Chodź i ty kochany bracie ze mną za Panem Jezusem i za żołnierzami do ratusza i spoglądaj z litością i współczuciem na twego cierpiącego Zbawiciela.
Oto sadzają Go rozpustni żołnierze na kamieniu jakby na jakim tronie, zdarłszy przedtem szatę z Niego i łachman purpurowy na plecy Mu zarzuciwszy. Potem przynoszą pęk gałązek cierniowych i plotą z nich wieniec cierniowy, następnie wkładają ten wieniec na głowę Jezusa i cisną mocno rękami w żelazne rękawice zbrojnemi, tak że siedmdziesiąt dwa długie i ostre kolce wpiły się w czoło, w skronie i całą czaszkę najświętszej głowy Jezusa! Trysła z siedmdziesięciu dwu głębokich ran krew Zbawiciela i zarumieniła szaty żołdaków: Jezus jęknął i do Ojca swego wzniósł oczy, ofiarując Mu ten niepojęty ból za nasze próżności, za naszą pychę i za wszystkie grzechy myślą popełnione!
Czy potrafisz zgłębić ten ból Jezusa? Gdyby ci kto tylko jeden cierń długi wbił w skronie — tobyś nie wytrzymał; wiłbyś się z boleści i krzyczałbyś w niebogłosy; Panu twojemu kilkadziesiąt takich cierni długich wbito w głowę a On to wszystko z cichością bez skargi i krzyku zniósł z miłości ku Tobie!
I nie dość było złośliwym żołnierzom tej męki, biorą jeszcze trzcinę i z całej siły biją po tej cierniowej koronie, aby jeszcze głębiej się wpiła! Potem klękali z udanem uszanowaniem jako przed królem i wołali: bądź pozdrowion królu żydowski! i pluli na twarz jego najświętszą. „Oto masz, mówią, tron, oto masz koronę królewską, oto berło królewskie, boś chciał być królem! Oto my twoi poddani, kłaniamy się tobie padając na kolana! Oto masz królu! i uderzył go jeden w twarz; a drugi za nim i trzeci i czwarty i dziesiąty! a inny znów plunął Mu w twarz i rzekł: „Oto tyle warta twoje królestwo! plunąć nań!
Czy twe serce nie oburza się, czy ci się pięść nie ściska, czy nie chciałbyś tam być i skarać tych śmiałków, jak niegdyś król Chlodwik francuski, słysząc od świętego Remigiusza, jak Jezus był znieważany, z oburzeniem chwycił za miecz swój i zawołał: „O gdybym ja tam był z moimi Frankami!“
Cieszy mię bardzo, że ci żal Pana Jezusa, że się oburzasz na taką zniewagę; bo takie oburzenie, taki gniew jest święty i Bogu miły; ale najprzód zapytaj, dla czego to Pan Jezus taką mękę okrutną, bolesną i sromotną zarazem ponosi?
Oto ponieważ ty człowiecze, będąc królem stworzenia, grzechami twojemi zbezcześciłeś królewską godność twoją, dlatego Pan Jezus, aby ci tę godność nazad przywrócić, na taką zelżywośó swej Boskiej osoby zezwala!Bo człowiek sławą i czcią od Boga uwieńczony, dzierżący berło panowania nad światem widomym, odziany w szkarłatną szatę miłości Bożej: przez grzech, został ztrącony do rzędu najpodlejszych istot, bo do rzędu sług szatana, spadła korona z głowy jego, zamiast szkarłatnej szaty miłości Bożej odział go szatan w podarty łachman życia niegodziwego; berło z rąk jego wypadło, a jaka- bądź niska żądza panuje nad nim!
O jakaż to straszna zmiana! Człowiek przed grzechem, to — król świata, a po grzechu — niewolnik szatana.
Dlatego to Pan Jezus przez to ukoronowanie cierniem stał się obrazem człowieka po grzechu, aby mu dawną jego królewską godność przywrócić.
Przyglądnij się dobrze temu obliczu Pana Jezusa i pomyśl sobie: „Ach, to mię takie męki i zniewagi czekały, mnie się one należały za moją pychę i próżność za wszystkie złe i niegodziwe myśli i sądy niesprawiedliwe — a Jezus najmilszy za mnie to wszystko wycierpiał, aby mnie od tak strasznych mąk uwolnić, aby mnie uczynić królem w niebie i posadzić na tronie chwały w najśliczniejszem odzieniu i w koronie królewskiej na skroniach! O jak niepojęta to miłość Boża! Doprawdy, gdyby jaki człowiek z miłości ku drugiemu takie boleści i zniewagi ponosił, jeśliby tak ze sobą pozwolił obchodzić się, jak Jezus Chrystus z miłości ku nam, tobyśmy powiedzieli: „to człowiek nierozumny, szalony“; ale u Boga taka miłość jest zupełnie naturalna, bo Bóg — to miłość nieskończona, niepojęta, i trzeba by być Bogiem, aby ją zrozumieć.
