Część druga.
Teraz proszę was, abyście mi pozwolili poprowadzić siebie na chwilę do krainy pojęć oderwanych, która zresztą dla takich, jak wy ludzi, nawykłych do szlachetnych zatrudnień, do poważnych roztrząsać naukowych, nie jest światem obcym, lecz przeciwnie, dobrze znajomą dziedziną.
Wchodząc w głąb siebie samych, przypatrując się z bliska umysłowi naszemu, wykrywamy w nim dwa popędy, dwie potrzeby również naturalne, również wrodzone, również niezbędne i zniszczyć się nie dające, co do poznawania prawdy; niemi są: potrzeba wiary, i potrzeba rozumowania.
Potrzeba wiary, tak jest silna, tak potężna w człowieku, iż on niekiedy, skłonny jest raczej wierzyć za wiele, wierzyć we wszystko, aniżeli w nic nie wierzyć; gotów się raczej wyrzec rozumowania, aniżeli całkowicie odstąpić od wiary: takie usposobienie stanowi główną przyczynę przesądów i zabobonności.
Lecz nie mniej silną, nie mniej potężną w człowieku jest potrzeba rozumowania; i właśnie tej podlegając potrzebie, gotów on niekiedy raczej w nic nie wierzyć, aniżeli ślepo wierzyć we wszystko; i prędzej gotów wyrzec się wszelkiej wiary, aniżeli zaprzeć się rozumu: i to jest właśnie jedną z przyczyn niedowiarstwa.
Wszystkie religie, co są dziełem ludzkim, dadzą się podciągnąć pod jedną z tych dwóch kategorii: religie zmysłowe (bałwochwalstwo, pogaństwo, mahometanizm), i religie pychy (herezje, i racjonalizm): — Główna zasada wszystkich religii zmysłowych, jest ta: «wszystko powadze, a nic rozumowi.» — Przeciwnie, główną zasadą wszystkich religii pychy jest: «wszystko rozumowi a nic powadze.»—Sama tylko religia katolicka, bracia moi, która swój początek ma w Bogu, i Jego jest dziełem, mówi do człowieka: «szanuj powagę, i rozsądnie używaj rozumu,» albowiem, jak to już wiemy, święty Paweł powiedział, abyśmy naprzód starali się poddać nasz rozum pod posłuszeństwo wiary i byli tego przekonania, że ten hołd rozumną jest rzeczą; Redigentes intelleclum in captivilatem (idei. Ralionabile obsequium vestrum.
Gdy więc religie zmysłowe, prowadzą człowieka do nadużycia wiary, a religie pychy, wciągają go w nadużycia rozumu; sama tylko nauka katolicka stawi człowieka na rozsądnym środku, równo oddalonym od obutych nadużyć, od obu przeciwnych sobie ostateczności.
Nauka fałszywych religii, bądź to zmysłowych, bądź pychy, przez to samo już jest błędną, fałszywą, że wciąga człowieka do ostateczności, do nadużycia, do przesady; albowiem każdy systemat naukowy posunięty do przesady, błędny jest w porządku logicznym, równie jak każdy czyn ludzki, przesadzony, ułomny jest w porządku rzeczy moralnym. I na odwrót, nauka katolicka przez to samo już jest prawdziwa, że stawi człowieka w pośrodku tych dwóch ostateczności; albowiem tak prawda, jak cnota, zawsze i wszędy pośrodkowe zajmują stanowisko; Medium tenuere beati! i jak prawda jest cnotą rozumu, tak cnota jest prawdą serca.
Religie zmysłowe, mówią do człowieka: «wierz nie rozumując,” a religie pychy doń się odzywają: «rozumuj nie wierząc,” albowiem mniemać, na czym się ogranicza cała wiara racjonalistów, nie jest to zgoła wierzyć. Tak więc, gdy wszelkie religie zmysłowe kończą na poniżeniu człowieka, coraz to głębiej, pogrążając go w błędach; gdy nie dopuszczają żadnego rodzaju umiejętności, i gdy ostatecznym ich słowem jest ciemnota; gdy wszystkie religie pychy takoż na tern kończą, iż gubią, człowieka wtrącając go w otchłań zwątpienia, że odejmują mu wszelki rodzaj wiary, dając, na ostatni swój wyraz niedowiarstwo—wówczas nauka katolicka, która zalecając wiarę, kieruje rozumem, która nakazując wierzyć, pomaga do rozwinięcia talentów i zdolności, i umie powstrzymać człowieka u kresu, gdzie jeszcze wiara jest rozumną, a rozum wierzącym: już tym samym zbawia człowieka i podnosi niejako wyżej nadeń samego; dając w ostatnim wypadku wiarę i umiejętność, co są warunkami niezbędnymi, głównymi, wszelkiej cywiIizacji i wszelakiego postępu.
Na koniec, religie zmysłowe jakkolwiek zadość czynią posiadanej przez człowieka potrzebie wierzenia, jednakże pomijają i zawodzą drugą jego potrzebę rozumowania; przeciwnie zaś religie pychy, zaspokoiwszy potrzebę, jaka nagli człowieka, by rozumował, obchodzą, i oszukują drugą, która go zmusza by wierzył; tym więc sposobem, tak jedne jak drugie, wyrzucają człowieka po za obręb naturalnego rzeczy porządku; gdyż naturalnym rzeczy porządkiem dla człowieka jest taki, w którym on może połączyć razem i rozum i wiarę. Przeciwnie, nauczanie katolickie, już przez to samo, iż roznieca wiarę, nie stając na przeszkodzie porządnemu i godziwemu rozwinięciu się talentów i zdolności, umieszcza człowieka w stanie naturalnym, w stanie doskonałym, już tym samem, jednoczy umiejętności powagę, rozum i wiarę a tym sposobem rozwiązuje wielkie zadanie tyczące się umysłu ludzkiego.
Owoż, taktem to właśnie nauczaniem przejmował się rozum katolicki, od najpierwszych chrystyanizmu czasów, chcąc utworzyć filozofią prawdziwie chrześcijańską, filozofią rzeczywiście naturalną w swej zasadzie.
6. Jakoż, spojrzyjcie bracia moi, na ten wielki wypadek, wypadek nowy, nadzwyczajny, wspaniały, cudowny, który się zdarzył w owych wiekach. Oto wówczas, gdy poza obrębem kościoła, nauka zabijała wiarę, lub wiara kładła zapory do rozwinięcia się nauki; natenczas, na łonie kościoła, nauka broniła wiary, a wiara rozwijała naukę. Naówczas gdy zewnątrz kościoła, nie podobną prawie było rzeczą, znaleźć mędrców posiadających wiarę, albo wierzących, którzy by mieli naukę: w kościele widziano mędrców, filozofów chrześcijańskich, łączących się spoinie, bez żadnego poprzedniego z sobą porozumienia, zgadzających się na jakąś ideę, spotykających się w jakimś uczuciu wspólnym, zacnym, szlachetnym, i tworzących pewien cudowny i zdumiewający zastęp umysłów wzniosłych, posuwających z jednej strony wiarę aż do prostoty dziatek, a z drugiej strony rozwijających rozum aż do polotów geniuszu. Byli także Tertulianowie, Orygenesowie, dopóki podlegali nauce kościoła, byli to Laktancyusze, Arnobiusze, Ireneusze, byli to Atanazowie, Grzegorze Nazyanzeńscy, Cyryllowie, Bazylowie, Chryzostomy, Hilarowie, Ambrożowie, Hieronimy, Augustynowie, Leonowie, Piotry Chryzologi i Grzegorzowie wielcy. Jacyż to mężowie, bracia moi? w nich się mieściły wszystkie talenta ze wszystkiemi cnotami. Jakichże to oni dziel nie dokonali, jakich zapasów nie odbyli, aby obronić i rozwinąć prawdziwą chrześcijańską naukę?
Nie przywiodę nic więcej oprócz jednego tylko dzieła świętego Augustyna o Mieście Bożym zdumiewające to dzieło z powodu głębokości poglądów, obszerności i wysokości nauki, gdzie można znaleźć obalenie wszystkich błędów, rozwinięcie wszystkich prawd, wyjaśnienie tajemnic w dziedzinie teologicznej, filozoficznej a nawet i przyrodzonej Owóż, to jedno dzieło już wystarczy za wszystkie dzieła starożytnych filozofów, którzy, śmiało to wyznaję, przed nieśmiertelnym twórcą tego arcydzieła ro zumu ludzkiego, wydają się w oczach moich, jako dzieci w porównaniu z człowiekiem dojrzałym, jako uczniowie przed mistrzem.
Podczas napływu ludów północy na resztę Europy, rozum katolicki zdawał się drzemać w milczeniu i bezczynności. Wszelka nauka stała się wówczas rzeczą niepodobną. Przestraszone nauki i literatura musiały szukać schronienia po klasztorach, aby uniknąć wściekłości barbarzyńców. Lecz skoro tylko Opatrzność boska dokonała wielkiego dzieła, tworząc i kształcąc społeczność chrześcijańską na zwaliskach starego społeczeństwa, społeczeństwa pogańskiego,— przebudził się rozum katolicki w nowej potędze i pełności życia; a w osobach Bernardów, Anzelmów, Albertów wielkich i świętych Tomaszów dosięgnął najwyższych wielkości szczytów.
Święty Tomasz, bracia moi, cóż to za człowiek, cóż to za geniusz? Jest to rozum ludzki wyniesiony do najwyższej potęgi. Wyżej nad dzielność jego rozumowań nic więcej być nie może, chyba samo widzenie rzeczy znajdujących się w niebie. Tu na ziemi rozum ani się wyżej podnieść ani jaśniej widzieć nie zdoła. Można by powtórzyć o świętym Tomaszu, co święty Augustyn powiedział o Hieronimie świętym: że nikt nigdy nie wiedział, czego by święty Tomasz nie umiał; Nemo scivil, quod Thomas iynoravit. Ten człowiek jedyny, ten człowiek, którego żywot nie sięgnął połowy stulecia, wszystko widział, wszystko znał, wszystko wyłożył. Niema jednego błędu, którego by on z góry nie przewidział, me pokonał i do szczętu nie zniszczył. Jego summa jest księgą najbardziej zdumiewającą, najgłębszą i najcudowniejszą, jaka tylko wyszła z pod ludzkiej ręki; albowiem Pismo święte wyszło z pod ręki Boga. Święty Tomasz wytłumaczył nie tylko świat teologiczny, świat filozoficzny, ale jeszcze i świat fizyczny. Geniusz jego przyświecając wiekowi swojemu, i następnym wiekom, wylał na nie światło, przyniósł im porządek naukowy, zapewnił prawdziwy postęp i rzucił na nauki i religią blask taki, który nigdy nie zamierzchnie.
Nie dość jest znany, bracia moi, ten wspaniały okres nauki chrześcijańskiej, albo przynajmniej nie dość się nad nim zastanawiano, nie dość go zgłębiano. Albowiem, jeśliby on był należycie zbadany, naówczas szczególnie wy Francuzi, a szczególnej jeszcze wy paryżanie, uczulibyście w sobie świętą dumę, świętą chlubę. Nigdy przedtem ani potem Francja, Paryż pod względem światła, ani większe ani sławniejsze nie były. Nigdy ani obficiej ani dalej nie rozsiewały skarbu prawd głębokich i wiadomości użytecznych, jak w owej epoce, kiedy Albert wielki (1), święty Tomasz, święty Bonawentura nauczali w waszej Sorbonie mnogie tysiące uczniów, którzy się do niej ze wszystkich stron ziemi zbiegali; stąd ci wielcy mężowie przyświecali światu blaskiem swojej nauki, stąd rozrzucali wszędy nasiona prawdziwej cywilizacji, prawdziwej mądrości.
Jest to okres, w którym rozum ludzki był najgruntowniejszy, albowiem wtenczas najwięcej miał wiary. Wtenczas to właśnie zostały położone fundamenta chrześcijańskiej nauki, chrześcijańskiej literatury, chrześcijańskiej sztuki i chrześcijańskiej cywilizacji, którą teraz Europa tak się pyszni i której niekiedy nadużywała sama przeciwko sobie. W tej epoce umiejętności fizyczne zadziwiającego rozwinięcia doszły, jak nie mniej nauki teologiczne, filozoficzne. polityczne i moralne. Taki to wiek, złość i niesprawiedliwość ostatnich czasów, nazwały wiekiem barbarzyństwa; w tym to wieku geniusz chrześcijański natchniony wiarą zrobił trzy wielkie wynalazki, co postać świata zmieniły: proch strzelniczy aby panował ziemi: igłę magnesową, aby panowała morzu; i sztukę drukarską, aby panowała nad rozumem, aby go rozwijała.
Takie to korzyści rozum katolicki otrzymał za swoje wytrwanie w wierności słowu bożemu. Jego filozofia wielce religijna, była też bardzo wzniosła i użyteczna; albowiem się zamknęła w naturalnym pierwiastku doskonałego człowieka, jakim jest rozwinięcie rozumu pod skrzydłem wiary.
Dodam jeszcze, iż rozum katolicki, filozoficzny, chrześcijański, już tym samym, że był natchniony słowem bożym, musiał być takoż trwały w swoim fundamencie. Raczcie tylko bacznie mię uważać.
7. Wszystko, co się znajduje na świecie, jest albo materią albo duchem, lub też duchem i materią w połączeniu. Czyste duchy są: Bóg i aniołowie; samą materią są: wszystkie twory przyrodzone pod zmysły podpadające i cielesne; materią w połączeniu z duchem, jest człowiek. A ponieważ rzeczy wbrew sobie przeciwne i na ostateczności krańcach położone, nie mogą być dobrze poznane, tylko w istocie takiej, która z nich obu się składa; i ponieważ w człowieku znajdują się połączone duch i materia; a więc duch i materia nie mogą być lepiej poznane jak tylko w człowieku, idzie więc zatem, że najpierwszym pytaniem, jakie prawdziwa filozofia powinna sobie zadać, być musi: Co to jest człowiek?
Dwa są rodzaje składu, sztuczny, przypadkowy, który daje początek czemuś złożonemu, co tylko moralnie a niewłaściwie za jedność uważane być może: taką jednością jest np. budowa, kupa zboża, wojsko; drugi skład naturalny, istotny, co daje początek czemuś złożonemu, które same tylko jest jednością w sposób ścisły i rzeczywisty; lak być mogą jednością: drzewo, zwierzę, człowiek.
Owóż na pytanie, co jest człowiek? cały ród ludzki odpowiada: Człowiek jest to stworzenie złożone nie sztucznie, przypadkowo, lecz naturalnie, istotnie z ducha i materii, z duszy i ciała, w ten sposób, że te dwie treści tworzą w człowieku jedność, indywiduum czyli całostkę, jedną tylko osobę.
Chcecie się przekonać, że ród ludzki zawsze w podobny sposób pojmował człowieka? Posłuchajcie mowy wszystkich ludzi, wszystkich narodów i wszystkich czasów. Nigdy i nigdzie nie mówiono: duch Piotra myśli, jego usta mówią, jego nogi chodzą, jego ręce działają; lecz się powiada: Piotr myśli, Piotr mówi, Piotr chodzi, Piotr działa. Co znaczy, że cały rodzaj ludzki w przyrodzonej logice swojej, nie uważał czynności człowieka za ruchy samego ciała bez ducha, albo za czyste czynności duchowe bez ciała; lecz poczytywał je za działania duszy, istotnie, nierozdzielnie z ciałem związanej, albo ciała duszą ożywionego, jako działania człowieka stanowiącego jedność, całość rzeczywistą i nierozdzielną. Co też filozofia chrześcijańska tymi prostymi lecz głębokimi wyraziła słowy: Acltones sunt suppositorum. Acliones sunt conjunct!.
Lecz rozum filozoficzny, co jedynie o własnych chciał iść siłach, za nic ważąc mowę ludzkości, sądu powszechnego, która jest mową natury i prawdy; całkiem w inny sposób odpowiedział na to wielkie pytanie: Co jest człowiek? On odrzekł: Człowiek jest istotą złożoną z duszy i ciała i stanowi jedność w sposób tylko moralny, nie właściwy, przygodny. Dla Platona człowiek jest duchem za dodatek mającym ciało. Ajebant, rzekł Cycero, mówiąc o Platonistach, appendicem animi esse corpus; co też jeden mędrzec katolicki z naszych czasów powtórzył, z większą wykwintnością i wdziękiem, chociaż me zwiększą prawdą powiedziawszy: Człowiek jest rozumem, posługiwanym od narzędzi. Jedno z tych określeń warte drugiego, gdyż obydwa są z gruntu błędne. Dla Platona, jak również później dla Dekarta, dusza połączona jest z ciałem w człowieku jak działacz z przedmiotem poruszanym, jak wioślarz z łodzią; które to połączenie, jak widzicie bracia moi, jest najbardziej jak tylko można sobie wyobrazić chwilowe, przypadkowe i zmienne; albowiem rzecz główna i dodatek, pan i sługa, działacz i poruszanie, łódź i wioślarz, nie są jednym, lecz dwojgiem; co w zastosowaniu do człowieka jest całkiem fałszywe, albowiem w nim duch i ciało są połączone w sposób istotny, nierozłączny.
8. Lecz zważcie teraz, bracia moi, jakie są następstwa tej błędnej nauki o naturze człowieka.
Skoro tylko filozofia racjonalna, czyli rozum filozoficzny, nie uznawszy tej zasady, że dusza i ciało ludzkie są dwoma rzeczami, co się wzajemnie uzupełniają przez swe połączenie, mając jeden i tenże sam byt, i stanowiąc złożoną w swej treści lecz nierozłączną jedność, człowieka uważać zaczął za istotę przypadkowo złożoną; a duszę i ciało, jako dwie części składowe, z których każda sama w sobie już jest zupełną, całkowitą, mającą swój byt oddzielny i swoje własne czynności; ten rozum filozoficzny zmuszony został wymyślać prawa, systemata połączenia, aby sobie mógł wytłumaczyć cudowną ich zgodność, dla której wrażenia zmysłowe przechodzą do duszy, a rozkazy woli objawiają się w ciele; i stąd powstały trzy sławne systemata, które nowożytni wznowili pod imieniem: Zgodności czyli harmonii pierwobytnej, przyczyn pobudkowych i wpływu fizycznego.
Jednakże gdy te mniemane prawa, te systemata nic nie wyjaśniły i mc wyjaśnić nie mogły; niektórzy więc wyrzekli; ujeżeli dusza ludzka sama przez się wszystko działa, sama w sobie tworzy pojęcia, bez uczestnictwa ciała; na cóż więc ciało potrzebne i cóż to jest to ciało? Tego wszystkiego zgoła nie pojmujemy.»—I, by krótko rozwiązać zagadnienie, zaprzeczyli rzeczywistości ciała ludzkiego; a zaprzeczywszy tej rzeczywistości ciała ludzkiego, musieli zaprzeczyć następnie i rzeczywistości wszystkich ciał w świecie powszechnym. — Tak więc powstał idealizm.
Drudzy logiczniejsi (byli to epikurejczykowie), powiadali: „Jeżeli ciało samo w sobie, niezależnie od duszy, ma swój byt własny; jeżeli ciało istnieje jako coś poruszane względem poruszającego, jako łódź w stosunku do wioślarza, jako służebnik w stosunku do pana, jeżeli to ciało odbierając wszelkie wrażenia od przedmiotów zewnętrznych, samo już czuje, samo odbywa swoje własne poruszenia i swoje czynności; na cóż potrzebna jest dusza?
A zresztą, ciało widzimy, ciała dotykamy, a duszy nie widzimy. A więc, jeżeli co jest pewnego, to niezawodnie, że duszy zgoła nie ma, lub że dusza jest tylko czczym słowem, albo, że to co nazywamy duszą lub duchem, nie jest czym innym, jak tylko doskonałością organizacji cielesnej.» I zaprzeczyli bytności ducha w człowieku; i z jednego następstwa przechodząc, w drugie, zaprzeczywszy bytności ducha w człowieku, zaprzeczyć musieli bytności wszelkiego ducha w przyrodzeniu; zaprzeczyli więc i bytności Boga.—Tak powstał materializm i aleizm.
Stąd to cała filozofia starożytna i nowoczesna, rozdzielała się zawsze pomiędzy dwa powyższe systemata; bo opierając się sama na sobie, odrzuciła główną zasadę prawdziwej znajomości człowieka, to jest, odrzuciła pierwiastek jedności nierozłącznej duszy i ciała ludzkiego.
Filozofia, którą założył rozum katolicki, nie znała nigdy tego zgubnego rozdziału. Nigdy nie była ona idealną ani materialną, a tym mniej bezbożną, albowiem ona uważała w człowieku duszę, wraz z ciałem, jako stanowiące jedną tylko całość naturalną, jedną całość istotną, nierozdzielną; albowiem początkiem wyjścia jej psychologii, była ta zasada: Anima inleilethva esl forma subslanlialis corporis humani; zasada głęboka i ważna, zasada prawdziwej filozofii, i którą z powodu jej ważności, sobór wienneński w roku 1311 odbyty, uświęcił tymi słowy: Oui perlinaciter asserere praesumpsenl animam intelleclivam non esse formam per se essentialder corporis, haeriticus censendus est.
9. Lecz nie miejmy za złe bracia moi, starożytnym filozofom, że nie znali tej wielkiej i tak ważnej prawdy. Przypomnij sobie podług nauki świętego Pawła, że nie Jezus Chrystus stał się ze względu na człowieka; lecz że przeciwnie, człowiek został stworzony w widokach na Jezusa Chrystusa. Jako kunsztmistrz, gdy ma robić posąg znakomitej osoby, wszelkich dokłada starań, aby jak najdokładniej ulepił, zmniejszony jej wizerunek, aby zrobił jej model, jej wzór; podobnież, mówi święty Paweł, Bóg stwarzając człowieka, zrobił tylko typ, model, wizerunek Jezusa Chrystusa, który na świat miał przyjść z czasem: Adam primus, qui est forma futuri (Rom. V, 14).
Ponieważ więc człowiek jest wizerunkiem, obrazem Jezusa Chrystusa, przeto tam tylko może być poznany, gdzie jest poznany Jezus Chrystus. Albowiem nie można poznać jakiegoś wizerunku, nie mając żadnego wyobrażenia osoby, którą on przedstawia Starożytni filozofowie nie mając żadnego pojęcia o Jezusie Chrystusie, nie mogli tym samym poznać człowieka; żydzi niedokładnie znali człowieka; albowiem żydzi z proroctw i podania w niejasny tylko sposób znali Messyasza, Jezusa Chrystusa. Pomiędzy samymi tylko chrześcijanami znającymi doskonale Jezusa Chrystusa, doskonale poznanym mógł zostać i człowiek. Dogmat chrześcijański: że w Jezusie Chrystusie człowieczeństwo i bóstwo, są nierozdzielnie złączone, bez zmieszania istoty, w jedności osoby, posłużył za światło dla filozofów chrześcijańskich, a osobliwie dla świętego Atanazego, prawdziwego założyciela filozofii chrześcijańskiej, do wyprowadzenia stąd lego wniosku: że w człowieku dusza i ciało są t sobą nierozdzielnie połączone, bez pomieszania istoty w jedności tegoż samego bytu. W ten sposób, ciało ludzkie jest ciałem doskonałym, lecz nie ma bytu jak tylko przez duszę i w duszy, która je utrzymuje; zupełnie podobnież jak człowieczeństwo w Jezusie Chrystusie jest doskonałe, lecz nie ma osobistości jak tylko w osobie i przez osobę słowa, które w nim przebywa. A więc ze względu - to na dogmat katolicki, który nam przedstawia Jezusa Chrystusa, jako jednoczącego w sobie dwie natury, naturę boską, zespoloną z naturą ludzką, połączone nie w sposób przygodny, lecz w sposób nierozdzielny, i stanowiące z sobą jedność najściślejszą, najdoskonalszą; a więc w tern to świetle z oblicza Chrystusowego wychodzącym i od człowieka odbiłem, nasi mędrcy poznali i wyrzekli, że «dusza rozumna i ciało, lak nierozdzielną jedność w człowieku stanowią jak bóstwo i człowieczeństwo nierozdzielnie w Jezusie Chrystusie są połączone:» Sicut anima rationales el caro units est homo; ila Deus et homo unus esl Cńnslus, jak to jest powiedziano w symbolu, świętemu Atanazemu przypisywanym.
Tak więc bracia moi, z ołtarza-to czerpali ci wielcy ludzie potrzebne dla nich światło, którem rozjaśniali swoją szkolę; od religii pożyczali światła do rozświecania swej nauki; ze słowa-to bożego wziąłem światłem, wyjaśnili naturę człowieka, i tym jedynie sposobem posiedli szczęście poznania tej natury: Beali qui audiunl oerbum Dei, et custodiunl illud.
10. Lecz spojrzyjcie teraz na ważność i gruntowność tych zasad nauki chrześcijańskiej.
W porządku teologicznym, wszystkie odszczepieństwa zawrzeć się dadzą, w tych dwóch kategoriach: odszczepieństwo fantastyków, którzy zaprzeczają rzeczywistości ciała albo człowieczeństwa Jezusa Chrystusa i odszczepieństwo humanitaryuszów, którzy zaprzeczają Jego bóstwu. Podobnież w porządku rzeczy filozoficznym. wszystkie błędy sprowadzają się do następnych. Błędy materyalistów zaprzeczających bytności ducha w człowieku, i błędy idealistów nieuznających w mm jego części cielesnej. Lecz, jeszcze raz jeden powtarzam, że jak wszystkie odszczepieństwa w porządku teologicznym zostały pokonane i zniweczone przez naukę katolicką, nierozdzielnej jedności bóstwa i człowieczeństwa w Jezusie Chrystusie; tak wszystkie błędy filozoficzne są zbite przez naukę filozofii chrześcijańskiej: że człowiek jest nierozłączną jednością duszy i ciała; oraz że każda prawdziwa teologia, również jak wszelka filozofia prawdziwa, sprowadzają się do tych słów świętego Atanazego, które przywiodłem wyżej: Sicut anima rationalis et caro unus esl homo: ita Deus et homo unus est Christus.
Zarzucają rozumowi katolickiemu wieków średnich, że filozofia zeń pochodząca, zanadto się trudniła zadaniami zbyt małej wagi; gdy przeciwnie filozofia teraźniejsza zajmuje się, jak powiadają, kwestiami najważniejszymi. Lecz chociażbyśmy to i za prawdę przyjęli, dobrze się nad tym zastanowiwszy, tu właśnie znaleźć musimy pochwałę filozofii dawnej, a przyganę dla dzisiejszej. Filozofowie chrześcijańscy mieli powszechny symbol prawdy; a za pomocą światła czerpanego z religii, z głosu natury, i z pojęć wspólnych, powszechnych, stanowiących dziedzictwo ludzkości, rozwiązali najważniejsze zadania w porządku rzeczy filozoficznym. Rzeczą więc jest bardzo naturalną, iż niekiedy ta działalność rozumowa, mogła się w owym czasie zwracać ku przedmiotom, których ważność i wartość nie wszyscy ocenić potrafią. Jest to naturalne następstwo w postępach rozumu ludzkiego: iż ująwszy i zapewniwszy sobie, co jest potrzebne i użyteczne, dopiero później zaczyna myśleć o tym, co jest wygodne, wykwintne, przyjemne, wdzięczne i co nawet już jakąś zatrąca płochością. Jest to bogacz, który byt swój zapewniwszy, przewyżkę swoich dochodów, rad poświęcić na przedmioty zbytkowe i ku zabawie służące.
Lecz co do filozofii tegoczesnej, ta nierozważnym swoim rozbratem z religią, straciwszy znajomość wszelkiej prawdy, zeszła do tego, iż zaczęła rozprawiać: czy jest rzeczywiście jaka, choć jedna prawda i czy człowiek posiada sposób ją poznać? naturalną więc jest rzeczą; iż nie mogła mieć chęci roztrząsania zadań drugorzędnych; naturalną więc jest rzeczą, iż musiała się ograniczyć do poszukiwań, które by ją objaśniły we względzie bytności Boga, duchowości duszy, początku świata; albowiem wpadła w najgłębsze cienie, w najzupełniejszą nieznajomość, co do tych prawd najpierwszych, stanowiących pokarm zasadniczy, chleb umysłowy, i podsadę dla wszelkiej nauki i wszelkiej religii. Czyliż więc może dziwną wydać się rzeczą, iż nędzarz, nie mający powszedniego chleba, nie myśli o zabawach, nie szuka rozrywek i widowisk? Możnaż myśleć o wetach, nie mając w ustach kawałka chleba? Możnaż marzyć o zbytku, gdy braknie łachmanów do przykrycia nagości ciała? Mniemana ważność, roztrząsali filozofii tegoczesnej, niczym innym nie jest, jak tylko jawnym dowodem jej ubóstwa, jej nędzy, jej niedoli. I zamiast tego, co by się miała pysznić i nadymać, powinna by się uznać za pokonaną i upokorzoną; a jej roszczenia z tego powodu jakichś praw do wielkości i pierwszeństwa przed filozofią chrześcijańską, są tak pocieszne i nierozsądne, jak roszczenia jakiegoś hotentola, lub dzikiego oceanijczyka, do wyższości nad mieszkańcem Europy, nad człowiekiem ukształconym, dlatego jedynie, iż smak jego jest prosty a obyczaje grube.
Potrzecie, rozum katolicki już dlatego samego, że jest natchniony słowem bożym, wiarą i nauką kościoła, już tym samym również jest pewny w swojej metodzie jak naturalny w swoim porządku i gruntownej zasadzie.
11. We wszystkich wielkich zagadnieniach w porządku rzeczy naukowym, mędrcy zawsze podzielają ostateczne zdania, sprzeczne, wbrew sobie przeciwne i nawzajem jedne przeciw drugim walczące.
Takie dwa zdania nie mogą nigdy być obydwa zarówno prawdziwe; albowiem wszelka prawda nie może się w żaden sposób znajdować razem w dwóch sądach sobie przeciwnych, Równie też obie nie mogę być zarówno błędne; albowiem oba toczą z sobą walkę, a więc oba muszą mieć jakąś silę; niepodobna bowiem walczyć, nie mając siły. A jeżeli mają siłę, muszą więc koniecznie zawierać w sobie i prawdę, albo przynajmniej w jakimś z nią stosunku, lub powinowactwie zostawać; albowiem cala sądów naszych władza zależy jedynie od lego, o ile one są prawdziwe, o ile w sobie mieszczą prawdy. Po za kościołem nie ma nigdzie żadnej prawdy bez jakiegoś przymieszania błędu; lecz też można z drugiej strony powiedzieć, że nie ma żadnego błędu, bez jakiegoś spowinowacenia, spokrewnienia, chociażby dalekiego i ukrytego z prawdą.
W tej walce stając na jednej lub na drugiej stronie przyczyniamy się do powiększenia jej zaciętości. Jedynym sposobem do położenia jej kresu, jest zająć miejsce pośrodkowe, pojednać oba zdania sprzeczne, łącząc w jedną całość, to wszystko, cokolwiek prawdziwego się znajduje w obu przeciwnych systematach. Taka też była metoda filozofii chrześcijańskiej. Nauczywszy się od świętego Pawła nie odrzucać a priori, bez ścisłego rozbioru, żadnego systematu chociażby ten błędnym się wydawał; lecz zgłębiać każdego z mch ducha, wybierać i przyswajać to wszystko, cokolwiek w nim znajduje się sprawiedliwego, rozsądnego i prawdziwego: Omnia aułem probate, quod rectum est tencie (I Thess V—21) —filozofia chrześcijańska w pytaniach wszelkiego rodzaju, zawsze stawała na pośrodkowym miejscu pomiędzy dwoma ostatecznymi zdaniami; wybierała, cokolwiek tylko prawdziwego znaleźć mogła tak w jednym jak w drugim, łączyła razem wynalezione prawdy, i tym sposobem rozwiązała wszystkie zagadnienia najtrudniejsze dla rozumu ludzkiego.
Metodą więc filozofii chrześcijańskiej, rozumu katolickiego natchnionego od chrystianizmu, był prawdziwy eklektyzm; lecz eklektyzm różny od eklektyzmu, który nam podają dzisiejsze czasy, za jedyny sposób do osiągnięcia prawdy, za jedyną filozofią mogącą się ostać na szczątkach systematów osiemnastego wieku.
Albowiem, zważcie to dobrze, iż jak nie można wybrać dobrego, nie mając poprzednio znajomości, co jest dobrem; tak też podobnie nie podobna wybrać prawdziwego, nie wiedząc już poprzednio co jest prawdziwym. Otóż rozum filozoficzny czasów dzisiejszych nie przyjmując żadnej prawdy, która by nie była jego własną zdobyczą i wychodząc z powątpiewania lub nicestwa, nie posiada i posiadać nie może żadnej takiej prawdy, która by jego wyborem kierować mogła, a właśnie-to z takiego wyboru u niego ma pochodzić wszelaka prawda. Przeto eklektyzm nowoczesny nie przyjmując żadnej prawdy tradycyjnej, powszechnej, religijnej, jest pewnym rodzajem szalonego usiłowania podobnego temu, gdyby kto bez światła w ciemności chciał czytać, bez przewodnika pustynią przebywać, bez skrzydeł jak ptak latać, bez fundamentów murować, będąc niemową mówić i nie mając rozumu rozumować. Jest to eklektyzm zwyrodniony, eklektyzm niedorzeczny, eklektyzm szalbierski, który odarty z maski w jaką się przystroił, nie jest czym innym w gruncie, jak tylko prostym indyferentyzmem dla każdego błędu, wynikającego z niemożności poznania prawdy i z utraty nadziei do jej odkrycia, a który się może zawrzeć w tych słowach: Wierzcie jak się wam podoba, a żyjcie podług tego jak wierzycie .
Nie taki był eklektyzm filozofii chrześcijańskiej, W słowie bożym, którego z uległością słuchała i wiernie strzegła, znajdowała ona już gotowy kamień probierski, światło potrzebne, przy którem mogła poznać prawdziwość wszystkich systematów i wszystkich mniemań; posiadała więc pewnego przewodnika do robienia swojego wyboru; mogła wybrać to wszystko, cokolwiek prawdziwego i dobrego znajdowało się w pismach wszystkich filozofów starożytnych (3); była niezawodną w swojej metodzie, co jej w końcu zapewniało tę korzyść, iż po czwarte była bogaty i szczęśliwą w swoich następstwach: jak to obaczymy w następującej części trzeciej.
O rozumie katolickim w pierwszych wiekach Chrześcijaństwa (Cz.1)
Pamiętnik Religijno-Moralny: czasopismo ku zbudowaniu i pożytkowi tak duchownych jako i świeckich osób. T.24. Nr. 4 (Kwiecień 1853)
(1) W Paryżu p|ac zwany Maubert jest właściwie placem Magni Alberti, na którym Albert wielki nauczał, albowiem żadna sala, żaden dziedziniec nie mógl objąć licznych jego słuchaczy.
(2) To co nazywam filozofią, powiedział Klemens aleksandryjski, nie jest ani mądrością stoików, ani Platona, ani Epikura, ani Arystotelesa; lecz jest to wybór zrobiony z łych wszystkich nauk tego wszystkiego, cokolwiek one tylko zawierać w sobie mogą, prawdziwego, przyjaznego dobrym obyczajom i zgodnego z religią”(Strom. 1.) Podług świętego Hieronima, wypadało zgłębiać pisarzy pogańskich, przyswajać i obracać na chwałę religii, to wszystko, cokolwiek tylko w nich dobrego i prawdziwego znaleźć się mogło; na podobieństwo hebrajczyków, którzy zabrawszy srebrne naczynia Egipcjan, użyli ich ku chwale i posłudze arki. A więc filozofowie chrześcijańscy zwróciwszy oczy na religią, z nauk filozoficznych to wybierali, co mogło służyć na obronę i rozwinięcie religii. Taki rodzaj eklektyzmu łatwo pojąć można. Lecz w żaden sposób pojąć się nie da eklektyzm, w którym wszystko zależy na samowolnym wyborze, który nawet samo prawidło kierujące wyborem, sam sobie wybrać musi, który chce wybierać wszystko prawdziwe, nie znając tego, co jest prawdą, a nawet który nie wie czy prawda rzeczywiście istnieje i czy człowiek posiada środki do jej wykrycia. Podobny eklektyzm nie jest i być nie może czym innym jak tylko wypadkiem ślepego przypadku lub przywidzenia, nieszykowrią mięszaniną
szczątków pozostałych z rozmaitych systematów, marzeń i obłąkań rozumu ludzkiego; nie jest i być nie może jedno tylko gmatwą i zamętem.


Skomentuj