DZIEŃ DZIEWIĘTNASTY.
NOWENNA TRZECIA.
Tajemnice życia i śmierci Jezusa.
Jezus w dzieciństwie.
Udałem serce moje na wszystkie uczynki.
Jeżeli dla wyrażenia najskrytszych myśli serca wystarczają spojrzenia, łzy i westchnienia, jeżeli dar mowy dany jest w celu wyrażenia najgłębszych uczuć swoich, niewątpliwie posiada serce inny, jeszcze pewniejszy i wymowniejszy język: mową serca jest życie całe, jego czyny płynące z poświęcenia i zaparcia się siebie.
W rzeczy samej, można się nieraz pomylić w pojmowaniu, spojrzeniu, w przyczynie wielu łez, a nawet i w zrozumieniu wielu słów; lecz serce prawdziwie miłujące — mówi św. Ambroży — nie może być bezczynnem, ono się poświęca i wyniszcza, ten wymowny dowód nikogo nie pomyli, wszyscy bez trudności go pojmą. Prawdziwa tkliwość, szczera litość i gorąca miłość posuwają zawsze człowieka do poświęceń i ofiar, ten, kto kocha, oddaje się całkowicie, poświęca swe życie, swe serce!…
Aby z czynów poznać miłość Chrystusa Pana, przystąpmy teraz do zbadania Jego życia, bez wątpienia najsłodszego i nąjpiękniejszego, ażeby Go lepiej poznać i doskonalej pokochać. Oczom duszy naszej przedstawi się słodycz, tkliwość, „dobrotliwość i ludzkość Zbawiciela naszego” (Tyt. III, 4).
Uwagi nasze o życiu Pana Jezusa, nie mogłyby mieć granic, gdyby ten Boski Mistrz, jako streszczenie tego wszystkiego, co mógł nam powiedzieć albo uczynić, nie był wyrzekł tego wielkiego zdania do Apostołów: „Uczcie się odemnie, żem jest cichy i pokornego Serca“ (Mat. XI, 59).
W rzeczy samej przekonamy się, że dwie te cnoty cichość li pokora najwięcej się uwydatniały we wszystkich czynach Chrystusa Pana i były źródłem najpiękniejszych ofiar. Król Dawid mówi że Pan dobrym był dla wszystkich; tkliwość Jego przechodziła wszystko to, co uczynił; w dziełach Jego przeważało miłosierdzie, wszędzie dobroć i miłość Jego zwycięża: „Słodki Pan wszystkim a litości Jego nad wszystkie uczynki Jego” (Ps. CXLIV, 9).
Pozostaje nam teraz rozważyć cały szereg obrazów, w których ten dobry Mistrz przedstawia nam swą nieskończoną tkliwość, poświęcenie bez granic w życiu, przy śmierci i poza nią.
A najpierw przypatrzymy się temu Dzicięiątku Jezus na łonie rodziny. Kilka słów ze świętej Ewangelii, słówko z tradycyi wystarczą, aby nas oświecić i wzruszyć.
I.
Słyszeliśmy już, że zanim Pan Jezus zaczął mówić, jeszcze w stajence wyrażał wszystkie swoje uczucia przez swe „wejrzenia” ku niebu, ku Maryi Matce swojej, ku św. Józefowi, na pastuszków i mędrców… Pierwsze łzy i westchnienia w żłobku już zdradzały miłość Jego. Uchylmy ubogie pieluszki, co Go okrywają, a ujrzymy jak to Serce Dziecięcia już drga miłością ku nam i pali się pragnieniem chwały Ojca Swojego.
Przypatrzmy się Bożej dziecinie w samym miasteczku Nazaret, zostającemu pod okiem Matki, pod rozkazami Józefa, pracującemu ze słodyczą i poddaniem się…
Duch Święty jednem słowem wyraża się o tych skarbach niezmierzonej doskonałości: a ile to myśli ukrytych w tem jednem zdaniu Ewangielii: „I Dziecię było im poddane!” Przecudne tłumaczenie świętych Bernarda i Bonawentury dopomogą do zrozumienia tej głębokiej myśli. Któż to, mówią, jest posłusznym? i komu? Przede wszystkiem jednak, jak i w czem? Zadawajmy sobie często te trzy pytania.
A zapewne z rozkoszą przyglądać się będziemy tym drobnym szczegółom z życia Pana Jezusa, później zagłębimy się w to Serce Dziecięcia, ażeby poznać uczucia miłości ku Matce i czci i poddania się świętemu Józefowi. Jakaż słodycz, jakież uprzedzanie najdrobniejszych potrzeb obojga! Rozważajmyż często nad Dziecięciem-Bogiem! nad Dziecięciem doskonaleni, najczulszem, najmilszem na ziemi, w połączeniu z całą doskonałością Nieba i dobrocią Boską.
Zrozumiejmy dobrze tę myśl: Serce Boga- Dziecięcia wiedziało o wszystkiem, wszystko przewidywało i znało wszystko… a Dziecię-Bóg chwytało z radością i miłością każdą sposobność, ażeby uczynić wszystko, co mogłoby być przyjemnem Matce Jego, lub świętemu Józefowi.
Czytamy w podaniu zachowanem w pismach Ojców Kościoła, o życiu Bożej Dzieciny, że gdy Marya zbliżała się, aby Je zbudzić, Ono otwierało natychmiast oczki swoje i wyciągając rączęta, uśmiechało się wdzięcznie. W ciągu dnia spoczywało spokojnie lub modliło się w milczeniu, wiedząc, że Matka chce dla Niego pracować, lub też za pierwszym rozkazem rzucało się na łono ukochanej Matki, ażeby się pożywić dziewiczem mlekiem jej piersi. Ach! wówczas to Serce Dziecięcia drgało miłością ku Sercu Maryi!… Ażeby Jej się podobać, zaczął wcześnie mówić i chodzić, codziennie objawiał nową tajemnicę miłości ku Bożej swej Matce; najczęściej jednak w pierwszych latach swego dzieciństwa modlił się z Nią i obok Niej.
Jak tylko Boskie Dziecię było w stanie pomagać w pracy św. Józefowi, okazało się wówczas tak posłusznem i czułem jednocześnie, że to stanowi jedną z najbardziej wzruszających kartek z Jego życia ziemskiego. Czy to pozostając w warsztacie w Nazaret, czy też będąc zmuszonym pracować wśród dnia w bogatych domach miasteczka, Pan Jezus zdążał na skinienie Józefa, spełniał Jego wolę i w każdej okoliczności uprzedzał myśli Jego. Było to jak i dla Maryi Serce Boga-Dziecięcia, które kierowało każdym ruchem Jego.
Ażeby doskonalej zrozumieć rodzaj tego życia, wyobraźmy sobie jeszcze te drobne życia świętej rodziny, które chrześcijańskich artystów z czasów żywej wiary tak pięknie oddać potrafiła. Bądź to wpatrując się w to Boskie Dzieciątko na łonie Józefa w chwili, gdy najtkliwszych pieszczot, bądź-to wpatrując się weń podczas pracy lub modlitwy, trudno byłoby pohamować uczucie podziwu, patrząc na ten stosunek głębokiej miłości synowskiej i rodzicielskiej, podstawę przyszłej Jego chwały, a przede wszystkiem przyczynę Jego sżczęścia. I wszystko to dobro wypływało z I miłości Jezusa do serc Maryi i Józefa.
II.