Wiem, że ci żal Pana Jezusa, że może i łza litości i współczucia zakręciła ci się w oku, dlatego też klęknij przed Jezusem tak znieważonym i przeproś Go za te zniewagi i szczerem a nie obłudnym sercem mów:
„Bądź pozdrowion Królu nieba i ziemi! Tyś jest prawdziwym królem całego świata; Tobie należy się korona wiecznej sławy, Tobie wszystko powinno się kłaniać i służyć, a mnie za me grzechy należy się wzgarda i zawstydzenie od wszystkich ludzi! Ale Ty o Panie, chcesz mnie podwyższyć aż do nieba i uczynić mię uczestnikiem Twej chwały i Bóstwa Twego! Czem że Ci się odwdzięczę za tę tak wielką dobroć twoją? Oto; że Ci jako Królowi i Bogu memu służyć będę i dla Twej miłości wszystkie zawstydzenia i pogardę u ludzi nie tylko cierpliwie, ale i ochotnie znosić, a nawet pogardy i pośmiewiska z miłości ku Jobie pragnąć będę“.
Lecz i to ci jeszcze przypominam, abyś ty sam twemi grzechami tak Pana Jezusa cierniem nie koronował, jak ci bezbożni żołnierze. Bo ci powiadam, że i ty nieraz tak jak ci żołnierze z Panem Jezusem postępowałeś. Tyś twemi złemi myślami przebijał jakby cierniem głowę Jezusa, ty plamiąc duszę twoją ciężkiemi grzechami plułeś na najświętsze Jego oblicze; ty krzywdząc bliźniego na sławie obmową, oczernieniem, biłeś po twarzy Jezusa!
Nic by ci bowiem nie pomogło płakać nad Jezusem, gdybyś Go grzechami twemi obrażać nie zaprzestał. Uczyń tak jak uczyniła pewna osoba, o której ci tu opowiem.
Żył we Florencyi, mieście włoskiem bardzo cnotliwy kapłan, imieniem Hipolit Galeatyn. Ten nieraz całemi godzinami stał w jednem miejscu pokoiku swego i w jednę stronę spoglądał. Na przeciwnej stronie ulicy mieszkała osoba światowa i zaglądała do pokoju kapłana owego. Widząc go (…)pomyślała sobie, że on musi mieć bardzo piękne zwierciadło, kiedy w niem tak długo lubi się przeglądać. W końcu, nie mogąc zwyciężyć ciekawości, skoro ów kapłan wyszedł z domu, zabiegła mu drogę i prosiła go usilnie, aby jej sprzedał to zwierciadło, które tak doskonale pokazuje oblicze człowieka. Kapłan znając jej życie światowe, pomyślał sobie: „Pójdę i dam jej to zwierciadło, zdaje się, że Pan Bóg tego środka użyje do jej nawrócenia. Wrócił się tedy do domu i wziąwszy mniemane zwierciadło pod płaszcz, udał się do tej osoby. (…) Wyjął mniemane zwierciadło, prosząc ją , aby się w niem przeglądnęła. Ona patrząc osłupiała… zarumieniła się… i łzami się zalawszy upadła na kolana przed tem zwierciadłem, którem było nie co innego, jak obraz Pana Jezusa, cierniem ukoronowanego. Kapłan używając tak świetnej sposobności, rzecze do niej: „Oto zwierciadło, w którem co dzień przeglądać się powinnaś. Oto oblicze Zbawiciela, który z miłości ku tobie tak został znieważony za twoje grzechy! Czyż i ty jak żydzi nie chcesz mieć z Nim współczucia? Patrz, jak oblicze Pana twego od oprawców, tak dusza twoja od grzechów jest poraniona i pokrwawiona. Obmyj twą duszę łzami szczerej pokuty — a zamiast znieważonego oblicza Jezusowego, obaczysz w niebie chwalebne oblicze Jego “.
Te słowa jak miecz przeniknęły serce grzesznicy i od tej chwili poczęła wieść nowe i święte życie! O dałby to Bóg, aby widok Zbawiciela twego cierniem ukoronowanego i ciebie przywiódł do szczerego żalu i pokuty za twe grzechy! Boć i jam ci dziś przed oczy duszy przedstawił oblicze Pana Jezusa, nie malowane, ale prawdziwe tak jak je nam święci Ewangieliści opisali.
Kto by jednak pomyślał, że ten widok Pana Jezusa zamiast żydów do litości pobudzić —jeszcze większą wściekłością ich napełni? A jednak tak się stało. Bo skoro Piłat tak ukoronowanego Jezusa przedstawił żydom i rzekł: „Oto człowiek„, oni zawołali: Strać, strać, ukrzyżuj go (Jan 19, 15.).
Wtedy to mógł Jezus powiedzieć i swojem milczeniem zdawał się wołać do żydów: „Ludu mój, ludu, cóż, ja tobie uczyniłem albo w czemem cię zasmucił, odpowiedz mi! Jam cię chwałą i czcią ukoronował, jam ci koronę niebieską przygotował na twe skronie, a tyś na głowę moją wcisnął wieniec cierniowy! Jam cię uczynił królem stworzenia, spółdziedzicem nieba, z tobą podzielić się chciałem berłem panowania mego, a tyś trzcinę włożył w ręce moje! Jam cię przyodział szatą najdroższą łaski mej, a tyś w podarty łachman mię odział! Jam przygotował dla ciebie tron królewski w państwie mojem, a tyś mię na twardym kamieniu posadził! Jam ci wieczny odpoczynek przysposobił w niebie, a tyś dla mnie krzyż przygotował!“
Ale żydzi nie chcieli zrozumieć tego wołania. Piłat acz poganin, uczuciem ludzkości powodowany, jeszcze jednego środka używa, oto chce w nich uczucie narodowe podniecić, żeby przecież na swego ziomka takiej kary nie żądali, zwłaszcza, że on ma być ich królem. Pyta zatem: Króla waszego ukrzyżują? Jakby chciał powiedzieć: „Jak to, ja, poganin, którym wy się brzydzicie, mam najhaniebniejszą śmiercią skarać waszego ziomka, który się waszym królem być mieni?! Czyż wam nie wstyd, czyście już tak się spodlili?”
Ale ślepota ze złością zmieszana, już na te słowa nic nie uważa. Człowiek namiętnością zaślepiony traci wszelkie uczucie wstydu, uczucie szlachetne miłości ojczyzny i ziomków swoich; gotów zdradzić i ziomkow i ojczyznę byle tylko swej złości i zemście zadośćuczynić. Tu się dopiero w całej nagości okazała złość żydów. Oni nienawidzili Rzymian i cesarza rzymskiego, brzydzili się nimi jako nieczystym i poganami i z nimi przestawać nie chcieli; a teraz — schlebiają cesarzowi i udają wiernych poddanych; a czynią to jedynie, aby zaspokoić swą nienawiść ku Jezusowi. Nie mamy — krzyczą —króla, jedno cesarza! (Jan 10, 15.)
Oj, podli żydzi, nie macie króla? Odrzuciliście Jezusa, Boga, który jest waszym królem; więc będziecie mieli cesarza, ale go dobrze popamiętacie! On ani kamienia na kamieniu z miasta naszego nie zostawi!
Tak i tobie, bracie mój, stanie się, jeśli dla zaspokojenia twej namiętności powiesz sobie w duszy niejako: Nie mam królem Jezusa, ale mam cesarzem — czarta, którego wolisz słuchać jak Boga twego!
Ten cesarz twój, ten czart przeklęty, ten ci się da we znaki, bo ci i zdrowie i majątek i sławę u ludzi i wszystko odbierze, a duszę twą zgubi na wieki. Ty dlatego mów: „Nie mam cesarzem czarta,, ale mam królem — Jezusa Chrystusa, Jego Panem i Bogiem mojem wyznaję, Jego we wszystkiem chcę słuchać!”
Piłat używszy już wszelkich nawet okrutnych i niesprawiedliwych półśrodków do uwolnienia Jezusa, i usłyszawszy groźbę żydów, że jeśli Jezusa uwolni, nie będzie przyjacielem cesarza, bardzo się przestraszył. Bojąc się tedy utracić łaskę cesarską, a zarazem posadę urzędową: zapomina o wszystkiem, traci głowę i kłamiąc sobie samemu umywa ręce od wszystkiego, mówiąc, że nie winien śmierci tego sprawiedliwego. Sądząc zaś, że przez taką ceremonię czysto zewnętrzną obmyje i zaspokoi swe sumienie, siada na krześle sędziowskim i pisze wyrok śmierci na Jezusa !
O Piłacie, nieszczęsny Piłacie, co robisz? Powstrzymaj się! Jednem słowem zabijesz Jezusa, Syna Bożego; jednem słowem uwolnisz go od śmierci! Winy w Nim nie znajdujesz, sam Go zwiesz sprawiedliwym! Idź za głosem rozumu, sumienia, serca! Ale — o wielki Boże! — Piłat siada na stolicy sędziowskiej — bierze za pióro — pisze… skończył. Podaje pismo urzędnikowi — ten wstaje i czyta głośno wyrok. Cicho! Słuchajcie wszyscy z uwagą tego wyroku: Oto brzmi: „Jezus Nazareński, król żydowski ma umrzeć śmiercią na krzyżu”.
