Rozmyślania Wielkopostne (14) – Na środę po II Niedzieli Wielkiego Postu


Ewangelia na Środę po drugiej Niedzieli Postu.

(Mat. 20).

 

Onego czasu wstępując Jezus do Jeruzalem, wziął dwanaście uczniów osobno i rzekł im: Oto wstępujemy do Jeruzalem, a syn człowieczy będzie wydan przedniejszym kapłanom i doktorom i zdadzą go na śmierć. I po­dadzą go poganom ku naigrawaniu i biczowaniu i krzyżowaniu, a trzeciego dnia zmartwychwstanie.
Tedy przy­stąpiła do niego matka synów Zebedeuszowych z syny swymi, czyniąc pokłon, i prosząc czegoś od niego. Który jej rzekł: Czego chcesz? Rzekła mu: Rzecz, aby sie­dzieli ci dwaj synowie moi, jeden po prawicy twojej, a drugi po lewicy w królestwie twojem. A Jezus odpo­wiadając, rzekł: Nie wiecie czego prosicie. Możecie pić kielich, który ja będę pił? Rzekli mu: Możemy. Rzekł im: Kielich ci mój pić będziecie, ale siedzieć po prawicy mojej, albo po lewicy, nie jest moja rzecz dać wam, ale którym jest zgotowano od Ojca mojego. A usłyszawszy dziesięć obruszyli się na dwu bratów. A Jezus wezwał ich do siebie i rzekł: Wiecie, iż książęta narodów panują nad nimi, a którzy więksi są, rozciągają władze nad nimi. Nie tak będzie między wami, ale ktobykolwiek między wami chciał większym być, niech będzie sługą waszym. A ktoby między wami chciał pierwszym być, będzie sługą waszym. Jako syn człowieczy nie przy­szedł, aby mu służono, ale służyć, i dać duszę swą na okup za wielu.

 

 

ROZMYŚLANIE XIV

Znowu w całej dzisiejszej Ewangelii przebija się po­kora. Oto co czytałeś: Chrystus Pan przepowiada mękę i śmierć swoją, nie z przymusu, nie żeby nie mógł uniknąć złości swych nieprzyjaciół, ale mękę i śmierć dobrowolną, z miłości ku ludziom, a z posłuszeństwa dla swego Ojca niebieskiego. „Chrystus wyniszczył sa­mego siebie, przyjąwszy postać sługi…. Sam się poniżył, stawszy się posłusznym aż do śmierci, a śmierci krzyżowej. Dlaczego i Bóg wywyższył Go i darował mu imię, które jest nad wszelakie imię” (Fil. 2.).
Uniżenie i upokorzenie majestatu jego Boskiego, jest zatem aktem dobrowolnej jego woli i miłości, jest nieskończenie niskie. Pierwszy Adam uniósł się pychą nieskończenie wysoko, bo aż do chęci zrównania się z Bogiem, za to też upadł nisko i nas ludzi z sobą powalił. Drugi Adam Jezus Chrystus, aby nas z tego upadku podźwignął, upokorzył się nieskończenie nisko, bo aż do po­staci sługi, męki i śmierci, za to też doszedł do chwały w niebie i na ziemi nieskończenie wielkiej i nas ludzi podniósł za sobą nieskończenie ku wysokości, bo aż do Boga i nieba. Widzimy tu, że miara niskości pokory, jest oraz tą samą miarą wysokości chwały.

Podobnie się i z tobą stanie, miły bracie, jeżeli się pokorą uniżysz aż do wyniszczenia samego siebie. Kościół święty, w tym wielkim Poście podwaja swoją troskliwość i pracę około twego zbawienia, a zbawienne swe środki tak mądrze urządził, że przy dobrej woli twojej musisz odszukać tego Pana i Boga, któregoś przez grzech utracił. A tak najprzód uderzył na ciebie pokorą, posypując ci głowę popiołem, aby twemu zbuntowanemu ciału przypomnieć czym jest i czym będzie. A dalej? … dalej… w całym tym poście nic nie uwidzisz, tylko same upokorzenia. Albowiem, jeżeli ci Kościół nakazuje modlitwy, wewnętrzne umartwie­nia, posty, pokutę, toć to wszystko na to, aby cię wyniszczyć i upokorzyć aż do gruntu. Jeżeli śpiewasz, rozmyślasz, czytasz mękę Pańską, to się prawie żyw­cem patrzysz w same upokorzenia twojego Zbawiciela, tym samem hartujesz się we własnym.

 

Jeżeli po tym wszystkim przystąpisz do spowie­dzi, abyś się dobrowolnie oskarżył z własnych twych grzechów i uniżysz się przed kapłanem jako najniegodniejszy grzesznik, to już czynem pokazujesz pokorę. Lepiej się przed Bogiem uniżyć, aby cię potem podwyższono. Nawet nie trzeba na to długo czekać. Bo oto gdy się już tak uniżysz przed Bogiem, zaraz bę­dziesz podwyższon bardzo wysoko. Albowiem dostąpisz tak wielkiej łaski i honoru, że od radości łzami się zalejesz, a to jest, że będziesz zaproszony do stołu Pańskiego, do uczty anielskiej, sam Bóg przyjdzie w Komunii św. do ciebie i będzie z tobą. Czy znaj­dziesz na świecie u ludzi tak wielki honor, w zamian za twoje upokorzenie?

 

Ale musisz się uniżyć jak najgłębiej. Jeżeli twoje ciało, ten wróg i złodziej zbawienia twego pocznie się gniewać i buntować przeciw tobie, że je trapisz po­stem, umartwieniem i upokorzeniem, wskaż mu mękę i śmierć Zbawiciela, i Jego upokorzenie; a potem przypomnij mu Jego nieskończoną chwałę, której teraz za­żywa w niebie i na ziemi, a uspokoisz się tym, bo żywa pamięć na upokorzenie Zbawiciela w jego męce i śmierci jest tak silną i pewną bronią, że przeciwnika trafić musi w samo serce.
Właśnie też tego chcę, abyś twą złą, zmysłową i cudzołożną naturę, trafił w samo serce, abyś ją ubił i ubezwładnił. A jeżeli tego dokonasz, rozwikłasz się z pęt grzechu, które cię w nie­woli trzymają i staniesz się wolnym.

 

Chrystus Pan mówi do nas: Kto chce za mną iść, niech weźmie krzyż swój, a naśladuje mię”. A którędyż to Chrystus szedł, jak szedł i dokąd szedł? — Szedł przez same upokorzenia i poniżenia, i boleści, i krzyż, bo Go prorok nazywa mężem boleści, i tą drogą doszedł do chwały wiekuistej na niebie i na ziemi.

Jeżeli zatem chcemy się tam dostać, gdzie Chry­stus Pan teraz jest, to musimy iść tą samą drogą, musimy Go naśladować, albowiem On, i tylko On jest wzorem życia naszego. Tak jak malarz, gdy zdejmuje portret z jakiej osoby, za każdym poruszeniem pędzla wpatruje się we wzór, tak i ty przyjacielu w każdej sprawie twojej, co trochę musisz się wiarą wpatrywać w żywot Pana Jezusa, bo On jest jedynym wzorem życia naszego. Tym tylko sposobem odportretujesz ży­wot swój z żywota Chrystusa Pana. A gdy taki jemu podobny staniesz przed nim jako Sędzią, który cię za­raz po śmierci sądzić będzie, On cię pozna jako swego, a jako takiego weźmie z sobą do mieszkania swego do nieba.

 

Bo proszę tu porównać:

  • Chrystus Pan przyjął dobrowolnie z miłości ku nam ubóstwo, a ludzie na­rzekają, gdy ich ubóstwo, lub jaka bądź nawiedza klę­ska?
  • Chrystus Pan pościł, a chrześcijanie radzi doga­dzać żołądkowi i sycą ciała swe lubieżną rozkoszą?
  • Chrystus Pan całe noce na modlitwie przebywał, a wielu z nas tak oziębli, jakby nas coś odpychało od modlitwy, a gdy słota lub błoto, w kościele prawie pustki.
  • Chrystus Pan w ogrojcu na modlitwie zalewał się krwawym potem od gorącości ducha, a chrześcijanie gdy się modlą, zalewają się ospałością i obojętnością od lodowatości ducha, i o mało, że na modlitwie nie usypiają.
  • Chrystus Pan wyniszczył samego siebie i upo­korzył się na sługę ludziom, a chrześcijanie niechętnie przyjmują rozkazy swych przełożonych, a każdy rad by być panem drugich.
  • Chrystus Pan znosił wzgardę, pośmiewisko, i największe, jakie tylko myśleć się dadzą obelgi od ludzi grzesznych, a ludzie w urazach wspólnych unoszą się gniewem i zemstą, i sowicie odpłaca jeden drugiemu ząb za ząb, oko za oko, i wodzą się z przeciwnikami po sądach o obrazę honoru.
  • Chrystus Pan przyjął na siebie płaszcz szkarłatny i trzcinę w prawicę na wzgardę i koronę z ciernia na głowę, a ludzie lubią błyszczeć pośród świata strojem i suknią honorową.
  • Chrystus Pan modlił się na krzyżu za nie­przyjaciół, a chrześcijanin rad by ich, jak to mówią, w łyżce wody utopić.
  • Chrystus Pan wyciągnął swe ręce na krzyż i dozwolił sobie wbić gwoździe w ręce i nogi (bo proszę sobie pomyśleć, co to za męka ży­wego człowieka przybić do drzewa gwoździami i za­wiesić w powietrzu), a ty wyciągasz ręce do uciech i rozkoszy światowych, boś je pokochał nade wszystko.

 

Tą drogą nie dojdziesz do chwały niebieskiej, to droga wręcz przeciwna drodze tej, którą szedł Chry­stus Pan. To droga pychy i zmysłowości i prowadzi gdzie indziej. Wybierajże teraz, jak lepiej, czy iść za Chrystusem, czy za światem?

Zastanów się teraz nad sobą, pytając samego siebie, jaką też drogą idę ku wieczności? A gdy ci sumienie powie, że nie idziesz za Chrystusem, uciekaj się do modlitwy, a proś Boga, aby ci dał ducha pokuty. Wprzódy atoli musisz zapra­wić tę modlitwę postem, dobrowolnym umartwieniem, jałmużną według możności, bo inaczej będzie zimna jak lód, i nie przyniesie ci łaski Boskiej. Rób rachu­nek sumienia przynajmniej wieczorem co dzień, a w nim przedstaw sobie żywo nieskończony majestat i potęgę Boską, która więcej nie potrzebuje, jak tylko na chwilkę zapomnieć o tobie, a jużeś trupem, na zawsze za grze­chy zgubionym. A gdy tak wejdziesz do komórki serca swego, poznasz się nędznym grzesznikiem, dojrzałym ku potępieniu. Z tego porównania majestatu Boskiego z własną nędzotą, okaże się przepaść niezgłębiona, a z niej dopiero wyrośnie pokora, którą, aby wydała zbawienne owoce, będziesz podlewał modlitwą.

 

Kto czytał żywoty Świętych, może się i dziwił, jak prawie każdy z nich, chociaż prowadził życie bogo­bojne i najprzykładniejsze, chociaż nawet Pan Bóg jeszcze za ich życia cuda przez nich czynił, pomimo tego każdy z nich miał się wobec Boga i ludzi za nędznego grzesznika. A przecież to ich nadludzkie i zdu­miewające upokorzenie, nie było wcale przesadzone.
Bo święci Pańscy ustawiczną modlitwą i rozmyślaniem jaśniej pojmowali wielkość i majestat Boski, a ich ży­cie święte wobec Boga, jako świętości niestworzonej, zawsze się im wydawało, jeszcze grzeszne i brudne.

 

Nie bądźmy faryzeuszami i obłudnikami, nie mówmy wargami, że Chrystusa kochamy, skoro w Jego ślady wstąpić nie chcemy. Pachną ci wygody ciała na tym świecie ? Pokorę chwalisz u drugich, a sam wzdychasz za czymś wyższym? Posłuszeństwo i poniżenie chwa­lisz u drugich, a sam rad byś rozkazywać? Ubóstwo i pracę cenisz u drugich, a sam szukasz uczciwie i nie­uczciwie dochodów większych? Wiem też, żeś nie od tego, że sobie i po śmierci życzysz zasiąść w chwale wraz z Chrystusem Panem? Chciałbyś mieć i to i to? Oho! tak być nie może. Trzeba się już tym kontentować, co tu na świecie użyjesz. A na wszystkie twe skromniuteńkie życzenia daje ci dobitną rezolucją sam Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii: Matka dwóch braci apostołów Jana i Jakóba, prosi Pana Jezusa, aby jej synowie zajęli pierwsze miejsca w królestwie Jego. A Pan Jezus jej odpowiedział: że pierwej muszą twoi synowie tu na świecie gorzki kielich różnych cierpień wypić i upokorzyć się aż do usługiwania braciom swym i przez cały doczesny żywot ponosić będą poniżenia, wzgardy i prześladowania, i stać się śmieciem i po­śmiewiskiem świata, w potrzebie też zdrowie i życie poświęcić, to już po takim gorzkim kielichu przyjdzie chwała, którą. Ojciec niebieski da im w królestwie swoim. Tak też i było!?

Rozważmy, że kto chce mieszkać po śmierci w nie­bie, ten musi koniecznie na ziemi póki żyje, założyć fundamenty do tego mieszkania.
Ludzie biedni, rze­mieślnicy, komornicy, silą się i ostatni grosz spod du­szy wydobywają i głodu i pracy przy tym po to żyją, aby tylko postawić sobie jaki taki domeczek, aby się na starość po cudzych kątach nie tułać i mieć swój wła­sny kącik. Jeżeli zatem dobrze jest, na kilka lat życia zabezpieczyć sobie własny swój kącik, to przecież sto­kroć mądrzej jest, zabezpieczyć sobie własny swój ką­cik w niebie. Ale do tego niebieskiego kącika, musi być tu na ziemi fundament założony. Im mieszkanie ma być wspanialsze i trwalsze, tern fundament musi być głębszy. A że mieszkanie w niebie najwspanialsze i na wieczność, przeto fundament tu na ziemi musi być najgłębszy, a nim jest pokora.

Rozmyślania Wielkopostne


Ks. Feliks Gondek – Rozmyślania nad ewangeliami każdego dnia Wielkiego Postu. Dla zbudowania i uświęcenia ludu chrześcijańskiego. Kraków. 1888


ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Create a website or blog at WordPress.com

%d blogerów lubi to: