DZIEŃ DWUDZIESTY PIĄTY
Konanie Jezusa w tabernakulum
Mam wielki smutek i ustawicznie boleje serce moje.
(Rzym. IX, 2)
Słowa te wielkiego Apostoła stosują się również i do Chrystusa Pana, tem więcej, że Zbawiciel wypowiedział je św. Małgorzacie-Maryi, wiernej oblubienicy swojej. Często jej to powtarzał, że niewdzięczność ludzka Jest najgłówniejszą przyczyną Jego cierpień i męki. Śmiało powiedzieć można, że Chrystus Pan nie mogąc już sam dźwigać tego ciężaru swych boleści, chce się nim z nią podzielić, a przynajmniej pobudzić ją do litości nad nim.
To święte uczucie wypływa z miłości do Serca Jezusa, i Kościół o tę łaskę ustawicznie ze łzami błaga. Częstokroć sam Chrystus Pan we Mszy św. Smagli nas do przyjęcia udziału w Jego cierpieniach, łub też dusza wierna usiłuje wyrazić Jezusowi pragnienie pocieszania Go cierpiąc Alą Jego chwały.
Dzisiaj zastanowimy się nad konaniem Jezusa w tabernakulum. Jest to jeden z najpiękniejszych przedmiotów do rozmyślania a w praktyce najprzyjemniejszy Chrystusowi Panu, a więc przenoszący naszej duszy najwspanialsze owoce łaski Boskiej.
A to z następujących przyczyn: ostatecznym celem i prawdziwym duchem nabożeństwa do Najświętszego Serca jest, według słów objawienia, współczucie dla boleści naszego Boga, pocieszanie Go i wynagradzanie Mu zniewag wyrządzonych w Tajemnicy Eucharystyi. I to właśnie jest celem obecnego ćwiczenia i łaską, o którą prosić mamy. Znajdziemy tu wielkie podobieństwo między temi wielkiemi cierpieniami Jezusa w ogrodzie Getsemani i temi, które znosi w czasie swego mistycznego życia, w tym Sakramencie miłości: postarajmyż się pocieszyć Go lepiej od Apostołów w Ogrójcu.
Pan Jezus jest wystawiony w tej Tajemnicy na cztery wielkie boleści, które Go już w ogrodzie Getsemani zasmucały, a mianowicie: na tęsknotę, bojaźń, smutek i konanie.
I.
Pierwsza boleść Chrystusa Pana w tajemnicy Ołtarza to tęsknota. Na iluż to Ołtarzach ten Boski Zbawiciel zmuszony jest tęsknić!…Od chwili, gdy Pan Jezus zstąpił na święte Ołtarze nasze, gdy zamknął się w więzieniu miłości, które my zowiemy tabernakulum, począł tęsknić. Wkrótce pozostał tam sam jeden, tak często porzucony, opuszczony, zapomniany! Wiele zaniedbanych kościołów nie posiada nawet lampki przed Jego świętym Przybytkiem, płomień której wbrew ludzkiej oziębłości zawsze gorzeć powinien.
Powie kto, że Aniołowie Go tu adorują. Bez wątpienia, że Aniołowie pokoju płaczą w samotnych świątyniach i jęczą nad niewdzięcznością naszą; lecz czy to Bóg dla Aniołów zamieszkał tę ziemię? Dla nich objawia się On w chwale Niebieskiej, gdzie Serafinowie ze drżeniem oddają Mu najgłębszy pokłon. Dla nas to i dla nas wyłącznie zamieszkał On nasze świątynie. Tabernakulum jest zarówno Jego jak i naszym domem: i Jego tu ludzie porzucają! Pozostaje on tu w osamotnieniu i dniem i nocą i tygodniami całemi. I czyż podobna ażeby nie tęsknił?
Chwilami Pan Jezus się rozwesela, gdy widzi wchodzące do świątyni dziecię tej ziemi, to pewno przyjaciel Go nawiedza… Lecz niestety, najczęściej są to dusze oziębłe, pozbawione miłości, nie mogą one Go pocieszyć, zarówno jak i Apostołowie, którzy w chwili Jego konania drzemali: nie kochają Go, nie słuchają głosu Jego, zaledwie że się doń odezwą, a On ponownie powtarza swą prośbę boleści: O mój Ojcze, jeżeli muszę pić z kielicha tego, jeżeli nie możesz go oddalić, nie moja, ale Twoja niech się stanie wola.
Przypominajtnyż sobie przeto często opuszczonego w Ołtarzu Pana, nawiedzajmy Go od czasu db czasu w kościołach najbardziej opuszczonych, a bądźmy pewni, że wywdzięczając się nam za pamięć o Nim, obficie skarbami łask swoich obsypie. Im bardziej będzie O\n osamotniony, tern milszemi będą Mu Masze odwiedziny i tem wdzięczniejszy za’; nie się okaże. Święci wytłómaczyli nam ttę tajemnicę duchownego życia. Lubili oni często w samotnych i oddalonych kościołach się modlić.
II.
Druga boleść Chrystusa Pana w Ołtarzu to Jego obawa. Nietrudno zrozumieć i tę drugą mękę, porównywając w swem sercu Jego boleść w ogrodzie getsemańskim z cierpieniami, których w świętym przybytku doznaje. „Począł się lękać“ mówi ewangelia. Jeżeli są świątynie, w których Pan Jezus chętnie przebywa, znajdując w nich święte i czyste dusze, które chwalą Go i z Nim rozmawiają, niemniej pewnem jest i to, że do wielu z obawą zstępuje. Przewiduje On swą samotność i opuszczenie. Wie o tem dobrze, że codziennie będzie ni usiał patrzeć na oziębłych i niewiernych. Ileż to serc gnuśnych i oziębłych! ileż to dozna On zniewag i pohańbienia, nieuszanowania i świętokradztw! Wielu Judaszów zasiądzie do stołu Pańskiego i w swej duszy zbrudzonej grzechem niechybną śmierć Mu zadadzą… i dla tego Pan Jezus się obawia.
Czy pragniemy Go uspokoić i obronić? Jeżeli tak, niechże więc znajdzie On w naszem sercu miłość szczerą, wiarę żywą, gotowość/do wszelkich poświęceń; będzie to dlań jwielką pociechą, pobłogosławi nam i w cichym przybytku swoim modlić się za nas będzie, gdyż właśnie w chwilach trwogi, według słów proroka, On czeka, woła i szuka przyjaciela, „ażeby z nim razem zapłakać.“ (Ps. LXVIII, 21).
III.
Trzecia boleść—smutek Pana Jezusa na Ołtarzu, smutek który jest równie śmiertelnym, jak był w ogrodzie Oliwnym. Często wyjawiał Zbawiciel przyczynę tego gorzkiego smutku: ciężar grzechów naszych, które wziął na siebie, tak, jak i w Getsemani, przygniata Jego Serce, bo oto tutaj jest „ten Baranek Boży, oto Ten, który gładzi grzechy świata”… i pada pod ogromem wszystkich niegodziwości ziemi.
Bierze na się grzechy kapłanów swoich i swego narodu, i nie przestaje prosić o przebaczenie, błagać o miłosierdzie przez zasługi najdroższej Krwi swojej, która się wciąż na świętych Ołtarzach wylewa. „Zawsze żyjący, aby się wstawiał za nami.“ (Hebr. VII, 25). A modlitwą są łzy Jego. Serce Jego, jako ofiara miłości wylewać będzie za nas najdroższą Krew swoją aż do skończenia wieków. Cóż uczynimy, aby Go pocieszyć? Będziemy płakać i modlić się z nim razem podczas Najświętszej Ofiary, a łzy i Krew tej Ofiary niezmierzonej wartości za biednych grzeszników ofiarujmy. Głos zbrodni woła o pomstę do Nieba, lecz Krew Baranka woła głośniej jeszcze, błagając o miłosierdzie. Oto żywa Hostya, oto Baranek śmiertelnie rażony, z wysokości Niebios na ołtarz upada. „Widziałem Baranka, mówi księga Apokalipsy, stojącego jako zabitego. “ (Apok. V, 6). Pójdźcie, tedy uczcijcie Go, płacząc u stóp Jego świętego Przybytku.
IV.
Ostatnia wreszcie boleść to konanie na ołtarzu jak również w ogrodzie Oliwnym, stanowi największe męczarnie dla Serca Jezusa. W kielichu boleści nie było nic okropniejszego nad myśl o nieużyteczności tego wszystkiego, co Pan Jezus dla swych ukochanych wycierpiał. Cierpi się chętnie, gdy tego miłość wymaga; nie odstępnem jednakże jest pragnienie, ażeby ofiara była pożyteczną dla tych, za których się cierpi, i śmierć ponosi się wówczas chętnie, gdy pozostaje nadzieja.
Lecz cierpieć i umrzeć za niewdzięczników, myśleć o tem i wiedzieć, że tyle ofiary na nic się nie przyda, jest to boleść straszniejsza nad śmierć samą, jest to przeciągłe bolesne konanie.
W świętym przybytku swoim widzi Pan Jezus również bezużyteczność swej mistycznej śmierci; wie On dobrze, że nawet przez wszystką Krew swoję, nie będzie mógł zbawić i oczyścić wielu dusz, które Nim pogardzą. On woła i zaprasza do swego świętego stołu, prosi, a wreszcie grozi. Pan Jezus ogłosił prawo i straszną groźbą go obwarował, że kto nie pójdzie na Jego zaprosiny, kto nie będzie pożywał Chleba życia, będzie za to śmiercią wieczną ukarany.
Jednakże pomimo tych słodkich obietnic, które poczynił, większa część ludzi odsuwa się od Niego uparcie, i niewdzięcznicy dobrowolnie na śmierć się narażają. Widząc to Serce Jego, ściśnięte boleścią, gorzko się skarży przed Niebem… „Co za pożytek we krwi mojej.“ Wciąż powtarza smutną modlitwę z Getsemanii: Mój Ojcze, oddal odemnie ten kielich i tę mękę na Kalwaryi; o mój Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią. Tak się modli Pan Jezus i na naszych Ołtarzach.
On się modli i przez wszystkie wieki swego konania nie ustaje w modlitwie, bo cierpienia Jego trwają nieustannie od chwili ustanowienia tego Najświętszego Sakramentu, tej wzniosłej tajemnicy miłości, która trwać będzie aż do skończenia świata, lak w ogrodzie Oliwnym Pan Jezus płakał i modlił się w czasie okropnych trzech godzin konania, tak też modli się On i teraz wciąż w samotności, i modlić się będzie zawsze ze łzami za grzeszników (Hebr. VII. 25).
Modli się z całego Serca swego. W chwili Męki swojej zanosi modły do Boga. Jakaż to modlitwa? najpokorniejsza i najusilniejsza, którą miłość natchnęła. Anatol dodaje, że modlitwa Syna Bożego winna być wysłuchaną, że Ojciec usłyszał ją…
A czy serca nasze mogłyby bez głębokiego wzruszenia na ten widok patrzeć? Gdy się za nas modli, zwraca się do swych przyjaciół, żąda, abyśmy okazali współczucie jego boleściom i samotnśoci, byli dlań podporą i pociechą w cierpieniach. On żąda, abyśmy odpowiedzieli Jego skargom i żalom, abyśmy spełnili Jego pragnienia, a częstem nawiedzaniem Go, pobożnem komunikowaniem, wynagradzali Mu zniewagi i niewdzięczności, które tak bardzo Boskie Serce Jego rani. „Pan Bóg, jak mówi Pismo św., ucieszy się w nas.“ (II Mat. 7. 6). Tak jest, ci wszyscy, którzy będą płakać z Nim razem podczas tych świętych godzin, będą wynagrodzeni podobnie, jak w dzień Męki swojej wynagrodził tych wszystkich, którzy Mu się czemkolwiek przysłużyli, biorąc udział w Jego cierpieniach, i jeżeli wspierać Go będziem w konaniu Jego na Ołtarzach, zleje i na nas najobfitsze błogosławieństwa.
I dziś jeszcze powtórzymy modlitwę do konającego Serca Jezusa.
Modlitwa do konającego Serca Jezusa.
O! najmiłosierniejszy Jezu! miłośniku dusz, błagam Cię przez Konanie Najświętszego Serca Twego i przez boleści Matki Twojej Niepokalanej, obmyj we Krwi grzeszników całego świata, co teraz w konaniu zostają i dziś jeszcze umrzeć mają. Amen.Serce Jezusa konające, zmiłuj się nad konającymi.
MIESIĄC CZERWIEC. O ŻYCIU WEWNĘTRZNEM CHRYSTUSA. Na wszystkie dnie miesiąca Czerwca. Z dziesiątego wydania francuskiego opracował X. Roman Rembieliński prof. Seminarjum Metr. św. Jana. WARSZAWA. 1897 r.
0 komentarzy dotyczących “Miesiąc z Sercem Jezusa (Dzień 25)”