O rozpoznawaniu duchów

O rozpoznawaniu duchów – Kard. J.Bona cz. XII – Pociechy duchowe – skąd pochodzą i kiedy są niebezpieczne


O pociechach i oschłościach. Ilorakie są i skąd pochodzą? Jak dalece są niebezpieczne? Czego należy się wśród nich wystrzegać ? O cięż­kich uciskach, jakie zwykły przychodzić na duszę, celem doświadczenia jej i oczyszczenia.

 

1. Z tego, cośmy dotąd powiedzieli, ja­sno wynika, że są różne duchy i rozmaite ich poruszenia. Ponieważ zaś wszystkie ich wpływy i poruszenia ostatecznie kończą się pociechą, lub smutkiem, czyli opuszczeniem i uciskiem, przeto z porządku rzeczy wypada nam w niniejszym rozdziale pomówić o pociechach i oschłościach wewnętrznych.

Pociechą Boską nazywamy pewną słodycz, przyjemność i rozkosz wewnętrzną, która
stosownie do różnych objawów, jakie spra­wia w duszy, różne przybiera nazwy. Zowiemy ją mistycznem namaszczeniem, zmy­słem mądrości, smakiem wewnętrznym, żar­liwością, łaską pokrzepiającą, winem upajającem, weselem Ducha Świętego i pewnym przedsmakiem rozkoszy niebieskich. Pocho­dzi zaś ze szczególniejszego daru Bożego, z świadectwa czystego sumienia, z błogiego uczucia niezamąconego spokoju, jakiego do­znaje dusza, przejęta zdaniem się na wolę Bożą i czystą miłością. Nazywa się pocie­chą duchową, bo się ją odczuwa samą tylko duszą, a część zmysłowa w człowieku nie uczestniczy w niej, owszem niekiedy ta niż­sza część natury ludzkiej pozostaje w oschłości i opuszczeniu, kiedy część wyższa używa niezamąconego szczęścia.

Przeciwnie zaś nazywa się zmysłową, kiedy wyłącznie tylko tę niższą część zajmuje. Jeżeli zaś z ducha przechodzi na zmysły i na ciało, jest duchowo-zmysłową, według słów Psal­misty : Serce moje i ciało moje rozweseliły się w Bogu żywym (1). Lubo zdarza się często, że wskutek wzajemnej harmonii pomiędzy obydwiema częściami zachodzącej, udzielają sobie nawzajem wesela i smutku; jednakże może zajść wypadek, że jedna na drugą mało, lub wcale nie oddziaływa, jak n. p. Pan Jezus na czas męki pozbawił się wszelkiej pociechy w niższej części swojej istoty. Podobnie chory, mający zażyć gorzkie lekarstwo wzdryga się przeciw niemu władzami niż­szymi i nie chciałby go kosztować; jednak­że, widząc w niem ukrytą siłę leczniczą, nietylko chce je przyjąć, ale je w istocie ze smakiem zażywa.

Powyższa przyjemność, nazwana przez niektórych istotną, a przez św. Augustyna zwyciezką, wpływa tak po­tężnie na wolę, że ta skłania niższą władzę pożądania nawet mimo oporu do dobrego. Dyonizyusz (2) Kartuz powiada, że nie zawsze ją można zmysłami odczuć, lecz jest ona prawdziwie duchowem weselem, czyli takiem upodobaniem woli, iż wola wskutek niej zadowalnia się samem jądrem spraw duchowych i dobrych uczynków. Św. Bernard (2) opisuje ją w następujący sposób: Czemże innem jest ta pociecha, jak nie wynikającą z na­dziei przebaczenia łaską pobożności i najsłodszem rozkoszowaniem się w dobrem i szczu­płą dozą zmysłu mądrości, jakimi Bóg najdobrotliwszy pokrzepia niekiedy duszę utrapioną? Atoli zmysł ten nie jest czem innemjak bodźcem pragnienia i pobudką miłości według tych słów. „Którzy mnie jedzą, jesz­cze łaknąć będą; a którzy mnie piją, jesz­cze pragnąć będą! (4)

Podobnie wyraża się o niej Ryszard od św. Wiktora (5) tymi słowy: Nie masz wątpliwości, że miłość Boża, o ile doskonalej zapanowuje nad wszelkiem innem uczuciem, o tyle obficiej napełnia duszę wewnętrzną słodyczą. W tym stanie wysysa dusza miód ze skały i tej niezmiernie twardej opoki; w tym stanie, będą kropić góry słodkość, a pagórki popłyną mlekiem (6), w tym stanie duszę spragnioną i łaknącą często nawiedza Pan, często ją karmi we­wnętrzną rozkoszą i często ją upaja słodyczą własnego ducha.

