DZIEŃ CZWARTY
Krzyż Jezusa
Pierwszy przymiot (ciąg dalszy).
Mając przed sobą wesele, podjął Krzyż. (Hebr. XII, 2).
Krzyż Chrystusa Pana uczy nas nie tylko unikać grzechu i wynagradzać zań, o czem słyszeliśmy już wczoraj, lecz ukazuje nam także, czem jest dusza, jak powinniśmy pracować, ażeby ją zbawić i jak dla miłości Boga stracić ją; stracić w znaczeniu słów Ewangelii przez zaparcie się, umierając prawdziwie w nas samych, ażeby żyć dla Jezusa Chrystusa, ażeby wraz z nim dla świata i jego próżności być ukrzyżowanym.
I.
Przede wszystkiem Krzyż ten uczy nas, jak zbawić duszę, bo krzyż tylko ukazuje jedynie nam całą jej wartość. On nam mówi, że Bóg, który tak kochał i poważał dusze, nie lękał się umrzeć za nas na haniebnem drzewie krzyża, a umrzeć wśród tak strasznych mąk i boleści. „O duszo, jak wielka jest twa cena” woła św. Augustyn. Oto cena jednej, jedynej duszy: Bóg ją nabył kosztem łez, krwi, życia i śmierci swojego Syna. Ten Bóg wielki z przybytku wiecznego trzyma w swem ręku szale, ważąc z jednej strony swoje życie, śmierć, krew i łzy, a z drugiej duszę naszą; otóż to jest jej cena.
Chrystus Pan daje nam swe Serce z krzyżem, abyśmy poznali jaką ceną odkupieni jesteśmy. Nie pytajmy więc świata o wartość duszy, bo on o tem pojęcia mieć nie może. Iluż to bezrozumnych, gotowych jest w każdej chwili zaprzedać swą duszę; o mój Boże, i za cóż to! ze łzami krwawemi wyznać to trzeba… lecz tak często spotkać się z tem można, że już i podziwu ten tak wstrętny handel nie obudzą. Nieraz nieludzcy wyzyskiwacze pracy w sobotę mówią do biednych robotników, oszukując ich: „Wszak przyjdziecie jutro do jak wielką jest twa cena,” wola św. Augustyn. Oto cena jednej jedynej duszy: Bóg ją nabył kosztem łez, krwi, i śmierci Syna swojego. Ten Bóg z przybytku wiecznego trzyma w ręku szale, ważąc z jednej strony życie, śmierć, krew i łzy, a z drugiej strony swoje życie, śmierć, krew i łzy, a z drugiej duszę naszą, otóż to jest jej cena.
Chrystus Pan daje nam swe Serce z krzyżem, abyśmy poznali jaką ceną odkupieni jesteśmy. Nie pytajmy więc świata o wartość duszy, bo on o tem pojęcia mieć nie może. Iluż to bezrozumnych, gotowych jest w każdej chwili zaprzedać swą duszę; o mój Boże, i za cóż to! ze łzami krwawemi wyznać to trzeba… lecz tak często spotkać się z tem można, że już i podziwu ten tak wstrętny handel nie obudzą.
Nieraz nieludzcy wyzyskiwacze pracy w sobotę mówią do biednych robotników, oszukując ich: „Wszak przyjdziecie jutro do pracy, nieprawdaż moi dobrzy ludzie?zarobicie sobie pięćdziesiąt groszy za ten dzień, —a oni z radością odpowiadają: chętnie zgadzamy się na to.” A po cóż to te pięćdziesiąt groszy? ach, bo oto ci ludzie kosztem potu swojego czoła i pracy rąk własnych sprzedadzą swą duszę za pięćdziesiąt groszy! „Tyle tylko warta jesteś! “ o boleści! o hańbo! A cóż powiedzieć na to, gdy inni za podłą przyjemność, za resztki błota sprzedają duszę swoją!..
Nie ziemi o wartość duszy pytajmy, pytajmy niebios, skąd spadł kosztowny ten kamień. Ach! Zwróćmy się raczej z zapytaniem do Boga samego, który stworzył duszę; do Boga, który ją odkupił, i Aniołów jego, którzy skarbu tego strzec winni, pytajmy się nieba, ono tylko jedynie naznacza cenę na duszę. Przypuśćmy, żeśmy w pierścieniu bogacza piękny brylant spostrzegli i nieświadomi jego ceny, cóż uczynimy aby się o nią dowiedzieć? Nie zapytamy takiego jak my biedaka, który nas w tym względzie nie objaśni, lecz zwrócimy się z zapytaniem do tego, z którego ręki wyszedł wspaniały ów pierścień lub też do jego właściciela, i on nam powie istotną jego wartość, która być może starczyła by na wyżywienie stu rodzin w przeciągu całego roku!…
A co warta dusza, spytajmy się Krzyża, spytajmy się Boga, który umarł dla jej zbawienia. Jej ceną są łzy, krew, życie i śmierć Chrystusa! Oto jej wartość!
Wejdźmy teraz sami w siebie. Cóż sądzimy o duszy naszej, która tyle kosztowała Boga? cośmy to dla niej do dziś dnia uczynili, co pragniemy teraz uczynić? Iluż to jest nawet między chrześcjanami, którzy się bynajmniej o nią nie troszczą, gotowi w każdej chwili ją zaprzedać! Widzimy ich przejętych ważnością życia, zdrowia, ciała, najmniejsza słabość ich trwoży, spieszą po radę do ludzi nauki, którzy pomimo tylu studiów i pracy, tak jeszcze mało umieją, których rady często, mimo wszelkich usiłowań, są bezskuteczne. Jeżeli zaś dusza jest chora albo zraniona, to o nią nie dbają; gdy ona chyli się ku śmierci grzechowej, na myśl im nawet nie przyjdzie pójść do kapłana, który ma moc i władzę leczenia tych smutnych chorób i który tylko jedynie od niebezpieczeństwa śmierci wiecznej uratować ją może.
