Ewangelia na Czwartek po drugiej Niedzieli Postu.
(Łuk. 16).
Onego czasu mówił Jezus do faryzeuszów: Był nie który człowiek bogaty, który obłóczył się w purpurę i w bisior, i używał hojnie na każdy dzień. I był nie który żebrak imieniem Łazarz, który leżał u wrót jego pełen wrzodów. Chcąc być nasycon z odrobin, które pa dały ze stołu bogaczowego, a żaden mu nie dawał, ale i psy przychodząc, lizali wrzody jego. I stało się, że umarł żebrak, a poniesion był od Aniołów na łono Abrahamowe. Umarł też i bogacz, i pogrzebion jest w piekle. A podniósłszy oczy swoje gdy był w mękach, ujrzał Abrahama z daleka i Łazarza na łonie Jego. A on wołając, rzekł: Ojcze Abrahamie, zmiłuj się nade mną, a poszlij Łazarza, aby umoczył koniec palca swego w wodzie, aby ochłodził język mój, bo cierpię męki w tym płomieniu. I rzekł mu Abraham : Synu wspomnij, żeś odebrał dobra za żywota twego, a Łazarz także złe; a teraz on ma pociechę, a ty męki cierpisz. A nadto wszystko między nami i wami otchłań wielka jest utwierdzona, aby ci, którzy chcą stąd przejść do was nie mogli, ani stamtąd przejść sam. I rzekł: Proszę cię tedy ojcze, abyś go posłał do domu ojca mego, albowiem mam pięciu braci. Aby im świadectwo wydał, by też oni nie przyszli na to miejsce mąk. I rzekł mu Abraham : Mają Mojżesza i proroki, niechże ich słuchają. A on rzekł: Nie, ojcze Abrahamie, ale gdyby kto z umarłych szedł do nich, będą pokutę czynić. I rzekł mu : Jeśli Mojżesza i proroków nie słuchają, aniby też kto zmartwychwstał, nie uwierzą.
ROZMYŚLANIE XV.
Pismo święte mówi: „że diabeł, jako lew ryczący krąży, szukając, kogo by pożarł”. I Kościół też swej sprawy Boskiej nie zasypia, a krzątając się dobrze koło naszego zbawienia, wybiera na Post takie Ewangelie, które wymierzone są wprost na pokutę. Taka jest i dzisiaj.
To już każdy z nas, jeżeli sobie tę przypowieść weźmie dobrze do serca, pomyśli sobie: Lepiej przecież być Łazarzem, niż bogaczem. Bo pierwszy w porównaniu z wiecznością bardzo krótko pocierpiał, a skończył niebem; drugi, bardzo krótko rozkoszy i uciech zażywał, a skończył piekłem. O! już teraz z ochotą, poddajemy się pod słodką i zbawienną karność Kościoła, a nasze postne umartwienia, nie tylko że z chęcią przyjmujemy, ale się jeszcze z tego cieszymy, że wraz z Chrystusem cierpimy, abyśmy z nim społem byli uwielbieni.
Kto. nie jest obojętny na los swój w wieczności, tego ta Ewangelia w samo serce dotknąć musi i długo ją popamięta. Abyś jej nie zapomniał, powtórzę ją z krótkimi uwagami jeszcze raz: „Był niektóry człowiek bogaty, który obłóczył się w purpurę i w bisior, i używał hojnie na każdy dzień. I był niektóry żebrak imieniem Łazarz, który leżał u wrót jego pełen wrzodów
Zważ tu dobrze, jak to wszystko u Pana Boga na wspak. Bogacze i wysocy dostojnicy obsypują się kupą tytułów, a o ubogim mizeraku nikt nie wie, jak się nazywa. U Pana Boga przeciwnie. Bogacza, chociaż się w purpurę odziewał i hojnie na każdy dzień używał, jakoś lekko u góry traktują, bo nawet imienia jego nie wymieniają, jakby nie wart był tego. Bo imiona tych, którzy na tym świecie szukają bogactw i honorów, nie tak łatwo wpisane będą w księgi żywota. „Byli, jakoby nie byli, życie ich przeminęło jako cień”. Przeciwnie żebrak, chociaż obsypany wrzodami, razem z psami leżał chory u wrót bogacza, i tak go Pan Jezus uczcił imieniem Łazarz, i to imieniem swego serdecznego przyjaciela Łazarza, brata Marty i Maryi. Bo ubogie, wzgardzone, światu nieznajome, zna Pan Bóg dobrze i ich imiona wpisane są w księgę żywota. Ale ubogie takie, którzy swą nędzę w cierpliwości znoszą i wolę Bożą w tym upatrują, świątobliwie żyją, i przeciw sprawiedliwości Boskiej nie szemrzą. Takim też był Łazarz.
Niemała jest to pociecha dla ciebie ludu ubogi. Chociaż ciężko pracujesz i ledwo się z rodziną obżywisz, a niechby twa praca była jeszcze przykrzejszą, niż tego wyrobnika, co kamienie po drogach tłucze i kurzu się do syta na połyka, jeżeli jesteś człowiekiem uczciwym, Boga się bojącym, z sumieniem czystym, chociaż u ludzi nic nie znaczysz, a ledwo cię w gminie, w której mieszkasz znają, nic sobie z tego nie rób. Albowiem tam u góry dobrze cię znają, tam jesteś w honorze, a Pan Jezus pogodną twarzą spogląda na ciebie i miłuje cię, i gotuje ci wspaniałe mieszkanie na całą wieczność. Ale … ale, ubóstwo musisz pokochać i wdzięcznie je przyjąć jako dar i wolę Bożą. A gdyby cię przy jakiej okazji coś kusiło do kradzieży, do oszukaństwa i kłamstwa, czym byś sobie mógł ulżyć w swej biedzie, człowieku, na miłość Boską proszę cię nie czyń tego, bo wtedy już byś naprawdę był nieszczęśliwym, nic byś dobrego na tym świecie nie użył, a po śmierci miałbyś jeszcze gorzej.
W niedostatku lub w klęskach majątkowych będziesz szukał pociechy w Bogu, i znajdziesz ją z pewnością. Popatrz się z wiarą na Zbawiciela na krzyżu wiszącego? Całe ciało Jego przenajświętsze jest to jedna wielka rana. A w tych niepojętych boleściach na szyderstwo pospólstwa publicznie wystawiony i z ostatniej szaty, która nagość Jego pokrywała, odarty — cóż na to powiesz? Tak źle przecież z tobą nie jest, zawsze masz lepiej, niż miał twój Zbawiciel.
Jaką zaś wartość ubóstwo ma u Boga, nikt lepiej nie wie, jak ten, który ma władzę na niebie i na ziemi, i który rozdziela ubóstwa i bogactwa pomiędzy ludźmi, a po śmierci wyznacza miejsce dla każdego, dla jednych w niebie, dla innych w piekle. Otóż ten Pan nieba i ziemi dla siebie obrał ubóstwo; dla swej niepokalanej Matki Maryi, i dla swych ulubieńców Apostołów obrał także ubóstwo. A gdy go raz bogaty jeden młodzieniec zapytał, czego mu jeszcze nie dostaje do doskonałości życia, radził mu Pan Jezus pozbyć się pierwej ciężaru dostatków i stać się ubogim, a dopiero tak zubożałemu iść za sobą.
Pojęły tę prawdę pobożne dusze, bo jako z żywotów Świętych wiemy, wielu i bardzo wielu bogatych panów i pan, książąt i królów, dobrowolnie pozbywali się dostatków i honorów, i żyli w ubóstwie. Tysiące mógłbym ci tu przy toczyć przykładów, ograniczę się na jednym, bo jaki ten jeden, takie wszystkie. Otóż święta Elżbieta, córka pobożnego króla węgierskiego Andrzeja, wydana za mąż za książęcia, mogła, bo ją stać na to było, na każdy dzień jeść takie wykwintne obiady, jakie jadał ewangieliczny bogacz i odziewać się w takie suknie, jakie i on nosił. Atoli posilała się tylko suchym chlebem i wodą, i nosiła łatane suknie zakonne, a bogactwy swymi fundowała szpitale dla chorych, sama też obwijała i leczyła rany obrzydliwych kalek. Pomiędzy innymi czytamy w jej żywocie, że pewnego razu odjechał jej mąż w daleką drogę, a ona się nie spodziewała, że tak prędko powróci. Dowiedziała się o jakimś kalece, który obsypany był wrzodami po całym ciele. Bierze tego kalekę do siebie do pałacu, myje mu sama rany, smaruje je maściami gojącymi i kładzie go do swego łóżka, aby się pod jej pościelą wygrzał. Wtem nadjeżdża mąż, o niczym nie wiedząc. A nuż zaraz matka mężowa skarży przed synem, mówiąc: Widzisz, co ci robi twoja żona. Jak ciebie w domu niema, to zbiera po ulicy trędowatych i znosi ich do łóżka swego. Chce ciebie i cały dom zarazić. Idź, patrz, uwidzisz tam takiego. Oburzony zrazu mąż tym postępowaniem żony, idzie dla przekonania się do łóżka, uchyla kołdry, o cudzie? Oto zamiast kaleki trędowatego, widzi obraz Pana Jezusa na krzyżu. Poznał w tym osobliwszy cud i w uniesieniu szczęścia rzecze do żony: Takich gości przynoś mi zawsze.
A teraz przypatrzmy się, jaki był obydwóch koniec: „I stało się, że umarł żebrak, a poniesion był od Aniołów na łono Abrahamowe. Umarł też i bogacz i pogrzebion jest w piekle”…
Łazarz umarł pierwej, a bogacz później, bo dobry Bóg nie dopuścił, aby żebrak miał być kuszony dłużej nad to, niźli mógł znosić. Bogacza zaś zostawił Bóg jakiś czas dłużej na tym świecie, aby się nawrócił. Ale że on swego żywota złego nie odmienił, przyszła wreszcie i na niego kolej że umarł, i pogrzebion jest w piekle. I spełniają się na nim słowa pisma świętego: „Cóż nam pomogła pycha, albo chluba bogactw co nam przyniosła ? Przeminęło ono wszystko, jako cień i jako poseł przebiegający” (Mądr. 6).
Co za zmiana losu! Jak się to wszystko na wspak obróciło! Za kilka lat rozkoszy, cierpi bogacz wielkie męki w piekle na wieki! On, który pierwej żebrakowi nie dał odrobiny ze swego stołu, na tak wielką przyszedł nędzę, że u tego samego żebraka sam żebrze kropli wody na swój rozpalony język. Oto jak prosi: „Ojcze Abrahamie zmiłuj się nade mną, a poślij Łazarza, aby omoczył koniec palca swego w wodzie, aby ochłodził język mój, bo cierpię męki w tym płomieniu”. Co za mizerna prośba! Jakoż teraz nauczył się w piekle pokornie prosić! Nie prosi już o kubek wody, nie prosi, aby Łazarz całą omoczył rękę, nie prosi, aby nawet cały zamaczał palec, ale prosi, aby choć koniuszek zamaczał palca w wodzie, a ochłodził język jego. Ale i tego mu nie dano. Bo tam już nie ma miłosierdzia, tam sama sprawiedliwość, a straszno jest wpaść w ręce sprawiedliwego Boga, „bo sąd bez miłosierdzia będzie temu, który nad bliźnim swym miłosierdzia nie miał“ (Jak.1).
Łazarz zaś, co pierwej leżał wrzodami obsypany u wrót bogaczowych, co niedawno psy lizały jego rany, zaniesiony od Aniołów do Boga. Niedawno ubogi, teraz bogaty; niedawno o głodzie, teraz w dostatku wielkim.
