Ewangelia na Środę po trzeciej Niedzieli Postu.
(Mat. 15).
Onego czasu przystąpili do Jezusa doktorowie z Jeruzalem faryzeuszowie mówiąc: Czemu uczniowie twoi przestępują ustawę starszych? Albowiem nie umywają rąk swych, gdy chleb jedzą. A on odpowiadając rzekł im: Czemu i wy przestępujecie rozkazanie Boże dla ustawy waszej? Albowiem Bóg rzekł: Czcij ojca i matkę, i kto by złorzeczył ojcu albo matce, śmiercią niechaj umrze. A wy powiadacie: Ktobykolwiek rzekł ojcu albo matce: Dar, którykolwiek jest ze mnie, tobie pożyteczen będzie; i nie będzie czcił ojca swego albo matki swojej. I skaziliście rozkazanie Boże dla ustawy waszej. Obłudnicy, dobrze o was prorokował Izajasz, mówiąc: Ten lud czci mię wargami, ale serce ich daleko jest ode mnie. Lecz próżno mię chwalą, ucząc nauki i rozkazań ludzkich. A wezwawszy do siebie rzesze, rzekł im : Słuchajcie, a rozumiejcie. Nie co wchodzi w usta plugawi człowieka, ale co wychodzi z ust, to plugawi człowieka. Tedy przystąpiwszy uczniowie jego rzekli mu: Wiesz, iż faryzeuszowie usłyszawszy to słowo zgorszyli się? A on odpowiadając rzekł: Wszelkie szczepienie, którego nie szczepił ojciec mój niebieski, wykorzenione będzie. Zaniechajcież ich, ślepi są i wodzowie ślepych. A ślepy jeśliby ślepego prowadził, obadwa w dół wpadają. A Piotr odpowiadając rzekł: Wyłóż nam to podobieństwo. A on rzekł: Jeszczeż i wy bez wyrozumienia jesteście? Nie rozumiecie, iż wszystko co wchodzi w usta do brzucha idzie i do wychodu się wyrzuca? Ale co z ust wychodzi, z serca pochodzi, a to plugawi człowieka. Albowiem z serca wychodzą złe myśli, mężobójstwa, cudzołóstwa, porubstwa, kradziestwa, fałszywe świadectwa, bluźnierstwa. Teć są, które plugawią człowieka. Ale jeść nie umytemi rękoma, człowieka nie plugawi.
ROZMYŚLANIE XXI.
Dla wyrozumienia tej Ewangelii, trzeba wiedzieć, że na Wschodzie, to jest tam, gdzie Pan Jezus nauczał, jak teraz tak i dawniej nie używają przy jedzeniu łyżek, nożów, widelców, jak u nas, ale potrawy z miski biorą palcami i tak jedzą. Stąd dla zwykłej czystości umywają sobie ręce przed i po jedzeniu. Z tego zwyczaju zrobili faryzeuszowie ważną ustawę, jakoby już było grzechem jeść nieumytymi rękami. Mieli oni i więcej takich powierzchownych ustaw, na które większą kładli wagę, niż na przykazania Boskie. I tak mieli także taką ustawę, że jeżeli które z dzieci oświadczyło przed ojcem lub matką tymi słowy: To, co tobie ojcze lub matko miałem dawać na wyżywienie i wsparcie wasze, przeznaczam to jako dar, to jest ofiarę na kościół. Jeżeli tak się oświadczył, tym samem pozbywał się obowiązku wspierania rodziców swoich, zatem gwałcił przykazanie czwarte. Właśnie tę ustawę wyrzuca im Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii, albowiem w taki sposób kładli oni ustawę ludzką wyżej, niż przykazanie Boskie.
