Nie zapomnij o Tej, która pamięta o tobie !


Dzisiaj zacznę od opowiedzenia pewnej prawdziwej historii.

Parę lat wcześniej pewien człowiek został nawrócony. Ponieważ jego grzechy nie były małe, było to dosyć spektakularne nawrócenie i w pierwszych latach doświadczał też pewnych „wizji”. Na przykład w uświadomieniu sobie, że nie jest możliwa żadna współpraca, ani też tolerancja dla dzisiejszego modernizmu w Kościele, pomogła mu wizja jednego z papieży w piekle.

Występowały też dosyć często wizje utraty ukochanej żony. Nie było jasne dokładnie, jak to się stanie, ale było to związane z tym, co zaczął robić dla Boga po nawróceniu. To było zawsze jakby ostrzeżenie: nie ma już innej drogi dla ciebie. Z biegiem czasu intensywność takich zdarzeń zmalała, ale świadomość tego, co zostało przekazane, zawsze nadawała kierunek jego działaniu — Aż do czasu, kiedy postanowił, że system, w którym żył — praca, dom i ślęczenie po nocach dla Boga— można zmienić, jeżeli powróci do dawnego podejścia względem zarabiania pieniędzy.

Szybkie inwestycje, początkowe sukcesy — pochłaniały coraz więcej czasu. Chociaż wydawało mu się, że nic innego nie zaniedbuje, umysł zaczynała przysłaniać mgła. Trwało to miesiąc. Pojawiła się wiadomość o poważnej chorobie żony. Nie był w stanie myśleć. Dopiero po dwóch tygodniach sprawdza, co się dzieje z jego pieniędzmi. Straty. Od początku przebija się świadomość, że to jego wina – złamał obietnicę daną Bogu.

Wyrwanie się z nocy ciemności trwało pięć miesięcy. Całkowite przebudzenie nastąpiło 13 maja, a dokładnie 14, bo wtedy uświadomił sobie, że dzień wcześniej napisał tekst, w którym zwracał się do NMP — i pojawiły się już nie iskierki, ale nawet światło nadziei. 13 maja to rocznica Objawień Fatimskich — pierwszy raz od lat o niej zapomniał, ale właśnie w tym dniu zwrócił się do NMP, Ucieczki Grzeszników, nie mając świadomości, jaki to dzień.

Przebudzenie to stan podobny do nawrócenia, ale nie tak intensywny. Pozwala na powrót do wiary, czyli do domu. Jednak, żeby ono nastąpiło, musimy znać dobrze własną duszę, umieć reagować na zmiany w niej następujące. Szczegółowo opisywałem to w e-booku Samotność duszy.

Bardzo często, tak jak Jonasz „uciekał do Hiszpanii”, tak my uciekamy przed spełnianiem woli Boga. To jest właśnie nasza słynna „wolna wola”. Przeciwstawiamy mądrości Bożej swoją ludzką głupotę.

Przedstawiony przykład nie musi odzwierciedlać dokładnie każdej naszej sytuacji, ale raczej pokazuje ogólny schemat. Miesiąc odstępstwa potrzebował pięciu miesięcy na przebudzenie. Można założyć, że rok tkwienia w błędzie, potrzebuje pięciu lat? Czyż to nie jest przerażająca perspektywa?

I pamiętajmy, że ta sytuacja dotyczyła człowieka już nawróconego, a więc musimy zdać sobie sprawę, jak trudno jest wyjść komuś z takiego stanu po latach bez wiary. Możemy latami uciekać przed spełnieniem woli Pana naszego Jezusa Chrystusa, ale prowadzi nas to tylko w kierunku coraz większych ciemności.

Odwieczne pytanie brzmi: jak poznać wolę Boga?

Jest na to prosta odpowiedź — jak zawsze w sprawach naszej duszy. Podstawową rzeczą jest spokój duszy. Jest ona wtedy jak skała na której budujemy nasz Kościół. Tworzy ona jakby wewnętrzną warstwę ochronną, która nie pozwala nam zatonąć, która pozwala nam przetrwać wszystkie burze przynoszone przez życie.

Oczywiście jesteśmy tylko ludźmi, ale jeżeli nasza wiara jest twarda jak skała, chociaż reagujemy na różne sytuacje uczuciami takimi jak smutek, żal czy rozpacz, są to tylko objawy zewnętrzne, nad którymi — jako ułomni ludzie — nie potrafimy zapanować. Wewnątrz nas jesteśmy spokojni i pełni nadziei.

W opisanej wyżej sytuacji widzimy, że ostatecznej pomocy udzieliła NMP, co dla katolika powinno być rzeczą naturalną. Jednak niestety, możemy dzisiaj zaobserwować bagatelizowanie roli Ukochanej Królowej. Ludzie twierdzą, że mają kontakt bezpośredni z Bogiem, jak np. widać to w sektach charyzmatycznych. Powtórzę tylko to, co pisałem już parę razy: tak zwana mowa językami czy też rzucanie się po ziemi jest objawem bełkotu i działania szatańskiego, a nie działaniem Ducha Świętego.

Dla zwykłego człowieka bezpośredni kontakt z Bogiem jest bardzo trudny.

Św. Katarzyna ze Sieny:
„O Panie, Twoja miłość jest ogniem, który pali moje serce, a ja nie mogę go znieść; daj mi łaskę, abym mogła wytrzymać ten płomień, bo inaczej umrę z pragnienia Ciebie.”

Św. Bernard z Clairvaux:
„Gdy Oblubieniec przychodzi do duszy, jej słabość drży przed Jego chwałą, a serce boleje, bo nie może w pełni odpowiedzieć na tak wielką miłość.”

Św. Bonawentura:
„Aby umysł mógł wznieść się do Boga, musi całkowicie umrzeć dla siebie, a ta śmierć jest tak trudna, że przewyższa wszelkie cierpienia ciała.”

Trudno takie sytuacje opisać. Czujesz tak niesamowitą dobroć, miłość i sprawiedliwość, że to zwykłego człowieka po prostu przytłacza, powoduje ból duszy, a także ciała. Ciężko jest dojść do siebie po spotkaniu z tak wielką potęgą, jaką jest Bóg. Dlatego potrzebujemy NMP jako naszej przewodniczki i pośredniczki.

Początki odchodzenia od wiary można łatwo zauważyć, ponieważ zawsze objawiają się one początkowo zapominaniem o tej Miłościwej Królowej. Spójrzcie na protestantów: najpierw uważali, że katolicy dają zbyt wiele czci Matce Boga, aż stopniowo doszli do nienawiści.

Zawsze gdy patrzymy się na świat, a nie na Boga, uciekamy i postępujemy całkiem odwrotnie niż nakazuje nam Jego nauka — i bardziej widoczny po prostu zdrowy rozsądek.

Królestwa ludzkie rodziły się i umierały, hierarchia kościelna też przemija, budynki kościelne popadają w ruinę — ale jedno będzie zawsze niezmienne: nasza wiara zachowana w naszych duszach.

Teraz mamy erę odstępczego modernizmu. Ona też upadnie, przeminie i zostanie po niej tylko wspomnienie przerażającego zła, jakie sobą reprezentowała: aborcja i eutanazja, ludobójstwo na niespotykaną nigdy wcześniej skalę, molestowanie seksualne dzieci, deprawacja, która jest ewidentnym dowodem na działanie szatana — tak samo jak przekręty finansowe.

Tylko jedna rzecz jest jednak ważna teraz: przetrwanie dusz w tym śmietniku świata, w tej synagodze szatana. Nasze dusze potrafią przerwać marsz tej morderczej ideologii. Naprawdę nie jest ważne, ilu nas zostanie. Pamiętajmy, że 12 apostołów nawróciło miliony. Wszyscy mamy powołanie do krzewienia Prawdy. Jedni jako kapłani, drudzy jako przekazujący wiedzę, ale najważniejsi są ci trzeci, których zadaniem jest trwać w wierze do końca i słuchać woli Boga, a nie ludzi.

Tak, to jest największy problem dzisiejszych katolików — zapominanie, że wolna wola oznacza przyjęcie Boga, albo odrzucenie, a nie wybór środka pośredniego, słuchanie woli jakiegoś kapłana, czy nawet papieża.

Na każdego przychodzi czas cierpienia. Jest on tym większy, im bliżej Boga się znajdujemy. Niedługo wszystkim tym, którzy przez ostatnie lata szukali powodu do ataku na mnie, ponieważ nie identyfikujemy się z żadną ludzką grupą, dam do ręki miecz, którym będą mogli atakować bez żadnych ograniczeń. Nie będą musieli zadawać podchwytliwych pytań, wciągać w jakieś bezsensowne dyskusje, nie będą musieli już szukać kłamstw tam, gdzie ich nie ma.

Przez wiele lat nie byłem na to do końca gotowy. Teraz już jestem.

Nikt tego nie zrozumie, jeżeli nie odpowie sobie na jedno pytanie:
Kim był św. Paweł Apostoł?


Arkadiusz Niewolski


ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

5 odpowiedzi na „Nie zapomnij o Tej, która pamięta o tobie !”

  1. Awatar Marcin
    Marcin

    + Niech będzie pochwalony Pan nasz Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica.

    Proszę odpowiedzieć mi, gdzie Pan przyjmuję sakramenty? Może mi Pan odpowiedzieć prywatnie. Nurtuje mnie to, bo trzeba się identyfikować z jakąś grupą wiernych, z kapłanem na czele. Taką grupą, jest miejsce w którym przyjmuje się sakramenty. Jeżeli Pan twierdzi, że się z nikim nie identyfikuje, to daje mi do zrozumienia, że w ogóle nie przyjmuje Pan sakramentów, a co za tym idzie, pójdzie Pan do piekła, mimo tego, że piszę Pan bardzo dużo „mądrych” tekstów.

    Polubienie

    1. Awatar Andrzej
      Andrzej

      Może ja spróbuję Panu Marcinowi odpowiedzieć. Jeżeli rozbiję się okrętem i wyląduje na bezludnej wyspie , gdzie nie ma księży ani sakramentów ale zachowam wiarę ,będę przestrzegać przykazań Bożych i będę kochał Boga z całych sił , czy Pana zdaniem też należy mi się piekło? Czy raczej Bóg to rozsądzi

      Polubione przez 1 osoba

  2. Awatar Marcin
    Marcin

    + na wieki, wieków. Amen.

    Jeżeli ma się możliwość przyjmowania sakramentów, to TRZEBA je przyjmować (będąc w łasce uświęcającej) aby nie pójść do piekła. Jeżeli nie ma się możliwość przyjmowania sakramentów, to myślę, że dobry Bóg może zbawić taką duszę, w inny znany mu sposób. Myślę również, że podobnie jest z chrztem świętym, jeżeli jest możliwe przyjęcie tego sakramentu, to TRZEBA go przyjąć, a jeżeli nie ma, to Bóg może zbawić taką duszę w inny sposób. Nie jestem tego pewien na 100% ale na chwilę obecną, mówi mi tak serce.

    Polubienie

  3. Awatar Zbyszek
    Zbyszek

    Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

    Polubienie

  4. Awatar Marcin
    Marcin

    + na wieki, wieków. Amen.

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Marcin Anuluj pisanie odpowiedzi