Wiara chrześcijanina – jaką być powinna? (6) – Pokora wiary


Jakoż wy możecie wierzyć — rzekł raz Zbawiciel do pysznych i upartych żydów — jakoż możecie wierzyć, któ­rzy chwałę jeden od drugiego bierzecie: a chwały, która od samego Boga jest, nie szukacie? (Jan 5, 44)

Sądzę, iż wiele rozmyślać nie potrzeba, ażeby zrozu­mieć, iż znaczy to, że próżność, pycha i wyniosłość robią ludzi niezdolnymi do przyjęcia chrześcijańskiej wiary, albo nawet do utrzymania jej żywą i nienaruszoną. Za tym idzie, iż tylko pokornych trzeba uważać za usposobionych do wie­rzenia, a stąd, że wiara musi koniecznie być pokorną i że bez pokory nie może się ostać.

Ta zasada jest nadzwyczaj ważną dla wszystkich Chrześcijan, przede wszystkim zaś dla tych, którzy wynoszą się ze swoich przyrodzonych zdolności i nabytego wykształ­cenia. Ale jest to zasada, która także i na wewnętrznych po­wodach da się oprzeć, a którą każdy, nawet i najmniej wykształcony człowiek łatwo pojmie.

Zastanówmy sią tak nad przedmiotem, jak i nad ro­dzajem naszej wiary, a znajdziemy, że stoi ona w najściślej­szym związku z pokorą, i że tylko na pokorze jest opartą. Bo, jak zaraz zobaczymy, jest ona niczym innym, jak tylko ciągłem ćwiczeniem się w pokorze i, ażeby wierzyć w to co stanowi jej przedmiot, potrzebną jest z naszej strony, pewna skłonność do pokory i miłe w niej upodobanie.

Do czegóż bowiem odnosi się głównie przedmiot na­szej wiary, to jest to w co wierzymy? Czyż nie do pewnych tajemnic i do pewnych zasad? I czy nie jest jawnym, że jedne dotyczą przede wszystkim upokorzenia samego Boga, drugie do pokory pobudzającej nauki obyczajów? Bóg, który stał się człowiekiem, w łonie ubogiej i pokornej dzie­wicy poczęty, w stajni zrodzony i w żłóbku złożony, biedny,
nieznany, wciąż pogardzany, wyśmiewany i prześladowany, na krzyżu między dwoma zbójami umierający, na naszych ołtarzach istotnie obecny, ale pod niepozornymi postaciami chleba i wina utajony. O jakież to tajemnice, dotyczące Boga poniżonego, upokorzonego, zmiażdżonego! wyniszczył Samego Siebie przyjąwszy postać sługi, stawszy się na po­dobieństwo ludzi, i postawą naleziony jako człowiek. Sam się poniżył, stawszy się posłusznym aż do śmierci: a śmierci krzyżowej“(Filip. 2.7.8).

A, czy nauki Ewangelii nie zmierzają po największej części do pokory? Bo i czegóż więcej, wyraźniej i dobitniej nie nauczał Boski Mistrz, jeżeli nie pokory? Komuż przyo­biecał obfitsze i wynioślejsze łaski, jeżeli nie pokornemu? Jakimże dziełom więcej zasług przypisał, jeżeli nie tym, które są ugruntowane na pokorze? Stosownie do Jego przykładu, należałoby zawsze być cichym i pokornego serca, zawsze sobie ostatnie miejsce wybierać, nigdy siebie nad innych nie wywyższać i nikim nigdy nie gardzić, zaszczyty świata nie­nawidzić, od próżnej chwały ludzkiej uciekać, obelgi i nie­sławę dobrowolnie przyjmować i chętnie przebaczać, w ubóstwie, wzgardzie i prześladowaniu swojego szczęścia szukać i t. d.

