ROZWAŻANIE
SIEDMIU BOLEŚCI MATKI PRZENAJŚWIĘTSZEJ.
Druga Boleść.
UCIECZKA DO EGIPTU.
Jak zraniony w biegu jeleń unosi wraz z sobą tkwiącą mu w piersiach strzałę, tak Marya Przenajświętsza po proroctwie świętego Symeona wszędzie nosiła z sobą przytomną w Jej sercu pamięć okrutnych cierpień, które Syna Jej czekały. Jeden z tłumaczów Pieśni nad Pieśniami wykładając te słowa: warkocze głowy twojej jako szkarłat królewski (Pieśni nad Pieś. VII—5.) powiada, że te włosy szkarłatnego koloru wyrażają Maryi Przenajświętszej bolesne myśli, ciągłem rozpamiętywaniem przyszłej męki Jej Syna jakby szkarłatnym kolorem krwi zafarbowane. „Serce Twoje o Maryo! i myśli Twoje zbroczone krwią męki Chrystusowej, taką Cię bezustannie boleścią napełniały, jakobyś dopiero-co widziała wypływającą Tę krew przenajświętszą z ran Twojego boskiego Syna„ (Helgrin. in Cant. Cap. VII.). A tak ona strzałą utkwioną w sercu Maryi, którą wszędzie z sobą nosiła, był tenże sam syneczek najukochańszy, który co dzień przedstawiając nowe dowody świątobliwości i łask najcudowniejszych, co dzień powiększał boleść jakiej doznawała myśląc o okrutnej śmierci, która Go Jej wkrótce wydrzeć miała.
Lecz zastanówmy się szczegółowo nad drugą boleścią Matki Przenajświętszej, nad Jej Ucieczką do Egiptuj gdzie udać się musiała chcąc uchronić boskie Dzieciątko od prześladowania okrutnego Heroda.
Dowiedziawszy się o przyjściu na świat Messyasza, Herod począł obawiać się, by Zbawiciel jako Król żydowski nie pozbawił go tronu. Próżna i nierozważna była to obawa, o której w jednem z kazań swoich tak mówi święty Fulgencyusz: „Czego się obawiasz Herodzie? Ten monarcha nowo-narodzony, nie po to przyszedł na świat, ażeby ziemskich monarchów mieczem wojować i korony ich pozbawiać, lecz aby męką i śmiercią swoją ich i świat cały pod swoje panowanie podbić” (Fulg. Serm. 5. do Epiph.). Chciał przeto Herod dowiedzieć się od mędrców przybyłych ze Wschodu dla oddania czci nowonarodzonemu Synowi boskiemu o miejscu Jego pobytu, lecz widząc to wyjawić tego nie chcą, nakazał zamordować w całej okolicy Betleemu wszystkie dzieci niemające więcej nad dwa lata, aby tym sposobem w tej barbarzyńskiej a powszechnej rzezi dosięgnąć i Zbawiciela. Wtenczasto, Anioł Pański ukazał się we śnie Józefowi mówiąc: wstań a weźmij Dziecię i Matko Jego, a uciecz do Egiptu (Mat. 11.—13.). I zdaje się, iż tejże samej nocy Józef święty, ostrzegłszy o tem Przenajświętszą Pannę, wraz z Nią biorąc na ręce Pana Jezusa, puścili się niezwłocznie w drogę; co wnosić można z tych słów ewangelii: który wstawszy wziął Dziecię i Matkę Jego w nocy, i uszedł do Egiptu( Ibid.).
