Gdyby był wyłącznie ziemski, odpowiedź brzmiałaby: „Tak, kto nie ma miecza, niech sprzeda płaszcz i kupi miecz” (Łuk.XXII, 36). Lecz Kościół, będąc i duchowym i ziemskim, a przynajmniej twierdząc to, nie ma odpowiedzi tak prostej i łatwej. W jakiś sposób musi on pogodzić te dwa zdania, wypowiedziane przez jego Założyciela.
2. Drugi problem brzmi: dlaczego Bóg nie występuje częściej z jakimś cudem dla podniesienia duchowego życia Kościoła? Jeśli to prawda, że katolicyzm objawiony jest przez Boga, to tak łatwo mógłby On o tem przekonać ludzi za pomocą niewątpliwych znaków! Jeśli Bóg naprawdę pragnie, by wszyscy ludzie nawrócili się do katolicyzmu, to dlaczego pozwala, by jego cuda były powtarzane przez inne religje, nie posiadające najwyższej Prawdy? Dlaczego obok Lourdes można postawić psychologiczne laboratory lub dlaczego moralność buddystów może rywalizować z heroiczną moralnością katolików? Czyż Założyciel Kościoła nie powinien bardziej przekonywająco zaznaczyć jego wyższości i wyłączności?
I znowu powstają pytania czysto praktyczne O ile Kościół katolicki może polegać na cudach jako sposobie nawracania świata? O ile powinien on starać się o naukowe badanie tych zjawisk? O ile może on żądać od Boga widzialnych a nadziemskich dowodów swej misji, i o ile Bóg dopomógłby mu w razie takiego zadania? lak ma on pogodzie w życiu dwa zdania Pana: „A tym, co uwierzyli, takie znaki (cuda) towarzyszyć będą…“ (Mar. XVI, 17) i „Nie uwierzą nawet, gdyby kto ze zmarłych powstał” (Łuk. X, ).
Gdyby Kościół był nadziemski tylko, albo tylko ziemski, odpowiedź byłaby łatwa. Będąc ziemskim, nie liczyłby na cuda zupełnie i polegał jedynie na zaletach i siłach, które innym ludzkim stowarzyszeniom zapewniają powodzenie; będąc tylko nadziemskim mógłby założyć ręce i pozostawić wszystko Bogu, mógłby bowiem nigdy zanadto wierzyć w cudowną interwencję Jego. Takie to trudności powstają ze stwierdzenia dwojakiej natury Kościoła.
3. Trzeci problem spotyka Kościół w tysiącznych formach prawie na każdym kroku. Tematem jego jest podstawowe pojęcie dobra i zła. Można to jednem zdaniem określić: Kiedy zmniejszające się dobro staje się złem? Kiedy zło, polepszając się, staje się dobrem?
Określimy to dokładniej.
(a) Jest uznaną przez wszystkich moralistów rzeczą, że czasowe, materialne zło, może być w pewnych wypadkach dozwolone, jeżeli jest pewnem, że usiłowanie zapobieżenia mu może doprowadzić do gorszego zła. Jeśli widzę, że ktoś, będąc uparty, robi w dobrej wierze coś, czego nie powinien robić, nie zawsze mam obowiązek, nawet w konfesjonale, ostrzec go, jeśli wiem, że moje ostrzeżenie nie powstrzyma go od tego złego czynu. W takim razie bowiem moje ostrzeżenie spotęgowałoby jego winę.
b) Lecz reguła ta ma tyle wyjątków, że w praktyce tego zagadnienia rozwiązać nie można. Na przykład me mogę pozwolić złemu ojcu bić dziecka na śmierć, jakkolwiek może on zupełnie nie zdawać sobie sprawy ze swego okrucieństwa. Tak samo — i to tem bardziej - nie mogę pozwolić na popełnianie dalej, ciężkiego grzechu, nawet gdyby w końcu miało z niego wypłynąć wielkie dobro. Nie mogę pozwolić Judaszowi odejść spokojnie do Sanhedrynu, mimo, że jego krok był koniecznem ogniwem dzieła Odkupienia.
Otóż Kościół katolicki ciągle zarzucany jest konkretnemi pytaniami tego rodzaju. „Patrzcie - woła świat - na niezmierną ilość grzechu i nieszczęścia, pochodzących z nierozerwalności małżeństwa. Oto ten człowiek ma żonę nieuleczalnie chorą w zakładzie dla obłąkanych. Czyż wy katolicy nie popędzacie wprost do grzechu przez zmuszanie tego mężczyzny do nieprawych związków dzięki waszemu idealnemu pojęciu o małżeństwie? - Albo znowu w innym wypadku — dlaczego życie jakiejś niewinnej dziewczyny ma być złamane, ponieważ w chwili słabości zgodziła się poślubić rozpustnego tyrana?“
Przed laty nalegano bardzo silnie, by katoliccy misjonarze w Japonji zgodzili się na niezachowywanie szóstego przykazania na czas jakiś. Mówiono im, aby się na to zgodzili, to tysiące Japończyków nawracać się będą na katolicyzm. A czy i nawrócenie Japonji nie jest warte paru grzechów spełnionych prawie nieświadomie?
