O rozumie katolickim w pierwszych wiekach Chrześcijaństwa (Cz.1)


O‎ ‎ROZUMIE KATOLICKIM
W‎ ‎PIERWSZYCH‎ ‎WIEKACH‎ ‎CHRZEŚCIJANSTWA.
(Konferencya‎ ‎O.‎ ‎Ventury).

Błogosławieni,‎ ‎którzy‎ ‎słuchają‎ ‎słowa Bożego‎ ‎i‎ ‎strzegą‎ ‎go.
Łuk.‎ ‎XI,‎ ‎28.
1.‎ ‎Ewangelia‎ ‎Jezusa‎ ‎Chrystusa‎ ‎nie‎ ‎może‎ ‎być‎ ‎lepiej wyjaśnioną,‎ ‎jak‎ ‎tylko‎ ‎przez‎ ‎samąż‎ ‎Ewangelię.
Chcecież‎ ‎wiedzieć‎ ‎dla‎ ‎czego‎ ‎w‎ ‎dzisiejszej‎ ‎Ewanielii‎ ‎Jezus‎ ‎Chrystus‎ ‎nazywa‎ ‎błogosławionymi‎ ‎tych,‎ ‎którzy‎ ‎słucha ją‎ ‎słowa‎ ‎bożego‎ ‎i‎ ‎strzegą‎ ‎go?‎ ‎Oto‎ ‎dla‎ ‎tego,‎ ‎iż‎ ‎jak‎ ‎on‎ ‎sam‎ ‎powiedział‎ ‎w‎ ‎innej‎ ‎ewangelii:‎ ‎«człowiek‎ ‎nie‎ ‎samym‎ ‎tylko żyje‎ ‎chlebem;‎ ‎lecz‎ ‎wszelkim‎ ‎słowem,‎ ‎które‎ ‎wychodzi z‎ ‎ust‎ ‎Boga;»‎ ‎‎(Mat.‎ ‎IV,‎ ‎4).‎ ‎Co‎ ‎znaczy,‎ ‎że‎ ‎jak‎ ‎pokarm‎ ‎utrzymuje‎ ‎życie‎ ‎przyrodzone,‎ ‎materialne,‎ ‎tak‎ ‎Słowo‎ ‎Boże,‎ ‎czyli‎ ‎prawda,‎ ‎utrzymuje‎ ‎życie‎ ‎duchowe.
Stąd‎ ‎widocznie‎ ‎wynika,‎ ‎bracia‎ ‎moi,‎ ‎iż‎ ‎każdy‎ ‎systemat‎ ‎naukowy,‎ ‎podstawiający‎ ‎samo‎ ‎tylko‎ ‎rozumowanie zamiast‎ ‎wiary,‎ ‎samo‎ ‎słowo‎ ‎ludzkie‎ ‎w‎ ‎miejsce‎ ‎słowa‎ ‎bożego,‎ ‎już‎ ‎tym‎ ‎samem‎ ‎jest‎ ‎zgubny,‎ ‎jest‎ ‎systematem‎ ‎zbrodniczym,‎ ‎który‎ ‎zabija‎ ‎człowieka‎ ‎na‎ ‎części‎ ‎jego‎ ‎najszlachetniejszej,‎ ‎wydzierając‎ ‎mu‎ ‎życie‎ ‎umysłowe.

To‎ ‎też‎ ‎właśnie,‎ ‎jakeśmy‎ ‎widzieli,‎ ‎uczynił‎ ‎i‎ ‎to‎ ‎właśnie‎ ‎zawsze‎ ‎robić‎ ‎będzie,‎ ‎jak‎ ‎później‎ ‎ujrzymy,‎ ‎rozum‎ ‎filozoficzny,‎ ‎usiłujący‎ ‎wyłącznie‎ ‎sam‎ ‎jeden‎ ‎działać‎ ‎na‎ ‎umysły.‎ ‎Tak‎ ‎dalece,‎ ‎iż‎ ‎wszędy,‎ ‎gdzie‎ ‎tylko‎ ‎znaleźć‎ ‎się‎ ‎wam zdarzy‎ ‎w‎ ‎świecie‎ ‎umysłowym,‎ ‎pojęcia‎ ‎zamarłe‎ ‎w‎ ‎zwątpieniu,‎ ‎trupy‎ ‎duchowe,‎ ‎bądźcie‎ ‎pewni,‎ ‎że‎ ‎tamtędy‎ ‎przeszedł‎ ‎rozum‎ ‎filozoficzny,‎ ‎z‎ ‎zatrutym‎ ‎pokarmem‎ ‎w‎ ‎swej dłoni,‎ ‎i‎ ‎że‎ ‎te‎ ‎straszne‎ ‎dusz‎ ‎morderstwa,‎ ‎okropniejsze‎ ‎od owych,‎ ‎które‎ ‎rzeź‎ ‎na‎ ‎ciała‎ ‎wywrzeć‎ ‎może,‎ ‎są‎ ‎jego‎ ‎sprawą.

Inaczej‎ ‎się‎ ‎mają‎ ‎rzeczy‎ ‎ze‎ ‎wszelkim‎ ‎systematem‎ ‎naukowym,‎ ‎czerpiącym‎ ‎natchnienie‎ ‎ze‎ ‎słowa‎ ‎bożego,‎ ‎opierającym‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎słowie‎ ‎bożym,‎ ‎na‎ ‎tym‎ ‎słowie‎ ‎treściwym, wszechwładnym,‎ ‎które‎ ‎w‎ ‎innym‎ ‎miejscu‎ ‎ksiąg‎ ‎świętych nazwane‎ ‎jest‎ ‎prawdziwym‎ ‎chlebem‎ ‎żywota‎ ‎i‎ ‎rozumu,‎ ‎wodą‎ ‎mądrości‎ ‎roznoszącą‎ ‎zbawienie:‎ ‎Panis‎ ‎vitae‎ ‎et‎ ‎intelleclus,‎ ‎et‎ ‎aqua‎ ‎sapienliae‎ ‎salularis‎ ‎(Eccl.‎ ‎XV,‎ ‎3);‎ ‎taki‎ ‎systemat‎ ‎jest‎ ‎systematem‎ ‎ożywczym,‎ ‎systematem‎ ‎zbawiennym,‎ ‎przynoszącym‎ ‎nagrodę,‎ ‎szczęście,‎ ‎błogosławieństwo, które‎ ‎Jezus‎ ‎Chrystus‎ ‎dzisiaj‎ ‎przyrzekł‎ ‎tym.‎ ‎co‎ ‎słuchają słowa‎ ‎bożego‎ ‎i‎ ‎strzegą‎ ‎go;‎  Tak‎ ‎też‎ ‎działał‎ ‎rozum‎ ‎katolicki‎ ‎od‎ ‎początków‎ ‎chrystianizmu‎ ‎aż‎ ‎do‎ ‎wieku‎ ‎szesnastego.‎ ‎I‎ ‎dla‎tego‎ ‎zdołał‎ ‎on przyjść‎ ‎do‎ ‎utworzenia‎ ‎filozofii‎ ‎prawdziwej,‎ ‎filozofii,‎ ‎co‎ ‎jest przyjaciółką‎ ‎religii‎ ‎i‎ ‎jej‎ ‎sprzymierzeńcem;‎ ‎albowiem‎ ‎byłą ta‎ ‎filozofia‎ ‎rozsądna,‎ ‎co‎ ‎do‎ ‎celu,‎ ‎naturalna,‎ ‎co‎ ‎do‎ ‎swej‎ ‎zasady,‎ ‎gruntowna‎ ‎w‎ ‎posadzie,‎ ‎pewna‎ ‎w‎ ‎metodzie,‎ ‎błogosławiona‎ ‎w‎ ‎swych‎ ‎wynikłościach‎ ‎i‎ ‎pożyteczna‎ ‎w‎ ‎następstwach.‎ ‎Co‎ ‎też‎ ‎właśnie‎ ‎dzisiaj‎ ‎pokazać‎ ‎zamierzamy.

Zastanowiwszy‎ ‎się‎ ‎nad‎ ‎nędzą,‎ ‎szkodliwością‎ ‎i‎ ‎sromotą rozumu‎ ‎filozoficznego‎ ‎w‎ ‎wiekach‎ ‎pogańskich,‎ ‎słuszną‎ ‎jest rzeczą‎ ‎rozważyć‎ ‎potęgę,‎ ‎korzyści‎ ‎i‎ ‎chwałę‎ ‎rozumu‎ ‎katolickiego‎ ‎w‎ ‎wiekach‎ ‎chrześciańskich.‎ ‎Ta‎ ‎sprzeczność‎ ‎jeszcze gruntowniej‎ ‎nas‎ ‎przekona,‎ ‎że‎ ‎tak‎ ‎w‎ ‎porządku‎ ‎rzeczy‎ ‎naukowym,‎ ‎jako‎ ‎też‎ ‎i‎ ‎religijnym,‎ ‎nie‎ ‎ma‎ ‎błogości‎ ‎i‎ ‎szczęścia, jedno‎ ‎wsłuchaniu‎ ‎słowa‎ ‎bożego‎ ‎z‎ ‎uległością‎ ‎i‎ ‎wiernem jego‎ ‎strzeżeniu:‎ Beati, qui audiunt verbum Dei et custodiunt illud

Zacznijmy‎ ‎od‎ ‎błagania‎ ‎pomocy‎ ‎z‎ ‎Nieba,‎ ‎za‎ ‎wstawieniem‎ ‎się‎ ‎Maryi,‎ ‎Zdrowaś‎ ‎Marya.

 

 

Część‎ ‎pierwsza.

2.‎ ‎Jeden‎ ‎z‎ ‎filozofów‎ ‎siedemnastego‎ ‎wieku‎ ‎(Locke), który‎ ‎ani‎ ‎mniej‎ ‎ani‎ ‎więcej‎ ‎był,‎ ‎tylko‎ ‎jak‎ ‎filozofem‎ ‎i‎ ‎którego‎ ‎osiemnastego‎ ‎stulecia‎ ‎fanatyzm‎ ‎anty-chrześcijański‎ ‎zrobił‎ ‎jednym‎ ‎z‎ ‎odnowicieli,‎ ‎jednym‎ ‎z‎ ‎bożyszcz‎ ‎nowożytnej filozofii,‎ ‎uczynił‎ ‎wszakże‎ ‎nader‎ ‎ważne‎ ‎postrzeżenie,‎ ‎powiedziawszy:‎ ‎iż‎ ‎inna‎ ‎jest‎ ‎rzecz‎ ‎chcieć‎ ‎wynaleźć‎ ‎za‎ ‎pomocą rozwagi‎ ‎jakąś‎ ‎prawdę‎ ‎ukrytą;‎ ‎a‎ ‎inna‎ ‎chcieć‎ ‎zdać‎ ‎sobie sprawę‎ ‎i‎ ‎nabyć‎ ‎przekonania‎ ‎o‎ ‎prawdzie‎ ‎już‎ ‎znanej.

W‎ ‎tych‎ ‎kilku‎ ‎słowach,‎ ‎bracia‎ ‎moi,‎ ‎mieszczą‎ ‎się‎ ‎całe dzieje‎ ‎filozofii‎ ‎od‎ ‎początku‎ ‎świata,‎ ‎aż‎ ‎do‎ ‎dni‎ ‎naszych.‎ ‎Albowiem‎ ‎filozofia‎ ‎nie‎ ‎czym‎ ‎innym‎ ‎była,‎ ‎tylko:‎ ‎albo‎ ‎nauką wynajdywania‎ ‎prawd‎ ‎ukrytych;‎ ‎lub‎ ‎też‎ ‎nauką‎ ‎dowodzenia, rozwijania‎ ‎prawd‎ ‎znanych‎ ‎i‎ ‎zastosowywania‎ ‎ich‎ ‎do‎ ‎udoskonalenia‎ ‎człowieka‎ ‎i‎ ‎do‎ ‎uszczęśliwienia‎ ‎społeczności. Filozofia‎ ‎więc,‎ ‎przebaczcie‎ ‎mi‎ ‎to‎ ‎wyrażenie,‎ ‎była‎ ‎albo‎ ‎wyszukującą‎ ‎albo‎ ‎dowodzącą‎ ‎(1).

(1)‎ ‎Rzecz‎ ‎to‎ ‎nadzwyczajna‎ ‎i‎ ‎dziwna,‎ ‎że‎ ‎filozofowie,‎ ‎którzy‎ ‎widzieli‎ ‎albo‎ ‎mniemali‎ ‎widzieć‎ ‎tyle‎ ‎rzeczy,‎ ‎nie‎ ‎odróżnili‎ ‎tych‎ ‎dwóch‎ ‎odmiennych‎ ‎gatunków‎ ‎filozofii,‎ ‎które‎ ‎się‎ ‎łączą‎ ‎z‎ ‎religią‎ ‎Indów,‎ ‎które w‎ ‎religii‎ ‎ludów‎ ‎mają‎ ‎swój‎ ‎początek,‎ ‎swoją ‎przyczynę‎ ‎i‎ ‎swoje‎ ‎zasady, a‎ ‎których‎ ‎różnice‎ ‎biją‎ ‎w‎ ‎oczy‎ ‎każdego‎ ‎gruntownego‎ ‎postrzegacza‎ ‎filozoficznego‎ ‎ruchu,‎ ‎jakim‎ ‎szedł‎ ‎rozum,‎ ‎ludzki.‎ ‎Rzecz‎ ‎to‎ ‎nadzwyczajna i‎ ‎dziwna,‎ ‎że‎ ‎umysły,‎ ‎co‎ ‎tak‎ ‎wielki‎ ‎użytek‎ ‎robiły‎ ‎z‎ ‎rozwagi,‎ ‎nie‎ ‎zastanowiły‎ ‎się‎ ‎jednak,‎ ‎że‎ ‎przypuściwszy‎ ‎nawet,‎ ‎iż‎ ‎chociażby‎ ‎filozofia‎ ‎nie była‎ ‎czym‎ ‎innym,‎ ‎jak‎ ‎tylko‎ ‎nauką‎ ‎prawdy, to,‎ ‎ponieważ‎ ‎dwa‎ ‎są‎ ‎sposoby wzięcia‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎tej‎ ‎nauki,‎ ‎a‎ ‎więc‎ ‎koniecznie‎ ‎są‎ ‎i‎ ‎być‎ ‎powinny‎ ‎dwa‎ ‎odmienne‎ ‎gatunki‎ ‎filozofii:‎ ‎jedna,‎ ‎co‎ ‎jest‎ ‎nauką‎ ‎wyszukiwania‎ ‎wszystkich prawd‎ ‎za‎ ‎pomocą‎ ‎zdolności‎ ‎samego‎ ‎tylko‎ ‎człowieka;‎ ‎druga,‎ ‎która‎ ‎jest nauką‎ ‎lepszego‎ ‎i‎ ‎ściślejszego‎ ‎poznania,‎ ‎wyświecenia‎ ‎i‎ ‎potwierdzenia za‎ ‎pomocą‎ ‎dowodów‎ ‎ze‎ ‎wszech‎ ‎stron‎ ‎zbieranych,‎ ‎owych‎ ‎prawd,‎ ‎co‎ ‎są już‎ ‎ogłoszone‎ ‎przez‎ ‎religią‎ ‎lub‎ ‎podania‎ ‎powszechne.‎ ‎Albowiem‎ ‎w‎ ‎badan‎iu‎ ‎prawdy,‎ ‎można‎ ‎iść‎ ‎od‎ ‎znanego‎ ‎do‎ ‎nieznanego‎ ‎lub‎ ‎tez‎ ‎wyjść‎ ‎od nieznanego‎ ‎zmierzając‎ ‎ku‎ ‎znanemu;‎ ‎można‎ ‎postępować,‎ ‎albo‎ ‎podług zasady:‎ ‎że‎ ‎rozum‎ ‎powinien‎ ‎sam.‎ ‎przez‎ ‎się‎ ‎znaleźć‎ ‎to,‎ ‎co‎ ‎ma‎ ‎uznawać za‎ ‎prawdę, ‎ ‎lub‎ ‎też‎ ‎podług‎ ‎innej:‎ ‎że‎ ‎rozum‎ ‎powinien‎ ‎się‎ ‎ograniczać na‎ ‎zdaniu‎ ‎tobie‎ ‎sprawy,‎ ‎na‎ ‎dowiedzeniu‎ ‎samemu‎ ‎sobie‎ ‎i‎ ‎innym‎ ‎prawdy,‎ skąd‎ ‎inąd‎ ‎już‎ ‎wiadomej.

Pomińmy to‎ ‎jednak.‎ ‎Nie chciano‎ ‎widzieć,‎ ‎że‎ ‎pod‎ ‎jednym‎ ‎i‎ ‎tymże samem‎ ‎imieniem‎ ‎nauki‎ ‎mądrości,‎ ‎zawsze‎ ‎się‎ ‎znajdowały‎ ‎na‎ ‎świecie dwa‎ ‎całkiem‎ ‎odmienne‎ ‎rodzaje‎ ‎filozofii,‎ ‎mające‎ ‎swoje‎ ‎własne‎ ‎cechy, swoje‎ ‎własne‎ ‎zasady,‎ ‎swoje‎ ‎własne‎ ‎systemy‎ ‎i‎ ‎swoje‎ ‎własne‎ ‎następstwa.‎ ‎Nie‎ ‎chciano‎ ‎uznać‎ ‎za‎ ‎prawdziwą‎ ‎filozofią,‎ ‎filozofii‎ ‎dowodzącej, która‎ ‎wszakże‎ ‎sama‎ ‎jedna‎ ‎tylko‎ ‎i‎ ‎była‎ ‎i‎ ‎zawsze‎ ‎będzie‎ ‎filozofią‎ ‎prawdziwą..‎  ‎Pominięto‎ ‎ją,‎ ‎nie‎ ‎postrzegłszy‎ ‎się,‎ ‎że‎ ‎ona‎ ‎tuż‎ ‎przy‎ ‎nas‎ ‎stała, pełna‎ ‎życia‎ ‎i‎ ‎jaśniejąca‎ ‎światłem‎ ‎prawdy;‎ ‎a‎ ‎jeżeli‎ ‎ją‎ ‎nawet‎ ‎i‎ ‎postrzeżono,‎ ‎nie‎ ‎zwracano‎ ‎na‎ ‎nią‎ ‎uwagi,‎ ‎albo‎ ‎ograniczono‎ ‎się‎ ‎rzuceniem‎ ‎nań wejrzenia‎ ‎dumnej‎ ‎pogardy‎ ‎lub‎ ‎obrażającej‎ ‎litości.‎ ‎Za‎ ‎jedyną‎ ‎filozofią uznano‎ ‎filozofią‎ ‎wyszukującą‎,‎ ‎filozofią‎ ‎rozumu‎ ‎rozbratanego‎ ‎z‎ ‎religią, filozofią‎ ‎rozumu‎ ‎ufnego‎ ‎w‎ ‎samym‎ ‎sobie‎ ‎i‎ ‎o‎ ‎własnych‎ ‎siłach‎ ‎zmierzającego‎ ‎na‎ ‎zdobycie‎ ‎prawdy.‎ ‎A‎ ‎ponieważ‎ ‎taka‎ ‎filozofia‎ ‎istniała‎ ‎tylko‎ ‎u‎ ‎najsławniejszych‎ ‎pogańskich‎ ‎ludów‎ ‎w‎ ‎starożytności,‎ ‎to‎ ‎jest:‎ ‎w‎ ‎Atenach i‎ ‎dawnym‎ ‎Rzymie;‎ ‎przeto‎ tam‎ ‎jedynie‎ ‎szukano‎ ‎prawdziwej‎ ‎filozofii;‎ ‎od tej‎ ‎więc‎ ‎cywilizacji‎ ‎pogańskiej,‎ ‎zmysłowej,‎ ‎nieprawego‎ ‎rodu,‎ ‎która znikła‎ ‎w‎ ‎pośród‎ ‎świ‎ata‎ ‎nie‎ ‎zostawiwszy‎ ‎po‎ ‎sobie‎ ‎nic‎ ‎więcej,‎ ‎oprócz‎ ‎śladów‎ ‎krwi‎ ‎i‎ ‎błota,‎ ‎obok‎ ‎ksiąg‎ ‎pięknych‎ ‎i‎ ‎nadobnych‎ ‎posągów,‎ ‎od‎ ‎tej cywilizacji,‎ ‎zażądano‎ ‎nauk‎ ‎i‎ ‎systematów,‎ ‎które‎ ‎miały‎ ‎stanowić‎ ‎szczęścia i‎ ‎chwalę‎ ‎ludów‎ ‎i‎ ‎krajów‎ ‎chrześcijańskich,‎ ‎i‎ ‎stać‎ ‎się‎ ‎podstawą,‎ ‎ich‎ ‎oświaty. Taką‎ ‎to‎ ‎filozofią‎ ‎usiłowano‎ ‎wznowić‎ ‎w‎ ‎ostatnich‎ ‎czasach.‎ ‎Ta‎ ‎to myśl‎ ‎pyszna‎ ‎i‎ ‎nierozumna,‎ ‎porodziła‎ ‎w‎ ‎trzech‎ ‎ostatnich‎ ‎wiekach‎ ‎tylu mniemanych‎ ‎odnowicieli‎ ‎filozofii,‎ ‎którzy‎ ‎dobrodusznie‎ ‎oświadczyć‎ ‎raczyli‎ ‎w‎‎obec‎ ‎całego‎ ‎świata,‎ ‎iż‎ ‎nigdy‎ ‎przed‎ ‎nimi‎ ‎prawdziwej‎ ‎filozofii‎ ‎nieznane;‎ ‎którzy‎ ‎ogłosili‎ ‎swoje‎ ‎systemata‎ ‎i‎ ‎swoje‎ ‎nauki,‎ ‎jako‎ ‎odkrycia‎ ‎całkiem‎ ‎nowe‎ ‎i‎ ‎którzy‎ ‎z‎ ‎największą‎ ‎powagą,‎ ‎z‎ ‎bohaterskim‎ ‎męstwem, bez‎ ‎względu‎ ‎na‎ ‎ogromne‎ ‎pośmiewisko,‎ ‎jakie‎ ‎na‎ ‎siebie‎ ‎ściągali,‎ ‎wystawiali‎ ‎siebie,‎ ‎jako‎ ‎wyrocznię‎ ‎ziemskie,‎ ‎jako‎ ‎pochodnie‎ ‎ludzkości.

 

Filozofia‎ ‎wyszukująca‎ ‎odrzuciła‎ ‎wszelką‎ ‎prawdę,‎ ‎co‎ ‎nie była‎ ‎jej‎ ‎zdobyczą;‎ ‎filozofia‎ ‎dowodząca‎ ‎ujęła‎ ‎skwapliwie wszelką‎ ‎prawdę‎ ‎tam,‎ ‎gdzie‎ ‎ją‎ ‎napotkała.‎ ‎Filozofia‎ ‎wyszukująca‎ ‎jest‎ ‎naturalną‎ ‎nieprzyjaciółką‎ ‎pierwiastka‎ ‎religijnego;‎ ‎ona‎ ‎mu‎ ‎nie‎ ‎wierzy‎ ‎i‎ ‎ona‎ ‎go‎ ‎nienawidzi‎ ‎jako‎ ‎swojego‎ ‎współzawodnika;‎ ‎a‎ ‎chociaż‎ ‎nawet‎ ‎niekiedy,‎ ‎jak‎ ‎to‎ ‎się zdarza‎ ‎za‎ ‎dni‎ ‎naszych,‎ ‎przyjazne‎ ‎zwraca‎ ‎ku‎ ‎religii‎ ‎oblicze, i‎ ‎udaje,‎ ‎iż‎ ‎z‎ ‎nią‎ ‎wchodzi‎ ‎w‎ ‎przymierze,‎ ‎iż‎ ‎z‎ ‎nią‎ ‎się‎ ‎zaprzyjaźnia—robi‎ ‎to‎ ‎jedynie‎ ‎w‎ ‎tym‎ ‎celu,‎ ‎aby‎ ‎tę‎ ‎siostrę‎ ‎swoją poniżyć,‎ ‎upokorzyć,‎ ‎zawojować‎ ‎i‎ ‎zgubić.‎ ‎Podobnież‎ ‎zbójca na‎ ‎wielkiej‎ ‎drodze,‎ ‎nieraz‎ ‎się‎ ‎łączy‎ ‎z‎ ‎samotnym‎ ‎podróżnym i‎ ‎towarzyszy‎ ‎mu‎ ‎aż‎ ‎do‎ ‎miejsca,‎ ‎gdzie‎ ‎bezkarnie‎ ‎może‎ ‎na niego‎ ‎napaść,‎ ‎obedrzeć‎ ‎go‎ ‎i‎ ‎zabić.‎ ‎Przeciwnie,‎ ‎filozofia‎ ‎dowodząca,‎ ‎uszczęśliwiona,‎ ‎że‎ ‎może‎ ‎być‎ ‎oświeconą‎ ‎światłem‎ ‎pochodzącym‎ ‎z‎ ‎wysoka‎ ‎za‎ ‎pośrednictwem‎ ‎religii,‎ ‎jest przyjaciółką‎ ‎i‎ ‎szczerym‎ ‎sprzymierzeńcem‎ ‎pierwiastku‎ ‎religijnego;‎ ‎pracuje‎ ‎nad‎ ‎tern‎ ‎tylko,‎ ‎aby‎ ‎go‎ ‎rozwijała,‎ ‎aby‎ ‎coraz‎ ‎to‎ ‎mocniej‎ ‎go‎ ‎utwierdzała‎ ‎w‎ ‎umyśle‎ ‎ludów,‎ ‎aby‎ ‎go broniła‎ ‎przed‎ ‎napaścią‎ ‎błędu‎ ‎i‎ ‎namiętności.

A‎ ‎więc‎ ‎filozofia‎ ‎wyszukująca‎ ‎w‎ ‎gruncie‎ ‎swoim,‎ ‎jest rozumem‎ ‎ludzkim,‎ ‎nieprzyjmującym‎ ‎żadnego‎ ‎wędzidła,‎ ‎nie uznającym‎ ‎żadnego‎ ‎prawa,‎ ‎nieuległym‎ ‎żadnej‎ ‎władzy i‎ ‎uchylającym‎ ‎na‎ ‎stronę‎ ‎nawet‎ ‎samego‎ ‎Boga,‎ ‎gdy‎ ‎rzecz idzie‎ ‎o‎ ‎jego‎ ‎‎wierzeniach‎ ‎i‎ ‎prawdzie.‎ ‎Jest to‎ ‎bezwzględna niepodległość‎ ‎rozumu;‎ ‎jest‎ ‎to‎ ‎swoboda‎ ‎myśli‎ ‎posunięta aż‎ ‎do‎ ‎swawoli,‎ ‎powiem,‎ ‎prawie‎ ‎aż‎ ‎do‎ ‎szaleństwa‎. (2)

(2) Święty‎ ‎Paweł‎ ‎potępił‎ ‎tę‎ ‎pyszną‎ ‎zarozumiałość‎ ‎rozumu‎ ‎filozoficznego,,‎ ‎co‎ ‎sądzi,‎ ‎że‎ ‎sam‎ ‎dla‎ ‎siebie‎ ‎wystarczyć‎ ‎zdoła,‎ ‎wyrzekłszy‎ ‎te‎ ‎nader‎ ‎ważne‎ ‎słowa!‎ ‎A‎ ‎jeśliby‎ ‎kto‎ ‎mniemał,‎ ‎iżby‎ ‎cokolwiek‎ ‎sam‎ ‎przez‎ ‎się mógł‎ ‎umieć,‎ ‎nie‎ ‎tylko,‎ ‎iż‎ ‎nic‎ ‎nie‎ ‎umie,‎ ‎ale‎ ‎nawet‎ ‎nie‎ ‎zna‎ ‎sposobu‎ ‎jakim‎ ‎mógłby‎ ‎coś‎ ‎umieć;‎ ‎‎(‎I.‎ ‎Cor.‎ ‎V»Il,‎ ‎2). Święty‎ ‎Augustyn‎ ‎zrobił‎ ‎uwagę,‎ ‎iż‎ ‎to‎ ‎jest‎ ‎zgodna‎ ‎z‎ ‎naturą, stworzenia‎ ‎rozumnego,‎ ‎aby‎ ‎pragnąc‎ ‎przyjść‎ ‎do‎ ‎nauczenia‎ ‎się‎ ‎czegoś,‎ ‎rozpoczynało‎ ‎naprzód‎ ‎od‎ ‎wierzenia,‎ ‎i,‎ ‎że‎ ‎lak‎ ‎w‎ ‎porządku‎ ‎naukowym,‎ ‎jako-też‎ ‎w‎ ‎porządku‎ ‎religijnym,‎ ‎powaga‎ ‎powinna‎ ‎zawsze‎ ‎poprzedzać‎ ‎rozumowanie.

Przeciwnie‎ ‎filozofia‎ ‎dowodząca‎ ‎w‎ ‎gruncie‎ ‎swoim‎ ‎nie‎ ‎jest czym‎ ‎innym,‎ ‎tylko‎ ‎rozumem‎ ‎ludzkim‎ ‎przyjmującym‎ ‎wędzidło,‎ ‎uznającym‎ ‎prawo,‎ ‎szanującym‎ ‎władze‎ ‎religijną‎ ‎i‎ ‎to wszystko,‎ ‎co‎ ‎święty‎ ‎Tomasz‎ ‎nazywa‎ ‎pojęciami‎ ‎ducha‎ ‎wspólnymi‎ ‎wszystkim‎ ‎ludziom;‎ ‎concepliones‎ ‎animi‎ ‎communes. Jest‎ ‎to‎ ‎rozum,‎ ‎co‎ ‎się‎ ‎rad‎ ‎poddaje‎ ‎Bogu,‎ ‎zależy‎ ‎od‎ ‎Boga i‎ ‎użycie‎ ‎swojej‎ ‎wolności‎ ‎zamyka‎ ‎w‎ ‎granicach‎ ‎przez‎ ‎Boga  zakreślonych,‎ ‎wiedząc‎ ‎dobrze,‎ ‎jak‎ ‎to‎ ‎powiedziano‎ ‎w‎ ‎księgach‎ ‎świętych,‎ ‎że‎ ‎Bóg‎ ‎jest‎ ‎twórcą‎ ‎i Panem‎ ‎wszelkiej‎ ‎umiejętności‎ ‎i‎ ‎że‎ ‎wszelka‎ ‎myśl‎ ‎ludzka‎ ‎powinna‎ ‎wznosić‎ ‎się‎ ‎do Boga,‎ ‎do‎ ‎Boga‎ ‎zmierzać.

A‎ ‎więc‎ ‎filozofia‎ ‎wyszukująca‎ ‎za‎ ‎punkt‎ ‎wyjścia‎ ‎obiera powątpiewanie;‎ ‎filozofia‎ ‎zaś‎ ‎dowodząca‎ ‎wiarę.‎ ‎Filozofia wyszukująca‎ ‎opiera‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎słowie‎ ‎ludzkim‎ ‎i‎ ‎nim‎ ‎się‎ ‎pyszni;‎ ‎filozofia‎ ‎dowodząca‎ ‎opiera‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎słowie‎ ‎boskim i‎ ‎z‎ ‎niego‎ ‎się‎ ‎chlubi,‎ ‎ona‎ ‎go‎ ‎słucha,‎ ‎ona‎ ‎go‎ ‎wiernie‎ ‎strzeże,‎ ‎a‎ ‎już‎ ‎tern‎ ‎samem‎ ‎nabywa‎ ‎szczęścia,‎ ‎że‎ ‎może‎ ‎utworzyć systemat‎ ‎naukowy,‎ ‎posiadający‎ ‎cel‎ ‎szlachetny‎ ‎i‎ ‎prawy‎ ‎w‎ ‎poszukiwaniach‎ ‎swoich;‎ ‎Beali‎ ‎qui‎ ‎audiunl‎ ‎verbum‎ ‎Dei,‎ ‎et custodiunl‎ ‎illud.‎ ‎Taka‎ ‎to‎ ‎była‎ ‎filozofia,‎ ‎bracia‎ ‎moi,‎ ‎jaką rozum‎ ‎katolicki‎ ‎wydał,‎ ‎zaraz‎ ‎już‎ ‎w‎ ‎pierwszych‎ ‎czasach chrześcijaństwa.

 

 

3.‎ ‎Jezus‎ ‎Chrystus‎ ‎powiada‎ ‎w‎ ‎Ewangelii,‎ ‎iż‎ ‎Królestwo Boże‎ ‎podobne‎ ‎jest‎ ‎skarbowi‎ ‎zakopanemu‎ ‎w‎ ‎roli,‎ ‎którą, poznawszy,-co‎ ‎ona‎ ‎w‎ ‎sobie‎ ‎zawiera,‎ ‎człowiek‎ ‎skwapliwie zakupuje,‎ ‎przedawszy‎ ‎to‎ ‎wszystko,‎ ‎co‎ ‎dotąd‎ ‎posiadał,‎ ‎aby zostawszy‎ ‎właścicielem‎ ‎owej‎ ‎roli,‎ ‎mógł‎ ‎się‎ ‎zbogacić‎ ‎skarbem‎ ‎w‎ ‎niej‎ ‎ukrytym. „Owóż,‎ ‎tym‎ ‎królestwem‎ ‎niebieskim,‎ ‎o‎ ‎którem‎ ‎tu‎ ‎mówi‎ ‎Jezus‎ ‎Chrystus, jest‎ ‎Kościół‎ ‎obecny” ‎jak‎ ‎to‎ ‎powiedział‎ ‎Grzegorz‎ ‎święty; Regnum‎ ‎Coelorum‎ ‎praesenlis‎ ‎temporis‎ ‎Eeclesia‎ ‎dicitur. (Homil.‎ ‎XII‎ ‎in‎ ‎Evang.).

W‎ ‎tym‎ ‎to‎ ‎właśnie‎ ‎Kościele,‎ ‎bracia‎ ‎moi,‎ ‎a‎ ‎nie‎ ‎gdzie indziej,‎ ‎znajduje‎ ‎się‎ ‎ukryły,‎ ‎utajony‎ ‎pod‎ ‎zasłonami‎ ‎tajemnic,‎ ‎w‎ ‎najświętszych‎ ‎głębokościach‎ ‎wiary,‎ ‎skarb‎ ‎prawdy‎ ‎jedynej‎ ‎i‎ ‎całkowitej.‎ ‎Starzy‎ ‎mędrcowie,‎ ‎prawdziwi filozofowie‎ ‎z‎ ‎pierwszych‎ ‎wieków‎ ‎chrześcijaństwa,‎ ‎powziąwszy‎ ‎wiadomość,‎ ‎że‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎tej‎ ‎roli‎ ‎kościoła‎ ‎ów‎ ‎skarb‎ ‎znajdował,‎ ‎przedali‎ ‎wszystko,‎ ‎poświęcili‎ ‎wszystko,‎ ‎swoje zdolności,‎ ‎swoje‎ ‎mienie,‎ ‎swojenawet‎ ‎życie‎ ‎—i‎ ‎kupili‎ ‎tę‎ ‎rolę i‎ ‎zostali‎ ‎posiadaczami‎ ‎tego‎ ‎skarbu.‎ ‎Dla‎lego‎ ‎to‎ ‎święty Paweł‎ ‎mówił‎ ‎do‎ ‎nich:‎ ‎otóż‎ ‎więc‎ ‎teraz‎ ‎jesteście‎ ‎we‎ ‎wszystko‎ ‎ubogaceni,‎ ‎we‎ ‎wszelaki‎ ‎rodzaj‎ ‎prawdy,‎ ‎łaski‎ ‎i‎ ‎cnoty; In‎ ‎omnibus‎ ‎diviles‎ ‎facli‎ ‎estis‎ ‎(1‎ ‎Cor.‎ ‎1.‎ ‎5).‎ ‎Odtąd‎ ‎też, jak‎ ‎słusznie‎ ‎wnosić‎ ‎należy,‎ ‎powinni‎ ‎byli‎ ‎oni‎ ‎zaprzestać i‎ ‎w‎ ‎istocie‎ ‎zaprzestali‎ ‎wszelkich‎ ‎rozumowych‎ ‎poszukiwań w‎ ‎przedmiocie‎ ‎prawdy.

Co‎ ‎się‎ ‎tyczy‎ ‎filozofów‎ ‎starożytnych,‎ ‎można‎ ‎ich‎ ‎przynajmniej‎ ‎w‎ ‎części‎ ‎uważać‎ ‎za‎ ‎uniewinnionych,‎ ‎iż‎ ‎byli,‎ ‎jakich‎ ‎święty‎ ‎Paweł‎ ‎nazywa,‎ ‎filozofami‎ ‎wyszukującymi:‎ ‎Graeci‎ ‎sapienliam‎ ‎quaerunt.‎ ‎Poganizm‎ ‎nic‎ ‎im‎ ‎więcej‎ ‎nie‎ ‎przedstawiał‎ ‎prócz‎ ‎niedorzeczności‎ ‎nie‎ ‎mogących‎ ‎się‎ ‎przypuścić,‎ ‎ujętych‎ ‎w‎ ‎obrzędy‎ ‎sprośne,‎ ‎obmierzle,‎ ‎okrutne.‎ ‎Podania‎ ‎ludów‎ ‎zostały‎ ‎tak‎ ‎przekształcone,‎ ‎tak‎ ‎zaciemnione i‎ ‎skażone,‎ ‎że‎ ‎zaledwie‎ ‎jakiś‎ ‎ślad‎ ‎ich‎ ‎tylko‎ ‎można‎ ‎było‎ ‎dostrzec.‎ ‎Nie‎ ‎powinno‎ ‎się‎ ‎więc‎ ‎wydawać‎ ‎rzeczą‎ ‎całkiem dziwną,‎ ‎iż‎ ‎ci‎ ‎ludzie‎ ‎byli‎ ‎zmuszeni‎ ‎do‎ ‎szukania‎ ‎prawdy‎ ‎za pomocą‎ ‎swojego‎ ‎rozumu.‎ ‎Lecz‎ ‎co‎ ‎się tyczy pierwszych‎ ‎chrześcijan,‎ ‎którzy‎ ‎przez‎ ‎Kościół‎ ‎i‎ ‎w‎ ‎kościele znaleźli‎ ‎skarb‎ ‎wszelakiej‎ ‎prawdy;‎ ‎którzy‎ ‎poznali‎ ‎już‎ ‎Boga i‎ ‎jego‎ ‎przymioty,‎ ‎świat‎ ‎i‎ ‎jego‎ ‎stworzenie,‎ ‎człowieka‎ ‎i‎ ‎jego‎ ‎początek‎ ‎i‎ ‎cel‎ ‎na‎ ‎jaki‎ ‎stworzony,‎ ‎zakon‎ ‎i‎ ‎pochodzące zeń‎ ‎obowiązki;‎ ‎grzech‎ ‎i‎ ‎sposób‎ ‎jego‎ ‎odpokutowania‎ ‎prawdziwego;‎ ‎kary‎ ‎i‎ ‎nagrody‎ ‎w‎ ‎przyszłym‎ ‎życiu‎ ‎i‎ ‎ich‎ ‎wieczność,‎ ‎i‎ ‎którzy‎ ‎znali‎ ‎to‎ ‎wszystko,‎ ‎w‎ ‎sposób‎ ‎najjaśniejszy, najczystszy,‎ ‎najgruntowniejszy,‎ ‎najpewniejszy,‎ ‎najzupełniejszy‎ ‎i‎ ‎najdoskonalszy,‎ ‎dla‎ ‎tych‎ ‎ludzi‎ ‎mówię,‎ ‎na‎ ‎cóżby się‎ ‎przydać‎ ‎mogło‎ ‎jeszcze‎ ‎wyszukiwanie‎ ‎tego,‎ ‎co‎ ‎już‎ ‎mieli przed‎ ‎oczyma,‎ ‎co‎ ‎w‎ ‎ręku‎ ‎swoim‎ ‎trzymali?‎ ‎Z‎ ‎tej‎ ‎też‎ ‎przyczyny‎ ‎Terlulian‎ ‎powiedział:‎ ‎”Po‎ ‎otrzymaniu‎ ‎Ewangelii‎ ‎nie mamy‎ ‎już‎ ‎potrzeby‎ ‎oddawać‎ ‎się‎ ‎poszukiwaniom‎ ‎filozoficznym;‎ ‎po‎ ‎Jezusie‎ ‎Chrystusie‎ ‎nie‎ ‎potrzebujemy‎ ‎już‎ ‎się‎ ‎poświęcać‎ ‎ciekawym‎ ‎badaniom”.‎

 

Nie‎ ‎znaczy‎ ‎to‎ ‎wszakże,‎ ‎aby‎ ‎dawni‎ ‎mędrcy‎ ‎chrześcijańscy‎ ‎całkiem‎ ‎pogardzać‎ ‎mieli‎ ‎nauką‎ ‎świecką,‎ ‎nauką‎ ‎ludzką, nauką‎ ‎czysto‎ ‎filozoficzną;‎ ‎lecz‎ ‎podług‎ ‎pięknego‎ ‎i‎ ‎prostego wyrażenia‎ ‎jednego‎ ‎z‎ ‎najdawniejszych‎ ‎ojców‎ Kościoła,‎ ‎Klemensa‎ ‎aleksandryjskiego,‎ ‎ci‎ ‎mędrcy‎ ‎karmili‎ ‎się‎ ‎naprzód wiarą‎ ‎jako‎ chlebem,‎ ‎jako‎ ‎posilną‎ ‎i‎ ‎treściwą‎ ‎strawą‎ ‎duszy; a‎ ‎później‎ ‎dopiero‎ ‎brali‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎nauki‎ ‎ludzkiej,‎ ‎jak‎ ‎po‎ ‎mięsnej‎ ‎zupie‎ ‎przystępuje‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎innych‎ ‎potraw,‎ ‎jak‎ ‎po‎ ‎wieczerzy‎ ‎zakąsywać‎ ‎się‎ ‎zwykło‎ ‎jakimś‎ ‎słodkim‎ ‎ciastkiem‎ ‎lub owocem.

W‎ ‎taki‎ ‎to‎ ‎sposób‎ ‎ci‎ ‎wielcy‎ ‎ludzie‎ ‎chrześcijańscy‎ ‎pojmowali‎ ‎naukę‎ ‎pochodzącą‎ ‎ze‎ ‎słowa‎ ‎Bożego‎ ‎i‎ ‎naukę‎ ‎co wypływa‎ ‎ze‎ ‎słowa‎ ‎ludzkiego.‎ ‎A‎ ‎przez‎ ‎to‎ ‎już‎ ‎samo‎ ‎oni szczęśliwie‎ ‎położyli‎ ‎zasady‎ ‎do‎ ‎filozofii,‎ ‎mającej‎ ‎cel‎ ‎dobrze obmyślany,‎ ‎cel‎ ‎rozumny.

 

 

4.‎ ‎Jednakże‎ ‎z‎ ‎tego,‎ ‎że‎ ‎ojcowie‎ ‎i‎ ‎doktorowie‎ ‎Kościoła przede wszystkim‎ ‎obstawali‎ ‎za‎ ‎potrzebą‎ ‎filozofii‎ ‎dowodzącej,‎ ‎nie‎słusznie by‎ ‎ich‎ ‎chciał‎ ‎ktoś‎  obwiniać,‎ ‎jakoby‎ ‎usiłowali‎ ‎nazbyt‎ ‎ścieśnić,‎ ‎jakoby‎ ‎nawet‎ ‎pragnęli‎ ‎obalić‎ ‎słuszne prawa‎ ‎rozumu‎ ‎ludzkiego;‎ ‎jakoby‎ ‎chcieli‎ ‎zakazywać‎ ‎zgłębiania‎ ‎prawd‎ ‎wszelkich,‎ ‎nawet‎ ‎przyrodzonych;‎ ‎jakoby‎ ‎zamierzali‎ ‎ograniczyć‎ ‎ten‎ ‎rozum‎ ‎do‎ ‎wyłącznego‎ ‎jedynie‎ ‎dowodzenia‎ ‎samemu‎ ‎sobie‎ ‎i‎ ‎innym,‎ ‎za‎ ‎pomocą‎ ‎sposobów‎ ‎przyrodzonych,‎ ‎tylko‎ ‎samych‎ ‎prawd‎ ‎objawionych.

Według‎ ‎ich‎ ‎zdania‎ ‎i‎ ‎praktyki,‎ ‎prawdziwa‎ ‎filozofia powinna‎ ‎w‎ ‎istocie‎ ‎wychodzić‎ ‎z‎ ‎porządku‎ ‎wiary,‎ ‎a‎ ‎następnie‎ ‎przechodzić‎ ‎do‎ ‎porządku‎ ‎pojęć,‎ ‎nie‎ ‎zaś‎ ‎zaczynać‎ ‎się od‎ ‎porządku‎ ‎pojęć,‎ ‎aby‎ ‎się‎ ‎później‎ ‎wznosić‎ ‎do‎ ‎porządku wiary.‎ ‎Bo‎ ‎też‎ ‎nad‎ ‎taki‎ ‎tryb‎ ‎postępowania,‎ ‎żaden‎ ‎inny‎ ‎stosowniejszy‎ ‎dla‎ ‎rozumu‎ ‎ludzkiego‎ ‎wskazany‎ ‎być‎ ‎nie‎ ‎może. Rozum‎ ‎zgodnie‎ ‎z‎ ‎doświadczeniem‎ ‎przekonywa,‎ ‎że‎ ‎zacząwszy‎ ‎od‎ ‎wiary,‎ ‎zachowując‎ ‎wciąż‎ ‎wiarę,‎ ‎przychodzi‎ ‎się do‎ ‎pojęć‎ ‎i‎ ‎do‎ ‎zrozumienia;‎ ‎lecz‎ ‎że‎ ‎przeciwnie‎ ‎chcąc‎ ‎rozpoczynać‎ ‎przez‎ ‎pojęcia‎ ‎i‎ ‎przez‎ ‎zrozumienie,‎ ‎traci‎ ‎się‎ ‎wiarę‎ ‎i‎ ‎nigdy‎ ‎się‎ ‎nie‎ ‎osiąga‎ ‎zdolności‎ ‎rozumieć‎ ‎i‎ ‎tworzyć‎ ‎pojęcia;‎ Nisi‎ ‎crediderilis,‎ ‎non‎ ‎inlelhgtlis;‎ ‎wtenczas‎ ‎przychodzi‎ ‎się‎ ‎jedynie‎ ‎do‎ ‎całkowitego‎ ‎pojęcia‎ ‎bezwzględnego zwątpienia,‎ ‎to‎ ‎jest‎ ‎do‎ ‎pojęcia‎ ‎boleści‎ ‎i‎ ‎rozpaczy,‎ ‎które biorąc‎ ‎swój‎ ‎początek‎ ‎w‎ ‎niesprawiedliwości,‎ ‎sarnę‎ ‎tylko‎ ‎rodzi‎ ‎nieprawość;‎ ‎Ecce‎ ‎concepit‎ ‎dolarem,‎ ‎parluriil‎ ‎injuslitiam‎ ‎et‎ ‎peperil‎ ‎iniquilalem.‎ ‎(Ps.‎ ‎VII.‎ ‎15).

Lecz‎ ‎utrzymując,‎ ‎że‎ ‎głównym‎ ‎zadaniem‎ ‎prawdziwej filozofii,‎ ‎jest‎ ‎zbadać‎ ‎z bliska,‎ ‎zważyć,‎ ‎potwierdzić,‎ ‎rozwinąć,‎ ‎dowieść,‎ ‎coraz‎ ‎to‎ ‎lepiej‎ ‎pojąć,‎ ‎co‎ ‎w‎ ‎sobie‎ ‎mniej‎ ‎zrozumiałego‎ ‎mają‎ ‎prawdy‎ ‎zaczerpnięte‎ ‎ze‎ ‎źródła‎ ‎religijnego, ze‎ ‎zdrowego‎ ‎rozsądku,‎ ‎z‎ ‎podania,‎ ‎z‎ ‎rozumu‎ ‎powszechnego,‎ ‎tak‎ ‎mówię‎ ‎utrzymując,‎ ‎bynajmniej‎ ‎nie‎ ‎odmawia‎ ‎się‎ ‎filozofii‎ ‎celu‎ ‎podrzędnego,‎ ‎jakim‎ ‎jest,‎ ‎nieprzerwane‎ ‎coraz‎ ‎to dalsze‎ ‎wyszukiwanie‎ ‎na‎ ‎drodze‎ ‎wiodącej‎ ‎do‎ ‎poznania‎ ‎rzeczy,‎ ‎jakich‎ ‎poznanie‎ ‎jest‎ ‎możliwym,‎ ‎do‎ ‎wyjaśnienia‎ ‎tego jak‎ ‎i‎ ‎dla‎ ‎czego‎ ‎w‎ ‎rzeczach‎ ‎już‎ ‎przyjętych‎ ‎za‎ ‎pewne‎ ‎i‎ ‎prawdziwe,‎ ‎ani‎ ‎się‎ ‎zaprzecza‎ ‎możności‎ ‎robienia‎ ‎wynikających stąd‎ ‎wywodów,‎ ‎nie‎ ‎przekraczających‎ ‎za‎ ‎obręb‎ ‎porządku wiary.
Lecz‎ ‎twierdząc,‎ ‎że‎ ‎rozum‎ ‎musi‎ ‎od‎ ‎wiary‎ ‎przyjmować a‎ ‎nie‎ ‎rozumowaniem‎ ‎sam‎ ‎dla‎ ‎siebie‎ ‎stwarzać‎ ‎najpierwsze prawdy‎ ‎i‎ ‎powszechne‎ ‎zasady,‎ ‎które‎ właśnie‎ ‎tworzą‎ ‎rozumowanie;‎ ‎nie‎ ‎zabrania‎ ‎się‎ ‎bynajmniej‎ ‎temuż‎ ‎rozumowi, aby‎ ‎nie‎ ‎miał‎ ‎wyszukiwać‎ ‎prawd‎ ‎niższych‎ ‎i‎ ‎zasad‎ ‎drugorzędnych;‎ ‎nie‎ ‎odmawia‎ ‎się‎ ‎mu,‎ ‎aby‎ ‎nie‎ ‎mógł‎ ‎wykrywać tyle‎ ‎prawd‎ ‎nieznanych‎ ‎i‎ ‎nowych,‎ ‎ile‎ ‎tylko‎ ‎ich‎ ‎wyprowadzić można‎ ‎za‎ ‎pośrednictwem‎ ‎rozumowania;‎ ‎oraz,‎ ‎zastosowywać‎ ‎je‎ ‎do‎ ‎rozwinięcia‎ ‎umysłu,‎ ‎do‎ ‎poprawy‎ ‎stanu‎ ‎moralnego‎ ‎i‎ ‎fizycznego‎ ‎tak‎ ‎pojedynczego‎ ‎człowieka‎ ‎jako‎ ‎też i‎ ‎społeczeństwa.
Owóż‎ ‎takie‎ ‎prawdy‎ ‎wywiedzione,‎ ‎które‎ ‎zgoda‎ ‎mędrców‎ ‎zatwierdza,‎ ‎które‎ ‎społeczeństwo‎ ‎swoim‎ ‎przyjęciem uświęca‎ ‎i‎ ‎puszcza‎ ‎w‎ ‎obieg,‎ ‎jako‎ ‎wyrób‎ ‎użyteczny,‎ ‎jako‎ ‎pieniądz‎ ‎nie‎ ‎sfałszowany,‎ ‎takie‎ ‎mówię‎ ‎prawdy,‎ ‎nie‎ ‎sąż‎ ‎prawdziwymi‎ ‎odkryciami,‎ ‎prawdziwymi‎ ‎zdobyczami‎ ‎rozumu, świadczącymi‎ ‎o‎ ‎jego‎ ‎potędze‎ ‎i‎ ‎chwale?
Święty‎ ‎Augustyn‎ ‎i‎ ‎święty‎ ‎Tomasz,‎ ‎dwaj‎ ‎najwięksi świata‎ ‎geniusze,‎ ‎czyliż‎ ‎to‎ ‎nie‎ ‎z‎ ‎porządku‎ ‎wiary‎ ‎wyszedłszy,‎ ‎wznieśli‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎najwyższego‎ ‎szczytu‎ ‎w‎ ‎porządku‎ ‎pojęciowym;‎ ‎a‎ ‎jednak‎ ‎stałość‎ ‎ich‎ ‎w‎ ‎wierze‎ ‎nie‎ ‎opóźniła‎ ‎bynajmniej‎ ‎zdumiewających‎ ‎ich‎ ‎postępów,‎ ‎ani‎ ‎te‎ ‎ich‎ ‎postępy rozumowe,‎ ‎zgoła‎ ‎nie‎ ‎szkodziły‎ ‎ich‎ ‎wytrwałości‎ ‎w‎ ‎wierze?
Alboż‎ ‎to‎ ‎oni‎ ‎przez‎ ‎swój‎ ‎wierzący‎ ‎rozum,‎ ‎nie‎ ‎porobili‎ ‎niezliczonych‎ ‎i‎ ‎kosztownych‎ ‎odkryć,‎ ‎tyczących‎ ‎się‎ ‎zasady,‎ ‎dowodów,‎ ‎przyczyn‎ ‎i‎ ‎następstw‎ ‎pochodzących‎ ‎z‎ ‎największych prawd‎ ‎objawienia,‎ ‎oraz‎ ‎ich‎ ‎stosunku‎ ‎do‎ ‎prawd‎ ‎w‎ ‎przyrodzonym‎ ‎rzeczy‎ ‎porządku?‎ ‎Alboż‎ ‎nie‎ ‎rozprzestrzenili‎ ‎oni widnokręgu‎ ‎rozumowi‎ ‎ludzkiemu;‎ ‎nie‎ ‎otworzyliż‎ ‎nowych dróg‎ ‎geniuszowi‎ ‎do‎ ‎wynalazków‎ ‎i‎ ‎poszukiwań,‎ ‎wzbogacając‎ ‎naukę‎ ‎tymi‎ ‎skarbami‎ ‎wzrostu‎ ‎i‎ ‎światła,‎ ‎co‎ ‎podziw‎ ‎świata stanowią,‎ ‎co by‎ ‎mu‎ ‎nawet‎ ‎szczęście‎ ‎przyniosły‎ ‎gdyby‎ ‎ich nie‎ ‎zagrzebano‎ ‎pyłem‎ ‎obojętności‎ ‎i‎ ‎zapomnienia?‎ ‎Te‎ ‎dwa przykłady‎ ‎czyliż‎ ‎nie‎ ‎są‎ ‎nie‎ ‎zbitym‎ ‎dowodem‎ ‎przekonywającym,‎ ‎że‎ ‎rozum‎ ‎katolicki‎ ‎ograniczając‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎szrankach dowodzenia,‎ ‎rozwijania‎ ‎prawd‎ ‎wziętych‎ ‎od‎ ‎rozumu‎ ‎powszechnego,‎ ‎podań‎ ‎i‎ ‎religii,‎ ‎założył‎ ‎filozofią‎ ‎prawdziwą‎ ‎i‎ ‎rozumną‎ ‎w‎ ‎swym‎ ‎celu;‎ ‎albowiem‎ ‎do‎ ‎takiego‎ ‎tylko‎ ‎zmierzając‎ ‎celu‎ ‎można‎ ‎bez‎ ‎upadku‎ ‎iść‎ ‎drogą‎ ‎wiedzy,‎ ‎postępować na‎ ‎przód‎ ‎nie‎ ‎błądząc,‎ ‎i‎ ‎wysoko‎ ‎się‎ ‎wznosić‎ ‎bez‎ ‎odurzenia.
Dlatego‎ ‎też‎ ‎w‎ ‎wiekach‎ ‎o‎ ‎których‎ ‎mowa,‎ ‎powiedziano‎ ‎do‎ ‎rozumu,‎ ‎iż‎ ‎on‎ ‎za‎ ‎początek‎ ‎wyjścia‎ ‎powinien‎ ‎obrać prawdy‎ ‎znane,‎ ‎wierzyć‎ ‎w‎ ‎nie‎ ‎i‎ ‎na‎ ‎nich‎ ‎poprzestawać;‎ ‎tym sposobem‎ ‎nie‎ ‎pozbawiano‎ ‎go‎ ‎swobody,‎ ‎ale‎ ‎kładziono‎ ‎tamę‎ ‎swawoli.‎ ‎Zabraniano‎ ‎mu‎ ‎jedynie‎ ‎obracania‎ ‎samego siebie‎ ‎przeciwko‎ ‎swojej‎ ‎naturze;‎ ‎zabraniano‎ ‎mu‎ ‎użytkowania‎ ‎z‎ ‎siebie‎ ‎nieprawnego,‎ ‎niepomiarkowanego‎ ‎i‎ ‎dlań zgubnego;‎ ‎nie‎ ‎kładąc‎ ‎zgoła‎ ‎zapory,‎ ‎aby‎ ‎mógł‎ ‎robić‎ ‎z‎ ‎siebie‎ ‎użytek‎ ‎naturalny,‎ ‎umiarkowany‎ ‎i‎ ‎prawy,‎ ‎który by‎ ‎go zachowywał,‎ ‎powiększał‎ ‎i‎ ‎coraz‎ ‎to‎ ‎naprzód‎ ‎posuwał.
Niezależność‎ ‎bezwzględna‎ ‎nie‎ ‎jest‎ ‎udziałem‎ ‎człowieka, również‎ ‎w‎ ‎porządku‎ ‎rzeczy‎ ‎naukowym,‎ ‎jak‎ ‎i‎ ‎społecznym. Jako‎ ‎w‎ ‎porządku‎ ‎społecznym‎ ‎o‎ ‎tyle‎ ‎jest‎ ‎swobody, o‎ ‎ile‎ ‎się‎ ‎ulega‎ ‎prawu‎ ‎i‎ ‎je‎ ‎wykonuje;‎ ‎podobnież‎ ‎i w‎ ‎porządku‎ ‎rzeczy‎ ‎naukowym‎ ‎nie‎ ‎ma‎ ‎prawdziwej‎ ‎nauki,‎ ‎tylko‎ ‎wierząc‎ ‎w‎ ‎prawdy‎ ‎najpierwsze,‎ ‎w‎ ‎prawdy‎ ‎powszechnie‎ ‎uznane, stale‎ ‎przechowywane‎ ‎przez‎ ‎prawdziwą‎ ‎religię,‎ ‎oraz‎ ‎wierząc‎ ‎w‎ ‎zasady‎ ‎ogólne,‎ ‎przyjęte‎ ‎i‎ ‎przestrzegane‎ ‎przez‎ ‎całą ludzkość;‎ ‎a‎ ‎wiara‎ ‎w‎ ‎te‎ ‎prawdy,‎ ‎które‎ ‎są‎ ‎rzeczywistymi, istotnymi‎ ‎prawami,‎ ‎jest‎ ‎właśnie‎ ‎prawdziwą‎ ‎podległością prawom‎ ‎rozumu,‎ ‎zupełnie‎ ‎tak‎ ‎samo,‎ ‎jak‎ ‎posłuszeństwo ustawom‎ ‎jest‎ ‎rzeczywistą‎ ‎wiarą‎ ‎w‎ ‎społecznych‎ ‎wierzeniach.‎ ‎Usuńcie‎ ‎tylko‎ ‎uległość‎ ‎prawom‎ ‎pod‎ ‎pozorem,‎ ‎że też‎ ‎prawa‎ ‎ścieśniają‎ ‎naturalną‎ ‎swobodę‎ ‎człowieka;‎ ‎a‎ ‎natychmiast‎ ‎nic‎ ‎wam‎ ‎nie‎ ‎pozostanie,‎ ‎oprócz ‎nieładu,‎ ‎anarchii wszelką‎ ‎swobodę‎ ‎zabijającej.‎ ‎Odejmijcie‎ ‎wiarę‎ ‎w‎ ‎prawdy i‎ ‎zasady‎ ‎powszechne;‎ ‎a‎ ‎nie‎ ‎będziecie‎ ‎mieli‎ ‎nic‎ ‎więcej‎ ‎oprócz zwątpienia,‎ ‎które‎ ‎zabija‎ ‎wszelką‎ ‎umiejętność.

Swoboda‎ ‎nie‎ ‎polega‎ ‎na‎ ‎tym,‎ ‎aby‎ ‎robić‎ ‎to‎ ‎wszystko‎ ‎co się‎ ‎podoba:‎ ‎to‎ ‎jest‎ ‎swawola.‎ ‎Swoboda,‎ ‎jest‎ ‎to‎ ‎zdolność czynienia‎ ‎tego‎ ‎wszystkiego,‎ ‎cokolwiek‎ ‎jest‎ ‎sprawiedliwe, słuszne‎ ‎i‎ ‎zgodne‎ ‎z‎ ‎prawem.‎ ‎Wolność‎ ‎czynienia‎ ‎tego‎ ‎co jest‎ ‎niesłuszne,‎ ‎niesprawiedliwe‎ ‎i‎ ‎przeciwne‎ ‎prawu,‎ ‎albo wolność‎ ‎złego,‎ ‎nie‎ ‎jest‎ ‎prawdziwą‎ ‎wolnością;‎ ‎gdyż‎ ‎w‎ ‎takim razie‎ ‎i‎ ‎sam‎ ‎Bóg‎ ‎nie‎ ‎byłby‎ ‎wolnym;‎ ‎albowiem‎ ‎Bóg‎ ‎nie‎ ‎może złego‎ ‎robić.‎ ‎

A‎ ‎więc‎ ‎słuszną‎ ‎jest‎ ‎rzeczą‎ ‎przeszkadzać‎ ‎i‎ ‎powściągać‎ ‎wszędzie‎ ‎i‎ ‎jak‎ ‎tylko‎ ‎można‎ ‎tę‎ ‎wolność‎ ‎złego,‎ ‎zależną‎ ‎od‎ ‎woli‎ ‎człowieka:‎ ‎bo‎ ‎przy‎ ‎takiej‎ ‎wolności‎ ‎złego, żadne‎ ‎dobro‎ ‎istnieć‎ ‎nie‎ ‎może.‎ ‎Również‎ ‎nauka‎ ‎nie‎ ‎jest możnością‎ ‎przyjmowania‎ ‎lub‎ ‎odrzucania‎ ‎tego,‎ ‎co‎ ‎się‎ ‎komu przyjąć‎ ‎lub‎ ‎odrzucić‎ ‎podoba;‎ ‎w‎ ‎takiej‎ ‎zdolności,‎ ‎leży‎ ‎właśnie‎ ‎źródło‎ ‎wszelakiego‎ ‎błędu:‎ ‎ona‎ ‎obala‎ ‎i‎ ‎niszczy‎ ‎ze‎ ‎szczętem‎ ‎wszystkie‎ ‎zasady,‎ ‎stanowiące‎ ‎rozum‎ ‎powszechny,‎ ‎podobnież‎ ‎jak‎ ‎swawola‎ ‎polityczna‎ ‎lub‎ ‎cywilna,‎ ‎jest‎ ‎obaleniem‎ ‎i‎ ‎zniszczeniem‎ ‎wszelkich‎ ‎ustaw,‎ ‎tworzących‎ ‎społeczność.‎ ‎Nie‎ ‎ma‎ ‎zgoła‎ ‎rozumu‎ ‎i‎ ‎nauki‎ ‎bez‎ ‎powszechnej wiary‎ ‎w‎ ‎prawdy‎ ‎ogólne;‎ ‎tak‎ ‎jak‎ ‎bez‎ ‎ogólnego‎ ‎posłuszeństwa‎ ‎prawom,‎ ‎nie‎ ‎może‎ ‎być‎ ‎i‎ ‎towarzystwo.

Obok‎ ‎każdego‎ ‎prawa,‎ ‎z‎ ‎którego‎ ‎się‎ ‎korzysta,‎ ‎jest‎ ‎zawsze‎ ‎jakaś‎ ‎do‎ ‎wypełnienia‎ ‎powinność;‎ ‎nigdy‎ ‎nie‎ ‎można oddzielić‎ ‎powinności‎ ‎od‎ ‎prawa,‎ ‎ani‎ ‎prawa‎ ‎od‎ ‎powinności. Zaprzeczyć‎ ‎prawu,‎ ‎jest‎ ‎to‎ ‎usunąć‎ ‎powinność;‎ ‎usunąć‎ ‎obowiązek,‎ ‎jest‎ ‎to‎ ‎obalić‎ ‎prawo.‎ ‎Niepodobna‎ ‎wymagać‎ ‎od nikogo‎ ‎powinności,‎ ‎jeśli‎ ‎się‎ ‎mu‎ ‎nie‎ ‎przyznaje‎ ‎jakiegoś prawa.‎ ‎Nie‎ ‎można‎ ‎żądać‎ ‎jakiegoś‎ ‎prawa,‎ ‎jeśli‎ ‎się‎ ‎nie chce‎ ‎wypełniać‎ ‎jakich‎ ‎powinności.

Pismo‎ ‎święte‎ ‎ostrzega‎ ‎nas,‎ ‎że‎ ‎ci‎ ‎którzy‎ ‎nas‎ ‎chwalą, nie‎ ‎zawsze‎ ‎nas‎ ‎miłują,‎ ‎i‎ ‎że‎ ‎częściej‎ ‎zwodzą‎ ‎nas‎ ‎i‎ ‎gubią ‎(Izai.‎ ‎111,‎ ‎12). Otóż‎ ‎pochlebcy‎ ‎myślom,‎ ‎również‎ ‎są‎ ‎zgubni‎ ‎jak‎ ‎pochlebcy‎ ‎namiętności.‎ ‎Również‎ ‎dobrze‎ ‎oszukuje‎ ‎się‎ ‎człowieka wmawiając,‎ ‎iż‎ ‎mu‎ ‎wolno‎ ‎wszystkiemu‎ ‎wierzyć,‎ ‎jak‎ ‎wmawiając,‎ ‎że‎ ‎mu‎ ‎wolno‎ ‎wszystko‎ ‎robić.

Pochlebcy‎ ‎myśli,‎ ‎są‎ ‎prawdziwymi‎ ‎wichrzycielami w‎ ‎porządku‎ ‎naukowym,‎ ‎którzy‎ ‎kończą‎ ‎na‎ ‎tym,‎ ‎iż‎ ‎niszczą wszelką‎ ‎umiejętność;‎ ‎również‎ ‎jak‎ ‎demagogowie‎ ‎są‎ ‎prawdziwymi ‎pochlebcami‎ ‎w‎ ‎porządku‎ ‎społecznym,‎ ‎którzy kończą‎ ‎na‎ ‎zburzeniu‎ ‎całego‎ ‎gmachu‎ ‎towarzyskiego.

Nauki,‎ ‎co‎ ‎nam‎ ‎pochlebiają,‎ ‎nie‎ ‎są‎ ‎to‎ ‎zawsze‎ ‎nauki,‎ ‎które by‎ ‎nam‎ ‎zbawienie‎ ‎przynieść‎ ‎mogły.‎ ‎Jak‎ ‎przyjemne‎ ‎nie zawsze‎ ‎jest‎ ‎użytecznym;‎ ‎tak‎ ‎to,‎ ‎co‎ ‎się‎ ‎zdaje‎ ‎rozumnym,‎ ‎nie zawsze‎ ‎jest‎ ‎prawdziwe.‎ ‎Może‎ ‎być‎ ‎błąd‎ ‎w‎ ‎tym,‎ ‎co‎ ‎się‎ ‎zdaje wyrozumowanym,‎ ‎jak‎ ‎bywa‎ ‎trucizna‎ ‎w‎ ‎słodyczy.‎ ‎I‎ ‎na‎ ‎odwrót,‎ ‎jak‎ ‎się‎ ‎znajdują‎ ‎rzeczy‎ ‎bardzo‎ ‎nieprzyjemne,‎ ‎a‎ ‎jednak arcyużyteczne;‎ ‎tak‎ ‎bywają‎ ‎systemy‎ ‎naukowe,‎ ‎co‎ ‎chociaż się‎ ‎zdają‎ ‎do‎ ‎nie‎ ‎przyjęcia,‎ ‎a‎ ‎jednakże‎ ‎są‎ ‎bardzo‎ ‎prawdziwe.

Święty‎ ‎Paweł‎ ‎powiedział:‎ ‎iż‎ ‎nie‎ ‎trzeba‎ ‎usiłować‎ ‎więcej‎ ‎umieć,‎ ‎niżeli‎ ‎umieć‎ ‎należy;‎ ‎i‎ ‎że‎ ‎powściągliwość‎ ‎również jest‎ ‎potrzebna‎ ‎w‎ ‎porządku‎ ‎naukowym,‎ ‎jak‎ ‎i‎ ‎w‎ ‎porządku moralnym;‎ ‎nonplus‎ ‎sapere,‎ ‎quam‎ ‎oporteal‎ ‎sapere,‎ ‎sed‎ ‎sapere‎ ‎ad‎ ‎sobrielalem.‎ ‎(Rom.‎ ‎XII-3).

Głębokie‎ ‎to‎ ‎są‎ ‎słowa.‎ ‎Znaczą‎ ‎one,‎ ‎iż‎ ‎trzeba‎ ‎umieć rozkazywać,‎ ‎swemu‎ ‎rozumowi‎ ‎jak‎ ‎się‎ ‎miarkuje‎ ‎żądza‎ ‎do pokarmu;‎ ‎i‎ ‎że‎ ‎niepowściągliwość‎ ‎w‎ ‎rozumowaniu‎ ‎również zabija‎ ‎ducha,‎ ‎jak‎ ‎nieumiarkowanie‎ ‎w‎ ‎jedzeniu‎ ‎zabija‎ ‎ciało.

Każde‎ ‎dobro,‎ ‎jakiegokolwiek by‎ ‎było‎ ‎ono‎ ‎rodzaju, jest‎ ‎zawsze‎ ‎nagrodą‎ ‎jakiegoś‎ ‎cierpienia.‎ ‎Przyrodzenie,‎ ‎jak powiedział‎ ‎jeden‎ ‎pogański‎ ‎poeta,‎ ‎nie‎ daje‎ ‎ludziom‎ ‎żadnych korzyści,‎ ‎jak‎ ‎tylko‎ ‎za‎ ‎nagrodę‎ ‎wielkich‎ ‎ofiar:‎ Nil‎ ‎sine‎ ‎magno‎ ‎labore‎ ‎vita‎ ‎dedil‎ ‎morlalibus‎ ‎(Hor.}.‎ ‎Jest‎ ‎to‎ ‎udział człowieka‎ ‎na‎ ‎ziemi.‎ ‎Kto by‎ ‎chciał‎ ‎nic‎ ‎nie‎ ‎cierpieć,‎ ‎niczego nie‎ ‎poświęcać;‎ ‎niegodzien‎ ‎jest‎ ‎jakiejkolwiek‎ ‎rozkoszy.‎ ‎Nie można‎ ‎nabyć‎ ‎cnoty,‎ ‎nieukrzyżowawszy‎ ‎serca;‎ ‎nie‎ ‎można nabyć‎ ‎nauki,‎ ‎nie‎ ‎upokorzywszy‎ ‎rozumu.‎ ‎Kto‎ ‎me‎ ‎umie‎ ‎powściągnąć‎ ‎swoich‎ ‎pożądliwości,‎ ‎nigdy‎ ‎nie‎ ‎zostanie‎ ‎cnotliwym;‎ ‎i‎ ‎kto‎ ‎nie‎ ‎umie‎ ‎podbić‎ ‎swych‎ ‎myśli,‎ ‎nigdy‎ ‎nie‎ ‎będzie mędrcem.‎ ‎Kto‎ ‎pragnie‎ ‎wszystkiego‎ ‎używać,‎ ‎niczego‎ ‎nie użyje;‎ ‎kto‎ ‎żąda‎ ‎poznać‎ ‎wszystko‎ ‎sam‎ ‎przez‎ ‎się,‎ ‎mc‎ ‎nie‎ ‎pozna.‎ ‎Człowiek,‎ ‎który‎ ‎wszystkich‎ ‎dóbr‎ ‎pożąda,‎ ‎kończy‎ ‎na tym,‎ ‎że‎ ‎nie‎ ‎posiądzie‎ ‎żadnego;‎ ‎człowiek,‎ ‎który‎ ‎chce‎ ‎nabyć wszelką‎ ‎umiejętność,‎ ‎dochodzi‎ ‎do‎ ‎tego,‎ ‎iż‎ ‎żadnej‎ ‎umiejętności‎ ‎posiadać‎ ‎nie‎ ‎będzie.

Potępiając‎ ‎przeto‎ ‎i‎ ‎odrzucając‎ ‎jako‎ ‎błędną‎ ‎filozofią taką,‎ ‎co‎ ‎wychodząc‎ ‎z‎ ‎bezwzględnego‎ ‎zwątpienia,‎ ‎sądzi‎ ‎iż o‎ ‎swoich‎ ‎środkach‎ ‎zdoła‎ ‎odkryć‎ ‎wszelką‎ ‎prawdę,‎ ‎potępiając‎ ‎i‎ ‎odrzucając‎ ‎taką‎ ‎filozofią,‎ ‎rozum‎ ‎katolicki‎ ‎nie‎ ‎pozbawiał‎ ‎umysłu‎ ‎ludzkiego‎ ‎praw‎ ‎słusznie‎ ‎mu‎ ‎należnych;‎ ‎lecz przeciwnie,‎ ‎on‎ ‎mu‎ ‎zapewniał‎ ‎ich‎ ‎używanie.‎ ‎On‎ ‎mu‎ ‎nie‎ ‎odbierał‎ ‎szlachetnych‎ ‎jego‎ ‎zdolności,‎ ‎lecz‎ ‎korzystanie‎ ‎z‎ ‎nich tylko‎ ‎ułatwiał.‎ ‎On‎ ‎go‎ ‎tylko‎ ‎zwracał‎ ‎do‎ ‎jego‎ ‎przyrodzonego‎ ‎stanu,‎ ‎do‎ ‎właściwego‎ ‎mu‎ ‎przeznaczenia,‎ ‎jakiem‎ ‎jest obowiązek‎ ‎jego‎ ‎zaczynać‎ ‎od‎ ‎wiary,‎ ‎aby‎ ‎dojść‎ ‎do‎ ‎wiedzy; Nisi‎ ‎credideritis,‎ ‎non‎ ‎intelligetis.‎ ‎Tym‎ ‎więc‎ ‎sposobem‎ ‎filozofia,‎ ‎którą‎ ‎porodził‎ ‎rozum‎ ‎katolicki,‎ ‎była‎ ‎nie‎ ‎tylko‎ ‎rozsądna‎ ‎co‎ ‎do‎ ‎swojego‎ ‎celu;‎ ‎ale‎ ‎nawet‎ ‎jeszcze‎ ‎naturalną,‎ ‎co do‎ ‎swoich‎ ‎zasad:‎ ‎co‎ ‎właśnie‎ ‎będzie‎ ‎przedmiotem‎ ‎drugiej części.

cdn.


Pamiętnik Religijno-Moralny: czasopismo ku zbudowaniu i pożytkowi tak duchownych jako i świeckich osób. T.24. Nr. 4 (Kwiecień 1853)


ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

Jedna odpowiedź do „O rozumie katolickim w pierwszych wiekach Chrześcijaństwa (Cz.1)”

  1. Awatar Zbyszek
    Zbyszek

    Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

    Polubienie

Skomentuj