Tak tedy Ten, który przyszedł na świat na to jedynie aby ludzi zbawił, zaledwie się narodził, już przed ich prześladowaniem uchodzić musiał: wówczas też już spełniać się poczęło dla bolesnej Matki ono proroctwo Symeona: oto ten położon jest na znak, któremu sprzeciwiać się będą (Łuk). O! jakim smutkiem napełnić musiał serce Maryi on wyrok wygnania, wydany przez Boga samego. Dla uchronienia świętej rodziny od większego nieszczęścia, opuścić musiała Matka przenajświętsza ojczyznę, krewnych, pzyjaciół i znajomych, a udać się w okolicę odległą, w której nikogo nie miała znajomego. Wydalała się z miejsca gdzie wszelką łatwość miała spełniać obrządki religijne: odstąpić potrzeba było świątyni Boga prawdziwego, a zamieszkać kraj pogański; na koniec przychodziło puszczać się w długą drogę z małem jeszcze Dziecięciem u łona, a przebywać miejsca puste, w których często podróżnych rozbójnicy napadali!…
Łatwo wystawić sobie, jak wiele Marya Przenajświętsza w tej podróży ucierpieć musiała. Utrzymują historycy kościelni, że podróż, którą odbyła wynosząca około 120 mil polskich, cały miesiąc czasu zabrała. Drogi były ciężkie, w wielu miejscach skaliste, prawie przez żadnych dotąd podróżnych nie uczęszczane; pora była podobnież niesprzyjająca wędrówce ubogich, gdyż działo się to w zimie, i w ciągu jej częstej doznawali niepogody, nawałności, deszczów z wielkiemi wiatrami i śniegów z zawieją. Przenajświętsza Panna, prócz tego, była wówczas bardzo młodziutką, nie miała bowiem więcej jak lat piętnaście, a więc niewzwyczajona do niewygód i niewczasów takiej podróży, i nie dość silna aby je łatwo znosić mogła. Sług żadnych nie miała, którzyby i Jej samej w czemkolwiek ulgę przynieśli, i w pielęgnowaniu boskiego Dzieciątka dopomagali. Poruszający też i do litości zaprawdę pobudzający był to widok młodej tej niewiasty, zmuszonej tym sposobem pomimo wszelkich przeszkód, w ucieczce ratować od śmierci nowonarodzone swoje dziecię, i uchodzić w nieznane kraje, unosząc Je na ręku! „Z czego i czem żyli w tej podróży, pyta święty Bonawentura, i gdzie i jakie schronienie na spoczynek nocny znachodzić mogli?” (S. Bonav. medit. de vita Chr.). Niestety, pewnie innego posiłku nie mieli jak kawałek chleba suchego wziętego z domu, albo wyżebranego w drodze; a spoczywać musieli po większej części pod gołem niebem, gdy według zdania wszystkich pisarzy, przebywając pustynie zajmujące połowę tej drogi, żadnego miejsca osiedlonego, ani najlichszej lepianki napotkać nie mogli; przebywając zaś noce na wilgotnej ziemi, pod obnażonymi z liści drzewami, ani od zimna i niepogody uchronić się nie mogli, ani od dzikich i niebezpiecznych zwierząt, często w tamecznej okolicy napotykających się. Kto by wtenczas spotkał był przenajświętszą Rodzinę, wziąłby Ją był niechybnie za ubogich żebraków i najnędzniejszych włóczęgów.
Co do miejsca ich pobytu w samym już Egipcie, niezupełnie zgadzają się na jedno pobożni dziejopisowie. Brokard i Janseniusz utrzymują, że zamieszkali okolicę nazywaną przez nich Maturea (Maturea), zaś według świętego Anzelma, przenajświętsza Rodzina przebywała w Heliopolis, zwanym dawniej Memfis, a dziś Kair.
Zastanówmy się cokolwiek nad niedostatkiem i ubóstwem, w jakiem zostawali przez cały czas swojego tam pobytu, to jest przez lat siedem, jak to utrzymują święty Antonin, święty Tomasz i inni pisarze. Pan Jezus, Przenajświętsza Panna i święty Józef, w kraju zamieszkałym, byli cudzoziemcami, ubogimi przybyszami, nikomu nieznani, bez żadnych stosunków, bez najmniejszego majątku, ani jakiejkolwiek zapewniającej sposób do życia posady; zaledwie z pracy rąk swoich wyżywić się mogli. A ten sposób zarobkowania, wśród obcego i innego zupełnie wyznania i obyczajów narodu, dla najpracowitszych i najzdatniejszych trudny. Będąc ubogimi, powiada Bazyli święty, a przybywszy do obcej i pogańskiej krainy, bezwątpienia nadzwyczajnie wiele pracować i trudzić się musieli, by z głodu nie zamrzeć. Niekiedy też tak wielkiego doznawali niedostatku, że jak to jeden z świątobliwych pisarzy utrzymuje: „przydarzało się, iż malutki Pan Jezus prosił o kawałek chleba, a biedna matka nie miała czemby głód ukochanego dziecięcia zaspokoić mogła” (Lundol. de Vit. Christ.).
Lecz po śmierci Heroda, znowu tenże sam Anioł objawił się świętemu Józefowi, i nakazał mu powracać do ziemi Judzkiej: A gdy Herod umarł, oto Anioł Pański ukazał się we śnie Józefowi w Egipcie, mówiąc. wstań a weźmij Dziecię i Matkę Jego a idź do ziemi Izraelskiej. Albowiem pomarli, którzy duszy dziecięcej szukali (Mat. ).