 

 

2. Tak więc trojaka jest pociecha: albo przejmuje same zmysły, albo samą duszę, albo też obydwie te części naraz. Pierwszy rodzaj pochodzi albo od Boga albo od szatana, albo z własnej natury. Źródła te mo­żna poznać ze skutków.

Jeżeli jest od Boga, natenczas oświeca rozum, wzmacnia cierpli­wość, utwierdza nadzieję, zapala wolę, usuwa roztargnienie, pokrzepia zmysły i odciąga od rzeczy doczesnych, a wreszcie przechodzi w prawdziwą i szczerą, pociechę drugiego lub trzeciego rodzaju. Ta łaska, mówi Kassyan (7), nie waha się niekiedy i opieszałych i rozwiązłych nawiedzić świętymi natchnie­niami i obfitością myśli duchowych; owszem spływa niekiedy na niegodnych, cuci uśpio­nych i oświeca popadłych w ślepotę nieświa­domości. Ona strofuje nas łaskawie i karci, przepełniając swoją istotą nasze serca tak, że się czujemy zniewolonymi do powstania z letargu duchowego. Takie są skutki łaski Boskiej, udzielone zmysłom. Ryszard (8) opi­suje je w następujący sposób: Nawiedzeniem łaski pociesza Bóg naszę małoduszność, wspie­ra nieudolność, porusza wolę. I cóż dziwnego, że słaby bywa namaszczony łaską, kiedy na­wet zły ma wyznawać Pana za otrzymane dobrodziejstwa (9) Toż przyczyną owego słod­kiego uczucia jest niekiedy nie obfitość łaski, lecz ubóstwo ducha. 

Pociecha, pochodząca od szatana, zaćmiewa rozum i skłania człowieka do pychy, uporu, niecierpliwości, nieprzyjmowania nauk, a wreszcie prowadzi do roz­koszy cielesnych. Nie podaje nam bowiem ten chytry wróg żadnej przyjemności, ale truciznę zaprawioną miodem, by nią oszukać nieoględnych. Owe podstępy szatańskie tak określa Ryszard (10): Niekiedy pochodzi owo słodkie uczucie od szatana w tym celu, aby człowiek przez zbyteczne w niem zaufanie i nadmierne lgnięcie do gwałtownych jego roz­koszy popadł w słabość serca. Również, aby przez zajmowanie się niem odwrócił się od pożyteczniejszej pracy i aby, ufny w jego obfitość, uważał się za doskonałego i mniej się troszczył o postęp moralny.

Co się zaś natury dotyczy, ponieważ we wszystkiem szuka własnej korzyści, przeto uważa się zawsze za cel ostateczny i w sobie samej szuka zaspokojenia. Stąd najbezpieczniej: nie pragnąć nigdy pociech zmysłowych, bo ży­cie chrześcianina zasadza się na wykonaniu dobrego, a znoszeniu złego. Często też łudzimy się mniemaniem, że pociechy pochodzą od Boga, a tymczasem są one dziełem natury lub szatana. O jakże często, woła wspomniany Ryszard, doznają dusze niedoskonałe i nieoświecone pociech zmysłowych wskutek naturalnej wrażliwości, a sądzą, że są pod wpływem pociechy duchowej (11)?.  

Zresztą skądkolwiek by pochodziła taka pociecha, nie po­winien człowiek porzucać swej nicości, a lgnąć do niej; lecz powinien całkowicie oddać się Bogu, a tak obróci się mu wszystko na dobre.