Jakież to tajemnice pokory ze strony samego Boga i jakież upokarzające dla człowieka nauki podaje nam chrześcijańska wiara! Ale czyż byłoby możliwym mieć rzeczywiste przekonanie o tym wszystkim i w to wszystko stale i żywo wierzyć, jeżeli w sercu nie tli przynajmniej iskra pokory, przez którą naturalnie powstające trudności mogą być po­konane? A to tym więcej, ile, że wiara, z powodu, iż jest wolną, nie tylko od ducha i od rozumu, ale także i od serca i od woli zależy.

Rozum, wiemy to już, nie sam ze siebie przystaje na ciemne tajemnice, on czeka na rozkaz woli. Musi więc poprzedzić zgodzenie się woli, które by go nie­odpornie do rzeczywistego ich przyjęcia tj. do wiary poru­szyło. Ale czy pyszne i wyniosłe serce będzie miało sta­nowczość potrzebną do tego, by ducha z powodu ich niejasności, gwałtownie się im sprzeciwiającego, nagiąć do wie­rzenia w prawdy jego pychę i wyniosłość tak bardzo po­tępiające ?

Powód do drżenia o zbawienie niektórych chrześcijan daje mi to, że oni publicznie wyznają, iż wierzą we wszyst­kie tajemnice Boskiej naszej religii i we wszystkie zasady świętej Ewangelii, ale przy tym są tak przejęci sami sobą i swoimi własnymi zasługami, zaszczytów i sławy rządzą, wielką opinią i pochwałami ludzi, próżnostkami, zaszczytami i chwałą świata, że w swoim sercu wynoszą się ponad wszystkich innych, najmniejszego lekceważenia nie pozostawiają bez zemsty i wszystko poświęcają, ażeby tylko w oczach świata wydać się wielkimi, wyniosłymi, zasług pełnymi i na sławę zasługującymi.

Na Boga Jakże wy możecie wierzyć?“ To pytanie przez Boskiego Odkupiciela Faryzeuszom postawione, my także jesteśmy uprawnieni do zadania im. Bo Jakoż może­cie wierzyć wy, którzy chwalę jedni od drugich przyjmujecie?“(Jan 5.44.) Wy pyszni, wyniośli, zaszczytów i sławy żądni chrześcijanie! Jakże wy możecie mieć wiarę i to w takie tajemnice i zasady, które wręcz się sprzeciwiają waszym górującym skłonnościom i zmuszają was do pokory, do poniżenia i do zaparcia siebie samych?

A teraz zwróćmy się do rodzaju wiary, a zobaczymy, że właściwie i w rzeczywistości ona niczym innym nie jest, jak tylko ciągłem, nieustającym ćwiczeniem się w pokorze.

Wierzymy w to czego nie widzimy, ani ciała, ani du­cha oczami. I na tym właśnie polega szczęście. „Błogosła­wieni którzy nie widzieli, a uwierzyli“. A przy tym to w co wierzymy, wprawdzie objawił Bóg, ale nie nam bezpośre­dnio. Musimy to od kościoła przyjmować. „A jeśliby ko­ścioła nie usłuchał, niech ci będzie jako poganin i celnik“(Mat. 18.17).
To jest pojęcie wiary i jej rodzaju, które nam przekazał sam Chrystus Pan przez Apostołów, a ci przez ojców kościoła. I czyż może ono istnieć bez ciągłego ćwiczenia się w po­korze, i to w bardzo głębokiej pokorze? Bo wierzyć w to czego się nie widzi i nie pojmuje, co sprzeciwia się jasnemu świadectwu naszych zmysłów, naszym zakorzenionym uprze­dzeniom i naszym domniemanym przyrodzonym wiadomoś­ciom i wierzyć w to, wprawdzie z powodu Boskiego Objawienia, ale rzeczywistość tego Objawienia przyjmo­wać podług zdania pewnych ludzi, którzy, wobec nas nic szczególnego mieć się nie zdają, któż nie zaprzeczy, że takie poddanie się jest jednym z największych upokorzeń ludz­kiego ducha ?

Mówię: pewnych ludzi, którzy zdają się nie mieć nic szczególnego wobec nas, albowiem to co rzeczywiście przedniejszego mają, powaga Boska, która ich przyobleka i z po­wodu której zasługują, z naszej strony, na poszanowanie, zaufanie i posłuszeństwo, ona pod zmysły nie podpada. Bo z zewnętrznych pozorów sądząc, u przełożonych kościoła nie widzimy nic co by ich od nas różniło, a pomimo to orzeczeniom ich poddajemy się chętnie, pełnym sercem, z żadnego innego powodu, jak tylko dlatego, iż są to orze­czenia ich sędziowskiej władzy. Wielka zaiste pokora!

W tym to znaczeniu powiedział Zbawiciel do uczniów swoich, gdy mieli pyszne myśli (1), a w następstwie do wszystkich przyszłych Chrześcijan: Jeśli się nie nawrócicie i nie staniecie się jako dziatki, nie wnidziecie do królestwa niebieskiego. Ktokolwiek się tedy uniży jako to dzieciątko, ten jest większy w królestwie Niebieskim“( Mat. 18. 3. 4.).
Kto zna Pismo św. wie, że w Ewangelii królestwo niebie­skie oznacza kościół Chrystusowy, albo tylko wojujący tutaj na ziemi, albo także i tryumfujący w Niebie, a to dlatego, że do tego ostatniego dojść można tylko przez tamten. Chrystus Pan więc żąda, ażeby człowiek zrównał się z dzie­ckiem, jeżeli chce być kościoła członkiem. Ale przez co? Wła­śnie przez wiarę. W tym bowiem największa zachodzi róż­nica między dzieckiem a mężem, że dziecko wierzy chętnie, bez wielkiego sprzeciwiania się i bez skłonności do powąt­piewania.

Tego właśnie żąda od nas chrześcijańska wiara. Bo gdy Bóg raz przemówił, albo bezpośrednio Sam od Siebie, albo pośrednio przez Swój kościół, żąda On bezzwłocznego zgo­dzenia się na to i zabrania wszelkich wątpliwości, wszelkich sprzeciwiań i dociekań, robiąc nas tym sposobem jakoby dziećmi. Któż jednak ścierpi tę tak poniżającą równość, je­żeli całym sercem nie jest pokornym?

Tutaj należy także i to co uczy wielki Apostoł Paweł o zależności rozumu od panowania wiary, mianowicie, że każdy rozum w niewolę podbijamy pod posłuszeństwo Chrystusowe (2 do Kor. 10, 5.). Niewolnik nie może poruszać się do woli. On jest związany, a gdyby choć trochę usiłował uciec, wysta­wiłby się na jeszcze większą karę. Poniekąd tak samo ma się rzecz z uległością naszego ducha odnośnie do wiary.

Duch ludzki ma wprawdzie przyrodzoną możność po­zyskania pewnej znajomości wszystkich rzeczy, dociekania ukrytych prawd, postępowania od jednej wiadomości do drugiej i robienia ciągle nowych odkryć i jest co do tego niezmiernie dumnym i zazdrosnym, po części dlatego, że uważa to za swoje prawowite dziedzictwo, po części dlatego, że to jego próżności bardzo pochlebia, ale chętnie przypi­suje sobie więcej, aniżeli wolno przypisywać jego słabym siłom, a najmniejsze pod tym względem ograniczenie dotkli­wie go obraża, i każdą przeszkodę we wykonywaniu praw często sobie przywłaszczonych uważa za nieuprawnione na­ruszenie swojej dziedzicznej wolności i za hańbiące poniżenie swojej przyrodzonej wielkości. Ale, pomimo to, wiara się na to porywa. Ona żąda bezwarunkowego poddania się, zabra­nia próżnej ciekawości, ogranicza jego rozpustną wolność, nie pozwala na żadne dochodzenia co do prawd przez Boga objawionych i trzyma go silnie, jakoby w niewoli, pod jarzmem Boskiej powagi.

Ale czyż on się da złapać i związać? Czy, albo nigdy jarzma nie przyjmie, albo czy z czasem znowu je zrzuci, jeżeli, pełen pychy, od wszelkiej pokory jest dalekim ? Ah!
gdyby smutne doświadczenie naszych czasów tego nie po­twierdziło !