Może też i tobie, łaskawy czytelniku, nie zawsze szczęście sprzyja, może też i tobie ubóstwo, choroby, śmierć drogich ci osób i inne przeróżne zmartwienia i zgryzoty dokuczają? Jeżeli tak jest, ciesz się jeszcze z tego, że cię dobry Bóg nawiedza. Wszakże tylko przyjaciel przyjaciela nawiedza. Nieprzyjaciela nikt nie nawiedza. Bo kogo Bóg miłuje, na tego krzyżyki zsyła. Ale, muszę cię tu przestrzec: Pomnij, że tak dobrze bogactwo, jako i ubóstwo, oboje mają swoje pokusy. Wszakże nie dlatego bogacz pogrzebion jest w piekle, że był bogatym, albowiem bogactwo jest darem bożym, ale dlatego, że swego bogactwa na zbytki używając, ubogiego nie chciał wesprzeć. Pan Jezus nie mówi, że bogacz źle nabył swych bogactw, ale mówi, że źle niemi szafował. A jeżeli on tylko za złe szafowanie pogrzebion jest w piekle, to pewnie daleko większe piekło czeka tych ludzi, co ździerstwem, kradzieżą, lichwą, oszukaństwem, podstępem bliźnich swych krzywdzą.
Także też i Łazarz nie dlatego zaniesion przez Aniołów na łono Abrahamowe, że był żebrakiem i kaleką, ale dlatego, że swą wielką nędzę w Bogu cierpliwie znosił. Niechże zatem ubodzy, nieszczęśliwi, od losu ścigani, biorą sobie wzór z dzisiejszego Łazarza, jako on leżąc na barłogu ranami okryty u wrót bogacza, i prosząc o kawałek chleba, wolał raczej z nędzy umierać, a na grzech się nie odważył. Jesteś sługą lub wyrobnikiem, a okradasz pana i gospodarza twego; jeżeli masz mało ziemi, a przeorujesz miedzę sąsiada i robisz mu w polu szkodę; jeżeli zamiast pracy, chwytasz się kradzieży; jeżeli dzień świąteczny gwałcisz pracą w polu, lub w warsztacie, lub też furmanką, aby więcej zarobić; jeżeli z chciwości na większe pieniądze przyjmujesz służbę w miejscu takim, które jest dla ciebie bliską okazją do grzechu; wreszcie, jeżeli krwawo zarobiony grosz obracasz na pijaństwo, a do tego wszystkiego szemrasz przeciw Bogu, że tobie dał mniej, a innym więcej, to jako bogactwo zaprowadziło bogacza do piekła, tak samo i twoje ubóstwo zaprowadzi cię w to samo miejsce. Nawet jeszcze gorzej wyjdziesz, niż ewangeliczny bogacz, bo on przynajmniej na tym świecie trochę sobie pohulał, a ty ubogi w takim razie i tu na świecie nic dobrego nie użyjesz i po śmierci pogrzebion będziesz w piekle.
Gdzie szukać istotnego źródła ubóstwa? U nas w Galicji i na Śląsku nie byłoby nigdy tak wielkiej nędzy i tak ciężkich przednówków, bo chociażby się w jednym roku nie urodziło, to zawsze zostałoby coś z przeszłego. Ale cóż, kiedy się ani gospodarz ani wyrobnik nie ogląda na przyszłość, tylko wszystko obraca na gorzałkę. Taki zatem nędzarz, który przez gorzałkę i próżniactwo przyszedł do nędzy, to nie Łazarz na barłogu u wrót, to zbrodniarz wobec Boga i wszystkich poczciwych ludzi, a jeżeli się z nałogu pokutą nie otrzęsie, to go zaniosą ci czarni na łono Lucypera, i tam go zostawią na wieki.
Tobie zaś, trzeźwy i pracowity czytelniku, Ewangelia ta doda męstwa i mocy wewnętrznej, że te małe umartwienia, które w tym Poście dobrowolnie wziąłeś na siebie jako pokutę za grzechy, znosić będziesz ze spokojem duszy i z ochotą, a umacniać się będziesz słowy Zbawiciela, które jako pieczęć Boską przybijam pod koniec tego rozmyślania: „Wszakże biada wam bogaczom, bo macie pociechę waszą. Biada wam, którzyście się nasycili, albowiem łaknąć będziecie. Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, bo będziecie narzekać i płakać“ (Łuk.6).
Nic prawdziwszego nad te słowa pisma św. — Po pogodzie deszcz, po deszczu pogoda. Komu tu na święcie, według mniemania ludzkiego, jest dobrze, temu będzie po śmierci inaczej. Kto zaś tu na świecie żył w pracy, w poniżeniu i biedzie, temu będzie po śmierci dobrze.
Wróćmy się jeszcze do odczytania na nowo dzisiejszej Ewangelii, bo jest tak piękna, że się da bez końca z przyjemnością i pociechą czytać. Niech łaskawy czytelnik dobrze się zastanowi nad odpowiedzią, jaką Abraham daje bogaczowi, który do niego woła z piekła. Otóż wyraźnie odpowiada mu: „Synu wspomnij, żeś odebrał dobra za żywota twego, a Łazarz także złe. A teraz on ma pociechę, a ty męki cierpisz”
Najwyraźniejszym wyrażeniom Ewangelii nie wolno innego podsuwać znaczenia. I otóż jak się zdaje, jaśnie osmolony pan bogacz żył sobie wygodnie, bez troski o jutro, bez wielkiej pracy, dobrze i smacznie zajadał, dobrze trawił, dla parady miał też dworską służbę, znaczenia u ludzi zażywał, we wygodnych mieszkał pokojach. Wszyscy, co jego łaski potrzebowali nadskakiwali mu pochlebstwy, kłopotów nie miał żadnych, bo go w pracy inni wyręczali, a każdy mu oddawał honory, bo był znakomitym i coś na świecie znaczył. Na obiadach i innych przyjęciach zajmował siedzenia pierwsze, albo blisko pierwszych. Ludzi z prostym sercem i pracowitych w swym stanie, osobliwie nauką celujących z zazdrości nie cierpiał. Rad słuchał pochlebców i forytował ich, jak i gdzie mógł. Słowem, było mu na tym świecie dobrze. Nie był wprawdzie żadnym cudzołożnikiem, ani niedowiarkiem, ani gwałcicielem szabatu i owszem zewnętrzne formy zakonu pełnił ściśle, ale miłości ku braciom bliźnim nie miał, skoro zajęty był zawsze swoim ja. Po śmierci zamieniły się role obydwóch.
Pokazuje się z tego, że komu tu na świecie szczęście sprzyja, i świat dał mu wiele różnego rodzaju pychę i zmysłowość łechcącej przyjemności do używania, z czym mu tu dobrze i żyć przyjemnie, pokazuje się że po śmierci z grubym procentem to potrącą i odtrącą i po obrachunku może przyjść do tego, że wypadnie w jednej jamie w piekielnych mękach przez całą wieczność stękać wraz z ewangelicznym bogaczem. Dla wybrańców tego świata bardzo to kwaśna nowina, że w przyszłym życiu grubo to potrącają, jak tu komu dobrze i wygodnie. Lepiej zatem, aby nam świat dał mniej, bo nam po śmierci dadzą czegoś lepszego więcej. Żyjąc na świecie, ani mowy o tym, żeby się bogacz ewangeliczny zamienił z Łazarzem. Ale po śmierci pewnie przystałby na to.
Wielka to ślepota ludzka, pokładać szczęście w marnościach i znikomościach tego świata. Chrystus Pan, nasz najwyższy Kapłan żył w ubóstwie, w pracy i w poniżeniu. Chrystus Pan jest głową naszą, a my członkami Jego. Jeżeli członki szukają chciwie używania dóbr doczesnych, honorów, wyższych posad, szczęścia i znaczenia u ludzi i nie w poniżeniu, ale coraz to w większym podwyższeniu upatrują cel swych życzeń, to jakoż przypadną członki do głowy? Tacy mogą być już teraz na to przygotowani, że usłyszą po śmierci potępiający wyrok: „nie znam was“.
Ks. Feliks Gondek – Rozmyślania nad ewangeliami każdego dnia Wielkiego Postu. Dla zbudowania i uświęcenia ludu chrześcijańskiego. Kraków. 1888
Skomentuj