Ewangelia na Czwartek po czwartej Niedzieli Postu.
(Łuk. 4).
Onego czasu szedł Jezus do miasta, które zowią Naim, a z nim szli uczniowie jego i rzesza wielka. A gdy się przybliżył ku bramie miejskiej, oto wynoszono umarłego, syna jedynego matki jego. A ta była wdowa, a rzesza miejska wielka z nią. Którą ujrzawszy Pan, ulitował się nad nią i rzekł jej: Nie płacz. I przystąpił i dotknął się mar. (A ci, co nieśli, stanęli) i rzekł: Młodzieńcze, tobie mówię: wstań. I usiadł on, który był umarły i począł mówić i dał go matce jego. I zdjął wszystkich strach i wielbili Boga mówiąc: że prorok wielki powstał między nami, a iż Bóg nawiedził lud swój.
ROZMYŚLANIE XXIX.
„Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten, i na wieki” (Żyd. 13).
Co czynił widocznie dla współczesnych doczesnego swego pobytu na tej ziemi, to czyni dzisiaj i dla nas, bo „On jest, który jest”. A zatem cuda, które dla współczesnych czynił cieleśnie, chce abyśmy je duchownie rozumieli, aby i dla nas były pożytkiem ku zbawieniu. Zastosujemy dzisiejszą Ewangelię do naszego żywota:
Dwie wielkie rzesze spotykają się przy bramie miasta Naim. (Naim – wykłada się wesele). Jedna rzesza idzie za umarłym do grobu; druga idzie za Chrystusem do miasta -— do tego miasta wesela w znaczeniu duchowym, o którym Apostoł mówi: „że nie mamy tu miasta trwającego, ale przyszłego szukamy “ (Żyd. 13).
Pierwsza rzesza idzie za śmiercią; druga za życiem, którem jest Pan nasz Jezus Chrystus.
Ta, która idzie za umarłym, płacze, narzeka i lamentuje; ta zaś, która idzie za Chrystusem weseli się, i nasycona jest błogim pokojem i niczego już nie pragnie, a nawet o głodzie i doczesnych potrzebach zapomina, bo ją Chrystus aż do gruntu zasycił. Spotkali się u bram miasta. Tak jak dwie nieprzyjacielskie armie wojska, gdy się spotykają na polu bitwy, silniejsza z nich zwycięża; słabsza się poddaje i cofa do odwrotu, tak i tu rzesza idąca z Chrystusem jako silniejsza zwycięża, bo Chrystus pokonywa śmierć, przywraca życie i zmusza rzeszę pogrzebową do odwrotu w miasto wesela.
Na dwie wielkie rzesze rozdzielony jest cały rodzaj ludzki. Jedni idą w smutku za umarłym, to jest, idą za światem, za grzechem. Bo cóż innego pod umarłym rozumiemy, jeśli nie grzech, który grzesznika martwym czyni dla Boga? Albowiem jako dusza ożywia ciało, tak Bóg ożywia duszę ku żywotowi wiecznemu. A jeżeli przez grzech tracimy Boga, to tym samym tracimy i życie duchowne i stajemy się martwymi.
Drudzy idą z weselem za Chrystusem, to jest idą za świętą nauką Jego — a przeto idą za życiem, bo On daje im żywot wieczny, jako sam mówi: „Ja jestem zmartwychwstanie i żywot, kto wierzy we mnie, chociażby i umarł, żyć będzie na wieki“.
Rozmyślaj teraz nad sobą, miły bracie, do której rzeszy należysz? Jeżeli ci sumienie wyrzuca grzech śmiertelny, toś jest sam tym umarłym w Ewangelii, którego niosą do grobu. A jeżeli tak jest, to z pewnością zapragniesz, aby cię Chrystus wskrzesił, jako wskrzesił tego młodzieńca, o którym teraz czytałeś.
I z pewnością, przywróci ci Chrystus życie, ale musi się wszystko tym sposobem z tobą odbywać, jak się to działo z tym umarłym młodzieńcem.
Nie trać odwagi i nadziei, „bo Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten, i na wieki”, zatem jest miłosierny i zlituje się nad tobą, jako się zlitował nad łzami matki tego młodzieńca. Oto i ciebie matka twoja duchowna, to jest Kościół Boży opłakuje i smuci się w modlitwach swych za grzesznikami i boleje nad upadkiem twoim, możesz że wątpić, że Chrystus nie zlituje się nad tą matką Kościołem?
