Jak kochać Jezusa (3) – Unikanie oziębłości cz.1 – Św. A.M. Liguori


Miłujący Jezusa chroni się oziębłości
i stara się o nabycie doskonałości.

Miłość złości nie wyrządza.
(Kor. XIII. I).

 

1. W miarę jak miłość Boga doskonalszą, się staje, wyrugowuje z serca naszego wszystko, co niezgodne ze świętością. Święty Paweł upewnia, że miłość nagromadza do duszy cnoty najdoskonalsze. (1 Kor. XIII. 4.)

Ponieważ miłość Boga obudzą w nas zamiłowanie doskonałości, więc nawzajem sprawia, że brzydzimy się oziębłością, której poddając się, narażamy się niekiedy na utratę miłości bożej, łaski, duszy i wszystkiego.

 

 

2. Dwa są rodzaje oziębłości: jednej można uniknąć, drugiej niepodobna. Oziębłość nieuni­kniona jest ta, od której i święci nawet nie są wolnemi; do tego rodzaju należą rozmaite lżejsze przewinienia, popełniane jedynie wskutek wrodzonej człowiekowi ułomności i bez zu­pełnej jego woli, jako to: roztargnienia w mo­dlitwie, lekkie wzruszenia wewnętrzne, próżne słowa, próżna ciekawość, chętka odznaczenia się, niejakie upodobanie w użyciu pokarmów i napoju, mimowolne poruszenia pożądliwości nie dość szybko uśmierzone i inne tym podobne.

Podobnych wad powinniśmy uniknąć ile możności; lecz w skutek słabości naszej natury skażonej grzechem, niepodobieństwem nam jest ustrzec się ich wszystkich. Wprawdzie powinniśmy brzy­dzić się niemi ile razy ich dopuszczamy się, gdyż nie są one wcale miłemi Bogu; lecz według tego, jak o tem w poprzedzającym rozdziale nadmieniliśmy, wcale a wcale nie powinniśmy nie­pokoić się z tej przyczyny. Wtedy myśli nie­pokojące, mówi święty Franciszek Salezy, nie pochodzą od Boga, który jest książęciem po­koju (Iza. 6.) lecz pochodzą zawsze albo od szatana, albo od miłości własnej, albo od wysokiego ro­zumienia, jakie mamy o sobie.

 

3. Należy przeto od razu odrzucać takie my­śli niepokojące, i żadnej do nich nie przywią­zywać wagi. Wady takowe, mówi tenże Święty, będąc nierozmyślne i mimowolne, zmazują się podobnież bez wyraźnej woli i wiedzy; dość na to aktu żalu lub aktu miłości.

Błogosławiona siostra Maryanna Benedyktynka ujrzała razu pewnego kulę ognistą, która w mgnieniu oka obróciła w popiół mnóstwo małych słomek na nią rzucanych. Przez to Pan Bóg chciał jej dać poznać, że akt gorącej miłości Boga niszczy wszelkie winy z samej ułomności pochodzące, Święty Sobór Trydencki toż samo mówi o Eucharystyi, nazywając ją antydotem, to jest le­kiem najskuteczniejszym, przeciw upadkom co­dziennym. Upadki takowe są wprawdzie winami, lecz nie są przeszkodą do doskonałości, albo ra­czej nie przeszkadzają postępować ku doskonałości, której w całej pełności, dusza w niebie dopiero dostępuje.

 

4. Oziębłość znowu, której uniknąć można i której chronić się najpilniej potrzeba, jest prze­szkodą do doskonałości. Zaś w stanie tego ro­dzaju oziębłości jest ten, kto popełnia grzechy po­wszednie rozmyślne, grzechy, które wyraźnie rozpoznać się dają i których bez wątpienia uniknąć by można za pomocą łaski.

Niech cię Bóg uchowa, mówiła święta Teresa, od grzechu roz­myślnego, chociażby najlżejszego. Takiemi są na przykład: kłamstwo rozmyślne, lekkie ob­mowy, klątwy nierozważne, słowa uszczypliwe, żarty z bliźniego przeciwne miłości, pragnienie być od drugich poważanym, niewłaściwe, lubo nawet nieprzeciwne cnocie czystości, przywią­zanie do osób płci obcej, i t. d. Są to, mówi dalej taż Święta, małe robaczki tem niebezpie­czniejsze, że ich nie dostrzegamy, aż gdy zniszczą i stoczą w duszy naszej wszystkie cnoty. Szatan używa lżejszych przewinień; aby usposobić du­szę do cięższych upadków.

5. Pilnie przeto wystrzegajmy się dobrowol­nych podobnych przewinień, gdyż one przycie­mniają, w duszy światło Ducha bożego, pozba­wiają, nas obfitości łask boskich i ogałacają. z po­ciech wewnętrznych.

Wtedy-to poczynają, utrudzać nas i nudzić wszelkie ćwiczenia pobożne; następnie zaniedbujemy się w modlitwie wewnę­trznej czyli rozmyślaniu, opuszczamy komunię, przestajemy nawiedzać przenajświętszy Sakra­ment, itp.; nareszcie opuszczamy wszystko, jak to niestety! przytrafiało się i przytrafia tylu duszom nieszczęsnym.

 

6. Posłuchajmy, jak straszną, karą, grozi Pan Bóg duszom oziębłym: Znam sprawy twoje, iżeś nie jest ani zimny, ani gorący: bodajbyś był zi­mny albo gorący; ale żeś letni, a ani zimny ani gorący, pocznę cię wyrzucać z ust moich (Apokal. III. 16.).

Ja­koż lepiej poniekąd być zimnym, to jest pozba­wionym łaski Bożej, aniżeli być oziębłym; zi­mnego bowiem mogą, rozegrzać, ocucić, rozbu­dzić wyrzuty sumienia, i może on życie odmie­nić; lecz oziębły usypia w swych wadach, nie myśląc nawet o poprawie, i żadnej prawie nie pozostawia nadziei ratunku.

Błogosławiony oj­ciec Ludwik Dupont mawiał, że bez liczby nagrzeszył przez ciąg życia jego, lecz że nigdy z grzechami nie zawierał pokoju. Niektórzy zaś zawierają pokój z wadami swojemi, to jest nie walczą z niemi, i to ich o zgubę przypra­wia; a zwłaszcza gdy są to wady wypływające z miłości własnej, z ubiegania się o próżną chwałę, z chciwości, nienawiści, a szczególnie z niewłaściwego przywiązania do osoby płci ob­cej.

Wtedy, jak to mawiał święty Franciszek Asyżski, wielce obawiać się trzeba, aby włosek nie stał się dla dusz takich łańcuchem po­rywającym je do piekła. Co najmniej, nie dostąpią one nigdy doskonałości i utracą tę pię­kną koronę, którą im Bóg przeznaczył, gdy­by były wierniej jego łasce odpowiadały.
Sko­ro ptaka nic nie krępuje, wnet wzlatuje on w górę; podobnież dusza, gdy żadnych nie ma przywiązań ziemskich, unosi się bez trudności na łono samego Boga; lecz gdy jest skrępowa­ną, dość na to małej niteczki, aby jej polot powstrzymać. Iluż to duchowne życie wiodących nie uświęca się, nie dostępuje doskonałości, je­dynie z tego powodu, że nie otrząsają się z pe­wnego rodzaju niekoniecznie grzesznych, lecz niewłaściwych uczuć i przywiązań.

 

7. Wszystko złe, z braku miłości Pana Je­zusa wypływa. Jedni pełni są dobrego rozumienia o sobie; drudzy unoszą się niecierpliwością na byle zdarzenie przeciwne ich woli; ci zbyt sobie pobłażają, przez wzgląd na zdrowie; tamci pełni wewnętrznego rozproszenia zwykli przysłuchiwać się chętnie rozmowom obcym słu­żbie bożej i zadawalającym tylko próżną cieka­wość; inni nareszcie, wzruszeni najmniejszą prze­ciwnością, którą sobie niekiedy nawet tylko uro­ją, niepokoją się, opuszczają modlitwę albo co najmniej utrącają skupienie i spokój wewnętrzny, niezbędny do modlitwy; w jednej i tejże chwili przechodzą oni z wesołości do smutku, to zno­wu z łagodności do gniewu, a wszystko to sto­sownie do tego, czy im się w przedsięwzięciach i sprawach ich wiedzie lub nie powodzi; wszy­scy tacy nie kochają wcale Jezusa, albo bar­dzo słabo go tylko miłują i niesławę ściągają na prawdziwą pobożność, do której, mimo wad swoich, roszczą sobie niekiedy prawo.

 

8. Lecz cóż czynić należy, aby wyjść z te­go nieszczęsnego stanu oziębłości? Lubo trudno jest, aby dusza oziębła powróciła do dawnej swojej gorącości, Pan Jezus jednak powiedział, że co niepodobnem jest u ludzi, podobnem jest u Boga (Łuk. XVIII. 27.). Potrzeba przeto modlić się, użyć przy tem innych środków do tego koniecznych, a wyjdzie się ze stanu tak niebezpiecznego.

Środki, aby wyjść ze stanu oziębłości i w doskonałości postęp dalszy czynić, są: l-o pra­gnienie doskonałości, 2-o postanowienie dołoże­nia wszelkiej usilności, aby jej dostąpić; 3-o me­dytacja czyli rozmyślanie; 4-o Komunia częsta;  5-0 modlitwa gorąca i wytrwała.

 

9. Pierwszym tedy środkiem jest pragnienie doskonałości. Święte pragnienia są-to jakby skrzy­dła unoszące nas z ziemi, gdyż, jak mówi świę­ty Wawrzyniec Justynian, każde pragnienie uświętobliwienia się, z jednej strony nadaje siłę do dążenia do doskonałości, a z drugiej drogę tę czyni milszą i łatwiejszą. Kto ma prawdziwe pragnienie doskonałości, codziennie w niej po­stęp czyni, i jeśli nie ustaje na tej drodze, w końcu dojdzie do celu. Przeciwnie, nie ma­jący takowego pragnienia, bezustannie będzie się cofał i ujrzy się coraz a coraz mniej doskona­łym, chociażby już na tej drodze był postęp uczynił. W drodze do zbawienia, mówi święty Augustyn, nie postępować naprzód, już jest ten samem cofać się wstecznie. Nieczyniący ża­dnych wysileń, aby iść naprzód: wracać się bę­dzie, natura skażona wstecz go uniesie.

 

10. Wielce błądzi, kto sobie powiada: „Pan Bóg nie wymaga, abyśmy wszyscy byli świę­tymi“; (1) bo Pan Bóg chce, mówi święty Paweł, abyśmy wszyscy świętymi zostali, każdy w swoim stanie i według swego stanu. Zakonnik, świecki człowiek, ksiądz, człowiek żonaty, kupiec, żoł­nierz, słowem wszyscy powinni być świętymi według swojego powołania i stanu. Święta Te­resa upewnia, że jeśli myśli nasze i pragnienia w tej mierze będą, wzniosłemi, wielkie stąd od­niesiemy korzyści. Nie należy fałszywą pokorą poniżać naszych pragnień, lecz potrzeba za po­mocą boską pobudzać się nadzieją, że dokłada­jąc z naszej strony wszelkiej usilności, dojdzie­my powoli do doskonałości, jaką święci posia­dają; zauważała też święta, że mężnie i odwa­żnie postępujący na tej drodze, wielkie postę­py w krótkim czasie czynili, gdyż, jak mówiła, Panu Bogu już samo dobre pragnienie równie jest miłem, jak i spełnienie takowego. Nad­zwyczajne dary, Pan Bóg tym tylko udziela, którzy gorąco pragną jego miłości. Żadne do­bre pragnienie, dobre chęci i świętą intencją nawet w tem życiu, nie pozostawia bez nagro­dy; wielkoduszność i męstwo wielce miłuje, byleśmy sami sobie nie ufali.

Święta ta tak wiel­kie miała pragnienie kochania Pana Jezusa, iż dnia pewnego powiedziała: „że o to, iż drudzy wyższej od niej dostąpią chwały, jej wcale nie chodzi; lecz sądzi, że przenieśćby tego nie mo­gła, żeby był kto, co by więcej od niej Boga miłował.

 

11. Zdobywajmy się więc w służeniu Bogu, na największe męstwo i odwagę. Bóg jest peł­nym dobroci i hojnym względem szukających go śmiało i wielkodusznie. Nie masz nic takie­go, ani nawet grzechy poprzednie, co by nam przeszkodzić mogło do zostania świętemi, jeżeli tego prawdziwie pragniemy.

Święta Teresa powiada: „Szatan wmawia w nas jakoby to było pychą, mieć wzniosłe pragnienia i chcieć świę­tych naśladować; lecz przeciwnie, jest wielce dla nas pożytecznem pobudzać się do wielkich rze­czy; chociaż bowiem zrazu dusza temu nie po­doła, nabywa jednak szlachetnego popędu ku najwyższemu dobru.“ Święty Paweł naucza, że tym, którzy miłują Boga, wszystko pomaga ku dobremu (Rzym. VIII. 28.).

Tłumacze pisma Bożego przydają, że nawet grzechy popełnione mogą przyczynić się do naszego uświątobliwienia o tyle, o ile pamięć na nie czyni nas pokorniejszemi i tem większą obudzą w sercach naszych wdzięczność za dobrodziejstwa, któremi nas Pan Bóg, po­mimo żeśmy go tak ciężko obrażali, obdarza. Na nic dobrego zdobyć się nie mogę, powi­nien powiedzieć sobie grzesznik, i zasłużyłem tylko na piekło; lecz mam do czynienia z Bo­giem nieprzebranej dobroci, który przyrzekł, że wysłucha każdego modlącego się do niego; gdy więc wyzwolił on mnie od śmierci wiecznej; gdy chce mnie uświęcić, i w tym celu pomocy mi swojej nie odmawia, mogę przeto uświęcić się nie o własnych siłach, lecz za łaską Boga mojego, dodającego mi potrzebnej do tego siły i możności.

Gdy przeto zdobywamy się na dobre postanowienia, opierajmy się na Bogu, i z wielką odwagą zabierajmy się do dzieła; lecz jeśli spostrzeżemy, że niektóre z pragnień tako­wych dopełnić jest niepodobieństwem, poddajmy się woli Bożej, gdyż nad własną, chociażby naj­lepszą, zawsze przekładać ją należy. Święta Marya Magdalena de Pazzis mówiła, iż woła­łaby nie dostąpić nawet doskonałości, gdyby wiedziała, że ją będzie posiadać bez woli bo­skiej.

 

12. Drugim środkiem do dostąpienia dosko­nałości, jest silne przedsięwzięcie zupełnego od­dania się i poświęcenia Bogu.

Niektórzy są do doskonałości powołani i pragną jej, lecz zbywa im na przedsięwzięciu; żyją i umierają w sta­nie oziębłości i niedoskonałości. Nie dość jest pragnąć doskonałości, potrzeba nadto mieć sta­łe przedsięwzięcie dostąpienia jej koniecznie. Ileż to dusz karmi się i nasyca samemi pra­gnieniami, lecz ani kroku nie czyni na drodze bożej. O tego-to rodzaju pragnieniach, mówi Mędrzec Pański: że zabijają one leniwego (Przyp. XXI. 25.).
Leniwy zużywa siły swoje na czczych pragnieniach, lecz nie zdobywa się nigdy na stałe przedsięwzięcie ujęcia się środków uświątobliwienia, środków właściwych stanowi, w jakim się znajduje. Mówi: O! gdybym był na puszczy a nie w tym oto domu! O! gdybym przenieść się mógł do innego klasztoru, jakbym tam zu­pełnie oddał się i poświęcił Bogu! Tymczasem nie umie cierpliwie znosić przykrego towarzy­sza, nie może spokojnie przenieść najmniejszej przeciwności, zaprzątnięty ciągle zbytnią tro­ską o siebie, popełnia tysiące grzechów, to ob­żarstwa, to próżnej ciekawości, to pychy, a cią­gle wzdycha i woła: O! gdybym był tam, — o! gdybym mógł to lub owo, i ciągle gdybym i gdybym…

Podobne pragnienia więcej szkody  jak pożytku przynoszą, bo się niemi człowiek łudzi i zaspakaja, gnuśnie usypiając wśród naj­grubszych niedoskonałości swoich. Święty Fran­ciszek Salezy mawiał: „Zostający w jakim obowiązku lub stanie, nie powinien zaprzątać się pragnieniem sposobu życia innego, tylko myśleć o tem, co jest odpowiedniem stanowi jego obe­cnemu, ani roić o ćwiczeniach pobożnych z tym­że stanem niezgodnych; myśli takowe obudzają w sercu wstręt do pracy z obowiązku wy­pływającej, i w końcu od niej zupełnie odstręczają.”

 

13. Potrzeba przeto pragnąć doskonałości, i mężnie ująć się środków do jej dostąpienia wiodących. Pan Bóg, jak się wyraża święta Teresa, wymaga po nas dobrego postanowienia, a resztę bierze na siebie. Szatan nie obawia się wcale dusz, którym zbywa na dobrem po­stanowieniu. — Modlitwa wnętrzna czyli rozmy­ślanie, służy głównie do tego, abyśmy ujęli się najwłaściwszych dla nas środków wiodących do doskonałości. Lecz niektórzy długo rozmyślają, żadnych postanowień nie czyniąc, co nie jest dobrze. Wolę, mawiała wyżej wspomniana świę­ta, krótkie rozmyślanie, wielkie owoce przyno­szące, aniżeli kilkoletnie ćwiczenie się w medytacyach, po których nigdy nie przyszło się do tego, aby coś z rzeczy większej wagi przedsięwziąść i dopełnić dla Boga. Sama doświadczy­łam, że gdy zabierając się do jakiego dzieła, od razu stanowimy sobie dokonać tę sprawę jedynie w celu przypodobania się Bogu, jakkol­wiek byłoby to trudnem, nie ma się czego obawiać.

 

14. Pierwszem postanowieniem naszem po­winno być, aby raczej umrzeć, aniżeli popełnić grzech rozmyślny, chociażby najlżejszy. Nie masz wątpliwości, że bez pomocy Bożej, nie może­my zwyciężyć pokusy; lecz Bóg wymaga, aby­śmy naprzód dołożyli wszelkiej usilności z na­szej strony, a następnie udziela nam łaski swo­jej, by wesprzeć nędzę naszą, i sprawia, że zwycięstwo odnosimy. Postanowienie takowe od­suwa wszelkie napotkać się mogące przeszko­dy, i dodaje nam wielkiej odwagi, upewniając żeśmy w łasce boskiej, według tych słów świę­tego Franciszka Salezego: Największe zapewnie­nie, jakie mieć możemy na tym świecie, żeśmy w łasce Bożej, nie zależy na uczuciowej miło­ści Boga, lecz na zupełnem i niezachwianem poddaniu się woli jego, i na stałem postano­wieniu niezezwolenia nigdy na żaden grzech, chociażby najlżejszy: czyli, że to zapewnienie za­wisło na wielkiej delikatności sumienia, niewpadającego jednak w niewłaściwe skrupuły. Że­by zostać świętym, potrzeba mieć sumienie bar­dzo czułe, lecz to, co w teologii nazywa się skrupułami, jest wadą nader szkodliwą. Należy więc w takim razie być uległym ojcu duchowe­mu, i skrupuły przezwyciężać, jako próżne tyl­ko i bezzasadne obawy.

 

15. Następnie potrzeba bez żadnego wyją­tku i w każdej okoliczności obierać to, co jest najlepszem; to jest, nie tylko należy dawać pierwszeństwo temu co jest miłem Bogu, lecz zdobywać się potrzeba na to, co mu najmilszem być sądzimy.

Święty Franciszek Salezy powia­da, iż należy poczynać od stałego i mocnego postanowienia oddania się zupełnie Bogu, przy­rzekając mu, że odtąd pragniemy należeć do niego bez najmniejszego wyjątku, i postanowie­nie takowe często powtarzać potrzeba. Święty Andrzej z Awelinu, uczynił był ślub codzienne­go postępu w doskonałości. Wszakże aby świętym zostać, niekonieczna jest ślubem podobnym obowiązywać się, lecz potrzeba starać się co dzień zrobić na tej świętej drodze parę kro­ków naprzód. Święty Wawrzyniec Justynian upewnia, że skoro raz wejdzie się z całego ser­ca na drogę doskonałości, pragnienie postępu coraz więcej w nas wzrasta; wzmacnia się ono w miarę, jak postępy się czynią, gdyż z ka­żdym dniem nabywając coraz większego oświe­cenia na umyśle, ciągle się nam wydaje, że nie posiadamy jeszcze żadnej cnoty i że nic dobrego nie pełnimy; a jeśli dobro, które się dokonało, jest oczywistem, wydaje się nam ono tak jeszcze niedoskonałem, że je zupełnie za nic poczytujemy! Wtedy-to dopiero bezustannie pra­cuje się około nabycia doskonałości, i nigdy się w zawodzie tym nie ustaje.

 

16. Postanowienia takowe raz uczynione na­leży dopełniać natychmiast, nie czekając dnia jednego, nie odkładając ich do jutra. Któż wie, czy później będzie jeszcze czas po temu? W tym razie idź za zdaniem Eklezjastyka Pań­skiego: Cokolwiek czynić może ręka twoja, nie­zwłocznie czyń (Ekl. IX. 10.), a to z tej przyczyny, że w życiu przyszłem już ani czasu, ani sposo­bności mieć nie będziemy do spełniania dobrych czynów i do gromadzenia zasług; po śmier­ci co się stało, to się stało.

 

17. Rzekłem, powiada Dawid pokutujący, i za­razem począł (Ps. LXXVI. 11.). Święty Karol  Boromeusz po­dobnież każdego poranku powtarzał: „Dziś zacznę służyć Bogu.“ Ciągle postępować powin­niśmy tak, jakbyśmy nic dobrego dotąd nie zrobili. W istocie bowiem wszystko, co dla Bo­ga robimy, jest niczem, gdyż jest to tylko naszym najściślejszym obowiązkiem. Codziennie przeto stanówmy sobie jakby na nowo oddać się Bogu. Nie oglądajmy się na innych, nie patrzmy, jak drudzy postępują. Mało kto stara się na dobre, aby świętym zostać. Święty Ber­nard powiada: „Jeśli naśladować będziemy ogół, staniemy się tak niedoskonałemi, jak większa część ludzi.” Potrzeba wszystko przezwyciężyć, wyrzec się wszystkiego, aby wszystkiego dostą­pić. Ponieważ, nie dochodzimy do tego, żeby całe nasze serce oddać Bogu, nie daje też on nam całej swojej miłości. Mój Boże! wszakci cokolwiek się spełnia dla Pana Jezusa, niczem jest, gdy on za nas oddał życie swoje i krew swoją. Cokolwiek byśmy uczynić mogli dla Bo­ga, jest jakby garścią błota, w porównaniu z je­dną kroplą krwi wylanej za nas przez Zbawi­ciela. Święci niczego zgoła nie szczędzą, gdy idzie o to, aby się Bogu podobać, który cały i bez granic oddał się za nas i dla nas, a to właśnie w tym celu, żebyśmy i z naszej strony niczego mu nie odmawiali. Bóg cały ci się oddał, mówi święty Chryzostom, czy niesłuszna więc, abyś i ty wszystek oddał się jemu. Umarł za nas wszystkich, mówi Apostoł, aby każdy z nas żył tylko na to, aby go miłować! Za wszy­stkich umarł Chrystus, aby i którzy żyją, już nie sobie sami żyli, ale temu, który za nie umarł (2. Kor. V. 15.).

cdn.

Jak kochać Jezusa (1) – Św. A.M. Liguori

Jak kochać Jezusa (2) – Św. A.M. Liguori


Św. Alfons Maria Liguori – Jak kochać Jezusa: nauka podana duszom pragnącym zapewnić zbawienie swoje i dążącym do doskonałości. Warszawa. 1888 r.

 

1) Jako nas wybrał (Bóg) abyśmy byli świętymi... ka­żdy w którym wezwaniu jest wezwan w tym nie­chaj trwa. (Ef. I. 4. 1 Kor. 20).


ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

Jedna odpowiedź do „Jak kochać Jezusa (3) – Unikanie oziębłości cz.1 – Św. A.M. Liguori”

  1. Awatar Zbyszek
    Zbyszek

    Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Zbyszek Anuluj pisanie odpowiedzi