W tradycyi czytamy słowo, które przez wiele lat mogłoby karmić ducha i serce dzieci Bożych. To słodkie słowo odkrył nam św. Hieronim, człowiek życia surowego i pokutniczego, i jak wierne echo powtarza je, jak gdyby słyszał je w Nazaret, lub też w okolicznych wioskach. Mówi on, że wspomnienie to pozostało jeszcze w tych stronach szczęśliwych, które Jezus przebiegał czyniąc dobrze; mówi nam wciąż, że Jezus był tak słodki i tak dobry dla swoich rówieśników, a oni tak byli szczęśliwymi, mogąc z Nim rozmawiać, że sami nadali Mu pewien rodzaj przewagi nad sobą. Dzieci te nie zwały Go Jezusem choć imię to było pełne wdzięku, lecz zwany samą „słodyczą, “ mówiąc między sobą: „Pójdźmy do słodyczy,“ wówczas kiedy się zblizały, aby nawiedzić Dziecię Maryi.
„Pójdziemy do słodyczy!…“ Zobaczymy to w dalszych uwagach, że i w ciągu całego życia publicznego Pana Jezusa dzieci mogłyby śmiało zachować Mu tę nazwę bo nigdy nie przestał być dobrym dla nich, a to samo powinno nas przekonać, ile to skarbów niewyczerpanej dobroci dzieci te musiały w Sercu Boga-Zbawiciela odnaleźć. Widocznem jest, że to imię nadane było Chrystusowi Panu po doznaniu licznych dowodów wielkiej dobroci Jego, zastanowienie się ułatwi nam poznać czyny Pana Jezusa, ponieważ Ewangielia o tem nic nie wspomina.
Poznajmy teraz choć pokrótce te okoliczności, w których po kilka razy objawiała się ta dobroć i słodycz Pana Jezusa.
Gdy dziatki zgromadzały się około Niego, a które z nich z jakiejkolwiek przyczyny zaczęło płakać, słodycz Jezusa wkrótce je pocieszyła; jeżeli inne upadło lub zraniło się przypadkiem, słodycz Jezusa je podnosiła i uzdrawiała bez wątpienia; jeżeli się nieco rozgniewało, słodycz Jezusa łagodziła i uspakajała je natychmiast; jeżeli które z nich było chore. Jezus nawiedzał je wraz z Matką swą Najświętszą i jakiemiż słowy pełnemi wdzięku i dobroci łagodził boleści choroby, pocieszał rodzinę i najczęściej uzdrawiał dziecię! Jeżeli wśród Jego rówienników wszczęła się kłótnia lub jakieś nieporozumienie zaszło między nimi, natychmiast uciekali się do słodyczy Jezusowej, On wyjaśnił, przekonał, a nade wszystko zbliżył serce i wypogodził ducha. Zachwyceni nieporównaną słodyczą Jego charakteru i tą dobrocią bez granic, wszyscy Go miłowali, błogosławili, uważali sobie za szczęście przebywać z Nim i przezwali Go wkrótce „Słodyczą” samą.
Zapamiętajmy to piękne słowo; ono też zarazem tak odpowiada duchowi nauki chrześcijańskiej. I my też nazywamy Boga Dobrym i nie rozdzielamy tych dwóch myśli, które zawsze jedno w sercach wiernych stanowią. Lecz niestety! jakże one są rzadkie! w iluż to duszach nieprzyjaciel Jezusa zburzył uczucie zaufania i miłości, które nam nieskończona dobroć Jego natchnąć powinna! Ach, my przynajmniej kochajmy Go całem sercem! Gdy się modlimy, pamiętajmy o tem, że przemawiamy do Dobrego Boga, idźmy więc z ufnością do Dobrego i Słodkiego Pana a prosząc dla siebie o tę cnotę cichości, słodyczy i pokory, powtarzajmy często ten akt serdeczny: „O ciche i słodkie Serce Jezusa mojego, uczyń serce moje na wzór Serca Twojego” Amen.
MIESIĄC CZERWIEC. O ŻYCIU WEWNĘTRZNEM CHRYSTUSA. Na wszystkie dnie miesiąca Czerwca. Z dziesiątego wydania francuskiego opracował X. Roman Rembieliński prof. Seminarjum Metr. św. Jana. WARSZAWA. 1897 r. str. 187 – 195.
0 komentarzy dotyczących “Miesiąc z Sercem Jezusa (Dzień 19)”