Ileż to dusz gubi codziennie ta straszna oziębłość, a czyż jest nieszczęście bardziej okropne i zbrodnia bardziej haniebna!… Ustrzeglibyście się tego, zawsze radząc się krzyża. Rozważając częściej tę wielką tajemnicę Krzyża, pilniej wsłuchując się w słowa z Kalwaryi; postępując coraz dalej w nauce zbawienia, będziemy w oczach Boga coraz doskonalszymi się stawać. Bo krzyż Chrystusa, nade wszystko zaś krzyż jego serca, wkrótce najgłębszej wiedzy o tajemnicy świętości nas nauczy, on nas poprowadzi.
Żeby jednak śmierć stała się nam słodką i chwalebną, trzeba umrzeć całkowicie dla świata i dla samych siebie. Jeżeli kto ma jeszcze jakiekolwiek przywiązanie do ziemi i najmniejszy pociąg do życia światowego, Jezus, nie tylko że nie będzie żył i królował w nas, lecz wkrótce usunie się zupełnie, pozostawiając nas samych w ciemnościach nocy na smętnym grobie świata.
Proste porównanie przyczyni się do lepszego tych słów zrozumienia. W starym przymierzu zabijano ofiary na ołtarzach prawdziwego Boga, była to cześć uwielbienia, składana jedynie tylko wszechmocnemu Panu, stworzycielowi życia. Na ofiarę składano jałówkę, baranka bez zmazy, lub łagodnego gołąbka; przy całopaleniu używano mięsa i kości ofiar. Tym sposobem nic z nich nie pozostawało. Jeżeli kapłan pewną i silną ręką utopił nóż w samem sercu ofiary, padało ono natychmiast martwe u stóp ołtarza, idąc bez boleści i cierpień na chwałę Bożą. Jeżeli zaś przeciwnie, chwiejną i trwożliwą ręką ranił on tylko biedną ofiarę, cóż z tego wynikało? Oto jałówka albo byk zraniony rzucał się z rykiem, uciekając z pod świętego sklepienia, baranek lub gołąbek uciekał również, ażeby w strasznych bólach, zdała od przybytku życie swe zakończyć. Oto los dusz, które niebo na ofiarę wzywa, od których Jezus żąda całopalenia.
Jeżeli one zaraz i doskonale w samych sobie umrą, przestaną żyć dla świata, jeżeli ofiara ich jest doskonałą, częstokroć rany nie czują ani gorąca płomieni, a Bóg w chwili tej śmierci tak korzystnej napełnia ich największą rozkoszą. Oto w czem się kryje tajemnica doskonałego życia i świętej śmierci.
Jeżeli dusza wierną jest prawom miłości, udziałem jej jest pokój prawdziwy!… Jeśli jest hojna w ofierze dla Krzyża, jeżeli umrze doskonale, staje się wówczas uczestniczką wesela Boga swojego, stokroć szczęśliwszą jest ona w grobie ze Żywicielem swoim Jezusem Chrystusem, aniżeli wszyscy razem grzesznicy w upojeniu czczych rozkoszy światowych.
Tak żyły, tak umarły najświętsze z oblubienic Jezusa: św. Teresa, św. Magdalena de Pazzis, św. Katarzyna i nasza Dziewica Nawiedzenia, św. Marya Małgorzata, którą Bóg tak ukochał, iż darował jej Serce swoje. Nie było dla niej szczęścia nad śmierć z miłości ku swemu Zbawcy. Tak żyją i tak umierają i dziś jeszcze niekiedy wśród świata dusze wierne i gorliwe, znane li tylko Bogu samemu, które On swem światłem i pociechą napełnia.
Jednakże, jak to rzadko tak hojną duszę spotkać można! jakże to mało jest serc prawdziwych przyjaciół Krzyża! jakże mało ofiar złożonych na całopalenie!—Jezus nie ustaje w swych żalach przed tymi, co go kochają. On żąda, abyśmy Go pocieszali. Wznośmyż serca nasze w gorącej modlitwie do Boga, czyniąc godną pokutę, wynagradzając Mu obrazę przez tyle serc niewiernych, niewdzięcznych wyrządzoną, a wzruszeni do głębi i ożywieni żarliwem pragnieniem pomnożenia Jego chwały, nie poprzestawajmy na chęciach tylko i na silnej woli w pracy około zbawienia własnego, lecz wzbudzajmy w sobie nadto chęć ratowania drugich i prośmy Boga o jak największą liczbę dusz i o iskierkę tego świętego ognia miłości dla serc ludzkich, mocą krzyża Chrystusowego odkupionych.
O Jezu, Zbawicielu i Boże nasz, któryś tak bardzo ukochał dusze, zbaw je, a nam daj siłę i laskę do pracy, walki, cierpienia, a nawet śmierci z Tobą, byleby te cierpienia uratowały choćby kilka dusz tylko. Amen.
MIESIĄC CZERWIEC. O ŻYCIU WEWNĘTRZNEM CHRYSTUSA. Na wszystkie dnie miesiąca Czerwca. Z dziesiątego wydania francuskiego opracował X. Roman Rembieliński prof. Seminarjum Metr. św. Jana. WARSZAWA. 1897 r. str. 41- 50.
Skomentuj