Cóż ci teraz czynić wypada? Oto, żeby cię spotkał Pan Jezus, jako spotkał owego młodzieńca zmarłego, gdy go niesiono do grobu. Szukajże zatem Zbawiciela, a szukaj pilnie, a spotkasz się z Nim. Właśnie wszystkie te rozmyślania, począwszy od Popielca aż dotąd, uczą cię, jak szukać i znaleźć Zbawiciela.
A gdy Go duszą szukać poczniesz, wtedy sam Zbawiciel zabieży ci drogę, bo On sam szuka zgubionej owieczki, i spotka się z tobą i zlituje się nad tobą i udzieli ci łaski swej, że nabierzesz sił, abyś powstał z grzechu. A gdy się wyspowiadasz z grzechów swoich, pocieszy cię kapłan w imię Jezusa słowy jego: „nie płacz”, bo już tobie grzechy odpuszczone. Cóż to za wielka pociecha usłyszeć od kapłana w imię Chrystusa to rzewne słowo: „nie płacz!” Ale nim te słowa usłyszysz, trzeba pierwej grzechy swe opłakiwać, bo jakożby ci mógł kto mówić: nie płacz, gdyby cię widział obojętnym i zimnym na duszy? Nie koniecznie żeby widoczne łzy zalewały twarz twoją, bo to nie zawsze w mocy człowieka płakać łzami, a czasem też i płacz nie zawsze jest znakiem prawdziwego żalu i pokuty. Wszakże to wiemy, że pijacy i lubieżnicy przy swych rozprzężonych nerwach, za lada czułym słowem zalewają się łzami, a wkrótce swoje robią Ale trzeba abyś płakał w duszy, to jest, aby boleść wewnętrzna ściskała serce twoje na widok grzechów twych, abyś był w sercu skruszonym i upokorzonym. Jost to bowiem żal za popełnione grzechy który ściska duszę. I przy takim dopiero żalu usłyszysz prawdziwe a pocieszające: „nie płacz, idź w pokoju, grzechy twoje są ci odpuszczone”.
A gdy już usłyszysz słowa pociechy: „nie płacz“ dotknie się ciebie Pan Jezus ciałem swoim, jako się w tej Ewangelii dotknął mar, na których niesiono młodzieńca. Dotknie się ciebie łaską swoją w Komunii sw. abyś już dłużej w tych brudach grzechowych nie leżał abyś w duszy ożył ku żywotowi wiecznemu.
I mało jeszcze, żeby cię tylko Pan Jezus dotknął, On przyjdzie do ciebie i wstąpi do duszy twojej w Komunii Św. O dobroci Zbawiciela! obiecałeś nam szczególne błogosławieństwo za to, żeśmy nie widzieli, a uwierzyli. Oto nam się w Komunii Św. dajesz z taką miłością, na jaką tylko Bóstwo twoje wspomódz się może!
Dotknijże najdroższy Jezu, dotknijże już raz twardych serc naszych, dotknijże je łaską Twoją świętą, abyśmy grzechy nasze poznali, a poznawszy je, abyśmy przez szczerą spowiedź odpuszczenie otrzymali.
Ale nie tu jeszcze koniec, jeszcześmy nie wyczerpali dzisiejszej Ewangelii. Oto tam stoi: że ci co umarłego nieśli, stanęli. A dopiero gdy stanęli, przystąpił Jezus i dotknąwszy się mar, zawołał: „Młodzieńcze, tobie mówię: wstań”. — I ty miły bracie, je żeli jesteś w grzechach, przybliżasz się każdym krokiem życia twego grzesznego do grobu zguby twojej, a poza grobem do strasznego sądu. A któż to taki niesie cię do tego grobu zguby twej i do sądu?
Oto własne twoje grzechy, to twoi grabarze. Oni cię niosą i pogrzebią cię w piekle na wieki i przywalą kamieniem rozpaczy. Chcesz, abyś usłyszał słowa Zbawiciela: „grzeszniku wstań“, chcesz aby cię Zbawiciel dotknął łaską swoją i duchem pokuty, musisz wprzódy stanąć, to jest, musisz poprzestać i jakby stanąć w grzechach i nawrócić się z drogi grzechowej, i zwrócić się z powrotem do Naim, to jest do miasta wesela. Pycha, łakomstwo, nieczystość, nienawiść ku bliźnim braciom twym, oto czterech najprzedniejszych grabarzy, którzy cię niosą na potępienie, a po drodze odmieniają się z innymi.
Przestańże zatem, przestań grzeszyć, nie obrażaj już więcej majestatu Boskiego, a nie daj się unosić złym żądzom i pożądliwościom ciała twego, bo jak się dozwolisz unosić, może ci się tak przytrafić, że się już nie spotkasz ze Zbawicielem, a ci grabarze, to jest pożądliwości cielesne, zaniosą cię do piekła i tam cię pogrzebią, jako pogrzebali bogacza ewangelicznego.
Przestańże grzeszyć, a nie dozwalaj się tym grabarzom wynosić z miasta wesela, ale obwaruj jego bramy i mury, aby się tam nieprzyjaciel twój nie zakradł; co znaczy: obwaruj duszę twą modlitwą, trzeźwością i czujnością, aby cię szatan nie pokonał.
Nie bądź głuchym na głos Boga, który ci rozkazuje, abyś wstał z grzechów: „Młodzieńcze, tobie mówię: wstań“. — Wstań ! powtarza ci Kościoł rozkaz Zbawiciela. Porzuć raz na zawsze towarzyszów rozpusty i pijatyki. Porzuć swawole i schadzki nocne, i szalone tańce. Porzuć ten dom i te osoby, które są dla ciebie bliską okazją do grzechu. Porzuć bezwstydne i bluźniercze żarty i nie dawaj nikomu zgorszenia.
I owszem młode twa lata jako pierwiastki życia twojego, poświęć Panu Jezusowi. Nie obiecuj sobie długiego życia, żeś jeszcze młody, bo śmierć nie wybiera i wielu twoich rówieśników w sile wieku i zdrowia już zadusiła. O jakże ci ta starość, jeżeli z woli Bożej do niej dojdziesz, miłą będzie, gdy sobie wspomnisz, że lata młode spędziłeś w świętości obyczajów !
Ale i do wszystkich woła dzisiaj Kościół Boży w tej Ewangelii: do młodych i do starszych i starców sędziwych. W stańcie grzesznicy! póki miłosierny Pan przy was, póki czas. Albowiem „idzie noc, gdzie już nic robić nie można“. — Powstańcie z grzechów! Oto Zbawiciel wyciąga z krzyża ręce swe miłosierne do was, aby was pokutujących przycisnął do serca swego Boskiego. W drzewie krzyża, to jest w śmierci Chrystusa, wasze lekarstwo i zbawienie. W dzisiejszej Ewangelii, tylko się dotknął Zbawiciel mar, to jest drzewa, a już z tego drzewa mocą Boską wytrysło życie dla umarłego młodzieńca, bo zaraz ożył. Dla nas grzeszników i dla całego świata, nie tyle Zbawiciel dotknął się drzewa krzyża, ale był do niego przybity.
A tak krzyż Pański stał się dla nas źródłem żywota wiecznego. Dlatego też Kościół, ta bolejąca i płacząca matka synów swoich w grzechu martwych, poświęca czas wielkiego Postu, czas, w którym szczególnie rozważać mamy mękę i śmierć Zbawiciela, czas ten poświęca pokucie dla grzeszników. Wszystko się w tym czasie jednoczy i razem z sobą schodzi: grzesznik, Lekarz niebieski, lekarstwo Boskie. Brakuje tylko silnej woli ze strony grzesznika. A to trudne zadanie wziął na siebie Kościół, który w tym Poście podwaja swą pracę około zbawienia.
Pomyśl: dopókiś w grzechu, z Bogiem niepojednany, jesteś martwym członkiem Kościoła. „Imię masz żyjącego, aleś jest umarłym”.— Cóż Kościołowi za pociecha z członków martwych? Czyńże zatem pokutę, abyś ożył w Bogu, dla Boga, dla nieba i dla Kościoła. Aby cię oddał Zbawiciel nasz na powrót Kościołowi swemu żywego, jako oddał w dzisiejszej Ewangelii matce żywego jej syna.
Rozmyślania Wielkopostne (28) – Na środę po IV Niedzieli Wielkiego Postu
Ks. Feliks Gondek – Rozmyślania nad Ewangeliami każdego dnia Wielkiego Postu. Dla zbudowania i uświęcenia ludu chrześcijańskiego. Kraków. 1888


Skomentuj