O Boże mój miły! Czemuż dozwalasz na tak niesprawiedliwy wyrok? Jezu, Zbawicielu, czemuż się dajesz tak niesprawiedliwie sądzić? Czyś ty kogo zabił, że Cię na tak haniebną i bolesną śmierć osądzono? Wszakżeś Ty umarłych wskrzeszał, Tyś choroby leczył, Tyś ojców i matki pocieszał, Tyś grzesznikom grzechy odpuszczał, Tyś dziatki błogosławił, chleb rozmnażałeś, głodnych karmiłeś, zgoła wszystkim dobrze czyniłeś —a za to masz umrzeć śmiercią najokrutniejszą, najhaniebniejszą jak jaki łotr, lub zabójca?
O jeślibyś ty dobrze nad tem się zastanowił, tobyś poznał, że jedynie miłość mogła Boga i Pana naszego skłonić, by się dopuścił tak niesprawiedliwie osądzić. A wiesz w jakim celu? Abyś ty za twe grzechy nie był sądzony od sędziego najsprawiedliwszego, dla tego najniewinniejszy Jezus został osądzony od sędziego niesprawiedliwego Piłata !
Ponieważ tyś się stał zbrodniarzem i bogobójcą, dlatego Bóg za ciebie chce być uważany za zbrodniarza i za największego ze wszystkich zbrodniarzy! O niepojęta miłości Boga naszego, jakichże ty środków używasz, aby moją miłość wzajemną pozyskać! Jakże drogo okupujesz miłość moją! Cóż ci przyjdzie o Panie z mej miłości, z miłości nędznego robaczka, owszem najnikczemniejszego grzesznika? Ach, gdyby to jeszcze człowiek tego Jezusa miłował?
Ale, cóż się dzieje? Oto miast kochać Pana Jezusa, i dziękować Mu całem sercem: bo ten człowiek skazuje Go na śmierć jak Piłat, skoro się ciężkiego grzechu dopusza! On wraz z żydami woła: „strać, strać, ukrzyżuj Go”. Bo namiętności twoje, człowiecze, skłonność do pijaństwa, nieczystości, nienawiści, lenistwa, jak żydzi do ciebie wołają: „Godzien jest śmierci Jezus, niech umrze, na.co nam ma przeszkadzać?“
A ty słuchając tych namiętności, miast je ze wstrętem odrzucić, pokonać, zasiadasz jak Piłat na stolicy i pomimo wyrzutów sumienia, pomimo głosu Anioła stróża, pomimo tylu łask i dobrodziejstw od Jezusa otrzymanych, pomimo tylu obietnic Mu uczynionych, wydajesz wyrok śmierci na Zbawiciela twego; gdyż każdy grzech śmiertelny to kat, który zabija Jezusa Chrystusa!
Ach bój się, człowiecze! Bo co ty teraz robisz z Jezusem, to On kiedyś z tobą uczyni! Teraz ty Jezusa skazujesz na śmierć — ale potem On zasiędzie na tronie i skaże ciebie na wieczny krzyż , na śmierć wieczną, na męki piekielne!
I ty także, który teraz tak innych posądzać i surowo sądzić lubisz, nawet często niewinnych, pamiętaj, że ciebie Pan Jezus za to surowo i bez miłosierdzia sądzie będzie, bo wszystko, jakem już wyżej powiedział, coś ty bliźniemu złego albo dobrego uczynił, toś samemu Panu Jezusowi uczynił, i jak ty teraz sądzisz, tak ciebie sądzić będą, bo sąd bez miłosierdzia temu, kto miłosierdzia nie czyni, jak mowi Pismo Boże.
Lecz i ty, duszo niewinna, którą źli ludzie sądzą bez litości, patrz na Zbawiciela twego, jak On niewinnie na śmierć skazany i jak cichutko stoi i nie przeklina.
A ty nie mogłabyś wycierpieć w milczeniu fałszywych oszczerstw? i może narzekarz i sama jeszcze przeklinasz i mścisz się?.. O, nie tak czynił Zbawiciel twój.
Więc raczej ciesz się teraz, gdy cię ludzie posądzają i dziękuj Bogu, że cię raczy czynić podobną do siebie tem, który dla ciebie i za ciebie był niesłusznie na śmierć osądzony!
Ks. Kazimierz Riedl T.J. – „Czytania o Męce Pańskiej” . Kraków 1901 r. Str. 97 – 110.
Skomentuj