I skądże pochodzi w tych smutnych czasach tak częste odpadanie od chrześcijańskiej wiary? Zaiste nie mylimy się, jeżeli powstawanie tego nowego pogaństwa przypisujemy pysze rozumu, tak jak ona dawne pogaństwo, przez dłuższy czas, od zupełnego upadku była uratowała.

Nie wierzyć w nic, czego się, albo oczami, albo rozu­mem nie pojmuje, nikogo pod tym względem, się nie pora­dzić i w sprawach religii być zawsze swoim własnym doradcą. Oto jest pierwsza zasada nowopogańskich mędrców. A czyż to nie jest pierwsza zasada ludzkiej pychy?

Oni chcą Boskie prawdy najpierw zrozumieć, a dopiero potem w nie uwierzyć. Ale Pan Bóg powiada: Ja chcę, aże­byście naprzód wierzyli, a potem dopiero rozumieli czyja wola idzie wpierw, Moja, czy wasza? Ja jestem panem, wy jesteście sługami. Nadto poznanie tak wzniosłych rzeczy jest dobrowolnym Mojej łaski darem, który Ja przeznaczyłem tylko jako nagrodę pokornej wiary. Chcecie, ażeby Bóg was prowadził rozumem, ale Bóg powiada: Ja chcę nad wami panować przez pokorną wiarę (2). Ja jestem Stwórcą i panem wszystkich ludzi, chcę więc w Mojej nieskończonej mądrości znaleźć środek zastosowany do wszystkich ludzi w równej mierze. Bo pokornie mogą wierzyć wszyscy, ale nie wszyscy mogą głęboko myśleć. I, gdybym chciał was pouczać tylko przez rozum, nie ufalibyście moim słowom, ustanowilibyście sąd nade mną, wasz rozum zrobilibyście sędzią rozjemczym, jemu do osądzenia przekazywalibyście Moje Słowo, co Mo­jemu Majestatowi zanadto ubliża, a wam nędznym stworze­niom, ani nie przystoi, ani przystoić nie może.

Jakże to trudno przychodzi tym panom wierzyć Bos­kiemu Słowu, gdy ono, na rozkaz Boży i w Imię Boże by­wa im wykładane przez kościół! Ale oni przecież wierzą każdego dnia i przy tylu sposobnościach innym ludziom so­bie równym, którzy nie mają, ani powagi, ani charakteru, a wierzą im jedynie na ich słowo. I wieleż to jest w przy­rodzie rzeczy im nie znanych, w które nie wątpią z powodu świadectwa jakiegoś tam uczonego. A rzecz szczególna, iż nie robi się trudności co do pokornego i jawnego przyzna­wania się, że jest tyle tajemnic przyrody, których się nie ro­zumie, lecz co do nadprzyrodzonych tajemnic, dotyczących nadprzyrodzonej Istoty i Jej tajemnic, jest się zbyt pysznym, zbyt wyniosłym, ażeby wyznać swoją nieświadomość, swoje ograniczenie!

Tylko nie dawajmy temu wiary, ażeby jakiś sekciarz był kiedykolwiek wydobył swoją naukę z wewnętrznego przekonania. Pycha to była, ażeby uwolnić się z zależności od władzy nauczycielskiej przez Pana Boga ustanowionej, ażeby wobec innych, wydawać się więcej uczonym, ażeby zdobyć sobie imie i rozgłos w świecie i stac się głową nowego stronnictwa! I, jeżeli jakiś szerzyciel błędów rozszerzył pierwszy swój błąd, z pośpiechu, z braku dosta­tecznego zastanowienia i bez ściśle karygodnego zamiaru, to była znowu także pycha, która go, nie tylko powstrzymywała od pokornego przyznania się do błędu, ale jeszcze upornym go robiła, i tak upornym w jego obronie, że ra­czej wolał błąd na błędzie gromadzić, ojców wyznania po­rzucić, łono swojej Matki kościoła rozkawałkować, ze społeczności swoich braci prawowiernych być wykluczonym, patrzeć ze zadowolnieniem na niepokoje, zamieszania, roz­boje, morderstwa, rabowania kościołów, które ztąd wynikły aniżeli błąd swój porzucić. Gdyby był wyznał, że zbłądził, ileż to złego byłoby oszczędziło takie wyznanie, wieleż do­brego byłoby zdziałało! Ale na to nie mógł się zgodzić, albowiem do tego byłoby potrzeba się upokorzyć i poddać się, a pycha, której się dał opanować, wzdrygała się gwałtownie przed każdym upokorzeniem, przed każdym podda­niem się. Całą historię biorę na świadka, że ten był prawdziwy wszystkich kacerstw początek.

