O rozumie katolickim w pierwszych wiekach Chrześcijaństwa (Cz.2)


Część‎ ‎druga.

 

Teraz‎ ‎proszę‎ ‎was,‎ ‎abyście‎ ‎mi‎ ‎pozwolili‎ ‎poprowadzić siebie‎ ‎na‎ ‎chwilę‎ ‎do‎ ‎krainy‎ ‎pojęć‎ ‎oderwanych,‎ ‎która‎ ‎zresztą‎ ‎dla‎ ‎takich,‎ ‎jak‎ ‎wy‎ ‎ludzi,‎ ‎nawykłych‎ ‎do‎ ‎szlachetnych zatrudnień,‎ ‎do‎ ‎poważnych‎ ‎roztrząsać‎ ‎naukowych,‎ ‎nie‎ ‎jest światem‎ ‎obcym,‎ ‎lecz‎ ‎przeciwnie,‎ ‎dobrze‎ ‎znajomą‎ ‎dziedziną.

Wchodząc‎ ‎w‎ ‎głąb ‎siebie‎ ‎samych,‎ ‎przypatrując‎ ‎się z bliska‎ ‎umysłowi‎ ‎naszemu,‎ ‎wykrywamy‎ ‎w‎ ‎nim‎ ‎dwa‎ ‎popędy,‎ ‎dwie‎ ‎potrzeby‎ ‎również‎ ‎naturalne,‎ ‎również‎ ‎wrodzone, również‎ ‎niezbędne‎ ‎i‎ ‎zniszczyć‎ ‎się‎ ‎nie‎ ‎dające,‎ ‎co‎ ‎do‎ ‎poznawania‎ ‎prawdy;‎ ‎niemi‎ ‎są:‎ ‎potrzeba‎ ‎wiary,‎ ‎i‎ ‎potrzeba‎ ‎rozumowania.

Potrzeba‎ ‎wiary,‎ ‎tak‎ ‎jest‎ ‎silna,‎ ‎tak‎ ‎potężna‎ ‎w‎ ‎człowieku,‎ ‎iż‎ ‎on‎ ‎niekiedy,‎ ‎skłonny‎ ‎jest‎ ‎raczej‎ ‎wierzyć‎ ‎za‎ ‎wiele, wierzyć‎ ‎we‎ ‎wszystko,‎ ‎aniżeli‎ ‎w‎ ‎nic‎ ‎nie‎ ‎wierzyć;‎ ‎gotów‎ ‎się raczej‎ ‎wyrzec‎ ‎rozumowania,‎ ‎aniżeli‎ ‎całkowicie‎ ‎odstąpić‎ ‎od wiary:‎ ‎takie‎ ‎usposobienie‎ ‎stanowi‎ ‎główną‎ ‎przyczynę‎ ‎przesądów‎ ‎i‎ ‎zabobonności.

Lecz‎ ‎nie‎ ‎mniej‎ ‎silną,‎ ‎nie‎ ‎mniej‎ ‎potężną‎ ‎w‎ ‎człowieku‎ ‎jest potrzeba‎ ‎rozumowania;‎ ‎i‎ ‎właśnie‎ ‎tej‎ ‎podlegając‎ ‎potrzebie, gotów‎ ‎on‎ ‎niekiedy‎ ‎raczej‎ ‎w‎ ‎nic‎ ‎nie wierzyć,‎ ‎aniżeli‎ ‎ślepo wierzyć‎ ‎we‎ ‎wszystko;‎ ‎i‎ ‎prędzej‎ ‎gotów‎ ‎wyrzec‎ ‎się‎ ‎wszelkiej wiary,‎ ‎aniżeli‎ ‎zaprzeć‎ ‎się‎ ‎rozumu:‎ ‎i‎ ‎to‎ ‎jest‎ ‎właśnie‎ ‎jedną z‎ ‎przyczyn‎ ‎niedowiarstwa.

Wszystkie‎ ‎religie,‎ ‎co‎ ‎są‎ ‎dziełem‎ ‎ludzkim,‎ ‎dadzą‎ ‎się podciągnąć‎ ‎pod‎ ‎jedną‎ ‎z‎ ‎tych‎ ‎dwóch‎ ‎kategorii:‎ ‎religie‎ ‎zmysłowe‎ ‎(bałwochwalstwo,‎ ‎pogaństwo,‎  mahometanizm), i‎ ‎religie‎ ‎pychy‎ ‎(herezje,‎ ‎i‎ ‎racjonalizm):‎ ‎—‎ ‎Główna zasada‎ ‎wszystkich‎ ‎religii ‎zmysłowych,‎ ‎jest‎ ‎ta:‎ ‎«wszystko‎ ‎powadze,‎ ‎a‎ ‎nic‎ ‎rozumowi.»‎ ‎—‎ ‎Przeciwnie,‎ ‎główną‎ ‎zasadą‎ ‎wszystkich‎ ‎religii ‎pychy‎ ‎jest:‎ ‎«wszystko‎ ‎rozumowi a‎ ‎nic‎ ‎powadze.»—Sama‎ ‎tylko‎ ‎religia‎ ‎katolicka,‎ ‎bracia moi,‎ ‎która‎ ‎swój‎ ‎początek‎ ‎ma‎ ‎w‎ ‎Bogu,‎ ‎i‎ ‎Jego‎ ‎jest‎ ‎dziełem, mówi‎ ‎do‎ ‎człowieka:‎ ‎«szanuj‎ ‎powagę,‎ ‎i‎ ‎rozsądnie‎ ‎używaj rozumu,»‎ ‎albowiem,‎ ‎jak‎ ‎to‎ ‎już‎ ‎wiemy,‎ ‎święty‎ ‎Paweł‎ ‎powiedział,‎ ‎abyśmy‎ ‎naprzód‎ ‎starali‎ ‎się‎ ‎poddać‎ ‎nasz‎ ‎rozum‎ ‎pod posłuszeństwo‎ ‎wiary‎ ‎i‎ ‎byli‎ ‎tego‎ ‎przekonania,‎ ‎że‎ ‎ten‎ ‎hołd rozumną‎ ‎jest‎ ‎rzeczą;‎ ‎Redigentes‎ ‎intelleclum‎ ‎in‎ ‎captivilatem (idei.‎ ‎Ralionabile‎ ‎obsequium‎ ‎vestrum.

Gdy‎ ‎więc‎ ‎religie‎ ‎zmysłowe,‎ ‎prowadzą‎ ‎człowieka‎ ‎do nadużycia‎ ‎wiary,‎ ‎a‎ ‎religie‎ ‎pychy,‎ ‎wciągają‎ ‎go‎ ‎w‎ ‎nadużycia rozumu;‎ ‎sama‎ ‎tylko‎ ‎nauka‎ ‎katolicka‎ ‎stawi‎ ‎człowieka‎ ‎na rozsądnym‎ ‎środku,‎ ‎równo‎ ‎oddalonym‎ ‎od‎ ‎obutych‎ ‎nadużyć, od‎ ‎obu‎ ‎przeciwnych‎ ‎sobie‎ ‎ostateczności.

Nauka‎ ‎fałszywych‎ ‎religii,‎ ‎bądź‎ ‎to‎ ‎zmysłowych,‎ ‎bądź pychy,‎ ‎przez‎ ‎to‎ ‎samo‎ ‎już‎ ‎jest‎ ‎błędną,‎ ‎fałszywą,‎ ‎że‎ ‎wciąga człowieka‎ ‎do‎ ‎ostateczności,‎ ‎do‎ ‎nadużycia,‎ ‎do‎ ‎przesady;‎ ‎albowiem‎ ‎każdy‎ ‎systemat‎ ‎naukowy‎ ‎posunięty‎ ‎do‎ ‎przesady, błędny‎ ‎jest‎ ‎w‎ ‎porządku‎ ‎logicznym,‎ ‎równie‎ ‎jak‎ ‎każdy‎ ‎czyn ludzki,‎ ‎przesadzony,‎ ‎ułomny‎ ‎jest‎ ‎w‎ ‎porządku‎ ‎rzeczy‎ ‎moralnym.‎ ‎I na‎ ‎od‎wrót,‎ ‎nauka‎ ‎katolicka‎ ‎przez‎ ‎to‎ ‎samo‎ ‎już jest‎ ‎prawdziwa,‎ ‎że‎ ‎stawi‎ ‎człowieka‎ ‎w‎ ‎pośrodku‎ ‎tych‎ ‎dwóch ostateczności;‎ ‎albowiem‎ ‎tak‎ ‎prawda,‎ ‎jak‎ ‎cnota,‎ ‎zawsze i‎ ‎wszędy‎ ‎pośrodkowe‎ ‎zajmują‎ ‎stanowisko;‎ ‎Medium‎ ‎tenuere beati!‎ ‎i‎ ‎jak‎ ‎prawda‎ ‎jest‎ ‎cnotą‎ ‎rozumu,‎ ‎tak‎ ‎cnota‎ ‎jest prawdą‎ ‎serca.

 

Religie‎ ‎zmysłowe,‎ ‎mówią‎ ‎do‎ ‎człowieka:‎ ‎«wierz‎ ‎nie rozumując,”‎ ‎a‎ ‎religie‎ ‎pychy‎ ‎doń‎ ‎się‎ ‎odzywają:‎ ‎«rozumuj nie‎ ‎wierząc,”‎ ‎albowiem‎ ‎mniemać,‎ ‎na‎ ‎czym‎ ‎się‎ ‎ogranicza cała‎ ‎wiara‎ ‎racjonalistów,‎ ‎nie jest to‎ ‎zgoła‎ ‎wierzyć.‎ ‎Tak‎ ‎więc, gdy‎ ‎wszelkie‎ ‎religie‎ ‎zmysłowe‎ ‎kończą‎ ‎na‎ ‎poniżeniu‎ ‎człowieka,‎ ‎coraz‎ ‎to‎ ‎głębiej,‎ ‎pogrążając‎ ‎go‎ ‎w‎ ‎błędach;‎ ‎gdy‎ ‎nie dopuszczają‎ ‎żadnego‎ ‎rodzaju‎ ‎umiejętności,‎ ‎i‎ ‎gdy‎ ‎ostatecznym‎ ‎ich‎ ‎słowem‎ ‎jest‎ ‎ciemnota;‎ ‎gdy‎ ‎wszystkie‎ religie‎ ‎pychy‎ ‎takoż‎ ‎na‎ ‎tern‎ ‎kończą,‎ ‎iż‎ ‎gubią,‎ ‎człowieka‎ ‎wtrącając‎ ‎go w‎ ‎otchłań‎ ‎zwątpienia,‎ ‎że‎ ‎odejmują‎ ‎mu‎ ‎wszelki‎ ‎rodzaj wiary,‎ ‎dając,‎ ‎na‎ ‎ostatni‎ ‎swój‎ ‎wyraz‎ ‎niedowiarstwo—‎wówczas‎ ‎nauka‎ ‎katolicka,‎ ‎która‎ ‎zalecając‎ ‎wiarę,‎ ‎kieruje‎ ‎rozumem,‎ ‎która‎ ‎nakazując‎ ‎wierzyć,‎ ‎pomaga‎ ‎do‎ ‎rozwinięcia‎ ‎talentów‎ ‎i‎ ‎zdolności,‎ ‎i‎ ‎umie‎ ‎powstrzymać‎ ‎człowieka‎ ‎u‎ ‎kresu, gdzie‎ ‎jeszcze‎ ‎wiara‎ ‎jest‎ ‎rozumną,‎ ‎a‎ ‎rozum‎ ‎wierzącym:‎ ‎już tym‎ ‎samym‎ ‎zbawia‎ ‎człowieka‎ ‎i‎ ‎podnosi‎ ‎niejako‎ ‎wyżej‎ ‎nadeń‎ ‎samego;‎ ‎dając‎ ‎w‎ ‎ostatnim‎ ‎wypadku‎ ‎wiarę‎ ‎i‎ ‎umiejętność, co‎ ‎są‎ ‎warunkami‎ ‎niezbędnymi,‎ ‎głównymi,‎ ‎wszelkiej‎ ‎cywiIizacji‎ ‎i‎ ‎wszelakiego‎ ‎postępu.

Na koniec,‎ ‎religie‎ ‎zmysłowe‎ ‎jakkolwiek‎ ‎zadość‎ ‎czynią posiadanej‎ ‎przez‎ ‎człowieka‎ ‎potrzebie‎ ‎wierzenia,‎ ‎jednakże pomijają‎ ‎i‎ ‎zawodzą‎ ‎drugą‎ ‎jego‎ ‎potrzebę‎ ‎rozumowania; przeciwnie‎ ‎zaś‎ ‎religie‎ ‎pychy,‎ ‎zaspokoiwszy‎ ‎potrzebę,‎ ‎jaka nagli‎ ‎człowieka,‎ ‎by‎ ‎rozumował,‎ ‎obchodzą,‎ ‎i‎ ‎oszukują‎ ‎drugą, która‎ ‎go‎ ‎zmusza‎ ‎by‎ ‎wierzył;‎ ‎tym‎ ‎więc‎ ‎sposobem,‎ ‎tak‎ ‎jedne jak‎ ‎drugie,‎ ‎wyrzucają‎ ‎człowieka‎ ‎po‎ ‎za‎ ‎obręb‎ ‎naturalnego rzeczy‎ ‎porządku;‎ ‎gdyż‎ ‎naturalnym‎ ‎rzeczy‎ ‎porządkiem‎ ‎dla człowieka‎ ‎jest‎ ‎taki,‎ ‎w‎ ‎którym‎ ‎on‎ ‎może‎ ‎połączyć‎ ‎razem i‎ ‎rozum‎ ‎i‎ ‎wiarę.‎ ‎Przeciwnie,‎ ‎nauczanie‎ ‎katolickie,‎ ‎już przez‎ ‎to‎ ‎samo,‎ ‎iż‎ ‎roznieca‎ ‎wiarę,‎ ‎nie‎ ‎stając‎ ‎na‎ ‎przeszkodzie porządnemu‎ ‎i‎ ‎godziwemu‎ ‎rozwinięciu‎ ‎się‎ ‎talentów‎ ‎i‎ ‎zdolności,‎ ‎umieszcza‎ ‎człowieka‎ ‎w‎ ‎stanie‎ ‎naturalnym,‎ ‎w‎ ‎stanie doskonałym,‎ ‎już‎ ‎tym‎ ‎samem,‎ ‎jednoczy‎ ‎umiejętności‎ ‎powagę,‎ ‎rozum‎ ‎i‎ ‎wiarę‎ ‎a‎ ‎tym‎ ‎sposobem‎ ‎rozwiązuje‎ ‎wielkie zadanie‎ ‎tyczące‎ ‎się‎ ‎umysłu‎ ‎ludzkiego.

Owoż,‎ ‎taktem‎ ‎to‎ ‎właśnie‎ ‎nauczaniem‎ ‎przejmował‎ ‎się rozum‎ ‎katolicki,‎ ‎od‎ ‎najpierwszych‎ ‎chrystyanizmu‎ ‎czasów, chcąc‎ ‎utworzyć‎ ‎filozofią‎ ‎prawdziwie‎ ‎chrześcijańską,‎ ‎filozofią‎ ‎rzeczywiście‎ ‎naturalną‎ ‎w‎ ‎swej‎ ‎zasadzie.

 

6.‎ ‎Jakoż,‎ ‎spojrzyjcie‎ ‎bracia‎ ‎moi,‎ ‎na‎ ‎ten‎ ‎wielki‎ ‎wypadek,‎ ‎wypadek‎ ‎nowy,‎ ‎nadzwyczajny,‎ ‎wspaniały,‎ ‎cudowny, który‎ ‎się‎ ‎zdarzył‎ ‎w‎ ‎owych‎ ‎wiekach.‎ ‎Oto‎ ‎wówczas,‎ ‎gdy po‎za‎ ‎obrębem‎ ‎kościoła,‎ ‎nauka‎ ‎zabijała‎ ‎wiarę,‎ ‎lub‎ ‎wiara kładła‎ ‎zapory‎ ‎do‎ ‎rozwinięcia‎ ‎się‎ ‎nauki;‎ ‎natenczas,‎ ‎na‎ ‎łonie kościoła,‎ ‎nauka‎ ‎broniła‎ ‎wiary,‎ ‎a‎ ‎wiara‎ ‎rozwijała‎ ‎naukę. Naówczas‎ ‎gdy‎ ‎zewnątrz‎ ‎kościoła,‎ ‎nie‎ ‎podobną‎ ‎prawie było‎ ‎rzeczą,‎ ‎znaleźć‎ ‎mędrców‎ ‎posiadających‎ ‎wiarę,‎ ‎albo wierzących,‎ ‎którzy by‎ ‎mieli‎ ‎naukę:‎ ‎w‎ ‎kościele‎ ‎widziano mędrców,‎ ‎filozofów‎ ‎chrześcijańskich,‎ ‎łączących‎ ‎się‎ ‎spoinie, bez‎ ‎żadnego‎ ‎poprzedniego‎ ‎z‎ ‎sobą‎ ‎porozumienia,‎ ‎zgadzających‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎jakąś‎ ‎ideę,‎ ‎spotykających‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎jakimś‎ ‎uczuciu‎ ‎wspólnym,‎ ‎zacnym,‎ ‎szlachetnym,‎ ‎i‎ ‎tworzących‎ ‎pewien‎ ‎cudowny‎ ‎i‎ ‎zdumiewający‎ ‎zastęp‎ ‎umysłów wzniosłych,‎ ‎posuwających‎ ‎z‎ ‎jednej‎ ‎strony‎ ‎wiarę‎ ‎aż‎ ‎do‎ ‎prostoty‎ ‎dziatek,‎ ‎a‎ ‎z‎ ‎drugiej‎ ‎strony‎ ‎rozwijających‎ ‎rozum‎ ‎aż‎ ‎do polotów‎ ‎geniuszu.‎ ‎Byli‎ ‎także‎ ‎Tertulianowie,‎ ‎Orygenesowie,‎ ‎dopóki‎ ‎podlegali‎ ‎nauce‎ ‎kościoła,‎ ‎byli‎ ‎to‎ ‎Laktancyusze, Arnobiusze,‎ ‎Ireneusze,‎ ‎byli‎ ‎to‎ ‎Atanazowie,‎ ‎Grzegorze Nazyanzeńscy,‎ ‎Cyryllowie,‎ ‎Bazylowie,‎ ‎Chryzostomy,‎ ‎Hilarowie,‎ ‎Ambrożowie,‎ ‎Hieronimy,‎ ‎Augustynowie,‎ ‎Leonowie, Piotry‎ ‎Chryzologi‎ ‎i‎ ‎Grzegorzowie‎ ‎wielcy.‎ ‎Jacyż to‎ ‎mężowie, bracia‎ ‎moi?‎ ‎w‎ ‎nich‎ ‎się‎ ‎mieściły‎ ‎wszystkie‎ ‎talenta‎ ‎ze wszystkiemi‎ ‎cnotami.‎ ‎Jakichże‎ ‎to‎ ‎oni‎ ‎dziel‎ ‎nie‎ ‎dokonali, jakich‎ ‎zapasów‎ ‎nie‎ ‎odbyli,‎ ‎aby‎ ‎obronić‎ ‎i‎ ‎rozwinąć‎ ‎prawdziwą‎ ‎chrześcijańską‎ ‎naukę?

 

Nie‎ ‎przywiodę‎ ‎nic‎ ‎więcej‎ ‎oprócz‎ ‎jednego‎ ‎tylko‎ ‎dzieła świętego‎ ‎Augustyna‎ ‎o‎ ‎Mieście‎ ‎Bożym‎ ‎zdumiewające‎ ‎to dzieło‎ ‎z‎ ‎powodu‎ ‎głębokości‎ ‎poglądów,‎ ‎obszerności‎ ‎i‎ ‎wysokości‎ ‎nauki,‎ ‎gdzie‎ ‎można‎ ‎znaleźć‎ ‎obalenie‎ ‎wszystkich błędów,‎ ‎rozwinięcie‎ ‎wszystkich‎ ‎prawd,‎ ‎wyjaśnienie tajemnic‎ ‎w‎ ‎dziedzinie‎ ‎teologicznej,‎ ‎filozoficznej‎ ‎a‎ ‎nawet i‎ ‎przyrodzonej‎ ‎Owóż,‎ ‎to‎ ‎jedno‎ ‎dzieło‎ ‎już‎ ‎wystarczy‎ ‎za wszystkie‎ ‎dzieła‎ ‎starożytnych‎ ‎filozofów,‎ ‎którzy,‎ ‎śmiało‎ ‎to wyznaję,‎ ‎przed‎ ‎nieśmiertelnym‎ ‎twórcą‎ ‎tego‎ ‎arcydzieła‎ ‎ro zumu‎ ‎ludzkiego,‎ ‎wydają‎ ‎si‎ę‎ ‎w‎ ‎oczach‎ ‎moich,‎ ‎jako‎ ‎dzieci w‎ ‎porównaniu‎ ‎z‎ ‎człowiekiem‎ ‎dojrzałym,‎ ‎jako‎ ‎uczniowie przed‎ ‎mistrzem.

Podczas‎ ‎napływu‎ ‎ludów‎ ‎północy‎ ‎na‎ ‎resztę‎ ‎Europy, rozum‎ ‎katolicki‎ ‎zdawał‎ ‎się‎ ‎drzemać‎ ‎w‎ ‎milczeniu‎ ‎i‎ ‎bezczynności.‎ ‎Wszelka‎ ‎nauka‎ ‎stała‎ ‎się‎ ‎wówczas‎ ‎rzeczą‎ ‎niepodobną.‎ ‎Przestraszone‎ ‎nauki‎ ‎i‎ ‎literatura‎ ‎musiały‎ ‎szukać schronienia‎ ‎po‎ ‎klasztorach,‎ ‎aby‎ ‎uniknąć‎ ‎wściekłości‎ ‎barbarzyńców. Lecz‎ ‎skoro‎ ‎tylko‎ ‎Opatrzność‎ ‎boska‎ ‎dokonała‎ ‎wielkiego‎ ‎dzieła,‎ ‎tworząc‎ ‎i‎ ‎kształcąc‎ ‎społeczność‎ ‎chrześcijańską na‎ ‎zwaliskach‎ ‎starego‎ ‎społeczeństwa,‎ ‎społeczeństwa‎ ‎pogańskiego,—‎ ‎przebudził‎ ‎się‎ ‎rozum‎ ‎katolicki‎ ‎w‎ ‎nowej‎ ‎potędze‎ ‎i‎ ‎pełności‎ ‎życia;‎ ‎a‎ ‎w‎ ‎osobach‎ ‎Bernardów,‎ ‎Anzelmów, Albertów‎ ‎wielkich‎ ‎i‎ ‎świętych‎ ‎Tomaszów‎ ‎dosięgnął‎ ‎najwyższych‎ ‎wielkości‎ ‎szczytów.

 

Święty‎ ‎Tomasz,‎ ‎bracia‎ ‎moi,‎ ‎cóż‎ ‎to‎ ‎za‎ ‎człowiek,‎ ‎cóż‎ ‎to za‎ ‎geniusz?‎ ‎Jest‎ ‎to‎ ‎rozum‎ ‎ludzki‎ ‎wyniesiony‎ ‎do‎ ‎najwyższej‎ ‎potęgi.‎ ‎Wyżej‎ ‎nad‎ ‎dzielność‎ ‎jego‎ ‎rozumowań‎ ‎nic więcej‎ ‎być‎ ‎nie‎ ‎może, chyba‎ ‎samo‎ ‎widzenie‎ ‎rzeczy‎ ‎znajdujących się‎ ‎w‎ ‎niebie.‎ ‎Tu‎ ‎na‎ ‎ziemi‎ ‎rozum‎ ‎ani‎ ‎się‎ ‎wyżej‎ ‎podnieść ani‎ ‎jaśniej‎ ‎widzieć‎ ‎nie‎ ‎zdoła.‎ ‎Można by‎ ‎powtórzyć‎ ‎o‎ ‎świętym‎ ‎Tomaszu,‎ ‎co‎ ‎święty‎ ‎Augustyn‎ ‎powiedział‎ ‎o‎ ‎Hieronimie‎ ‎świętym:‎ ‎że‎ ‎nikt‎ ‎nigdy‎ ‎nie‎ ‎wiedział,‎ ‎czego by‎ ‎święty Tomasz‎ ‎nie‎ ‎umiał;‎ ‎Nemo‎ ‎scivil,‎ ‎quod‎ ‎Thomas‎ ‎iynoravit.‎ ‎Ten człowiek‎ ‎jedyny,‎ ‎ten‎ ‎człowiek,‎ ‎którego‎ ‎żywot‎ ‎nie‎ ‎sięgnął połowy‎ ‎stulecia,‎ ‎wszystko‎ ‎widział,‎ ‎wszystko‎ ‎znał,‎ ‎wszystko wyłożył.‎ ‎Niema‎ ‎jednego‎ ‎błędu,‎ ‎którego by‎ ‎on‎ ‎z‎ ‎góry‎ ‎nie przewidział,‎ ‎me‎ ‎pokonał‎ ‎i‎ ‎do‎ ‎szczętu‎ ‎nie‎ ‎zniszczył.‎ ‎Jego summa‎ ‎jest‎ ‎księgą‎ ‎najbardziej‎ ‎zdumiewającą,‎ ‎najgłębszą i‎ ‎najcudowniejszą,‎ ‎jaka‎ ‎tylko‎ ‎wyszła‎ ‎z‎ ‎pod‎ ‎ludzkiej‎ ‎ręki; albowiem‎ ‎Pismo‎ ‎święte‎ ‎wyszło‎ ‎z‎ ‎pod‎ ‎ręki‎ ‎Boga.‎ ‎Święty Tomasz‎ ‎wytłumaczył‎ ‎nie‎ ‎tylko‎ ‎świat‎ ‎teologiczny,‎ ‎świat‎ ‎filozoficzny,‎ ‎ale‎ ‎jeszcze‎ ‎i‎ ‎świat‎ ‎fizyczny.‎ ‎Geniusz‎ ‎jego‎ ‎przyświecając‎ ‎wiekowi‎ ‎swojemu,‎ ‎i‎ ‎następnym‎ ‎wiekom,‎ ‎wylał na‎ ‎nie‎ ‎światło,‎ ‎przyniósł‎ ‎im‎ ‎porządek‎ ‎naukowy,‎ ‎zapewnił prawdziwy‎ ‎postęp‎ ‎i‎ ‎rzucił‎ ‎na‎ ‎nauki‎ ‎i‎ ‎religią‎ ‎blask‎ ‎taki, który‎ ‎nigdy‎ ‎nie‎ ‎zamierzchnie.

Nie‎ ‎dość‎ ‎jest‎ ‎znany,‎ ‎bracia‎ ‎moi,‎ ‎ten‎ ‎wspaniały‎ ‎okres nauki‎ ‎chrześcijańskiej,‎ ‎albo‎ ‎przynajmniej‎ ‎nie dość‎ ‎się‎ ‎nad‎ ‎nim zastanawiano,‎ ‎nie‎ ‎dość‎ ‎go‎ zgłębiano.‎ ‎Albowiem,‎ ‎jeśliby on‎ ‎był‎ ‎należycie‎ ‎zbadany,‎ ‎naówczas‎ ‎szczególnie‎ ‎wy‎ ‎Francuzi,‎ ‎a‎ ‎szczególnej‎ ‎jeszcze‎ ‎wy‎ ‎paryżanie,‎ ‎uczulibyście w‎ ‎sobie‎ ‎świętą‎ ‎dumę,‎ ‎świętą‎ ‎chlubę.‎ ‎Nigdy‎ ‎przedtem‎ ‎ani potem‎ ‎Francja,‎ ‎Paryż‎ ‎pod‎ ‎względem‎ ‎światła,‎ ‎ani‎ ‎większe ani‎ ‎sławniejsze‎ ‎nie‎ ‎były.‎ ‎Nigdy‎ ‎ani‎ ‎obficiej‎ ‎ani‎ ‎dalej‎ ‎nie rozsiewały‎ ‎skarbu‎ ‎prawd‎ ‎głębokich‎ ‎i‎ ‎wiadomości‎ ‎użytecznych,‎ ‎jak‎ ‎w‎ ‎owej‎ ‎epoce,‎ ‎kiedy‎ ‎Albert‎ ‎wielki‎ ‎(1),‎ ‎święty Tomasz,‎ ‎święty‎ ‎Bonawentura‎ ‎nauczali‎ ‎w‎ ‎waszej‎ ‎Sorbonie mnogie‎ ‎tysiące‎ ‎uczniów,‎ ‎którzy‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎niej‎ ‎ze‎ ‎wszystkich stron‎ ‎ziemi‎ ‎zbiegali;‎ ‎stąd‎ ‎ci‎ ‎wielcy‎ ‎mężowie‎ ‎przyświecali światu‎ ‎blaskiem‎ ‎swojej‎ ‎nauki,‎ stąd‎ ‎rozrzucali‎ ‎wszędy‎ ‎nasiona‎ ‎prawdziwej‎ ‎cywilizacji,‎ ‎prawdziwej‎ ‎mądrości.

Jest‎ ‎to‎ ‎okres,‎ ‎w‎ ‎którym‎ ‎rozum‎ ‎ludzki‎ ‎był‎ ‎najgruntowniejszy,‎ ‎albowiem‎ ‎wtenczas‎ ‎najwięcej‎ ‎miał‎ ‎wiary‎. Wtenczas‎ ‎to‎ ‎właśnie‎ ‎zostały‎ ‎położone‎ ‎fundamenta‎ ‎chrześcijańskiej‎ ‎nauki,‎ ‎chrześcijańskiej‎ ‎literatury,‎ ‎chrześcijańskiej sztuki‎ ‎i‎ ‎chrześcijańskiej‎ ‎cywilizacji,‎ ‎którą‎ ‎teraz‎ ‎Europa‎ ‎tak się‎ ‎pyszni‎ ‎i‎ ‎której‎ ‎niekiedy‎ ‎nadużywała‎ ‎sama‎ ‎przeciwko sobie.‎ ‎W‎ ‎tej‎ ‎epoce‎ ‎umiejętności‎ ‎fizyczne‎ ‎zadziwiającego rozwinięcia‎ ‎doszły,‎ ‎jak‎ ‎nie‎ ‎mniej‎ ‎nauki‎ ‎teologiczne,‎ ‎filozoficzne.‎ ‎polityczne‎ ‎i‎ ‎moralne.‎ ‎Taki‎ ‎to‎ ‎wiek,‎ ‎złość‎ ‎i‎ ‎niesprawiedliwość‎ ‎ostatnich‎ ‎czasów,‎ ‎nazwały‎ ‎wiekiem‎ ‎barbarzyństwa;‎ ‎w‎ ‎tym‎ ‎to‎ ‎wieku‎ ‎geniusz‎ ‎chrześcijański‎ ‎natchniony wiarą‎ ‎zrobił‎ ‎trzy‎ ‎wielkie‎ ‎wynalazki,‎ ‎co‎ ‎postać‎ ‎świata‎ ‎zmieniły:‎ ‎proch‎ ‎strzelniczy‎ ‎aby‎ ‎panował‎ ‎ziemi:‎ ‎igłę‎ ‎magnesową,‎ ‎aby‎ ‎panowała‎ ‎morzu;‎ ‎i‎ ‎sztukę‎ ‎drukarską,‎ ‎aby‎ ‎panowała‎ ‎nad‎ ‎rozumem,‎ ‎aby‎ ‎go‎ ‎rozwijała.

Takie‎ ‎to‎ ‎korzyści‎ ‎rozum‎ ‎katolicki‎ ‎otrzymał‎ ‎za‎ ‎swoje wytrwanie‎ ‎w‎ ‎wierności‎ ‎słowu‎ ‎bożemu.‎ ‎Jego‎ ‎filozofia wielce‎ ‎religijna,‎ ‎była‎ ‎też‎ ‎bardzo‎ ‎wzniosła‎ ‎i‎ ‎użyteczna;‎ ‎albowiem‎ ‎się‎ ‎zamknęła‎ ‎w‎ ‎naturalnym‎ ‎pierwiastku‎ ‎doskonałego‎ ‎człowieka,‎ ‎jakim‎ ‎jest‎ ‎rozwinięcie‎ ‎rozumu‎ ‎pod‎ ‎skrzydłem‎ ‎wiary.

Dodam‎ ‎jeszcze,‎ ‎iż‎ ‎rozum‎ ‎katolicki,‎ ‎filozoficzny,‎ ‎chrześcijański,‎ ‎już‎ ‎tym ‎samym,‎ ‎że‎ ‎był‎ ‎natchniony‎ ‎słowem‎ ‎bożym,‎ ‎musiał‎ ‎być‎ ‎takoż‎ ‎trwały‎ ‎w‎ ‎swoim‎ ‎fundamencie. Raczcie‎ ‎tylko‎ ‎bacznie‎ ‎mię‎ ‎uważać.

 

7.‎ ‎Wszystko,‎ ‎co‎ ‎się‎ ‎znajduje‎ ‎na‎ ‎świecie,‎ ‎jest‎ ‎albo‎ ‎materią‎ ‎albo‎ ‎duchem,‎ ‎lub‎ ‎też‎ ‎duchem‎ ‎i‎ ‎materią‎ ‎w‎ ‎połączeniu.‎ ‎Czyste‎ ‎duchy‎ ‎są:‎ ‎Bóg‎ ‎i‎ ‎aniołowie;‎ ‎samą‎ ‎materią‎ ‎są: wszystkie‎ ‎twory‎ ‎przyrodzone‎ ‎pod‎ ‎zmysły‎ ‎podpadające‎ ‎i‎ ‎cielesne;‎ ‎materią‎ ‎w‎ ‎połączeniu‎ ‎z‎ ‎duchem,‎ ‎jest‎ ‎człowiek. A‎ ‎ponieważ‎ ‎rzeczy‎ ‎wbrew‎ ‎sobie‎ ‎przeciwne‎ ‎i‎ ‎na‎ ‎ostateczności‎ ‎krańcach‎ ‎położone,‎ ‎nie‎ ‎mogą‎ ‎być‎ ‎dobrze‎ ‎poznane, tylko‎ ‎w‎ ‎istocie‎ ‎takiej,‎ ‎która‎ ‎z‎ ‎nich‎ ‎obu‎ ‎się‎ ‎składa;‎ ‎i‎ ‎ponieważ‎ ‎w‎ ‎człowieku‎ ‎znajdują‎ ‎się‎ ‎połączone‎ ‎duch‎ ‎i‎ ‎materia;‎ ‎a‎ ‎więc‎ ‎duch‎ ‎i‎ ‎materia‎ ‎nie‎ ‎mogą‎ ‎być‎ ‎lepiej‎ ‎poznane jak‎ ‎tylko‎ ‎w‎ ‎człowieku,‎ ‎idzie‎ ‎więc‎ ‎zatem,‎ ‎że‎ ‎najpierwszym‎ ‎pytaniem,‎ ‎jakie‎ ‎prawdziwa‎ ‎filozofia‎ ‎powinna‎ ‎sobie zadać,‎ ‎być‎ ‎musi:‎ ‎Co‎ ‎to‎ ‎jest‎ ‎człowiek?

Dwa‎ ‎są‎ ‎rodzaje‎ ‎składu,‎ ‎sztuczny,‎ ‎przypadkowy,‎ ‎który daje‎ ‎początek‎ ‎czemuś‎ ‎złożonemu,‎ ‎co‎ ‎tylko‎ ‎moralnie‎ ‎a‎ ‎niewłaściwie‎ ‎za‎ ‎jedność‎ ‎uważane‎ ‎być‎ ‎może:‎ ‎taką‎ ‎jednością jest‎ ‎np.‎ ‎budowa,‎ ‎kupa‎ ‎zboża,‎ ‎wojsko;‎ ‎drugi‎ ‎skład‎ ‎naturalny,‎ ‎istotny,‎ ‎co‎ ‎daje‎ ‎początek‎ ‎czemuś‎ ‎złożonemu,‎ ‎które same‎ ‎tylko‎ ‎jest‎ ‎jednością‎ ‎w‎ ‎sposób‎ ‎ścisły‎ ‎i‎ ‎rzeczywisty; lak‎ ‎być‎ ‎mogą‎ ‎jednością:‎ ‎drzewo,‎ ‎zwierzę,‎ ‎człowiek.
Owóż‎ ‎na‎ ‎pytanie,‎ ‎co‎ ‎jest‎ ‎człowiek?‎ ‎cały‎ ‎ród‎ ‎ludzki‎ ‎odpowiada:‎ ‎Człowiek‎ ‎jest‎ ‎to‎ ‎stworzenie‎ ‎złożone‎ ‎nie‎ ‎sztucznie,‎ ‎przypadkowo,‎ ‎lecz‎ ‎naturalnie,‎ ‎istotnie‎ ‎z‎ ‎ducha‎ ‎i‎ ‎materii,‎ ‎z‎ ‎duszy‎ ‎i‎ ‎ciała,‎ ‎w‎ ‎ten‎ ‎sposób,‎ ‎że‎ ‎te‎ ‎dwie‎ ‎treści tworzą‎ ‎w‎ ‎człowieku‎ ‎jedność,‎ ‎indywiduum‎ ‎czyli‎ ‎całostkę, jedną‎ ‎tylko‎ ‎osobę.

Chcecie‎ ‎się‎ ‎przekonać,‎ ‎że‎ ‎ród‎ ‎ludzki‎ ‎zawsze‎ ‎w‎ ‎podobny‎ ‎sposób‎ ‎pojmował‎ ‎człowieka?‎ ‎Posłuchajcie‎ ‎mowy wszystkich‎ ‎ludzi,‎ ‎wszystkich‎ ‎narodów‎ ‎i‎ ‎wszystkich‎ ‎czasów. Nigdy‎ ‎i‎ ‎nigdzie‎ ‎nie‎ ‎mówiono:‎ ‎duch‎ ‎Piotra‎ ‎myśli,‎ ‎jego‎ ‎usta mówią,‎ ‎jego‎ ‎nogi‎ ‎chodzą,‎ ‎jego‎ ‎ręce‎ ‎działają;‎ ‎lecz‎ ‎się‎ ‎powiada:‎ ‎Piotr‎ ‎myśli,‎ ‎Piotr‎ ‎mówi,‎ ‎Piotr‎ ‎chodzi,‎ ‎Piotr‎ ‎działa. Co‎ ‎znaczy,‎ ‎że‎ ‎cały‎ ‎rodzaj‎ ‎ludzki‎ ‎w‎ ‎przyrodzonej‎ ‎logice swojej,‎ ‎nie‎ ‎uważał‎ ‎czynności‎ ‎człowieka‎ ‎za‎ ‎ruchy‎ ‎samego ciała‎ ‎bez‎ ‎ducha,‎ ‎albo‎ ‎za‎ ‎czyste‎ ‎czynności‎ ‎duchowe‎ ‎bez ciała;‎ ‎lecz‎ ‎poczytywał‎ ‎je‎ ‎za‎ ‎działania‎ ‎duszy,‎ ‎istotnie,‎ ‎nierozdzielnie‎ ‎z‎ ‎ciałem‎ ‎związanej,‎ ‎albo‎ ‎ciała‎ ‎duszą‎ ‎ożywionego,‎ ‎jako‎ ‎działania‎ ‎człowieka‎ ‎stanowiącego‎ ‎jedność,‎ ‎całość rzeczywistą‎ ‎i‎ ‎nierozdzielną.‎ ‎Co‎ ‎też‎ ‎filozofia‎ ‎chrześcijańska tymi‎ ‎prostymi‎ ‎lecz‎ ‎głębokimi‎ ‎wyraziła‎ ‎słowy:‎ ‎Acltones sunt‎ ‎suppositorum.‎ ‎Acliones‎ ‎sunt‎ ‎conjunct!.

Lecz‎ ‎rozum‎ ‎filozoficzny,‎ ‎co‎ ‎jedynie‎ ‎o‎ ‎własnych‎ ‎chciał iść‎ ‎siłach,‎ ‎za‎ ‎nic‎ ‎ważąc‎ ‎mowę‎ ‎ludzkości,‎ ‎sądu‎ ‎powszechnego,‎ ‎która‎ ‎jest‎ ‎mową‎ ‎natury‎ ‎i‎ ‎prawdy;‎ ‎całkiem‎ ‎w‎ ‎inny‎ ‎sposób‎ ‎odpowiedział‎ ‎na‎ ‎to‎ ‎wielkie‎ ‎pytanie:‎ ‎Co‎ ‎jest człowiek?‎ ‎On‎ ‎odrzekł: ‎Człowiek‎ ‎jest‎ ‎istotą‎ ‎złożoną‎ ‎z‎ ‎duszy‎ ‎i‎ ‎ciała‎ ‎i‎ ‎stanowi‎ ‎jedność‎ ‎w‎ ‎sposób‎ ‎tylko‎ ‎moralny,‎ ‎nie właściwy,‎ ‎przygodny.‎ ‎Dla‎ ‎Platona‎ ‎człowiek‎ ‎jest‎ ‎duchem za‎ ‎dodatek‎ ‎mającym‎ ‎ciało.‎ ‎Ajebant,‎ ‎rzekł‎ ‎Cycero,‎ ‎mówiąc o‎ ‎Platonistach,‎ ‎appendicem‎ ‎animi‎ ‎esse‎ ‎corpus;‎ ‎co‎ ‎też‎ ‎jeden mędrzec‎ ‎katolicki‎ ‎z‎ ‎naszych‎ ‎czasów‎ ‎powtórzył,‎ ‎z‎ ‎większą wykwintnością‎ ‎i‎ ‎wdziękiem,‎ ‎chociaż‎ ‎me‎ ‎zwiększą‎ ‎prawdą powiedziawszy:‎ ‎Człowiek‎ ‎jest‎ ‎rozumem,‎ ‎posługiwanym‎ ‎od narzędzi.‎ ‎Jedno‎ ‎z‎ ‎tych‎ ‎określeń‎ ‎warte‎ ‎drugiego,‎ ‎gdyż obydwa‎ ‎są‎ ‎z‎ ‎gruntu‎ ‎błędne.‎ ‎Dla‎ ‎Platona,‎ ‎jak‎ ‎również‎ ‎później‎ ‎dla‎ ‎Dekarta,‎ ‎dusza‎ ‎połączona‎ ‎jest‎ ‎z‎ ‎ciałem‎ ‎w‎ ‎człowieku‎ ‎jak‎ ‎działacz‎ ‎z‎ ‎przedmiotem‎ ‎poruszanym,‎ ‎jak‎ ‎wioślarz z‎ ‎łodzią;‎ ‎które‎ ‎to‎ ‎połączenie,‎ ‎jak‎ ‎widzicie‎ ‎bracia‎ ‎moi,‎ ‎jest najbardziej‎ ‎jak‎ ‎tylko‎ ‎można‎ ‎sobie‎ ‎wyobrazić‎ ‎chwilowe, przypadkowe‎ ‎i‎ ‎zmienne;‎ ‎albowiem‎ ‎rzecz‎ ‎główna‎ ‎i‎ ‎dodatek,‎ ‎pan‎ ‎i‎ ‎sługa,‎ ‎działacz‎ ‎i‎ ‎poruszanie,‎ ‎łódź‎ ‎i‎ ‎wioślarz,‎ ‎nie‎ ‎są‎ ‎jednym,‎ ‎lecz‎ ‎dwojgiem;‎ ‎co‎ ‎w‎ ‎zastosowaniu‎ ‎do człowieka‎ ‎jest‎ ‎całkiem‎ ‎fałszywe,‎ ‎albowiem‎ ‎w‎ ‎nim‎ ‎duch i‎ ‎ciało‎ ‎są‎ ‎połączone‎ ‎w‎ ‎sposób‎ ‎istotny,‎ ‎nierozłączny.

 

8.‎ ‎Lecz‎ ‎zważcie‎ ‎teraz,‎ ‎bracia‎ ‎moi,‎ ‎jakie‎ ‎są‎ ‎następstwa tej‎ ‎błędnej‎ ‎nauki‎ ‎o‎ ‎naturze‎ ‎człowieka.

Skoro‎ ‎tylko‎ ‎filozofia‎ ‎racjonalna,‎ ‎czyli‎ ‎rozum‎ ‎filozoficzny,‎ ‎nie‎ ‎uznawszy‎ ‎tej‎ ‎zasady,‎ ‎że‎ ‎dusza‎ ‎i‎ ‎ciało‎ ‎ludzkie‎ ‎są dwoma‎ ‎rzeczami,‎ ‎co‎ ‎się‎ ‎wzajemnie‎ ‎uzupełniają‎ ‎przez‎ ‎swe połączenie,‎ ‎mając‎ ‎jeden‎ ‎i‎ ‎tenże‎ ‎sam‎ ‎byt,‎ ‎i‎ ‎stanowiąc‎ ‎złożoną‎ ‎w‎ ‎swej‎ ‎treści‎ ‎lecz‎ ‎nierozłączną‎ ‎jedność,‎ ‎człowieka‎ ‎uważać zaczął‎ ‎za‎ ‎istotę‎ ‎przypadkowo‎ ‎złożoną;‎ ‎a‎ ‎duszę‎ ‎i‎ ‎ciało,‎ ‎jako dwie‎ ‎części‎ ‎składowe,‎ ‎z‎ ‎których‎ ‎każda‎ ‎sama‎ ‎w‎ ‎sobie‎ ‎już jest‎ ‎zupełną,‎ ‎całkowitą,‎ ‎mającą‎ ‎swój‎ ‎byt‎ ‎oddzielny‎ ‎i‎ ‎swoje własne‎ ‎czynności;‎ ‎ten‎ ‎rozum‎ ‎filozoficzny‎ ‎zmuszony‎ ‎został wymyślać‎ ‎prawa,‎ ‎systemata‎ ‎połączenia,‎ ‎aby‎ ‎sobie‎ ‎mógł wytłumaczyć‎ ‎cudowną‎ ‎ich‎ ‎zgodność,‎ ‎dla‎ ‎której‎ ‎wrażenia zmysłowe‎ ‎przechodzą‎ ‎do‎ ‎duszy,‎ ‎a‎ ‎rozkazy‎ ‎woli‎ ‎objawiają się‎ ‎w‎ ‎ciele;‎ ‎i‎ ‎stąd‎ ‎powstały‎ ‎trzy‎ ‎sławne‎ ‎systemata,‎ ‎które nowożytni‎ ‎wznowili‎ ‎pod‎ ‎imieniem:‎ ‎Zgodności‎ ‎czyli‎ ‎harmonii pierwobytnej,‎ ‎przyczyn‎ ‎pobudkowych‎ ‎i‎ ‎wpływu‎ ‎fizycznego.

Jednakże‎ ‎gdy‎ ‎te‎ ‎mniemane‎ ‎prawa,‎ ‎te‎ ‎systemata‎ ‎nic nie‎ ‎wyjaśniły‎ ‎i‎ ‎mc‎ ‎wyjaśnić‎ ‎nie‎ ‎mogły;‎ ‎niektórzy‎ ‎więc‎ ‎wyrzekli;‎ ‎ujeżeli‎ ‎dusza‎ ‎ludzka‎ ‎sama‎ ‎przez‎ ‎się‎ ‎wszystko‎ ‎działa, sama‎ ‎w‎ ‎sobie‎ ‎tworzy‎ ‎pojęcia,‎ ‎bez‎ ‎uczestnictwa‎ ‎ciała;‎ ‎na cóż więc‎ ‎ciało‎ ‎potrzebne‎ ‎i‎ ‎cóż to‎ ‎jest‎ ‎to‎ ‎ciało?‎ ‎Tego‎ ‎wszystkiego‎ ‎zgoła‎ ‎nie‎ ‎pojmujemy.»—I,‎ ‎by‎ ‎krótko‎ ‎rozwiązać‎ ‎zagadnienie,‎ ‎zaprzeczyli‎ ‎rzeczywistości‎ ‎ciała‎ ‎ludzkiego;‎ ‎a‎ ‎zaprzeczywszy‎ ‎tej‎ ‎rzeczywistości‎ ‎ciała‎ ‎ludzkiego,‎ ‎musieli‎ ‎zaprzeczyć‎ ‎następnie‎ ‎i‎ ‎rzeczywistości‎ ‎wszystkich‎ ‎ciał‎ ‎w‎ ‎świecie powszechnym.‎ ‎—‎ ‎Tak‎ ‎więc‎ ‎powstał‎ ‎idealizm.

Drudzy‎ ‎logiczniejsi‎ ‎(byli‎ ‎to‎ ‎epikurejczykowie),‎ ‎powiadali:‎ ‎„Jeżeli‎ ‎ciało‎ ‎samo‎ ‎w‎ ‎sobie,‎ ‎niezależnie‎ ‎od‎ ‎duszy,‎ ‎ma swój‎ ‎byt‎ ‎własny;‎ ‎jeżeli‎ ‎ciało‎ ‎istnieje‎ ‎jako‎ ‎coś ‎poruszane względem‎ ‎poruszającego,‎ ‎jako‎ ‎łódź‎ ‎w‎ ‎stosunku‎ ‎do‎ ‎wioślarza,‎ ‎jako‎ ‎służebnik‎ ‎w‎ ‎stosunku‎ ‎do‎ ‎pana,‎ ‎jeżeli‎ ‎to‎ ‎ciało‎ ‎odbierając‎ ‎wszelkie‎ ‎wrażenia‎ ‎od‎ ‎przedmiotów‎ ‎zewnętrznych, samo‎ ‎już‎ ‎czuje,‎ ‎samo‎ ‎odbywa‎ ‎swoje‎ ‎własne‎ ‎poruszenia i‎ ‎swoje‎ ‎czynności;‎ ‎na‎ ‎cóż‎ ‎potrzebna‎ ‎jest‎ ‎dusza?‎

‎A‎ ‎zresztą, ciało‎ ‎widzimy,‎ ‎ciała‎ ‎dotykamy,‎ ‎a‎ ‎duszy‎ ‎nie‎ ‎widzimy.‎ ‎A‎ ‎więc, jeżeli‎ ‎co‎ ‎jest‎ ‎pewnego,‎ ‎to‎ ‎niezawodnie,‎ ‎że‎ ‎duszy‎ ‎zgoła‎ ‎nie ma,‎ ‎lub‎ ‎że‎ ‎dusza‎ ‎jest‎ ‎tylko‎ ‎czczym‎ ‎słowem,‎ ‎albo,‎ ‎że‎ ‎to‎ ‎co nazywamy‎ ‎duszą‎ ‎lub‎ ‎duchem,‎ ‎nie‎ ‎jest‎ ‎czym‎ ‎innym,‎ ‎jak tylko‎ ‎doskonałością‎ ‎organizacji‎ ‎cielesnej.»‎ ‎I‎ ‎zaprzeczyli bytności‎ ‎ducha‎ ‎w‎ ‎człowieku;‎ ‎i‎ ‎z‎ ‎jednego‎ ‎następstwa przechodząc,‎ ‎w‎ ‎drugie,‎ ‎zaprzeczywszy‎ ‎bytności‎ ‎ducha w‎ ‎człowieku,‎ ‎zaprzeczyć‎ ‎musieli‎ ‎bytności‎ ‎wszelkiego‎ ‎ducha w‎ ‎przyrodzeniu;‎ ‎zaprzeczyli‎ ‎więc‎ ‎i‎ ‎bytności‎ ‎Boga.—Tak‎ ‎powstał‎ ‎materializm‎ ‎i‎ ‎aleizm.

Stąd‎ ‎to‎ ‎cała‎ ‎filozofia‎ ‎starożytna‎ ‎i‎ ‎nowoczesna,‎ ‎rozdzielała‎ ‎się‎ ‎zawsze‎ ‎pomiędzy‎ ‎dwa‎ ‎powyższe‎ ‎systemata;‎ ‎bo opierając‎ ‎się‎ ‎sama‎ ‎na‎ ‎sobie,‎ ‎odrzuciła‎ ‎główną‎ ‎zasadę‎ ‎prawdziwej‎ ‎znajomości‎ ‎człowieka,‎ ‎to‎ ‎jest,‎ ‎odrzuciła‎ ‎pierwiastek‎ ‎jedności‎ ‎nierozłącznej‎ ‎duszy‎ ‎i‎ ‎ciała‎ ‎ludzkiego.

Filozofia,‎ ‎którą‎ ‎założył‎ ‎rozum‎ ‎katolicki,‎ ‎nie‎ ‎znała‎ ‎nigdy tego‎ ‎zgubnego‎ ‎rozdziału.‎ ‎Nigdy‎ ‎nie‎ ‎była‎ ‎ona‎ ‎idealną‎ ‎ani materialną,‎ ‎a‎ ‎tym‎ ‎mniej‎ ‎bezbożną,‎ albowiem‎ ‎ona‎ ‎uważała w‎ ‎człowieku‎ ‎duszę,‎ ‎wraz‎ ‎z‎ ‎ciałem,‎ ‎jako‎ ‎stanowiące‎ ‎jedną tylko‎ ‎całość‎ ‎naturalną,‎ ‎jedną ‎całość‎ ‎istotną,‎ ‎nierozdzielną; albowiem‎ ‎początkiem‎ ‎wyjścia‎ ‎jej‎ ‎psychologii,‎ ‎była‎ ‎ta‎ ‎zasada:‎ ‎Anima‎ ‎inleilethva‎ ‎esl‎ ‎forma‎ ‎subslanlialis‎ ‎corporis‎ ‎humani;‎ ‎zasada‎ ‎głęboka‎ ‎i‎ ‎ważna,‎ ‎zasada‎ ‎prawdziwej‎ ‎filozofii, i‎ ‎którą‎ ‎z‎ ‎powodu‎ ‎jej‎ ‎ważności,‎ ‎sobór‎ ‎wienneński‎ ‎w‎ ‎roku 1311‎ ‎odbyty,‎ ‎uświęcił‎ ‎tymi‎ ‎słowy:‎ Oui‎ ‎perlinaciter‎ ‎asserere‎ ‎praesumpsenl‎ ‎animam‎ ‎intelleclivam‎ ‎non‎ ‎esse‎ ‎formam per‎ ‎se‎ ‎essentialder‎ ‎corporis,‎ ‎haeriticus‎ ‎censendus‎ ‎est.

 

9.‎ ‎Lecz‎ ‎nie‎ ‎miejmy‎ ‎za‎ ‎złe‎ ‎bracia‎ ‎moi,‎ ‎starożytnym filozofom,‎ ‎że‎ ‎nie‎ ‎znali‎ ‎tej‎ ‎wielkiej‎ ‎i‎ ‎tak‎ ‎ważnej‎ ‎prawdy. Przypomnij‎ ‎sobie‎ ‎podług‎ ‎nauki‎ ‎świętego‎ ‎Pawła,‎ ‎że‎ ‎nie Jezus‎ ‎Chrystus‎ ‎stał‎ ‎się‎ ‎ze‎ ‎względu‎ ‎na‎ ‎człowieka;‎ ‎lecz‎ ‎że przeciwnie,‎ ‎człowiek‎ ‎został‎ ‎stworzony‎ ‎w‎ ‎widokach‎ ‎na Jezusa‎ ‎Chrystusa.‎ ‎Jako‎ ‎kunsztmistrz,‎ ‎gdy‎ ‎ma‎ ‎robić‎ ‎posąg znakomitej‎ ‎osoby,‎ ‎wszelkich‎ ‎dokłada‎ ‎starań,‎ ‎aby‎ ‎jak‎ ‎najdokładniej‎ ‎ulepił,‎ ‎zmniejszony‎ ‎jej‎ ‎wizerunek,‎ ‎aby‎ ‎zrobił jej‎ ‎model,‎ ‎jej‎ ‎wzór;‎ ‎podobnież,‎ ‎mówi‎ ‎święty‎ ‎Paweł,‎ ‎Bóg stwarzając‎ ‎człowieka,‎ ‎zrobił‎ ‎tylko‎ ‎typ,‎ ‎model,‎ ‎wizerunek Jezusa‎ ‎Chrystusa,‎ ‎który‎ ‎na‎ ‎świat‎ ‎miał‎ ‎przyjść‎ ‎z‎ ‎czasem: Adam‎ ‎primus,‎ ‎qui‎ ‎est‎ ‎forma‎ ‎futuri‎ ‎(Rom.‎ ‎V,‎ ‎14).

Ponieważ‎ ‎więc‎ ‎człowiek‎ ‎jest‎ ‎wizerunkiem,‎ ‎obrazem Jezusa‎ ‎Chrystusa,‎ ‎przeto‎ ‎tam‎ ‎tylko‎ ‎może‎ ‎być‎ ‎poznany, gdzie‎ ‎jest‎ ‎poznany‎ ‎Jezus‎ ‎Chrystus.‎ ‎Albowiem‎ ‎nie‎ ‎można poznać‎ ‎jakiegoś‎ ‎wizerunku,‎ ‎nie‎ ‎mając‎ ‎żadnego‎ ‎wyobrażenia‎ ‎osoby,‎ ‎którą‎ ‎on‎ ‎przedstawia‎ ‎Starożytni‎ ‎filozofowie nie‎ ‎mając‎ ‎żadnego‎ ‎pojęcia‎ ‎o‎ ‎Jezusie‎ ‎Chrystusie,‎ ‎nie‎ ‎mogli tym samym‎ ‎poznać‎ ‎człowieka;‎ ‎żydzi‎ ‎niedokładnie‎ ‎znali człowieka;‎ ‎albowiem‎ ‎żydzi‎ ‎z‎ ‎proroctw‎ ‎i‎ ‎podania‎ ‎w‎ ‎niejasny‎ ‎tylko‎ ‎sposób‎ ‎znali‎ ‎Messyasza,‎ ‎Jezusa‎ ‎Chrystusa.‎ ‎Pomiędzy‎ ‎samymi‎ ‎tylko‎ ‎chrześcijanami‎ ‎znającymi‎ ‎doskonale Jezusa‎ ‎Chrystusa,‎ ‎doskonale‎ ‎poznanym‎ ‎mógł‎ ‎zostać‎ ‎i‎ ‎człowiek.‎ ‎Dogmat‎ ‎chrześcijański:‎ ‎że‎ ‎w‎ ‎Jezusie‎ ‎Chrystusie człowieczeństwo‎ ‎i‎ ‎bóstwo,‎ ‎są‎ ‎nierozdzielnie‎ ‎złączone,‎ ‎bez zmieszania‎ ‎istoty,‎ ‎w‎ ‎jedności‎ ‎osoby,‎ ‎posłużył‎ ‎za‎ ‎światło dla‎ ‎filozofów‎ ‎chrześcijańskich,‎ ‎a‎ ‎osobliwie‎ ‎dla‎ ‎świętego Atanazego,‎ ‎prawdziwego‎ ‎założyciela‎ ‎filozofii‎ ‎chrześcijańskiej,‎ ‎do‎ ‎wyprowadzenia‎ ‎stąd‎ ‎lego‎ ‎wniosku:‎ ‎że‎ ‎w‎ ‎człowieku‎ ‎dusza‎ ‎i‎ ‎ciało‎ ‎są‎ ‎t‎ ‎sobą‎ ‎nierozdzielnie‎ ‎połączone,‎ ‎bez pomieszania‎ ‎istoty‎ ‎w‎ ‎jedności‎ ‎tegoż‎ ‎samego‎ ‎bytu.‎ ‎W‎ ‎ten sposób,‎ ‎ciało‎ ‎ludzkie‎ ‎jest‎ ‎ciałem‎ ‎doskonałym,‎ ‎lecz‎ ‎nie ma‎ ‎bytu‎ ‎jak‎ ‎tylko‎ ‎przez‎ ‎duszę‎ ‎i‎ ‎w‎ ‎duszy,‎ ‎która‎ ‎je‎ ‎utrzymuje;‎ ‎zupełnie‎ ‎podobnież‎ ‎jak‎ ‎człowieczeństwo‎ ‎w‎ ‎Jezusie Chrystusie‎ ‎jest‎ ‎doskonałe,‎ ‎lecz‎ ‎nie‎ ‎ma‎ ‎osobistości‎ ‎jak‎ ‎tylko w‎ ‎osobie‎ ‎i‎ ‎przez‎ ‎osobę‎ ‎słowa,‎ ‎które‎ ‎w‎ ‎nim ‎przebywa. A‎ ‎więc‎ ‎ze‎ ‎względu‎ ‎-‎ ‎to‎ ‎na‎ ‎dogmat‎ ‎katolicki,‎ ‎który‎ ‎nam przedstawia‎ ‎Jezusa‎ ‎Chrystusa,‎ ‎jako‎ ‎jednoczącego‎ ‎w‎ ‎sobie dwie‎ ‎natury,‎ ‎naturę‎ ‎boską,‎ ‎zespoloną‎ ‎z‎ ‎naturą‎ ‎ludzką,‎ ‎połączone‎ ‎nie‎ ‎w‎ ‎sposób‎ ‎przygodny,‎ ‎lecz‎ ‎w‎ ‎sposób‎ ‎nierozdzielny,‎ ‎i‎ ‎stanowiące‎ ‎z‎ ‎sobą‎ ‎jedność‎ ‎najściślejszą,‎ ‎najdoskonalszą;‎ ‎a‎ ‎więc‎ ‎w‎ ‎tern‎ ‎to‎ ‎świetle‎ ‎z‎ ‎oblicza‎ ‎Chrystusowego wychodzącym‎ ‎i‎ ‎od‎ ‎człowieka‎ ‎odbiłem,‎ ‎nasi‎ ‎mędrcy‎ ‎poznali i‎ ‎wyrzekli,‎ ‎że‎ ‎«dusza‎ ‎rozumna‎ ‎i‎ ‎ciało,‎ ‎lak‎ ‎nierozdzielną‎ ‎jedność‎ ‎w‎ ‎człowieku‎ ‎stanowią‎ ‎jak‎ ‎bóstwo‎ ‎i‎ ‎człowieczeństwo nierozdzielnie‎ ‎w‎ ‎Jezusie‎ ‎Chrystusie‎ ‎są‎ ‎połączone:»‎ ‎Sicut anima‎ ‎rationales‎ ‎el‎ ‎caro‎ ‎units‎ ‎est ‎homo;‎ ‎ila‎ ‎Deus‎ ‎et‎ ‎homo unus‎ ‎esl‎ ‎Cńnslus,‎ ‎jak‎ ‎to‎ ‎jest‎ ‎powiedziano‎ ‎w‎ ‎symbolu,‎ ‎świętemu‎ ‎Atanazemu‎ ‎przypisywanym.

Tak‎ ‎więc‎ ‎bracia‎ ‎moi,‎ ‎z‎ ‎ołtarza-to‎ ‎czerpali‎ ‎ci‎ ‎wielcy ludzie‎ ‎potrzebne‎ ‎dla‎ ‎nich‎ ‎światło,‎ ‎którem‎ ‎rozjaśniali swoją‎ ‎szkolę;‎ ‎od‎ ‎religii‎ ‎pożyczali‎ ‎światła‎ ‎do‎ ‎rozświecania swej‎ ‎nauki;‎ ‎ze‎ ‎słowa-to‎ ‎bożego‎ ‎wziąłem‎ ‎światłem,‎ ‎wyjaśnili‎ ‎naturę‎ ‎człowieka,‎ ‎i‎ ‎tym‎ ‎jedynie‎ ‎sposobem‎ ‎posiedli szczęście‎ ‎poznania‎ ‎tej‎ ‎natury:‎ ‎Beali‎ ‎qui‎ ‎audiunl‎ ‎oerbum Dei,‎ ‎et‎ ‎custodiunl‎ ‎illud.

 

 

10.‎ ‎Lecz‎ ‎spojrzyjcie‎ ‎teraz‎ ‎na‎ ‎ważność‎ ‎i‎ ‎gruntowność tych‎ ‎zasad‎ ‎nauki‎ ‎chrześcijańskiej.‎

W‎ ‎porządku‎ ‎teologicznym, wszystkie‎ ‎odszczepieństwa‎ ‎zawrzeć‎ ‎się‎ ‎dadzą,‎ ‎w‎ ‎tych dwóch‎ ‎kategoriach:‎ ‎odszczepieństwo‎ fantastyków,‎ ‎którzy‎ ‎zaprzeczają‎ ‎rzeczywistości‎ ‎ciała‎ ‎albo‎ ‎człowieczeństwa‎ ‎Jezusa Chrystusa‎ ‎i‎ ‎odszczepieństwo‎ ‎humanitaryuszów,‎ ‎którzy‎ ‎zaprzeczają‎ ‎Jego‎ ‎bóstwu.‎ ‎Podobnież‎ ‎w‎ ‎porządku‎ ‎rzeczy‎ ‎filozoficznym.‎ ‎wszystkie‎ ‎błędy‎ ‎sprowadzają‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎następnych. Błędy‎ ‎materyalistów ‎zaprzeczających‎ ‎bytności‎ ‎ducha w‎ ‎człowieku,‎ ‎i‎ ‎błędy‎ ‎idealistów‎ ‎nieuznających‎ ‎w‎ ‎mm‎ ‎jego części‎ ‎cielesnej.‎ ‎Lecz,‎ ‎jeszcze‎ ‎raz‎ ‎jeden‎ ‎powtarzam,‎ ‎że‎ ‎jak wszystkie‎ ‎odszczepieństwa‎ ‎w‎ ‎porządku‎ ‎teologicznym‎ ‎zostały‎ ‎pokonane‎ ‎i‎ ‎zniweczone‎ ‎przez‎ ‎naukę‎ ‎katolicką,‎ ‎nierozdzielnej‎ ‎jedności‎ ‎bóstwa‎ ‎i‎ ‎człowieczeństwa‎ ‎w‎ ‎Jezusie‎ ‎Chrystusie; tak‎ ‎wszystkie‎ ‎błędy‎ ‎filozoficzne‎ ‎są‎ ‎zbite‎ ‎przez‎ ‎naukę‎ ‎filozofii‎ ‎chrześcijańskiej:‎ ‎że‎ ‎człowiek‎ ‎jest‎ ‎nierozłączną‎ ‎jednością‎ ‎duszy‎ ‎i‎ ‎ciała;‎ ‎oraz‎ ‎że‎ ‎każda‎ ‎prawdziwa‎ ‎teologia, również‎ ‎jak‎ ‎wszelka‎ ‎filozofia‎ ‎prawdziwa,‎ ‎sprowadzają‎ ‎się do‎ ‎tych‎ ‎słów‎ ‎świętego‎ ‎Atanazego,‎ ‎które‎ ‎przywiodłem‎ ‎wyżej:‎ ‎Sicut‎ ‎anima‎ ‎rationalis‎ ‎et‎ ‎caro‎ ‎unus‎ ‎esl‎ ‎homo:‎ ‎ita‎ ‎Deus et‎ ‎homo‎ ‎unus‎ ‎est ‎Christus.

Zarzucają‎ ‎rozumowi‎ ‎katolickiemu‎ ‎wieków‎ ‎średnich, że‎ ‎filozofia‎ ‎zeń‎ ‎pochodząca,‎ ‎zanadto‎ ‎się‎ ‎trudniła‎ ‎zadaniami‎ ‎zbyt‎ ‎małej‎ ‎wagi;‎ ‎gdy‎ ‎przeciwnie‎ ‎filozofia‎ ‎teraźniejsza‎ ‎zajmuje‎ ‎się,‎ ‎jak‎ ‎powiadają,‎ ‎kwestiami‎ ‎najważniejszymi. Lecz‎ ‎chociażbyśmy‎ ‎to‎ ‎i‎ ‎za‎ ‎prawdę‎ ‎przyjęli,‎ ‎dobrze‎ ‎się nad‎ ‎tym‎ ‎zastanowiwszy,‎ ‎tu‎ ‎właśnie‎ ‎znaleźć‎ ‎musimy‎ ‎pochwałę‎ ‎filozofii‎ ‎dawnej,‎ ‎a‎ ‎przyganę‎ ‎dla‎ ‎dzisiejszej.‎ ‎Filozofowie‎ ‎chrześcijańscy‎ ‎mieli‎ ‎powszechny‎ ‎symbol‎ ‎prawdy;‎ ‎a‎ ‎za pomocą‎ ‎światła‎ ‎czerpanego‎ ‎z‎ ‎religii,‎ ‎z‎ ‎głosu‎ ‎natury,‎ ‎i‎ ‎z‎ ‎pojęć‎ ‎wspólnych,‎ ‎powszechnych,‎ ‎stanowiących‎ ‎dziedzictwo ludzkości,‎ ‎rozwiązali‎ ‎najważniejsze‎ ‎zadania‎ ‎w‎ ‎porządku rzeczy‎ ‎filozoficznym.‎ ‎Rzeczą‎ ‎więc‎ ‎jest‎ ‎bardzo‎ ‎naturalną,‎ ‎iż niekiedy‎ ‎ta‎ ‎działalność‎ ‎rozumowa,‎ ‎mogła‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎owym czasie‎ ‎zwracać‎ ‎ku‎ ‎przedmiotom,‎ ‎których‎ ‎ważność‎ ‎i‎ ‎wartość‎ ‎nie‎ ‎wszyscy‎ ‎ocenić‎ ‎potrafią.‎ ‎Jest‎ ‎to‎ ‎naturalne‎ ‎następstwo‎ ‎w‎ ‎postępach‎ ‎rozumu‎ ‎ludzkiego:‎ ‎iż‎ ‎ująwszy‎ ‎i‎ ‎zapewniwszy‎ ‎sobie,‎ ‎co‎ ‎jest‎ ‎potrzebne‎ ‎i‎ ‎użyteczne,‎ ‎dopiero‎ ‎później zaczyna‎ ‎myśleć‎ ‎o‎ ‎tym,‎ ‎co‎ ‎jest‎ ‎wygodne,‎ ‎wykwintne,‎ ‎przyjemne,‎ ‎wdzięczne‎ ‎i‎ ‎co‎ ‎nawet‎ ‎już‎ ‎jakąś‎ ‎zatrąca‎ ‎płochością. Jest‎ ‎to‎ ‎bogacz,‎ ‎który‎ ‎byt‎ ‎swój‎ ‎zapewniwszy,‎ ‎przewyżkę swoich‎ ‎dochodów,‎ ‎rad‎ ‎poświęcić‎ ‎na‎ ‎przedmioty‎ ‎zbytkowe i‎ ‎ku‎ ‎zabawie‎ ‎służące.

Lecz‎ ‎co‎ ‎do‎ ‎filozofii‎ ‎tegoczesnej,‎ ‎ta‎ ‎nierozważnym‎ ‎swoim‎ ‎rozbratem‎ ‎z‎ ‎religią,‎ ‎straciwszy‎ ‎znajomość‎ ‎wszelkiej prawdy,‎ ‎zeszła‎ ‎do‎ ‎tego,‎ ‎iż‎ ‎zaczęła‎ ‎rozprawiać:‎ ‎czy‎ ‎jest rzeczywiście‎ ‎jaka,‎ ‎choć‎ ‎jedna‎ ‎prawda i‎ ‎czy‎ ‎człowiek‎ ‎posiada‎ ‎sposób‎ ‎ją‎ ‎poznać?‎ ‎naturalną‎ ‎więc‎ ‎jest‎ ‎rzeczą;‎ ‎iż‎ ‎nie mogła‎ ‎mieć‎ ‎chęci‎ ‎roztrząsania‎ ‎zadań‎ ‎drugorzędnych;‎ ‎naturalną‎ ‎więc‎ ‎jest‎ ‎rzeczą,‎ ‎iż‎ ‎musiała‎ ‎się‎ ‎ograniczyć‎ ‎do‎ ‎poszukiwań,‎ ‎które by‎ ‎ją‎ ‎objaśniły‎ ‎we‎ ‎względzie‎ ‎bytności‎ ‎Boga, duchowości‎ ‎duszy,‎ ‎początku‎ ‎świata;‎ ‎albowiem‎ ‎wpadła w‎ ‎najgłębsze‎ ‎cienie,‎ ‎w‎ ‎najzupełniejszą‎ ‎nieznajomość,‎ ‎co do‎ ‎tych‎ ‎prawd‎ ‎najpierwszych,‎ ‎stanowiących‎ ‎pokarm‎ ‎zasadniczy,‎ ‎chleb‎ ‎umysłowy,‎ ‎i‎ ‎podsadę‎ ‎dla‎ ‎wszelkiej‎ ‎nauki i‎ ‎wszelkiej‎ ‎religii.‎ ‎Czyliż‎ ‎więc‎ ‎może‎ ‎dziwną‎ ‎wydać‎ ‎się rzeczą,‎ ‎iż‎ ‎nędzarz,‎ ‎nie‎ ‎mający‎ ‎powszedniego‎ ‎chleba,‎ ‎nie myśli‎ ‎o‎ ‎zabawach,‎ ‎nie‎ ‎szuka‎ ‎rozrywek‎ ‎i‎ ‎widowisk?‎ ‎Możnaż‎ ‎myśleć‎ ‎o‎ ‎wetach,‎ ‎nie‎ ‎mając‎ ‎w‎ ‎ustach‎ ‎kawałka‎ ‎chleba?‎ ‎Możnaż‎ ‎marzyć‎ ‎o‎ ‎zbytku,‎ ‎gdy‎ ‎braknie‎ ‎łachmanów do‎ ‎przykrycia‎ ‎nagości‎ ‎ciała?‎ ‎Mniemana‎ ‎ważność‎, ‎roztrząsali‎ ‎filozofii‎ ‎tegoczesnej, ‎niczym‎ ‎innym‎ ‎nie‎ ‎jest,‎ ‎jak‎ ‎tylko jawnym‎ ‎dowodem‎ ‎jej‎ ‎ubóstwa,‎ ‎jej‎ ‎nędzy,‎ ‎jej‎ ‎niedoli.‎ ‎I‎ ‎zamiast‎ ‎tego,‎ ‎co by‎ ‎się‎ ‎miała‎ ‎pysznić‎ ‎i‎ ‎nadymać,‎ ‎powinna by się‎ ‎uznać‎ ‎za‎ ‎pokonaną‎ ‎i‎ ‎upokorzoną;‎ ‎a‎ ‎jej‎ ‎roszczenia‎ ‎z‎ ‎tego powodu‎ ‎jakichś‎ ‎praw‎ ‎do‎ ‎wielkości‎ ‎i‎ ‎pierwszeństwa‎ ‎przed filozofią‎ ‎chrześcijańską,‎ ‎są‎ ‎tak‎ ‎pocieszne‎ ‎i‎ ‎nierozsądne,‎ ‎jak roszczenia‎ ‎jakiegoś‎ ‎hotentola,‎ ‎lub‎ ‎dzikiego‎ ‎oceanijczyka, do‎ ‎wyższości‎ ‎nad‎ ‎mieszkańcem‎ ‎Europy,‎ ‎nad‎ ‎człowiekiem ukształconym,‎ ‎dlatego‎ ‎jedynie,‎ ‎iż‎ ‎smak‎ ‎jego‎ ‎jest‎ ‎prosty a‎ ‎obyczaje‎ ‎grube.

Potrzecie,‎ ‎rozum‎ ‎katolicki‎ ‎już‎ ‎dlatego‎ ‎samego,‎ ‎że‎ ‎jest natchniony‎ ‎słowem‎ ‎bożym,‎ ‎wiarą‎ ‎i‎ ‎nauką‎ ‎kościoła,‎ ‎już‎ ‎tym samym‎ ‎również‎ ‎jest‎ ‎pewny‎ ‎w‎ ‎swojej‎ ‎metodzie‎ ‎jak‎ ‎naturalny‎ ‎w‎ ‎swoim‎ ‎porządku‎ ‎i‎ ‎gruntownej‎ ‎zasadzie.

 

11.‎ ‎We‎ ‎wszystkich‎ ‎wielkich‎ ‎zagadnieniach‎ ‎w‎ ‎porządku‎ ‎rzeczy‎ ‎naukowym,‎ ‎mędrcy‎ ‎zawsze‎ ‎podzielają‎ ‎ostateczne‎ ‎zdania,‎ ‎sprzeczne,‎ ‎wbrew‎ ‎sobie‎ ‎przeciwne‎ ‎i‎ ‎nawzajem‎ ‎jedne‎ ‎przeciw‎ ‎drugim‎ ‎walczące.

Takie‎ ‎dwa‎ ‎zdania‎ ‎nie‎ ‎mogą‎ ‎nigdy‎ ‎być‎ ‎obydwa‎ ‎zarówno‎ ‎prawdziwe;‎ ‎albowiem‎ ‎wszelka‎ ‎prawda‎ ‎nie‎ ‎może‎ ‎się w‎ ‎żaden‎ ‎sposób‎ ‎znajdować‎ ‎razem‎ ‎w‎ ‎dwóch‎ ‎sądach‎ ‎sobie przeciwnych,‎ Równie‎ ‎też‎ ‎obie‎ ‎nie‎ ‎mogę‎ ‎być‎ ‎zarówno‎ ‎błędne;‎ ‎albowiem‎ ‎oba‎ ‎toczą‎ ‎z‎ ‎sobą‎ ‎walkę,‎ ‎a‎ ‎więc‎ ‎oba‎ ‎muszą mieć‎ ‎jakąś‎ ‎silę;‎ ‎niepodobna‎ ‎bowiem‎ ‎walczyć,‎ ‎nie‎ ‎mając siły.‎ ‎A‎ ‎jeżeli‎ ‎mają‎ ‎siłę,‎ ‎muszą‎ ‎więc‎ ‎koniecznie‎ ‎zawierać w‎ ‎sobie‎ ‎i‎ ‎prawdę,‎ ‎albo‎ ‎przynajmniej‎ ‎w‎ ‎jakimś‎ ‎z‎ ‎nią‎ ‎stosunku,‎ ‎lub‎ ‎powinowactwie‎ ‎zostawać;‎ ‎albowiem‎ ‎cala‎ ‎sądów‎ ‎naszych‎ ‎władza‎ ‎zależy‎ ‎jedynie‎ ‎od‎ ‎lego,‎ ‎o‎ ‎ile‎ ‎one‎ ‎są‎ ‎prawdziwe,‎ ‎o‎ ‎ile‎ ‎w‎ ‎sobie‎ ‎mieszczą‎ ‎prawdy.‎ ‎Po‎ ‎za‎ ‎kościołem‎ ‎nie ma‎ ‎nigdzie‎ ‎żadnej‎ ‎prawdy‎ ‎bez‎ ‎jakiegoś‎ ‎przymieszania‎ ‎błędu; lecz‎ ‎też‎ ‎można‎ ‎z‎ ‎drugiej‎ ‎strony‎ ‎powiedzieć,‎ ‎że‎ ‎nie‎ ‎ma‎ ‎żadnego‎ ‎błędu,‎ ‎bez‎ ‎jakiegoś‎ ‎spowinowacenia,‎ ‎spokrewnienia, chociażby‎ ‎dalekiego‎ ‎i‎ ‎ukrytego‎ ‎z‎ ‎prawdą.

W‎ ‎tej‎ ‎walce‎ ‎stając‎ ‎na‎ ‎jednej‎ ‎lub‎ ‎na‎ ‎drugiej‎ ‎stronie przyczyniamy‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎powiększenia‎ ‎jej‎ ‎zaciętości.‎ ‎Jedynym sposobem‎ ‎do‎ ‎położenia‎ ‎jej‎ ‎kresu,‎ ‎jest‎ ‎zająć‎ ‎miejsce‎ ‎pośrodkowe,‎ ‎pojednać‎ ‎oba‎ ‎zdania‎ ‎sprzeczne,‎ ‎łącząc‎ ‎w ‎jedną całość,‎ ‎to‎ ‎wszystko,‎ ‎cokolwiek‎ ‎prawdziwego‎ ‎się‎ ‎znajduje w‎ ‎obu‎ ‎przeciwnych‎ ‎systematach.‎ ‎Taka‎ ‎też‎ ‎była‎ ‎metoda filozofii‎ ‎chrześcijańskiej.‎ ‎Nauczywszy‎ ‎się‎ ‎od‎ ‎świętego‎ ‎Pawła‎ ‎nie‎ ‎odrzucać‎ ‎a‎ ‎priori,‎ ‎bez‎ ‎ścisłego‎ ‎rozbioru,‎ ‎żadnego systematu‎ ‎chociażby‎ ‎ten‎ ‎błędnym‎ ‎się‎ ‎wydawał;‎ ‎lecz‎ ‎zgłębiać‎ ‎każdego‎ ‎z‎ ‎mch‎ ‎ducha,‎ ‎wybierać‎ ‎i‎ ‎przyswajać‎ ‎to wszystko,‎ ‎cokolwiek‎ ‎w‎ ‎nim‎ ‎znajduje‎ ‎się‎ ‎sprawiedliwego, rozsądnego‎ ‎i‎ ‎prawdziwego:‎ ‎Omnia‎ ‎aułem‎ ‎probate,‎ ‎quod rectum‎ ‎est‎ ‎tencie‎ ‎(I‎ ‎Thess‎ ‎V—21)‎ ‎—filozofia‎ ‎chrześcijańska‎ ‎w‎ ‎pytaniach‎ ‎wszelkiego‎ ‎rodzaju,‎ ‎zawsze‎ ‎stawała‎ ‎na pośrodkowym‎ ‎miejscu‎ ‎pomiędzy‎ ‎dwoma‎ ‎ostatecznymi‎ ‎zdaniami;‎ ‎wybierała,‎ ‎cokolwiek‎ ‎tylko‎ ‎prawdziwego‎ ‎znaleźć mogła‎ ‎tak‎ ‎w‎ ‎jednym‎ ‎jak‎ ‎w‎ ‎drugim,‎ ‎łączyła‎ ‎razem‎ ‎wynalezione‎ ‎prawdy,‎ ‎i‎ ‎tym‎ ‎sposobem‎ ‎rozwiązała‎ ‎wszystkie‎ ‎zagadnienia‎ ‎najtrudniejsze‎ ‎dla‎ ‎rozumu‎ ‎ludzkiego.

Metodą‎ ‎więc‎ ‎filozofii‎ ‎chrześcijańskiej,‎ ‎rozumu‎ ‎katolickiego‎ ‎natchnionego‎ ‎od‎ ‎chrystianizmu,‎ ‎był‎ ‎prawdziwy‎ ‎eklektyzm;‎ ‎lecz‎ ‎eklektyzm‎ ‎różny‎ ‎od‎ ‎eklektyzmu,‎ ‎który‎ ‎nam podają‎ ‎dzisiejsze‎ ‎czasy,‎ ‎za‎ ‎jedyny‎ ‎sposób‎ ‎do‎ ‎osiągnięcia prawdy,‎ ‎za‎ ‎jedyną‎ ‎filozofią‎ ‎mogącą‎ ‎się‎ ‎ostać‎ ‎na‎ ‎szczątkach systematów‎ ‎osiemnastego‎ ‎wieku.

Albowiem,‎ ‎zważcie‎ ‎to‎ ‎dobrze,‎ ‎iż‎ ‎jak‎ ‎nie‎ ‎można‎ ‎wybrać‎ ‎dobrego,‎ ‎nie‎ ‎mając‎ ‎poprzednio‎ ‎znajomości,‎ ‎co‎ ‎jest dobrem;‎ ‎tak‎ ‎też‎ ‎podobnie‎ ‎nie‎ ‎podobna‎ ‎wybrać‎ ‎prawdziwego,‎ ‎nie‎ ‎wiedząc‎ ‎już‎ ‎poprzednio‎ ‎co‎ ‎jest‎ ‎prawdziwym. Otóż‎ ‎rozum‎ ‎filozoficzny‎ ‎czasów‎ ‎dzisiejszych‎ ‎nie‎ ‎przyjmując żadnej‎ ‎prawdy,‎ ‎która by‎ ‎nie‎ ‎była‎ ‎jego‎ ‎własną‎ ‎zdobyczą i‎ ‎wychodząc‎ ‎z‎ ‎powątpiewania‎ ‎lub‎ ‎nicestwa,‎ ‎nie‎ ‎posiada i‎ ‎posiadać‎ ‎nie‎ ‎może‎ ‎żadnej‎ ‎takiej‎ ‎prawdy,‎ ‎która by‎ ‎jego wyborem‎ ‎kierować‎ ‎mogła,‎ ‎a‎ ‎właśnie-to‎ ‎z‎ ‎takiego‎ ‎wyboru‎ ‎u‎ ‎niego‎ ‎ma‎ ‎pochodzić‎ ‎wszelaka‎ ‎prawda.‎ ‎Przeto‎ ‎eklektyzm‎ ‎nowoczesny‎ ‎nie‎ ‎przyjmując‎ ‎żadnej‎ ‎prawdy‎ ‎tradycyjnej,‎ ‎powszechnej,‎ ‎religijnej,‎ ‎jest‎ ‎pewnym‎ ‎rodzajem‎ ‎szalonego‎ ‎usiłowania‎ ‎podobnego‎ ‎temu,‎ ‎gdyby‎ ‎kto‎ ‎bez‎ ‎światła‎ ‎w‎ ‎ciemności‎ ‎chciał‎ ‎czytać,‎ ‎bez‎ ‎przewodnika‎ ‎pustynią przebywać,‎ ‎bez‎ ‎skrzydeł‎ ‎jak‎ ‎ptak‎ ‎latać,‎ ‎bez‎ ‎fundamentów‎ ‎murować,‎ ‎będąc‎ ‎niemową‎ ‎mówić‎ ‎i‎ ‎nie‎ ‎mając‎ ‎rozumu rozumować.‎ ‎Jest‎ ‎to‎ ‎eklektyzm‎ ‎zwyrodniony,‎ ‎eklektyzm niedorzeczny,‎ ‎eklektyzm‎ ‎szalbierski,‎ ‎który‎ ‎odarty‎ ‎z‎ ‎maski‎ ‎w‎ ‎jaką‎ ‎się‎ ‎przystroił,‎ ‎nie‎ ‎jest‎ ‎czym‎ ‎innym‎ ‎w‎ ‎gruncie, jak‎ ‎tylko‎ ‎prostym‎ ‎indyferentyzmem‎ ‎dla‎ ‎każdego‎ ‎błędu, wynikającego‎ ‎z‎ ‎niemożności‎ ‎poznania‎ ‎prawdy‎ ‎i‎ ‎z‎ ‎utraty nadziei‎ ‎do‎ ‎jej‎ ‎odkrycia,‎ ‎a‎ ‎który‎ ‎się‎ ‎może‎ ‎zawrzeć‎ ‎w‎ ‎tych słowach:‎ ‎Wierzcie‎ ‎jak‎ ‎się‎ ‎wam‎ ‎podoba,‎ ‎a‎ ‎żyjcie‎ ‎podług tego‎ ‎jak‎ ‎wierzycie‎ .

Nie‎ ‎taki‎ ‎był‎ ‎eklektyzm‎ ‎filozofii‎ ‎chrześcijańskiej, W‎ ‎słowie‎ ‎bożym,‎ ‎którego‎ ‎z‎ ‎uległością‎ ‎słuchała‎ ‎i‎ ‎wiernie strzegła,‎ ‎znajdowała‎ ‎ona‎ ‎już‎ ‎gotowy‎ ‎kamień‎ ‎probierski, światło‎ ‎potrzebne,‎ ‎przy‎ ‎którem‎ ‎mogła‎ ‎poznać‎ ‎prawdziwość‎ ‎wszystkich‎ ‎systematów‎ ‎i‎ ‎wszystkich‎ ‎mniemań;‎ ‎posiadała‎ ‎więc‎ ‎pewnego‎ ‎przewodnika‎ ‎do‎ ‎robienia‎ ‎swojego wyboru;‎ ‎mogła‎ ‎wybrać‎ ‎to‎ ‎wszystko,‎ ‎cokolwiek‎ ‎prawdziwego‎ ‎i‎ ‎dobrego‎ ‎znajdowało‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎pismach‎ ‎wszystkich‎ ‎filozofów‎ ‎starożytnych‎ ‎(3);‎ ‎była‎ ‎niezawodną‎ ‎w‎ ‎swojej‎ ‎metodzie,‎ ‎co‎ ‎jej‎ ‎w‎ ‎końcu‎ ‎zapewniało‎ ‎tę‎ ‎korzyść,‎ ‎iż‎ ‎po czwarte była‎ ‎bogaty‎ ‎i‎ ‎szczęśliwą‎ ‎w‎ ‎swoich‎ ‎następstwach:‎ ‎jak‎ ‎to obaczymy‎ ‎w‎ ‎następującej‎ ‎części‎ ‎trzeciej.

Wesprzyj nas

O rozumie katolickim w pierwszych wiekach Chrześcijaństwa (Cz.1)


Pamiętnik Religijno-Moralny: czasopismo ku zbudowaniu i pożytkowi tak duchownych jako i świeckich osób. T.24. Nr. 4 (Kwiecień 1853)

 

(1)‎ ‎W‎ ‎Paryżu‎ ‎p|‎ac‎ ‎zwan‎y‎ ‎Maubert‎ ‎jest‎ ‎właściwie‎ ‎placem‎ ‎Magni Alberti,‎ ‎na‎ ‎którym‎ ‎Albert‎ ‎wielki‎ ‎nauczał,‎ ‎albowiem‎ ‎żadna‎ ‎sala,‎ ‎żaden dziedziniec‎ ‎nie‎ ‎mógl‎ ‎objąć‎ ‎licznych‎ ‎jego‎ ‎słuchaczy.

(2) To‎ ‎co‎ ‎nazywam‎ ‎filozofią,‎ ‎powiedział‎ ‎Klemens‎ ‎aleksandryjski,‎ ‎nie‎ ‎jest‎ ‎ani‎ ‎mądrością‎ ‎stoików,‎ ‎ani‎ ‎Platona,‎ ‎ani‎ ‎Epikura,‎ ‎ani Arystotelesa;‎ ‎lecz‎ ‎jest‎ ‎to‎ ‎wybór‎ ‎zrobiony‎ ‎z‎ ‎łych‎ ‎wszystkich‎ ‎nauk‎ ‎tego wszystkiego,‎ ‎cokolwiek‎ ‎one‎ ‎tylko‎ ‎zawierać‎ ‎w‎ ‎sobie‎ ‎mogą,‎ ‎prawdziwego,‎ ‎przyjaznego‎ ‎dobrym‎ ‎obyczajom‎ ‎i‎ ‎zgodnego‎ ‎z‎ ‎religią‎”‎‎(Strom.‎ ‎1.) Podług‎ ‎świętego‎ ‎Hieronima,‎ ‎wypadało‎ ‎zgłębiać‎ ‎pisarzy‎ ‎pogańskich, przyswajać‎ ‎i‎ ‎obracać‎ ‎na‎ ‎chwałę‎ ‎religii,‎ ‎to‎ ‎wszystko,‎ ‎cokolwiek‎ ‎tylko w‎ ‎nich‎ ‎dobrego‎ ‎i‎ ‎prawdziwego‎ ‎znaleźć‎ ‎się‎ ‎mogło;‎ ‎na‎ ‎podobieństwo‎ ‎hebrajczyków,‎ ‎którzy‎ ‎zabrawszy‎ ‎srebrne‎ ‎naczynia‎ ‎Egipcjan,‎ ‎użyli‎ ‎ich‎ ‎ku chwale‎ ‎i‎ ‎posłudze‎ ‎arki.‎ ‎A‎ ‎więc‎ ‎filozofowie‎ ‎chrześcijańscy‎ ‎zwróciwszy oczy‎ ‎na‎ ‎religią,‎ ‎z‎ ‎nauk‎ ‎filozoficznych‎ ‎to‎ ‎wybierali,‎ ‎co‎ ‎mogło‎ ‎służyć‎ ‎na obronę‎ ‎i‎ ‎rozwinięcie‎ ‎religii.‎ ‎Taki‎ ‎rodzaj‎ ‎eklektyzmu‎ ‎łatwo‎ ‎pojąć‎ ‎można. Lecz‎ ‎w‎ ‎żaden‎ ‎sposób‎ ‎pojąć‎ ‎się‎ ‎nie‎ ‎da‎ ‎eklektyzm,‎ ‎w‎ ‎którym‎ ‎wszystko zależy‎ ‎na‎ ‎samowolnym‎ ‎wyborze,‎ ‎który‎ ‎nawet‎ ‎samo‎ ‎prawidło‎ ‎kierujące wyborem,‎ ‎sam‎ ‎sobie‎ ‎wybrać‎ ‎musi,‎ ‎który‎ ‎chce‎ ‎wybierać‎ ‎wszystko‎ ‎prawdziwe,‎ ‎nie‎ ‎znając‎ ‎tego,‎ ‎co‎ ‎jest‎ ‎prawdą,‎ ‎a‎ ‎nawet‎ ‎który‎ ‎nie‎ ‎wie‎ ‎czy‎ ‎prawda‎ ‎rzeczywiście‎ ‎istnieje‎ ‎i‎ ‎czy‎ ‎człowiek‎ ‎posiada‎ ‎środki‎ ‎do‎ ‎jej‎ ‎wykrycia. Podobny‎ ‎eklektyzm‎ ‎nie‎ ‎jest‎ ‎i‎ ‎być‎ ‎nie‎ ‎może‎ ‎czym‎ ‎innym‎ ‎jak‎ ‎tylko‎ ‎wypadkiem‎ ‎ślepego‎ ‎przypadku‎ ‎lub‎ ‎przywidzenia,‎ ‎nieszykowrią‎ ‎mięszaniną
szczątków‎ ‎pozostałych‎ ‎z‎ ‎rozmaitych‎ ‎systematów,‎ ‎marzeń‎ ‎i‎ ‎obłąkań‎ ‎rozumu‎ ‎ludzkiego;‎ ‎nie‎ ‎jest‎ ‎i‎ ‎być‎ ‎nie‎ ‎może‎ ‎jedno‎ ‎tylko‎ ‎gmatwą‎ ‎i‎ ‎zamętem.

 

 


ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

Jedna odpowiedź do „O rozumie katolickim w pierwszych wiekach Chrześcijaństwa (Cz.2)”

  1. Awatar Zbyszek
    Zbyszek

    Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

    Polubienie

Skomentuj