ROZDZIAŁ X.
Miłujący Jezusa niczego innego prócz Jezusa nie pragnie.
Miłość nie jest czci pragnącą,
(I Kor. XIIL 5).
1. Miłujący Pana Jezusa nie ubiega się o miłość i szacunek ludzi; jedynem jego pragnieniem jest stać się miłym Bogu, bo dla niego Bóg jest jedynym przedmiotem miłości. Święty Hilary utrzymuje, że zaszczyty światowe i poklaski ludzkie, są to wszystko sprawy szatańskie. Nieprzyjaciel duszy wielkie odnosi korzyści, gdy obudza w nas pragnienie szacunku ludzkiego; gdyż ogałacając nas przez to z pokory, czyni przystępniejszemi wszelkim swoim zasadzkom.
Święty Jakób naucza, że Pan Bóg pokornym łaskę daje, a pysznym się sprzeciwia (Jak. IV. 6.), to jest, że nawet na modlitwy pysznego staje się głuchym. Ubiegać się o szacunek ludzki i podobać sobie w oznakach poważania ludzkiego, jest bez wątpienia skutkiem istniejącej w nas pychy.
2. Któżby się nie przeraził, czytając co spotkało pewnego braciszka imieniem Justyniana z zakonu świętego ojca Franciszka, w skutek tego, iż żywił on w sobie wielkie pragnienie szacunku ludzkiego. Brat ten doszedł był do takiego stopnia doskonałości, że Papież Eugeniusz IV powziąwszy wysokie mniemanie o jego świątobliwości, przyzwał go był razu pewnego, przyjął ze szczególnemi względami, uściskał i posadził obok siebie. Justynian tak dalece wbił się w pychę z tego zaszczytu niespodziewanego, że święty Jan Kapistran, jego podówczas przełożony, powiedział mu gdy wrócił z tej audyencyi papieskiej do klasztoru: „Byłeś aniołem, gdyś odchodził, a po powrocie stałeś się istnym szatanem.” Jakoż pycha jego coraz bardziej wzrastała; wymagał, aby miano dla niego szczególniejsze względy, i w końcu przyszło do tego, że nożem przebił jednego z braci, który mu w czemściś uchybił. Uszedł potem z zakonu i udał się do Neapolu, gdzie innych zbrodni dopuściwszy się, umarł najnieszczęśliwiej w więzieniu bez pojednania się z Bogiem.
Słusznie to więc pewien wielki sługa boski mówił: że gdy dowiadujemy się o upadku niektórych cedrów libańskich, jak na przykład takiego Salomona, Tertuliana, Ozyusza, których wszyscy mieli za świętych, dowodem to jest, że się oni nie całkiem byli oddali Bogu, że żywili w sobie jakieś uczucie pychy i że z tej-to właśnie przyczyny upadli ostatecznie. Drżyjmy przeto gdy dostrzegamy, że w nas powstaje jakakolwiek żądza być poważanym i szacownym od ludzi; a jeśli oddają nam oni cześć jakową, chrońmy się najpilniej, aby w tem upodobania nie zakładać; staćby się to bowiem mogło powodem naszej wiecznej zguby.
3. Przede wszystkiem wystrzegajmy się tego, co nazywają uczuciem honoru i jakoby potrzebą zachowania osobistej godności. Święta Teresa mawiała, że kto do tego przywiązuje wagę, nie będzie nigdy prawdziwie pobożnym. Wielu uchodzi za pobożnych, lecz obok tego są bałwochwalcami własnej dobrej sławy; mają pozór cnoty, lecz w gruncie przechowują pragnienie osiągnięcia pochwał za wszelkie swoje sprawy; gdy nikt ich nie chwali, sami się chlubią: słowem chcą uchodzić za lepszych od drugich, i byle tknąć się ich dobrej sławy wpadają w niepokoje, opuszczają Komunię świętą i wszystkie ćwiczenia pobożne, poty nie dając sobie pokoju aż im się zdawać będzie, że odzyskali szacunek drugich, który widzieli zachwiany. Lecz nie tak postępują prawdziwie miłujący Boga. Nie tylko unikają wszystkiego, co na nich ściągnąć może pochwały ludzkie, lecz nawet smucą się odbieranych i radują się gdy niemi drudzy pogardzają.
4. „Niczem więcej nie jestem, mawiał święty Ojciec Franciszek z Asyżu, jak tylko tem czem jestem przed Bogiem. “ Do czegóż ci się przyda być szanowanym od ludzi, jeśli Bóg osądzi żeś jest godnym pogardy? Cóż nas ma obchodzić, że świat nami pogardza, jeśli Bóg nas miłuje? Pochwały ludzkie nie mogą uchronić nas od kary należnej za grzechy nasze, a nagany nie mogą wydrzeć nam zasługi dobrych naszych czynów.
Cóż nas obchodzić może, mówiła święta Teresa, że nas obwinia i gardzi nami stworzenie, jeśli w twoich oczach, o Boże Stwórco mój! jesteśmy wielkimi i bez nagany? Święci najbardziej pragnęli żyć w ukryciu i w pogardzie. Jakąż wreszcie wyrządzają nam krzywdę źle o nas mówiący? Czyż każdy nie powinien mieć o sobie najgorsze rozumienie? Jeśli wiemy i czujemy, żeśmy źli i niegodziwi, jakiem że prawem wymagać możemy, żeby drudzy mieli nas za dobrych?