 

Drugi rodzaj pociechy może pocho­dzić tylko od Boga, który sam jedynie może przejąć na wskroś duszę ludzką. Jej zaś od­działywanie na niższe władze, lubo mogłoby się odbyć sposobem naturalnym, przypisuje­my zazwyczaj łaskawości Bożej, która napa­wa i umacnia naszę słabość ową słodyczą. Dowodem jej Boskiego początku będzie, je­żeli wśród niej nie popadamy w pychę a po jej odejściu nie doznajemy udręczenia, ale jej używamy jako przysmaku, skłania­jącego niższe władze pożądania do przyjęcia twardszego i posilniejszego pokarmu.

Pierwszy rodzaj pociech jest udziałem początku­jących, inne dostają się postępującym i doskonałym.

Doskonałe wesele ducha, jako niebo pogodne, niezachmurzone i niezamącone najmniejszym powiewem wiatru, napełnia duszę swym niezachwianym pokojem, jakie­go świat dać nie może (12). Jest ono zadatkiem wiecznego szczęścia, przenoszącym duszę, oderwaną od zmysłów, do Boga, wyniszcza­jąc w niej wszelką pociechę ziemską. Bo nie dostaje się radość niebieska tym, co lu­bują sobie w innych i nie mogą wspólnie istnieć rozkosze duchowe z pociechami grze­sznymi i marnymi. Znakomicie mówi o tem Hugo (13): Duch szatański, powiada on, spra­wia pociechy grzeszne, a duch światowy daje pociechy marne. Są one złe, bo pierwsze są grzeszne, a drugie narażają na niebezpieczeń­stwo grzechowe. Duch zaś Boży przychodzi, kiedy zostaną wyrzucone złe duchy i wchodzi do przybytku serca, zasiewa własną radość; radość prawdziwą, w miejsce pociechy grze­sznej, radość szczęśliwą, w miejsce pociechy marnej. Dobre pociechy usuwają złe. A kie­dy napełnią serce, dopiero wtenczas człowiek poznaje, że tamte nie były prawdziwe, bo ani nie mogły być zupełne wskutek swej złości, ani też trwale wskutek swej marności.

 

 

3. Samych tylko pociech zmysłowych, oddzielnie od istotnych, udziela Pan Bóg duszom początkującym i niedoskonałym, aby je tą niby zapłatą skłonić do służby swojej a odwieść od miłości światowej. Dusze takie są podobne do dzieci, którym, dokąd nie podrosną, potrzeba mleka a nie stałego pokarmu.
Ponieważ zaś tego rodzaju pociecha jest sa­ma w sobie bez znaczenia i nie prowadzi ani nie oznacza żadnej świętości, zwykły niezmierne niebezpieczeństwa przy niej przychodzić. Jedni bowiem nadużywają jej jako pobudki do zarozumiałości, a inni do pró­żnych przechwałek i chełpliwości. Bardzo wielu, powiada św. Wilhelm Opat (14), praw­dziwy autor dziełka p. t. „Do Braci z góry Bożej”, zamieszczonego pomiędzy dziełami św. Bernarda, bardzo wielu karmionych chlebem synowskim, uważając się już za synów, a usta­jący tam, gdzieby naprzód, postępować winni, wskutek nawiedzającej ich łaski, nikczemnie­je (15) w sumieniu, mając się za coś, kiedy są niczem (16). Karmi ich niekiedy Ojciec niebie­ski droższymi pokarmami, aby się starali o synostwo; atoli oni nadużywając łaski Bo­żej, stają się nieprzyjaciółmi.  Tak samo wyraża się Tauler (17), mówiąc: Niekiedy ukazuje się wiel­ki skutek miłości, jak np. pociechy, pobożność i t p., lecz to wszystko nie zawsze jest pożyteczniejsze i lepsze, bo to i bez prawdziwej miłości istnieć może. Wszakże natura zwykła poddawać tego rodzaju smak i słodycz, a nawet za dopuszczeniem Bożem może je szatan wzniecić w człowieku, aby go inni za wyższego uważali. 

Niekiedy podsuwa sza­tan fałszywe pociechy także wśród ćwiczeń pobożnych, n. p. przy modlitwie, odwiedza­niu kościołów, przy czytaniu duchownem, aby ludzie oziębli, omamieni tą pozorną świę­tością, tłumili wyrzuty sumienia i aby tak uspokojeni drzemali dalej w grzechach. I nie dziw, mówi opat Elred (18), że ta łaska bywa czę­stokroć wspólnym udziałem złych i wybranych; wszakże wiemy, że owe jeszcze znakomitsze dary jak : mowa mądrości, proroctwo, rozmaitość języków i łaska czynienia cudów dostawały się także bezbożnym. Wszak i Saul między prorokami a Judasz między Apostołami. Cokolwiek niżej dodaje tenże sam autor: Niechże tedy nikt nie mierzy swojej świętości miarą tego pierwszego rodzaju nawiedzenia, który wido­cznie i bezbożni mogą otrzymać.
Ryszard (19) wyraża się o tym przedmiocie w następują­cy sposób: Słodkie afekty względem Boga są pod pewnym względem cielesne i zwodnicze i bywa]ą owocem serca, a nie ducha; owo­cem zmysłów, a nie rozumu. 

Inni znowu, przepełnieni obfitością pociech zmysłowych, postępują tak nieoględnie, że folgując zby­tecznie uczuciom, lub dręcząc się ponad siły zewnętrznymi uczynkami pokutnymi, rujnują zdrowie ciała. Inni znowu, zapaleni owym żarem, robią przeróżne postanowienia i zo­bowiązują się ślubem do ich wykonania; a kiedy później natura osłabnie i ów zapał ostygnie, nie mogą ich wykonać. Tacy lu­dzie nie mają miary i nie umieją korzystać z obfitych łask, bo sądzą, że im wszystko wolno, cokolwiek im podda gwałtowna i nie­roztropna pobożność. Bardzo dobrze radzi im święty Doktor seraficki (20), aby się niekie­dy uchylali od tej gwałtowności i nie za­tapiali się w niej całkowicie, według tego, co napisano: Miódeś znalazł, jedz ile ci po­trzeba (21), wszak pożytecznie;, mówi dalej ten­że Święty, mieć umiarkowaną łaskę pobożności na dłuższy czas, aniżeli stracić ją zupełnie wskutek wyniszczenia sił i utraty naturalnej mocy i nieodwołalnie być jej pozbawionym. Tacy bowiem ludzie raz zrażeni, zazwyczaj  bardzo uważają potem na siebie i aby odzyskać siły nieroztropnie stracone, zwykli nie-tylko pieścić się zbytecznie, ale także i żyć rozwioźlej. 

 

Są jeszcze inne pociechy zmysło­we, których Bóg użycza duszom niedosko­nałym. Wylicza je św. Bonawentura tymi  słowy: przedziwny zapach, niewypowiedziany smak słodyczy i przecudne śpiewy melodyjne i namacalna rozkosz w zmyśle dotykania. A ponieważ to wszystko jest prawdziwe i po­chodzi od Boga, stąd możemy się domyślać, że je albo otrzymują dusze początkujące i pro­ste, które nie mogłyby zrozumieć prawdy pociech czysto duchowych, albo też dostają się one i duszom doskonałym, jako objaw wewnę­trznej słodyczy:; gdyż jak dusza dzieli się z cia­łem, tym towarzyszem i wspólnikiem piel­grzymki, jego cierpieniami, tak też udziela mu nawzajem własnych pociech.

Jednakże prze­strzega tenże święty, że niezmiernie trzeba być ostrożnym w przyjmowaniu tych pociech, gdyż wielu daje się nimi omamić, sądząc, że pochodzą od Boga, a tymczasem może to być prostem złudzeniem wyobraźni. Zresztą wielu ma o nich bardzo wysokie wyobrażenie, a tymczasem mogą one być zupełnie pozbawione wartości. Inni znowu pysznią się i chełpią się nimi, jakoby szczególniejszą oznaką świętości. 

Ci zaś, co przywykli do zmysłowych rozko­szy, a jeszcze się nie zupełnie oczyścili, powinni troskliwie baczyć, aby obfitość niebie­skich pociech, spływająca na ciało, nie wtrąciła ich w haniebną rozkosz cielesną, do której są skłonni. Zdarza się to niekiedy za dopuszczeniem Bożem początkującym, jak świadczy św. Bonawentura i jak stwierdza doświadczenie.

Wreszcie pociechy wewnętrzne, które tylko dusza odczuwa, są gruntowniejsze i towarzyszą dojrzałej cnocie, a miłość potęgują. Kiedy ich nie dostaje, nie pragną ich Święci; kiedy przychodzą, strzegą ich jak najtroskliwiej; kiedy zostaną odjęte, znoszą to cierpliwie, szukając samego Boga, a nie Jego darów, zawsze gotowi na oby­wanie się bez nich.

Św. Bernard (22) naucza, że niczem nie można łatwiej wysłużyć sobie udzielenia, posiadania i odzyskania łaski, jak przez to, że nie wynosimy się nigdy w oczach Bożych, lecz się zawsze lękamy. Bój się, powiada, kiedy ci się łaska uśmiecha; bój się, kiedy odchodzi; bój się, kiedy wraca. Kiedy ją mamy, trzeba się lękać, by jej niegodnie nie używać; kiedy nas opuściła, tem bar­dziej należy się obawiać, bo kiedy nam łaski nie staje, my także ustajemy, bo nas opu­ściła straż nasza.

 

4. Stąd Pismo św. nazywa błogosławio­nym tego, który się zawsze boi (23). Bo wielka
jest zmienność rzeczy, wielka niestałość umysłu ludzkiego, różne działanie Opatrzno­ści Boskiej. Po dniu pogodnym przychodzi noc burzliwa, a po największych dostatkach zupełna nędza. Często śmiech zamienia się w płacz, radość w smutek; a co dopiero skosztowana wargami słodycz Boża wnet za­mienia się w gorycz niezmierną. Tak swym zamierzonym biegiem przemija wszystko pod słońcem (24), a ten, co rzekł w dostatku: Nie będę poruszon na wieki, niebawem powiada z jękiem: Obróciłeś oblicze swe odemnie i stałem się zatrwożonym (25). Z tego poznajemy, że nikt nie jest bezpieczny w dzień możności (26) swojej i że stąd koniecznie nam po­trzeba wołać bez ustanku do Boga: Gdy ustanie siła moja, nie opuszczaj mnie (27).

Prze­ślicznie wyraża się o tej pełności św. Bernard (28), mówiąc: Duch przychodzi i odchodzi jako chce i niełatwo kto pozna „skąd przy chodzi i dokąd idzie”. Lecz może wolno tego nie wiedzieć bez utraty zbawienia. Jednakże bardzo niebezpiecznem jest nie wiedzieć, kiedy przychodzi, lub kiedy odchodzi. Albowiem te dziwne zmiany w postępowaniu Ducha świę­tego względem nas musimy jak najtroskliwiej śledzić, byśmy nieobecnego nie pragnęli nieporządnie, a nie chełpili się jego obecnością. Bo kiedy ktoś odchodzi w tym celu, aby tem goręcej był przywoływany, jakże będzie mógł  być przyzywanym , jeżeli się jego odejścia nie zauważyło? A znowu kiedy ktoś w tym celu raczy powrócić, aby pocieszyć, jakżeż nieod­powiednio do swego majestatu będzie przyjęty , jeżeli się nawet nie zauważy jego przybycia? Tak więc dusza, nie poznająca odej­ścia naraża się na złudzenia, a nie wycze­kująca powrotu staje się niegodną odwiedzin. Toż należy czuwać każdej godziny, bo nie wiemy, kiedy Duch święty nadejdzie, lub kiedy odejdzie. Trzy chodzi i odchodzi Duch święty i nie przestaje tego kolejnego działania względem tych, którzy są duchowi, lub raczej, któ­rych chce duchowymi uczynić, nawiedzając ich rankiem i nagle ich doświadczając. (29)

 

To kolejne następstwo pociech, u ludzi du­chownych, odbywa się według św. Grzegorza (30) w następujący sposób: Na początku przychodzą słodkie pociechy, mówi tenże święty, w środku zapasy z pokusami, a na koniec zupełna doskonałość. Najpierw doznają pocieszających słodyczy, następnie doświad­czających goryczy, a wreszcie umacniających przyjemności i wzniesień.

Na innem zaś miej­scu mówi tenże sam święty (31); Bóg Wszech­mogący opuszcza na chwilę tych, których na wieki umiłował. Stąd też powiada Pismo św.: „Na małą chwilę trochę opuściłem cię, a litościami wielkimi zgromadzę cię. Na mały czas zagniewania zakryłem oblicze moje ma­luczko od ciebie, a miłosierdziem wiecznem zmiłowałem się nad tobą“(32). Albowiem Bóg nawiedzając dusze święte, wspiera je, opu­szczając doświadcza, darami umacnia, a utra­pieniami próbuje. 

Św. Bernard (33), mówiąc o nawiedzinach Słowa, tak się wyraża: Kiedy człowiek mniema, że Go już posiada, on nagle się wymyka, a płaczącemu i rzuca­jącemu się w pogoń dozwala się ująć, lecz me zatrzymać, bo znowu nagle jakoby z rąk wypada. A kiedy pobożna dusza pocznie nalegać usilnymi prośbami i wzdychaniami, znowu powraca „i woli ust je nie omyli” (34) ; lecz niebawem znowu znika i nie ukazuje się, chybaby całą usilnością pragnienia był przywoływany: Tak więc nawet w tem ciele można się często cieszyć odwiedzinami Oblubieńca, lecz nie zupełnie, bo nawiedziny sprawiają wprawdzie radość, ale opuszczenie jest przy­kre. W ten sposób uprzedza Bóg początku­jących błogosławieństwami słodyczy, ale następnie usuwa od nich pociechy, aby ich jako już wykarmionych mlekiem, wśród różnych goryczy i utrapień poprowadzić do stałych potraw i doskonałości. Otóż te wszystkie przykrości i gorycze, jakie za sprawą lub dopuszczeniem Bożem ponosi dusza wierna, nazywają się zwyczajnie oschłościami. Z tego, cośmy o pociechach powiedzieli, możnaby już mieć pewne poję­cie o oschłościach. Jednakże dla większej jasności pomówimy nieco i o nich z osobna.

 


Kard. Jan Bona – O rozpoznawaniu duchów.  Przełożył Ks. Dr. Jan BernackiTARNÓW.  Nakładem tłumacza. Drukiem Józefa Pisza 1891. str. 232 – 249.

Przypisy:
1) Ps. LXXXIII. 2.
2)  Lib. 1. de eontepl art. 12.
3) Serm. 1. de omnibus Sanctis.
4) Joel. III, 18.
5) De grad viol. charitatis.
6) Ekkl., XXIV , 29.
7) Coll. 4. cap. 5.
8) In Cant. c. 6.
9) Ps. XLVIII, 19.
10 In Cant. c. 6.
11) In Cant. cap. 6.
12) Jan, XIV, 27.
13) Miscell. lib. I. tit. 103.
14) cap. 14.
15) Rzym. I, 21 .
16) Gal. 3.
17) In stit. 2. cap. 18.
18) Lib. 2. specul. charit. cap.
19.) Cap. 10.
20) De proc . Relig. prog. 7. c. 21.
21) Przyp. XXV, 16.
22) Serm. 50. in Cant.
23) Przyp., XXY11I, 14.
24) Ekkl., III, 1.
25) Ps.,.XXIX, 7, 8.
26) Ps., CIX, 2.
27) Ps., LXX, 9.
28) Serm. 32. Cant.
29) Job VII , 18.
30) Lib. 24. mor. c. 7
31) Lib. 30. mor. c. 19.
32) Isai., LIV, 7, 8,
33) Serm, 82. in Cant.
34) Ps., XX , 3.


ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

2 odpowiedzi na „O rozpoznawaniu duchów – Kard. J.Bona cz. XII – Pociechy duchowe – skąd pochodzą i kiedy są niebezpieczne”

  1. Awatar O rozpoznawaniu duchów – Kard. J.Bona cz. XIII – Oschłości duchowe. – Niewolnik Maryi – Tak Tak Nie Nie

    […] tego, cośmy o pociechach powiedzieli, możnaby już mieć pewne poję­cie o oschłościach. Jednakże dla większej jasności pomówimy […]

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Create a website or blog at WordPress.com

%d blogerów lubi to: