Traktat o doskonałym nabożeństwie do NMP – Cz.XIV – Pobudki do dosk. nabożeństwa do NMP (Cz.2)


ROZDZIAŁ V

Nabożeństwo to prowadzi do zjedno­czenia się z Panem naszym.

Piąta pobudka: — Nabożeń­stwo to jest łatwą, krótką, doskonałą i pewną drogą, wiodą­cą do zjednoczenia się z Panem naszym, co stanowi doskonałość chrześcijańską.

 

1. Nabożeństwo to jest dro­gą łatwą.

Jest ono drogą łatwą, którą Je­zus Chrystus sam utorował, przychodząc do nas, i na której nie ma żadnej przeszkody, by dojść do Niego. Można wpraw­dzie i na innej drodze osiągnąć zjednoczenie się z Bogiem, ale wtedy nie obędzie się bez liczniejszych krzyżów, ciężkich umartwień i wiele większych zaporów, trudnych do przezwy­ciężenia. Dusza przechodzi wte­dy przez ciemne noce, przez walki i cierpienia nadzwyczaj­ne, przez urwiska, przez drogę ciernistą i straszne pustkowia. Natomiast droga Marii jest łago­dniejsza i spokojniejsza.

Prawda, że i tu twarde trze­ba staczać walki i wielkie przezwyciężać trudności, lecz dobra ta Matka i Pani zawsze jest przy Swoich wiernych sługach, by ich oświecać w ciemnościach, pouczać w wątpliwościach, uma­cniać w obawach, podtrzymy­wać. w walkach i trudnościach, tak że ta dziewicza droga do Je­zusa Chrystusa jest w porówna­niu do dróg innych naprawdę drogą róż i miodu. Byli święci, choć nieliczni, jak np. św. Efrem, Jan Damasceński, Bernard, Ber­nardyn, Bonawentura, Franciszek Salezy, którzy poszli tą łagodną drogą do Jezusa Chrystusa, bo Duch Sw., wierny Oblubieniec Marii, wskazał im drogę tę przez szczególniejszą łaskę. Natomiast inni święci, i to w przeważnej większości mieli wprawdzie na­bożeństwo do Najśw. Marii Pan­ny, wszelako nie weszli wcale lub trochę tylko na tę wzniosłą drogę, i dlatego przechodzili przez doświadczenia twardsze i niebezpieczniejsze.

Skądże pochodzi, zapyta nieje­den z wiernych czcicieli Marii, że wierni słudzy tej dobrej Matki tyle mają sposobności do cier­pienia i że cierpią więcej niż ci. którzy nie są Jej tak oddani? Jedni mają bezustannie przeciw­ności, ludzie ich prześladują, oczerniają i nie mogą ich znieść; inni znowu chodzą w ciemnościach wewnętrznych i po pustkowiach, gdzie nie ma naj­mniejszej kropli rosy niebieskiej. Jeżeli to nabożeństwo do Najśw. Dziewicy ma ułatwić drogę do Jezusa Chrystusa, skąd pocho­dzi, że ci właśnie najwięcej są wzgardzeni, którzy je praktykują?

Na to odpowiadam: Prawdą jest, że najwierniejsi słudzy Najśw. Dziewicy, jako najwięksi Jej ulubieńcy, otrzymują od Niej największe łaski i dobro­dziejstwa, jakimi są krzyże. Twierdzę jednak, że słudzy Ma­rii krzyże te znoszą z większą łatwością, z większą zasługą i z większą chwałą (w przyszło­ści). To, co by innych wstrzyma­ło tysiąc razy i przywiodło do upadku, to ich nie tylko nie wstrzymuje, ale nawet przyśpie­sza ich postęp w dobrem, po­nieważ dobra Matka, pełna ła­ski i namaszczenia Ducha Sw., zaprawia wszystkie ich krzyże słodyczą matczynej łagodności i namaszczeniem czystej miłości tak, że słudzy Marii przyjmują je z weselem, jakby orzechy w cukrze zaprawione, mimo że sa­me w sobie są bardzo gorzkie.
Zdaje mi się, że kto chce żyć cnotliwie i po Bożemu w Jezu­sie Chrystusie, kto chce cier­pieć prześladowanie i nieść co­dzienny swój krzyż, nie potrafi dźwigać wielkich krzyżów, albo nie będzie ich nosił z weselem do końca, jeśli nie będzie się odznaczał żarliwym nabożeń­stwem do Najśw. Dziewicy, tej niebieskiej zaprawy krzyżów, podobnie jak nikt nie potrafi jeść zielonych orzechów bez wielkiego wstrętu, jeśli nie są zaprawione cukrem.

2. Nabożeństwo to jest dro­gą krótką.

Wyłożone nabożeństwo do Najśw. Dziewicy jest drogą krót­ką, (1), wiodącą do Jezusa Chry­stusa: raz dlatego, że nie można na niej pobłądzić, a potem dla­tego, że, jak dopiero co powie­działem, droga ta jest radośniej­sza i łatwiejsza, odtąd idzie się na niej o wiele szybciej. Żyjąc w poddaństwie i w zależności od Marii, postąpimy w krótkim czasie więcej, aniżeli żyjąc przez całe lata w samowoli i opierając się na własnych si­łach, gdyż napisano, że człowiek posłuszny i oddany Matce Bożej opiewać będzie zwycięstwa od­niesione nad wszystkimi nie­przyjaciółmi (2). Prawda, że nie­przyjaciele starać się będę prze­szkadzać mu w postępie, zmusić go do odwrotu lub doprowadzić I do upadku, ale opierając się na Marii, z Jej pomocą i pod Jej kierunkiem, nie upadnie, nie cofnie się, a nawet nie opóźni się, lecz będzie postępował krokiem olbrzyma ku Chrystusowi, tę sa­rnę drogę, którą, jak napisano, Jezus krokami olbrzyma przy­szedł do nas w krótkim czasie (3).

Dlaczego to Jezus Chrystus żył tak krótko na ziemi i dlacze­go te niewiele lat życia swego spędził prawie całe w posłuszeń­stwie wobec swej Matki? Otóż dlatego, że stawszy się w krót­kim czasie doskonałym, przeżył czasów wiele (4), więcej niż Adam, którego winy przyszedł napra­wić, chociaż Adam żył dłużej niż 900 lat. Jezus Chrystus żył długo, bo żył z posłuszeństwa wobec Ojca, w zupełnym pod­daństwie wobec Matki Najśw. i w ścisłej łączności z Nią. Albo­wiem:

  1. Kto czci matkę swoją, podobny jest do człowieka, gromadzącego skarby, mówi Duch Sw., tzn., kto czci Marię, swą Matkę, przez to, że się Jej poddaje i jest Jej we wszystkim po­słuszny, stanie się w krótkim czasie bardzo bogaty, ponieważ gromadzi codziennie skarby (5),
  2. Ponieważ wedle trafnej in­terpretacji słów Ducha Św.:  „Starość moja dozna wielkiego miłosierdzia w żywocie matki”(6), młodzieńcy stają się w łonie Marii starcami pod względem oświecenia, świętości, doświad­czenia i mądrości, i dochodzą w niewielu latach do pełni wie­ku Jezusa Chrystusa; w łonie, powiadam, które objęło i poczę­ło człowieka doskonałego (7) i któ­re zdolne było posiąść Tego, któ­rego cały świat ogarnąć nie zdołał (8).

 

3. Nabożeństwo to jest dro­gą doskonałą.

Wyłożone nabożeństwo do Najśw. Dziewicy jest drogą do­skonałą. by dojść do Jezusa Chrystusa i połączyć się z Nim, ponieważ Najśw. Maria Panna jest istotą najdoskonalszą i najświętszą ze wszystkich stworzeń i ponieważ Jezus Chrystus, przychodząc do nas w doskona­ły sposób, nie obrał Sobie innej drogi w Swej wielkiej i przedzi­wnej podróży. Najwyższy i nie­pojęty, niedostępny, ten który jest, chciał przyjść do nas ma­łych robaczków ziemskich, któ­rzy niczym jesteśmy. Jakże się to stało?

Najwyższy zstąpił do nas w sposób doskonały i boski przez pokorną Marię, nie tracąc przez to nic ze Swej boskości i świętości; toteż nie inaczej jak przez Marię powinni maluczcy wznosić się do Najwyższego w sposób doskonały i boski, nie obawiając się niczego.

Niepojęty dozwolił, by Go ma­ła Maria objęła i całkowicie ogarnęła, nie tracąc przy tym nic ze Swej niezmienności, za­tem i my mamy pozwolić, by nas ta niepozorna Dziewica całkowicie objęła i bez wszelkich zastrzeżeń prowadziła.

Niedostępny zbliżył się do nas przez Marię i przez Nią połączył się najściślej, a nawet osobowo z naszym człowieczeństwem, nie tracąc przez to nic z blasku Swe­go Majestatu; toteż i my powinniśmy zbliżać się do Boga przez Marię i zjednoczyć się najściślej z Jego Majestatem, nie obawia­jąc się odrzucenia.

„Ten. który jest”, chciał przyjść do tego, co nie jest, i sprawić, by to, co nie jest, stało się Bogiem, lub stało się „Tym, który jest“. I dokonał tego w doskonały sposób przez to, że oddał się i poddał całkowicie Najśw. Pannie Marii, nie przestając w czasie być „Tym, który jest“ odwieczny. Podo­bnie i my, choć jesteśmy niczym, możemy przez Marię stać się podobnymi do Boga przez ła­skę, i chwałę, bez obawy pobłądzenia, przez to mianowicie, że Jej się oddamy tak doskonale i całkowicie, iżbyśmy sami w so­bie niczym byli, a w Niej wszy­stkim.

Gdyby mi kto nową, utorował drogę, którą by dojść można do Jezusa Chrystusa, i gdyby dro­ga ta wyłożona była wszystkimi zasługami błogosławionych, ozdobiona wszystkimi ich cnota­mi heroicznymi, oświecona świa­tłem anielskim i upiększona pięknością aniołów, i gdyby wszyscy aniołowie i święci znaj­dowali się na niej, by prowadzić, bronić i podtrzymywać tych, co nią iść pragną, zapraw­dę powiem śmiało i powiem prawdę: ponad tę drogę, tak do­skonałą, wybrałbym raczej dro­gę niepokalaną Marii: „Czyni niepokalaną drogę moją” (9), dro­gę bez skazy i plamy, bez grzechu pierworodnego i osobistego, bez cienia i ciemności. A kiedy miły mój Jezus zstąpi w Swej chwale po raz drugi na świat, by na nim panować, nie obierze innej drogi jak Marię Niepokalaną, przez którą w sposób tak pewny i doskonały przyszedł po raz pierwszy. Różnica między Jego pierwszym a ostatnim przyjściem będzie ta, że jest pierwsze Jego przyjście było utajone i ukryte, gdy tymczasem drugie będzie chwalebne 700 lat i jawne; wszelako oba sposoby przyjścia Chrystusa są doskonałe, bo oba dokonywała, się przez  Marię. Niestety! Nikt tajemnicy tej nie rozumie: ,.Niechaj tu zamilknie wszelki język!“

 

4. Nabożeństwo to jest drogą pewną.

Przedstawione nabożeństwo do Najśw. Marii Panny jest drogą pewną, by dojść do Jezusa Chrystusa, połączyć się z Nim i przez to osiągnąć doskonałość:

1) Ponieważ praktyka ta nie jest nowa; raczej jest ona tak dawna, że początek jej nie da się ściśle oznaczyć, jak tego dowodzi zmarły niedawno, a uwa­żany za świętego Boudon (10) w książce poświęconej temu na­bożeństwu. Pewną natomiast jest rzeczą, że ślady wspomnia­nego nabożeństwa znajdujemy w Kościele już od przeszło 700 lat.

Św. Odilon, opat z Cluny (11), który żył około roku 1040, był, jak czytamy w jego życiorysie, jednym z pierwszych, co nabo­żeństwo to zaprowadzili we Francji.

Kardynał Piotr Damiani (12) opowiada, jak w roku 1016, błogosławiony Marinus, brat jego ofiarował się w obecności swego kierownika w sposób bardzo budujący, Najśw. Dziewicy w charakterze niewolnika. Założył na sobie sznur około szyi, ubiczował się, a jako zewnętrzny znak swego oddania się i poświęcenia Najśw. Dziewicy, złożył na ołtarzu sumę pieniędzy. Przez całe życie tak był wierny temu nabożeństwu, że zasłużył sobie na to, by go ta Dobra Pani w chwili śmierci nawiedziła i pocieszała, obiecując mu raj w nagrodę za wierną służbę.

Cezary Bolland wymienia sławnego rycerza Waltera z Birbach, który około roku 1500 ofiarował się całkowicie Najśw Dziewicy.

Praktyka ta miała już licznych zwolenników, kiedy w XVII wieku stała się publiczna,

O. Szymon de Rojas, z zakonu Trynitarzy, kaznodzieja króla Filipa III, rozpowszechnił to nabożeństwo w całej Hiszpanii, w Niemczech, i uzyskał za pośrednictwem Filipa III od Grzerza XV wielkie odpusty dla tych, którzy oddają się temu nabożeństwu.

O. de Los Rios z zakonu św. Augustyna podjął wraz z swym Przyjacielem O. de Rojas wielkie starania około krzewienia tegoż nabożeństwa słowem i pismem w Hiszpanii i w Niemczech, i napisał wielkie dzieło pt. „Hierarchia Mariana” (13). w którym z równą, miłością jak erudycją, traktuje o starożytno­ści, doskonałości i gruntowności tego nabożeństwa.

 

Ojcowie Teatyni rozpowszech­niali nabożeństwo to w ostatnim stuleciu we Włoszech, na Sycylii i w Sabaudii. Dzięki Ojcu Stanisławowi Falacjuszowi T.J. zaznało ono olbrzymiego rozkrzewienia w Pol­sce (14).

Ojciec de Los Rios wymienia w przytoczonej książce nazwiska książąt, księżniczek oraz kardynałów rozmaitych król­estw, którzy nabożeństwo to praktykowali.

Ojciec Korneliusz a Lapide znany zarówno z pobożności jak i z głębokiej wiedzy, otrzymaw­szy od kilku biskupów i teolo­gów polecenie, by poddał nabo­żeństwo to gruntownemu badaniu, wyraża się o nim z pochwa­łę godną jego pobożności; to sa­mo uczyniło kilka innych wybi­tnych osobistości.

 

OO. Jezuici, znani ze swej gor­liwości w służbie Najśw. Dzie­wicy, przedstawili w imieniu sodalisów kolońskich księciu Fer­dynandowi Bawarskiemu, arcy­biskupowi kolońskiemu, małą rozprawę o tym nabożeństwie. Arcybiskup pozwolił ją druko­wać i zachęcił wszystkich pro­boszczów i zakonników swej diecezji, by wedle sił doskonałe to nabożeństwo rozszerzali.

Kardynał Berulle, którego pa­mięć błogosławiona jest w całej Francji, należał do najgorliw­szych krzewicieli tego nabożeń­stwa we Francji, mimo bezustannych oszczerstw i prześla­dowań, jakie znosić musiał ze strony krytyków i wolnomyślnych. Oskarżali go o nowinki i przesądy; ogłosili przeciwko niemu oszczercze pismo i posłu­giwali się (a raczej szatan użył ich do tego) niezliczonymi pod­stępami, by mu przeszkadzać w rozszerzaniu nabożeństwa tego we Francji. Lecz ten wielki i święty mąż znosił ich oszczer­stwa z niezłomną cierpliwością, a na zarzuty, zawarte w ich paszkwilu, odpowiedział krótką rozprawą, w której wywody ich obala, wykazując, że nabożeń­stwo to jest oparte na przykła­dzie Chrystusa, na naszych wo­bec Niego obowiązkach i na ślu­bach, które złożyliśmy przy chrzcie św.

Ostatnim zwłaszcza dowodem zamyka usta swym przeciwni­kom, wykazując jasno, że ofiarowanie się Matce Najśw. i Chrystusowi przez Jej ręce nie jest niczym innym, jak doskonałym odnowieniem ślubów i obietnic chrztu św.

 

W książce Boudona wymie­nieni są papieże, którzy nabo­żeństwo to pochwalali, oraz teo­logowie, którzy je badali; tam­ że znajdujemy opisy prześlado­wań, jakie się przeciwko temu nabożeństwu zwracały, oraz chwalebnych zwycięstw wier­nych sług Marii.

Jest więc rzeczą pewną, że na­bożeństwo to nie jest nowe, a jeśli nie jest ogólnie przyjęte, to dlatego, że jest zbyt wzniosłe, by je kto bądź zrozumiał i prak­tykował.

 

2) Nabożeństwo to jest środ­kiem pewnym, by dojść do Chrystusa. Właściwością bo­wiem Najśw. Panny jest prowa­dzić nas drogą pewną do Chry­stusa, podobnie jak właściwością Jezusa jest prowadzić nas bez­piecznie do Ojca Przedwieczne­go. Niechaj dusze dążące do doskonałości, nie sądzą błędnie, że Maria mogłaby się stać dla nich przeszkodę w połączeniu się z Bogiem. Bo czyż podobna, by Ta, która znalazła łaskę przed Bogiem dla całego świata i dla każdej poszczególnej duszy, by­ła dla kogokolwiek przeszkodą, gdy chodzi o uzyskanie owej wielkiej łaski, jaką jest połącze­nie się z Bogiem? Czyż byłoby rzeczą możliwą, by Ta, która była pełna łaski i przebogata w dary Boże, i która była tak zjednoczona z Bogiem i przebóstwiona, że Bóg raczył się w Niej wcielić, miała stać na przeszkodzie tam, gdzie chodzi o zupełne zjednoczenie się z Bo­giem?

Prawda, że inne, choćby świę­te stworzenia, mogłyby niekiedy opóźnić połączenie się z Bogiem, ale nie Maria, jak powiedziałem i powtarzać będę bezustannie. Jednym z powodów, dlaczego tak mało dusz dochodzi do peł­ności wieku Chrystusa to ten, że Maria, która była i jest za­wsze Matkę Syna i Olubienicę Ducha Sw., nie jest dostatecznie ukształtowana w ich sercach.

Kto chce mieć owoc dojrzały i o pięknym kształcie, winien mieć drzewo, które je rodzi; kto chce mieć owoc życia, Jezusa Chrystusa, winien mieć drzewo życia, którym jest Maria. Kto chce doznać w sobie działania Ducha Sw., winien być zjedno­czony z Jego Oblubienicę wier­ną i nierozłączną, z Najśw. Ma­rię, która go czyni urodzajnym i płodnym, jakośmy to wyżej zaznaczyli.

Bądźcie przekonani, że im więcej w waszych modlitwach, rozmyślaniach, czynach i cier­pieniach wpatrywać się będzie­cie w Marię, choćby w sposób nie całkiem jasny i wyraźny, ale przynajmniej wejrzeniem ogólnym i niejako instynktow­nym, tym doskonalej odnajdy­wać będziecie Tego, który za­wsze jest z Marię, Chrystusa wielkiego, potężnego, działają­cego i niepojętego, który jest w Marii więcej niż w niebie lub w jakimkolwiek stworzeniu wszechświata. Oczywista więc, że Boża Matka, cała pogrążona w Bogu, nie może przenigdy dla człowieka dążącego do doskonałości być przeszkodę na drodze do połączenia się z Bogiem; nie było dotąd i nigdy nie będzie stworzenia, które by nam sku­teczniejszą było pomocą w osiąg­nięciu tego wielkiego celu. Ona bowiem udziela potrzebnych ku temu łask, jak słusznie zauwa­żył św. German z Konstantyno­pola, który powiada, że nikt nie bywa napełniony myślę o Bogu, jeno przez Marię (17); a z drugiej stroni chroni od złudzeń i oszustw złego ducha.

 

Gdzie Maria jest, tam nie ma złego ducha; toteż jednym z najniezawodniejszych dowodów, że kogoś dobry duch prowadzi, jest, że ma wielkie nabożeństwo do Marii i że o Niej często myśli i mówi. Takie jest zdanie św Germana z Konstantynopola (18), który uczy, że podobnie jak od­dychanie jest pewnym dowo­dem, że człowiek nie umarł, tak częsta myśl o Marii i wzywanie Jej pełne miłości jest niezawo­dnym znakiem, że dusza nie umarła przez grzech.

 

Kościół i Duch Sw., który nim kieruje, wyraźnie mówią, że Maria sama pokonała wszelkie herezje (19). Toteż nie zdarzyło się nigdy, jakkolwiek umysły krytyczne sprzeciwiają się podobnemu twierdzeniu, by wier­ny sługa Marii popadł w here­zję, albo w jakiś błąd formal­ny ( 20). Być może, że uzna kłam­stwo za prawdę, lub ducha złe­go za dobrego, ale w każdym ra­zie nie zbłądzi tak łatwo jak kto inny, a co najważniejsza rychlej czy później rozezna błąd mate­rialny, w jaki popadł; z chwilą zaś gdy go spostrzeże, nie będzie w żadnym razie obstawał uporczywie przy swym zdaniu, lecz porzuci to, w co wierzył po­przednio.

Kto więc pragnie bez obawy złudzeń, czepiających się osób bogobojnych, postępować na drodze doskonałości i znaleźć z całą pewnością i w sposób do­skonały Chrystusa, ten niech się wielkodusznie (21) .poświęci nabo­żeństwu do Najśw. Dziewicy, nabożeństwu, którego dotąd mo­że wcale nie znał. Niech wstą­pi na tę nieznaną mu a tak do­skonałą drogę, którą mu wska­zuję (22). Jest to droga, utorowa­na przez Jezusa Chrystusa, wcieloną Mądrość. Nie może więc zabłądzić się. kto nią, po­stępuje.

 

Nabożeństwo to jest drogą ła­twą ze względu na pełnię łask i namaszczenie Ducha Sw., które tam panuje. Nie męczy się, ani cofa, kto nią postępuje. Jest to droga krótka, bo w krótkim cza­sie prowadzi do Jezusa Chrystu­sa; jest doskonała, bo nie ma na niej błota, ani pyłu, ani naj­mniejszej skazy grzechu; jest wreszcie drogą pewną, prowa­dzącą nas do Jezusa Chrystusa i do życia wiecznego w sposób prosty i bezpieczny bez zboczeń ni w prawo, ni w lewo. Wejdź­my więc na tę drogę i postępuj­my nią dniem i nocą aż do „peł­ności wieku Chrystusowego” (23).

Traktat o doskonałym nabożeństwie do NMP – Cz.XIII – Pobudki do dosk. nabożeństwa do NMP (Cz.1)


Św. Ludwik Maria Grignon de Montfort – O DOSKONAŁYM NABOŻEŃSTWIE DO NAJŚWIĘTSZEJ MARII PANNY. Księgarnia św. Wojciecha. Poznań. 1947.

1) Sw. Bernard, Laudes gloriosae Virg.
2) Przypow. 21, 28.
3) Ps. 18, 5 n.
4) Mądr. 4, 13,
5) Ekklezjastyk 3, 5.
6) Ps. 91, 10.
7) Jerem. 31, 22.
8) Grauduał mszy o Matce Boskiej.
9) Ps. 17, 33.
10) Henryk Maria Boudon (t 1702), archidiakon z Evreux, napisał dzieło Pt: Le saint esclavage de I’admirable Mere de Dieu.
11) Żył od roku 962—1049,
12) Leon XII wyniósł go do godności Doktora Kościoła.
13) Dzieło to wyszło w Antwerpii w roku 1641.
14) Król Władysław IV, którego imię zapisane jest w księdze sodalicyjnej w Lowanium, polecił OO. Jezuitom rozszerzanie nabożeństwa tego ” swym królestwie.
15) Zmarł 1637 roku.
16)  Tytuł tej rozprawki był: Mancipiurn Virginis, Kolonia 1634.
17)  Sw. German, Senno 2 in Dormit.
18) Orat. in Encaenia venerandae aedis B. V.
19) Officium B. M. V.
20) Formalnie błądzi, kto z wiedzą i świadomością zaprzecza jakiemuś artykułowi wiary; materialnie błądzi, kto bezwiednie i w dobrej wierze błąd za prawdę uznaje.
21) 2 Mak. 1, 3.
22) 1 Kor. 12, 31
23) Efez. 4, 13.


ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

Jedna odpowiedź do „Traktat o doskonałym nabożeństwie do NMP – Cz.XIV – Pobudki do dosk. nabożeństwa do NMP (Cz.2)”

  1. Awatar Zbyszek
    Zbyszek

    Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

    Polubienie

Skomentuj