I pycha ojców udzieliła się dzieciom i działa wciąż jeszcze Dlatego nasze usiłowania w nawracaniu niedowiar­ków tak mało skutku odnoszą. Stawiać im przed oczy świa­dectwa najpewniejsze, wywody rozumowe najdobitniejsze, pisma św., teksty najwyraźniejsze wszystko na darmo. Prze­konać się nie dadzą, bo pycha się sprzeciwia, gdyż dać się komuś przekonać, przesądza już z góry pewne upokorzenie. Mają oni po wszystkie czasy jakieś pozorne wybiegi, ażeby coś przeciwstawić naszym dowodom i w tern podobają so­bie, jakoby we własnym wynalazku, przez co w swoim błę­dzie jeszcze więcej się utwierdzają. Stąd nie jest to zawsze środkiem najodpowiedniejszym do zjednania oderwanych umysłów, wchodzenie z nimi w spory, czy słowem, czy pismem. Należałoby trochę więcej pokory wpoić w ich serca, bo jeden stopień pokory bardziej by znaczył pod tym względem, aniżeli długie i uczone rozprawy.

A tymczasem starajmy się sami o tę tak potrzebną pokorę wiary i nie dawajmy się uwodzić żądzą obecnie bardzo zaraźliwą wyobrażania sobie, iż jest to cechą człowieka wy­kształconego, gdy się wyróżnia od zwyczajnych Chrześcijanin przez częste i długie rozprawianie o religii i o tym co się z nią łączy. Niechże każdy w swoim sumieniu i przed Pa­nem Bogiem zapyta siebie samego, czy może przypuszczać, czy ma do tego powód, iż jest w stanie o tego rodzaju rze­czach rozstrzygać i skąd ma potrzebne po temu wiadomości, czy sumiennie i dokładnie zbadał punkty, co do których tak stanowcze zdanie wypowiada i czy po stronie, którą tak go­rąco bierze w obronę, nie ma więcej pychy i próźności niż rozumu i gruntowności.

Jakież to w naszym stuleciu smutne i pożałowania go­dne nadużycie, które się coraz więcej rozszerza i o którego zwalczaniu nikt nie myśli, chociaż co do innych nadużyć, nawet nie szkodliwych, jest się bardzo czujnym, albo chce się wydawać czujnym. Niezliczona ilość ludzi wszelkiego stanu, płci i wieku przywłaszczają sobie wolność nieograni­czoną rozprawiania o wszystkim co jest święte i świętej re­ligii dotyczy, rozumowania i, wedle upodobania rozstrzyga­nia, jak im się zdaje i podoba.
Gdyby św. Paweł, który tyle pracy sobie zadawał w dobrem i dokładnym nauczaniu Chrześcijan o istocie i o właściwościach ich wiary, był zalecił wykrętną, docieka­jącą, sprzeczną, filozoficzną, uczoną wiarę, moglibyśmy Panu Bogu dziękować i cieszyć się z całego serca, albowiem od samego początku nigdy wiara Chrześcijan tych właściwości nie posiadała w tak wysokim stopniu, jak za dni naszych. Aliści, z góry oświecony Apostoł mówił i pisał zawsze tylko o prostodusznej, nie sztucznej, zgodnej, nie filozoficznej, nie uczonej, u mędrców świata za głupią uchodzącej, pokornej, uległej wierze. Straszny to zarzut dla wiary większej części dzisiejszych Chrześcijan, którzy przecież jawnie się szczycą, iż są dziećmi wierzącymi i posłusznymi katolickiego apo­stolskiego kościoła!

A więc drodzy Chrześcijanie nie dajmy się pozbawić wyższości, o której zawsze mniemaliśmy, iż ją mamy nad błądzącymi. W innych rzeczach oni nam dorównali, w nie­których nas przeszli. Mają oni pomiędzy sobą ludzi wielkiej zręczności, bystrego umysłu, głębokich poglądów, szerokiej wiedzy, szlachetnej hojności względem ubogich, wielkiej su­rowości obyczajów, ale pokornej wiary im brak. Pokora wiary była zawsze skałą, na której oni utykają. Tym prób­nym kamieniem prawdziwe złoto od fałszywego zawsze od­różniano. Bo, pomimo całej wiedzy i uczoności, myśli ich stały się małymi, jak św. Paweł pisze o dawnych poganach (3). Bystrość i giętkość ich umysłów służyła im tylko na to, ażeby ciągle wymyślać nowe pozory, zastawiać nowe sidła, ażeby niemi łatwowierne i niedoświadczone dusze do od­stępstw uwodzić. Piękność ich słów jest tylko płaszczykiem błędu, surowość ich moralności maskowaną pychą, a po­zorna świętość obłudą. Powołuję się tutaj znowu na historię.

A więc, jeżeli wiarę naszą chcemy zachować czystą i nienaruszoną, ugruntujmy ją silnie na pokorze. Nie bądźmy do tego stopnia próżnymi i wyniosłymi, ażebyśmy mieli zapusz­czać się w spory, które są poza naszą sferą. Mamy Mojże­sza i proroków, mamy kościół Chrystusowy, który nami kie­ruje i chce nami kierować. Znamy go, wiemy gdzie go znaleźć i przez jaki nieprzerwany szereg najwyższych swoich przełożonych, on od Chrystusa Pana przez św. Piotra do­szedł do nas. Wiemy, że nasi ojcowie, dziadowie i pradzia­dowie we wszystkich ważnych wątpliwościach pytali go o zdanie i że zawsze odpowiedzi jego z możliwie najwyższym uszanowaniem, pokorą i uległością przyjmowali. Róbmy to samo i stójmy zawsze stale przy kościele, a będzie pa­nował spokój w naszych duszach, a Pan, z naszej pokornej uczoności, zadowolony, da nam jeszcze jaśniej poznać swoje święte prawdy i smakować w nich. To prawda, że będziemy z tego powodu wyśmiewani i wydrwiwani, jak głupcy, ale będzie dla nas pociechą, że „wybrał Bóg głup­stwa świata, aby zawstydził mądre“( I do Kor. 1, 27. ).

Wiara chrześcijanina – jaką być powinna? (5) – Wolność wiary


„Wiara chrześcijanina jaką być powinna.” – X, Zygmunt Storchenau T. ]., W Brodach 1911. Nakładem księgarni Feliksa Westa.

1) Łuk. 9, 46. W tem znaczeniu trzeba także zrozumieć słowa Pańskie: , Wyznawani Tobie Ojcze Panie Nieba i ziemi, żeś te rzeczy zakrył przed mądrym i i roztropnymi, a objawiłeś je malutkim. Tak Ojcze: iż się tak upodobało przed Tobąa (Mat. 11. 25, 26). Te słowa w jasnem tłumaczeniu autora przekonywują nas o psychologicznej, żetak powiemy, konieczności dziecięcej pokory dla prawdziwej wiary Chrześcianina.
2)J) „Podobało się Bogu przez głupstwo przepowiadania zbawić wierzące“ (1 do Kor. 1, 21.).
3) do Rzym.: 1, 21. Samo zc siebie rozumie się, iż ostra ta na­gana dotyczy pierwszych heretyków i przywódców sekt, których autor ma tutaj na myśli.


ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Create a website or blog at WordPress.com

%d blogerów lubi to: