O uroczystości NMP Królowej Korony Polskiej


Czemże jest dla nas uroczystość Królowej Polskiej Korony pod względem religijnym?

Jest ona przedewszystkiem glośnem i uroczystem wyznaniem wiary naszego narodu w naukę Chrystusa Pana wogóle, a w szczególności w dogmaty, odnoszące się do N. Panny.

Wiadomo, że cześć Jej w narodzie naszym rozpoczęła się prawie równocześnie z chwilą wystąpienia jego na widownię dziejową. Przyjąwszy bowiem w drugiej połowie X. wieku, a zatem wówczas, gdy się rozpoczynają pewne już dzieje jego, chrzest św. a z nim i wiarę katolicką, pojął on odrazu słowa Przypowieści (VIII. 35), stosowane przez Kościół do N. Panny: „Kto mnie znajdzie, znajdzie żywot i wyczerpnie zbawienie od Pana”. Zrozumiał od razu, że niemasz Jezusa bez Maryi, która przedwiecznym wyrokiem Trójcy Przenajświętszej obrana na matkę Syna Bożego, „stanęła jako królowa po prawicy Jego, w ubiorze złotym, otoczona rozmaitością.„- Wiedziony zdrowym instynktem wiary, odgadł, iż Jezus jako Odkupiciel ludzkości, jest najpiękniejszym, najmilszym, najwięcej pociągającym na ręku swej Rodzicielki, — niby umieszczony w tej żywej monstrancyi, promieniejącej już nie złotem i kamieniami drogimi, ale świętością najwyższą, cnotami i przywilejami i pełnością łask Bożych.

 

Ująwszy oburącz tę najcenniejszą monstrancyę i przycisnąwszy ją mocno do swojego serca, wzniósł ją wysoko ponad chylące się przed nią kornie tłumy ten ofiarnik narodów, zaintonował pełną piersią zwycięską pieśń „Bogu Rodzica Dziewica” i cały rozśpiewany ruszył jakby w uroczystej procesyi szlakami dziejów. A udział w tym korowodzie wspaniałym nie tylko duchowieństwa i ludu siermiężnego, ale też rycerstwa, szlachty, wielmożów i królów, którzy się doń z biegiem wieków coraz to liczniej przyłączali, co świadczy o powszechnej w narodzie wierze w dwa podstawowe dogmaty teologii maryańskiej: wcielenia Słowa Przedwiecznego, i macierzyństwa N. Panny, — wzajemnie się dopełniające. Bo gdy pierwszy z nich uczy, że Syn Boży stał się człowiekiem dla zbawienia świata i przyjąć na się ludzką naturę z wszystkiemi jej właściwościami prócz grzechu, — to drugi mówi, iż tą „błogosławioną między niewiastami”, co Go wydała na świat w sposób, omijający cudownie zwykty tor praw przyrody, jest N. Panna, wybrana na Jego Matkę i niejako  Współodkupicielkę rodzaju ludzkiego.

 

 

Z Jej to imieniem na ustach a płomienną miłością w sercu poszedł naród nasz naprzód. Zaznaczając w dziejów pochodzie cześć swą dla Maryi nie tylko pieśnią i uczuciem, ale, co najważniejsza, czynem, przekształcał najpierw pogańskie przedtem świątynie na katolickie kościoły pod Jej wezwaniem, jak o tym  świadczy kościół na wysepce jeziora Lednicy, Ostrowiu. Następnie wznosił coraz to liczniejsze i coraz piękniejsze na cześć Jej świątynie, których liczba zanadto jest wielka, aby je tu wyliczać. Jak wielką zaś była pod tym względem ofiarność przodków naszych dla Boga i Maryi, świadczyć może chociażby to jedno, iż pan na Skrzynnie, żyjący zą czasów Bolesława Krzywoustego, nazwiskiem Piotr Włast, zwany także Duninem, miał ufundować aż 77 kościołów, z których większa część była pod wezwaniem Matki Najśw.

A miał on w ciągu wieków następnych licznych naśladowców. Albowiem oprócz królów, którzy się w tym nikomu przewyższyć nie  dali, każda znaczniejsza rodzina polska poczytywała sobie za obowiązek święty wybudować choćby jeden kościół w swych dobrach, a jeżeli kościół ten i nie był pod wezwaniem Matki Najśw., to starano się go przyozdobić kaplicą a w braku tej choćby ołtarzem, Jej czci poświęconym.

 

I rosły na łanach polskich ziemie coraz wspanialsze pomniki czci maryańskiej, świadczące wymownie nie tylko o głębokiej wierze i hojnej ofiarności narodu dla Tej, dla której sam Bóg wydał, jak to mówi jedna z pieśni naszych, „wszystkie skarby, co są w niebie”; ale też stwierdzające i to, że naród nasz stawiał N. Pannę zawsze, zgodnie z nauką katolickiego Kościoła, ponad innych Świętych, oddając Jej cześć wywyjątkową, zwaną w teologii „cultus hyperduliae“.

Oddając zaś Jej cześć taką, uznawał Ją tym samym, wraz z katolickim Kościołem, za istotę szczególnie przez Boga wybraną, ubogaconą w całej pełni łaskami i darami nieba, przyozdobioną najpiękniejszym i jedynym, jaki zna przyrodzony i nadprzyrodzony świat, przywilejem Niepokalanego Poczęcia, którego cześć występuje u nas już w XVI. wieku a nawet w XV., po zakonach w Polsce.

 

Uważał Ją również za najpotężniejszą Orędowniczkę, za najmożniejszą Patronkę, za Matkę najdobrotliwszą, za Szafarkę łask Bożych– Stąd też we wszystkich potrzebach, duchownych czy doczesnych, we wszystkich klęskach czy osobistych czy narodowych, u Niej przede wszystkiem szukał ratunku, pomocy i pociechy. I to nie tylko wówczas, gdy Polska innym narodom przodowała, gdy stanowiła „przedmurze chrześcijaństwa”, ale też i wtenczas, gdy „spadła korona z głowy naszej-.., a „matki nasze stały się jako wdowy” (Treny Jer. V. 16. 3).

A jako to dziecko, co ciągle myśli o swej matce i wszędzie chce ją mieć przy sobie: tak i nasz naród, przylgnąwszy do N. Panny dziecięcą iście miłością, związał Ją ze swą duszą, życiem i czynami, ze swoją dolą i niedolą, ze swoim szczęściem i cierpieniami, ze swoją chwałą i poniżeniem, ze swymi zwyczajami, tradycyami, obrzędami, wprowadził Ją w swoją literaturę i sztukę — słowem, cały swój rozwój i kulturę kolo Jej osnuł postaci tak, iż się spełniły o Niej w narodzie naszym słowa Ekklezyastyka Pańskiego
(XXIV. 10. 16): „I zakorzeniłam się w narodzie zacnym…. i miałam w nim przodowanie„.

Największą wszakże oddał Jej cześć i chwałę, najwyższe złożył dla Jej wielkości uznanie, najżywszą także wyraził Jej wdzięczność i ufność wówczas, gdy, zaskoczony na zewnątrz aż przez czterech wrogów a wewnątrz domową wojną nękany, okrzyknął Ją przez usta Jana Kazimierza Królową Polski dnia 1. kwietnia 1656. roku, w katedrze łacińskiej we Lwowie.

I stanęła Ona pośród narodu przez Nią umiłowanego, jako Królowa po prawicy Boskiego Syna. Stanęła w ubiorze złotym swej chwały, wielkości i majestatu królewskiego, otoczona rozmaitością czci i uwielbienia, uczuć i zachwytów, modlitw i pieśni, ofiar i poświęceń, wspaniałych dzieł i czynów poddanych swoich i sług. A naród polski, zowiąc Ją odtąd swą Królową, uznawał Ją przez to i uznaje za niebios i ziemi całej Panią i Monarchinią, jak tego wymaga Jej godność macierzyństwa Bożego i wyjątkowe stanowisko w hierarchii nieba.

W ten to sposób uroczystość Królowej Polskiej Korony, stawiając nam przed oczy dobrze pojętą, bo opartą na artykułach wiary cześć N. Panny w narodzie naszym, jest uroczystem tegoż narodu wyznaniem wiary katolickiej. Jest także głośną zachętą, abyśmy pod tym względem wstępowali w ślady wielkich przodków naszych, a oddając cześć jak najgłębszą naszej Orędowniczce i Pani, Królowej Polskiej Korony, wzmacniali równocześnie wiarę w dogmaty katolickie, na nich opierając cześć naszą dla Niej.

Tak pojęta cześć nasza dla N. Panny stanie się jednym z najpiękniejszych kwiatów naszej wiary, najwspanialszą ozdobą naszego życia i czynów.

Taka cześć zapewni i nam Jej macierzyńską opiekę, jakiej przez długie wieki doznawał naród nasz polski, czego uroczystym potwierdzeniem jest święto niniejsze. I to jest drugie jego religijne znaczenie.

 

 

„Historia nasza przez długie wieki jest jakby historią Maryi w narodzie” wyrzekł przed 9-ciu laty na Maryańskim Kongresie we Lwowie Ks. Arcybiskup Bilczewski. Słowa te najlepiej może tłumaczą, jakim był wzajemny stosunek N. Panny do naszego narodu, tak do Niej przywiązanego.

Nie było to już zwykłe orędownictwo z Jej strony, ale najtroskliwsza opieka macierzyńska, serdeczne niejako przymierze Jej z narodem i zżycie się z jego życiem i losami.

Przewidując obok radosnych i zwycięskich także i smutne koleje, przez które miał przechodzić naród nasz nieszczęśliwy, wypiastowała mu na swoim łonie tak liczny poczet Świętych i Błogosławionych, iż, jak wiadomo, Polskę nazwano „matką Świętych”. Wypiastowała, mówię, albowiem wszyscy swe życie i wysokie cnoty na Jej świętości wzorowali, wszyscy też służą za pierwszorzędny przykład wielkiego ku Niej nabożeństwa. Wypiastowała zaś ich na to, by obok wzorów nadzwyczajnej cnoty miał naród w chwilach klęski jak najwięcej obrońców i patronów u Boga. Był to niemały dowód Jej macierzyńskiej opieki nad Polską, ale nie dosyć na tym.

 

Założyła Ona tak liczne, jak w żadnym może kraju, stolice swoje w Polsce, niby warowne twierdze dla straży swego królestwa i obrony przed wrogiem. 1114 cudownych lub łaskami słynących Jej obrazów naliczono na obszarach polskich. Czem są te warownie dla wiary i narodowości, wie o tym dobrze nasz wróg nieprzejednany, kiedy wszelkich używa środków, nawet najpodlejszych, by podminować z nich najsilniejszą pod tym względem fortecę, jaką jest dla nas Częstochowa. I chluba to nasza, że te warownie dotychczas stoją niezdobyte. Obronne zamki, co niegdyś wstrzymywały zapędy nieprzyjaciół, dziślezą w gruzach i ruinie; świątynie zaś Maryi stoją nietknięte i rozbrzmiewają pieniami pobożnego ludu. Błoga to dla nas rękojmia i zapowiedź lepszej przyszłości, bo póki one stać będą, zapełnione rzeszami wiernych poddanych Maryi, póty Ona narodu swego nie opuści.

 

Z tych to warowni broniła go długo przed groźnym wrogiem i jego i chrześcijaństwa i ramię jego zwycięskie wspierała swą potęgą w chwilach utrapienia. Kiedy król Łokietek szukał w swem tułactwie pociechy i ratunku przed figurą Matki Najśw. w kościele wiślickim i powtarzał słowa: „pokaż, że jesteś Matką!, usłyszał, mówi podanie, odpowiedź: „Władysławie! wstań, idź a zwyciężysz*. Była to jakby zapowiedź tych wiekopomnych zwycięstw, jakie oręż polski odnosił przy pomocy Maryi, jak to stwierdzają Płowce i Grunwald, Orsza i Beresteczko, Chocim, Częstochowa, Wiedeń.

 

I gdyby nie inny snadź wyrok Boży, któremu i ta Królowa nasza poddać się musiała: kto wie, czy by i ostatnie wysiłki konfederatów barskich, jako też uczestników trzech powstań nie były uwieńczone zwycięstwem a dla narodu upragnioną wolnością. Ale „ojcowie nasi zgrzeszyli i nie masz ich, a myśmy nieprawości ich nosili” (Treny Jer. V. 7.), zmuszeni srogo pokutować za ich nie tylko polityczne, ale i religijne błędy.

Już bowiem w XVI. wieku kalwinizm, iuteranizm, aryanizm i inne „nowinki” znalazły wielu wyznawców pośród szlachty polskiej, zaczem nastąpiły i klęski. Ale skuteczna opieka Maryi a przytem zabiegi wielkich miłośników ojczyzny zdołały jeszcze uratować naród na jakiś czas z upadku. Dopiero kiedy w XVIII. wieku wolteryanizm francuski a wraz z nim upadek wiary i moralności podkopał do reszty żywotne siły narodu, wówczas grom Bożej sprawiedliwości, przepowiedziany przez Ks. Skargę, uderzył w serce Polski i rozdarł ją na trzy części.

Tryumf odniosła masonerya, upadła wiara, osłabła cześć dla N. Panny a pod względem obyczajów była to, jak mówi A. Mickiewicz, „zapustna swawola, po której miał przyjść wkrótce wielki post — niewola”.

I przyszła rzeczywiście. Rozpoczęła się długa i sroga i hańbiąca pokuta naszej ojczyzny. „Wołała przyjaciół swoich, a oni ją zdradzili. Dziedzictwo nasze obróciło się do cudzych, a domy nasze do obcych. Ustało wesele serca naszego, odmienił się w żałobę taniec nasz, bo za szyje nasze nas gnano a spracowanym nie dawano spoczynku” (Treny Jerem. I. 19. i V. 21. 15. 5).

 

Ale i w tym poniżeniu nie odstąpiła Marya narodu swego. Ze stolic swoich czuwała nad poddanymi swymi, krzepiąc ich ducha w niedoli i ucisku. I stała się rzecz niesłychana, istny cud w dziejach świata. Naród, któremu zabrano byt polityczny i ziemię, odjęto jwolność i prawa, pozbawiono swobody ; języka a nawet i religii; nie zatracił dotychczas narodowego poczucia, zachował język swój i ducha. Prześladowany i gnębiony, duszony po więzieniach, na Sybir wywożony, odrywany i już w dzieciach od piersi matek swoich, naród ten męczeński, pomimo tylu lat niewoli pod trzema różnymi rządami, żyje i coraz silniej bije tętno jego serca.

Czyż nie jest to dowód szczególniejszej nad nami opieki Maryi? Zaprawdę „miłosierdzie Pańskie – i można Jej opieka, — iżeśmy nie zginęli”.

I żeśmy wśród tych klęsk strasznych, prześladowania i hańby, wśród tylu błędnych teoryi, wśród tylu prądów, wrogich religii i Kościołowi, i wiary nie stracili, to także Jej jest i to największą zasługą a przytem najsilniejszym dowodem jej opieki nad nami.

Ileż to błędnych nauk, ile teoryi fałszywych pod hasłem „postępu” i „rozwoju“ przefalowało przez ludzkość w XIX wieku! Nie był to postęp, ale podstęp, nie rozwój, ale rozbój, urządzony przez umysły przewrotne na wiarę i moralność, na religię i etykę, na Boga i na Kościół, na porządek społeczny i pod stawy ludzkości.  Mimo to wiele jednostek. zwłaszcza z inteligencyi i dorosłej młodzieży, olśnionych nowością tych teoryi, zaczęło im hołdować, porzucać praktyki religijne a nawet wiarę ojców.

Znaleźli się i tacy, co na większą hańbę znękanej ojczyzny założyli pierwszą dotychczas, jaka na polskiej ziemi wyrosła, a rzekomo opartą na życiu Maryi, sektę maryawitów (mankietników). Co więcej, wylęgli się i tacy, co depcąc najświętsze uczucia narodu, rzucili się z bluźnierstwem na postać Niepokalanej. Wszystko to, niestety! bolesną jest prawdą. Są to jednakże bądź co bądź tylko jednostki, naród zaś jako naród pozostał dotąd rdzennie katolickim. I podczas gdy inne narody, przedtem katolickie, zrywają węzły z Kościołem, wiarą i Bogiem: to naród nasz, choć obciążony niewoli kajdanami, pozostał wiernym Bogu, Maryi, Kościołowi. O! cześć Ci, narodzie bohaterski, cześć Ci, Królowo jego przemożna!

To też, kiedy przed kilku laty zbrodnicza ręka zdarła ze skroni Jasnogórskiej Matuchny królewską Jej koronę, którą Stolica św. przez ręce biskupa Szembeka Ją ozdobiła w r. 1717; to naród ten, zraniony do głębi w najdroższych uczuciach swoich, rzewnie zapłakał nad tą zniewagą straszną, i jemu samemu i jego Królowej głównie wyrządzoną. Nawet liberalniejsze dzienniki napiętnowały to świętokradztwo. Bo ten naród polski, ciągle krzyżowany, w tym jednym jeszcze znajdował pociechę, że mu przynajmniej pozostawiono Królowę, u której — jako ta Litwinka w obrazie Grottgera, okuta kajdanami, — mógł składać swe bole i cierpienia, niby daninę poddańczą, że mógł u Jej stóp niepokalanych ususzać ciężkie łzy swoje i goić rany swej duszy. Gdy więc zobaczył Ją bez korony, struchlał na widok ten okropny, bo w swem strapieniu przy
puszczał, że jeśli Ta, co niegdyś ukarała świętokradzką rękę, zadającą Jej dwa cięcia w oblicze, teraz bezkarnie pozwala zdjąć ze swej głowy koronę: to chyba nie chce już Polsce królować. Urządzono przeto ekspiacyjne nabożeństwa, ażeby Ją przebłagać i zadośću czynić za zniewagę. A Stolica święta, spiesząc z pociechą zasmuconemu narodowi, przysłała nową koronę dla Jasnogórskiej Panienki.

Był to nowy dowód życzliwości Stolicy św. i Kościoła względem narodu naszego, której to życzliwości solennem zapewnieniem jest uroczystość Królowej Polskiej Korony. I to jest trzecie jej religijne znaczenie.

 

Trudno się tutaj zapuszczać w szerokie uzasadnienie powyższego twierdzenia. Winniśmy wszakże pamiętać, że szczerej życzliwości dla Polski i przyjaznej troski o jej dobro dawała często dowody Stolica Apostolska. Od czasu, kiedy Hadryan II. papież, wyprawiając do słowiańskich Książąt apostoła owych krain, św. Metodego, opatrzył go bullą, w której wyraźnie zaznacza, iż „ziemie te bezpośrednio do św. Stolicy należą i że je bierze w szczególniejszą opiekę — aż do chwili obecnej. nigdy taż Stolica św. nie zapomniała o Polsce. I nie tylko stawiała ją w pierwszym rzędzie pośród państw chrześcijańskich, nie tylko słała jej jak największe pochwały, nie tylko nazywała ją „przedmurzem chrześcijaństwa” a królów jej „synami najukochańszymi”; nietylko, ufna w jej wierność i potęgę, u niej szukała podpory i pomocy, ilekroć były zagrożone Kościół i chrześcijaństwo, ale też brała ją w obronę przed krzywdą jej najezdników, karcąc surowo ich zuchwałość. Tak postąpiła z Wacławem czeskim, gdy nieprawnie zagrabił tron polski; tak postąpiła z Krzyżakami, gdy najeżdżali dzierżawy polskie; tak postąpiła i wówczas, gdy Polskę rozbierano. I choć listy Klemensa XIII. do wszystkich mocarstw katolickich przeciwko podziałowi Polski nie znalazły posłuchu i na Kongresie Wiedeńskim ojczyźnie naszej ostatni cios zadano: to jednak -Stolica św. nigdy nie uznała uchwał tegoż kongresu, uważając rozebranie Polski za grabież polityczną.

Znane jest posłuchanie cara Mikołaja I. u Grzegorza XVI., znany jest list Piusa IX., tego, jak go nazwano, przyjaciela Polski, pisany do cara Aleksandra II. dnia 22. kwietnia 1863. roku w sprawie prześladowania Polaków i katolickiej religii. W liście tym, dyktowanym obowiązkiem apostolskiego urzędu i miłością, którą, jak mówi, „żywimy w sercu dla pełnego sławy i szlachetności narodu polskiego”, przemawia ten Namiestnik Chrystusa „głosem czystej prawdy i sprawiedliwości, wolnym od wszelkich względów świeckiej polityki” i piętnuje ostro nieustanne od podziału Polski zabiegi na szkodę wiary katolickiej, prześladowanie uchowieństwa, grabienie kościołów i klasztorów, chytre podstępy i gwałty w celu przeciągania katolików na prawosławie, rozporządzenia, wydane na szkodę Kościoła i wichrzenie sumień wiernych jego. Wytyka z całą bezwzględnością wiarołomne gwałcenie zobowiązań, zaprzysiężonych przez poprzednich władców Rosyi: w Warszawie 18. września 1773. i w Grodnie 13. lipca 1793. roku, a zapewniających Polakom swobodę wyznawania i praktykowania religii katolickiej. Wreszcie ze stanowczością, godną najwyższej Głowy powszechnego Kościoła, upatrując w tem prześladowaniu główną przyczynę ów czesnych rozruchów politycznych, domaga się przywrócenia należnych praw
Kościołowi i wolności swobodnego wyznawania religii katolickiej dla narodu polskiego a przez to uciszenia jęków jego boleści, „które się po całej Europie rozeszły“ (Montalembert „Papież i Polska” Poznań 1864).

Znany jest także głośny protest tegoż Papieża, podniesiony na allokucyi dnia 24. kwietnia 1864. roku przeciw krwawym gwałtom i gnębieniu Polaków przez rząd rosyjski po ostatniem powstaniu, — protest, który zagrzmiał jak trąba Archanioła, wstrząsając sumieniami Europy. A prawica tego świętego starca, piętnująca postępowanie rosyjskiego rządu wobec Polaków, zdaje się jeszcze wciąż groźnie wzniesioną, jak pomnik Bożego gniewu, i wzywającą pomsty niebios za krew, niewinnie przelaną i krzywdy rodaków naszych.