Albo, z jakim żalem oskarżano papieża za zgodzenie się na ruinę Kościoła we Francji jedynie dla zachowania teorji o jurysdykcji papieskiej! Mówiono wtedy, że można było usunąć zasadę na lat kilka, aż minie kryzys, a wtedy z honorem obustronnym zawarto by zgodę. Wiemy zresztą, że czasem nawet teologowie mogą mieć różne opinie; dowodzi tego np. dysputa prowadzona przed laty na temat, czy Chińczykom można pozwolić na praktykowanie kultu przodków jako sposobu ułatwiającego im zrozumienie dogmatu o Świętych Obcowaniu.
Te wszystkie problemy pochodzą z dwojakiej natury Kościoła. Ponieważ utrzymuje on, że jest Boski i ludzki zarazem, musi tak często rozsądzać pozornie sprzeczne prawa Boga i potrzeby ludzi. Tak lub inaczej musi on te sprzeczności godzić.
Roztrząsanie tu dokładne tych problematów i ich podstaw’ jest niemożliwe, wymagałoby to bowiem całego traktatu o teologji moralnej, gdyż rozwiązanie tych zagadnień zależy od niezliczonych okoliczności i szczegółów każdego wypadku. Ciekawa rzecz jednak, że te trzy główne rodzaje problemów, o których mówiłem, odpowiadają zupełnie trzem punktom kuszenia Chrystusa na pustyni i powstają z podobnych, a nawet identycznych powodów. Chrystus mógł być kuszony jedynie na podstawie hipotezy, że jest Bogiem-Człowiekiem; i Kościół jest kuszony, jak On był, jedynie na mocy twierdzenia o swej dwojakiej naturze. Słowem, mamy tu jeszcze jedną inowację tezy tej pracy, t. j., że Chrystus jest kuszony w Kościele dzisiaj w ten sam sposób co na pustyni i dla tych samych co tam powodów.
1. »Jeśliś jest Synem Bożym, powiedz, by te kamienie stały się chlebem” (Mat. IV, 3). „Jeśli przyszedłeś na świat, by go odkupić, to prostą jest rzeczą, że nie powinieneś zginąć na początku tego dzieła. Użyj zatem swej potęgi, by zachować ziemskie życie, to życie będące narzędziem Odkupienia. Jeśli jej nie użyjesz — umrzesz, a wtedy pokażesz, że nie jesteś Synem Bożym“.
Tak przemawia kusiciel i do Kościoła, i podsuwa mu myśl, że jeśli nie spełni tego, lub jeśli Bóg nie wmiesza się w jego sprawy w sposób widoczny, to Kościół nie jest tem, czem utrzymuje, że jest. „Jeżeli naprawdę jesteś Boski, to nie powinieneś pozwolić, by twa strona ludzka była zgnieciona przez ludzką namiętność i ziemskie okoliczności. Użyj całej władzy, jaką rozporządzasz, gdyż jakkolwiek możesz być Boskim, to powodzenie na ziemi osiągnąć możesz jedynie ludzkiemi środkami. Rozkaż tym kamieniom, by stały się chlebem. Użyj wojska jako broni duchowej gdzie tylko możesz“.
Potem wobec katastrofy następuje subtelne rozumowanie:
„Z pewnością nie możesz być Boskim, bo Bóg nie postępowałby tak z tobą. Gdybyś był naprawdę Boski, kamienie same prawie zmieniłyby się w chleb, przynajmniej pragnęłyby służyć dla twojej potrzeby. Lecz niebo jest głuche, nie słychać nawet szmeru odpowiedzi …“ I znowu ten sam niesłychanie zręczny argument: „Zadowolnij się być tylko ludzkim i stanąć w szeregu innych ludzkich stowarzyszeń. Zstąp z krzyża, a uwierzymy
A jaka jest odpowiedź? Jest nią nowe potwierdzenie Boskości i zarazem odmowa użycia jej: ”Nie samym chlebem człowiek żyje”. „Prawda, że żyję i chlebem, bo jestem ludzki, ale jestem czemś więcej także i dlatego nie zależę tylko od chleba. Prawda, że jestem ludzkiem stowarzyszeniem, zależy więc moje powodzenie od ziemskich stosunków; lecz jestem zarazem Boski, a zatem nie zależy od nich moje istnienie”.
2. „Jeśliś Synem Bożym, rzuć się na dół”. „Jeśli przyszedłeś nawrócić ludzi do wiary w twoją Boskość, to ich nawróć. Ukaż znak niebieski, niewątpliwy i jedyny cud, a uwierzą”
Jeśli jesteś Boskiem stowarzyszeniem, zrzuć odpowiedzialność na Boga. Spokojnie oczekuj Jego wmieszania się. Uczyń prosty akt wiary. A On bez wątpienia odpowie ogniem z nieba… Ach! obawiasz się, że On tego nie zrobi? Właściwie wiesz, że nie zrobi. W takim razie nie masz zaufania do własnej Boskości… Ach, weź Go za słowo, Jego aniołowie uniosą ciebie na pewno, czyż nie obiecał On tego?
Odpowiedź jest potwierdzeniem prawdziwego człowieczeństwa: „Nie będziesz kusił Pana Boga twego”… „Jestem tu, by pracować w sposób ludzki, nie by wywoływać ogień z Nieba; by pozyskać ludzi w ich sercach, rozumach, w ich woli, nie by obniżać ich człowieczeństwo przez oszałamiające objawy nadziemskiej potęgi. Dałem wolną wolę, i nie odbiorę jej, chyba że dobrowolnie jej się wyrzekną. Nie otrzymają teraz żadnego znaku, prócz znaku Proroka Jonasza (Mat. XII. 39) — Boskość wznosząca się z dołu, nie zstępująca z góry. lak płomień z nieba spadł Lucyfer. Bóg narodził się jako małe dzieciątko na dole, by przekonywać, a me, by zmuszać do poddania się.
3. ”Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i złożysz mi pokłon” „Oto przed tobą leży pole pracy: zmienić te wszystkie królestwa na jedno królestwo Pana i Chrystusa. Jest tu małe, puste miejsce, gdzie, jeśli jest co złego w tern, czego żądam, to pozostanie ono nieznane i czasowe tylko. Dlatego zgódź się na uczczenie mnie, a jednym aktem tym spełnisz dzieło, które inaczej zajmie stulecia i będzie kosztowało niezmiernie wiele niepotrzebnie przelanej krwi i łez.”
To samo mówi do Kościoła katolickiego:
„Tu może nawrócenie świata być dopełnione. Rzuć to ziarno kadzidła na ołtarz Diany — postępek czysto materialny, bez następstw — i uzyskaj tolerancję i punkt oparcia w cesarstwie rzymskiem. Milcz przez parę lat o najostrzejszej twej regule, a pozyskasz Japonję. Odrzuć jedno małe prawidło, odnoszące się do ukonstytuowania twej hierarchji, a zatrzymasz francuskie katedry i bogactwa. Nikt nie będzie wiedział, będzie to tylko chwilowy układ; za parę lat, gdy wszystko się uspokoi, będziesz mógł robić co zechcesz, będzie już po kryzysie.”
Odpowiedź brzmi:
„Idź precz szatanie… Panu Bogu twemu kłaniać się będziesz i Jemu samemu służyć…„ „Gdy raz widzę jasno, co w danym wypadku jest dobre a co złe, to żadna siła świata nie wzruszy mnie. Lepsze odrzucenie i krzyż, tysiąckrotnie powtarzane, lepsza utrata jakiejkolwiek ziemskiej nadziei czy pomocy, lepsza strata wszystkich dóbr ziemskich, niż zniszczenie jednego słowa z Bożego Prawa. Królestwa ziemskie mają się wznieść do Królestwa Bożego, a nie Boskie Królestwo zniżyć się do miary ziemskich królestw, jeśli jeden szczegół poświęcę z Bożego planu, to nie zbawię świata, tylko sam się zatracę.”
W końcu jedna uwaga: te trzy główne kuszenia są kuszeniami siły, nie słabości. Do siły Chrystusa są zwrócone. „Zbaw się, użyj swej siły, ujawnij sięl” Tak samo zwrócone są do siły Kościoła: „Użyj potęgi ludzkiej i Boskiej, którą rozporządzasz. Jesteś tak potężny, że raz, na chwilę, możesz pozwolić sobie na słabość.” Odpowiedź obu jest odpowiedzią św. Pawła: „Gdy jestem słaby, jestem silny.” „Często omdlewam w pustyni, lecz nie umieram. Wszystka moc dana mi jest na ziemi i w niebie, lecz żyjąc między ludźmi, wolę pracować ludzkiemi sposobami. Jestem gotów znieść ostateczny wstyd i śmierć i opuszczenie, i zwyciężam przez zwyciężające mnie siły.“
Odpowiedź ta jest zupełnie usprawiedliwiona. Według ziemskiego rozumienia Kościół dawno winien był zginąć w pustyni; lecz nie stało się to, gdyż żyje on nie tylko chlebem. Według zwykłego rozsądku twierdzenie Kościoła o jego najwyższej władzy w sprawach duchowych dawno powinno było być odrzucone, tym czasem co dzień przychodzą nowi zwolennicy. Dawno już powinien był Kościół zginąć z powodu odmowy liczenia się ze światem; stracił Anglję przed 300 laty, Rzym przed 50, Francję wczoraj, przez ten niepoprawny upór i szaloną wierność dla Prawa Bożego. A jednak Christus vivit, Christus regnat, Christus imperat. Aniołowie wzmacniają Go niewidzialnie i choć nie unoszą Go tak, by nie ranił nóg o kamienie, służą Mu, ponieważ odmówił służyć Lucyferowi. Błogosławieni cisi, albowiem oni posiądą ziemię. (Mat. V, 4).
R. H. BENSON -CHRYSTUS W ŻYCIU KOŚCIOŁA, NAKŁAD KSIĘGARNI SW. WOJCIECHA.1921
Skomentuj