5. Życie ukryte przynosi wielkie korzyści pragnącym z całego serca kochać Pana Jezusa. Sam Zbawiciel raczył nam dać tego przykład, przepędzając w ukryciu na pokornych usługach przy warsztacie ubogiego rzemieślnika, całe trzydzieści lat swojego życia. Święci, aby uniknąć czci ludzkiej, obierali mieszkania na bezludnych puszczach.
Święty Wincenty a Paulo mówił, że chęć aby o nas mówiono korzystnie, aby chwalono nasze postępowanie i uznawano że wszystko dobrze dopełniamy, jest złem przywodzącem nas do zapomnienia o Bogu, każącem najświętsze nasze sprawy, i bardziej jak cokolwiek innego przeszkadza do naszego postępu na drodze pobożności.
6. Chcesz-li więc czynić postęp w miłości Pana Jezusa? Potrzeba na to, abyś wyniszczył w sobie zamiłowanie własnego szacunku. Ale jak?
Święta Magdalena de Pazzis tak tego naucza: Dobra sława u drugich jest właśnie tą rzeczą, która podsyca w nas pragnienie dobrej sławy; więc umorzenie tej żądzy zawisło na tem, aby się ile możności ukryć przed drugiemi, żeby od nikogo nie być znanym. Dopóki nie dojdzie się do takowej śmierci miłości własnej, nigdy się nie będzie prawdziwym sługą Bożym.
7. Aby się stać miłym w oczach Boga, powinniśmy wyrzec się wszelkiej chęci odznaczania się, wsławienia się i wszelkiego pragnienia przypodobania się ludziom; a najbardziej chęci przewodzenia nad drugiemi.
Święta Teresa wołałaby była widzieć ogniem pochłonięty swój klasztor ze wszystkiemi swojemi siostrami zakonnemi, aniżeli ujrzeć zagnieżdżającą się między niemi tę przeklętą namiętność; chciała, aby w razie gdyby się kiedykolwiek znalazła w którym z jej klasztorów zakonnica pragnąca być wyniesioną na przełożeństwo, żeby ją z klasztoru wygnano, albo przynajmniej zamknięto w więziennej celi na zawsze. Święta Magdalena de Pazzis mówiła: że zaszczyt osoby pobożnej zawisł na tem, aby wszędzie ostatnie miejsce zajmowała i w obrzydzeniu miała wszelkie pierwszeństwo nad drugiemi. Całą chlubą duszy miłującej Boga powinno być to, żeby wszystkich w pokorze przewyższała, według tych słów Apostoła: Ale w pokorze jeden drugiego mając za wyższego nad się (Fili. II. 3.). Słowem, miłujący Boga nic innego prócz Boga nie powinien mieć na względzie, i o nic innego prócz o Boga i jego miłość nie ubiegać się.
MODLITWA
Mój Jezu! daj, abym o nic innego nie ubiegał się na świecie, tylko, aby się tobie przypodobać, i natchnij mnie zupełnem wyrzeczeniem się wszystkich stworzeń i siebie samego. Na cóż mi się przyda być kochanym od wszystkich, jeśli ty mnie miłować nie będziesz, któryś jest jedyną miłością duszy mojej? Najsłodszy Jezu mój, tyś przyszedł na ziemię, aby pozyskać serca nasze, jeśli nie umiem oddać ci go, sam je zabierz, napełń je miłością twoją i nie dopuszczaj, abym już kiedykolwiek miał cię odstąpić. Obrażałem cię dotąd, lecz teraz z całego serca żałuję tego i nic mnie tak nie zasmuca, jak wspomnienie grzechów moich. Pocieszam się myślą, że dobroć twoja jest nieskończoną, że nigdy nie odrzucasz od miłości twojej grzesznika miłującego cię prawdziwie. Miłościwy Odkupicielu, jedyna miłości duszy mojej, wzgardzałem tobą, teraz kocham cię więcej, niż siebie samego.
Wszystek bez żadnego wyjątku oddaję się tobie. Niczego nie pragnę tylko żeby cię kochać i tobie się przypodobać. Przyjm to pragnienie, pomnóż je i wyniszcz we mnie wszelkie pragnienie dobra ziemskiego. Tyś godzien najwyższej miłości i ja ci tak wiele zawdzięczam, że czyżby to być mogło, żebym nie miał cię kochać! Otom twój wszystek, i dla miłości twojej stanowię i chcę cierpieć i znosić wszystko, co ci się spodoba, kiedyś ty z miłości za mnie umarł na krzyżu. Chcesz, abym był świętym, możesz mnie świętym uczynić, w tobie więc całą moją ufność składam. O Maryo! Matko Boga mojego, i w Twoje to pośrednictwo ufam najszczególniej.
Jak kochać Jezusa (5) – Miłujący Jezusa gardzi sobą -Św. A.M. Liguori
Św. Alfons Maria Liguori – Jak kochać Jezusa: nauka podana duszom pragnącym zapewnić zbawienie swoje i dążącym do doskonałości. Warszawa. 1888 r.


Dodaj odpowiedź do Zbyszek Anuluj pisanie odpowiedzi