Czyż trzeba jeszcze przypominać liczne nabożeństwa i procesye, nakazywane przez Stolicę świętą za cierpiącą Polskę? Czyż trzeba przypominać, z jaką miłością i współczuciem przyjmowali ostatni papieże pielgrzymki polskie? Czyż trzeba przypominać te przywileje i łaski duchowne, które Stolica św., jako ich najwyższa szafarka na ziemi, w ciągu ubiegłych wieków Polsce przyznawała, a których świetnem ukoronowaniem jest najpierw przyznanie Matce Najśw. tytułu „Królowej Korony Polskiej” a następnie wprowadzenie go do litanii, jako publicznej modlitwy Kościoła i ustanowienie zarazem niniejszej uroczystości?

Będzie ona, ta uroczystość Królowej Korony Polskiej, na wieczne czasy pamiątką troskliwej pieczy i życzliwości Stolicy apostolskiej dla ojczyzny naszej. Będzie rękojmią jej sympatyi dla Polski, sympatyi — spotęgowanej tak żywym podobieństwem ich losów. Będzie uznaniem naszej wierności dla Kościoła i wiary Chrystusowej, będzie świadectwem naszej czci dla Maryi. Będzie też księgą dziejów naszych, ewangielią narodu.

 

Ilekroć bowiem będziemy obchodzili tę uroczystość, tyle razy stawać będzie przed nami cała przeszłość narodu. Stawać będą postacie tych bohaterskich przodków, co piersiami swemi bronili czci Maryi i wiary katolickiej. Stawać będą ci męczennicy nasi, co za
swą wiarę i narodowość gnili po więzieniach, padali pod bagnetem i knutem moskiewskim lub przykuci do taczek, marli powoli w śniegach syberyjskich.Stawać będzie także ten liczny orszak Świętych polskich, wychowanków Maryi, i łącząc się razem z nami u tronu tej Królowej naszej, składać Jej będzie hołdy swoje w niebie.

 

Wobec nich wszystkich, kładąc prawice nasze na księdze dziejów narodowych, złóżmy przysięgę wierności Maryi, Bogu i Kościołowi świętemu.

„Jeśli Cię zapomnę, ojczyzno ma droga, wołajmy z Dawidem, jeśli Cię zapomnę, Kościele katolicki i wiaro ojców moich, niech zapomniana będzie prawica moja“. Niech przyschnie język dopodniebienia mego, jeślibym zapomniał na Cię, Królowo Polskiej Korony!

Złóżmy tę przysięgę w imieniu braci naszych, co cierpią za wiarę i sprawę ojczystą; w imieniu rodaków, co gwałtem są wyrzucani z rodzinnej zagrody; w imieniu tych dzieci, którym wzbroniono modlić się po polsku; w imieniu tych tułaczów, co zmuszeni opuścić zagon swój ojczysty, szukają zdała na obczyźnie szczęścia i pokoju. W imieniu także tych owiec zbłąkanych, co odstąpiły wiary ojców swoich i zatraciwszy wraz z religią katolicką poczucie narodowe, na obce przeszły pastwisko, złóżmy tę przysięgę.

Niechaj inne narody wyrzekają się Boga, Kościoła i wiary, niech usuwają postać Niepokalanej, stawiając na Jej miejsce posągi Wenery i obrazy szatana, niech kroczą do upadku po niżu żądz czysto ziemskich — my, dzieci narodu męczeńskiego, narodu bohaterskiego, narodu wielkiego nawet w swym upadku, choć nieszczęśliwego, „nie odradzajmy się od wzniosłych myśli przodków naszych“; stójmy silnie przy wierze ojców a choć nas za to i prześladować będą, nie dajmy się ugiąć. Ciało może ulec przemocy, ale duch nie ulegnie i powstanie zwycięski.

Bądźmy wierni zawsze Bogu, Maryi i Kościołowi świętemu, „Polonia semper fidelis“!

Pamiątka Koronacji Cudownego Obrazu NMP Częstochowskiej  dnia 22 maja 1910 roku.
Pamiątka Koronacji Cudownego Obrazu NMP Częstochowskiej dnia 22 maja 1910 roku.

 



ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Create a website or blog at WordPress.com

%d blogerów lubi to: