Zbawiciel nasz zjednoczył bezpośrednio z Swoją Boską, Osobą, ową Krew Przenajdroższą., którą wziął z niepokalanej Swej Matki. Nie tylko Ciało Jego Ją otrzymało tym sposobem, jakoby Ono tylko złączone było z Osobą Słowa bezpośrednio, a zaś Krew Jego przydzieloną została do tegoż Słowa niby pośredniczo i o tyle jako stanowiąca część Jego Ciała. Krew ta na nasz odkup przeznaczona, spoczywała wprost i bezpośrednio na Osobie Boskiej, i tym sposobem wyniesioną została do najwyższego i najniedościglejszego stopnia zjednoczenia Osobowego, jeśli zresztą godzi się wspominać o stopniach, mówiąc o Tajemnicy tak prostej w wielkości Swojej.
Krew Przenajdroższa uważaną tu nie była za konieczną wynikłość człowieczeństwa ani za własność nieodstępną ciała; lesz sama przez się i jako krew zjednoczoną została z drugą Osobą Trójcy przenajświętszej. Krew ta pochodziła oraz ze krwi Maryi. Krew Maryi była pierwiastkiem, z którego Duch Przenajświętszy, trzecia Osoba nierozdzielnej Trójcy i wielki Artysta Człowieczeństwa Zbawicielowego, ukształtował Krew Jezusa.
Tu się przekonać możemy, jak wielce dogmat o Niepokalanem Poczęciu potrzebnym był dla zadowolenia i uszczęśliwięnia pobożności naszej. Któżby bowiem mógł znieść to przypuszczenie, że Krew Przenajdroższa splamiona była grzechową skazą; że przez niejaki czas stanowiła część czartowskiego królestwa; że to nareszcie, co dobrowolnej ceny na nasz wykup dostarczyć miało, samo zostawało w niewoli ohydnego nieprzyjaciela Bożego. Nie jest że to więc dla nas niewypowiedzianej radości przyczyną, że Kościół za artykuł wiary podał nam ową, słodką prawdę, którą przeczucia pobożności dawno już w szereg wyznawanych prawd zaliczyło.
Prócz tego, znajduje się we Krwi Przenajdroższej owa cząstka, która niegdyś była Krwią Maryi, a która dotąd jeszcze zostaje w Ciele Zbawcy naszego: lubo nieskończenie uzacniona przez Swe z Osobą Boską zjednoczenie, cząstka pomieniona jest wszakże zupełnie tąż samą. Istnieje pobożne mniemanie, że Ona nie uległa żadnemu ze zwykłych przeobrażeń substancyi ludzkiej, i że w obecnej chwili przechowuje Ją Zbawiciel na Niebiosach uwydatnioną w Sobie—pozwalając Aniołom i Świętym Jej się przypatrywać. Dnia jednego przy Mszy świętej, pokazać raczył św. Ignacemu w Przenajświętszej Hostyi tę część wyłączną, która niegdyś należała do Istoty Maryi. Być to może, iż Ona ma w Niebie piękność sobie właściwą. Oby miłosierdzie Boże pozwoliło nam Ją kiedyś oglądać i wielbić!
Lecz pominąwszy to wyłączenie, Krew Przenajdroższa miała właśność pomnażania się. Pomnażała się też z dniem każdym, stosownie do tego jak Sam Jezus rósł w lata i siły. Czerpała Swój pokarm z łona Maryi—z owej ziemskiej substancyi, do której Jezus uniżyć się raczył. W ciągu lat trzydziestu trzech potysiąckroć Ją przymnażała, a każde z owych przymnożeń, bezpośrednio z Osobą Boską się jednoczyło. Nie działo się to zaś jakoby prostem pochłanianiem przez Krew już poprzednio istniejącą, ale każda Onej cząsteczka w miarę tworzenia się Swego, brała natychmiast udział w zjednoczeniu hypostatycznem, zupełnie w tymże samym co i uprzedzające Ją stopniu; a ostatnia Krwi tej kropelka—według praw ludzkiego życia w Zbawicielu już może wówczas kiedy na krzyżu wisiał utworzona, zarówno była Boską, zarówno do najwyższej czci prawo mającą jak i owe pierwsze, które z łona Maryi zaczerpnął.
Pan nasz był rzeczywiście człowiekiem i całą naszą przyjął na Się przyrodę. Był On Ciałem z naszego ciała i Kością z kości naszych; dusza Jego nieporównana— i lubo nieporównana, po prostu i prawdziwie była duszą człowieczą. Zjednoczenie z Jego Boską Osobą udzieliło się wszystkiemu, cokolwiek wziął na Siebie z substancyi naszej. Mimo to, Sama tylko Krew Jego która świat odkupić miała, Sama ta Krew o tyle tylko o ile wylana a wylana przy śmierci, stanowić mogła cenę naszego wykupu. Należała się cześć najwyższa Krwi wylanej przy Obrzezaniu; należała się takaż sama cześć Krwi wylanej w Getsemąńskim ogrodzie. A jeśli prawda, jak to widywali niektórzy słudzy Boscy w swych zachwyceniach, że Jezus po kilkakroć w dziecięctwie Swojem na widok grzechu i zagniewanego Ojca potem się krwawym zalewał, to i tamtej Krwi należała się cześć najgłębsza od stworzeń.
Ale tylko Krew wylana na Krzyżu albo przynajmniej podczas męczarni śmierć Jego spowodować mających, ta tylko Krew stanowiła okup za grzechy nasze. Przez cały bieg męki Zbawiciela, Krew Jego wszystka—gdziekolwiek płynęła, gdziekolwiek z Ran Jego tryskała, podobnie jak Ciało Jego przenajświętsze po Swojem z Duszą rozłączeniu, zostawała wszędzie w zjednoczeniu z Jego Boską Osobą; a stąd, należała Jej się taż sama cześć co żyjącemu, wiecznemu Bogu. Kiedy przy Zmartwychwstaniu (jako warunek spełnienia się tej wielkiej Tajemnicy) Krew Przenajdroższa zebraną i przyłączoną była przez aniołów do Ciała Jezusowego, pozostała z Niej cząstka, której Pan nie przydzielił do Swojego jestestwa. Uczynił to zapewne dla pociechy Swej Matki, albo też może dla uposażenia Kościoła Swego najszacowniejszy z relikwii. Taką była Krew zostawiona na chuście Weroniki; taką, barwiąca święte prześcieradło i ta oraz, której kropelki na niektórych częściach krzyża, na cierniach i gwoździach osiadły. Krew owa, której Pan nie przydzielił do Swojej Istoty po Zmartwychwstaniu, nie będąc już przez to samo zjednoczoną z Boską Osobą, nie mogła się w ścisłem znaczeniu Krwią Przenajdroższą nazywać; postradała prawo do czci naszej, zostając tylko szacowną relikwią, godną hołdów naszych i największego poszanowania, ale której nam nie wolno tak czcić jako coś Boskiego, jako Krew Bożą. Już ona przestała być cząstką Jezusa. Lecz Krew w kielichu się znajdująca jest Krwią naszego na niebiosach żyjącego Zbawcy. Jest Ona Krwią podczas męki wylaną, odzyskaną przy Zmartwychwstaniu, do Niebios przy Wniebowstąpieniu przeniesioną i na zawsze w zupełności chwały, po prawicy Ojca posadzoną. Tak zaiste, Ona jest Krwią Boga prawdziwą. Jest Krwią Jezusa w całej swej pełni i zawiera w Sobie nawet ową cząstkę, jaką Zbawca pierwiastkowe z Maryi otrzymał.
Krew cudowna nie jest Krwią przenajdroższą. Nie jest też podobną do tej, jaką Pan nasz po Swojej Męce na ziemi zostawił; ostatnia bowiem była niegdyś częścią Krwi Przenajdroższej i być nią przestała skutkiem jedynie wyraźnej woli Pana Jezusa, który Jej do Siebie przydzielić nie chciał w chwili Zmartwychwstania.
Hostya Przenajświętsza wydawała z Siebie Krew cudowną przy Mszy świętej, dla utwierdzenia wiary w ludziach lub skłonienia tychże do poprawy życia. Broczyła z Niej krew w ręku żydowskiem lub heretyckiem, jak gdyby dla okazania, że nie było Jej obojętne świętokradztwo, którego stała się przedmiotem; lub jak gdyby przeniknąć chciała występnych bojaźnią podobną do owego głębokiego przerażenia, jakie owładnęło Jerozolimę podczas Męki Zbawiciela. Pot krwawy, już jako zwiastun klęsk publicznych, lub jako symbol cierpień Kościoła, albo wreszcie jako środek nawrócenia grzeszników, wielekroć oblewał wizerunki ukrzyżowanego Zbawcy; krew ta wszelako nigdy nie była Krwią Przenajdroższą, nigdy w żyłach Jezusa nie płynęła. Należy się jej bez wątpienia wielkie od nas poszanowanie, gdyż jest cudownym potęgi Bożej objawem; a nadto jeszcze jako zamiar Opatrzności przedstawienia w Niej Krwi Przenajdroższej, ma prawo do szczególniejszego uczczenia ze strony wiernych. Jeśli anioł przebiegający Egipt o północy i zabijający wszystkich pierworodnych, uszanował krew baranka wielkanocnego na podwojach Izraelitów, dla tego jedynie że była figurą Krwi Jezusowej, jakże daleko słuszniej szanować powinniśmy krew cudowną wytryskującą z Hostyi lub Krucyfixu, jako przedmiot i święty i wznioślejszy niż symboliczna krew zwierząt. Z tem wszystkiem, ta krew cudowna nie jest Krwią Przenajdroższą, a stąd nie godzi się nam oddawać jej czci przynależnej Bogu.
Już zapewnie dostatecznie wypowiedziałem naukę o Krwi przenajdroższej. Znajduje się wiele jeszcze zajmujących krestyi w związku z nią będących, lecz one trudne są do pojęcia; i lubo większa znajomość Teologii scholastycznej jest jakoby nowym pokarmem, dostarczonym naszej ku Bogu miłości, krótkość i prostota obecnego dziełka, nie pozwalają mi niemi się zajmować tutaj.
Zdołamyż bowiem już i tak podnieść uczucia nasze do wysokości wyłuszczonej nauki!? Bóg nam daje Krew Przenajdroższą, co dzień albo raczej co chwila. Bo jeśli, wyjąwszy czas na senny przeznaczony spoczynek, łaska bezustannie czuć nam daje swój wpływ zbawienny, dzieje się to jedynie przez wzgląd i z powodu Krwi Przenajdroższej.
Lecz któż ocenić może cudowność podobnego Daru? Jest to Krew Boża!… To nie serce nowe, nie znakomite zdolności, nie moc czynienia cudów i wskrzeszania umarłych daje nam Opatrzność; nie zostajemy obleczeni w anielską przyrodę: jest to coś nieskończenie wyższej nad to wszystko ceny; jest to Krew Boża, jest to życie stworzone niestworzonej Istoty; jest to, że tak powiem, źródło przyrody podobnej do naszej, tryskające w łonie przyrody Bożej,… jest to przedmiot skończony, którego początek,—data są znane, lecz którego wartość— tak samo jak wartość Osoby Boskiej—która Go do Siebie przydzieliła, jest nieskończona. Przenajdostojniejszy Majestat nierozdzielnej Trójcy jest dla nas nędznych niewyczerpanym łask skarbem. Łaski te są w nas rozlane z bezprzykładną rozrzutnością i z oznakami miłości najtkliwszej. Piękność ich nie ma sobie równej, a ich nieskończona rozmaitość stosuje się do potrzeb szczególnych każdej duszy i każdego serca. Jakąż wszelako od Boskich Osób otrzymujemy łaskę, która by tyle co Krew Przenajdroższa uczestniczyła we wszystkiem, cokolwiek w sobie najpożądańszego zawierają Ich doskonałości? Ona ma całą tkliwość przynależną wszechpotędze Ojca, wspaniałą hojność, znamionującą mądrość Syna; tudzież ożywcze płomienie, jakiemi jest nacechowana miłość Ducha świętego.
Prócz tego jest Ona dla nas objawem doskonałości Bożych. Nic na ziemi tyle o Nich nie mówi, a nade wszystko nie mówi tak jasno i miłości naszej nie rozbudza jak Krew Przenajdroższa. Jakże surowość sprawiewiedliwości Bożej być musi godną, uwielbienia, jak niedocieczoną wiara świętości Jego, jak przepaścistemi czystości głębie, skoro Sama tylko Krew Przenajdroższa stanowić mogła jedyny, dostateczny okup za grzechy ludzi— jedyne zadość uczynienie, jakie mądrość Boża obrać mogła dla zaspokojenia Swego obrażonego Majestatu!
A przy tem, jakaż cudowna znachodzi się mądrość w tak zdumiewającym wynalazku; jaka dobroć nieprzystępna dla, naszego pojęcia, jaka tajemnicza tkliwość w Jego miłości ku Swoim stworzeniom!
Im się więcej zastanawiamy nad Krwią przenajdroższą, tem Ona się nam więcej nieprzeniknioną wydaje. Im więcej nasz umysł usiłuje wniknąć w głębie tych Tajemnic, tem mniej zdaje nam się, oneż pojmujemy. Kiedy które z dzieł Bożych widzimy w pewnej odległości, jego rozmiary nie wydają się nam tak kolosalne jak się niemi ukazują rzeczywiście, gdy się doń stopniowo zbliżamy.
Krew Przenajdroższa jest tak nadzwyczajnym objawem Boga, iż do pewnego stopnia uczestniczy w Jego niezmierzoności. Ale jest Ona zarazem nader widocznem objawieniem i grzechowej szkarady. Po rozmaitych zaś obowiązkach naszych względem Boga, najważniejszą jest dla nas rzeczą poznać ciężkość grzechową. Im ta znajomość głębszą w nas będzie, tem się wyżej wzniesie świętości naszej budowla. Stąd prawdziwe poznanie wstydu i karogodności grzechu jest jednym z najdroższych darów, jakich Bóg użyczyć nam może. I to ostatnie objawienie, jest rzeczywiście innego tylko rodzaju objawieniem Boga. Podniosłością bowiem doskonałości Bożych, mierzymy głębie grzechowe. Sprzeczność grzechu z niewymowną Boga świętością, stopień zniewagi jakiej się grzech przeciw Jego chwały pełnej sprawiedliwości dopuszcza, grom nienawiści jakiej jest godzien—objawione nam zostały w wielkości Ofiary, jakiej Bóg zażądał. Chciej my sobie wyobrazić jakiebyśmy też o Bogu i grzechu pojęcie mieli, gdyby Pan Jezus nie był przelał Krwi Swojej, a zobaczymy, jakiem źródłem niebiańskiej wiedzy, jaką jaśniejącą i nadprzyrodzoną światłością jest dla nas Krew przenajdroższa.
Niewątpliwą jest rzeczą, iż po części moc tego objawienia czyniła Zbawiciela naszego tak niecierpliwym w oczekiwaniu przelania Krwi Swojej. Pilno Mu było dać poznać Ojca Swojego, a tem samem Jego chwałę powiększyć. Wiedział, że nie znając Boga nie mogliśmy Go miłować, i że nawzajem, miłość ku Niemu przyłożyć się miała do bliższego obznajmienia nas z Jego doskonałościami.
I ku nam też doznawał niewypowiedzianego miłości uczucia, co również stało się dla Jego Serca, drugą do owej tkliwej niecierpliwości pobudką.
Cóżkolwiekbądź, najukochańszy nasz Zbawiciel chciał się nam objawić, jako niecierpliwie i z wielką żądzą pragnący przelania Krwi Swojej. Jeśliśmy przez częste rozmyślanie lub pilne wczytanie się w Ewangelją, prawdziwe o Jezusie w sobie wyrobili pojęcie, jeśli wyobrażamy Go sobie takim jakim był na ziemi, to owa niecierpliwość wyda nam się szczególnie uderzającą tajemnicą. Panowała zwykle w około Zbawcy naszego jakby atmosfera nadziemskiej ciszy; Jego wola ludzka zdawała się nieczynną prawie—spoczywała spokojnie w ręku woli Bożej i jak objawiono Maryi z Agredo, nie dozwalała sobie nigdy wolnego wyboru, chyba wtedy tylko, gdy szło o cierpienie.
To objawienie samoby już wystarczyć mogło do przedstawienia nam w zupełności wewnętrznego życia Jezusa Chrystusa. Jednakże okazał On pośpiech, rodzaj naglenia, zapał i pragnienie odnośnie do przelania Krwi Swojej; które-to usposobienia wyróżniają, się sposobem wyłącznym i jedynym w ciągu trzydziestotrzechletniego Jego między nami pobytu. Gorącem pożądaniem pragnął kommunikować z małą garstką wybranych uczniów w Ofierze Mszy świętej, przy której Krew Jego mistycznym sposobem przelaną została. I tak przelał Ją rzeczywiście i cudownie przed Onej przelaniem na Kalwaryi, jak gdyby ludzkie okrucieństwo odpowiednio do Jego pragnień zbyt powolnem było. Snąć się zdawało Jego miłości, że nie dość rychło targnięto się na Jego Osobę. Niecierpliwość, aby być coprędzej chrztem Krwi ochrzczonym, ciężką Mu na Sercu sprawiała tęsknotę—i dla tego, jak gdyby nie mogąc tej jednej przeczekać już nocy, która Go od Kalwaryjskiej dzieliła męki, zrosił glebę getsemańską owemi nieoszacowanemi kroplami, które po całem Jego ściekały Ciele. Uważał przelanie Krwi Swojej niejako za ulgę i zadowolenie, gorycz męki łagodzące. Ta niecierpliwość sama przez się jest objawem tkliwości i gorącego ku nam uczucia Jego Serca.
Rozrzutność z jaką przelał Krew Swoją, również jedyną jest w Jego życiu. Jezus był skąpy w mowie. Mawiał rzadko i niewiele. Krótki przeciąg Jego posłannictwa, prawie trudność dla naszego przedstawia umysłu. Jego świętość podobała Sobie w ukryciu, była to jedna z cech jaką, ludzka Jego przyroda z Boskiej zaczerpnęła.
Nawet cuda przez Niego spełniane, stosunkowo nieliczne były i mawiał, że po Jego śmierci Święci nierównie większe wykonywać mieli. W przelaniu jednakże Krwi Swojej, okazał się rozrzutnym nad wszelką, już miarę. Rozrzutność ta daje nam dokładne wyobrażenie o wspaniałości i hojności Boga, jak znów niecierpliwość Jej przelania, wykazuje najgodniejszą uwielbienia dążność przenajświętszej Trójcy, do udzielania się stworzeniom Swoim. Zbawiciel nasz w ciągu trzydniowej męki, przelewał Krew Swoją wszędzie i wszelkiemi możliwemi sposoby; nie przestał Onej przelewać nawet i po śmierci, jak gdyby spocząć nie mógł, dopókiby nie wysączył Jej ostatniej kropelki dla stworzeń, które tak niepojętą ukochał miłością. A lubo rozstawać się zdawał z tą Krwią Przenajdroższą bez najmniejszego żalu—i owszem, jakby z najwyższem zadowoleniem, któż przecie wypowiedzieć zdoła, jak tkliwie Ją miłował w tymże samym czasie!
Nie masz zaiste na tym padole miłości co by sprostała owemu uczuciu, jakiem Boska przyroda oddycha ku człowieczeństwu Swojemu,—jakiem dusza Zbawiciela jest przepełnioną ku Swemu najświętszemu Ciału. A ponadto wszystko, wyłączną jeszcze ukochał był miłością Krew Swą Przenajdroższą. Ona bowiem na okup świata szczególniej przeznaczoną była. Sama tylko miłość Jezusa ku Jego Matce, zdaje się mieć niejakie podobieństwo do Jego miłości ku Krwi Przenajdroższej, a nawet dobrze się przypatrzywszy tym dwojgu uczuciom, jasno widzimy, iż jedno z nich mieści w sobie drugie.
Z takąż samą rozrzutnością i dotąd Krwi Swojej dawać nam nie przestaje. Przejrzał ten postępowania sposób, a jedna z przyczyn Jego miłości ku temu źródłu naszego odkupu ta była, że zapatrywał się na Nie z rozkoszą,, w Jego nieustannym a upładniającym śród wieków obiegu. Wspaniałość z jaką, Krew Przenajdroższa jest nam użyczaną,, przedstawia—że się tak wyrzec odważę— coś jakoby nieoględnego i nierozważnego. Potokami świat cały zalewa; i gdyby to prawdą, nie było, że dla wszystkich zgoła ludzi wylaną została, zdawać by się mogło, że więcej dusz obmywa, niż takowych oczyścić jest Jej przeznaczono. Zdaje się nie zwracać na to uwagi, jaki z Niej zrobią użytek—jak będzie przyjętą lub ocenioną. Płynie obficie siedmią obszernemi Sakramentów kanałami. Zrywa tamy, które Jej ludzie stawiają—a które powstrzymać nie mogą gwałtownego rozpędu Jej nurtów. Oblewa cały Kościół na kształt rozległego łaski poświęcającej morza. Wszędy nadobficie wzbierając, występuje z brzegów i skrapia nawet znajdujące się za jej obrębem pustynie. Tak samo ku grzesznikom jak i ku Świętym bieg Swój zwraca. Co mówię? Zdaje się na wet, że szczególniejszą skłonność ma ku grzesznikom i więcej czuje do nich pociągu niż do innych ludzi. Niby użyźniająca rosa skrapia nieustannie oziębłe dusze i zatrzymuje się na sercach najzakamienialszych odstępców w nadziei, że i do ich wnętrza zwolna się dostanie. Jej cudowna działalność w Kościele jest literalnie nieustającą. W Sakramentach, w łaskach szczególnych, w codziennych nawróceniach, na śmiertelnych łożach, w uldze przynoszonej duszom czyścowym, w pomnażaniu łaski nieskończonej liczbie dusz, w pierwszych zaledwie się czuć dających wzruszeniach—przywabiających do Wiary zbłąkane umysły,—wszędzie i wszelkiemi sposobami, Krew Jezusa objawia się jako życie wszechświata. Każde Jej tętno napełnia radością. Boskiego Zbawcę naszego. Ta Krew najdroższa daje coraz to nowy zapał owej miłości, jaką On ma ku Swoim stworzeniom i staje się dla Niego źródłem rozkoszy, o jakich niepodobna nam myśleć bez podziwu i głębokiego zdumienia. O! gdyby choć drobną iskierkę użyczyć nam raczył tej miłości ku Krwi Przenajdroższej, jaką Sam obecnie na niebiosach pała!!…
Taką jest tajemnica Krwi przenajdroższej. Ona ziemię naszą upadłą piękniejszą czyni, niż był raj pierwszych rodziców naszych, Jej strumienie ze wszech stron torują sobie drogę wskroś świata. Rzeki tak żyzne Edenu, z Nią się równać nie mogą.— Zachwycają się poeci, melodyjnym szmerem z gór spadającego strumyka, który się potem z hukiem rozpryskuje i szumi między skałami, albo mile szeleszcząc, w cieniu drzewin płynie. Pismo święte mówi o głosie Bożym, gdyby o głosie wód mnogich. Tak samo się słyszeć daje i Krew przenajdroższa. Ma Ona głos lepiej mówiący niżeli krew Abla,—głos, którego Bóg z upodobaniem słucha, który milszym jest Jego uszom niż świata pierwiastkowego zagubiona harmonija.
Umie też Ona i w sercach naszych słodko szeleścić; tam zawsze dźwięczy Swą miodopłynną nutą—już w cierpieniach nam dociskających,—już w otrzymywanych rozgrzeszeniach,—już w Komuniach, które mamy szczęście przyjmować,—w kazaniach, które nam dano słyszeć,—już nareszcie we wszystkich wzruszeniach świętych, jakich dostarcza pobożność.—Już nas Ona teraz nie opuści, lecz zaprowadzi ostatecznie aż do bram niebios Królestwa. A tam, kiedy w niezmierzoności Swojej i w całym wielkości blasku—jakby niezmierzony ocean rozwiną. się przed nami jasności wiekuiste i bezdenne głębie odwiecznej Boga szczęśliwości, Krew ta jeszcze w koło nas płynąć będzie; a Jej głos, któremu anielski nigdy nie dorówna—Jej głos, podobny do głosu Jezusowego, którego zapomnić nie może a który miała szczęście słyszeć,— głos Jej całą miłością i potęgą Serca którego jest Krwią, głos Jej powtórzy nam owe Boskiego Mistrza wyrazy: „Nuż tedy, sługo dobry i wierny! wnijdź do wesela Pana twojego.” Lecz cóż to jest wesele Nieba, jeśli nie wieczne Te Deum przed obliczem Boga? Ale i tam, podobnie jak kiedy śpiewamy Te Deum na ziemi, doznawać będziemy osobliwszej radości, szczególniejszego miłości uczucia, gdy się nazwiemy odkupionymi Krwią Przenajdroższą! I tam w domu Ojca naszego tak jak tutaj w Świątyniach, padniemy na kolana wymawiając te słowa, wymawiając je z wyrazistszem rozweseleniem i zatopieni w głębszej adoracyi.
cdn.
Krew przenajdroższa czyli cena zbawienia naszego”. Druk. Instytutu Głuchoniemych i Ociemniałych. Warszawa. 1874.


Dodaj odpowiedź do Zbyszek Chrząszcz Anuluj pisanie odpowiedzi