Chrystus Pan wyrzuca im tu ich obłudę, bo nie z gorliwości o chwałę Bożą i domu Bożego ustawę tę postanowili, ale z chciwości dóbr doczesnych, aby ludzie więcej ofiar składali, żeby i im coś się dostało. Dlatego też o nich mówi z prorokiem: „Ten lud czci mię wargami, ale serce ich daleko jest ode mnie”. I wykłada Pan Jezus dalej, co człowieka plugawi, a co nie plugawi, jako z dzisiejszej Ewangelii każdy dostatecznie zrozumieć może.
Czy ta Ewangelia tyczy się także nas? Czy można i dzisiaj o wielu chrześcijanach powiedzieć, że Pana Boga czczą tylko wargami, a serce ich daleko jest? Jeżelibyśmy gruntowali naszą pobożność na powierzchownym odmówieniu kilku pacierzy, na odprawieniu spowiedzi wielkanocnej, że to niby jest we zwyczaju, aby przecież raz w rok iść do spowiedzi, żeby nas ludzie nie obmówili —słowem, gdybyśmy osadzali naszą pobożność na powierzchownych formach, czy nie słusznie zasłużylibyśmy usłyszeli naganę z ust Zbawiciela: „Ten lud czci mię tylko wargami?’ Nasza pobożność powinna wypływać ze źródła serca, bo tak przyrzekliśmy Bogu na chrzcie św. i pod tym warunkiem przyjęto nas do Kościoła.
W tym Poście mamy uprawiać rolę serc naszych, aby rodziły owoce dobre, a nie złe, o jakich wspomina dzisiejsza Ewangelia. „Panie, daj mi serce mądre” tak prosi Salomon Pana Boga, tak też i my prosić powinniśmy, bo „sercem skruszonym i upokorzonym Pan Bóg nie pogardzi ,jak nas zapewnia Pismo święte. Tego nam też właśnie potrzeba, aby Pan Bóg nami nie pogardził. A jako te nasze ćwiczenia duchowne i rozmyślania pochodził z serca, tak nasza pobożność każdego dnia powinna pochodzić z serca.
Nie będziemy tu zapuszczali się w dalekie przykłady, ale weźmy naprzykład pacierz, co go każdy kilka razy na dzień odmawia, czyż te wszystkie cudowne słowa pochodzą z serca? I tak mówimy: „Chleba naszego” … Nie mówimy tu: „chleba mojego daj mi dzisiaj„, ale „chleba naszego daj nam”. Zatem prosimy o chleb nie tylko dla siebie, ale i dla braci naszych w potrzebie zostających. Czyliż taki, co serce swe zamknięte ma na widok nędzy i ubóstwa wymawia te słowa z serca? Nie jestże on raczej obłudnikiem
Dalej mówimy: „odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym Czyliż taki, co nic odpuszcza uraz bliźniemu swemu, me jest kłamcą i obłudnikiem, gdy mówi te słowa?
Inni znowu w dnie postne mięsa me jedzą, ale postne potrawy, jak oto wyszukane ryby i inne rzeczy, przyrządzają smaczno i objadają się potężnie. Czyż taki post nie jest obłudą. Inni jeszcze gorzej robią, bo tak ściśle poszczą, że nawet gotowanego nie jedzą, tylko suszą suchym pożywiając się chlebem; ale za to przy tych suchotach dobrze gorzałkę piją, mówiąc, że to wolno przy suchotach. Czyż taki post nie jest ułudą szatańską?
Inni znowu prawo Boże dowolnie przekręcają, aby się spod niego wyłamać. A tak, którzy ślubowali Panu Bogu całkowicie od gorzałki, mówią: arak mogę pić, bo to nie gorzałka, a ja tylko od gorzałki ślubowałem. Czyż to nie obłuda i kłamstwo powiedziane prawu bożemu?
Wielu znam takich, którzy są wpisani do różnych pobożnych bractw, nawet oznaki tych bractw na wierzchu noszą, co rozumie się pochwalamy, bo sami do tego zachęcamy. Ale niejeden z tych wpisanych, jako się przekonałem, tak jest twardym na nędzę ludzką, że jak to mówią: utnij go, ani grosza, ani miarki zboża nie da ubogiemu. Pobożność takiego skąpca nie może wypływać z serca, bo gdyby tak było, toby z nią i miłosierdzie dla bliźnich wypłynęło, bo te dwie cnoty trzymają się razem.
Inni znowu przestrzegają surowo, aby we Święto nic, zgoła nic nie pracować. Ale ten sam surowy przestrzegacz, który z wielkiej pobożności i skrupułów sumienia, aby nie zgwałcił święta, obawiał się butów wysmarować lub guziczka do koszuli przyszyć, ten sam idzie we święto do karczmy na zabawę i pijatykę i siedzi tam kawał w noc, często też do rana. Proszę się mu tylko przypatrzyć rano w poniedziałek, a można poznać, że on tam w karczmie troszkę ciężej pracował, niż gdyby był sobie buty wysmarował, lub guziczek przyszył. Oto jego portret: Oczy czerwone, zaklęsłe jak po ciężkiej chorobie. Pod oczami sine podkówki, twarz cała wybladła i załajdaczona, wargi przeschnięte jak po gorączce, mowa chrapowata, nogi ciężkie i nie chcą dźwigać, ospałość i zmęczenie jak po ciężkiej pracy, mówię: po ciężkiej pracy. Albowiem całą noc kręcić się w kółku, całą noc męczyć nogi, bić podkówkami o podłogę — wśród znoju, gorąca, kurzu, zaduchu; całą noc natężać wszystkie siły, aż woda po ciele się leje; całą noc śpiewami targać piersi, do tego palić wnętrzności gorzałką, to już przechodzi siły człowieka. I gdyby gospodarz kazał parobkowi lub dziewce choć dwie godziny tak ciężko pracować i znoić się, uciekliby ze służby. Ale gospodarz chociażby i kazał ciężko pracować, to on daje jeść i płaci. A w karczmie za tak ciężką pracę nikt nie płaci; owszem tam trzeba jeszcze dobrze dopłacić — za co? Za to, że tam przypłaca się zdrowiem, czasem i życiem, ale zawsze kieszenią. Otóż to tak święcą dzień święty, ci wielcy przestrzegacze drobnostek.
Inny znowu pędząc na pole bydło i przechodząc koło figury, miałby sobie za wielki grzech, gdyby przez zapomnienie nie uchylił przed nią czapki. Ale ten sam gospodarz, lub jego sługa, w tej samej godzinie, wypasie sąsiadom łąki i pola i nic sobie z tego nie robi, bodaj go tylko nikt nie widział, bo u chłopa to grunt, aby go tylko nikt nie widział. Czyż to Chrystus Pan taką religią ustanowił?
Są i tacy, którzy nie bardzo wiele sobie z tego robią, gdy w sprzedaży oszukują, chore bydło za zdrowe sprzedawają, po polach szkody robią, czasem też i wykradają, pola cudze przyorywują, lubieżnych żartów publicznie się dopuszczają, innych obmawiają, ale gdy przez zapominek z wieprzowym szmalcem jakiej potrawy w dzień postny pokosztują, tego strawić nie mogą i za daleko większy grzech sobie to poczytują, niż wprzódy wyliczone sprawki. Czyż to nie faryzaizm?
Wielu jest takich, którzy z obawy nie połknąć śliny przed komunią, ciągle spluwają. Nie mamy nic przeciw temu, owszem ostrożność zawsze jest lepszą. Ale między tymi spluwaczami znajdą się i tacy, że wypluwają komara, a połykają wielbłąda. Niechże ci wyplują, to jest wyrzucą z serca nienawiść, gniew, chęć zemsty, chciwość pieniędzy, pychę, nieposłuszeństwo, obmowę, chęć podobania się i cokolwiek złego w sercu się mieści, a na tedy powiemy, że wypluli i wielbłąda.
Pan Jezus surowo karcił obłudę i faryzaizm, o czym przekonać się łatwo nie tylko z dzisiejszej, ale i z innych Ewangelii. Oto taki Jego wyrok na te powierzchowne oznaki religii: „ To trzeba czynić, a tamtego nie opuszczać“. To jest, trzeba czynić i to, i to; i łatwe i trudniejsze. Trzeba i pościć i dzień święty święcić i uszanowanie przed figurą okazywać, i naczczo do Komunii świętej przystępować, ale też trzeba i daleko ważniejsze i większe przykazania Boskie wypełniać.
Cóż za przyczyna, że lud chrześcijański tym mniejszym ustawom, przepisom i przykazaniom daleko większą przypisuje wagę, niż przykazaniom Boskim? Przecież kapłani lud nauczają, i niewiadomością nikt zastawiać się nie może. O ile się zdaje, przyczyną tego pomieszania pojęć, jest obojętność i lenistwo duchowne. Albowiem przykazanie Boże, jakkolwiek dla duszpobożnych wdzięczne i pożądane, ale dla opieszałych chrześcijan przykre, wymagające pokonania nałogu i chuci cielesnych i zaprzania siebie samego i przytłumienia pychy, łakomstwa i miłości własnej, a to wszystko wymaga usilnego nad sobą czuwania i pracy duchownej; co wszystko opieszałym chrześcianom wcale podobać się nie może, bo czują nieprzeparty wstręt do pracy ducha. Wolą oni zatem, lekkimi i do wykonania łatwymi ustawami i formami utulić, i uspokoić się w sumieniu, że przecież coś z religii wypełniają i jak zwykle na świecie, gdzie każdy chciałby na targu wszystko jak najtaniej kupić, tak też i taki opieszały chrześcianin chciałby i królestwo niebieskie tanim nabyć kosztem. Ale nasz Zbawiciel stanowczo temu przeczy, mówiąc: „Królestwo niebieskie gwałt cierpi, i gwałtownicy je porywają“.
Nie łudźmy się, bracia kochani. Pana Boga oszukać nie możemy. Taka religia, jaką wyżej wskazałem, to nie Chrystusowa. To religia tych samych ludzi, których Chrystus Pan w dzisiejszej Ewangielii za ich obłudę i przewrotność serca tak surowo potępia. Oni są pomiędzy nami. Są, z małym wyjątkiem, z tym samym faryzeizmem. A że są, to my ich ciężar na naszych barkach dobrze czujemy.
Wiem ci ja dobrze, że leniwi chrześcijanie nie bardzo radzi na to, że ich się budzi z tego błogiego snu, jakoby powierzchowne wypełnienie lekkich przykazań i ustaw, pobożnych zwyczajów, procesyj, pielgrzymek odpustowych i innych zewnętrznych form, jakoby to już wystarczyło do zbawienia. Tak by oni chcieli. Bo takie wypełnienie nie wymaga wcale żadnej wewnętrznej walki, ani pracy ducha, Ale my kładziemy przykazania Boże na pierwszym miejscu. To grunt, reszta dodatek. Dlatego to Zbawiciel gdzie indziej zawsze łagodny i pokornego serca, który słodką dobrocią pozyskiwał serca grzeszników, przecież wobec obłudy faryzeuszów świętą unosi się żarliwością i wprost potępia obłudę.
Widzisz, wkrótce przyjdzie do ciebie Pan Jezus w Komunii świętej. Czy chcesz żeby przyszedł miłosiernym, jakim był wobec grzesznicy Maryi Magdaleny, która Mu upadła do nóg i łzami pokuty oblewała nogi Jego; czy też chcesz, aby przyszedł zagniewany, jakim był wobec faryzeuszów ? Od ciebie wybór zależy.
Rozmyślania Wielkopostne (20) – Na wtorek po III Niedzieli Wielkiego Postu
Ks. Feliks Gondek – Rozmyślania nad ewangeliami każdego dnia Wielkiego Postu. Dla zbudowania i uświęcenia ludu chrześcijańskiego. Kraków. 1888
Skomentuj