Święty Bonawentura, Doktór Seraficki, mówiąc o powrocie rodziny przenajświętszej z Egiptu, robi uwagę, że podróż ta pod pewnym względem bardziej jeszcze trudzącą była, jak poprzedzająca. Pan Jezus bowiem mając wtenczas lat siedem, już na ręku niesionym być nie mógł, a jeszcze nie był dość silny, aby bez nadzwyczajnego utrudzenia pieszo odbywał tak długą podróż.
Widok Jezusa i Maryi wędrujących tym sposobem po tym nędznym świecie, uczyć nas powinien, ze każdy z nas jako ubogi wędrowiec żyć na tym świecie powinien, nie przywięzując serca do jego dóbr znikomych, prędzej czy później w chwili śmierci opuścić się mających. Albowiem nie mamy tu, mówi Paweł święty, miasta trwającego, ale przyszłego szukamy (Hebr. XIII. 14. ). Dlatego woła święty Augustyn: „Człowiecze, gościem i przechodniem jesteś na ziemi, przypatrzysz się jej na chwilę i odejdziesz.”
Wędrówka Jezusa i Maryi, którąśmy rozważali, zachęcać nas także powinna, do cierpliwego znoszenia krzyżów i rozmaitych dolegliwości; gdyż bez nich wędrówki swojej po tym padole nędzy i płaczu, nikt odbyć nie może.
Pewna świątobliwa zakonnica zgromadzenia panien Augustyanek, rozmyślając nad wędrówką Panny przenajświętszej do Egiptu i łącząc się z nią w duchu, w końcu posłyszała następujące słowa wychodzące z ust Matki Bożej: „Widziałaś córko miła, po ilu cierpieniach i trudach stanęliśmy u celu naszej podróży; poweźmij stąd naukę, że bez trudu, pracy i cierpień, niczego człowiek osiągnąć nie może. Tylko, jeśli każdy trud, pracę i cierpienie chcesz sobie osłodzić, weźmij do serca twego Jezusa i Maryję, i z nimi odbywaj wędrówkę na tej ziemi.” Weźmij dziecię i matkę Jego” (Mat. 11. 18.). Każdy trud jest lekkim, każda praca łatwą, każda dolegliwość znośną temu, który nosi w sercu Jezusa i Maryję. Kochajmyż z całej siły Jezusa i Maryję, a bardziej jak śmierci chrońmy się grzechu, bo grzech każdy zmusza Jezusa i Maryję do nowej, a bolesnej dla nich, ucieczki z serca naszego.
Przykład.
Dnia pewnego przenajświętsza Maryja Panna objawiła się świętej kobiecie zakonu świętego O. Franciszka, i okazując jej owinięte w płachtę Dzieciątko Jezus w kawałki popieczone, tak do niej przemówiła: „Oto jak obchodzą się grzesznicy z synem moim, ponawiając śmierć Jego i moje boleści. Córko moja módl się za nimi, aby się nawrócili” (Ap. P. Genov. Sorm. dr Dolor- Virg.). Do tego przydać można inne objawienie, które miała błogosławiona Joanna od Jezusa i Maryi zakonnica także Reguły świętego ojca Franciszka. Razu pewnego rozpamiętywując ucieczkę Dzieciątka Jezus do Egiptu chroniącego się od prześladowania Heroda, usłyszała hałas jakby ludzi uzbrojonych goniących kogoś, i w tejże chwili ujrzała prześliczne dziecię co sił uciekające, i wołające na nią: „Moja Joanno, ratuj mnie, skryj mnie. Ja jestem Jezus Nazaretański, i uchodzę przed grzesznikami chcącymi mnie zamordować i ścigającemi jak Herod, wybaw mnie od nich” (Ap. P. Genov. de Dolor. Virg. )
MODLITWA.
O! Maryo przenajświętsza! od czasu, jak Jezus Syn Twój najmilszy umarł za nas na krzyżu, ileż razy ludzie grzechami swoimi wydalili Go z serc swoich, zmuszając do ucieczki podobnie jak okrutny Herod, gdy na życie Jego nastawał. Ja nędzny, ileż razy podobnie postąpiłem! Matko miłosierdzia! raczże mi wyjednać laskę tak szczerego za moje grzechy żalu, abym już nigdy do nich nie wracał, a przez pamięć trudów i cierpień jakich w wędrówce Twojej do Egiptu doznałaś, racz mnie otaczać miłosierną opieką Twoją w wędrówce życia tego, abym kiedyś mógł na tamtym świecie kochać i chwalić Jezusa i Ciebie na wieki. Amen.
Luty – Miesiąc Matki Bożej Bolesnej
UWIELBIENIA MARYI przez Św. ALFONSA LIGUOREGO Biskupa i Doktora Kościoła. Kraków. 1887 r
Skomentuj